Pośredniczyć w najmie czy uwolnić budownictwo od regulacji? Dotować kredyty? Opodatkować pustostany a może przyspieszyć ścieżkę eksmisji? Przeczytajcie relację z szalenie ciekawej debaty polityków i polityczek. Spoiler: Odpowiedzi kandydatki Konfederacji były wprost z kosmosu
Bez zwrotu w polityce nie uda się rozwiązać problemów mieszkaniowych Polek i Polaków. Wystarczy powiedzieć, że ponad połowy młodych osób nie stać dziś na wyprowadzkę od rodziny, czyli samodzielność.
Dla co czwartej osoby w kraju ceny mieszkań lub ich standard to podstawowy problem. A 55 proc. z nas na mieszkanie wydaje co najmniej 30 proc dochodów. Dlatego tegoroczne Forum Mieszkaniowe organizowane przez Fundację Habitat for Humanity zwieńczyła debata z przedstawicielami wszystkich komitetów wyborczych.
Pierwsze pytanie było fundamentalne: najem czy własność?
W co warto inwestować i którą drogę rozwoju polityki mieszkaniowej wybrać? To była idealna okazja, by podsumować, jakie pomysły na uzdrowienie rynku znalazły się w programach partii.
Według posła PiS Pawła Lisieckiego kluczowe jest pytanie o to, czego właściwie chcą Polacy. „Pewne uwarunkowania historyczne sprawiają, że – w myśl hasła »ciasne, ale własne« – większość osób preferuje własne mieszkanie” – mówił reprezentant rządzącej partii.
„Uważam, że to wolny rynek kształtuje kwestie związane z własnością i najmem. Najpierw pewna grupa stara się zapewnić mieszkanie we własnym zakresie, a tam, gdzie nie jest w stanie, wkracza państwo — poprzez samorząd czy instytucje państwowe” – dodał, precyzując, że chodzi mu głównie o zasoby komunalne i socjalne gmin.
Dalej Lisiecki wymieniał rządowe programy mieszkaniowe, które realizują ten wzorzec: tani kredyt 2 proc., budowa małych domów bez pozwoleń, czy wsparcie z BGK dla budownictwa komunalnego.
Co ciekawe, poseł PiS w swojej wypowiedzi zupełnie wygumkował projekt, który szedł pod włos logiki rynkowej. Chodzi o – niestety nieudane „Mieszkanie plus”, program, w którym powstać miało 100 tys. mieszkań w dobrym standardzie dla osób młodych i średniozamożnych.
Cały ton wypowiedzi świadczył także o tym, że PiS absolutnie porzucił ambicje zmiany paradygmatu myślenia o mieszkalnictwie w Polsce.
„Nie dziwię się, że ludzie w Polsce marzą o własnym mieszkaniu, bo nie mają innej opcji, jeśli chcą długoterminowo i stabilnie mieszkać” – skontrowała Dorota Olko, „czwórka” na warszawskiej liście Lewicy.
„Polityka mieszkaniowa dziś prawie nie istnieje” – dodała.
Olko przekonywała, że ludzie powinni mieć realny wybór, a obowiązkiem państwa jest zapewnienie mieszkań na długoterminowy najem. „Jedynym rozwiązaniem, które realnie coś by zmieniło, jest wielki program mieszkalnictwa publicznego. Budowy mieszkań we współpracy z samorządami. Dlatego Lewica obiecała 300 tys. mieszkań w ciągu czterech lat. Wzorujemy się tutaj na modelu wiedeńskim, gdzie mieszkania na wynajem – czy odpowiedniki komunalnych, czy te przypominające nasze TBS-y – są opcją domyślną, i jednocześnie obniżają ceny najmu na rynku prywatnym” – mówiła przedstawicielka Lewicy.
Dla osób, które chcą wybrać własność, Lewica także ma rozwiązanie: więcej kredytów o stałej stopie procentowej.
Adriana Porowska, ekspertka Polski 2050, reprezentująca w debacie Trzecią Drogę, zgodziła się, że kluczowe jest wsparcie najmu długoterminowego na bezpiecznych warunkach. Przypominała też, że problemy mieszkaniowe inaczej wyglądają w Warszawie, a inaczej poza dużymi miastami.
„W małych gminach potrzebne są plany zagospodarowania przestrzennego – one pomogą tym, którzy mają zasoby, żeby samodzielnie wybudować dom” – mówiła Porowska.
Wśród pomysłów Trzeciej Drogi jest też rozwój Społecznych Agencji Najmu, które pełnią rolę pośrednika pomiędzy wynajmującym a lokatorem. „Prowadzę na co dzień mieszkania treningowe. Niektórzy potrzebują trochę więcej niż tylko mieszkania, potrzebują więcej wsparcia” – mówiła Porowska.
Według ekspertki Polski 2050, zupełnie inne rozwiązanie powinno być dedykowane studentom, którzy chcą przeprowadzić się do dużego miasta. „W Warszawie koszt życia to 3 800 zł. Jeśli chcemy, żeby ludzie przyjeżdżali do Warszawy z mniejszych miejscowości, ale też do Polski np. z Ukrainy, to nie może się toczyć walka o akademik. Dlatego proponujemy program akademik za złotówkę. To spowoduje też uwolnienie zasobów mieszkaniowych na rynku” – opowiadała Porowska.
Ostatnim elementem programu Trzeciej Drogi jest przywrócenie do użytku pustostanów. „Wiemy, że wiele osób traktuje mieszkania jak inwestycję. Ktoś wykupuje pół bloku, a reszta nie ma do tego dostępu” – mówiła Porowska, wspominając o opodatkowaniu tych nieruchomości, które znajdują się w rękach prywatnych, a stoją puste. „I trzeba wykorzystać puste mieszkania w zasobach gmin” – dodała.
Dariusz Kacprzak, zastępca burmistrza Pragi-Północ w Warszawie, kandydat Bezpartyjnych Samorządowców do Sejmu, przedstawił dwa rozwiązania.
Po pierwsze, remonty pustostanów w zasobach gmin z pieniędzy rządowych. Po drugie, obok rozwoju SAN-ów, o których mówiła też Trzecia Droga, samorządy mogłyby współpracować z prywatnymi przedsiębiorcami. W ten sposób chociaż część ludzi gmina mogłaby kierować do mieszkań wybudowanych w ramach partnerstwa prywatno-publicznego.
Kacprzak zwracał uwagę, że większość Polaków wybiera dziś własne mieszanie, ale właścicielami są tylko na papierze. „Za tym stoi bank (...) Jeśli powinie wam się noga, wasze mieszkanie ląduje u syndyka na wyprzedaży. Strukturalnie większość Polaków ma mieszkanie na kredyt, a nie własność” – mówił przedstawiciel Bezpartyjnych Samorządowców.
Dodał, że problemami rynku nieruchomości są też niska kultura najmu i złe stosunki między wynajmującymi i najemcami.
„Najważniejsza jest wolność wyboru” – stwierdził Andrzej Domański, numer 5 na warszawskiej liście Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. „Nie naszą rolą jest dyskutować, czy Polacy mają mieszkać w mieszkaniach własnościowych, czy wynajętych; od osoby prywatnej, czy od funduszu. Naszą rolą jest tworzenie stabilnych ram dla każdej ze ścieżek” – przekonywał.
Dla drogi własnościowej kluczowe ma być wspieranie kredytów o stałej stopnie. Chodzi o sztandarowy projekt mieszkaniowy KO, czyli kolejny pomysł dopłaty do kredytów hipotecznych (kredyt 0 proc. Tuska).
Poza tym Koalicja Obywatelska chce, by państwo skupiło się na podaży. „Trzeba tworzyć warunki, by powstawało więcej mieszkań – to pozwoli, by ceny były bardziej stabilne, a przynajmniej by dynamika wzrostu była radykalnie mniejsza” – stwierdził Domański.
Odpowiedź jak zwiększyć podaż, pojawia się kilka zdań niżej, ale nie jest rewolucyjna. Według Koalicji Obywatelskiej to kapitał prywatny ma powiększać nasze zasoby.
„Jeśli chodzi o najem w Polsce, to mamy dziki zachód. Obie strony transakcji są podejrzliwe, wiele umów zawieranych jest u notariusza, bo obie strony boją się, że druga nie będzie wypełniała warunków umowy” – stwierdził Domański.
Dodał, że kluczowe jest wspieranie najmu instytucjonalnego, prowadzonego przez samorząd lub kapitał prywatny. „My w Koalicji chyba jako jedyni nie jesteśmy wrogiem kapitału prywatnego i jego obecności na rynku mieszkaniowym. Samorządy są ważne, ale potrzebujemy prywatnych inwestorów, którzy będą rozbudowywać zasób mieszkaniowy” – komentował Domański. Zadeklarował też, że konieczna jest rozbudowa infrastruktury komunalnej i socjalnej. „Nie ma jednego wyboru: i własność, i najem i socjalne i komunalne” – zakończył Domański.
Konfederacja debatą o mieszkalnictwie nie była nadmiernie zainteresowana. Do dyskusji wystawiła Krystynę Krzekotowską, która w 2018 roku walczyła o urząd prezydentki Warszawy. Wsławiła się wówczas barwnym występem w debacie na antenie TVP, gdzie przekonywała, że stolicy brakuje głównie miłości. A potem padła na kolana, prosząc mieszkańców Warszawy, by razem z nią „dumnie wstali z ziemi”.
Dziś Krzekotowska ma numer 17 na stołecznej liście Konfederacji do Sejmu, tyle że z programem mieszkaniowym skrajnie prawicowej partii nie jest jej po drodze. Krzekotowska dość chaotycznie opowiadała, że eksmisje to bardzo dramatyczne sytuacje, ale jednocześnie najważniejsze to otworzyć szanse dla własności.
Według kandydatki Konfederacji, w rozwiązaniu problemów mieszkaniowych mógłby pomóc Światowy Kongres Polaków. A także odzyskanie reparacji za straty wyrządzone przez nazistowskie Niemcy w trakcie II wojny światowej.
Skoro podmioty prywatne dyktują dziś, co dzieje się na rynku nieruchomości, jak należy uregulować z nimi współpracę?
Według Kacprzaka, na scenę silniej powinien wejść Polski Holding Nieruchomości, który mógłby prowadzić „deweloperkę”, ale z regulowanymi cenami. „Publiczna spółka celowa mogłaby oscylować na zero, nie na zyski. Jest możliwość, by do tej gry rynkowej się włączyć” – przekonywał kandydat Bezpartyjnych Samorządowców.
Domański (KO) stwierdził, że państwo nie powinno wchodzić w rolę dewelopera. Powinno być raczej „twardym regulatorem”, który egzekwuje zasady na rynku nieruchomości. Dopalanie pieniędzmi z budżetu państwowych holdingów, które wchodzą na rynek prywatny, nazwał „nieuczciwą konkurencją”.
„Jak spojrzeć na całą Polskę, to okaże się, że nie deweloperzy, ale Polacy budują sobie sami domy. Mówię o domach jednorodzinnych” – stwierdził Paweł Lisiecki. Poseł PiS przekonywał, że nadmierne regulacje dla deweloperów odbiją się potem – w cenach lub jakości mieszkań – na kupujących. I przedstawił teorię regulacyjnego imposybilizmu. „Wszelkie przepisy, które są wprowadzane, potem spotykają się z rzeczywistością i trzeba je tamować albo łatać, żeby nie było obchodzenia prawa” – tłumaczył.
Dorota Olko wyjaśniła, że Lewica nie wyklucza współpracy z podmiotami prywatnymi przy budowie mieszkań dla osób średniozamożnych. „Ale jesteśmy przeciwni dofinansowywaniu deweloperów i banków poprzez dopłaty do kredytów. Ja niestety nie widzę, jak wolność wyboru zwiększają dopłaty do kredytów wprowadzone przez PiS i proponowane przez PO. Jeśli spojrzymy, jak galopują ceny już od ogłoszenia kredytu 2 proc. (...) w Warszawie wzrost prawie 12 proc., w Krakowie – 15 proc., w Poznaniu – ponad 13 proc. Znajdujemy się znów w sytuacji, że tych, których nie było stać na mieszkanie, nadal nie będzie stać. Wybór w żaden sposób się nie zwiększa” – przekonywała kandydatka Lewicy.
Dodała, że przerażają ją także propozycje Konfederacji, która „chce wolnej amerykanki w standardach urbanistycznych i architektonicznych”. „To nie jest tak, że zwiększy się podaż, dlatego że ktoś ma więcej wolności, czy wstawi takie okno, czy inne. Tu chodzi o jakość” – mówiła Olko.
W podobnym duchu wypowiadała się Adriana Porowska, reprezentująca w dyskusji Trzecią Drogę. „Program Deweloper+ naprawdę nie pomaga ludziom, bo nie stać ich na kredyt. (...) Jeśli ktoś chce skorzystać z oferty i wziąć kredyt na 30 lat – proszę bardzo. Ale dlaczego mielibyśmy ułatwiać deweloperom i bankom pozyskiwanie klientów? Rolą państwa zapisaną w Konstytucji jest wspieranie ludzi” – mówiła ekspertka.
Duża część dyskusji skupiła się na podatku od pustostanów, który chciałaby wprowadzić Trzecia Droga.
Poseł PiS stwierdził, że jemu też nie podobają się ci, którzy wykupują całe budynki w celach inwestycyjnych. „Ale stanę w obronie tych, którzy mają kilka mieszkań na wynajem i nie wynajmują ich, bo się obawiają, że nie będą mogli z mieszkania korzystać w związku z niepłaceniem [red. – przez lokatora]” – mówił Lisiecki. I dodał, że nie wydaje mu się, żeby ktokolwiek, kto ma własność, z własnej nieprzymuszonej woli zostawiał mieszkanie puste.
Kandydat Bezpartyjnych Samorządowców podatek od pustostanów nazwał „zamachem na wolność”. Stwierdził, że są cztery pomysły, które pomogą wypuścić dziś puste mieszkania na rynek:
Poseł PiS dodał, że opodatkowanie lokali niewynajętych doprowadzi do powstania rynku fikcyjnych umów najmu. „I znów trzeba będzie ścigać osoby, które rzekomo wynajmują mieszkania” – mówił Lisiecki.
„Zaczynam rozumieć, czemu polityka mieszkaniowa wygląda, jak wygląda” – odpowiedziała Dorota Olko. „Jeśli martwimy się o tych, którzy chcą czerpać zyski z pięciu czy siedmiu mieszkań (...) Zastanawiam się, gdzie jest dla was granica pomiędzy inwestorem złym, który skupuje pół bloku, a tym dobrym, który czerpie zyski z wielu nieruchomości. Ja uważam, że mieszkanie, do którego prawo zapisane jest w Konstytucji, to nie jest towar, który ma służyć spekulacji, do czerpania zysków, do zarabiania na życie, tylko do mieszkania” – mówiła posłanka Lewicy.
„Pan Lisiecki zastanawia się, jaki interes ma ten, kto zostawia puste mieszkanie. No np. dlatego nie musi go wynajmować, bo jeżeli wprowadzacie dopłaty do kredytów i ceny szybują w górę, to za rok sprzeda nowe mieszkanie (...) i będzie miał czysty zysk. Dlatego mu się to opłaca i w tym mu pomaga program wprowadzony przez PiS” – dodała Olko.
Domański zadeklarował, że Koalicja Obywatelska jest przeciwna wprowadzeniu podatku od pustostanów. „Z tych 2 mln pustych mieszań, większość znajduje się na terenach wyludnionych. Poza tym, nie jest rolą państwa wnikanie, czy osoba, która ma dorastające dzieci, chce trzymać mieszkanie puste” – tłumaczył. Kandydat KO dodał, że należy raczej przywrócić do użytku 60 tys. mieszkań komunalnych, które dziś stoją puste. „Mamy konkretny plan – 10 mld zł przeznaczonych na remonty i rewitalizację tego typu obiektów. Szukajmy problemów tam, gdzie one faktycznie są, nie budujmy fikcyjnego chochoła” – mówił Domański.
Krzekotowska zaproponowała, żeby „nie okradać obywatela przez podatki”. Ale reszta jej wywodu przypominała stand up: raz mówiła o sędziach, których w Polsce nie uczy się szybkiego wydawania wyroków, za chwilę o umiędzynarodowieniu wiedzy na temat standardów ochrony praw obywateli. Związek z głównym tematem dyskusji był co najmniej luźny.
Adriana Porowska, która na co dzień zajmuje się wsparciem osób w kryzysie bezdomności, przekonywała, że szybka ścieżka eksmisji to żadne rozwiązanie. „Może musimy zastanowić się, dlaczego ludzie przestają płacić za mieszkania? Albo wywalamy w trybie ekspresowym matkę z trójką dzieci, albo jako państwo pokazujemy, że tu jest mieszkanie, z którego może korzystać. Może trzeba pomyśleć, że ludzie, którzy nie płacą czynszu, to nie są wredne typy, tylko coś ich sytuację spowodowało” – mówiła przedstawicielka Trzeciej Drogi. „Trzy raty kredytu dzieli większość z nas od bezdomności” – dodała.
„Na Pradze-Północ zadłużenie mieszkańców wobec urzędu dzielnicy sięga 100 mln zł plus odsetki. Ile można wybudować lokali za 100 mln zł?” – odpowiadał kandydat Bezpartyjnych Samorządowców. – „Niektórym powinęła się noga, bo tak się składa, że w życiu jedni mają lepiej, inni gorzej. Tych, którzy chcą zmienić swoją sytuację, trzeba wspierać. Ale mamy mieszkańców, którzy są leniwi. Uważają, że będą żyli na koszt innych”.
„No i co z tymi ludźmi mamy zrobić? Niepomaganie też kosztuje” – stwierdziła Porowska.
Poseł PiS uznał, że dla osób, które zalegają z czynszem, rozwiązaniem mógłby być bon mieszkaniowy. „Długo trzeba czekać na pomoc z zasobu komunalnego, więc taka osoba mogłaby skorzystać z bonu – pomocy państwa – nawet na wolnym rynku” – stwierdził.
„Co do kwestii własności – jak spojrzałem na oświadczenia majątkowe posłów, to proszę zgadnąć, w którym klubie na danego członka jest najwięcej mieszkań? No w Klubie Lewicy. Jeden poseł ma nawet 3-4 mieszkania, a wy czegoś od nas chcecie” – zwrócił się Lisiecki do Olko.
„A ja słyszałam, że najwięcej milionerów jest wśród PiS” – skomentowała Porowska.
Olko na personalne przytyki odpowiedziała, że poseł Gdula – na którego oświadczenie majątkowe powoływał się poseł PiS – sam stwierdził, że chętnie płaciłby wyższe podatki od nieruchomości.
I gdy debata zrobiła się już bardzo gorąca, Krystyna Krzekotowska rzuciła, że „trzeba też zapobiegać przemocy domowej” a „prawo informacji obywateli nie jest respektowane”.
Olko przypomniała, że Lewica jest też za ograniczeniem najmu krótkoterminowego, który w dużych europejskich miastach prowadzi do wypychania rdzennych mieszkańców poza centrum.
„Chcemy państwa efektywnego” – stwierdził kandydat KO. „Patologią państwa w obszarze mieszkań jest to, że duża część oszczędności jest ulokowana w rynku mieszkaniowym. To powód, dla którego ceny idą w górę. Na miejscu Lewicy pomyślałbym raczej o osobach o niższych dochodach, które są tu absolutnie pokrzywdzone” – mówił Domański.
Odpowiedzią na ten problem miałoby być rozwinięcie form oszczędzania na rynku nieruchomości. „Mówię o REIT-ach, czyli funduszach mieszkaniowych, w których Polacy mogą ulokować swoje oszczędności: 5, 10, 20 tys. zł” – tłumaczył kandydat KO.
„Od wspierania tych mniej zamożnych, czyli najmu długoterminowego zaczęłam” – odpowiedziała Dorota Olko. „Efektywniejszym narzędziem niż podatek od pustostanów byłby podatek od kolejnych mieszkań. Ale sądzę, że tu Koalicja Obywatelska by powiedziała, że to także zbyt radykalne”.
„My byśmy byli przeciwko, tak” – odpowiedział Domański.
"No właśnie. Różni nas to, czy traktujemy mieszkanie jako towar i źródło czerpania zysku, czy miejsce do mieszkania i zaspokajania podstawowej potrzeby społecznej.
Szczerze mówiąc, chciałabym, żeby mieszkanie nie było częścią instrumentów finansowych, niezależnie od tego, kto z nich koszta" – podsumowała kandydatka Lewicy.
Ostatnia część debaty dotyczyła ubóstwa energetycznego i wyzwań związanych z adaptacją budynków do zmieniającego się klimatu i celów klimatycznych. Skąd wziąć na to środki?
„Usuńmy rząd, który sprawia, że środków z KPO nie ma” – odpowiedział Domański. – „To olbrzymie pieniądze, które mogłoby zmienić oblicze polskiej gospodarki, ale też pomogłyby w termomodernizacji”.
Krzekotowska stwierdziła, że pomysłem mogłyby być partnerstwa publiczno-prywatne. „Jeśli nadal będzie tępiony prywaciarz, to jak wejdzie do gry, to od razu ktoś powie, że musi być ściślejsza kontrola – jakiś reżim. Więcej zaufania!” – mówiła kandydatka Konfederacji. „Jeśli ktoś robi machlojki, to władza. Codziennie słyszmy o tym w telewizji – aż się boimy włączać i patrzeć, co znów o nadużyciach władzy w stosunku do obywateli usłyszmy”.
Krzekotowska zupełnie nie zważała na to, że w kwestii termomodernizacji Konfederacja ma jasne stanowisko. Domaga się obniżenia standardów energetycznych, by obniżyć koszt budowy domów jednorodzinnych.
Gdy poseł Domański zwrócił jej uwagę, że chyba nie przeczytała programu własnej partii, Krzekotowska odpowiedziała:
„Konfederacja Konfederacją, a oprócz tego jestem ja – Krystyna Krzekotowska”.
Reprezentantki Trzeciej Drogi i Lewicy także wskazały na konieczność finansowania termomodernizacji ze środków z KPO.
Olko dodała, że pieniądze na zmniejszenie emisyjności budynków mogłyby być też ambitniej wydawane z puli ETS. Zgodnie z dyrektywą ETS, wpływy ze sprzedaży uprawnień na aukcjach są dochodami publicznymi, rozdysponowanymi przez państwa członkowskie. I co najmniej 50 proc. wpływów, lub ich równowartość powinna być przeznaczana na cele klimatyczne. Polska dziś wypełnia minimum. „A ja uważam, że cała pula środków powinna być przeznaczona na cele środowiskowe i zmniejszanie śladu węglowego” – mówiła Olko.
Lisiecki przekonywał, że środki z KPO do Polski trafią, bo jej się należą. „Nie będę rozwijał, dlaczego ich nie dostaliśmy, ale to kwestia czasu” – stwierdził poseł PiS.
Na końcu Krystyna Krzekotowska stwierdziła, że „nic nie jest tak praktyczne, jak dobra teoria”. I apelowała, by wszelkie zmiany konsultować z obywatelami, bo to „o wiele tańsze i bardzo skuteczne”. „My się między sobą kłócimy, zamiast współpracować ponad podziałami. Zamiast mowy nienawiści, wprowadźmy mowę miłości” – zakończyła kandydatka Konfederacji.
Takiego plot twistu ciężko było się spodziewać.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze