0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Chalimoni...

Amnesty International prowadzi kampanię uświadamiającą znaczenie prawa do protestu. W jego ramach w OKO.press publikować będziemy relacje aktywistów o tym, jak się protestuje, co trzeba umieć, żeby protestować. I dlaczego nie jest prawdą, że to nic nie daje.

Znam swoje prawa

Pewna dziewczyna w małej miejscowości stanęła przed sądem za zorganizowanie marszu Strajku Kobiet w 2020 roku. Bo na jej wezwanie przyszedł tłum, który nie zmieścił się na chodniku, więc zatarasował jezdnię. A wściekli na władzę demonstranci krzyczeli “Jebać PiS”. Na podstawie zeznań policjantów – którzy ewidentnie nie docenili siły protestu i nie zapewnili ludziom prawa do demonstrowania – sąd ukarał organizatorkę karą stu złotych.

Państwo, zamiast zadbać o to, by obywatele mogli skorzystać z prawa, postanowiło wypchnąć obywateli z przestrzeni publicznej. Wywołać efekt mrożący kruczkiem prawnym z kodeksu wykroczeń (przepisami o “blokowaniu drogi” i używaniu brzydkich wyrazów w przestrzeni publicznej).

Młoda kobieta wiedziała jednak, że nie zrobiła nic złego. Jeszcze przed wyrokiem próbowałam ją w tym upewnić, ale przerwała mi. Powiedziała: “Przecież wiem, jest artykuł 57 Konstytucji. Wolność zgromadzeń”.

"Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa”.

Znajomość Konstytucji u osoby, która nie wybiera się na prawo/politologię, zdumiała mnie. Ale ona poznała swoje prawa dzięki aktywizmowi. Korzyść z protestowania jest więc oczywista.

Kurcząca się przestrzeń debaty

Choć od małego władza poucza nas się, by “popierać, nie przeszkadzać”, choć mówi, że protesty są czymś złym, a wielu naszych bliskich zrównuje protest z pieniactwem, doświadczenia, zwłaszcza ostatnich lat mówią, że jest dokładnie odwrotnie.

Protesty stały się od 2015 roku ważnym narzędziem tworzenia opinii publicznej. Jest tak dlatego, że dotychczasowe miejsca debaty nie są już dostępne. Polskie media publiczne stały się mediami rządowymi, a media niezależne żyją pod stałym naciskiem władz. Poważnie ograniczona została debata w parlamencie. Projekty ustaw nie są poddawane konsultacjom i uchwala się je nawet w kilka godzin, a posłowie dostają po minucie na wypowiedzi w debacie plenarnej.

Zabieranie głosu w przestrzeni społecznej: w internecie i na ulicy – stało się więc bardzo ważną formą uczestnictwa w życiu publicznym. Władza stara się to ograniczyć – najpierw przez wprowadzenie kategorii zgromadzeń specjalnych, hołubionych przez władze (“cyklicznych”), następnie zaś, w pandemii COVID-19 – poprzez rządowe zakazy zgromadzeń, które policja egzekwowała mimo wątpliwej podstawy prawnej (wskazywały na to regularnie polskie sądy).

Uczestnicy zgromadzeń poddawani są szykanom, do tej pory ciągną się w sądach sprawy po demonstracjach z 2020 roku w obronie praw kobiet. Sprawy są drobne, ale uciążliwe i zabierające czas.

Dokumentacji tego procederu, zwanego SLAPP-em po polsku, poświęciliśmy w OKO.press cykl “Na celowniku” (SLAPP, Strategic Lawsuit Against Public Participation – działania prawne przeciwko aktywności publicznej obywateli)

Pomagać to znaczy protestować

Dziewczyna ukaraną stuzłotową grzywną za zorganizowanie protestu w obronie praw kobiet jest przekonana, że kara — w oczach sądu drobna — była głęboko niesprawiedliwa. Symbolicznie zła.

Na jej historię trafiłam właśnie zbierając materiały do serii “Na celowniku”. Dziewczyna powiedziała mi, że nigdy więcej w nic już się nie zaangażuje, “bo to bez sensu”. Cały czas mam nadzieję, że tak nie będzie. Że wywołany przez władzę efekt mrożący przestanie działać.

Bo protesty kobiet w oczywisty sposób nie były “bez sensu”. Choć nie przyniosły jeszcze zmiany drakońskiego prawa, to doprowadziły do zmiany świadomości społecznej. A bez niej żadne działania legislacyjne się nie udadzą.

Przeczytaj także:

Protesty wielokrotnie zatrzymały niszczycielski aparat państwa.

  • Sędziowie, wsparci przez protestujących w 2017 i 2018 roku obywateli, w ogromnej większości nie ugięli się pod naciskiem władzy wykonawczej.
  • Nie weszło w życie wiele przepisów uderzających w społeczeństwo obywatelskie: Lex Czarnek, Lex TVN.
  • Ale także powszechna lustracja majątkowa (pomysł z 2018 r.), czy plany władzy, by ponownie uzależnić możliwość prowadzenia zbiórek publicznych od zgody MSWiA.
  • Także protesty w obronie praw osób LGBT powstrzymały władze przed kolejnymi kampaniami nienawiści. Być może nie na długo – ale przed miesiącem rządowa telewizja nie odważyła się zaatakować marszu 4 czerwca za jego tęczowe flagi. Zauważyliśmy to w OKO.press, bo przekaz rządowych mediów był tego dnia zbliżony do przekazu mediów kremlowskich. Z jedną różnicą – media Putina zaatakowały elementy równościowe marszu, a polskie media rządowe się na to nie odważyły.
  • Protestujące środowisko osób z niepełnosprawnościami wymogła usunięcie najbardziej nieludzkich przepisów ograniczających wsparcie państwa w przypadku niepełnosprawności.
  • Umiejętność protestowania nie ogranicza się do brania udziału w protestach i antyrządowych happeningach. Taki protest zainicjowało kilka tysięcy osób w Polsce, które napisały reklamacje do banków w sprawie swoich kredytów frankowych. Wydawałoby się, że to działanie w indywidualnej sprawie. Ale kilka lat temu ludziom wydawało się, że ten akt – nie tylko zgodny z prawem, ale przez prawo wymagany do rozpoczęcia dialogi z bankiem w sprawie umowy kredytowej – jest aktem radykalnego nieposłuszeństwa. Ludzie się bali ryzyka. Zemsty potężnych instytucji. To, że ekspertom biur Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Finansowego udało się przekonać do zaprotestowania i wskazania, że z umowami kredytowymi jest coś nie tak – zawdzięczamy m.in. argumentowi, którego użyli: robicie to także dla innych. To jest akt obywatelski. Im więcej ludzi złoży reklamacje, tym szybciej zmieni się polityka banków wobec wszystkich.

W ten sposób zaczął się obywatelski ruch konsumencki, który – ze wsparciem polskich sądów i TSUE – doprowadził do zmiany sytuacji frankowiczów w Polsce.

Protestować to znaczy docenić swój wysiłek

Aktywistka, z innego końca Polski, powiedziała mi niedawno: “U nas się już nic nie dzieje. Nie mamy siły na kolejne akcje. Niczego już nie organizujemy, bo ludzie są naprawdę zmęczeni”.

Jak to – zdziwiłam się. – To już nie chodzicie wspierać sędziów pod sąd?

“Oczywiście, że chodzimy. Tak jak do siedmiu lat”.

A akcje pod biurem PiS? Zbieraliście się tam, żeby bronić Konstytucji i sygnalizować współobywatelom, że jakby co, to mogą dołączyć.

“To też oczywiście robimy. Tylko nie robimy już nowych rzeczy. No bo tez organizujemy pomoc dla Ukrainy i już nie starcza sił na więcej”.

Zrobiło mi się strasznie głupio. Bo oto protest trwa, ludzie się w to angażują — ale nikt, współobywatele ani sami uczestnicy nie uważają już tego za wartość. Protest stał się niezauważalnym obowiązkiem.

Tak nie powinno być.

Bo protest – zabranie głosu w sprawach publicznych albo swoich własnych, zaś najczęściej – w sprawach ludzi takich jak my, jest najgłębszym doświadczeniem obywatelskim. Jak by to górnolotnie nie zabrzmiało – to jednak niezbędnych w demokracji umiejętności (drugą jest umiejętność wysłuchania innych ludzi, gdy chcą opowiedzieć o tym, co dla nich ważne).

Pokazała nam to seria “Na celowniku": ludzie, którzy zaczęli protestować – w obronie sądów, praw zwierząt i przyrody, Konstytucji, praw kobiet, osób LGBT, łamania praw człowieka na granicy polsko-białoruskiej, tworzyli potem sieci współpracy i aktywności obywatelskiej. Jak wielokrotnie pisałam, protestując zdobyli umiejętności, dzięki którym od pierwszego dnia wojny w Ukrainie umieli pomóc uchodźcom i umieli organizować pomoc dla Ukrainy.

Amnesty International: Doceńmy prawo do protestu

Nie zawsze trzeba iść pod policyjne pały, wystawiać się na ataki prorządowych mediów, a potem dowodzić swoich racji przed sądem, żeby takie działanie miało status aktu obywatelskiego oporu. Jest wiele aktów protestu, które zmieniają świat.

OKO.press wraz Amnesty International chce o tym przekonać publikując relacje o tych “małych” aktach obywatelskiego sprzeciwu wobec zła, niesprawiedliwości i łamania prawa.

“Protect the Protest” – “W obronie protestu” – to globalna kampania przeciwstawiania się coraz szerszym i intensywniejszym działaniom państw, które zmierzają do ograniczenia tego podstawowego prawa człowieka, jakim jest prawo do pokojowego protestu.

Międzynarodowe traktaty o ochronie praw człowieka gwarantują każdemu prawo do wzięcia udziału w pokojowych zgromadzeniach. Jest to jedno z podstawowych praw człowieka i razem ze swobodą wypowiedzi daje możliwość zbiorowego wyrażania swoich przekonań i udziału w kształtowaniu rzeczywistości społecznej.

Umożliwia także walkę o inne prawa człowieka, takie jak zakaz dyskryminacji, wolność wyznania, prawo do rzetelnego procesu karnego czy też zakaz tortur – przypomina Amnesty International.

Na zdjęciu u góry: Gabriela Lazarek, która w 2017 roku zaczęła samotnie protestować na rynku w Cieszynie. Zdjęcie z 29 maja 2018 r. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Wyborcza.pl

19.09.2017  Krakow , Rynek Glowny . Plac Wielkiej Armii Napoleona . Akcja Amnesty International w wyrazie solidarnosci z Idil Eser , dyrektor Amnesty International Turcja , ktora obecnie przebywa w wiezieniu . Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze