Mówienie, że uchodźcy z Ukrainy korzystają z opieki medycznej w Polsce, nie ponosząc żadnych kosztów, to nieprawda. Większość pracuje i płaci składki na ubezpieczenie zdrowotne. W ubiegłym roku Ukraińcy odprowadzili do NFZ składki w wysokości ponad 3,78 mld zł
Na zdjęciu: 17 maja 2023 roku Łęczna. Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej. Zenia z babcią Walentiną tuż po zabiegu. Medycy ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej wraz z lekarzami z Boston General Hospital i Uniwersytetu w Michigan oraz zespół Kliniki Chirurgii Plastycznej Rekonstrukcyjnej i Mikrochirurgii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie pomagają poparzonym dzieciom z Ukrainy. Fot. Jakub Orzechowski/Agencja Wyborcza.pl
Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].
Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].
„Leczymy Ukraińców w Polsce za darmo. Takich mieszkających na Ukrainie. Polak w Polsce musi zapłacić składkę zdrowotną, żeby być leczony, a Ukrainiec nie musi. Przyjeżdża do Polski, leczy się, ma leki refundowane. Przedłuża nam kolejki i wraca do siebie. Turystykę medyczną sobie uruchomili, bo ich leczymy za darmo. Przez naszych polityków. Tak to wymyślili. Tak to zaplanowali. Ale jakimi jesteśmy zamożnymi ludźmi według nich! Stać nas na wszystko!” – powtarza Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji na prezydenta Polski (tę jego wypowiedź cytują w OKO.press Dominika Sitnicka i Bartosz Kocejko-Szukalski).
Ten fałszywy przekaz ze sceny politycznej przenika do wielu domów i do naszego życia.
61-letnia Łarysa ma uszkodzony staw biodrowy i trudno jej chodzić. Opiera się o kulę.
„Teraz wszędzie chodzę z tą kulą, do sklepu, do pracy i z pracy, bardzo mnie boli noga” – mówi. Jak przychodzi z pracy – ze sprzątania – najpierw musi poleżeć, potem idzie pod prysznic. Córka smaruje jej nogę mazią. Pół nocy spania nie ma, zanim się noga uspokoi.
Na razie próbuje wpisać się na listę oczekujących na operację protetyczną. Wspomina o ostatniej wizycie u ortopedy, choć rozmawiałyśmy na zupełnie inny temat.
„Krzyczał na mnie, że »pani przyjechała tutaj, aby zrobić operację za darmo«. Mówię mu, że nie, jestem tutaj już trzy lata” – opowiada Łarysa. Dom kobiety znajduje się na terenach okupowanych przez Rosję. Wyjeżdżała po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji.
A lekarz nie ustępował: „A dlaczego w Ukrainie nie zdiagnozowano choroby?”.
Łarysa: „Nie potrafiłam po polsku wytłumaczyć, że nie miałam kiedy zadbać jeszcze o nogę. W Ukrainie miałam zawał serca, kiedy zaczęłam wracać do siebie, zaczął się COVID. Potem wojna. A następnie miałam udar mózgu”.
I dalej:
„Lekarz myślał, że mówię nieprawdę. A ja opowiadałam, jak było. Ale zamilkłam, bo już trudno było mi mówić”.
„Dalej nie pasowało mu, że byłam u naszego ukraińskiego kardiologa, widocznie miał dyplom nienostryfikowany. Na pieczątce było jego nazwisko, numer i podpis. Rzucił tym zaświadczeniem. Powiedział, że dokument ma być od polskiego kardiologa i neurologa” – wspomina kobieta.
Zezwolenie na operację, które nie pasowało ortopedzie, Łarysa uzyskała od kardiologa w prywatnej klinice, gdzie pracują ukraińscy lekarze. Lekarka rodzinna – Białorusinka, która nostryfikowała w Polsce dyplom – mówiła, że trudno będzie złapać termin do kardiologa na NFZ. Lekarka – według Łarysy jest uniwersalna – rozmawia po białorusku, po ukraińsku, po rosyjsku, po polsku. Wyjaśniła, że niektórzy polscy lekarze są niezadowoleni, że ich ukraińscy koledzy mogą pracować w Polsce bez nostryfikowanych dyplomów.
