Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Rafał Trzaskowski zwyciężył w pierwszej turze wyborów prezydenckich – wynika z sondażu exit poll. Kandydat Koalicji Obywatelskiej świętował sukces bez nadmiernego entuzjazmu, puszczał też oko do konkurentów.
Rafał Trzaskowski nieznacznie wygrał w pierwszej turze wyborów prezydenckich z poparciem 30,8 proc. głosów – wynika z sondażu exit poll pracowni IPSOS. Trzaskowski zareagował na wyniki podczas wiecu w Sandomierzu. Mimo wygranej zauważył bliskość swojego głównego konkurenta, Karola Nawrockiego. „Jest blisko” – przyznał Trzaskowski. – „Wiadomo było to od samego początku, i dlatego wszyscy musimy tę ciężką pracę i wysiłek włożyć w zwycięstwo, a wtedy wygra cała Polska” – stwierdził
„Chciałem podziękować Magdalenie Biejat, Szymonowi Hołowni, Adrianowi Zandbergowi, pani profesor Senyszyn. Dziękuję wam bardzo. Chciałem też pogratulować wszystkim innym kandydatom, którzy stanęli do tego wyścigu, a przed nami ostatnia prosta i zwyciężymy” – przekonywał kandydat Koalicji Obywatelskiej.
„Idę po zwycięstwo zwłaszcza dla tych wszystkich, których tamta władza, która dzisiaj bardzo chce wrócić, atakowała. Dla kobiet. Idę po zwycięstwo dla lekarzy. Idę po zwycięstwo dla nauczycieli i nauczycielek” – mówił Trzaskowski.
Obiecał ustawę o języku śląskim, szybką reformę prawa antyaborcyjnego, zakończenie kryzysu psychiatrii dziecięcej, wsparcie dla przedsiębiorców poprzez deregulację oraz zlikwidowanie Funduszu Kościelnego. Trzaskowski zapowiedział, że jako prezydent będzie wsłuchiwał się w głosy różnych opcji politycznych. „Jeśli lewica mówi nam o mieszkalnictwie, to obiecuję, że przyspieszymy z budową mieszkań dla młodych ludzi, czym zajmie się samorząd” – stwierdził kandydat na prezydenta.
„Potrzebny nam prezydent, który nie ma kompleksów, który jest odpowiedzialny i doświadczony” – przekonywał Trzaskowski. – „Mój konkurent jest radykalny i konfliktowy, to nie jest Andrzej Duda. A my potrzebujemy spokoju i zgody, nie konfliktu” – stwierdził w swojej przemowie urzędujący prezydent Warszawy.
Kończąc przemowę Trzaskowski sięgnął po flagę państwową: „To jest dla nas świętość. Pod tą biało-czerwoną wszyscy się zmieszczą” – mówił do swoich zwolenników.
Oto pełne wyniki sondażu exit poll IPSOS:
Rafał Trzaskowski – 30,8% Karol Nawrocki – 29,1% Sławomir Mentzen – 15,4% Grzegorz Braun – 6,2% Adrian Zandberg – 5,2% Szymon Hołownia – 4,8% Magdalena Biejat – 4,1% Joanna Senyszyn – 1,3% Krzysztof Stanowski – 1,3% Marek Jakubiak – 0,8% Artur Bartoszewicz – 0,5% Maciej Maciak – 0,4% Marek Woch – 0,1%
Frekwencja – 66,8%
Rafał Trzaskowski wygrywa pierwszą turę wyborów prezydenckich – wynika z przeprowadzonego przez Ipsos badania exit poll. Jednak jego przewaga nad Karolem Nawrockim jest minimalna, a Sławomir Mentzen i Grzegorz Braun zdobyli ponad 20 proc. głosów
Wyniki badania exit poll przeprowadzonego przez Ipsos dla TVN24, Polsat News i TVP przedstawiają się następująco:
Dopuszczalny błąd pomiaru: 2 pkt. proc.
Wyniki exit poll opierają się na deklaracjach osób wychodzących z lokali wyborczych. W badaniu wzięło udział około 50 tys. osób. Ankieterzy i ankieterki Ipsosa – w sumie ponad 1000 osób – pracowali przed 500 komisjami obwodowymi, które zostały wylosowane spośród ponad 32 tys. wszystkich komisji. Próba lokali jest reprezentatywna, tzn. udział komisji na wsiach czy w większych aglomeracjach jest taki, jaki wynika z zestawienia PKW. Zachowane są też proporcje podziału na województwa i wielkości komisji, czyli liczby osób uprawnionych do głosowania.
Dziś Izrael oficjalnie rozpoczął nową ofensywę lądową w Strefie Gazy. Ujawnione na początku maja plany mówią o zrównaniu z ziemią większości Strefy i osiedlenie całej populacji w obozach tymczasowych
Izraelska armia oficjalnie w niedzielę 18 maja ogłosiła początek nowej ofensywy lądowej w Strefie Gazy. Operacja przeprowadzana jest na południu i północy Strefy. Nosi kryptonim „rydwan Gideona”. Według komunikatu prasowego, armia „przejmuje kontrolę nad kluczowymi miejscami w Strefie Gazy”. Ofensywa została podjęta po „tygodniu intensywnych nalotów”, które, zdaniem Izraela, uderzyły w 670 celów związanych z Hamasem. W nalotach tych zginęło co najmniej kilkaset osób.
Według personelu ochrony zdrowia w Gazie tylko tej nocy w palestyńskiej enklawie zginęło 130 osób.
Izraelczycy utrzymują, że prowadzą rozmowy z Hamasem za pośrednictwem Kataru w sprawie zawieszenia broni. Jednocześnie Izraelczycy przekazują mediach, że nie w rozmowach nie dochodzi do żadnego przełomu. Odkąd w marcu Izrael wznowił inwazję po zawieszeniu broni, wszelkie rozmowy prowadziły donikąd. Hamas domaga się trwałego zawieszenia broni, które zagwarantuje grupie rządzącej Strefą Gazy, że po zwróceniu wszystkich zakładników Izrael nie wznowi ponownie inwazji.
Takie rozwiązanie jest nie do zaakceptowania dla skrajnie prawicowych partnerów koalicyjnych premiera Benjamina Netanjahu. Ich utrzymanie w koalicji jest dla Netanjahu kluczowym warunkiem, by pozostać przy władzy.
Izrael czekał z nową ofensywą na koniec wizyty Donalda Trumpa w krajach Półwyspu Arabskiego. Amerykański prezydent wrócił do Stanów Zjednoczonych. Wcześniej media izraelskie i międzynarodowe donosiły, że rząd planuje nową ofensywę już 15 maja, jeśli nie dojdzie do żadnego porozumienia z Hamasem.
Plan ten oznacza dalszą czystkę etniczną w Strefie Gazy.
Amerykański serwis Axios pisał 5 maja, że Izraelczycy zakładają dokończenie pełnego dzieła zniszczenia: zrównanie z ziemią wszystkich pozostałych budynków i przesiedlenie całej, ponad dwumilionowej populacji Strefy Gazy do jednej „strefy humanitarnej”. Axios pisał też, że plan to „opcja atomowa” i Izraelczycy woleliby doprowadzenie do umowy z Hamasem w ciągu najbliższych 10 dni. Pisaliśmy wówczas, że jest to bardzo mało prawdopodobne, i rzeczywiście nie było nawet blisko żadnego porozumienia.
Podczas konferencji w Jerozolimie 5 maja izraelski minister finansów i skrajnie prawicowy, antyarabski polityk Becalel Smotricz powiedział wprost, że Izrael „okupuje Gazę na stałe – koniec z wchodzeniem i wychodzeniem. To wojna o zwycięstwo”.
Izraelska prawica otwarcie mówi o zachęcaniu Palestyńczyków ze Strefy Gazy do „dobrowolnej emigracji”. Ponad 1,5 roku intensywnej wojny sprawiło jednak, że normalne życie tam jest niemożliwe. Trudno więc mówić tutaj o dobrowolności.
Przeczytaj także:
To jedne z najważniejszych wyborów w Rumunii od lat. Rozstrzygnięcie drugiej tury będzie miało kluczowe znaczenie zarówno dla kierunku polityki wewnętrznej kraju, jak i dla pozycji Rumunii na forum UE. Frekwencja może być rekordowo wysoka
Druga tura powtórzonych wyborów prezydenckich w Rumunii to nie tylko walka o pałac prezydencki, ale walka o pełnię władzy w kraju. Nowowybrany prezydent będzie bowiem musiał powołać premiera, który sformuje nowy rząd. To skutek rozpadu koalicji rządzącej po pierwszej turze wyborów prezydenckich, która odbyła się 4 maja.
Frekwencja w drugiej turze wyborów jest dużo wyższa niż w pierwszej. Do godziny 15 (14 czasu polskiego) do wyborów w kraju poszło o niemal 25 proc. wyborców więcej niż w pierwszej turze wyborów, a za granicą zagłosowało aż 77 proc. wyborców więcej — informuje portal HotNews.ro. Do godziny 20 głosy oddało już ponad 11 milionów wyborców, o milion więcej niż w pierwszej turze.
Frekwencja będzie więc znacznie wyższa niż w pierwszej turze (53,19 proc.) i może sięgnąć frekwencji z wyborów w 2014 roku, kiedy do urn poszło ponad 64 proc. wyborców — najwięcej od czasu wejścia Rumunii do UE w 2007 roku.
W drugiej turze powtórzonych wyborów prezydenckich w Rumunii o prezydenturę walczy dwóch kandydatów:
George Simion gromadzi głównie głosy wyborców nacjonalistycznych, ultrakonserwatywnych, religijnych, eurosceptycznych, mniej wykształconych, z małych miejscowości i wsi, oraz rumuńskiej diaspory. Jego partia należy do zrzeszającej partie narodowo-konserwatywne grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, czyli obozu zwolenników prezydenta Donalda Trumpa w Europie. Do tej grupy należy PiS.
AUR to partia kwestionująca unijną politykę wsparcia dla Ukrainy oraz sięgająca po prorosyjskie narracje na temat wojny w Ukrainie. Partia buduje poparcie m.in. na nacjonalistycznym rewizjonizmie, postulując włączenie do Rumunii ziem, które należały do kraju w okresie międzywojennym. Chodzi o terytorium tzw. Wielkiej Rumunii, obejmujące kawałki współczesnej Ukrainy, Mołdawii, Bułgarii i Wojwodiny, autonomicznej prowincji Serbii.
George Simion ma zakaz wjazdu na Ukrainę i do Mołdawii.
Mołdawskie oraz ukraińskie służby mają dowody na kontakty Georga Simiona z agentami rosyjskiego wywiadu. Simion przegrał nawet proces sądowy w tej sprawie. Sprawa dotyczyła wypowiedzi Anatola Șalaru, byłego ministra obrony Mołdawii, który publicznie stwierdził, że Simion spotykał się z agentami rosyjskiego wywiadu. Simion pozwał Șalaru za zniesławienie, ale sąd oddalił pozew, uznając, że wypowiedzi Șalaru opierały się na dostępnych informacjach i nie naruszały prawa.
Simion odrzuca oskarżenia o kontakty z rosyjskim wywiadem, twierdząc, że to pomówienia i prześladowanie.
Przy tym, że rumuński prezydent ma szerokie uprawnienia w zakresie polityki obronnej oraz zagranicznej (reprezentuje Rumunię na forum Rady Europejskiej, czyli dysponuje prawem weta wobec ustaleń na forum UE), objęcie prezydentury przez Simiona może postawić pod znakiem zapytania dotychczasową prozachodnią orientację Rumunii i wsparcie Bukaresztu dla unijnej polityki wobec Ukrainy i Rosji.
Zwycięstwo Simiona wzmocni też eurosceptyczną i antyliberalną reprezentację w łonie Rady Europejskiej.
Dziś to głównie premier Słowacji Robert Fico i premier Węgier Viktor Orbán uniemożliwiają wypracowywanie konkluzji szczytów UE, zwłaszcza w kwestiach związanych z wojną w Ukrainie. Pytanie, czy Simion będzie preferował zajmowanie konstruktywnych stanowisk podczas szczytów UE, tak jak pochodząca z jego grupy politycznej (EKR) premierka Włoch Giorgia Meloni i premier Czech Petr Fiala, czy bliżej mu będzie do uciekającego się do obstrukcji prac szczytów UE Orbána i Fico.
Nicușor Dan, wykształcony na Sorbonie matematyk, ma poparcie lepiej wykształconych wyborców proeuropejskich, mieszkających w większych miastach, nieco bardziej liberalnych i zorientowanych na pro-praworządnościowe i antykorupcyjne reformy. Jego kandydatura wspierana jest przez partie centroprawicowe, liberalne i demokratyczne, głównie z grupy Europejskiej Partii Ludowej oraz grupy Odnowić Europę.
W kampanii Nicușor Dan podkreślał konieczność intensywnego wsparcia dla Ukrainy jako gwarancji bezpieczeństwa Rumunii, a także zapowiadał szereg reform antykorupcyjnych i wzmacnianie praworządności.
Jednym z najbardziej palących problemów, którymi będzie musiała zająć się nowa ekipa rządząca, czyli nowo powołany przez prezydenta rząd, będzie redukcja deficytu budżetowego, który jest obecnie najwyższy w UE oraz uspokojenie inwestorów celem uniknięcia obniżenia ratingu kredytowego kraju.
Dużo większe szanse powodzenia na tym polu ma Nicușor Dan, bo to jego zwycięstwo będzie dużo lepiej przyjęte przez rynki.
Nicușor Dan ma też możliwość wyłonienia przychylnego sobie rządu w ramach obecnego parlamentu. Jeśli prezydentem zostanie zaś George Simion, możliwe są przedterminowe wybory parlamentarne.
Wybory prezydenckie w Rumunii to wybory powtórzone. Pierwsza tura wyborów z listopada 2024 została unieważniona ze względu na poważne nieprawidłowości w kampanii prorosyjskiego kandydata Călina Georgescu, w tym podejrzenie rosyjskiej ingerencji.
Georgescu, któremu przedwyborcze sondaże dawały zaledwie kilka procent poparcia, niespodziewanie wygrał pierwszą turę. Okazało się jednak, że przyczyną jego sukcesu wyborczego była intensywna kampania w mediach społecznościowych, głównie na TikToku, która kosztowała co najmniej milion euro. Kampania nie była realizowana zgodnie z prawem przez komitet wyborczy kandydata, a jej koszt nie został wykazany w sprawozdaniu.
Jak wynikało z ustaleń dziennikarzy śledczych, w tym OKO.press, za kampanią Georgescu stały podmioty powiązane z Rosją.
Te nieprawidłowości były powodem anulowania wyborów z listopada i organizacji nowej elekcji. Pierwsza tura powtórzonych wyborów odbyła się 4 maja, druga tura rozstrzygnie się dziś, 18 maja.
Niedziela 18 maja to „superniedziela” wyborcza w Europie. W trzech państwach UE trwają bardzo ważne wybory: w Polsce, w Rumunii — prezydenckie, w Portugalii parlamentarne.
Portugalczycy idą do urn wyborczych trzeci raz od 2022 roku, po tym jak w marcu tego roku mniejszościowy rząd premiera Luísa Montenegro przegrał głosowanie o wotum zaufania. Jak wynika z sondaży, jego centroprawicowy Sojusz Demokratyczny ma szanse na wzmocnienie reprezentacji w parlamencie i ustabilizowanie władzy. Spodziewany jest też po raz kolejny dobry wynik skrajnie prawicowej partii Chega („Dosyć”), która ustabilizowała się jako trzecia siła polityczna w kraju.
Przeczytaj także:
Portugalczycy idą do urn wyborczych trzeci raz od 2022 roku. W marcu centroprawicowy rząd mniejszościowy nie uzyskał wotum zaufania
Brytyjski dziennik „Guardian” nazywa dzisiejszy dzień w Europie „superniedzielą”. Do urn wyborczych idą nie tylko Polacy i Rumuni, ale też Portugalczycy. A to oznacza, że wybory organizują dzisiaj kraje, które łącznie stanowią prawie 15 proc. populacji UE.
Rządzący centroprawicowy Sojusz Demokratyczny w ostatnich wyborach zdobył 28,8 proc. głosów i 80 miejsc w 230 osobowym parlamencie. To pozwoliło nieznacznie pokonać Partię Socjalistyczną, która otrzymała wówczas 28 proc. głosów i 78 miejsc.
Sondaże wskazują, że chociaż w ostatnich dniach poparcie dla SD spadało, to ma on szanse na wynik lepszy niż w zeszłym roku, w okolicach 32-34 proc. Wybory te mogą być drugim z rzędu sporym sukcesem skrajnie prawicowej partii Chega. Założona w 2019 roku partia w swoich pierwszych wyborach zdobyła jedynie 1,3 proc. głosów. W 2022 było to już 7,2 proc., a rok temu – 18,1 proc. Choć niemal na pewno Chega skończy na trzecim miejscu, może poprawić swój ostatni wynik.
Portugalczycy wybiorą dziś swój parlament. I zrobią to trzeci raz od 2022 roku. Wówczas bezwzględną większość zdobyła Partia Socjalistyczna Antonio Costy, premiera od 2015 roku. Po licznych skandalach rząd upadł pod koniec 2023 roku, a przyspieszone wybory odbyły się w marcu 2024 roku. W marcu tego roku mniejszościowy rząd premiera Luísa Montenegro przegrał głosowanie o wotum zaufania. Wcześniej był w stanie zapewnić sobie poparcie części partii opozycyjnych w kluczowych głosowaniach.
W lutym tego roku gazeta „Correio da Manhã” ujawniła jednak, że rodzina premiera Montenegro ma firmę konsultingową Spinumviva, która obsługiwała firmę Solverde – operatora kasyn, działających z państwową koncesją. A to, zdaniem przeciwników rządu tworzyło poważny konflikt interesów.
Przeczytaj także: