0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFP PHOTO / UKRAINIAN PRESIDENTIAL PRESS SERVICE"AFP PHOTO / UKRAINIA...

„Doceniam zaangażowanie prezydenta Trumpa w podejściu »pokój poprzez siłę« w sprawach globalnych. Właśnie ta zasada może praktycznie przybliżyć sprawiedliwy pokój w Ukrainie. Mam nadzieję, że wspólnie wprowadzimy ją w życie” – napisał Wołodymyr Zełenski na X, gratulując Donaldowi Trumpowi wygranej w wyborach prezydenckich w USA.

Dodał, że liczy na dalsze silne dwupartyjne wsparcie dla Ukrainy w Stanach Zjednoczonych.

Przed wyborami w USA ukraińscy komentatorzy oceniali, że w razie zwycięstwa Kamala Harris w kwestii wojny rosyjsko-ukraińskiej będzie kontynuować politykę Joe Bidena. Czyli taką, która polegałaby na wspieraniu jej na tyle, by była w stanie się bronić.

Przeczytaj także:

Co myślą w Ukrainie o zwycięstwie Donalda Trumpa?

Politolog Ołeksij Koszel w radiu New Voice mówi teraz, że w obecnej sytuacji „dla Kijowa ważne jest, by nie popełnić pośpiesznych błędów. Nie wydawać emocjonalnych oświadczeń. Nie wymagać zakończenia wojny w ciągu 24 godzin”.

„Musimy nakreślić wyraźną granicę jaskrawej retoryki wyborczej, tymi prostymi formułami sukcesu, szczęścia i zakończenia wojny. To była właśnie retoryka wyborcza. Teraz trzeba pracować z nową administracją Białego Domu, z Republikanami, żeby wypracować z nowym prezydentem pragmatyczne, zrozumiałe i logiczne kroki dla zakończenia wojny.

Czego nie mówiłby Trump, formuła tego, w jaki sposób można zmusić Putina do negocjacji, dziś nie istnieje” – wyjaśnia politolog.

Dodaje, że oprócz tego Ukraińcy powinni kontynuować współpracę z Demokratami. „Nie warto liczyć na dość szybką i bezbolesną formułę rozejmu”.

Trump-prezydent będzie inny niż Trump-kandydat

Koszel przypomniał o słowach Donalda Trumpa o tym, że Stany Zjednoczone jako członek NATO nie będą finansować Europy. Ta ma myśleć samodzielnie o swoim bezpieczeństwie. Jak zaznacza politolog, te wypowiedzi rzeczywiście zmusiły kraje europejskie do częściowego przeformatowania finansowania sektora obronnego.

Według Koszela teraz Europa będzie zmuszona do istotnego zwiększenia finansowania sektora obrony, jak to już robią kraje Europy Wschodniej.

Prowadzący Pawło Nowikow zapytał eksperta, czy Trump przypomni sobie, co mówił o Lend-Lease – mechanizmie, który nie zaczął działać, mimo że ustawa została uchwalona. Koszel zaznaczył, że w trakcie kampanii wyborczej dużo było obiecanek, jak rozwiązać problem z migracją, z usługami społecznymi. Najmniej było ich w kwestii wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Według politologa kwestie kluczowe co do zakończenia wojna, co do wsparcia Ukraina powinna budować od początku, z czystą kartą.

„Dla nas ważne jest, by zapomnieć o tych obiecankach. To były wybory, inny format, inny czas. Po wyborach życie trwa według innych wskaźników. Zegar przesuwa się po nowemu” – utrzymuje Koszel, dodając, że Lend-Lease jest jednym z mechanizmów.

Koszel: Trump – „światowy policjant”

„Wojna teraz wyszła poza granice Ukrainy. [...] Świat teraz rozumie, że może ogarnąć Azję, Północną Koreę, Południową Koreę. Zagrożony jest Tajwan, Europa Wschodnia żyje w stanie oczekiwania wojny i szybko wzmacnia zdolności obronne. Ryzyko wojny jest. Trump dobrze zdaje sobie sprawę, że jego problemem jest nie tylko kwestia migrantów czy polityka społeczna. On musi robić posunięcia na światowej szachownicy” – mówi ekspert.

Dodaje, że nie warto oczekiwać, że Trump w polityce będzie zachowywać się jako showman. Reprezentuje wielki kraj, najbardziej wpływową gospodarkę świata.

„I od jego kroków będzie zależało nasze banalne przeżycie oraz przeżycie niektórych wschodnioeuropejskich krajów” – uważa Ołeksij Koszel.

Ekspert podkreśla, że Rosja również zdaje sobie sprawę z tego, że po wyborach zmienia się retoryka. Jeszcze dwa miesiące temu w rosyjskich mediach propagandowych gloryfikowano Trumpa. W ciągu ostatnich dni narracja się zmieniły i [po wyborze Trumpa] zapadło milczenie.

Według eksperta nie można obrażać Trumpa i nazywać go prorosyjskim. „Rosjanie też czekają, bo nie rozumieją, czego mogą spodziewać się po Trumpie” – mówi Koszel. „Ważne dla nas teraz jest, żeby władze i dyplomacja ruszyły do pracy. Oczywiście wspólnie z partnerami europejskimi. Chodzi o duże geopolityczne zadania.

Chodzi nie o front w Ukrainie. Ryzyko rozszerzania się tego frontu na inne kraje jest duże”.

Pracować, pracować i jeszcze raz pracować…

„Nie, to nie jest katastrofa. I nie jest to całkowite zwycięstwo tu i teraz” – analizuje wygraną Donalda Trumpa Ołeksandr Krajew, ekspert rady polityki zewnętrznej „Ukraińska pryzma”.

„Przez całą kampanię powtarzałem, że nie ma tu dla nas »najlepszej« ani »najgorszej« opcji.

Są opcje bardziej i mniej ryzykowne.

Trump, z całą swoją niestabilnością i nieprzewidywalnością, jest właśnie tą ryzykowną – ale nie tylko w negatywnym kontekście.

Może naprawdę nieprzewidywalnie dać nam wszystko, czego potrzebujemy, jeśli zgodzimy się na negocjacje. Może też wstrzymać dostawy, jeśli nagle zapomni, gdzie się znajdujemy”

– pisze ekspert.

Krajew wymienia kilka punktów współpracy z nowym prezydentem:

  1. „Plan Trumpa dla Ukrainy zawiera obecnie jeden kluczowy punkt – rozpoczęcie negocjacji z Rosjanami. Nasz rząd mówi o tym od wielu miesięcy, więc nie powinno być tu zaskoczenia – to konstruktywna reakcja na rzeczywistość polityczną. W związku z tym naszym zadaniem jest upewnienie się, że amerykański establishment przypomni sobie swoje oświadczenia, że ich głównym celem jest silna pozycja w negocjacjach, niezależnie od tego, jakie one będą.
  2. Jak skłonić Trumpa do poparcia naszej silnej pozycji? Wykorzystując wizerunek i argument pieniędzy. Komponent wizerunkowy jest tutaj oczywisty (tak samo, jak po transferze javelinów lub uderzeniu na Wagnera w Syrii, tylko tym razem dużo spokojniej), a komponent ekonomiczny jest mu bardzo jasno wyjaśnią Lockhead Martin, General Motors i inni giganci kompleksu obronno-przemysłowego.
  3. Musimy zdać sobie sprawę, że dyplomacja z USA staje się obecnie dwutorowa – oficjalna i instytucjonalna (tj. ambasady, dyplomacja parlamentarna, ministerstwa) oraz osobista (Zełenski z Trumpem), a na tym etapie druga ścieżka może stać się zarówno bardziej aktywna, jak i ważniejsza”.

Krajew dodaje, że nie trzeba zapominać o Kongresie: „Pracujemy na pierwszej linii frontu i nie stronimy od kontaktu z każdym”.

„Jedynym wnioskiem, jaki możemy wyciągnąć z wczorajszego dnia, jest to, że naszej pracy zdecydowanie nie stało się mniej” – podsumowuje.

Spojrzeć w oczy Putinowi nie wystarczy

Mykoła Kniażycki, poseł partii Europejska Solidarność, tak ocenia wyniki wyborów:

„Ukraina przygotowywała się do tego i dlatego Zełenski wspomniał w swoim dokumencie, który nazwał planem zwycięstwa, o dostępie obcokrajowców do ukraińskich minerałów i możliwości zastąpienia Amerykanów przez naszych żołnierzy w bazach wojskowych na całym świecie. Autorzy planu myśleli, że Trumpowi się to spodoba” – pisze Kniażycki. Dodaje, że przed Ukrainą sporo pracy do wykonania.

„Trump, podobnie jak Zełenski, również wierzy, że spojrzy Putinowi w oczy i rozwiąże wszystkie problemy. Część jego wyborców również jest o tym przekonana. Ostatecznie o losach świata i tak zadecyduje ukraiński żołnierz. Ale w tej sytuacji nasza administracja publiczna musi dorosnąć i stać się bardziej odpowiedzialna” – uważa ukraiński poseł.

„Niebo nie spadło na ziemię”

Kilka postów amerykańskim wyborom poświęcił Walerij Pekar, wykładowca w Kijowsko-Mohylańskiej Szkole Biznesu, przedsiębiorca i działacz społeczny. W jednym z nich pisze, że nie bardzo martwi się o wybory w USA, ponieważ po pierwsze, Ukraińcy nie mają na to wpływu.

„W obu przypadkach amerykańskie wsparcie dla Ukrainy będzie niezwykle małe. Nie ma sensu obawiać się upadku zachodnich instytucji, ponieważ ten upadek już się dzieje” – pisze Pekar.

„W najbliższych latach powinniśmy skupić się przede wszystkim na Europie, ponieważ dzieli ona z nami ryzyka i może uzyskać realne korzyści z Ukrainy, niezależnie od tego, czy europejscy politycy i społeczeństwa obecnie to rozumieją”

– utrzymuje Pekar.

„Czytałem w komentarzach głośne okrzyki, że to koniec dla Ukrainy” – kontynuuje Pekar. „To, czy koniec dla Ukrainy, czy nie zależy od następujących czynników, w kolejności od najważniejszego do najmniej ważnego:

  1. Siły Zbrojne Ukrainy i ogólnie siły obronne.
  2. Społeczeństwo ukraińskie, które zapewnia im tyły.
  3. Międzynarodowi partnerzy, którzy finansują Ukrainę (lista nie ogranicza się do Stanów Zjednoczonych)”.

Pekar dodaje, że histeryczne nastroje nie służą sytuacji. W ten sposób wróg uderza we wrażliwość ukraińskiego społeczeństwa – oporze społeczeństwa. Ukraińcy nie powinni się na to załapać. „Niebo nie spadło na ziemię, lepiej robić praktyczne rzeczy dla dobra tych, którzy mają trudniej niż wy” – pisze ekspert.

„Cała logika geopolityki będzie wyglądać inaczej”

Pawło Klimkin, ukraiński dyplomata, minister spraw zagranicznych Ukrainy (2014-2019) w radiu New Voice mówi, że Trump jest biznesmenem i rozumie geopolitykę w sposób „ty mi coś dajesz, a ja Tobie”. Według dyplomaty „zacznie się geopolityka z zerową sumą na koncie. I Trampowi to zawsze albo się udawało, albo nie. Jednak lubi w to się bawić”.

Z objęciem urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa zmieni się logika geopolityki, ponieważ Trumpowe postrzeganie świata radykalnie różni się od tego, jaką politykę prowadzi administracja Bidena.

„Logika administracji Bidena to jest faktycznie logika, która prowadzi do wojny na wyczerpanie. I z tym, co oni dla nas zrobili i co do broni, i co do innych kwestii, to jest to, co przejdzie do historii, ale Trump nie jest fanem długich procesów.

Na pewno wie, że wojna na wyczerpanie to nie jest jego historia.

Istotna część Republikanów, w tym on, nie są gotowi płacić za wojnę na wyczerpanie. I taktyka, i strategia Trumpa, a zwłaszcza taktyka będą zupełnie inne” – wyjaśnia Klimkin.

Według Klimkina Trump nie jest zwolennikiem dzisiejszej Europy, ponieważ uważa, że ona żyje za koszt USA i w sensie bezpieczeństwa, i społecznym i będzie próbował wychowywać Europejczyków. Trump będzie motywował Europę robić więcej.

„Teraz Europejczycy stoją przed niełatwym dylematem. Trump będzie wymagać wsparcia swojego kursu co do Chin, co do Bliskiego Wschodu. U wielu Europejczyków to wywołuje histerię. Ale też Trump będzie wymagać od Europejczyków angażować się bardziej w Ukrainie i więcej płacić za bezpieczeństwo oraz za odbudowę w Ukrainie. Na co w wielu kwestiach Europejczycy nie są przygotowani” – uważa dyplomata. Dodaje, że w Europie nie powinno być paniki, ponieważ przygotowywali się do tego, że Trump wygra.

„Nie chciałbym obrazić swoich europejskich przyjaciół, ale tak naprawdę Europie jest potrzebny stres-test. Może w postaci Trumpa. Europa w końcu powinna zrozumieć, że powinna wyjść z ciepłej wanny, ale na razie wyjść z niej nie jest gotowa” – mówi Pawło Klimkin. Dodaje, że nie ma pewności, czy Trump będzie tym bodźcem.

„Europejczycy z płynem wojny starają się od niej odpierać”

„ [Liderzy krajów europejskich – red.] poruszają się bardzo powoli i niezdecydowanie. Nie mają dla tego odpowiedniego wsparcia politycznego i nad tym nie pracują. W jakimś momencie powinni uznać, że jest to realna Trzecia wojna światowa po wielkiej wojnie, którą nazywamy Pierwszą i Drugą światową. Czy jest ta wojna teraz światową nawet z Północkokoreańczykami na Kurszczyźnie jest to kwestia dyskusyjna. Ale to, że jest to europejska wojna, w którą Europejczycy jeśli nie biorą w niej udziału, to jednoznacznie są zaangażowani” – kontynuuje ekspert.

„W jakiś moment powinni to zaakceptować. Jednak zaakceptować politycznie, a najważniesze – społecznie. Na poziomie emocji jest im to trudno zrobić. Oni odwrotnie z płynem wojny starają się od tego odpierać” – utrzymuje Klimkin. Według niego Ukrainie będzie niełatwo pracować z Europą m.in. podczas negocjacji akcesyjnych do UE.

„Kreml zrobi wszystko możliwe i niemożliwe, żeby zrujnować negocjacje i żeby zostawić nas poza granicami UE. [...] Powinniśmy rozumieć, że kwestia naszego dołaczenia do UE, jest kwestią naszej egzystencji, jako państwa i narodu. Tym bardziej, że teraz z Trumpem o naszym dołączeniu do NATO będzie bardzo i bardzo nie łatwo”.

I dalej:

„Z Trumpem będziemy mieć oczywiście o wiele większe ryzyko, ale też większe szanse i możliwości, jak jest w gospodarce. Kiedy inwestujecie w sytuacji z większą niepewnością, to macie większe szanse i możliwości. A to, że dostrzegamy ryzyko ma przynajmniej nam pomóc”.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze