Tak sucho nie było tutaj od lat. Miejsca znane z rozlewisk przypominają suchy step, a zaprószony ogień może z łatwością się rozprzestrzeniać. Paweł Średziński relacjonuje dla OKO.press, jak w dolinach Biebrzy i Narwi wygląda susza
Kilka dni po napisaniu tego tekstu, w niedzielę 30 marca 2025, na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego wybuchł pożar. Służby podają, że spłonęło blisko 90 ha trzcinowisk i łąk. W 2025 roku doszło już do 300 pożarów traw. Dla porównania: w całym 2024 roku takich zdarzeń było 531. W ogromnej części przypadków pożar wybuchł przez wypalanie traw. To proceder powszechny w całej Polsce, prowadzący do degradacji siedlisk, śmierci zwierząt i powodujący zagrożenie zarówno dla przyrody, jak i dla mieszkańców.
Nie jest jeszcze pewne, czy nad Biebrzą doszło do wypalania traw. Wiadomo natomiast, że do rozprzestrzenienia się ognia przyczyniła się susza. Akcja ugaszania trwała całą noc. Jeszcze w poniedziałek – 31 marca 2025 – rano strażacy zabezpieczali teren.
Wczesną wiosną jak co roku ruszam nad Biebrzę i nad Narew, w poszukiwaniu ptaków. O ile jeszcze w ubiegłym roku, w większości miejsc, które regularnie odwiedzam, nie dało się przejść suchą stopą, obecnie jeżdżą samochody. Nadrzeczne łąki przypominają stepowiejące płaty lądu. W tym roku już nie zobaczymy ani rozlewisk, ani tej wielkiej wody. Nie lepiej jest w olsach: wody nie ma, a kępy, na których rosną olsze, wydają się lewitować nad ziemią, podpierając się na korzeniach wrastających w suchy grunt. W poprzednich latach były zawsze zatopione w wodzie.
Susza w tym roku jest wyjątkowo dotkliwa i widoczna.
Pierwszym moim przystankiem są tereny w pobliżu ujścia rzeki Brzozówki do Biebrzy. Nad Brzozówkę przyjeżdżam regularnie, odkąd dowiedziałem się, że dzięki działaniom ornitologów można tam wypatrzeć kuliki wielkie. Na szutrowej drodze wychodzącej ze wsi Zabiele nic jeszcze nie zapowiada dramatycznego obrazka. Kiedy zjeżdżam w jedną z jej odnóg, w stronę ujściowego odcinka Brzozówki, zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, co dotknęło w tym roku biebrzańskie mokradła. Droga jest sucha na całej swojej długości.
Na przeschniętych połaciach łąk wędrują grupy czajek. Można przejść cały odcinek bez kaloszy. W rowach, które przecinają ten obszar, woda ma bardzo niski poziom i odsłania grunt. Wędruję wzdłuż granicy parku narodowego.
Przez lornetkę dostrzegam, że ktoś urządził sobie przejażdżkę po przesuszonej łące. Zwykły samochód osobowy i motocykl bez problemu przejeżdżają po terenach, gdzie nawet w ubiegłym, 2024, roku, jeszcze na początku kwietnia były rozlewiska i odpoczywały na nich ptaki. Brzozówka trzyma się w korycie. Podobnie jak sąsiednia Biebrza.
Przy tak łatwym dostępie do mokradeł wydrenowanych z wody nie będzie trudno o pożar. Wystarczy, że ktoś celowo bądź przypadkowo zaprószy ogień. To prawdopodobnie działanie z premedytacją i intencjonalne podpalenie były przyczyną pożaru w kwietniu 2020 roku.
Brakuje wody, a polityka polskich władz wciąż nie sprzyja jej zatrzymywaniu i odwróceniu tego, co zrobiło kilka dekad melioracji w rzecznych dolinach i regulacji samych rzek, połączonych z tak zwanym pracami utrzymaniowymi.
W styczniu było o tych ostatnich głośno wśród przyrodników i wędkarzy, którzy dostrzegają ogromne zagrożenie związane z planami Wód Polskich. Prace utrzymaniowe pogłębiają bowiem problem braku wody. Zdaniem ekspertów zajmujących się ochroną mokradeł należałoby już teraz zasypywać rowy — zamiast montowania zastawek. Tak, żeby woda z mokradeł nie uciekała rowami.
Wracam do samochodu, który zaparkowałem w miejscu, gdzie w poprzednich latach zaczynały się rozlewiska. Przypominam sobie ubiegłoroczne koncerty kumaków, które tak pięknie były wykonywane w połowie kwietnia 2024 roku na zalanych łąkach. W tym roku muszą zostać odwołane. Rozlewisk nie ma i nic nie wskazuje na to, że nie będzie.
Na początku marca dyrektorzy parków narodowych – Biebrzańskiego i Narwiańskiego – alarmowali media o dramatycznej sytuacji w dolinach rzek, które chronią zarządzane przez nich obszary. Dyrektor Narwiańskiego Parku Narodowego, Grzegorz Piekarski, ocenił sytuację jako tragiczną. Obaj dyrektorzy apelowali o ostrożność w posługiwaniu się ogniem i niewypalanie traw. Przypominali również, że brak rozlewisk będzie miał negatywny wpływ na ptaki gniazdujące na mokradłach.
O sytuację w Biebrzańskim Parku Narodowym zapytałem Joanną Zawadzką, starszą specjalistkę do spraw ochrony przyrody. „Ostatnie tak niewielkie rozlewiska wystąpiły w 2020 roku” – mówi. To w tym roku w parku wybuchł pożar, o którym było głośno w całej Polsce.
Ekspertka zaznacza: „Na problem braku rozlewisk należy spojrzeć całościowo, w kontekście całej zlewni, która zajmuje ponad siedem tysięcy kilometrów kwadratowych oraz panujących warunków meteorologiczno-hydrologicznych. Niewielkie opady deszczu jesienią i bezśnieżna zima nie służyły zwiększeniu i odbudowie zasobów wodnych w zlewni Biebrzy. W rezultacie nie ma rozlewisk. Na Biebrzy jest pięć punktów wodowskazów IMGW. W porównaniu z analogicznym okresem w ubiegłym roku na wodowskazie w Burzynie płynie pięć razy mniej wody".
Joanna Zawadzka dodaje, że nie lepiej jest na torfowiskach. Jak podkreśla, susza hydrologiczna sprawia, że obserwujemy nie tylko niskie stany wód powierzchniowych, ale również niski poziom zwierciadła wód podziemnych. W marcu zwierciadło wód podziemnych spadło nawet do 0,6 metra poniżej powierzchni terenu. „To powoduje przesychanie gleb torfowych, zahamowanie procesów torfotwórczych, degradację struktury i funkcji siedlisk przyrodniczych oraz ograniczenie dostępności wody dla roślin i zwierząt” – mówi Zawadzka.
Nadziei na poprawę tego stanu nie widać i nie zmienią tego pojedyncze dni z opadami.
Biebrzański Park Narodowy, którego istnienie i przyroda są zależne od dostępności wody, próbuje ją zatrzymywać. „Robimy to za pomocą urządzeń piętrzących, w tym zastawek, stałych progów piętrzących, na rowach i kanałach w celu spowolnienia odpływu wód z terenu” – wyjaśnia ekspertka z Biebrzańskiego Parku Narodowego. „Naszym dużym projektem jest renaturyzacja rzeki Ełk. Jego celem jest przekierowanie części wód Ełku do jego starego koryta, by nawodnić środkową część doliny. Monitorujemy sytuację poza granicami parku. Sprawdzamy, czy na przykład nie brakuje szandorów na zastawkach. Sytuacja hydrologiczna nad Biebrzą uzależniona jest nie tylko od warunków meteorologicznych, ale również od sytuacji hydrologicznej w całej jej zlewni – ilości wody docierającej największymi dopływami Biebrzy z Pojezierza Augustowskiego i Ełckiego" – mówi.
Ekspertka dodaje: „Uczulamy mieszkańców i turystów, że możliwość pożaru jest bardzo wysoka”.
Trudna sytuacja panuje również w Dolnym Basenie Biebrzy. Co roku, nawet suchą wiosną 2020, zawsze było tam więcej wody. Tym razem jej brakuje. O mroźnym świcie wybieram się na Bagno Ławki. Oszronione rośliny, piękne słońce. Nad głową kolejne gęsi w trakcie przelotów. Z wielu miejsc odzywają się żurawie. Można pomyśleć, że mamy piękną zapowiedź wiosny. Jednak ten optymizm ustępuje miejsca ponurym wnioskom. Wchodzę na bagno, gdzie nie powinienem pojawiać się bez kaloszy. I nic nie chlupie. Torfowisko nie jest nawet lekko nasączone wodą.
Przemieszczam się parę kilometrów dalej. Mijam ładny ols. Ilekroć przejeżdżam tym odcinkiem, zawsze stała w nim woda. Dziś jest sucho. W tej sytuacji ostatnią nadzieją są rosnące tutaj olsze, które w tym roku jeszcze ochronią ten fragment torfowiska. W takich ekstremalnie trudnych warunkach są ostatnią linią obrony przed jego degradacją. Jednak jeśli susza będzie nadal się powtarzać, dla tego miejsca nie będzie już ratunku.
Nie brakuje tutaj za to kleszczy, które momentalnie wchodzą na moje nogawki. Do końca dnia będę je wyciągał z włosów i ubrań.
Kieruję się teraz w stronę ujścia Biebrzy do Narwi. Po drodze mijam kolejne żurawie. Zakładają dość wcześnie gniazda i bardzo często robią to w olsach, z których właśnie wyjechałem. Korzystają z wody, która broni dostępu do ich lęgów. Wczesne przystępowanie żurawi do okresu lęgowego ratowało te ptaki, bo pod koniec lutego i na początku marca, wciąż można było liczyć na wodę. Jak będzie teraz, skoro jej brakuje? Być może i same żurawie czują się zdezorientowane.
Wody nie ma też w dolinie Narwi. W oddali widzę samochód osobowy, który w poprzednich latach tam by nie wjechał, jeśli nie byłby amfibią. Zamiast wiosennego zalewiska są tylko cienkie wstążki po starorzeczach, gdzie śladowo występuje woda. A przecież jeszcze w poprzednich latach to wszystko było zalane. Nie ma też ptaków, które na rozlewiskach odpoczywały.
Wracam nad Biebrzę. Mijam most na Narwi pod Wizną i docieram do dawnego grodziska w Rusi. Stąd zawsze były piękne widoki na rozlewiska. W oddali, na drugim brzegu, widać było zawsze podtopione drzewa. Dziś ten krajobraz jest zupełnie inny. Jedynie tysiące gęsi, które krążą nad moją głową i przelatują w dorocznej wędrówce, przypominają, że nadchodzi wiosna. Parę kilometrów za Rysią, z wieży obserwacyjnej imienia Wiktora Wołkowa w Burzynie, uznanego fotografa biebrzańskich krajobrazów, widok jest równie przygnębiający.
Po drugiej stronie Biebrzy mieszka i pracuje Piotr Dombrowski. Jest leśnikiem i przyrodnikiem, który ćwierć wieku temu związał swój los z doliną tej rzeki, a na co dzień jest pracownikiem terenowym w Biebrzańskim Parku Narodowym.
„Tak źle, jak teraz to jeszcze nie było, odkąd nad Biebrzą mieszkam” – mówi. – „Rok 2020 był bardzo suchy, owszem, ale w dolnym basenie, gdzie najczęściej przebywam, wody były trochę rozlane, a torf był mokry. Teraz i tutaj jest przeraźliwie sucho. Mamy bardzo duży problem. Widać to po dawniej wykopanych rowach, którymi pocięto basen. One są w zasadzie suche. Dopiero jak wbijesz głębiej szpadel, to na ich dnie pojawia się trochę wody. Jak wchodzisz na Bagno Ławki, to najbardziej znane, to nie słychać chlupotu wody, co było normalne o tej porze roku, a chrzęst suchych roślin”.
Dotychczas normą była sezonowa fluktuacja wody. Na wiosnę było jej dużo, potem robiło się sucho, a od października ta woda znów od dołu zaczynała się podnosić, tak że już w listopadzie po bagnie trzeba było chodzić w gumiakach. Piotr dodaje: „W teorii mamy meteorologiczną wiosnę, a faktycznie hydrologiczne lato. Wodowskaz w Biebrzy w marcu, w Burzynie, pokazywał 1,80 metra. To bardzo blisko najniższych letnich stanów wody, które wynosiły około metra. Rzeka płynie w korycie, ale już widać miejscami piaszczyste łachy. Coś, co właściwie nad Biebrzą się nie zdarza. Nikt z miejscowych, którzy tu żyją już dłużej niż ja, czegoś takiego nie pamięta”.
Zdaniem Piotra musiałoby naprawdę padać całymi dniami i przez długi okres, żeby woda wróciła. „Obecnie takich widoków nie ma, w przypadku lęgowych ptaków wodno-błotnych szykuje się poważny dramat. Nawet olsy są suche. Tam było zawsze wody po kolana i więcej, ale teraz to i tam musiałoby solidnie popadać" – mówi.
Jak dodaje, ten rok będzie bardzo trudny dla ptaków. „Żurawie zawsze budowały gniazda, korzystając z dostępności wody wczesną wiosną, która chroniła ich lęgi. W poprzednich latach obserwowałem już takie przypadki, że spadek wody poniżej akceptowalnego poziomu dla żurawia, sprawiał, że ten ptak porzucał miejsce lęgowe. Gdzie będą gnieździć się w tym roku? Nie będzie też rybitw białowąsych, bo one potrzebują głębszych rozlewisk. Monitoringowo będzie to rok bardzo smutny. Wiele gatunków korzystało z okresowych zalewów, chroniąc się tym samym przed lądowymi drapieżnikami. Dostanie się wielu ptakom. Czajkom, krwawodziobom, coraz rzadszym rycykom. One też będą zdezorientowane. Biebrza przestanie być dogodnym przystankiem dla migrujących ptaków. Niełatwo jest nawet biebrzańskim bobrom. Przez suszę są mniej chronione przed wilkami" – wylicza.
Jak sobie z tym poradzić?
„Czopować rowy melioracyjny, zatrzymywać wodę, nie doprowadzić do jej szybkiego spływu. To nie są czasy, kiedy stać człowieka na pozbywanie się wody” – odpowiada.
Po kilku dniach nad Biebrzą i Narwią padało. Deszcz był obfity i lał w wielu miejscach całą noc. Ziemia łapczywie wessała to, co spadło z nieba.
Po tym epizodzie deszczowym postanawiam sprawdzić okolice Bagna Rozgnój nad Narwią, tuż przy granicy Narwiańskiego Parku Narodowego. Po drodze z zaoranych pól unosi się pył. Samochody przejeżdżające gruntowymi drogami zostawiają za sobą tuman kurzu.
Wyjeżdżam z Łupianki Starej i kieruję się w dół zbocza, w stronę rzeki. Na łąkach przylegających do Bagna Rozgnój, jeszcze w ubiegłym roku były zalane łąki. Pamiętam z kilku ubiegłorocznych wiosennych wizyt kwitnącą knieć błotną oraz tysiące ptaków na rozlewiskach. Teraz te tysiące migrujących ptaków stoją na przesuszonych łąkach.
Tak jakby ktoś spuścił im wodę, a one zaskoczone obrotem spraw siadają na jej wysuszonym dnie. Deszcz nie pomógł.
Wśród odpoczywających czajek pojawia się na chwilę lis, który szuka łatwo dostępnej ofiary. Trochę dalej, na pojedynczym drzewie wysiaduje bielik.
Po powrocie do domu zestawiam zdjęcia, które zrobiłem w odwiedzanych miejscach, w tym roku i w poprzednich latach. Są czerwonym światłem alarmowym, które włączyło się, ale wydaje się wciąż niedostrzegane.
Brak rozlewisk, potężny niedobór wody, powinien być sygnałem dla władz. W optymalnym scenariuszu nad tym, jak zatrzymywać wodę efektywnie kosztowo i bezpiecznie dla przyrody, radziłyby już sztaby kryzysowe. Jednak taki scenariusz nie doczekał się wciąż realizacji. Można odnieść wrażenie, że decydenci czekają na trudny do ugaszenia pożar, zamiast mu zapobiec za wszelką cenę.
Problem dostrzegają przyrodnicy, wędkarze, parki narodowe. Kłopoty czekają nie tylko świat przyrody. Ucierpią rolnicy, którzy w ostatnich latach sami przyłożyli rękę do kryzysu, przez intensyfikację upraw i coraz większe uprzemysłowienie produkcji rolnej. Sami rolnicy już się niepokoją suszą. Po raz kolejny zmiany odczują miłośnicy wędkowania. Dawne rozlewiska była dobrymi tarliskami, gdzie ryby mogły przystępować do rozrodu. Od lat takich miejsc ubywa, podobnie jak sporej części ryb.
Po wyjeździe nad Narew i Biebrzę nie mogę przestać się zastanawiać: czy niedługo rozlewiska będziemy oglądać tylko na archiwalnych zdjęciach?
Ekologia
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej
Ministerstwo Klimatu i Środowiska
Wody Polskie
biebrza
Biebrzański Park Narodowy
Narew
pożar
susza
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych, „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej" i "Borsuk. Władca ciemności. Biografia nieautoryzowana".
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych, „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej" i "Borsuk. Władca ciemności. Biografia nieautoryzowana".
Komentarze