Stanowisko pełnomocnika zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej to szósta praca, którą traci Bartłomiej Misiewicz. Pupil Macierewicza stał się synonimem kolesiostwa i to wykorzystał Kaczyński - z hukiem go wyrzucając, pokaże się jako niekwestionowany lider partii, która ogniem wypala korupcję. Prawda jest taka, że PiS nie reaguje na kolejne skandale
Tylko 1 na 300 osób czytających to zdanie finansuje OKO.press regularną darowizną. Czytasz OKO? Pomóż nam trwać
12 kwietnia rano Jarosław Kaczyński poinformował, że zdecydował o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza w prawach członka PiS. Zareagował na wiadomość, że 10 kwietnia zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej mianował byłego rzecznika prasowego Antoniego Macierewicza pełnomocnikiem ds. komunikacji - z zarobkami na poziomie 50 tysięcy złotych.
Polska Grupa Zbrojeniowa natychmiast zaprzeczyła informacjom "Rzeczpospolitej" i "Faktu": "W odpowiedzi na nieprawdziwe publikacje medialne Polska Grupa Zbrojeniowa S.A. informuje, że nie jest prawdą, iż miesięczne wynagrodzenie pana Bartłomieja Misiewicza w PGZ S.A. wynosi 50 tys. zł. Należy jednocześnie podkreślić, że wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu PGZ S.A. nie sięga tej kwoty". Na Twitterze zaprzeczył również Misiewicz.
Pisanie głupot i kłamstw powinno być z automatu karane. Dyskusja z brukowcami, które podają nieprawdę jest bez sensu.
PGZ zapowiedziała również publikację "oświadczenia, dotyczącego zatrudnienia pana Bartłomieja Misiewicza".
Oświadczenie ukazało się wieczorem 12 kwietnia, ale bez informacji o zarobkach pełnomocnika zarządu PGZ. Zamiast tego ogłoszono, że na wniosek Misiewicza zwolniono go - "za porozumieniem stron" i bez odprawy.
To już szósta praca, którą traci Misiewicz, od kiedy PiS doszło do władzy. Powoływano go już na:
Okazało się, że decyzja prezesa była poprzedzona konsultacjami. Nad przyszłością Bartłomieja Misiewicza we wtorek (11 kwietnia) wieczorem debatowali w Pałacu Prezydenckim prezes Jarosław Kaczyński, prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło oraz ministrowie Witold Waszczykowski i Antoni Macierewicz.
Kancelaria Prezydenta potwierdziła, że najważniejsze osoby w państwie omawiały temat nowego miejsca zatrudnienia Bartłomieja Misiewicza. "Prezydent w sposób stanowczy i jednoznaczny wyraził swoje krytyczne stanowisko w sprawie kariery Bartłomieja Misiewicza i jego nowej posady w Polskiej Grupie Zbrojeniowej" - ogłosił rzecznik prezydenta, Marek Magierowski.
Nie jest to jedyne gremium, które pochyla się nad sprawą Misiewicza - na polecenie Jarosława Kaczyńskiego powstał specjalny, partyjny zespół do sprawy rzecznika prasowego Antoniego Macierewicza. Dziś (13 kwietnia) od 11:00 Misiewicza przesłuchują wicemarszałek Sejmu, Joachim Brudziński, wiceprezes partii, minister-koordynator służb specjalnych, Mariusz Kamiński oraz poseł Marek Suski. Przed komisją ma stanąć również Antoni Macierewicz.
Kiedy rządziła PO-PSL to nie było żadnych komisji, dymisji, mieliśmy Amber Gold, mieliśmy aferę podsłuchową i wydźwięk tego zła był dużo większy, niż zatrudnienie Misiewicza. Prezes Jarosław Kaczyński, w przeciwieństwie do poprzedników, wyciąga wnioski.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości zgodnie twierdzą, że decyzje Jarosława Kaczyńskiego są świadectwem poważnego traktowania przez PiS przypadków powierzania osobom bez kompetencji stanowisk w spółkach państwowych.
Prawda jest inna. Prezes Kaczyński czekał z reakcją tak długo, aby pokazowe "ścięcie" Misiewicza wypadło szczególnie efektownie.
Poza tym dla Kaczyńskiego kluczowe jest tu zdyscyplinowanie ministra Macierewicza, który w sposób ostentacyjny lekceważył połajanki prezesa, a także prezydenta. Kaczyński broni swego własnego wizerunku jako mocnego lidera. Stąd zdumiewająca sytuacja, gdy kilka najważniejszych osób w państwie debatuje nad losem niesfornego 27-latka i jego protektora.
Sprawa Misiewicza nie oznacza rozprawy z "Misiewiczami". PiS nie reaguje na dziesiątki przypadków nepotyzmu, kolesiostwa i braku kompetencji. Gdyby Brudziński, Kamiński i Suski mieli przesłuchać wszystkich "Misiewiczów", to nie starczyłoby im czasu na inne zajęcia.
Ostatnio OKO.press opisało układ tworzony przez i wokół ministra środowiska, Jana Szyszki, który przyznał kilkumilionową dotację organizacji kierowanej przez przyjaznego mu szefa "Gazety Polskiej", Tomasza Sakiewicza. W tej organizacji zatrudniona jest... córka Jana Szyszki.
"Dobra zmiana" takich przypadków zna dziesiątki: minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, powoływał dyletantów na dyrektorów stadnin koni arabskich, a jego ludzie próbowali ustawiać aukcje, pracę w czterech radach nadzorczych dostał młody mecenas Zbigniewa Ziobry, a do dwóch weszła niejaka Janina Goss, która kiedyś pożyczała prezesowi pieniądze.
Od początku rządów PiS Bartłomiej Misiewicz z Antonim Macierewiczem wywołują skandal za skandalem:
Jarosław Kaczyński
Antoni Macierewicz
Bartłomiej Misiewicz
Ministerstwo Obrony Narodowej
Polska Grupa Zbrojeniowa
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu
Bądź pierwszą osobą, która podzieli się z nami i innymi użytkownikami swoją opinią na temat tego artykułu