Ten ortopeda miał też pretensje, dlaczego pojechała do lekarza do innego miasta.
„Widocznie złamałam jakieś niepisane ustalenia” – mówi Łarysa. A wytłumaczenie jest proste: masażysta zauważył problem, doradził znajomego lekarza, też Ukraińca, który od dawna pracował w Polsce. Łarysa pojechała, ponieważ w swoim języku lepiej mogła wytłumaczyć, co jej dolega. „Mówił, żebym się nie martwiła, że mam prawo do operacji. Trzeba tylko cierpliwości”.
„A odnośnie tego lekarza, co krzyczał, to mimo wszystko spojrzał na zdjęcia na płycie i uznał, że jeśli będę miała zgodę od polskich kardiologa i neurologa, to mam prawo do bezpłatnej operacji” – mówi Łarysa. „Tylko że kolejka. Ale na razie nie wiem, ile trzeba czekać”.
Więc Łarysa miała znaleźć polskich specjalistów.
„Tu nic złego nie mogę powiedzieć” – mówi Łarysa. „Do polskiej kardiolożki poszłam prywatnie, 280 złotych. Mówię: przepraszam, nie bardzo ładnie rozmawiam po polsku, ale rozumiem. A ona zapewniła, że się porozumiemy. Ja jej wszystko opowiedziałam. Było widać, że była zainteresowana, współczuła”.
Tak samo wyrozumiała miała być też neurolożka, do tej udało się zapisać przez NFZ. Potwierdziła, że ma prawo do operacji. Mówiła "dlaczego pani ma się męczyć, jak panią boli” – wspomina kobieta.
Teraz Łarysa czeka, kiedy córka będzie miała wolne, żeby pojechać z nią do ortopedy. Sama się obawia, może jeszcze czegoś nie zrozumie, a tak będzie miała wsparcie.
„Zawsze mówię sobie: mieszkasz w bezpiecznych warunkach, nie ma alarmów, ostrzałów. Zarobiłaś, kupiłaś i wszystko w porządku. Tak, boli, ale ludzie mają gorzej, trzeba cierpieć”.
W związku ze specustawą o pomocy obywatelom Ukrainy uchwaloną po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, osoby z Ukrainy, które przyjechały do Polski po 24 lutego 2022 roku, są uprawnione do świadczeń medycznych finansowanych z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Jednak mówienie, że uchodźcy z Ukrainy korzystają z opieki medycznej w Polsce bezpłatnie, nie jest poprawne, ponieważ większość z nich pracuje, płaci składki i nie tylko bierze, ale też wnosi do systemu.
Według danych Narodowego Banku Polskiego z połowy 2024 roku w Polsce pracuje ok. 68 proc. ukraińskich uchodźców (oraz 93 proc. migrantów przedwojennych), jest to największy wskaźnik w porównaniu do innych krajów, dokąd wyjechali Ukraińcy.
Jeśli mówimy w ogóle o obywatelach Ukrainy, to pod koniec stycznia 2025 roku wiceminister rodziny, pracy i polityki socjalnej Sebastian Gajewski w Sejmie poinformował, że w Polsce pracuje ok. 78 proc. Ukraińców. Według Gajewskiego „blisko 800 tys. Ukraińców na bieżąco odprowadza składki na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, stanowiąc blisko 5 proc. ubezpieczonych w Polsce i płaci podatki w naszym kraju”.
„Dzięki wpływom tych składek oszczędzamy, chociażby na dotacji z budżetu państwa do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych” – dodał minister.
Jak szacuje Bank Gospodarstwa Krajowego, w 2024 roku „wpływy z podatków i składek ubezpieczeniowych płaconych przez ukraińskich migrantów do polskiego budżetu sięgają około 15,1 mld zł”.
TVN podaje, że według szacunków Ministerstwa Finansów tylko w ubiegłym roku Ukraińcy odprowadzili do NFZ składki w wysokości ponad 3,78 mld zł.
Natomiast według danych Kancelarii Prezydenta RP z końca lutego 2025 roku od początku inwazji pełnoskalowej w lutym 2022 „łącznie ze świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych skorzystało 1,3 mln uchodźców. Całkowity koszt tego leczenia wyniósł 4,3 mld zł”.
Według danych udostępnionych dziennikarzom „Rzeczpospolitej” przez Ministerstwo Zdrowia po pierwszym roku inwazji Rosji na Ukrainę „koszty świadczeń medycznych dla uchodźców z Ukrainy za okres marzec-grudzień 2022 roku wyniosły 514 602 174,62 zł”. Bankier.pl dodaje, że „z planu finansowego NFZ wynika, że w 2022 roku łączny koszt świadczeń opieki zdrowotnej Funduszu miał wynieść 131 041 511 000 zł. Opieka medyczna Ukraińców stanowiła więc 0,4 proc. tej kwoty”.
W Ukrainie w terenach przyfrontowych jest problem z opieką medyczną. Nie chodzi o kolejki. Tam po prostu nie ma szpitali. Pisaliśmy w OKO.press, że do tych miejscowości od czasu do czasu przyjeżdżają furgonetki-szpitale z lekarzami. Mieszkańcy, którzy jeszcze tam zostali, przychodzą, żeby się zbadać, bo nie wiadomo, kiedy znowu będzie taka okazja.
We wschodnio-południowych regionach, w większych miastach rutyną ukraińskich lekarzy są urazy wojenne. Operują rannych po wybuchach min, po nalotach – wojskowych i cywili (część w tych szpitalach umiera). Pracują non-stop podczas alarmów, zakłóceń z prądem (przez rosyjskie ataki), ryzykując też życiem.
Po drugiej stronie linii frontu – na terenach tymczasowo okupowanych przez Federację Rosyjską – jest jeszcze gorzej: pomoc medyczna nie zostanie udzielona osobie bez rosyjskiego paszportu.
Jak pisaliśmy wcześniej, uchodźcy, który przybyli do Polski (i przybywają, czego nie chcemy już zauważać) z tych terenów szczególnie potrzebują wsparcia medycznego, ponieważ tam systematycznie dochodzi do łamania praw człowieka.
Ekspertka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka wyjaśniała, że dotyczy to np. osób, które doznały tortur, czy traum związanych z przemocą seksualną, zaginięciem najbliższej osoby.
(Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Szymon Szynkowski vel Sęk z PiS w komentarzu w „Faktach” TVN mówi tak: „Nie widzę powodu, dla którego te osoby miały mieć jakieś preferencje przed Polakami. Mogą korzystać ze służby zdrowia, mogą skorzystać z różnych usług publicznych, ale są cały czas – pamiętajmy o tym – gośćmi. Mile widzianymi, ale gośćmi”).
Po trzech latach wielkiej wojny jako dziennikarka wiem, że od stresu spowodowanego wojną mogą wypaść zęby, człowiek może schudnąć ponad 10 kg, czy przestać rozmawiać.
Słyszałam historie o tym, jak ludzie ze swoimi chorymi bliskimi czekali na zwycięstwo: kiedy były alarmy, to nie schodzili do schronów. Było to zbyt skomplikowane. Tak nie da się żyć, więc zdecydowali się na wyjazd za granicę. Ale nawet jeśli przyjechali np. do Polski zdrowi, to przecież wszyscy jesteśmy ludźmi i możemy zachorować.
To, że wspomniana specustawa uprawniała uchodźców wojennych do korzystania z opieki medycznej oraz innych usług publicznych, było godnym rozwiązaniem cywilizowanego, rozwiniętego państwa. Uchodźcy z Ukrainy odwdzięczyli się swoją pracą. Bez sensu jest mówienie, że uchodźcy powinni w Polsce pracować, płacić podatki, ponieważ i tak większość właśnie tak robi.
A próby publicznej delegalizacji pojęcia „uchodźca” oznacza, że politycy albo nie mają świadomości, że okropna wojna wciąż trwa i potrzeby się nie zniknęły, albo jest to cyniczne wykorzystywanie ludzi, którzy nie mają tutaj prawa głosu.
„Pierwszeństwo” do lekarzy powinni mieć obywatele Polski, proponuje też inny kandydat na prezydenta – Karol Nawrocki, popierany przez Prawo i Sprawiedliwość. Większość kandydatów (również Rafał Trzaskowski z pomysłem o odbieraniu 800+ dzieciom uchodźczym, jeśli ich rodzice nie pracują) zdecydowało się na negatywne wykorzystanie w kampanii uchodźców z Ukrainy. Jedynie kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat uważa pomysł Nawrockiego za dyskryminujący, „zaczerpnięty z najgorszych rasistowskich doświadczeń”.
„Co następnego wymyślą, próbując zasiać nienawiść między Polakami a Ukraińcami? Miejsca dla Ukraińców na końcu autobusu? Oddzielne klasy w szkołach?” – pisze Biejat.
Bo w przeciwieństwie do zmiany nastrojów społeczeństwa polskiego dla wielu uchodźców z Ukrainy nic się nie zmieniło: ich bliskich, ich domu nie da się przywrócić. Ani wymazać traumatycznych przeżyć. Próbują z tym bagażem żyć w nowym społeczeństwie, które ich stąd wypycha.
Chociaż dla polskiego rynku pracy setki tysięcy pracowników, nazywanych często „siłą roboczą”, są jak manna z nieba.
A zamiast tego, żeby zająć się naprawą systemów czy to opieki medycznej (wspomnieć, chociażby o luce finansowej NFZ), czy społecznej, polscy politycy wybierają najłatwiejszy prymitywny sposób – wskazanie winnego. Potwierdzeniem tej manipulacji są np. słowa Nawrockiego:
„Jestem zdania, że Ukraińcom nie powinno się żyć w Polsce lepiej niż Polakom. Jestem Polakiem, mam obowiązki polskie i w imieniu Polaków będę wykonywał swoją prezydenturę”.
To nie „roszczeniowość” Ukraińców jest problemem ochrony zdrowia w Polsce. Czas już zmienić podejście, ci ludzie też mają godność.
Łarysie podobają się nowoczesne szpitale w Polsce. Mówi, że warunki są lepsze i jest więcej możliwości zadbania o zdrowie. „Nie mogę powiedzieć, że cały system jest zły. Zapisałeś się, przyjeżdżasz na swoją godzinę. Wszystko jest jasne”. Wspomina też historię, kiedy z powodu wysokiego ciśnienia trafiła na SOR. „Przyjechaliśmy o 16:00, a pomoc została mi udzielona ok. 02:00 w nocy. Chcę zauważyć, że Polacy są bardzo cierpliwi, nie robią zamieszania. Byli ludzie ze złamanymi rękami: dziewczyna, która jeździła na nartach i złamała rękę, też inna pani. Wszyscy cierpieli, milcząc, i czekali na swoją kolej. Spokojna atmosfera. Byłam zaskoczona” – opowiada Łarysa. Jej córka była zmęczona tak długim czekaniem. Dla wielu migrantów to jest nieprzyjemne odkrycie.
„Rozumiesz, kiedy przyjechaliśmy o 16:00, to ta dziewczyna już czekała ze złamaną ręką, wyszła od lekarza po pierwszej. Nic nie mówiła. I jest w swoim kraju, to co nam zostaje? Tylko uczyć się, jacy ludzie mogą być cierpliwi”.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Komentarze