0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Robasze...

To bezprecedensowy atak na prokuratorów, którzy prowadzą śledztwa rozliczeniowe afer z czasów PiS. Bezprecedensowe jest też to, że stało się to na sali rozpraw SN i to, że groźby wobec prokuratorów sformułował sędzia i członek neo-KRS.

Maciek Nawacki – na zdjęciu u góry – powiedział do dwóch prokuratorek z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu – Sylwii Gładzkiej Kurzydło i Celiny Kurzydło – że za dwa lata zostaną pociągnięte do odpowiedzialności, za formułowanie fałszywych oskarżeń. Za dwa lata będą wybory i zapewne Nawacki liczy na powrót władzy PiS, dzięki której wysoko awansował.

Groźby Nawackiego związane są z zarzutami, które wrocławska prokuratura chce postawić stołecznemu sędziemu Jakubowi Iwańcowi. W związku z tym skierowała ona do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN wniosek o uchylenie immunitetu Iwańcowi. I w tej sprawie, w środę 1 października 2025 roku, odbyło się posiedzenie w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej.

Nawacki, który jest jednym z trzech obrońców Iwańca, groźbę rozliczeń skierował do dwóch prokuratorek po zakończeniu posiedzenia. Gdy publiczność, w tym dziennikarze, wychodziła z sali. Ale groźbę wyraźnie słyszały prokuratorki, które były tym poruszone i zaskoczone. Słyszeli je też obywatele z inicjatywy Wolna Prokuratura, którzy przyszli do SN wspierać prokuratorów.

Przeczytaj także:

OKO.press w kuluarach SN zapytało Nawackiego, dlaczego prokuratorów, którzy prowadzą śledztwo ws. afery hejterskiej, straszy pociągnięciem do odpowiedzialności. Nawacki odpowiedział, że prokuratura fałszywie oskarża sędziów, którym chce uchylić immunitet. I, że nie uznaje legalności prokuratury.

Z informacji OKO.press wynika, że w prokuraturze będzie teraz narada, czy coś z tym należy zrobić. Zawiadomienie na Nawackiego złoży do prokuratury Małgorzata Rosłońska ze stowarzyszenia Wolność, Równość, Demokracja. Była świadkiem zachowania Nawackiego.

Jego słowa można zakwalifikować co najmniej jako delikt dyscyplinarny z artykułu 107 paragraf 1 punkt 5 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Mówi on o uchybieniu godności sędziego. Można też rozważyć czy kwalifikuje się to na czyn karny.

NAwacki5
Na zdjęciu prokuratorki z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu, którym rozliczeniem groził sędzia Nawacki. Po lewej siedzi Celina Kurzydło, a w środku siedzi Sylwia Gładzka-Kurzydło. Obok nich stoi nowy zastępca rzecznika dyscyplinarnego Tomasz Ładny. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Ludzie Ziobry podnieśli głowy i sami straszą rozliczeniami

Grożenie wprost prokuratorom na sali rozpraw to nowość i pokazuje pewność siebie sędziów, którzy sami są rozliczeni za to, co robili za rządów PiS. W sprawie Nawackiego prokuratura też prowadzi dwa śledztwa.

Jedno dotyczy tego, jak zachowywał się, gdy był prezesem Sądu Rejonowego w Olsztynie i przez lata blokował w orzekaniu sędziego Pawła Juszczyszyna. Drugie śledztwo dotyczy podarcia uchwał olsztyńskich sędziów w 2020 roku. W tej sprawie prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetu Nawackiemu, ale sprawa nie trafiła jeszcze na wokandę Izby Odpowiedzialności Zawodowej.

Ale nie tylko on jest pewny siebie i grozi rozliczeniami prokuratorów, ale też sędziów, którzy włączyli się w odbudowę państwa prawa, po czasach PiS. Niedawno byli już zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota i Przemysław Radzik, rozmawiali o rozliczaniu nowych prezesów sądów. Padło zdanie: „wszyscy będą siedzieć”. Mówili to głośno, stojąc obok prokuratora z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej.

Przy nim mówili też, że nie ma teraz prawdziwych prokuratorów w tym wydziale i że rozliczenia ruszą jak zmieni się władza i w wydziale będą nowi prokuratorzy. Działo się to kilka tygodni temu. Ta rozmowa była jednak przed salą rozpraw, na patio, w luźnej dyskusji. Obok siedzieli dziennikarze.

Tajemnicą poliszynela jest też, że na prokuratorów w całej Polsce jest wywierana nieformalna presja „ziobrystów”, by nie brali udziału w rozliczeniach władzy PiS i nie pracowali dla Prokuratury Krajowej. Prokuratorzy słyszą: „po co ci taka sprawa, po co ci problemy” lub „nie idź na delegację do Prokuratury Krajowej, bo po zmianie władzy będziesz miał problemy”.

Ale to, co teraz zrobił Nawacki, to przekroczenie wszelkich granic.

Nawacki w SN zaatakował nie tylko prokuratorki. Miał też pretensje do dziennikarza OKO.press (autora tego tekstu), który robił zdjęcia podczas posiedzenia. Zgodę na zdjęcia dał prowadzący posiedzenie, legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz.

Najpierw Nawacki zwrócił uwagę, by publiczność nie oślepiała go światłem z lampy aparatu fotograficznego. A gdy zdjęcie zrobiliśmy bezpośrednio jemu – gdy przemawiał – Nawacki prosił o interwencję sędziego Kozielewicza. Dziennikarz OKO.press przypomniał, że sąd dał zgodę na zdjęcia, a lampa jest używana automatycznie, bo w sali rozpraw jest ciemne światło. Na co Nawacki zareagował, że nikt publiczności nie udzielał głosu.

Wtedy zareagował sędzia Kozielewicz. Przypomniał, że to on jako przewodniczący składu orzekającego rządzi na sali rozpraw i to on udziela głosu, również Nawackiemu. Podkreślił, że nie przeszkadza mu, że ktoś z publiczności zabiera głos. Zaznaczył, że dał zgodę na zdjęcia i ich robienie, nawet z fleszem mu nie przeszkadza. Nawacki przekonywał, że z powodu flesza ma powidoki, przez co nie widział sądu.

Co ciekawe, gdy Nawackiemu robiliśmy zdjęcia na innych sprawach w SN – w których występuje – nie tylko nie skarżył się na powidoki. Ale uśmiechał się w stronę obiektywu.

Sędzia Maciej Nawacki z Sądu Rejonowego w Olsztynie i członek nielegalnej neo-KRS. To zrobienie tego zdjęcia mocno go zdenerwowało. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Iwaniec 00
A to zdjęcie z wcześniejszego posiedzenia Izby ws. immunitetu sędziego Iwańca. Sędzia Nawacki siedzi w drugim rzędzie, po lewej. I tu się nawet uśmiechał, nie skarżył się na zrobienie zdjęcia. Obok niego sędzia Jakub Iwaniec. A w pierwszym rzędzie siedzą kolejni obrońcy Iwańca – po prawej neo-sędzia Adam Jaworski, po lewej były członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, neo-sędzia Konrad Wytrykowski. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Za co prokuratura chce stawiać zarzuty Iwańcowi

Posiedzenie w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN, po którym Nawacki zagroził prokuratorkom rozliczeniami, jest już kolejnym posiedzeniem ws. uchylenia immunitetu Iwańcowi. Pierwsze było rok temu.

Przypomnijmy. Prokuratura Regionalna z Wrocławia chce postawić sędziemu Jakubowi Iwańcowi zarzuty karne za aferę hejtrską, w której był on jedną z głównych postaci. Zarzuty są za przetwarzanie danych sędziów, z ich teczek personalnych znajdujących się w ministerstwie sprawiedliwość.

Iwaniec miał do nich dostęp, gdy pracował na delegacji za czasów ministra Zbigniewa Ziobry. Tych danych używano potem do ataków na sędziów, którzy krytykowali „reformy” Ziobry. Jeden zarzut prokuratura chce postawić Iwańcowi za pomoc Emilii Szmydt vel Małej Emi w rozesłaniu paszkwilu na byłego prezesa Iustitii, prof. Krystiana Markiewicza. Sędzia Iwaniec był w kontakcie z Małą Emi, która rozprowadzała hejt na niezależnych sędziów, a w 2019 roku ujawniła proceder.

Wniosek o uchylenie immunitetu Iwańcowi, sędzia SN Wiesław Kozielewicz rozpoznaje już rok. Zarządził postępowanie dowodowe, co jest rzadkie w postępowaniu immunitetowym. Zamówił opinię biegłego informatyka na okoliczność, czy można było włamać się na prywatną pocztę mailową Iwańca.

Bo sędziowie, którym grożą zarzuty za aferę hejterską sugerują, że za aferą stały służby rosyjskie. Co jest tezą absurdalną, bo prokuratura ma tysiące maili zabezpieczonych na prywatnej poczcie, głównie byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. Jemu prokuratura też chce stawiać zarzuty, ale sprawa o uchylenie jego immunitetu jeszcze się nie zaczęła.

Zarzuty w związku z aferą hejterską wrocławska prokuratura chce też postawić byłemu już zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi. Za ujawnienie danych z postępowań dyscyplinarnych m.in. byłego sędziego Waldemara Żurka. Dane te wykorzystano do ustalania strategii medialnego ataku.

Ponadto prokuratura chce postawiać zarzuty członkowi neo-KRS Rafałowi Puchalskiemu. W tej sprawie niedawno złożono wniosek o uchylenie mu immunitetu.

Legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz. To on zdecyduje o immunitecie Iwańca. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Sędzia SN Kozielewicz rozstrzygnie, czy Schab nadal jest rzecznikiem dyscyplinarnym

W sprawie Iwańca posiedzenie w środę jednak odroczono. Nie stawił się jeden z obrońców Iwańca, były członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Konrad Wytrykowski, który przesłał zwolnienie lekarskie. Nie stawił się też sam Iwaniec, który dzień wcześniej został zawieszony na miesiąc przez ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka.

Byli tylko jego dwaj obrońcy – członek nielegalnej neo-KRS Maciej Nawacki i stołeczny neo-sędzia Adam Jaworski. Posiedzenie odroczono, bo doszło do ostrego starcia na sali. Poszło o to, kto jest głównym rzecznikiem dyscyplinarnym dla sędziów.

Bowiem po raz pierwszy w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej, pojawił się nowy zastępca głównego rzecznika dyscyplinarnego, stołeczny sędzia Tomasz Ładny. Powołał go były już minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Z kolei nowy minister sprawiedliwości Waldemar Żurek powołał nowego głównego rzecznika dyscyplinarnego. To stołeczna sędzia Joanna Raczkowska. Powołał też drugiego zastępcę rzecznika: szczecińskiego sędziego Grzegorza Kasickiego.

Zajęli oni stanowiska po odwołanym wcześniej głównym rzeczniku dyscyplinarnym Piotrze Schabie i jego zastępcach Michale Lasocie i Przemysławie Radziku. Wszyscy trzej zostali powołani przez Ziobrę i awansowali za władzy PiS. I odpowiadają za masowe represje wobec niezależnych sędziów, za czasów PiS. Ponadto nie uznają swojego odwołania. Nadal podają się za rzeczników, okupują siedzibie i nie wydają nowym rzecznikom akt prowadzonych spraw.

Od kilku tygodni przychodzą oni na sprawy w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN i biorą w nich udział. Do tej pory Izba nie oceniała jednak, czy są legalnymi rzecznikami.

To się zmieniło 1 października, gdy na sali pojawił się nowy zastępca rzecznika Ładny. A starcie zaczęło się od tego, że podczas sprawdzania obecności na sali wstał Schab i podał, że jest głównym rzecznikiem dyscyplinarnym. Zaprotestowała wtedy Małgorzata Rosłońska ze stowarzyszenia Wolność, Równość, Demokracja, która bierze udział w sprawie jako obserwatorka.

Rosłońska: „Piotr Schab nie jest rzecznikiem, został odwołany”. Poparła to prokuratorka. Wnosiła, by nie dopuszczać go do sprawy.

Wtedy zaprotestował Nawacki mówiąc, że sprzeciwia się przetwarzaniu danych osobowych Iwańca, przez osoby nieuprawnione. Chodziło mu o sędziego Ładnego. Zarzucał, że nie jest on zastępcą rzecznika dyscyplinarnego. Dowodził, że główny rzecznik i jego zastępcy mają kadencję, która jest chroniona. I minister sprawiedliwości nie mógł jej przerwać.

Dlatego według niego funkcje te nadal pełni Schab i jego zastępcy. Nawacki zapewniał, że przepisy w tej sprawie obowiązują od 20 lat i jak dotąd nikt nie przerwał kadencji ręczników. Nie dodał, że wcześniej nikt na taką skalę – jak to robił Schab z zastępcami – nie represjonował sędziów.

Nawacki uważa, że Ładny, przyjmując stanowisko zastępcy rzecznika, dopuścił się deliktu dyscyplinarnego. Zażądał protokołu z posiedzenia, bo chce pociągnąć Ładnego do odpowiedzialności dyscyplinarnej.

I z tego powodu sędzia SN Wiesław Kozielewicz odroczył posiedzenie ws. immunitetu Iwańca. Chce bowiem najpierw rozstrzygnąć, który rzecznik dyscyplinarny jest legalny. Dlatego oceni, czy minister mógł odwołać Schaba w trakcie kadencji.

Kozielewicz zrobi to przed wyznaczeniem kolejnego terminu posiedzenia w tej sprawie, na które wezwie tylko jednego rzecznika. Tego, którego uzna za legalnego. Kozielewicz rozważał, że w tej sytuacji jest możliwych aż 6 rozwiązań. Bo możliwa jest sytuacja, że może być dwóch rzeczników naraz. Albo, że zarówno Schab, jak i nowy rzecznik zostali wadliwie powołani.

Sędzia Kozielewicz sprostował też Nawackiego przypominając, że przed władzą PiS rzeczników dyscyplinarnych powoływał KRS (legalny), a nie minister sprawiedliwości. Taką zmianę wprowadził PiS, by minister Ziobro miał kontrolę nad dyscyplinarkami sędziów.

Pytanie tylko, czy sędzia Kozielewicz zdąży wydać decyzję ws. immunitetu Iwańca. Bo w tym roku przechodzi w stan spoczynku. Jeśli nie zdąży sprawę najpewniej przejmie od niego wadliwy neo-sędzia SN.

Byli rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry. Na pierwszym planie były główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab. Uśmiechnął się do obiektywu. Za nim siedzi jego były już zastępca Michał Lasota, a pod oknem były drugi zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Wszyscy trzej nadal uważają się za legalnych rzeczników. Za nimi siedzi były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, główna postać w aferze hejterskiej. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Nawacki4
Nowy zastępca rzecznika dyscyplinarnego, stołeczny sędzia Tomasz Ładny. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak wygląda rozliczanie Iwańca

Obecnie toczą się trzy śledztwa, w których prokuratura chce postawić zarzuty karne sędziemu Jakubowi Iwańcowi. Oprócz śledztwa ws. afery hejterskiej; kolejne zarzuty chcą stawiać Iwańcowi prokuratura w Kielcach i Prokuratura Krajowa.

Prokuratura w Kielcach chce mu postawić zarzuty w związku z hejtem na portalu Twitter na byłego już sędziego Waldemara Żurka, który jest teraz ministrem. Sędziego hejtowano z profilu FigoFago, który śledczy wiążą z Iwańcem. Izba Odpowiedzialności Zawodowej w I instancji odmówiła jednak uchylenia immunitetu. Decyzję wydał neo-sędzia Marek Motuk, który uznał, że nie ma dowodów, że za kontem FigoFago stał Iwaniec. Prokuratura się od tego odwołała.

Z kolei Prokuratura Krajowa chce postawić Iwańcowi zarzuty w związku niewydaniem akt sprawy dyscyplinarnej ws. osadzenia Wąsika i Kamińskiego. Sędzia Iwaniec jest też zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Tę funkcję powierzył mu Piotr Schab.

Na początku 2024 roku Iwaniec jako rzecznik zaczął ścigać stołecznych sędziów, którzy wykonali prawomocny wyrok skazujący Wąsika i Kamińskiego. Zdaniem Iwańca było to nielegalne. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar wyznaczył rzecznika dyscyplinarnego ad hoc, który miał przejąć sprawę założoną przez Iwańca. Ale ten nie wydał akt. Siłowo musiała je przejąć Prokuratura Krajowa, która wystąpiła potem o uchylenie immunitetu Iwańcowi.

W tej sprawie Izba również w I instancji odmówiła uchylenia immunitetu. Decyzję wydał neo-sędzia Paweł Wojciechowski. Uznał, że Iwaniec mógł kwestionować powołanie przez ministra Bodnara rzecznika dyscyplinarnego ad hoc, który żądał od niego wydania tych akt. Kilka dni temu prokuratura odwołała się do II instancji.

Niezależnie od tego sędzia Iwaniec jest pozwany w dwóch sprawach za aferę hejterską. Jeden pozew już za czasów PiS złożył były prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz. Chce od Iwańca oraz od Piebiaka i ministerstwa sprawiedliwości (odpowiada za aferę, bo za czasów Ziobry tu było jej centrum) 50 tysięcy złotych na cel społeczny. I 75 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Iwańca za aferę hejterską pozwał też sędzia Waldemar Żurek. Chce od niego, Piebiaka i byłego już zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Ponadto Iwaniec w ostatnich dniach dostał zarzut dyscyplinarny za wpisy na portalu Twitter/X, które uderzają w innych sędziów. I został zawieszony przez ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka na miesiąc.

Sędzia Jakub Iwaniec stoi po prawej. Zdjęcie zrobiono przed gmachem SN w 2024 roku. Obok niego sędzia Maciej Nawacki, jeden z jego obrońców. Tu nie skarżył się na oślepiające słońce. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze