Komunistą nigdy nie był. Do PZPR co prawda się zapisał, ale tylko dlatego, że go zmuszono. Z własnej woli słuchał zaś Radia Wolna Europa. Opowiadał kolegom, co tam usłyszał, za co spotkały go brutalne szykany. Prokurator, bohater, niezłomny, Konrad Wallenrod - taką opowieść o sobie snuje Stanisław Piotrowicz w prorządowych mediach
Stanisław Piotrowicz z PiS w minionej kadencji Sejmu był bardzo aktywnym posłem i miał swój udział w przejmowaniu przez macierzystą partię Trybunału Konstytucyjnego, sądów powszechnych i Sądu Najwyższego.
Jednak mimo tego (a być może właśnie z tego powodu), mimo olbrzymiej rozpoznawalności i aktywności w pierwszym szeregu "dobrej zmiany" Piotrowicz nie został wybrany na kolejną kadencję: w wyborach do Sejmu w okręgu nr 22 w Krośnie dostał tylko 10 293 głosy i nie zdobył mandatu poselskiego.
Już w 2016 roku, w pierwszej fazie ataków PiS na wymiar sprawiedliwości, OKO.press spytało Polaków, czy Stanisław Piotrowicz powinien ustąpić ze stanowiska szefa sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. 59 proc. badanych uważało, że tak, wśród wyborców PiS - 31 proc.
Politycy obozu władzy nie zdymisjonowali wtedy Piotrowicza, zrobili to trzy lata później wyborcy. Koledzy z Nowogrodzkiej nie dali jednak o Piotrowiczu zapomnieć, zgłaszając jego kandydaturę do Trybunału Konstytucyjnego. Są poważne wątpliwości, czy b. poseł PiS nie jest aby za stary na Trybunał w świetle przepisów, które sam przepychał przez parlament, ale jednego można być pewnym: jaki by nie był stan faktyczny, koleżanki i koledzy i tak Piotrowicza do Trybunału wybiorą.
W związku z tym był PRL-owski prokurator chodzi po mediach przychylnych obozowi władzy i próbuje ocieplić wizerunek. W weekendowej rozmowie z serwisem braci Karnowskich wPolityce.pl powtórzył wszystkie opowieści, które snuł na swój temat przez ostatnie cztery lata.
Oto cytaty z wPolityce:
O członkostwie w PZPR:
„Nie należałem do PZPR z własnej woli. Wzbraniałem się tak długo, jak mogłem. Skończyłem aplikację prokuratorską i dopiero wtedy szef wojewódzki zrobił mnie i mojemu bezpośredniemu przełożonemu awanturę, jak mogło do tego dojść. Zagroził przy tym niedopuszczeniem do egzaminu końcowego".
O stanie wojennym, któremu się sprzeciwiał, ale legitymacji PZPR nie rzucił, ani z pracy w prokuraturze nie zrezygnował:
„Byłem przerażony i oburzony. Pobiegłem do mojego kościoła ojców kapucynów. Tam zastałem moją wspólnotę parafialną w takich samych nastrojach. Modliliśmy się wspólnie. Później regularnie uczestniczyłem we mszach św. za ojczyznę każdego miesiąca. To dodawało siły i nadziei.
W domu natomiast słuchałem Radia Wolna Europa. Radio odbierało tylko na podłodze przy drzwiach balkonowych. Przychodził do mnie sąsiad i z uchem przy podłodze wsłuchiwaliśmy się w wiadomości. Przychodząc do pracy, dzieliłem się informacjami z dwoma innymi prokuratorami".
O tym, że on nie był komunistą, a to jego szykanowali go komuniści:
„Zostałem jednak wezwany przez szefa na nieprzyjemną, dyscyplinującą rozmowę, podczas której odmówiłem prowadzenia śledztw o charakterze politycznym. Następnego dnia znalazłem się w jednostce niższego szczebla.
Przeniesiono mnie bez jakiegokolwiek uzasadnienia z prokuratury wojewódzkiej do rejonowej. Od tego czasu też zaczęło się szykanowanie mnie, wielomiesięczne wysyłanie w delegacje, poniewieranie".
Wreszcie, że wcale nie przyłożył ręki do aktu oskarżenie wobec opozycjonisty Antoniego Pikula, tylko wręcz przeciwnie: ratował go przed karzącą ręką reżimu. A Pikul oskarża go, bo jest z Platformy:
„Moje słowa potwierdzają mieszkańcy, głównie Jasła. Zadają pytanie, co się stało, że nagle zmienił narrację. A może odpowiedzią jest to, że ja jestem twarzą reformy wymiaru sprawiedliwości, a pan Pikul stał się twarzą Platformy Obywatelskiej na Podkarpaciu?”.
Choć byłem wcześniej aktywnym politykiem, ataki na mnie pojawiły się dopiero wtedy, gdy stałem się twarzą reformy wymiaru sprawiedliwości. Ponieważ czyniłem to skutecznie, zaangażowano duże środki, by mnie złamać, zniesławić, zniszczyć
Piotrowicz powtarza swoje opowieści kolejny raz, weryfikowaliśmy je już wielokrotnie w OKO.press. Ale że słów pana prokuratora nie można zostawić bez odpowiedzi, przypominamy, że:
1. W PRL można było normalnie żyć i - wbrew temu, co twierdzi Piotrowicz - robić karierę w wielu dziedzinach, nie wstępując do partii, bo wbrew dzisiejszym wyobrażeniom w późnym PRL – jak mówił OKO.press socjolog Andrzej Rychard „system się sfragmentaryzował".
Obok systemu oficjalnego, czyli rytualnych zachowań wymaganych przez władze, rozwinięty był system nieoficjalny (druga ekonomia, układy nieformalne), a także pokaźny nie-system, tolerowany przez władze, ale kontrolowany tylko częściowo (m.in. Kościół, rzemiosło, prywatne rolnictwo). Była też opozycja, czyli anty-system.
2. Rychard podkreślał, że PRL trwał tak długo, bo dochodziło do wymian między systemami. I nawet przedstawiciele najwyższych władz korzystali z rzemiosła, bywali (dyskretnie) na mszach i pozyskiwali informacje z Radia Wolna Europa. Jeśli więc nawet opowieść Piotrowicza jest prawdziwa, nie świadczy o tym, że był opozycjonistą.
3. Wbrew zapewnieniom Piotrowicza, który twierdził, że jako prokurator nie oskarżał działaczy opozycji, na akcie oskarżenia Antoniego Pikula – działacza opozycji, którego prokurator Piotrowicz oskarżał w stanie wojennym o roznoszenie ulotek – znajduje się jego podpis.
Reporter TVN24 dotarł do Antoniego Pikula, a on zdementował rewelacje o dobrym prokuratorze Piotrowiczu, który w latach 80. czynił dobro i ryzykując, pomagał działaczom opozycji.
W programie „Czarno na białym” Pikul mówił ostro i jednoznacznie: „To nieprawda. To absolutna nieprawda, ponieważ pan Piotrowicz żadnej pomocy ani mnie, ani innym osobom związanym z solidarnościowym podziemiem w tym czasie nie udzielił”.
5. Szykany, którymi komuniści mieli gnębić Piotrowicza, są na porządku dziennym w kontrolowanej przez PiS prokuraturze i wymiarze sprawiedliwości. Do zmian w prawie, które umożliwiają prześladowanie niepokornych śledczych za rządów Prawa i Sprawiedliwości, przyłożył rękę Piotrowicz. I uważa, że wszystko jest w najlepszym porządku.
OKO.press pisało wielokrotnie o odległych od miejsca zamieszkania delegacjach, na które wysyłani są prokuratorzy krytyczni wobec Zbigniewa Ziobry
Za to OKO.press wykazało również, że w PRL Piotrowicz był raczej nagradzany niż szykanowany:
Niewykluczone, że PRL-owska przeszłość Stanisława Piotrowicza rzeczywiście nie jest jednoznaczna. Być może rzeczywiście słuchał z uchem przy podłodze Radia Wolna Europa, a zasłyszanymi tam informacjami dzielił się z kolegami w prokuraturze. OKO.press nie jest w stanie tego zweryfikować.
Pewne jest natomiast, że możliwe do zweryfikowania opowieści o jego przeszłości w części budzą olbrzymie wątpliwości, a w części stoją w sprzeczności z faktami i relacjami innych osób.
OKO.press nie twierdzi, że Piotrowicz odpowiada za zbrodnie PRL, ani nawet, że był prominentnym przedstawicielem aparatu komunistycznego. Jego życiorys to raczej historia konformisty, na którą nikt by nie zwrócił uwagi, gdyby nie aktywność Piotrowicza w III RP: najpierw jego rola w postępowaniu wobec księdza pedofila z Tylawy, a później - w destrukcji wymiaru sprawiedliwości.
OKO.press wielokrotnie opisywało i analizowało rolę, jaką odegrał w latach 2016-2019 w „reformach sądowniczych” PiS i szczególną brutalność, z jaką traktował opozycję.
Przypominaliśmy również jego niechlubną rolę w sprawie księdza pedofila z Tylawy: jego prokuratura okręgowa w Krośnie umorzyła w 2001 roku postępowanie, choć wina księdza M., była oczywista; ostatecznie został skazany w 2004 roku. Jako prokurator Piotrowicz publicznie dezawuował świadków, w tym ofiary księdza i z pasją tłumaczył, dlaczego należy umorzyć sprawę.
Publicznie lekceważył dowody ze śledztwa i przedstawiał księdza pedofila, jako poczciwego duszpasterza i katechetę kochanego przez dzieci.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze