0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Polskie Stronnictwo Ludowe 9 marca zagłosowało wraz z Prawem i Sprawiedliwością za uchwałą w sprawie Jana Pawła II. Dokument był odpowiedzią partii na materiał TVN „Franciszkańska 3” (z serii „Bielmo”) oraz książkę „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział”, których autorzy – Marcin Gutowski i Ekke Overbeek – sięgając do archiwów i rozmawiając ze świadkami i ofiarami, pokazali, jak biskup Karol Wojtyła, zanim został papieżem, pomagał księżom-sprawcom molestowania seksualnego, tuszował ich przestępstwa, przenosił do innych parafii.

„Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zdecydowanie potępia medialną, haniebną nagonkę, opartą w dużej mierze na materiałach aparatu przemocy PRL, której obiektem jest Wielki Papież – św. Jan Paweł II najwybitniejszy Polak w historii (...) Nie pozwolimy zniszczyć wizerunku człowieka, którego cały wolny świat uznaje za filar zwycięstwa nad imperium zła" - czytamy w uchwale.

Przeczytaj także:

Choć dokument jest w istocie atakiem na media prowadzące niezależne, dziennikarskie śledztwa, politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego wyrażają dumę z tamtego głosowania. Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu, był w czwartek 23 marca gościem audycji „Sygnały dnia" w radiowej Jedynce, gdzie stwierdził, że PSL „było jednym z chyba dwóch ugrupowań, które w sposób jednoznaczny stanęło w obronie dobrego imienia Jana Pawła II – człowieka, którego w żadnym kraju nie atakują tak, jak w Polsce".

„To jest bardzo żałosne i przykre, że wobec Jana Pawła II wysuwa się zarzuty za działania, które podejmował w tamtych czasach ponadstandardowo. Nie można dzisiejszych miar i kryteriów wkładać w to, co działo się 60-70 lat temu. Pamiętajmy, że Kościół katolicki był wtedy głównym wrogiem państwa komunistycznego" – dodawał poseł.

OKO.press sprawdzało już, czy teza o stanowczych działaniach Jana Pawła II w sprawie przestępstw pedofilskich jest prawdziwa. Tym razem przyjrzymy się zatem tezie Piotra Zgorzelskiego, który zasugerował, że tylko w Polsce Jan Paweł II jest poddawany mocnej krytyce za niewłaściwe postępowanie wobec sprawców przemocy seksualnej.

"[stanęliśmy - przyp.] w obronie dobrego imienia Jana Pawła II - człowieka, którego w żadnym kraju nie atakują tak, jak w Polsce"
Jan Paweł II od lat był krytykowany w światowej prasie za swoją politykę wobec nadużyć seksualnych w Kościele
Polskie Radio 1,23 marca 2023

„Po pierwsze, nie możemy popadać w absurd, że każda krytyczna wypowiedź na temat Jana Pawła II jest atakiem. Nie wolno tego utożsamiać, a mam wrażenie, że w Polsce to wręcz obsesja" - mówi w rozmowie z OKO.press Arkadiusz Stempin, historyk, politolog i watykanista, profesor w WSE im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie i na Uniwersytecie we Freiburgu.

„Po drugie, krytyka Jana Pawła II w dyskursie publicznym, naukowym i religijnym była i jest czymś oczywistym. Toczyła się w okresie jego pontyfikatu już w latach 90. Krytyka toczyła się też w samym Kościele i dotyczyła kierunków jego pontyfikatu".

Odpowiedzialny jako lider organizacji

W Stanach w połowie lat 80. sprawa kościelnej pedofilii stała się po raz pierwszy szeroko dyskutowana za sprawą procesu i skazania księdza Gilberta Gauche z Lafayette w Luizjanie. Jason Berry, katolicki dziennikarz, który ujawnił skandal, w kolejnych latach zgłębiał temat wykorzystywania seksualnego księży, co doprowadziło do wydania przez niego w 1992 roku książki „Lead us not into temptation”.

Berry pojawiał się na łamach ogólnokrajowej prasy, w telewizji (m.in. ABC, CNN, był nawet gościem w „Oprah"), gdzie już wtedy przedstawiał problem wykorzystywania seksualnego dzieci przez kler jako systemowy i nazywał to „aferą Watergate Kościoła katolickiego”.

W latach 90. zainteresowanie amerykańskiej opinii publicznej problemem molestowania wzrosło ze względu na kolejne procesy, w których efekcie Kościół wypłacał wysokie, nawet milionowe odszkodowania. O tuszowaniu pedofilii w kościele pisały m.in. „New York Times”, „Washington Post”, „National Catholic Reporter”, „Vanity Fair”, „Rolling Stone”, a stacje ABC, NBC, CBS oraz CNN News przygotowały programy telewizyjne.

„W latach 90., gdy rodziny ofiar pedofilii zaczęły formułować publicznie oskarżenia, kierowano je nie tylko wobec sprawców, ale także miejscowych biskupów oraz głowy Kościoła katolickiego, czyli Jana Pawła II. Papież już wtedy był inkryminowany jako lider organizacji uznawanej przez te osoby za organizację przestępczą" – wyjaśnia prof. Stempin.

Jan Paweł II zdawał sobie sprawę z tej szerokiej krytyki opinii publicznej, o czym świadczy list, jaki w czerwcu 1993 roku wysłał amerykańskim biskupom spotykającym się w Nowym Orleanie.

„W ciągu tych ostatnich miesięcy uświadomiłem sobie, jak bardzo wy, pasterze Kościoła w Stanach Zjednoczonych, wraz ze wszystkimi wiernymi cierpicie z powodu pewnych zgorszeń ze strony duchownych" – zwraca się papież w liście do biskupów. – „Uznając prawo do należytej wolności informacji, nie można zgodzić się na traktowanie zła moralnego jako okazji do sensacji. Opinia publiczna często żywi się sensacją, a środki masowego przekazu odgrywają w tym szczególną rolę. W rzeczywistości poszukiwanie sensacji prowadzi do utraty czegoś, co jest istotne dla moralności społeczeństwa" [cyt. za Marcin Gutowski, „Bielmo"].

Niecałe 10 lat później całym krajem wstrząsnęły publikacje dziennika „The Boston Globe", które ujawniły, że przypadki wykorzystywania seksualnego nieletnich i tuszowanie ich nie były w Kościele odosobnionymi incydentami, ale zjawiskiem powszechnym, wobec którego hierarchowie reagowali przy pomocy wypracowanych schematów.

Przyjaźń z Degollado

W tym samym czasie światowa prasa zaczęła krytykować Jana Pawła II także w związku ze skandalami wokół Marciala Maciela Degollado, wpływowego meksykańskiego duchownego, założyciela zakonu Legionu Chrystusa, który przez wiele lat gwałcił i molestował dzieci oraz dorosłych i zapamiętany został jako jedna z najbardziej demonicznych postaci Kościoła katolickiego.

Jak wskazywał w rozmowie z OKO.press ks. prof. Andrzej Kobyliński, pierwsze dokumenty na temat czynów pedofilskich, jakich dopuszczał się Degollado, znane były w Watykanie już w latach 40. XX wieku.

Od lat 70. i 80. ofiary zaczęły publicznie występować z zarzutami. Watykan konsekwentnie oficjalnie ignorował te doniesienia, rozwijając swoją współpracę, w tym finansową, z meksykańskim duchownym.

Pomimo tego w sprawie rozpoczęto wewnętrzne dochodzenie, w którym zebrano obszerny materiał dowodowy. Kongregacja Nauki Wiary przygotowała w lutym 1999 roku formalny akt oskarżenia przeciwko Degollado. Po kilku miesiącach ofiary duchownego otrzymały jednak oficjalne pismo z decyzją o zawieszeniu postępowania.

W 2019 roku papież Franciszek opowiedział dziennikarzom anegdotę, o tym, jak ówczesny kardynał Joseph Ratzinger przedstawił Janowi Pawłowi II „dokumenty dotyczące zgromadzenia, w którym dochodziło do nadużyć seksualnych i ekonomicznych". Po spotkaniu z papieżem miał wrócić do swojego sekretarza i powiedzieć „daj to do archiwum, wygrała druga strona".

Eksperci kościelni wskazują, że anegdota dotyczyła właśnie Legionu Chrystusa.

Wznowienie postępowania przeciwko Degollado było jedną z pierwszych rzeczy, które Ratzinger zrobił po wyborze na papieża. Degollado otrzymał zakaz publicznych wystąpień i publicznego sprawowania liturgii.

„Kiedy papież w 2004 roku publicznie przyjął oraz pobłogosławił Degollado na placu świętego Piotra, w prasie światowej podniosły się protesty, bo jego sprawa była już znana od początku lat dwutysięcznych. Powszechnie rozmawiano o uległości Jana Pawła II wobec Legionów Chrystusa" – mówi prof. Stempin.

„Czas na trudny rachunek sumienia"

„Dyskusja, która obecnie się toczy, tylko dla polskiego społeczeństwa jest czymś nowym. A kwestia tego, co działo się w Irlandii, USA, Austrii, czy sprawa Degollado od dawna było przedmiotem debaty w przestrzeni światowej. Pokrywała się ona z wcześniejszą krytyką obsesyjnej polityki Jana Pawła II w kwestiach etyki seksualnej i pogrążenia Afryki w otchłaniach epidemii AIDS, m.in. w wyniku zakazu przez papieża stosowania prezerwatyw" – dodaje prof. Stempin.

Wszystkie te wątpliwości, a przede wszystkim polityka wobec nadużyć seksualnych duchowieństwa, wielokrotnie były podnoszone przez opinię publiczną w trakcie błyskawicznego procesu beatyfikacyjnego oraz kanonicznego Jana Pawła II. Wynoszenie papieża na ołtarze było oprotestowywane (w 2011 roku, w 2014 roku) przez grupy zrzeszające ofiary molestowania, a także krytykowane przez katolickich duchownych i teologów, również tych o poglądach bardzo konserwatywnych.

I z biegiem lat oraz ujawnianiem kolejnych przypadków systemowego tuszowania nadużyć seksualnych krytyka Kościoła, oraz pontyfikatu i dziedzictwa Jana Pawła II, tylko się pogłębia.

W 2020 roku Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej opublikował obszerny raport dotyczący byłego kardynała Theodore McCarricka, który oskarżany był o to, że przez dziesięciolecia molestował dorosłych i dzieci. Informacje o jego działaniach docierały do Watykanu już w latach 90. Papież Jan Paweł II nie tylko na nie nie reagował, ale nawet pomimo protestów, uczynił McCarricka arcybiskupem Waszyngtonu. Dopiero Franciszek w 2019 roku wydalił McCarricka ze stanu duchownego.

Po ujawnieniu raportu światowa prasa rozpisywała się na temat cienia, jaki sprawa ta kładzie na wizerunku i spuściźnie Jana Pawła II i tego, czy z perspektywy Kościoła jego kanonizacja nie była przedwczesna (pisały o tym m.in. „New York Times", Reuters, DW, NPR). Robiła to także prasa katolicka.

Wpływowa amerykańska gazeta „National Catholic Reporter" wezwała biskupów do „stłumienia kultu” zmarłego papieża. Oznaczało to, że chociaż nadal byłby uważany za świętego, szkoły i kościoły nie powinny nosić jego imienia, a nabożeństwa do niego powinny być prywatne.

„Czas na trudny rachunek sumienia. Ten człowiek… podkopał świadectwo światowego Kościoła, zachwiał jego wiarygodnością jako instytucji i dał biskupom opłakany przykład ignorowania relacji ofiar nadużyć” – napisano w artykule redakcyjnym.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze