Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Ponad 1,2 miliona zł w ciągu ostatniego miesiąca zdążył już wydać PiS na reklamy w internecie. Milion złotych pochłonęły reklamy wykupione w Google, głównie na platformie YouTube. Inne komitety nawet nie rozpoczęły tam swoich kampanii reklamowych.
Kwota wydana przez PiS na inne reklamy w internecie, a dokładnie na Facebooku, w ciągu ostatnich 30 dni to 212 tys. zł. Także na tej platformie społecznościowej PiS jest liderem w wydatkach reklamowych. Największa promocja ruszyła w ostatnim tygodniu sierpnia i trwa do dziś.
Najintensywniej promowany jest spot uderzający w Donalda Tuska, lidera PO. Film pod hasłem „Pamiętam, jak rządził Tusk” to składanka wypowiedzi ludzi, którzy „wspominają” rządy PO/PSL z lat 2007-2015. Były premier jest w nim obwiniany za bezrobocie, oskarżany o „głosowanie przeciwko wsparciu dla polskich rodzin” oraz o „rozbrojenie Polski”.
Jedna z aktorek mówi nawet: „Pamiętam te zdjęcia, jak przytulał się Putinem”. Inny fragment spotu brzmi: „Tusk niszczył polską gospodarkę, on naraził nas na niebezpieczeństwo, a potem uciekł do Brukseli, bo dostał fuchę za duże pieniądze”. Spot kończy się stwierdzeniem, że „Tusk nie zasługuje na kolejną szansę”.
Wypowiedzi w spocie przedstawione są w formie indywidualnych opinii. Nie dodano do nich żadnego kontekstu, często nie wiadomo w ogóle, do jakich faktów się odnoszą. Przez to są niemal niemożliwe do weryfikacji. Całość ma przede wszystkim oddziaływać emocjonalnie i łączyć lidera opozycji z najgorszymi zdarzeniami z minionych lat.
To próba wywołania tzw. efektu czystej ekspozycji – jednego z błędów poznawczych, który działa w ten sposób, że im częściej mamy kontakt z konkretnym przekazem na temat danej osoby, tym silniej postrzegamy ją w sposób, w jaki ów przekaz nam podpowiada.
PiS wydał na reklamy atakującego Tuska spotu na YouTube już przynajmniej 357 tys. zł. Liczba osiągniętych dzięki tym pieniądzom wyświetleń to prawie 20 milionów. Kanały na YouTube, zwłaszcza dotyczące newsów i polityki, są wprost zalane reklamami partii rządzącej.
Poza tym PiS wykupił też w internecie reklamy adresowane do mieszkańców konkretnych powiatów w Polsce. W wielu z nich także pojawia się lider PO, oczywiście w negatywnym świetle.
Na Facebooku PiS promował ten sam spot, ale także na przykład wmawiał Polakom, że:
- „ONI (czyli opozycja demokratyczna – przyp. aut.) chcą oddać kontrolę nad polskimi lasami i podporządkować je wyrokom Komisji Europejskiej albo sprywatyzować. MY chcemy zostawić lasy w polskich rękach.”
Zobacz, jak jest naprawdę:
- „ONI chcą się pozbyć polskich portów, MY je rozbudowujemy. Czy to w Świnoujściu wbrew naciskom Niemców, którzy sprzeciwiają się polskiej rozbudowie, czy też w Gdyni, gdzie kontynuujemy wielkie dzieło II RP.”
Zobacz, jak jest naprawdę:
Jeśli chodzi o reklamy w internecie, PiS wyprzedził inne ugrupowania. Z zestawień Google wynika, że inne duże komitety wyborcze nie zaczęły jeszcze akcji reklamowej za pośrednictwem tej firmy. Na Facebooku wykupują reklamy, ale wystarczy porównać przeznaczone na ten cel w ostatnich 30 dniach kwoty, by zauważyć ogromną różnicę. Gdy PiS wydał na FB 177 tys. zł jako komitet wyborczy i 35 tys. zł jako partia (przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii), PO wydała w sumie 65 tys. zł, a Konfederacja niecałe 14 tys. zł.
To dopiero początek kampanii. PiS postanowił wykorzystać go do reklamowego uderzenia wyprzedzającego.
„W twarzy Roberta Bąkiewicza zobaczyłem człowieka, który ma w sercu Polskę, chce o nią walczyć, ojca dzieci, któremu trudno coś zarzucić” – Zbigniew Kuźmiuk, nr 3 na liście PiS w Radomiu.
Aż 67 samorządowców, którzy poparli uchwały anty-LGBT kandyduje do Sejmu. Listy wyborcze pod kątem obecności homofobicznych samorządowców przejrzeli aktywiści Atlasu Nienawiści
65 radnych i dwóch wójtów – tyle osób z lokalnej polityki zaangażowanych w przyjmowanie uchwał anty-LGBT naliczyli aktywiści Atlasu Nienawiści na listach do Sejmu.
Najwięcej samorządowców z homofobicznych gmin kandyduje z list Prawa i Sprawiedliwości: aż 54 osoby.
Wśród nich m.in. Andrzej Głaz, wójt gminy Tuszów Narodowy, który mimo interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, a także zablokowania unijnych dotacji, wytrwale nie chciał poddać uchwały.
"Wycofanie stanowiska o przeciwdziałaniu ideologii LGBT oznaczałoby opowiedzenie się po stronie tęczowej zarazy, jaką jest wspomniana diaboliczna ideologia” – stwierdzał w pismach do RPO. I dalej: „Obecny świat znajdujący się pod wpływem ideologii LGBT został opętany przez szatana, erotyzm i seks.Patrząc na to, co obecnie się dzieje, można przypuszczać, że dzisiejszą ludzkość spotka kara większa od tej, jaka spotkała Sodomę i Gomorę, które zostały spopielone”.
Ostatecznie radni gminy – wszyscy z poparcia PiS – uchwałę z 2019 roku uchylili w sierpniu 2023 roku. W jej miejsce przyjęli nowe stanowisko, którego wciąż nie udostępnili opinii publicznej.
Na szóstym miejscu lubelskiej listy PiS, którą otwiera Przemysław Czarnek, znajdziemy też Kazimierza Chomę. W 2019 roku, jeszcze jako radny, poparł stanowisko przeciwko „ideologii lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych”. We wrześniu 2020 roku, już jako poseł, wrócił do Kraśnika by bronić uchwały. Opowiadał o mieście jako ostoi tolerancji, które musi jednak bronić się przed niebezpiecznymi wpływami Zachodu.
"Czy ktoś komuś zagląda do łóżka? To jest osobista sprawa. Problem zaczyna się w innym momencie. Kiedy ja jako obywatel, jestem heteroseksualny, mam żonę i dzieci, a zaczynam mieć odbierane prawo powiedzenia tego głośno i swobodnie. Bo tak zwana poprawność polityczna nie pozwala na wyrażenie opinii. To gdzie jest wolność? Jeśli mówimy o tolerancji, to zachowajmy ją dla chrześcijan i osób heteroseksualnych. Czy ja jestem gorszy od pani, która jest lesbijką?” – mówił Choma.
Kraśnik ostatecznie uchylił homofobiczny dokument. Radni PiS na próżno cytowali Biblię, straszyli nauką masturbacji i pornografią w szkołach. Wygrał interes ekonomiczny i widmo utraty unijnych środków.
Tylko na listach Lewicy nie znajdziemy osób, które poparły homofobiczne uchwały.
Jak podaje Atlas Nienawiści, z Trzeciej Drogi kandyduje 9 radnych. Sześciu wybranych wcześniej do samorządów z list PSL, dwóch z PiS, jeden z lokalnego komitetu.
Trzech kandyduje z Konfederacji. Dwóch z nich zostało samorządowcami z list z PiS, trzeci z Kukiz’15.
Dwie osoby kandydują z Koalicji Obywatelskiej. Pierwsza wybrana wcześniej z listy PiS. Druga poparła Samorządową Kartę Praw Rodziny przez pomyłkę.
Pełne listy kandydatów można sprawdzić tutaj.
Już w niedzielę, 3 września, ofensywę programową wyprzedzającą konwencję PiS zapowiedział wicepremier Jarosław Kaczyński. W poniedziałek w spocie opublikowanym w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki zaprezentował pierwszy „konkret” – program „Przyjazne Osiedle”.
Chodzi o rewitalizację i modernizację osiedli z wielkiej płyty, na których ma mieszkać 8 milionów Polek i Polaków. „Cała Polska powinna być przyjazna dla ludzi. Nie chcemy lepszych i gorszych dzielnic” – mówi w spocie Mateusz Morawiecki.
„Modernizacja, termoizolacja, nowe windy, parki i miejsca odpoczynku” – zapowiada premier. I dodaje, że tylko PiS jest gwarantem realizacji programu.
Termomodernizacja budynków w Polsce i tak musiałaby przyspieszyć. Unijna dyrektywa o efektywności energetycznej zakłada, że od 2028 roku wszystkie nowe budynki będą musiały być zeroemisyjne i wyposażone w urządzenia pozyskujące energię słoneczną. Rząd będzie też zobowiązany stopniowo podnosić klasę energetyczną istniejących budynków mieszkalnych i publicznych. Krajowa Agencja Poszanowania Energii zaproponowała już podział na klasy od A od G, gdzie A oznacza budynki o zerowej emisji CO2 ze spalania paliw kopalnych na miejscu.
W Polsce na 6,9 mln budynków mieszkalnych aż 70 proc. wymaga modernizacji, a 16 proc. (około milion) to tzw. „wampiry energetyczne”, które odpowiadają za zużycie jednej trzeciej energii zużywanej przez wszystkie budynki w kraju. Wyciągnięcie ich z kategorii G nie może nastąpić poźniej niż do 2027 roku. Za to pieniądze na inwestycje dedykowane modernizacji zapisano w Krajowym Planie Odbudowy (KPO).
Żeby dobrze zaopiekować się potrzebami górników, premier Mateusz Morawiecki zapowiedział na Śląsku utworzenie nowego ministerstwa transformacji energetycznej. Tymczasem prezes Jarosław Kaczyński w Kielcach przestrzegał: "Rządzenie to ciężka praca. A nie cygara, dobre wina i haratanie w gałę”
Do wyborów parlamentarnych zostały 42 dni. Oto jak w niedzielę 3 września przebiegała kampania wyborcza:
Niedziela przebiegała dość spokojnie. Z dużych wieców wyborczych odbył się jeden: Prawa i Sprawiedliwości w Kielcach. Wystąpił na nim prezes Jarosław Kaczyński, jedynka listy PiS w tym mieście.
„Stawką tych wyborów jest kwestia bezpiecznej przyszłości Polaków” – powiedział lider Prawa i Sprawiedliwości. „Rządzenie to ciężka praca, a nie cygara, dobre wina i haratanie w gałę” – przestrzegał.
Rządom PO-PSL wytknął „niedojrzałość”, określając je rządami „chłopców w krótkich majteczkach” (tudzież spodenkach, jak się po chwili poprawił). Dodał też, że młodość to piękny etap w życiu każdego człowieka, ale ma on „cechy, które nie predestynują do tego, by rządzić”. W ten sposób Kaczyński uderzył w Konfederację.
Na pytanie, dlaczego startuje z Kielc, a nie z Warszawy, z której pochodzi i mieszka, prezes PiS powiedział tylko: "Bo Polska jest jedna”.
Kaczyński tradycyjnie też chwalił osiągnięcia rządów Zjednoczonej Prawicy. Mówił o bezpieczeństwie energetycznym („myśmy je w tej chwili zapewnili, nikt nie jest w stanie nas w tej chwili szantażować gazem czy węglem”), spadku bezrobocia („ono jest w tej chwili najniższe w Europie”), podnoszeniu płac „metodami administracyjnymi” („dzisiaj ludzie już nie muszą pracować za 5 zł”), czy „wielkiej polityce socjalnej” („Nasi przeciwnicy mówili, że pieniędzy na to nie ma i nie będzie (…), a my pokazaliśmy, że jak Polski budżet nie jest okradany na wielką skalę, to można”).
Poza tym, w ramach pełnienia obowiązków premiera, Mateusz Morawiecki wziął udział w obchodach 43. rocznicy podpisania Porozumienia Jastrzębskiego. Porozumienie Jastrzębskie to jedno z czterech Porozumień Sierpniowych, które zakończyły strajki robotnicze sierpnia 1980 i były jednym z pierwszych etapów stopniowej transformacji ustrojowej PRL.
Wydarzenie, niebędące wydarzeniem kampanijnym, nie powinno zawierać elementów agitacji wyborczej. Mimo to premier Mateusz Morawiecki pozwalał sobie na komentowanie zalet rządów Zjednoczonej Prawicy oraz odnoszenie się do „przeciwników politycznych”.
Podkreślając, że „działania związane z transformacją energetyczną przemysłu wydobywczego i energetyki wymagają naszej szczególnej uwagi”, na spotkaniu w Jastrzębiu Zdroju Morawiecki zapowiedział utworzenie nowego ministerstwa ds. transformacji energetycznej.
Ponadto, premier zapowiedział, że rząd będzie wspierał projekt utworzenia „wielkiego centrum pamięci o Jastrzębskich Porozumieniach”. Jak podkreślił, to bowiem "rząd PiS jest depozytariuszem ideałów Solidarności”.
To kolejne wystąpienie premiera Morawieckiego na Śląsku, w sobotę 2 września premier wystąpił w Katowicach, gdzie jest jedynką na listach PiS.
Ważna debata polityczek partii i klubów opozycyjnych – PO, Polski 2050, Nowej Lewicy, Razem, Zielonych, Nowoczesnej, Inicjatywy Polska – odbyła się w ramach XV Kongresu Kobiet. Czy aborcja jest OK? Co z tabletkami aborcyjnymi? Czy popierają aborcję do 12 tygodnia ciąży? Swoje deklaracje składały:
Polityczki KO i Lewicy zgodziły się, że ustawę o legalnej aborcji do 12. tygodnia należy jak najszybciej złożyć w Sejmie i głosować. Sceptyczna była jedynie Joanna Mucha, która zgodnie z poglądem swojej partii uznała, że zmiany trzeba wprowadzić poprzez referendum. Podkreśliła, że sama jest za prawem do aborcji do 12 tygodnia. Także jako jedyna inaczej niż reszta polityczek odpowiedziała na dwa pytania z krótkiej serii pytań.
Relację z debaty prosto z Kongresu przygotowała Magdalena Chrzczonowicz.
Krótką konferencję prasową przy okazji Kongresu Kobiet zorganizowali też politycy i polityczki Koalicji Obywatelskiej. Najważniejszym ogłoszeniem była informacja o tym, że już 50 tysięcy osób zgłosiło się do Obywatelskiej Kontroli Wyborów.
Obywatelska Kontrola Wyborów to akcja społeczna zainicjowana przez Komitet Obrony Demokracji. Jej celem jest przygotowanie obywatelskich obserwatorów wyborczych, którzy będą pilnować przebiegu wyborów 15 października 2023. Do akcji przystąpiły wszystkie partie opozycji demokratycznej w Polsce.
„Te 50 tysięcy osób, to osoby, którym nie jest wszystko jedno. 50 tys. osób, które chcą żeby Polska była demokratyczna, żeby Polska była wolna” – mówiła wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska.
„Tych wyborów trzeba dopilnować, dlatego, że dziś wiemy na co stać władzę: stać ją na każdą właściwie nieuczciwość i niegodność” – dodała Barbara Nowacka.
Poseł i szef struktur PO w Wielkopolsce, Rafał Grupiński, powiedział, że „ten rząd obalą kobiety”. Adam Szłapka, lider Nowoczesnej zwrócił uwagę na bezsens hasła wyborczego Prawa i Sprawiedliwości „Bezpieczna przyszłość”. Zwrócił bowiem uwagę, że to właśnie pod rządami Prawa i Sprawiedliwości poczucie bezpieczeństwa straciły Polki.
„To PiS jest największym zagrożeniem dla Polski i Polek” – powiedział Szłapka. Więcej tutaj.
Lewica zaprezentowała swoją listę w Poznaniu. Zgodnie z zapowiedziami z 11 miejsca w wyborach do parlamentu wystartuje białoruska aktywistka Jana Shostak. Więcej o Janie i jej krótkiej przygodzie z Koalicją Obywatelską przeczytasz tutaj.
Prawo i Sprawiedliwość opublikowało nowy spot, w którym deklaruje, że „wyrwało Polskę z objęć imposybilizmu”. Więcej można przeczytać tutaj.
Poseł i posłanka Koalicji Obywatelskiej – Arkadiusz Marchewka oraz Aleksandra Gajewska przedstawili kolejne wyniki kontroli obywatelskiej w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej. Z ich ustaleń wynika, że już 6 mln zł kosztowały budżet państwa pikniki rodzinne, na których promują się politycy PiS. Średni koszt jednej imprezy to 100 tys. zł, a od momentu rozpoczęcia kampanii wyborczej, jeden weekend tych imprez kosztował podatników ok. 700 tys. zł. Więcej przeczytasz tutaj.
Barbara Nowacka:
„Władza dzisiaj depcze prawa kobiet, niszczy polską solidarność, niszczy polskich przedsiębiorców i niszczy ducha wspólnoty (...) Żeby w Polsce było normalnie, żeby było godnie, żeby każda i każdy mógł się czuć bezpieczny, potrzebne są uczciwe demokratyczne, wolne wybory (...) Doskonale wiemy, że te wybory będą nierówne, chociażby ze względów finansowych”.
Donald Tusk:
„W pojedynku z pytonem życzę bambikowi powodzenia".
Robert Biedroń:
„Zbliżające się wybory będą najpoważniejszymi od 1989 roku. W tych wyborach zdecydujemy, w jakim kierunku pójdzie Polska. Albo pójdziemy w kierunku Polski, która jest polską czarnobrunatną, reprezentowaną przez tę potencjalną, a nie daj Boże realną koalicję PiS-u i Konfederacji. Albo pójdziemy ku Polsce, która będzie otwarta, tolerancyjna, uśmiechnięta”.