Ile razy słyszałyśmy, że mamy być grzeczne. Ile razy słyszeliście, żeby się nie angażować, bo to nic nie daje? Pora uświadomić sobie, że to nieprawda. Obywatelskie protesty są skuteczne, a do tego tworzą sieć bezpieczeństwa i współpracy. Bez nich autorytarna władza mogłaby sobie pozwolić na dużo więcej
Amnesty International prowadzi kampanię uświadamiającą znaczenie prawa do protestu. W jego ramach w OKO.press publikować będziemy relacje aktywistów o tym, jak się protestuje, co trzeba umieć, żeby protestować. I dlaczego nie jest prawdą, że to nic nie daje.
Pewna dziewczyna w małej miejscowości stanęła przed sądem za zorganizowanie marszu Strajku Kobiet w 2020 roku. Bo na jej wezwanie przyszedł tłum, który nie zmieścił się na chodniku, więc zatarasował jezdnię. A wściekli na władzę demonstranci krzyczeli “Jebać PiS”. Na podstawie zeznań policjantów – którzy ewidentnie nie docenili siły protestu i nie zapewnili ludziom prawa do demonstrowania – sąd ukarał organizatorkę karą stu złotych.
Państwo, zamiast zadbać o to, by obywatele mogli skorzystać z prawa, postanowiło wypchnąć obywateli z przestrzeni publicznej. Wywołać efekt mrożący kruczkiem prawnym z kodeksu wykroczeń (przepisami o “blokowaniu drogi” i używaniu brzydkich wyrazów w przestrzeni publicznej).
Młoda kobieta wiedziała jednak, że nie zrobiła nic złego. Jeszcze przed wyrokiem próbowałam ją w tym upewnić, ale przerwała mi. Powiedziała: “Przecież wiem, jest artykuł 57 Konstytucji. Wolność zgromadzeń”.
"Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa”.
Znajomość Konstytucji u osoby, która nie wybiera się na prawo/politologię, zdumiała mnie. Ale ona poznała swoje prawa dzięki aktywizmowi. Korzyść z protestowania jest więc oczywista.
Choć od małego władza poucza nas się, by “popierać, nie przeszkadzać”, choć mówi, że protesty są czymś złym, a wielu naszych bliskich zrównuje protest z pieniactwem, doświadczenia, zwłaszcza ostatnich lat mówią, że jest dokładnie odwrotnie.
Protesty stały się od 2015 roku ważnym narzędziem tworzenia opinii publicznej. Jest tak dlatego, że dotychczasowe miejsca debaty nie są już dostępne. Polskie media publiczne stały się mediami rządowymi, a media niezależne żyją pod stałym naciskiem władz. Poważnie ograniczona została debata w parlamencie. Projekty ustaw nie są poddawane konsultacjom i uchwala się je nawet w kilka godzin, a posłowie dostają po minucie na wypowiedzi w debacie plenarnej.
Zabieranie głosu w przestrzeni społecznej: w internecie i na ulicy – stało się więc bardzo ważną formą uczestnictwa w życiu publicznym. Władza stara się to ograniczyć – najpierw przez wprowadzenie kategorii zgromadzeń specjalnych, hołubionych przez władze (“cyklicznych”), następnie zaś, w pandemii COVID-19 – poprzez rządowe zakazy zgromadzeń, które policja egzekwowała mimo wątpliwej podstawy prawnej (wskazywały na to regularnie polskie sądy).
Uczestnicy zgromadzeń poddawani są szykanom, do tej pory ciągną się w sądach sprawy po demonstracjach z 2020 roku w obronie praw kobiet. Sprawy są drobne, ale uciążliwe i zabierające czas.
Dokumentacji tego procederu, zwanego SLAPP-em po polsku, poświęciliśmy w OKO.press cykl “Na celowniku” (SLAPP, Strategic Lawsuit Against Public Participation – działania prawne przeciwko aktywności publicznej obywateli)
Dziewczyna ukaraną stuzłotową grzywną za zorganizowanie protestu w obronie praw kobiet jest przekonana, że kara — w oczach sądu drobna — była głęboko niesprawiedliwa. Symbolicznie zła.
Na jej historię trafiłam właśnie zbierając materiały do serii “Na celowniku”. Dziewczyna powiedziała mi, że nigdy więcej w nic już się nie zaangażuje, “bo to bez sensu”. Cały czas mam nadzieję, że tak nie będzie. Że wywołany przez władzę efekt mrożący przestanie działać.
Bo protesty kobiet w oczywisty sposób nie były “bez sensu”. Choć nie przyniosły jeszcze zmiany drakońskiego prawa, to doprowadziły do zmiany świadomości społecznej. A bez niej żadne działania legislacyjne się nie udadzą.
W ten sposób zaczął się obywatelski ruch konsumencki, który – ze wsparciem polskich sądów i TSUE – doprowadził do zmiany sytuacji frankowiczów w Polsce.
Aktywistka, z innego końca Polski, powiedziała mi niedawno: “U nas się już nic nie dzieje. Nie mamy siły na kolejne akcje. Niczego już nie organizujemy, bo ludzie są naprawdę zmęczeni”.
“Oczywiście, że chodzimy. Tak jak do siedmiu lat”.
“To też oczywiście robimy. Tylko nie robimy już nowych rzeczy. No bo tez organizujemy pomoc dla Ukrainy i już nie starcza sił na więcej”.
Zrobiło mi się strasznie głupio. Bo oto protest trwa, ludzie się w to angażują — ale nikt, współobywatele ani sami uczestnicy nie uważają już tego za wartość. Protest stał się niezauważalnym obowiązkiem.
Tak nie powinno być.
Bo protest – zabranie głosu w sprawach publicznych albo swoich własnych, zaś najczęściej – w sprawach ludzi takich jak my, jest najgłębszym doświadczeniem obywatelskim. Jak by to górnolotnie nie zabrzmiało – to jednak niezbędnych w demokracji umiejętności (drugą jest umiejętność wysłuchania innych ludzi, gdy chcą opowiedzieć o tym, co dla nich ważne).
Pokazała nam to seria “Na celowniku": ludzie, którzy zaczęli protestować – w obronie sądów, praw zwierząt i przyrody, Konstytucji, praw kobiet, osób LGBT, łamania praw człowieka na granicy polsko-białoruskiej, tworzyli potem sieci współpracy i aktywności obywatelskiej. Jak wielokrotnie pisałam, protestując zdobyli umiejętności, dzięki którym od pierwszego dnia wojny w Ukrainie umieli pomóc uchodźcom i umieli organizować pomoc dla Ukrainy.
Nie zawsze trzeba iść pod policyjne pały, wystawiać się na ataki prorządowych mediów, a potem dowodzić swoich racji przed sądem, żeby takie działanie miało status aktu obywatelskiego oporu. Jest wiele aktów protestu, które zmieniają świat.
OKO.press wraz Amnesty International chce o tym przekonać publikując relacje o tych “małych” aktach obywatelskiego sprzeciwu wobec zła, niesprawiedliwości i łamania prawa.
“Protect the Protest” – “W obronie protestu” – to globalna kampania przeciwstawiania się coraz szerszym i intensywniejszym działaniom państw, które zmierzają do ograniczenia tego podstawowego prawa człowieka, jakim jest prawo do pokojowego protestu.
Międzynarodowe traktaty o ochronie praw człowieka gwarantują każdemu prawo do wzięcia udziału w pokojowych zgromadzeniach. Jest to jedno z podstawowych praw człowieka i razem ze swobodą wypowiedzi daje możliwość zbiorowego wyrażania swoich przekonań i udziału w kształtowaniu rzeczywistości społecznej.
Umożliwia także walkę o inne prawa człowieka, takie jak zakaz dyskryminacji, wolność wyznania, prawo do rzetelnego procesu karnego czy też zakaz tortur – przypomina Amnesty International.
Na zdjęciu u góry: Gabriela Lazarek, która w 2017 roku zaczęła samotnie protestować na rynku w Cieszynie. Zdjęcie z 29 maja 2018 r. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Wyborcza.pl
Protesty
Amnesty International
frankowicze
koszulki Konstytucja
niepełnosprawność
strajk kobiet
Wolne Sądy
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze