0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Część tajnego uzasadnienia orzeczenia nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN zostało ujawnione w komunikacie Prokuratury Regionalnej w Szczecinie. To ta jednostka domaga się uchylenia immunitetu prokuratorkom Ewie Wrzosek – na zdjęciu u góry – i Małgorzacie M., które chce oskarżyć o przekazywanie informacji ze śledztwa do stołecznego ratusza w 2020 roku.

Sprawa jest precedensowa, bo użyto w niej Pegasusa. Tym izraelskim oprogramowaniem co najmniej inwigilowano telefon Wrzosek. I SN będzie musiał zająć stanowisko w kwestii legalności użycia Pegasusa.

Po co prokuratura ujawniła uzasadnienie orzeczenia SN?

Kwestią immunitetu Ewy Wrzosek SN zajmie się w połowie maja. Ale już 26 kwietnia 2023 roku legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz nieprawomocnie odmówił uchylenia immunitetu prokurator Małgorzacie M., która miała przekazywać jej informacje ze śledztwa dotyczącego głośnego wypadku w stolicy.

Obie sprawy na wniosek Prokuratury Regionalnej w Szczecinie toczą się niejawnie. Posiedzenia odbywają się w specjalnej sali, która ma zapewnić tajność postępowania. Taki wniosek złożyli szef tej prokuratury Artur Maludy i Agata Badura, która w tej prokuraturze jest naczelnikiem wydziału ds. przestępczości gospodarczej.

Tymczasem w dniu, gdy SN odmówił uchylenia immunitetu prokurator Małgorzacie M., na stronie internetowej Prokuratury Regionalnej w Szczecinie pojawił się komunikat o tym orzeczeniu. Podano w nim, że sędzia Kozielewicz podkreślił, że postępowanie prokuratury w tej sprawie było rzetelne. Faktycznie tak było. Sędzia powiedział to przed ogłoszeniem jawnej sentencji orzeczenia.

Prokuratura zapowiada zaskarżenie orzeczenia. I w tym miejscu ujawnia część tajnego uzasadnienia orzeczenia. Prokuratura pisze, że będzie je skarżyć „w zakresie odnoszącym się do oceny stopnia szkodliwości społecznej czynu, jakiego miała dopuścić się prokurator Małgorzata M.”.

Prokuratura pisze dalej w komunikacie: „Sąd Najwyższy, nie podważając ustaleń z postępowania przygotowawczego i zgromadzonych przez Prokuratora Regionalnego w Szczecinie dowodów, uznał jednak, że zachowanie prokuratora polegające między innymi na przekazaniu osobom nieuprawnionym informacji z prowadzonego postępowania charakteryzowało się w realiach przedmiotowej sprawy znikomą szkodliwością społeczną”.

Po co to zrobiła prokuratura? By umniejszyć skalę swojej przegranej?

Wszak sprawa Ewy Wrzosek została użyta do skompromitowania popularnej prokuratorki, która ma cięty język i krytykuje Zbigniewa Ziobrę oraz jego ludzi w prokuraturze. Czy też przed wydaniem orzeczenia ws. Wrzosek prokuratura chce umocnić swoją pozycję i wysłać sygnał, że obie prokuratorki są winne. Tylko SN nie chce uchylić immunitetu?

Szef Prokuratury Regionalnej w Szczecinie Artur Maludy i prokurator Agata Badura. To oni chcą uchylenia immunitetu prokuratorkom Ewie Wrzosek i Małgorzacie M. I to oni wnosili o wyłączenie jawności w tej sprawie w SN. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Prokuratura manipuluje orzeczeniem

Zaskoczeni i zniesmaczeni komunikatem Prokuratury Regionalnej w Szczecinie są obrońcy prokurator Małgorzaty M. Adwokat Karolina Miara-Olearczyk mówi OKO.press: „Prokuratura w swoim komunikacie skupiła się na podaniu, że powodem odmowy uchylenia immunitetu była niska społeczna szkodliwość czynu. Przesłanek było jednak więcej i bynajmniej nie była to główna przyczyna oraz niejedyna. SN uzasadniał wielopłaszczyznowo. Orzeczenie było wielowątkowe”.

Adwokatka dodaje: „Prokuratura sama wystąpiła o wyłączenie jawności tej sprawy. My chcieliśmy, by była jawna, właśnie po to, by nie było takich sytuacji. Powinni zachować się konsekwentnie. Nie powinni takich rzeczy robić”.

Podobnie uważa drugi obrońca Małgorzaty M. prokurator Wojciech Sitek: „W moim przekonaniu SN podał jednoznacznie powody odmowy uchylenia immunitetu. Dlatego uważam, że to, co jest w komunikacie, jest mocnym niedopowiedzeniem. On sugeruje, że SN uznał znikomą szkodliwość czynu, a ja mam inne wrażenie.

Ten komunikat wprowadza w błąd”.

Sitek podkreśla: „Prokuratura nie ma problemu, by opowiadać, co działo się na niejawnym postępowaniu. Mimo że sami wnosili o tę niejawność. Stawia nas to jednak w niezręcznej sytuacji, bo my nic powiedzieć nie możemy”.

Przeczytaj także:

Jakie były więc powody odmowy uchylenia immunitetu Małgorzacie M.? Można się tylko domyślać. Skoro SN podkreślił, że postępowania było rzetelne, to oznacza, że sędzia Kozielewicz uznał dowody przedstawione przez prokuraturę. A skoro tak, to pozostaje kwestia oceny prawnej czynu, który prokuratura zarzuca Małgorzacie M. Chce jej postawić dwa zarzuty z artykułu 231 i 266 kodeksu karnego. Pierwszy mówi o przekroczeniu uprawnień, drugi o ujawnieniu tajemnicy śledztwa.

Prokuratura twierdzi, że SN uznał, że M. popełniła przestępstwo, ale jej czyn ma znikomą społeczną szkodliwość. Obrońcy mówią, że prokuratura nie podaje całej prawdy o orzeczeniu, że wyrywa jego fragment na swoją korzyść. To sugeruje, że SN uznał, że prokurator M. nie popełniła przestępstwa.

Sygnalizowaliśmy to w OKO.press tydzień temu. Bo zmieniona przez PiS ustawa o prokuraturze pozwala kierownictwu prokuratury przekazywać informacje ze śledztwa, komu chce. A Małgorzata M. była zastępcą Prokuratora Rejonowego Warszawa-Żoliborz.

Po tej sprawie straciła funkcję. Została też zawieszona i obniżono jej aż o połowę pensję. Ponadto, przekazane wtedy informacje nie były tajne. Od razu pojawiały się one w mediach, bo dziennikarze interesowali się tym wypadkiem. Był on bowiem wykorzystany do okładania przez prawicę prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego. Trwała wtedy kampania prezydencka, Trzaskowski zabiegał o wybór na prezydenta kraju.

Czy Prokuratura Regionalna w Szczecinie, ujawniając część niejawnego uzasadnienia orzeczenia SN, złamała prawo? Prokuratorzy, z którymi rozmawiało OKO.press, nie są tego pewni. Mówią, że komunikat jest ogólny. I ujawnia ocenę prawną, a nie materiał z niejawnego postępowania. Mówią co najwyżej o odpowiedzialności etycznej.

Karolina Miara-Olearczyk
Obrońcy prokurator Małgorzaty M. - adwokat Karolina Miara-Olearczyk i prokurator Wojciech Sitek. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak służby przy pomocy Pegasusa inwigilowały „wrogów” władzy PiS

Sprawa prokuratorek Małgorzaty M. i Ewy Wrzosek to swego rodzaju test dla Pegasusa. Bowiem po raz pierwszy sądy – w tym Sąd Najwyższy – będą musiały szerzej odnieść się do legalności użycia tego oprogramowania do inwigilacji. A jest problem z Pegasusem, bo daje on ogromne możliwości do inwigilacji obywateli przez telefon. I dzieje się to de facto poza kontrolą sądu.

Kolejne pytanie: czy do spraw mniejszej wagi można używać oprogramowania, które co najwyżej powinno być używane do wykrywania najpoważniejszych przestępstw, na przykład o charakterze terrorystycznym.

W Polsce Pegasusa używano do szpiegowania osób, które PiS uważa za swoich wrogów.

Oprócz prokurator Ewy Wrzosek inwigilowany Pegasusem był adwokat Roman Giertych i senator PO Krzysztof Brejza, czy prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Co niedawno ujawniła „Gazeta Wyborcza”.

Polityków opozycji CBA podsłuchiwało w czasie kampanii przed ostatnimi wyborami do parlamentu. Hakowanie ich telefonów izraelskim oprogramowaniem – zakupionym ze środków z Funduszu Sprawiedliwości – potwierdzają opinie Citizen Lab z Toronto University, który zbadał telefony inwigilowanych osób. Takie potwierdzenie włamania dotyczy też telefonu Ewy Wrzosek. Włamanie miało miejsce latem 2021 roku.

Wiadome jest też, że służby wystąpiły o zgodę na kontrolę operacyjną jej telefonu do sądu. Decyzję wydał Sąd Okręgowy w Warszawie i Sąd Apelacyjny w Warszawie. Co oznacza, że prokuratura, odwołując się do sądu apelacyjnego, musiała kwestionować albo odmowną decyzję sądu okręgowego lub zakres zgody na kontrolę operacyjną. Wnioskami na kontrolę operacyjną w Sądzie Apelacyjnym zajmuje się wydział karny, w którym jest coraz więcej neo-sędziów.

Nie ma pewności czy inwigilowano też telefon prokurator Małgorzaty M., w tym przy użyciu Pegasusa. Ale CBA mogła uznać, że wystarczy inwigilacja Wrzosek, bo to ona była celem.

Jak prokuratura zaczęła ścigać Wrzosek i Małgorzatę M.

Prokurator Ewa Wrzosek na co dzień pracuje w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów. Jest członkinią stowarzyszenia niezależnych prokuratorów Lex Super Omnia. Znana jest z ostrej krytyki Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry i jego stronników. Chciała też prowadzić śledztwo ws. prezydenckich wyborów kopertowych w czasie epidemii. Sprawę jej szybko odebrano i umorzono.

Wszczęto też śledztwo, w którym Wrzosek grożą – za jej decyzję procesową – zarzuty karne. Inwigilowana prokurator była też w styczniu 2021 roku karnie delegowana do pracy w Śremie pod Poznaniem. Wtedy do pracy – po kilkaset kilometrów od domu – zesłano grupę prokuratorów z Lex Super Omnia.

O tym, że Prokuratura Regionalna w Szczecinie chce postawić jej zarzuty karne, głośno zrobiło się 1 grudnia 2022 roku. Dzień wcześniej szczecińscy prokuratorzy weszli do jej pokoju w prokuraturze. Zabrali jej służbowe komputery. Nie było jej wtedy w prokuraturze, bo wcześniej została wysłana do sądu w zastępstwie innego prokuratora. Mogło to być celowe. Wrzosek została też wtedy zawieszona w wykonywaniu obowiązków służbowych.

Prokuratura szybko wydała komunikat. Poinformowała, że prowadzi śledztwo, w którym zarzuty ma postawione już 26 osób. Chodzi o śledztwo dotyczące zakładów chemicznych w Policach. Podejrzane są m.in. osoby z kierownictwa firmy. Śledztwo toczy się w kierunku milionowych strat, jakie z powodu ich działalności miała ponieść firma.

W tej sprawie miał pojawić się wątek korupcji związany z obietnicą zatrudnienia w stołecznym ratuszu. W ramach tego wątku zabezpieczono telefon komórkowy dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzenia Kryzysowego Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy Michała D. To były Komendant Stołeczny Policji, w latach 2014-2016.

Został on zatrzymany w środę 30 listopada 2022 roku, postawiono mu zarzuty ujawnienia niejawnych materiałów. Były szef stołecznej policji uważa, że sprawa jest „czysto polityczna”. Z komunikatu prokuratury wynika, że już wcześniej zatrzymano telefon Michała D. Było to w październiku 2020 roku.

I to informacje z telefonu byłego komendanta miały zwrócić uwagę prokuratury na Ewę Wrzosek. „W wyniku oględzin telefonu ujawniono informacje i dokumenty z prokuratorskich postępowań, w tym korespondencję wskazującą, że Ewa W. przekazywała Michałowi D. informacje z prowadzonych śledztw, w tym związane z kierunkiem ich prowadzenia oraz zgromadzonego w nich materiału dowodowego” – pisała w komunikacie szczecińska prokuratura.

OKO.press zapytało wtedy prokuraturę, czy użyto Pegasusa przeciwko Wrzosek. Jej rzecznik powiedział jedynie, że czynności operacyjne w tej sprawie akceptował sąd. Co się teraz potwierdziło.

Krzysztof Brejza pokazuje dokument
Senator PO Krzysztof Brejza. On też był inwigilowany przez CBA Pegasusem. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

Jak wypadkiem autobusu okładano Trzaskowskiego

Przeciwko Wrzosek mają świadczyć zapisy jej rozmów z Michałem D., których prawdziwość niepokorna prokurator kwestionuje. Miały one dotyczyć informacji ze śledztw, dotyczących dwóch wypadków z udziałem autobusów miejskich w Warszawie.

Chodzi o głośny wypadek na moście Grota-Roweckiego w czerwcu 2020 roku. Tam autobus przebił barierę i spadł z wiaduktu. Zginęła jedna osoba. Kierowca tego autobusu był pod wpływem narkotyków, niedawno sąd skazał go na 7 lat więzienia (nieprawomocnie).

Drugi wypadek miał miejsce na ulicy Klaudyny na Bielanach, w lipcu 2020 roku. Tam autobus staranował cztery osoby i uderzył w latarnię. Ranna została starsza osoba. Pojawiły się informacje, że kierowca tego autobusu też mógł być pod wpływem narkotyków, ale potem okazało się, że brał tylko leki uspokajające. Oba autobusy należały do firmy Arriva, która świadczyła usługi na zlecenie miasta.

Mimo to te dwa wypadki zostały wykorzystane do ataku na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, który wtedy kandydował na prezydenta Polski. Zarzucano mu brak nadzoru nad komunikacją miejską.

Według szczecińskiej prokuratury Ewa Wrzosek miała przekazywać informacje ze śledztwa dotyczącego tych wypadków, właśnie Michałowi D. Śledztwo toczyło się w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Żoliborz. Według prokuratury jej wiceszefowa Małgorzata M. przekazywała informacje bezpośrednio Wrzosek. I miały one trafić do Rafała Trzaskowskiego.

Jakie zarzuty chce stawiać prokuratura

Na poparcie zarzutów prokuratura regionalna w komunikacie przedstawiła wtedy zapisy rozmów pomiędzy prokurator Wrzosek a Michałem D. Miał on prosić o wyniki badań krwi i moczu na obecność narkotyków u kierowców autobusów. Prokuratura nie ujawnia w komunikacie, skąd ma rzekomy zapis rozmów Wrzosek z Michałem D. i z prokurator Małgorzatą M.

To mocna poszlaka, że włamano się na jej telefon. A skoro tak, to jest pytanie, na co sąd dał zgodę prokuraturze i CBA. I czy sąd wiedział, że daje zgodę na inwigilację Pegasusem.

Prokuratura ujawniała wtedy w komunikacie, że posiada też wiadomości kierowane przez Michała D. do Rafała Trzaskowskiego. Ma z nich wynikać, że przekazywał mu na bieżąco ustalenia śledztwa w sprawie wypadków.

Nie są to jednak żadne niejawne informacje. Równie dobrze mogły być one publicznie dostępne i Michał D. mógł je wyczytać w internecie, bo prasa interesowała się tymi wypadkami. A wyrwane z kontekstu wiadomości prokuratura opatrzyła własnymi komentarzami.

To też żaden dowód, tylko publicystyka na użytek opinii publicznej.

Prokuratura chce postawić Wrzosek zarzut nakłonienia wiceszefowej żoliborskiej prokuratury – w celu osiągnięcia korzyści dla siebie i Michała D. – do przekazywania informacji ze śledztwa. Chce też ją oskarżyć o niedopełnienie obowiązków i zaangażowanie się w działalność polityczną.

Małgorzacie D. prokuratura chce zaś postawić zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych i ujawnienia informacji ze śledztwa nieuprawnionej osobie.

Prokurator Ewa Wrzosek - w okularach - ze swoimi obrońcami. Po prawej stoi prokurator Jarosław Onyszczuk. Po lewej adwokat Adam Baworowski i adwokat Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Wrzosek: Chcą mnie wyeliminować

OKO.press pytało prokurator Ewę Wrzosek o stanowisko wobec wniosku o uchylenie jej immunitetu. Mówiła nam: „Jestem pewna, że użyto wobec mnie Pegasusa. Mamy dowody, z których wnika, że telefon był shakowany przy użyciu tego oprogramowania.

Wniosek o uchylenie immunitetu jest dotknięty całym szeregiem błędów formalnych i prawnych. Przepisywanie mi zachowanie nie ma znamion przestępstwa. Nie jest tak, że na podstawie wyrwanych z kontekstu zapisów wiadomości można stawiać zarzuty”.

Wrzosek mówiła dalej: „Prokuratura zarzuca mi prowadzenie działalności politycznej, na co nie ma dowodów. Nie popełniłam przestępstwa, a ten wniosek nie jest po to, by pociągnąć mnie do odpowiedzialności karnej, ale po to, by wyeliminować mnie z przestrzeni publicznej i odsunąć od wykonywania zawodu prokuratora”.

Wrzosek przyznała, że kontaktowała się z prokurator Małgorzatą M. i z pracownikiem ratusza: „Znam go od wielu lat. Bo był komendantem stołecznej policji. Prokurator M. też znam od wielu lat. Nigdy temu nie zaprzeczałam. Znamy się osobiście, ale to nie jest przestępstwo. A na kanwie faktu, że były komendant jest zatrudniony w ratuszu i jego przełożonym jest Trzaskowski, przypisuje mi się kuriozalne działanie w celu osiągnięcia korzyści osobistej w postaci przychylności Trzaskowskiego. To nie ma nic wspólnego z przestępstwem”.

I jeszcze jedna wypowiedź Wrzosek: „Pegasus ma duże możliwości i nie wierzę, że CBA mając taki program, nie wykorzystała wszystkich jego możliwości technicznych. Powinno to być przedmiotem śledztwa. Niestety, w sprawie mojej inwigilacji w stołecznej prokuraturze, w której mam status osoby pokrzywdzonej, nic się nie dzieje”.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze