Na polecenie nielegalnej Izby Dyscyplinarnej policja zabroniła wejść dwóm adwokatom na ważną sprawę sędziego SN, prof. Włodzimierza Wróbla, którego ściga prokuratura Ziobry. Sprawę prof. Wróbla odroczono, ale blokowaniem adwokatów zajmie się prokuratura
Do skandalu doszło tuż po godzinie 11:00 w czwartek 6 maja 2021 roku. Nielegalna Izba w trzyosobowym składzie rozpoczynała niejawne posiedzenie w sprawie wniosku Prokuratury Krajowej o uchylenie immunitetu sędziemu SN, prof. Włodzimierzowi Wróblowi z Izby Karnej.
Prof. Wróbel z UJ to autorytet prawny. W 2020 roku był najpoważniejszym kontrkandydatem Małgorzaty Manowskiej na stanowisko prezesa Sądu Najwyższego. Zarzuty karne, które chce mu teraz postawić Prokuratura Krajowa, są bezpodstawne. Sprawa jest precedensowa, bo po raz pierwszy ściga się sędziego SN za pracę orzeczniczą. To jednak tylko pretekst do większego uderzenia w stary, legalny SN, o czym piszemy w dalszej części tekstu.
W czwartek sędzia Wróbel nie przyszedł na posiedzenie do Izby Dyscyplinarnej. Byli jego obrońcy adwokatki Sylwia Gregorczyk-Abram i Agnieszka Helsztyńska z Komitetu Obrony Sprawiedliwości oraz sędzia SN Wiesław Kozielewicz z Izby Karnej. Przed wywołaniem sprawy policjant podszedł do nich i poinformował, że na salę rozpraw mogą wejść tylko oni oraz prokurator Piotr Myszkowiec z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. I tylko ich wpuszczono na salę rozpraw.
Na posiedzenie chcieli też wejść adwokaci, by wnioskować o udział w nim w imieniu organizacji społecznych. To mec. Michał Gajdus, który reprezentował stowarzyszenie niezależnych sędziów Iustitia i mec. Maria Sankowska-Borman, która reprezentowała Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego.
Dwóch policjantów zamknęło jednak przed nimi drzwi i stanęli im na drodze. Tłumaczyli, że mają polecenie, żeby na salę nikogo więcej nie wpuszczać.
Przed salą rozpraw nielegalnej Izby zrobiło się nerwowo. Adwokaci powołując się na przepisy kodeksu postępowania karnego mówili, że mają prawo wejść na salę i tylko skład Izby może zdecydować, czy wezmą udział w posiedzeniu. Mówili, że mają prawo do poznania decyzji Izby, bo mec. Sankowska-Borman złożyła wcześniej wniosek o dopuszczenie jej organizacji do udziału w posiedzeniu, a mec. Gajdus taki wniosek chciał złożyć na posiedzeniu.
Policjanci stali nieugięci, zasłaniając się poleceniem wydanym przez skład Izby Dyscyplinarnej. Przez kilka minut trwała przepychanka słowna. Ostatecznie adwokaci nie weszli na salę i zapowiedzieli, że złożą w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
„Nie będziemy się siłować. Złożymy zawiadomienie do prokuratury na policję i skład Izby Dyscyplinarnej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z artykułu 231 kodeksu karnego. Ale nie mam złudzeń co zrobi prokuratura” - mówił przed salą rozpraw do dziennikarzy mec. Michał Gajdus. I dodał: „To zwyczaje jak w czasach komuny”.
Artykuł 231 mówi o tzw. przestępstwie urzędniczym przekroczenia uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków służbowych, za które grozi do trzech lat więzienia. Do Sądu Najwyższego przyjechał szybko zaalarmowany łamaniem praw adwokatów prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati. Zapowiedział, że adwokatura przyjrzy się incydentowi.
"Nie wyobrażam takich zachowań, w których adwokat, na spokojnie, zgodnie z prawem o adwokaturze, nie może wykonywać swoich powinności. Niezależnie od tego, czy jest obrońcą, czy jest np. pełnomocnikiem innej strony, która chce przystąpić od postępowania" - mówił dziennikarzom prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Dodał, że „chodzi o to, żeby wymiar sprawiedliwości w Polsce był transparentny”.
Policjant blokuje ręką wejście na salę rozpraw nielegalnej Izby Dyscyplinarnej mec. Michałowi Gajdusowi. Z żółtą teczką stoi mec. Maria Sankowska-Borman, której też nie pozwolono wejść. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Nie udało nam się ustalić, kto wydał policji polecenie zablokowania tej dwójki adwokatów, bo posiedzenie było niejawne. To mogła być decyzja całego składu orzekającego, który zdecyduje czy uchylić immunitet prof. Włodzimierzowi Wróblowi. Skład tworzą:
Tomczyński to były sędzia i radca prawny, znany z tego, że przed powołaniem do Izby chwalił władzę PiS. Duś i Roch to byli prokuratorzy kojarzeni z frakcją Ziobry w prokuraturze. Decyzję o niewpuszczeniu na salę adwokatów mógł też podjąć sam Adam Tomczyński.
Sprawa o immunitet prof. Wróbla nie trwała jednak długo. Obrońcy złożyli bowiem kilka wniosków formalnych, w tym o wyłączenie Tomczyńskiego i sprawę po dwóch godzinach odroczono bez terminu. To zaskakująca decyzja. Bo zazwyczaj Izba gotowa jest na różne wnioski formalne i jeśli padają wnioski o wyłączenie składu Izby, to są już w gotowości osoby, które je rozpoznają negatywnie.
W czasie gdy zaczynało się posiedzenie nielegalnej Izby Dyscyplinarnej i gdy policja blokował wejście na salę dwójce adwokatów, pod Sądem Najwyższym trwała konferencja Komitetu Obrony Sprawiedliwości. Wsparcie sędziemu Włodzimierzowi Wróblowi przyszli też okazać obywatele, politycy PO (Borys Budka, Michał Szczerba, Kamila Gasiuk-Pichowicz) i warszawscy prawnicy w tym:
W sumie pod SN było ok. 20 sędziów ze starych, legalnych Izb Sądu Najwyższego. Ponadto stołeczni sędziowie związani z Iustitią, prokuratorzy oraz prawnicy z inicjatywy Wolne Sądy i z Komitetu Obrony Sprawiedliwości, w tym mec. Michał Wawrykiewicz i Maria Ejchart-Dubois.
Pikieta wsparcia pod SN dla prof. Włodzimierza Wróbla. Pierwszy od prawej stoi Andrzej Rzepliński, były prezes TK, obok niego prezes Izby Karnej SN Michał Laskowski, a obok niego były prezes SN Adam Strzembosz. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Na konferencji sędzia Michał Laskowski odczytał list prof. Wróbla. Cytujemy go w całości.
„Bardzo Państwu dziękuję za wsparcie i wyrazy sympatii, którymi czuję się zaszczycony. Wsparcie jakie otrzymałem od państwa i wielu innych osób, odbieram nie tylko osobiście, traktuję je przede wszystkim jako głośny protest przeciwko zastraszaniu i nękaniu tych wszystkich prokuratorów i sędziów sądów powszechnych i administracyjnych, którzy chcą postępować w zgodzie z własnym sumieniem i wiedzą prawniczą” - napisał w liście prof. Włodzimierz Wróbel.
Podkreślał, że „Dzisiaj spełnianie politycznych oczekiwań mogłoby nam, prawnikom, zapewnić święty spokój, a pewnie i jeszcze wdzięczność rządzących przybierającą postać w konkretnych korzyściach i stanowiskach. Wystarczyłoby tylko wygodnie milczeć”.
Sędzia napisał też w liście odczytanym pod SN, że „Państwa obecność przed Sądem Najwyższym traktuję jako niezgodę na to milczenie w sytuacji niszczenia ostatnich niezależnych instytucji kontrolujących władzę. Bardzo Państwu dziękuję jako nauczyciel akademicki, bo to znak dla młodych ludzi kończących za chwilę edukację prawniczą, że wciąż dla wielu ważniejsze jest prawo, a nie polityczne koneksje czy liczba odpowiednich kontaktów w smartfonie”.
I jeszcze końcowe zdanie z listu prof. Wróbla:
„Zarzut popełnienia przestępstwa to poważne oskarżenie bez względu na to, komu jest stawiany i z jaką intencją. W państwie prawa można się oczyścić z takiego zarzutu przed sądem. Izba Dyscyplinarna sądem nie jest”.
Ale pikiety wsparcia dla prof. Wróbla zorganizowano pod sądami w całej Polsce. Sędziowie robili też zdjęcia solidarnościowe ze zdjęciem sędziego SN lub karteczkami "Solidarni z sędzią SN W. Wróblem" lub "Murem za sędzią Włodzimierzem Wróblem". Pisaliśmy o tym co działo się pod SN:
Sprawa immunitetu prof. Włodzimierza Wróbla jest ważna nie tylko dla sędziów Sądu Najwyższego, ale dla całego wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Bo to pierwsza sprawa w Polsce, gdy prokuratura chce ścigać sędziego Sądu Najwyższego za jego działalność orzeczniczą. Ale to tylko pretekst do uderzenia w prof. Wróbla i cały stary, legalny SN.
Profesor Wróbel był bowiem najpoważniejszym kandydatem na prezesa SN po zakończeniu kadencji Małgorzaty Gersdorf. Jako jedyny miał poparcie większości sędziów SN, ale prezydent Andrzej Duda wybrał Małgorzatę Manowską, była zastępczynię ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Prof. Wróbel podczas Zgromadzenia Sędziów SN, które wybierało kandydatów na nowego prezesa SN, bronił praworządności i niezależności SN. Punktował też „komisarzy” prezydenta Dudy w Sądzie Najwyższym za to, jak prowadzili Zgromadzenie - lekceważyli m.in. wnioski starych sędziów SN. To prof. Wróbel uzasadniał też historyczną uchwałę pełnego składu Sądu Najwyższego ze stycznia 2020 roku, w której uznano Izbę Dyscyplinarną za nielegalną, a nową KRS jako zależną od polityków PiS.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że prof. Wróbel jest autorytetem prawnym, związanym z Uniwersytetem Jagiellońskim. Uderzenie w niego dla Prokuratury Krajowej jest więc pokazówką - tak jak w sędziego Igora Tuleyę, symbol wolnych sądów - by pokazać pozostałym sędziom, że Prokuratura Krajowa nie cofnie się przed niczym.
Przypomnijmy za co prokuratura chce uchylić sędziemu immunitet i postawić mu zarzuty karne.
Trzy osobowy skład orzekający SN, w którym zasiadał prof. Wróbel, w październiku 2019 roku uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Zamościu z lutego 2018 wobec mężczyzny skazanego na 2 lata pozbawienia wolności za „spowodowanie wypadku w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym”.
Zdaniem Prokuratury Krajowej winą prof. Wróbla było to, że „wbrew obowiązkowi nie sprawdzili [skład orzekający – red.], czy kara jest już wykonywana. Kroki takie podjęto dopiero po telefonie funkcjonariusza Służby Więziennej z zakładu karnego, w którym skazany był osadzony. Wskutek zaniechań sędziów mężczyzna spędził bezprawnie ponad miesiąc w zakładzie karnym”.
Zdaniem prokuratury sędzia Wróbel zapomniał wystawić nakaz zwolnienia oskarżonego, przez co ten po korzystnym dla niego orzeczeniu SN jeszcze przez miesiąc przebywał w areszcie. I za to chce mu teraz postawić zarzut z artykułu 231 kodeksu karnego, który mówi o przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków służbowych.
Oprócz prof. Włodzimierza Wróbla prokuratura chce jeszcze uchylenia immunitetu - by postawić podobne zarzuty - dwóm kolejnym sędziom z Izby Karnej. Chodzi o Andrzeja Stępkę - przewodniczył sprawie, w której sprawozdawcą był sędzia Wróbel - i Marka Pietruszyńskiego.
Sędzia Pietruszyński w październiku 2019 roku wstrzymał wykonanie wyroku Sądu Okręgowego w Gdańsku ze stycznia 2019 roku „wobec mężczyzny skazanego na 3 lata i 3 miesiące pozbawienia wolności za kradzież z włamaniem i usiłowanie kradzieży z włamaniem”. W tej sprawie też nie wydano od razu nakazu zwolnienia podejrzanego z aresztu. Wyszedł na wolność miesiąc później. W sprawie sędziego Stępki i Pietruszyńskiego Izba Dyscyplinarna nie wyznaczyła jeszcze terminu posiedzeń.
Stawiane przez prokuraturę zarzuty trzem sędziom SN są jednak bezpodstawne. Stanowisko zajął w tej sprawie Sąd Najwyższy, który wydał oświadczenie. Firmowała je I prezes SN.
W oświadczeniu napisano, że za uchybienia odpowiadają pracownicy SN. Od lat bowiem nakazy zwolnienia z aresztu wykonują pracownicy sekretariatów. Oni je przygotowują i dają do podpisu przewodniczącemu wydziału.
W tej sprawie toczyło się w SN postępowanie wyjaśniające i jako winnych wskazano kierowniczkę sekretariatu i jej zastępcę, który jednocześnie był protokolantem w obu sprawach objętych śledztwem prokuratury. Oboje dostali kary nagany. Z powodów formalnych kara dla kierowniczki została uchylona i za porozumieniem stron odwołana. Obecnie kierowniczka pracuje w jednej z nowych Izb SN. I jak widać, ktoś tą już wyjaśnioną sprawą zainteresował prokuraturę Ziobry, a ta ochoczo wzięła się za stawianie zarzutów.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Wniosek o uchylenie trzem sędziom SN immunitetu podpisał prokurator Kamil Kowalczyk, który pracuje na delegacji w wydziale spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. To były prokurator wojskowy z Lublina i Poznania. To on ścigał m.in. prokurator Justynę Brzozowską, która podpadła CBA. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ale nie było go w czwartek 6 maja w Izbie Dyscyplinarnej. Był za to prokurator wojskowy z Poznania Piotr Myszkowiec, który też pracuje na delegacji w wydziale spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. To też były prokurator wojskowy. Zasłynął ściganiem w Prokuraturze Krajowej kilkunastu sędziów z Krakowa za orzeczenia korzystne dla prześladowanego prokuratora Mariusza Krasonia ze stowarzyszenia Lex Super Omnia, który skrytykował prokuraturę Zbigniewa Ziobry.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Prokurator Piotr Myszkowiec z Prokuratury Krajowej. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Sprawa prof. Wróbla i dwóch pozostałych sędziów SN to jednak tylko przygrywka do frontalnego ataku Prokuratury Krajowej na stary, legalny Sąd Najwyższy, a dokładnie na trzy Izby: Karną, Cywilną oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. W tych Izbach wciąż większość mają starsi, legalni sędziowie SN, którzy pokazali, że będą bronić niezależności SN i praworządności. To z tych Izb zadano też dużo pytań prejudycjalnych do TSUE ws. „reform” PiS w sądach.
Teraz Prokuratura Krajowa zbiera dane o sędziach z Izby Karnej i Pracy. Bo w tych Izbach są sprawy, które chciałaby przejąć nielegalna Izba Dyscyplinarna, m.in. precedensowe pozwy sędziów z Iustitii o uznanie nowych sędziów SN za nielegalnych. Zarzuty karne mogą grozić w sumie kilkudziesięciu starym sędziom SN, w tym byłej prezes Małgorzacie Gersdorf.
