Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Dobry rząd to spełnione obietnice” – mówi w spocie prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Nowe wideo promujące partię rządzącą zostało opublikowane na platformie X w niedzielę 3 września. Jego narratorem jest lider partii, Jarosław Kaczyński. Spot do obejrzenia tutaj.
Wygląda na to, że w drugiej fazie kampanii partia rządząca odchodzi od kampanii negatywnej, opartej na straszeniu uchodźcami, dominacją Brukseli czy innymi zagrożeniami, które miałyby czyhać na Polskę. W spocie prezes Jarosław Kaczyński podkreśla, że „my nie prowadzimy kampanii przeciwko nikomu (...) Przedstawiamy naszą wizję tego, jak Polska może wyglądać za nawet 20 lat”.
„Jakie mamy motywacje? Zmienić Polskę na lepsze. Nasza polityka wiedzie na tory, które prowadzą do sukcesów całego społeczeństwa, sukcesu narodu” – mówi w spocie Kaczyński.
„Naszym wielkim dążeniem, jednocześnie naszą wielką nadzieją jest to, by polska wieś i polskie miasto, żyło na tym samym poziomie, żebyśmy wszyscy mogli powiedzieć: jesteśmy we wspólnocie, która zapewnia każdemu równe szanse (...) Nie zgadzamy się na to, żeby Polska była półkolonialnym krajem taniej siły roboczej. Wyrwaliśmy Polskę z objęć imposybilizmu – tej najgorszej choroby. Zawsze byliśmy wiarygodni, potwierdziliśmy to i tym razem to potwierdzimy” – mówi dalej Kaczyński.
Prezes PiS w niewybrednych słowach wytyka rządom Donalda Tuska niedojrzałość i uderza w Konfederację. Jego zdaniem „młodzieńcze lata” to piękny etap w życiu każdego człowieka, ale ma on „cechy, które nie predestynują do tego, by rządzić”.
„Stawką tych wyborów jest kwestia bezpiecznej przyszłości Polaków” – powiedział lider Prawa i Sprawiedliwości podczas wiecu wyborczego w Kielcach w niedzielę 3 września 2023. „Rządzenie to ciężka praca, a nie cygara, dobre wina i haratanie w gałę” – dodał.
To z Kielc, a nie z Warszawy z której pochodzi i mieszka, prezes PiS stanie do wyścigu o mandat do Sejmu. Dlaczego? "Bo Polska jest jedna” – powiedział Kaczyński.
Dodał, że jest dumny z tego miejsca startu, bo „Kielce to jedna z twierdz Prawa i Sprawiedliwości”.
W swoim wystąpieniu lider PiS-u podkreślił, że celem jego partii jest „bezpieczna przyszłość Polaków” oraz to, „by Polska się rozwijała”. Po raz kolejny powtórzył, że Polska jest już „dużo, dużo bliżej” niegdyś „nieosiągalnego poziomu życia Zachodniej Europy”.
Twierdzenie o tym, że po ośmiu latach rządów PiS w Polsce panuje powszechna szczęśliwość, a ludziom żyje się dostatnio, to stały element kampanijnych przemówień Jarosława Kaczyńskiego. Weryfikowaliśmy je wielokrotnie, np. tu i tu.
Kaczyński wytknął też rządom PO-PSL rzekome „sprzyjanie Niemcom i Rosjanom”, a nie realizowanie interesów Polski.
„Gdy jedni wiedzieli, skąd może przyjść zagrożenie i ostrzegali przed nim, mówię tu o mojej świętej pamięci bracie, to inni wyściskiwali się z Putinem nawet na smoleńskim lotnisku. Ci ludzie nie mogą rządzić, nie mogą otrzymać nowej szansy” – powiedział Kaczyński w odniesieniu przede wszystkim do Platformy Obywatelskiej.
Rządom PO-PSL wytknął niedojrzałość, określając je rządami „chłopców w krótkich majteczkach”, tudzież spodenkach, co wzbudziło wesołość zgromadzonych. Dodał też, że młodość to piękny etap w życiu każdego człowieka, ale ma on „cechy, które nie predestynują do tego, by rządzić”.
Trudno nie odczytywać tego jako przytyku do Konfederacji, która ma najmłodszych liderów i kieruje swój przekaz przede wszystkim do osób młodych.
„Rządzenie to ciężka praca, a nie cygara, dobre wina i haratanie w gałę” – powiedział Kaczyński znowu nawiązując do PO.
Po raz kolejny Kaczyński zasugerował także, że jeśli Platforma Obywatelska dojdzie do władzy to będzie chciała „wyprzedawać majątek narodowy”, czyli pozbywać się udziałów w spółkach skarbu państwa. Tego ma dotyczyć jedno z tendencyjnych pytań referendum, które odbędzie się w dzień wyborów.
Tymczasem zdaniem Kaczyńskiego, to właśnie firmy z udziałem skarbu państwa – czyli „takie, dzięki którym państwo utrzymuje wpływ na gospodarkę”, przesądzają – obok sprawnej armii, policji i służb – o „sprawności i sprawczości państwa”.
„Wyobraźcie sobie, co by się działo w tych ostatnich kryzysach, gdyby tego rodzaju firm, jak na przykład Orlen, jak firmy energetyczne, nie było? Ile by dzisiaj kosztował prąd czy gaz, czy byłby węgiel, bez tych wszystkich firm, które działały na korzyść obywateli? (…) To jest element tej sprawczości” – powiedział.
Dodał, że mówi o tym nieprzypadkowo, bo „po tej drugiej stronie, pod wodzą wspomnianego już Tuska, są tacy, którzy chcą państwo tego pozbawić. Chcą, żeby nawet koleje nie były polskie, żeby nie było poczty, czy LOT-u Krótko mówiąc chcą, żeby to państwo było kompletnie bezradne”.
Jako trzeci warunek budowy bezpiecznej przyszłości i rozwoju Polski Kaczyński wymienił „państwo bezpieczne w sensie militarnym”. Tu znowu uderzył w rządy PO-PSL, mówiąc że, „oni tą armię w gruncie rzeczy niemalże likwidowali”.
Kaczyński oskarżył Platformę o narzucenie armii strategii „obrony na Wiśle”, co jego zdaniem miało „oddać ogromną część naszego kraju i naszych obywateli w ręce ludzi, którzy są zdolni do takich rzeczy jak Bucza czy Irpień”.
Dalej prezes PiS uderzył w to, że krytykując budowę muru na polsko-białoruskiej granicy, Tusk de facto deklarował, że „on by tej granicy nie bronił”. O tym, jak wygląda „obrona” granicy polsko-białoruskiej, na której regularnie dochodzi do łamania praw człowieka i nieprzestrzegania zobowiązań międzynarodowych Polski, piszemy na łamach OKO.press regularnie.
Dalej wspomniał o bezpieczeństwie energetycznym („myśmy je w tej chwili zapewnili, nikt nie jest w stanie nas w tej chwili szantażować gazem czy węglem”), tu znowu wytykając Tuskowi podpisanie kontraktu z Gazpromem po „zdumiewająco wysokich cenach” na okres do 2037 roku.
Dalej Kaczyński wspomniał jeszcze o tym, że „bezpieczeństwo Polaków zapewnia rząd, który prowadzi taką politykę gospodarczą, która ma na celu ograniczenie do minimum bezrobocia”, wskazując, że to kolejne osiągnięcie rządu Zjednoczonej Prawicy.
Podkreślił też, że „my postawiliśmy na podnoszenie płac metodami administracyjnymi, czyli podnoszenie tej minimalnej stawki [godzinowej]. Dzisiaj ludzie już nie muszą pracować za 5 zł, dzisiaj to jest 20 kilka złotych”.
Z tymże regularna podwyżka płacy minimalnej to nie dobrodziejstwo rządów Zjednoczonej Prawicy, a skutek ustawy o płacy minimalnej z 2002 roku, przyjętej za rządów SLD-PSL. Pisaliśmy o tym tutaj.
Jarosław Kaczyński stwierdził też, że „jak wykazały badania Eurostatu, inflacja w 70 proc. jest wynikiem wojny”, a więc jest to „putinflacja”.
„Polityka rządu [dotycząca walki z inflacją] była przemyślana, zmierzała w stronę tego, żeby nie uderzyć w stopę życiową obywateli i żeby nie doprowadzić do cofnięcia się Polski w rozwoju i spadku PKB. Do takiej polityki niektórzy zachęcali, bo ona szybciej tłumi inflację, ale pozostawia ślady i konsekwencje, z których później trzeba długo wychodzić” – mówił.
W tej kwestii lider PiS także koloruje nieco rzeczywistość. Prezes NBP Adam Glapiński prowadzi bardzo „nieortodoksyjną” politykę pieniężną. Inflacja w Polsce jest niemal dwukrotnie wyższa niż w strefie euro (w Polsce wynosi obecnie 10,1 proc, zaś w strefie euro 5,3 proc.). Żadne państwo strefy euro nie ma obecnie tak wysokiej inflacji.
Podkreślił też, że kolejnym elementem, które składa się na walkę PiS o bezpieczeństwo Polaków jest „ta wielka polityka socjalna”, „te 80 przeszło miliardów złotych, których symbolem jest 500 plus, a teraz 800 plus”.
„Nasi przeciwnicy mówili, że pieniędzy na to nie ma i nie będzie (…) a my pokazaliśmy, że jak Polski budżet nie jest okradany na wielką skalę, to można”.
Dalej Kaczyński uderzył jeszcze w politykę zagraniczną rządu PO-PSL, mówiąc że „cała ówczesna polityka była nastawiona na dwa kraje: Niemcy i Rosję” i że powodem tego było to, że Platforma Obywatelska „jest w istocie partią zewnętrzną (…) oni mają swoje ośrodki decyzyjne poza Polską”.
Kaczyński dodał, że w Unii Europejskiej „jesteśmy i chcemy być”, ale w interesie Polski jest „taka polityka w Unii Europejskiej, która zatrzyma tą drogę ku centralizacji”. Jego zdaniem, tak powinno się określać dążenie do federalizacji, które jest realizacją „hegemonii dwóch państw”.
„Jeżeli ogromna większość decyzji, dotyczących nawet takich spraw jak nasze lasy, będzie zapadała na zewnątrz, poza Polską, to w gruncie rzeczy cała nasza demokracja to będzie taki marny teatrzyk”. Dlatego „te wybory, to najważniejsze wybory po 1989 roku” – dodał.
„Działania związane z transformacją energetyczną przemysłu wydobywczego i energetyki wymagają naszej szczególnej uwagi” – powiedział premier Morawiecki podczas obchodów 43. rocznicy podpisania Porozumienia Jastrzębskiego. Zapowiedział powołanie dedykowanego ministerstwa
„Przeznaczamy potężne środki na sprawiedliwą transformację przemysłu oraz transformację energetyczną. Nasz rząd troszczy się o górników” – mówił podczas obchodów 43. rocznicy podpisania Porozumienia Jastrzębskiego w niedzielę 3 września premier Mateusz Morawiecki w Jastrzębiu Zdroju.
„Jeżeli będziemy dalej pełnić misję, rozważymy powołanie specjalnego resortu, który zajmie się transformacją energetyczną przemysłu wydobywczego i całej polskiej energetyki, która jest krwiobiegiem polskiej gospodarki” – zapowiedział premier.
Spotkanie upamiętniające rocznicę zakończenia strajków w Kopalni Węgla Kamiennego „Manifest Lipcowy”, obecnie „Zofiówka”, które zaowocowały jednym z czterech Porozumień Sierpniowych, odbyło się na placu przed wejściem do kopalni w Jastrzębiu Zdroju, górniczym mieście w południowej części województwa śląskiego.
To tu, w sąsiednim okręgu nr 30, obejmującym m.in. Katowice, jedynką na listach PiS jest właśnie Morawiecki.
Województwo śląskie to wyborczo jedno z najważniejszych województw w Polsce. Składa się z sześciu okręgów, do zgarnięcia jest aż 55 mandatów.
Nie bez powodu mówi się, że kto wygrywa wybory na Śląsku, wygrywa wybory w całej Polsce.
Obiecując powstanie nowego ministerstwa, premier podkreślał, że ta zmiana organizacyjna ma służyć temu, aby „lepiej zarządzać dialogiem, który został zawarty w umowie społecznej”.
„Chcę podkreślić, że umowa społeczna z przedstawicielami przemysłu wydobywczego jest dla nas obowiązująca, ważna” – mówił premier.
Wystąpienie Morawieckiego – pomimo że odbywa się w ramach pełnienia przez niego funkcji premiera RP, miało bardzo wyborczy charakter. Morawiecki wprost mówił o „naszych konkurentach politycznych” i podkreślał, że „to rząd PiS jest depozytariuszem ideałów Solidarności”.
To kolejny przykład mieszania przez polityków obozu władzy pełnienia funkcji państwowej z agitacją wyborczą.
Poza utworzeniem nowego ministerstwa transformacji energetycznej, premier zapowiedział też utworzenie „wielkiego centrum pamięci, centrum pamięci o tamtych dniach, o Jastrzębskich Porozumieniach”.
„Powinniśmy pielęgnować pamięć o wydarzeniach z sierpnia 1980 roku. To bardzo ważna część historii, która miała ogromny wpływ na teraźniejszą Polskę. Dlatego chcemy przyspieszyć prace nad stworzeniem pawilonu Porozumień Jastrzębskich. Nasz rząd będzie wspierał ten projekt. Będziemy pielęgnować pamięć o odwadze śląskich górników i wielkości tamtych wydarzeń” – cytuje wypowiedź Morawieckiego Kancelaria Premiera.
Morawiecki podkreślił, że „warto się zastanowić, czy nasi konkurenci polityczni, a to pytanie retoryczne, kontynuowaliby to dzieło? [sierpnia 1980] Jak oni podchodzą, oni i ich lewicowi, postkomunistyczni sojusznicy do pamięci narodowej? Do tradycji, wiary, kultury? Do upamiętniania wielkich zrywów antykomunistycznych?”
Dodał, że to „pytanie retoryczne”.
„Tylko nasz rząd, mimo potknięć i błędów, jest tym, który o tę pamięć, która nie jest wyłącznie odniesieniem do historii, bo ona jest łącznikiem z teraźniejszością i drogowskazem na przyszłość, który tę pamięć pielęgnuje i pielęgnować będzie, ale także to rząd PiS jest tym depozytariuszem ideałów Solidarności. Nie waham się tego powiedzieć. Jesteśmy tymi, którzy starają się te ideały realizować” – mówił Morawiecki na spotkaniu, które nie było finansowane przez komitet wyborczy Prawa i Sprawiedliwości, lecz ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Jeśli PiS faktycznie zdecyduje się powołać nowe ministerstwo, a jednocześnie utrzyma dotychczasową liczebność Rady Ministrów, znowu będzie najliczniejszą Radą Ministrów IIIRP.
Jak wyliczał portal Konkret24, Mateusz Morawiecki już trzykrotnie stał na czele najliczniejszej Rady Ministrów III RP.
Po drobnej rekonstrukcji rządu w kwietniu 2023 roku, kiedy to tekę ministra rolnictwa i rozwoju wsi objął Robert Telus, a jednocześnie odchodzący minister Henryk Kowalczyk pozostał w rządzie jako szef Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, liczebność Rady Ministrów zwiększyła się do 27 osób.
To o trzy osoby więcej niż rząd Mateusza Morawieckiego po rekonstrukcji z czerwca 2022 roku oraz o dwie więcej niż najliczniejszy do tej pory rząd III RP – czyli gabinet Hanny Suchockiej z 1992 roku.
Rząd Mateusza Morawieckiego to także najliczniejszy gabinet wśród 27 państw członkowskich Unii Europejskiej – wyliczał Konkret24.
Ale to nie wszystko. Liczebność rządu przekłada się także na rosnące wydatki Kancelarii Premiera.
Jak wynika z wyliczeń OKO.press przedstawionych w tym tekście, w latach 2021-2022 budżet KPRM wzrósł siedmiokrotnie, przy czym największy wzrost widać zwłaszcza po 2017 roku.
Jeśli zaktualizować to wyliczenie, to okaże się, że w od 2015 roku do 2023 roku, budżet KPRM wzrósł dziesięciokrotnie. To zasługa rekordowych wzrostów wydatków KPRM w ciągu ostatnich dwóch lat.
W ustawie budżetowej na 2022 rok wydatki Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zaplanowano na kwotę ponad 830 mln złotych, a w ustawie budżetowej na 2023 rok już na ponad 1,5 miliarda złotych.
Na co idą te środki? Z jednej strony na funkcjonowanie samego urzędu, a z drugiej na rozmaite „jednostki nadzorowane”, takie jak Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych czy Narodowy Instytut Wolności. To z tego ostatniego pochodzą m.in. dotacje przyznawane w wątpliwej jakości konkursach, z których środki idą dla osób powiązanych z PiS, o czym pisaliśmy m.in. w tym tekście.
Bańki mydlane, występy szczudlarzy i cyrkowców, lody, popcorn, wata cukrowa, kiełbaski, lemoniada, frytki, hot-dogi, zapiekanki. To ze środków publicznych fundowało nam w ostatnich miesiącach Prawo i Sprawiedliwość.
Już 6 mln zł kosztowały budżet państwa pikniki rodzinne, na których promują się politycy PiS. Średni koszt jednej imprezy to 100 tys. zł, a od momentu rozpoczęcia kampanii wyborczej, jeden weekend tych imprez kosztował podatników ok. 700 tys. zł.
To wyniki trwającej od kilku tygodni kontroli obywatelskiej w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej przeprowadzonej przez Arkadiusza Marchewkę oraz Aleksandrę Gajewską z Koalicji Obywatelskiej.
„Całość tych wydarzeń, które do tej pory z panem posłem Marchewką skontrolowaliśmy, kosztowała sześć milionów złotych. Natomiast od momentu, kiedy zostały ogłoszone wybory, czyli od kiedy prowadzona jest kampania wyborcza, każdy weekend tych wyborczych wieców PiS-u kosztuje Polkę i Polaka 720 tysięcy złotych. To kwota zaokrąglona” – mówiła na konferencji prasowej Aleksandra Gajewska w sobotę 2 września.
Jak ustalili poseł i posłanka KO, pieniądze szły m.in. na zakup wytwornicy piany, stoisko do tworzenia gigantycznych baniek mydlanych, występy szczudlarzy i cyrkowców, lody, popcorn, wata cukrowa, kiełbaski, lemoniada, frytki, hot-dogi, zapiekanki. Z tych środków ustawiane były też sceny, z których przemawiali politycy PiS.
Kto za to zapłacił? „My wszyscy, bo te wydarzenia są finansowane ze środków ministerstwa rodziny, a nie funduszu wyborczego partii rządzącej” – napisał na platformie X Arkadiusz Marchewka.
Oficjalnie pikniki rodzinne to wydarzenia, których celem jest promocja programu 800+ oraz innych rządowych programów wsparcia społecznego. Ale poseł i posłanka KO zwracają uwagę na to, że takie akcje służą politykom obozu władzy także do promocji.
Na wczorajszej konferencji prasowej podali przykłady pikników, które odbyły się już w trakcie kampanii wyborczej:
„To oszustwo i nielegalne wykorzystywanie instytucji państwa w czasie kampanii wyborczej” – podkreślał Marchewka.
Dodał, że jeśli politycy i polityczki PiS „chcą robić kampanię sobie albo PiS-owi i zapraszać na te wszystkie popcorny, waty cukrowe, dmuchane zamki, to powinni to robić z własnych pieniędzy albo z pieniędzy komitetu, a nie z pieniędzy ministerstw, które powinny służyć zupełnie czemu innemu”.
Pikniki rodzinne organizowane są od lipca 2023 roku. Ich organizację finansuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej z przekazanych na ten cel 10 mln zł z rezerwy budżetowej, którą dysponuje kancelaria premiera. Oficjalnie podczas tych wydarzeń nie odbywa się agitacja wyborcza (nakłanianie i przekonywanie do głosowania na konkretnych kandydatów lub komitet wyborczy), która musi być finansowana ze środków komitetów wyborczych. Ale czym innym jest nagła, zmasowana akcja informowania obywateli o dokonaniach obozu władzy tuż przed wyborami?
Tego rodzaju działania to swego rodzaju szara strefa finansowania kampanii. Z jednej strony kodeks wyborczy jasno określa, kto i na jakich zasadach może prowadzić i finansować kampanię wyborczą, a z drugiej Państwowa Komisja Wyborcza nie prowadzi aktywnego monitoringu tego rodzaju nieprawidłowości.
Obóz Zjednoczonej Prawicy podejmuje bardzo wiele takich działań, które OKO.press na bieżąco monitoruje.
Znaczne środki poszły też na akcję informacyjną #Nowe Konkrety. Kancelaria Premiera utrzymuje, że to promocja programów rządowych 800+, bezpłatnych autostrad i bezpłatnych leków, ale przecież te programy to najważniejsze obietnice wyborcze PiS, przedstawione podczas konwencji „Programowy Ul” w połowie maja 2023 roku. Nie ma więc wątpliwości, że to promocja postulatów wyborczych PiS, która powinna być finansowana ze środków komitetu wyborczego. Pisaliśmy o tym w tym tekście.
Większość partii politycznych działa dziś w terenie, kontynuując zbieranie podpisów pod listami. Duże spotkanie z wyborcami zaplanowało tylko Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja. Koalicja Obywatelska kontynuuje trasę Obywatelskiej Kontroli Wyborów.
Większość partii politycznych działa dziś w terenie, kontynuując zbieranie podpisów pod listami. Duże spotkanie z wyborcami zaplanowało tylko Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja. Koalicja Obywatelska kontynuuje trasę Obywatelskiej Kontroli Wyborów.
O 13:00 spotkanie w Poznaniu w ramach Obywatelskiej Kontroli Wyborów. W spotkaniu wezmą udział polityczki i polityk Koalicji Obywatelskiej: Barbara Nowacka, Małgorzata Kidawa-Błońska, Adam Szałapka, Monika Rosa, Aleksandra Gajewska oraz Rafał Grupiński. W sobotę 2 września Koalicja Obywatelska poinformowała, że do Obywatelskiej Kontroli Wyborów zapisało się już 50 tysięcy osób.
O 13:30 w Kielcach z wyborcami spotka się prezes PiS Jarosław Kaczyński, który jest jedynką list PiS-u w tym okręgu.
O 19:00 wiec Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka z Konfederacji w Bydgoszczy.
Do wyborów parlamentarnych zostały 42 dni.