0:000:00

0:00

Światowe porozumienie nt. migracji przyjęły w grudniu 2018 164 kraje ONZ . Dokument zaleca m.in. powstrzymanie się od finansowania mediów, które promują nietolerancję, ksenofobię, rasizm i inne formy dyskryminacji wobec migrantów.

Fragment tekstu Porozumienia <OBJECTIVE 17: Eliminate all forms of discrimination and promote evidence-based public discourse to shape perceptions of migration

33. We commit to eliminate all forms of discrimination, condemn and counter expressions, acts and manifestations of racism, racial discrimination, violence, xenophobia and related intolerance against all migrants in conformity with international human rights law.

We further commit to promote an open and evidence-based public discourse on migration and migrants in partnership with all parts of society, that generates a more realistic, humane and constructive perception in this regard. We also commit to protect freedom of expression in accordance with international law, recognizing that an open and free debate contributes to a comprehensive understanding of all aspects of migration.

To realize this commitment, we will draw from the following actions: a) Enact, implement or maintain legislation that penalizes hate crimes and aggravated hate crimes targeting migrants, and train law enforcement and other public officials to identify, prevent and respond to such crimes and other acts of violence that target migrants, as well as to provide medical, legal and psychosocial assistance for victims

b) Empower migrants and communities to denounce any acts of incitement to violence directed towards migrants by informing them of available mechanisms for redress, and ensure that those who actively participate in the commission of a hate crime targeting migrants are held accountable, in accordance with national legislation, while upholding international human rights law, in particular the right to freedom of expression c) Promote independent, objective and quality reporting of media outlets, including internet-based information, including by sensitizing and educating media professionals on migration-related issues and terminology, investing in ethical reporting standards and advertising, and stopping allocation of public funding or material support to media outlets that systematically promote intolerance, xenophobia, racism and other forms of discrimination towards migrants, in full respect for the freedom of the media d) Establish mechanisms to prevent, detect and respond to racial, ethnic and religious profiling of migrants by public authorities, as well as systematic instances of intolerance, xenophobia, racism and all other multiple and intersecting forms of discrimination in partnership with National Human Rights Institutions, including by tracking and publishing trends analyses, and ensuring access to effective complaint and redress mechanisms e) Provide migrants, especially migrant women, with access to national and regional complaint and redress mechanisms with a view to promoting accountability and addressing governmental actions related to discriminatory acts and manifestations carried out against migrants and their families f) Promote awareness-raising campaigns targeted at communities of origin, transit and destination in order to inform public perceptions regarding the positive contributions of safe, orderly and regular migration, based on evidence and facts, and to end racism, xenophobia and stigmatization against all migrants g) Engage migrants, political, religious and community leaders, as well as educators and service providers to detect and prevent incidences of intolerance, racism, xenophobia, and other forms of discrimination against migrants and diasporas and support activities in local communities to promote mutual respect, including in the context of electoral campaigns

Polska nie podpisała się pod Porozumieniem, twierdząc, że jest ono „sprzeczne z priorytetami polskiego rządu”.

Przeczytaj także:

Rzeczywiście. Ministerstwa i państwowe spółki już trzeci rok pompują pieniądze w media, które sieją strach wobec uchodźców i innych grup. Podszyte uprzedzeniami nuty słychać też w komentarzach rządzących. Na ile takie działania są jednak naprawdę w interesie rządu?

Etyczne reklamodawstwo na agendzie ONZ

Global Compact for Safe, Orderly and Regular Migration, czyli Światowy Pakt na rzecz Bezpiecznej, Uregulowanej i Legalnej Migracji, to międzypaństwowe porozumienie, które reguluje przepływy osób między krajami. Dokument stanowi efekt prawie dwóch lat negocjacji i koncentruje się na:

  • zapewnieniu wsparcia krajom przyjmującym dużą liczbę uchodźców;
  • wspieraniu samodzielności uchodźców
  • oraz poprawie warunków i umożliwieniu uchodźcom powrotu do krajów pochodzenia.

Jednym z problemów poruszonych w dokumencie jest etyka w mediach i reklamie. W punkcie mówiącym o wyeliminowaniu wszelkich form dyskryminacji i promowaniu opartego na faktach dyskursu publicznego nt. migracji, zapisano, że „niezależne, obiektywne i wysokiej jakości relacjonowanie jest niezbędne zarówno do godnego traktowania migrantów, jak i do zapewnienia społeczeństwu prawa dostępu do wiarygodnych informacji”. Zalecana jest edukacja medialna i wprowadzenie standardów etycznych w zakresie informowania o migracji. Pamiętać przy tym należy o konieczności przestrzegania międzynarodowych standardów w zakresie wolności mediów. Przede wszystkim jednak, Światowy Pakt określa, że środki publiczne przeznaczone na media (na przykład poprzez opłaty licencyjne lub reklamę państwową) powinny zostać wycofane w przypadku mediów, które systematycznie naruszają normy etyczne, w tym w zakresie niedyskryminacji.

To pierwszy raz, kiedy rządy publicznie zobowiązują się do powstrzymania od finansowania mediów, które nawołują do nienawiści.

Jest to więc ważny krok w walce z rosnącą falą rasizmu i ksenofobii. Stawka w grze jest wysoka. W samym 2017 na reklamy wydano na świecie ponad 570 mld dolarów. Jeśli reklamodawcy – w szczególności rządy, ale także duże firmy – zaczną przestrzegać zasad etyki w reklamie, to strumień gotówki do mediów, które stosują dyskryminację, zmniejszy się.

Polska na „nie”

Światowy Pakt na rzecz Migracji został podpisany 10 grudnia 2018 na spotkaniu w Marrakeszu przez 164 państwa. Wśród nich nie było Polski. Z porozumienia wyłamały się też m.in. Australia, Austria, Bułgaria, Czechy, Izrael, Łotwa, Słowacja, Stany Zjednoczone, Szwajcaria i Węgry.

Oficjalnych powodów, dla których polski rząd nie zdecydował się na podpisanie porozumienia, było kilka. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wskazało między innymi w swoim komunikacie, że „porozumienie jest sprzeczne z priorytetami polskiego rządu, którymi są bezpieczeństwo polskich obywateli i utrzymanie kontroli nad przepływami migracyjnymi”. Według MSWiA, „projekt porozumienia GCM nie gwarantuje bezpieczeństwa dla Polski. Może również stanowić zachętę do podejmowania nielegalnej migracji”. Rząd wskazał, że „[d]okument nie spełnił postulatów Polski dotyczących potwierdzenia odpowiednio silnych gwarancji suwerennego prawa do decydowania o tym, kogo państwa przyjmują na swoim terytorium oraz rozróżnienia migracji legalnej i nielegalnej”.

Do decyzji o niepodpisaniu porozumienia, ogłoszonej 20 listopada 2018, odniósł się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. W piśmie do ministra Joachima Brudzińskiego wskazał on, że zobowiązania takie jak wyeliminowanie wszelkich form dyskryminacji wobec migrantów oraz poprawienie ich sytuacji społeczno-ekonomicznej „w żaden sposób nie mogą być sprzeczne z priorytetami przyszłej polityki migracyjnej Polski”.

O poprawę sytuacji migrantów apelują także organizacje pozarządowe. 11 z nich wystosowało w ostatni wtorek (18 grudnia) list otwarty do Rady Ministrów ws. nieprzyjęcia Światowego Paktu. Wzywają w nim rząd do „wzięcia odpowiedzialności za prawa uchodźców i migrantów”.

Nienawiść w mediach w Polsce

Ani komunikat rządu, ani wystąpienie RPO, ani list NGO-sów nie odnosi się bezpośrednio do nienawiści w mediach. Problem jednak istnieje i jest poważny. Trwająca od 2015 radykalizacja postaw społecznych i wzrost niechęci wobec migracji i samych migrantów są podsycane przez prawicowe media. Jak podaje raport „Mowa nienawiści. Mowa pogardy”,

[o] ile w 2014 co piąty dorosły Polak deklarował, że w telewizji słyszał drastyczne wypowiedzi antymuzułmańskie czy antyukraińskie, o tyle dziś prawie połowa Polaków przyznaje, że słyszała w telewizji obraźliwe słowa pod adresem wyznawców islamu, a co czwarty Polak słyszał w telewizji mowę nienawiści skierowaną przeciw Ukraińcom.

Wyraźny wzrost kontaktu z islamofobiczną mową nienawiści dał się zaobserwować również w wypadku prasy: podwoiła się liczba młodych i dorosłych Polaków, którzy w gazetach spotykają się z obrażaniem muzułmanów. Wyznawcy islamu stali się w ostatnich latach najczęściej obrażaną w prasie grupą.

Badanie przeprowadzone w 2017 roku przez Obserwatorium Debaty Publicznej „Kultury Liberalnej” na zlecenie Biura RPO także wykazało, że obraz muzułmanów w mediach jest negatywny. Są oni utożsamiani z „przybywającymi w sposób niekontrolowany do Europy uchodźcami bądź ulegającymi radykalizacji terrorystycznej imigrantami już w Europie obecnymi. Dalsze skojarzenia to wyobrażenia zalewającej wszystko fali lub wręcz najazdu, islamizacji, zderzenia cywilizacji. Pakiet ten zawiera również obraz Europy zaślepionej szkodliwą ideologią multikulturalizmu, zmierzającej do samobójstwa”. O muzułmanach pisze się w zbieżności z wyrazami takimi jak terrorysta, terroryzm, Islamista czy fundamentalizm. Przykłady negatywnych wypowiedzi można mnożyć. Chodzi tu o takie wypowiedzi, jak np.:

  • okładkę tabloidu „Super Express” z 2015 roku głoszącą, że „Terroryści (mogą być) wśród uchodźców”;
  • okładkę tygodnika „Wprost” z 2016 roku, na której antymuzułmańska działaczka Miriam Shaded wzywa do zakazania islamu mówiąc „Brońmy się. Jeszcze nie jest za późno”. W tle pożar i grupa mężczyzn o bliskowschodnich rysach;
  • okładkę tygodnika „W sieci” z 2016 roku, przedstawiającą Europę jako białą kobietę w sukience z motywem flagi UE, która jest atakowana przez męskie ręce, niektóre o ciemnym kolorze. Na obrazku widnieje tytuł „Islamski gwałt na Europie”;
  • oraz okładkę „Gazety Polskiej” z 2018, gdzie jako wrogów (w domyśle: Polski) ukazano, w jednym ciągu, nazizm, komunizm, LGBT i islamistów.

Ospała KRRiTV i nieetyczne SDP

W walce z nienawiścią w mediach słabo radzi sobie prawo. Według danych Prokuratury Krajowej, w 2017 roku było jedynie 10 postępowań w sprawach o przestępstwa rasistowskie czy ksenofobiczne popełnione za pomocą publikacji książkowej lub prasowej. Większość nacechowanych negatywnie wypowiedzi nie sięga bowiem (i słusznie) progu karalności za „nawoływanie do nienawiści”, nawet jeśli oparte są na uprzedzeniach i wzbudzają niechęć (zobacz analizę prawną w tej sprawie).

Nieskuteczne są również miększe środki. O skargach na etykę dziennikarską do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich można zapomnieć. Zdominowany przez dziennikarzy „dobrej zmiany” warszawski oddział stowarzyszenia zarzucił na początku 2018 roku „zatajenie faktu popełnienia przestępstwa” dziennikarzom, którzy ujawnili działalność polskich neonazistów. W maju Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP protestowało przeciwko aresztowaniu Tommy’ego Robinsona, byłego leadera antyimigranckiej English Defence League.

Nie działają też skargi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. (Samo OKO.press również kilkukrotnie składało takie skargi na antysemickie wypowiedzi w telewizji publicznej. Zobacz je tutaj i tutaj). Jak wskazuje wydany w tym roku przez zajmującą się wolnością słowa organizację Article 19 raport, mimo znacznego wzrostu liczby wypowiedzi w szczególności o charakterze rasistowskim i antymigracyjnym w mediach, najczęściej państwowych lub będących pod silnym wpływem partii rządzącej, Rada nie podjęła stosownych kroków w celu zapobiegania takim sytuacjom. W związku z tym skuteczność Rady jako organu mogącego opanować i ograniczyć stosowanie mowy nienawiści budzi zastrzeżenia.

Jak dalej zauważa Article 19, „[o]d 2015 roku nastąpił [negatywny – przypis red.] zwrot w zaangażowaniu Rady w kwestie równości i ochrony przed dyskryminacją”. W marcu 2018 do ospałości KRRiT odnieśli się przedstawiciele środowiska akademickiego. Członkowie Komitetu Psychologii PAN w oświadczeniu przesłanym m.in. do KRRiT i ministerstwa edukacji napisali: "Oczekujemy przestrzegania przez dziennikarzy, nadawców i regulatorów artykułu 18.1 ustawy o radiofonii i telewizji („Przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu [podkreślenie red.] oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub dyskryminujących ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość”).

Wydaje się więc, że w obliczu nieskuteczności innych środków, postulat Światowego Paktu, by ograniczyć finansowanie z środków publicznych mediów, które sieją nienawiść, jest postulatem sensownym. Jeśli prawo nie pomaga, a KRRiT milczy, nienawiść powinna zaboleć po kieszeni. Czy jest to jednak zgodne z „priorytetami polskiego rządu”, o których pisze MSWiA, tłumacząc się z odmowy podpisania Światowego Paktu?

PiS finansowo wspiera nienawiść

Otóż, jak wynika z dostępnych analiz, rząd PiS, zamiast walczyć z nienawiścią w mediach, uważa za słuszne wspierać ją finansowo. Od 2015 podległe rządowi urzędy oraz spółki Skarbu Państwa pompują środki na reklamy w mediach, które oprócz tego, że gloryfikują „dobrą zmianę”, regularnie atakują muzułmanów, uchodźców, migrantów, żydów czy osoby LGBT+.

Według niedawnego raportu Najwyższej Izby Kontroli (o sugestywnej nazwie „Dokąd płyną miliony ze spółek Skarbu Państwa”), 57 proc. wszystkich środków na reklamę, jakie w okresie 2015 – I połowa 2017 wydało 20 kontrolowanych spółek Skarbu Państwa - trafiło do telewizji. Dominującą pozycję w obydwu latach utrzymała Telewizja Polska, natomiast na drugim miejscu znalazła się telewizja Polsat, wyprzedzając TVN, która odnotowała znaczący spadek w przychodach z rządowych reklam.

Struktura wydatków na zakup usług medialnych wg rodzaju mediów w latach 2015 - I połowa 2017 w 20 kontrolowanych przez NIK spółkach Skarbu Państwa. Źródło: NIK

Z ustaleń kontroli NIK wynika, że kierunki zakupów prasowych usług medialnych były bardziej rozproszone. Z analizy portalu Wirtualnemedia.pl jak na dłoni widać jednak, że na dobrej zmianie korzystają przede wszystkim media przychylne „dobrej zmianie”. Przodują „Sieci”, „Super Express”, „Wprost” i „Do Rzeczy”. W pierwszej piątce jest też „Gazeta Polska”. Wszystkie mają na koncie materiały straszące uchodźcami, islamem, żydami czy osobami LGBT+.

Wydatki państwowych firm w magazynach od 2015 do 2017. Źródło: Kantar Media / Gazeta Wyborcza.

Najwięcej na reklamach spółek Skarbu Państwa i ministerstw zarobił w okresie od stycznia do lipca 2018 tygodnik braci Karnowskich „Sieci”. Było to 10,84 mln zł, czyli 3,28 mln zł więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Na drugim miejscu uplasował się Super Express (8,46 mln zł, wzrost o 3,36 mln). Na trzecim miejscu znalazła się „Gazeta Polska”, która na państwowych reklamach zarobiła w tym roku 6,64 mln zł (wzrost o 2,66 mln zł). Sporo na reklamach z kieszeni podatnika zarobiły też „Wprost” (6,5 mln zł, wzrost o blisko 1,4 mln) i „Do Rzeczy” Lisickiego (5,6 mln zł, wzrost o 601,5 tys.).

Wydatki spółek państwowych i ministerstw w wybranych tytułach prasowych w okresie styczeń-lipiec 2018 i analogicznym okresie w 2017. Źródło: Kantar Media / Wirtualnemedia.pl.

Analizie poddano wydatki takich firm i instytucji, jak: Grupa Azoty, Centralne Biuro Śledcze, Enea, Energa, Giełda Papierów Wartościowych, Kancelaria Prezydenta RP, Kancelaria Sejmu, KGHM, Grupa Lotos, Ministerstwo Cyfryzacji, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Energii, Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Ministerstwo Infrastruktury, Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwo Nauki, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Ministerstwo Rozwoju, Ministerstwo Sportu i Turystyki, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Środowiska, Ministerstwo Zdrowia, Orlen Laboratorium, Orlen Oil, Orlen Paliwa, PKN Orlen, Państwowa Komisja Wyborcza, PGE, PGNiG, PKO BP, PKP Cargo, PKP Energetyka, PKP Informatyka, PKP Intercity, PKP PLK, Poczta Polska, Polska Fundacja Narodowa, Prawo i Sprawiedliwość, PZU, PZU TFI, Senat RP, Tauron, Totalizator Sportowy (Lotto). Tytuły, których wpływy reklamowe były analizowane przez Wirtualnemedia.pl to dzienniki i tygodniki opinii.

Dwustronicowa reklama Polskiej Grupy Energetycznej w jednym z ostatnich numerów tygodnika „Do Rzeczy". (Fot. Piotr Godzisz/OKO.press).

Na przekierowaniu strumienia pieniędzy do mediów „niepokornych” straciły przede wszystkim media uznawane przez rząd za „opozycyjne”, takie jak media Agory. Miesiąc temu, w listopadzie 2018, internet obiegła informacja że powstaje nawet „czarna lista” mediów z zakazem reklam od państwowych spółek, a spółki dostaną wytyczne, że powinny reklamować się tylko w konkretnych tytułach.

Nienawiść rządzących

Rządzący Polską politycy PiS nie poprzestają jednak na finansowaniu nieetycznych, ziejących nienawiścią mediów. Sami równie chętnie stosują zabiegi retoryczne, które mogą nosić znamiona mowy nienawiści. Bodaj najsłynniejszym przykładem jest wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z 2015 roku, w której zasugerował, że uchodźcy mogą przenosić groźne dla Polaków choroby i pasożyty. Na spotkaniu wyborczym w Makowie Mazowieckim Kaczyński straszył, że „różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”. Mówił „Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować... Ale sprawdzić trzeba”.

W minionym roku nacechowanych wrogością i opartych o uprzedzenia wypowiedzi polityków PiS również nie zabrakło. Jak przypomina raport Kampanii Przeciw Homofobii i stowarzyszenia Lambda Warszawa, Minister MSWiA Mariusz Błaszczak nazwał Marsz Równości „kolejną paradą sodomitów”, zaś wojewoda lubelski Przemysław Czarnek protestował przeciwko „zboczeniom, dewiacjom i wynaturzeniom”, a radny PiS nazwał Marsz Równości w Lublinie „promocją pedofilii”. Szerokim echem odbiła się też tegoroczna reklama wyborcza Prawa i Sprawiedliwości, co do której RPO uznał, że ma „jednoznacznie antyuchodźczy i antymuzułmański charakter”. Mimo to, podległa Ministrowi Sprawiedliwości prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia. Według rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasza Łapczyńskiego, „spot wyrażał pogląd na kwestie napływu imigrantów do Polski. Nie stanowi próby przekonania kogokolwiek do określonego uczucia, w tym nienawiści”.

Suwerenność i interes państwa

Na ile jednak Światowy Pakt w sprawie migracji rzeczywiście zagraża suwerenności i bezpieczeństwu naszego kraju, a jego cele, w tym przeciwdziałanie dyskryminacji wobec migrantów, są rzeczywiście wbrew interesowi polskiego rządu?

Odpowiedź na pierwsze pytanie jest prosta. Podpisanie Światowego Paktu na rzecz Migracji w żaden sposób nie zagroziłoby suwerenności ani bezpieczeństwu Polski. Pakt nie jest prawnie wiążącym traktatem, a jedynie polityczną deklaracją. Stanowi on pewną presję moralną, ale nie zawiera żadnych zobowiązań (np. liczby uchodźców, którą trzeba przyjąć) ani sankcji. Jednocześnie, dokument związany jest z Celami Zrównoważonego Rozwoju i odwołuje się do już zaakceptowanych przez Polskę umów międzynarodowych w zakresie ochrony praw człowieka. Jak podkreślają organizacje pozarządowe w liście otwartym do rządu, „klauzule dotyczące suwerenności każdego z przystępujących do niego państw zawarte są w trzech jego punktach. Nie ma żadnego powodu, aby jakiekolwiek państwo obawiało się, że Pakt ten podważa krajową suwerenność”. Co więcej, jak dodaje w rozmowie z OKO.press Anna Dąbrowska, prezeska stowarzyszenia Homo Faber, „niezabieranie głosu i niedbanie o własne interesy podczas globalnych rozmów nt. migracji to zaprzeczenie zasady suwerenności”.

Ocena interesu polskiego rządu jest nieco bardziej złożona.

By utrzymać przed przyszłorocznymi wyborami słupki popularności, rząd uznaje najwyraźniej, że opłaca mu się antyuchodźcza i antyimigrancka nagonka. Jest to jednak działanie krótkowzroczne. Nie bierze ono pod uwagę konsekwencji dyplomatycznych ani faktu, że Polska potrzebuje imigrantów. A ci muszą czuć się w Polsce bezpiecznie.

Reputacja Polski na arenie międzynarodowej spada od 2015 roku. Ostatnim ciosem była niedawna decyzja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości cofająca czystkę w Sądzie Najwyższym. Wybór Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ w 2017 roku jest sukcesem jedynie pozornym. O zwycięstwie naszego kraju zdecydowała bowiem nie jego dobra opinia wśród członków ONZ, a fakt, że dogadaliśmy się z Bułgarią, która ostatecznie wycofała swoją kandydaturę. (Polska była jedynym kandydatem z tzw. grupy Europy Wschodniej, a w wyborach obowiązują parytety). Teraz fakt, że Polska nie podpisała wypracowywanego przez dwa lata, niewiążącego prawnie dokumentu, może naruszyć zaufanie międzynarodowych partnerów do Polski. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Polska zaakceptowała projekt dokumentu w maju 2018 (nie zaakceptowały go Węgry).

Negatywne konsekwencje działań rządu odczują zarówno migranci, jak też osoby już mieszkające i płacące w Polsce podatki, szczególnie firmy, w tym spółki państwowe, które obecnie finansują nienawiść. Polska weszła w kryzys demograficzny i ma trudności w zapełnieniu nieobsadzonych wakatów. Mówi się, że już teraz potrzeba od 150 tys. do 200 tys. imigrantów. W 2030 brakować będzie aż czterech milionów pracowników, zarówno wykształconych, jak i niewykwalifikowanych. Brakuje jednak sensownego pomysłu na politykę migracyjną. – Polskie władze mają absolutnie wsteczne myślenie na temat migracji, rodem z lat sześćdziesiątych, kiedy wydawało się, że można wziąć imigrantów jako gastarbeiterów na pewien okres, a następnie kazać im wracać – mówi Anna Dąbrowska. – To przedmiotowe traktowanie ludzi, na których państwa zachodnie się przeliczyły. Dziś widzimy tego skutki.

Ukraińcy czy imigranci z południowej Azji już w tej chwili wydają się mieć niewiele powodów, by pracować w Polsce, w porównaniu z krajami zachodnimi, również dotkniętymi kryzysem demograficznym. Zarobki w Niemczech czy innych krajach Europy są często wyższe, często są tam już krewni, istnieją krajowe i lokalne polityki migracyjne. Plany działań w zakresie migracji czy przeciwdziałania islamofobii ma na przykład Barcelona.

Choć, jak zwraca uwagę Anna Dąbrowska, dla wielu rodzin migranckich decyzja o wyborze kraju opiera się głównie na kryteriach ekonomicznych, liczy się również bezpieczeństwo, w tym fizyczne. Nie można zapominać o tym, że od podsycanej przez media i polityków atmosfery nienawiści do ataków na ulicy droga jest krótka.

Według danych Prokuratury Krajowej, w 2017 prowadzonych było 1.449 postępowań o przestępstwa popełnione z pobudek rasistowskich, antysemickich lub ksenofobicznych. W 328 przypadkach atakowani byli muzułmanie; w 190 Ukraińcy, a w 112 Żydzi. – Muzułmanie jako pokrzywdzeni dominują w tej kategorii przestępstw w ostatnich latach – mówi OKO.press prof. Marcin Sośniak z Biura RPO. – Negatywna retoryka wpływa na rosnące statystyki przestępstw motywowanych uprzedzeniami wobec muzułmanów, migrantów i uchodźców, grup które według Sośniaka często są ze sobą utożsamiane. W podobnym tonie wypowiada się pytany przez OKO.press dr hab. Witold Klaus, prezes Stowarzyszenia Interwencji Prawnej:

– Zaczyna się od złych spojrzeń. Następnym krokiem są głośne komentarze, wyzwiska. Potem przychodzą „jastrzębie”, którzy uważają, że należy wziąć sprawy w swoje ręce. Oni czują społeczne poparcie dla swoich działań. Wydaje im się, że jest oczekiwanie społeczne, że imigranci zostaną z Polski wypędzeni, i używają do tego celu siły fizycznej.

Niektóre wysiłki polskiej policji w zwalczaniu przestępstw z nienawiści są dobrze oceniane przez ekspertów (chodzi np. o wdrożony za czasów poprzedniego rządu system zbierania danych). Nikt nie mówi jednak o kosztach finansowych, jakie generują przestępstwa z nienawiści. Prowadzenie dochodzeń i śledztw, naprawa szkód (jak choćby wymiana porysowanych drzwi w Lambdzie Warszawa, która kosztowała ponad 12 tys. zł.), wypłaty rekompensat, koszty leczenia psychologicznego i szpitalnego czy poradnictwo prawne kosztuje. Część z tych kosztów przerzuconych będzie na samorządy, organizacje pozarządowe i samych pokrzywdzonych. Skutki odczują przedsiębiorcy, których pracownicy będą bać się jeździć do pracy czy nawet będą brać zwolnienia ze względu na pobicia. Ale część pieniędzy wyłożyć będzie musiał sam rząd, moralnie współodpowiedzialny za przynajmniej niektóre z tych problemów. Ciężko zrozumieć, jak takie działanie może być w czyimkolwiek interesie.

Dr Piotr Godzisz jest specjalistą ds. przestępstw z nienawiści oraz członkiem zarządu stowarzyszenia Lambda Warszawa. Jako badacz współpracował m.in. z Misją OBWE w Skopje i Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich. Szkolił policjantów, prokuratorów, sędziów i organizacje pozarządowe w kilku krajach Europy. Zasiada w radzie doradczej International Network for Hate Studies. Prowadzi zajęcia o przestępstwach z nienawiści na Uniwersytecie Warszawskim. Tytuł doktora uzyskał na University College London.

;

Udostępnij:

Piotr Godzisz

specjalista ds. przestępstw z nienawiści, wykładowca na Birmingham City University. Poprzednio związany m.in. z Organizacją ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Lambdą Warszawa i Uniwersytetem Warszawskim. Szkolił policjantów, sędziów i prokuratorów w kilku krajach Europy. Doktorat obronił na University College London. Współautor projektu zmiany kodeksu karnego w zakresie przepisów o przestępstwach z nienawiści. Jeden z autorów "Metodyki pracy adwokata i radcy prawnego w sprawach o przestępstwa z nienawiści" (red. P. Knut, wyd. CH Beck). Zasiada w radzie doradczej International Network for Hate Studies.

Komentarze