0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Pawel Malecki / Agencja GazetaPawel Malecki / Agen...

Wyzdrowienie wywalczą sędziowie – jeśli masowo zastosują się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE i do czwartkowego wyroku Izby Pracy Sądu Najwyższego. Władza o tym wie i dlatego zaraz po wyroku TSUE zaostrzyła represje wobec sędziów w stopniu dotąd niespotykanym, także za PRL.

Wie, że ma niewiele czasu, żeby sędziów odstraszyć od masowego stosowania tych wyroków.

Jeśli ich teraz nie spacyfikuje, ruszy lawina, której już nie powstrzyma: sędziowie odbiorą możliwość działania neo-KRS, Izbom Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej w SN i sędziom nominowanym przez neo-KRS. A PiS nic już na to nie poradzi.

Chyba że wprowadzi stan wyjątkowy i zastąpi sędziów sądami ludowymi.

Ale najpierw będzie chaos, za który winę PiS propagandowo będzie przerzucał na sądy. Dokładnie tak, jak władze PZPR winę za krach gospodarczy PRL przerzucały na NSZZ "Solidarność". Teraz jest moment przesilenia. Ważna jest konsekwencja i solidarność sędziów, bo wszystkich PiS nie usunie.

Przeczytaj także:

Odwołany z delegacji

„Jesteśmy silni. Nawet nie wiecie, jak bardzo” – mówił 1 grudnia sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna na warszawskiej demonstracji przeciwko represjom wobec sędziów. Zorganizowały je w całej Polsce stowarzyszenia sędziowskie po tym, jak minister Zbigniew Ziobro odwołał sędziego Juszczyszyna z delegacji do sądu wyższej instancji, rzecznik dyscyplinarny postawił mu zarzut naruszenia zasady apolityczności, a jego zwierzchnik, sędzia „dobrej zmiany” i członek neoKRS Maciej Nawacki, zawiesił go w obowiązkach sędziego.

Wszystko za to, że sędzia, stosując się do wyroku TSUE, adresowanego do wszystkich sędziów w krajach Unii, zawiesił postępowanie, by sprawdzić, czy wyrok, który miał osądzić w drugiej instancji, wydał prawidłowo powołany sędzia. Zażądał od Kancelarii Sejmu list poparcia dla kandydatów wybranych do neo-KRS, bo jeśli neo-KRS została nieprawidłowo wybrana, to mianowany przez nią sędzia nie jest sędzią, a jego wyrok nie jest wyrokiem.

Za to sędzia Juszczyszyn został odwołany z delegacji. Potem złożył publicznie oświadczenie, w którym zadeklarował, że niezawisłość jest dla niego cenniejsza niż kariera. I zaapelował o jej obronę do innych sędziów. Za to dostał zarzut dyscyplinarny, bo oświadczenie o nieuleganiu naciskom politycznym powinien był wysłać ministrowi drogą służbową.

Zaraz potem prezes jego macierzystego sądu Maciej Nawacki (który najprawdopodobniej nie miał przewidzianego prawem poparcia do KRS i żądał utajnienia list z poparciem) zawiesił go na miesiąc w obowiązkach.

I pewnie będzie wniosek do Sądu Dyscyplinarnego, aby zawiesić sędziego Juszczyszyna na czas postępowania dyscyplinarnego. A ono może trwać nawet osiem lat – do przedawnienia ścigania. W ten sposób sędzia Juszczyszyn przestanie sądzić. Dlatego jego deklaracja o sile sędziów była nie tylko dramatyczna, ale też wiarygodna.

Odsuwanie od orzekania to nowa broń PiS. Do tej pory w orzecznictwie sądów dyscyplinarnych i publikacjach naukowych przyjmowano, że zawiesić można sędziego przyłapanego na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa lub sędziego, któremu grozi zarzut poważnego przestępstwa umyślnego. Teraz zaś ten przepis zastosowano wobec sędziego za to, że publicznie złożył deklarację nieulegania naciskom władzy politycznej.

I wobec sędzi Olimpii Barańskiej-Małuszek, która skrytykowała ministra sprawiedliwości. O jej zawieszenie, tuż po wyroku TSUE, wystąpił do Izby Dyscyplinarnej SN rzecznik dyscyplinarny. Wniosek towarzyszy zarzutowi dyscyplinarnemu za publiczną krytykę poczynań ministra sprawiedliwości i jednego z prokuratorów starającego się o powołanie do Sądu Najwyższego.

Być może będą też wnioski o zawieszenie trzech krakowskich sędziów: Wojciecha Maczugi, Kazimierza Wilczka i Rafała Lisaka, którzy mają zarzuty dyscyplinarne za to, że krótko przed wyrokiem TSUE zawiesili sprawę odwoławczą od wyroku wydanego przez asesora nominowanego przez neo-KRS. Zdaniem rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba uchybili tym godności urzędu, przekroczyli swe uprawnienia.

Idąc tym tropem, można się spodziewać także zawieszenia sędzi Sądu Okręgowego w Warszawie Anny Bator-Ciesielskiej. Po wybuchu afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości zawiesiła sprawę, w której miała orzekać z delegowanym do tego sądu sędzią i zastępcą rzecznika dyscyplinarnego Przemysławem Radzikiem. Jego nazwisko pojawiło się wśród członków grupy hejterskiej Kasta na WhatsAppie.

Sędzia Bator-Ciesielska zawiesiła rozprawę do czasu wyjaśnienia roli sędziego Radzika w tej grupie i zadała TSUE pytanie prejudycjalne. Kilka dni temu Przemysław Radzik poinformował na Twitterze o zarzutach dyscyplinarnych dla sędzi Bator-Ciesielskiej: za "nadużycie uprawnień}.

Kolejnym zawieszonym przez Izbę Dyscyplinarną ma być – według zapowiedzi rzecznika dyscyplinarnego – sędzia Krystian Markiewicz, szef Stowarzyszenia Iustitia. W niego władza uderzyła z epickim rozmachem: ma 55 zarzutów za działalność w imieniu Stowarzyszenia. A konkretnie za wzywanie, by do czasu wyroku TSUE, kiedy wyjaśni się status neo-KRS i jej nominatów, sędziowie nie stawiali się przed Izbą Dyscyplinarną SN, nie stawali do konkursów przed neo-KRS, a kolegia sądów nie opiniowały kandydatów do tych konkursów. A także do prezesów sądów: by nie wyznaczali sędziów mianowanych przez neo-KRS do orzekania.

Apel Markiewicza w imieniu Iustitii był oparty na legalnym i zarejestrowanym przez sąd statucie Stowarzyszenia. Jego paragraf piąty mówi, że celem Stowarzyszenia jest m.in. „umacnianie niezależności sądów i niezawisłości sędziów”, „upowszechnianie i ochrona wolności, praw oraz swobód obywatelskich, równych praw kobiet i mężczyzn, a także podejmowanie działań wspomagających rozwój demokracji”.

Mamy więc kolejną, po zawieszaniu w czynnościach, nową jakość, mocno pachnącą PRL: prześladowanie za działalność związkową. Następnym krokiem będzie delegalizacja Iustitii?

Po wyroku TSUE z 19 listopada 13 organizacji obywatelskich i sędziowskich, w tym Wolne Sądy, Fundacja Helsińska i Amnesty International, przyjęło „Apel”, w którym stwierdzają, że „na prezesach sądów, sędziach, a także na ustawodawcy, KRS i pozostałych władzach państwowych ciąży ogromna odpowiedzialność, by w jak najszybszym czasie wykonać wyrok TSUE, by zagwarantować bezpieczeństwo prawne wszystkich obywateli UE”.

Przypominają, że wyrok adresowany jest nie tylko do sędziów Sądu Najwyższego, którzy zadali Trybunałowi pytania prejudycjalne, ale do wszystkich sądów i sędziów, a także do władzy politycznej. Wszyscy bowiem podlegają prawu Unii, a Trybunał orzekł o standardach zapewnienia niezależnego i bezstronnego sądu. Żądają też, by władza stworzyła szybką i bezpłatną ścieżkę weryfikowania – na wniosek stron – wyroków wydanych przez neosędziów.

Wyroki mogą być podważane

Swoje stanowisko przygotowało też dziewięcioro sędziów Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i były prezes SN prof. Adam Strzembosz. Potępili represje wobec sędziów i stwierdzili, że obowiązkiem władzy publicznej jest przygotowanie, uchwalenie i wykonanie nowych przepisów o KRS tak, aby ten organ mógł powoływać sędziów niezależnie i bezstronnie.

Przypominają, że wyroki sędziów powołanych przez neo-KRS mogą być podważane, więc aby przywrócić zdolność orzekania, należy dać im możliwość złożenia urzędu i ponownego ubiegania się o nominację przed nową Krajową Radą Sądownictwa, wybraną według standardów TSUE.

Władza PiS nie zamierza odpowiedzieć na te apele. Twierdzi (wbrew literalnemu brzmieniu wyroku TSUE i Traktatowi o UE), że wiąże on tylko sąd, który zadał pytanie. Podobnie jak wydany w zeszły czwartek wyrok Izby Pracy SN dotyczy tylko konkretnej sprawy jednego sędziego. Izba Pracy rozpatrzyła pierwszą z trzech spraw, w których zadano pytania prejudycjalne.

Zgodnie z wyrokiem TSUE sędziowie: Piotr Prusinowski (przewodniczący), Bohdan Bieniek (sprawozdawca) i Dawid Miąsik, uznali, że wyłoniona politycznie, w niejasnych okolicznościach neo-KRS nie spełnia warunków niezależności koniecznych w przypadku organu powołującego sędziów.

W związku z tym sędziowie przez nią powołani również nie spełniają tych kryteriów. I że Izba Dyscyplinarna SN nie spełnia warunków, by uznać ją za sąd odpowiadający wymogom unijnego prawa.

Skoro Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, to nie ma prawa sądzić, w tym zawieszać sędziów w czynnościach. A KRS nie ma prawa prowadzić konkursów dla sędziów. Jednak prezes Izby Dyscyplinarnej Tomasz Przesławski już po wyroku TSUE wydał komunikat, że „Izba Dyscyplinarna w dalszym ciągu wykonywać będzie zadania związane ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości, powierzone jej przez konstytucyjne organy Rzeczypospolitej Polskiej”, bo wyrok TSUE wiąże tylko sąd, który zadał pytanie prejudycjalne.

Podobne oświadczenie wydało siedmioro neosędziów Izby Cywilnej SN. Zaś przewodniczący neo-KRS Leszek Mazur po orzeczeniu Izby Pracy stwierdził, że „nie będzie ono miało żadnych realnych konsekwencji dla funkcjonowania KRS i Izby Dyscyplinarnej”.

Z kolei politycy PiS wrócili do retoryki używanej w walce z Trybunałem Konstytucyjnym: oświadczyli, że wyrok Izby Pracy SN to nie jest wyrok, tylko „opinia”, ewentualnie „pogląd”. A opinie i poglądy do niczego władzy nie zobowiązują.

Widać więc, że po stronie „dobrej zmiany” nie ma krzty woli do innego niż siłowe rozwiązania. Projekt nowej ustawy o KRS i przepisy pozwalające uporządkować sytuację w sądach wedle wskazówek Trybunału Sprawiedliwości UE zapowiedziała w Senacie opozycja. Nikt nie zmusi PiS, by ją uchwalił, ale w ten sposób opozycja pokaże ludziom, że możliwe jest przywrócenie normalnego funkcjonowania sądów.

Zaraz po wyroku TSUE Pierwsza Prezes SN Małgorzata Gersdorf zaapelowała do władzy o jego wykonanie. Niestety nie poszło za tym zarządzenie, by Biuro Podawcze, do czasu orzeczenia Izby Pracy, wstrzymało przekazywanie spraw Izbom Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej.

Za to działaniem wykazał się prezes Izby Cywilnej SN Dariusz Zawistowski: wydał komunikat, że do czasu wyjaśnienia statusu sędziów nominowanych przez neo-KRS nie będzie ich wyznaczał do orzekania. Niestety, podobnego oświadczenia nie ma ze strony prezesów NSA i wojewódzkich sądów administracyjnych.

Są za to uchwały zgromadzeń sędziów kolejnych sądów z całej Polski, w których deklarują, że nie będą opiniować kandydatów na wolne miejsca sędziowskie w konkursach organizowanych przez neo-KRS. Ich opinie – wedle prawa PiS – nie są już konieczne, ale uchwały sądów pokazują skalę bojkotu neo-KRS.

Wśród nich jest też uchwała Zgromadzenia Sędziów Sądów Wojskowych.

W tej sytuacji branie udziału w konkursach organizowanych przez neo-KRS staje się coraz większym wstydem. Nie mówiąc już o tym, że po wyrokach TSUE i Izby Pracy trudno będzie twierdzić, że jest legalne.

W ten sposób sędziowie mogą „zagłodzić” neo-KRS, która nie będzie miała co robić. I obumrze jak każdy nieużywany organ.

Podobnie z Izbą Dyscyplinarną SN. Sędzia Krystian Markiewicz już zadeklarował, że nie stawi się na rozprawę przed tym organem, który w myśl wyroku TSUE i Sądu Najwyższego nie jest sądem. Jeśli pozostali ścigani dyscyplinarnie sędziowie zrobią to samo, „zagłodzą” Izbę Dyscyplinarną. Prawdopodobnie będzie wydawała wyroki zaoczne, ale nie będą one miały mocy prawnej.

Podobnie z zasiadaniem w składach sądzących z neosędziami. Sędziowie mogą teraz zwracać się o wyłączanie neosędziów ze składów. I decydować o nieważności wyroków z ich udziałem, powołując się na wyrok TSUE i SN. Albo – co byłoby lepsze dla spójności orzecznictwa – zwracać się w tych sprawach z pytaniami prawnymi do SN.

Stowarzyszenie Iustitia zamieściło na swojej stronie wzór takiego pytania w sprawie ważności powołania neosędziów – w wersji dla spraw karnych i cywilnych. Jeśli pytań zbierze się więcej, Pierwsza Prezes SN może się zwrócić do całego Sądu Najwyższego o uchwalenie odpowiedzi na zagadnienie prawne budzące wątpliwości w orzecznictwie.

Nawet jeśli orzekający w SN neosędziowie przyjdą na to posiedzenie i zechcą głosować, nie będzie to miało znaczenia, bo jest ich 37, a pozostałych sędziów ponad 70. PiS nie udało się bowiem – jak zamierzał – obsadzić w ciągu roku tylu sędziów w Sądzie Najwyższym, żeby mieć w nim większość. Stało się to m.in. dzięki oporowi sędziów.

Okazało się, że chętnych do służenia partii rządzącej w Sądzie Najwyższym wcale nie jest tak wielu.

Dla jasności sytuacji korzystne byłoby, żeby dwa pozostałe składy sędziowskie Izby Pracy, które zadały pytania prejudycjalne TSUE, nie orzekły samodzielnie, tylko przekazały swoje sprawy do rozpatrzenia Izbie Pracy w pełnym składzie. Uchwała podjęta w tym trybie wiąże cały Sąd Najwyższy. I da silniejszą podstawę prawną do wyłączenia z orzekania Izb Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej.

Odsuwanie „komuchów” upadło

PiS uruchomi medialny aparat propagandy, który będzie brał na warsztat kolejnych sędziów, by odebrać im wiarygodność, jak działo się to w przypadku sędziego Waldemara Żurka, Igora Tulei, Wojciecha Łączewskiego, Krystiana Markiewicza, Pawła Juszczyszyna. Jak robił to za pomocą grupy hejterskiej w ministerstwie, a wcześniej kampanią defamacyjną „Sprawiedliwe Sądy” Polskiej Fundacji Narodowej.

Tyle że nawet elektorat PiS i widzowie TVP mają już chyba przesyt takich materiałów. Tym bardziej że sądy po pisowskiej reformie działają gorzej. A sędziowie z nowego nadania się obijają: jako funkcyjni w sądach sądzą minimalną liczbę spraw, zarabiając więcej pieniędzy.

W Trybunale Konstytucyjnym sądzą o dwie trzecie spraw mniej niż przed „dobrą zmianą”. A nowe izby w Sądzie Najwyższym rozpatrują kilkakrotnie mniej spraw niż stare.

W Izbie Dyscyplinarnej, gdzie sędziowie zarabiają 40 proc. więcej niż w innych, sędzia sądzi miesięcznie 2,3 sprawy spośród tych, które ma w referacie. W Izbie Kontroli Nadzwyczajnej – 2,9. A w starych izbach: Cywilnej – 15 miesięcznie, Karnej – 11, a Pracy – 10.

Nie da się ukryć: „reforma” PiS nie obroniła się w żadnym wymiarze. Nawet hasło odsuwania od sądzenia „komuchów” upadło po spektakularnym obsadzeniu peerelowskiego prokuratora Stanisława Piotrowicza w Trybunale Konstytucyjnym. I to po tym, jak jego wierną pracę dla partii w Sejmie wyborcy PiS ocenili, nie wybierając go na następną kadencję.

PiS przygotowuje kolejną armatę na sędziów: przepisy karne, które pozwolą ich skazywać za „wypaczenie prawa”. Powołują się na przepisy niemieckie i francuskie, które powstały dla rozliczenia sędziów kolaborujących z faszystami i popełniających zbrodnie sądowe.

Ale ludzie zaczynają widzieć, że władza przekracza granice absurdu. W Warszawie, podczas demonstracji po zawieszeniu sędziego Juszczyszyna, naprzeciwko kilku tysięcy demonstrantów stanął jeden jedyny kontrdemonstrant z hasłem o usuwaniu komunistycznych sędziów.

Taka jest skala społecznego poparcia dla walki z sędziami. Piąty rok wojny to nawet dla żelaznego elektoratu PiS może być za dużo.

"Polityka" 50.2019 (3240) z dnia 10.12.2019; s. 20. Oryginalny tytuł tekstu: "Przesilenie"

;
Na zdjęciu Ewa Siedlecka
Ewa Siedlecka

Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.

Komentarze