Pisaliśmy o w OKO.press:
Dlatego tak ważna jest sprawa immunitetu prof. Włodzimierza Wróbla - pokaże, czy będzie zgoda na siłową rozprawę ze starymi sędziami SN oraz na siłową zmianę orzecznictwa SN. A adwokaci mają prawo domagać się udziału w tej sprawie. Udział organizacji społecznych przed sądem reguluje artykuł 90 kodeksu postępowania karnego. I to na niego powoływał się w czwartek 6 maja 2021 roku mec. Michał Gajdus i mec. Maria Sankowska-Borman.
Artykuł 90 mówi, że:
Jeżeli w sprawie występuje więcej niż jeden oskarżony lub więcej niż jeden oskarżyciel, każdy z nich może wskazać jednego przedstawiciela. Niewskazanie przedstawiciela uznaje się za cofnięcie zgody na jego występowanie w sprawie. Niezależnie od stanowisk stron sąd może postanowić o dalszym udziale poszczególnych przedstawicieli organizacji społecznych, jeżeli ich udział leży w interesie wymiaru sprawiedliwości.
Z kolei artykuł 91 kodeksu postępowania karnego mówi, że „dopuszczony do udziału w postępowaniu sądowym przedstawiciel organizacji społecznej może uczestniczyć w rozprawie, wypowiadać się i składać oświadczenia na piśmie”.
Jest jednak spór interpretacyjny, czy organizacje społeczne mogą brać udział tylko w rozprawach - o tym mówi artykuł 91 - czy też w sprawach o immunitet.
Obrońcy prof. Włodzimierza Wróbla. Od prawej stoją: sędzia SN Wiesław Kozielewicz, obok niego mec. Agnieszka Helsztyńska i mec. Sylwia Gregorczyk-Abram. Fot. Mariusz Jałoszewski
Nielegalna Izba Dyscyplinarna nie wpuszczając dwóch adwokatów na sprawę prof. Włodzimierza Wróbla, nie po raz uderzyła w prawa adwokatów. Niedawno Adam Roch z Izby rozpoznając wniosek Prokuratury Krajowej o zatrzymanie sędziego Igora Tulei ograniczył jego obrońcom czas na mowy do dwóch godzin dla każdego. Choć prawo nie reguluje, ile ma trwać mowa obrończa.
Ponadto w sprawie Tulei też zgłosiło się dwóch adwokatów, którzy chcieli reprezentować organizacje społeczne. Roch nie dopuścił ich do udziału w posiedzeniu. Ale mogli oni jednak wejść na salę rozpraw, by zgłosić swoje wnioski.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Izba Dyscyplinarna ma też problem z jawnością rozpoznawanych spraw. Jacek Wygoda wyrzucił z posiedzenia ws. immunitetu sędziego Wojciecha Łączewskiego dziennikarzy i sędziów (byli jako publiczność). Salę pomogła opróżniać policja.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Potem Jacek Wygoda już publiczności nie wyrzucał. Ale nie wszyscy tak działają. Sprawa o uchylenie immunitetu Igora Tulei była jednak jawna i mógł wziąć w niej udział przedstawiciel organizacji społecznej.
Sędziowie wspierają prof. Włodzimierza Wróbla pod sądem w Poznaniu. Zdjęcie z profilu Iustitii na Facebooku.
Pikieta wsparcia dla prof. Wróbla sędziów krakowskich. Fot. z profilu Iustitii na Facebooku.
Sądownictwo
Ewa Łętowska
Małgorzata Manowska
Adam Strzembosz
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Adam Roch
Adam Tomczyński
Agnieszka Helsztyńska
Izba Dyscyplinarna
Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych
Jarosław Duś
prof. Włodzimierz Wróbel
prokurator Piotr Myszkowiec
sędzia Andrzej Stępka
sędzia Marek Pietruszyński
Sylwia Gregorczyk-Abram
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze