Za nami zły rok dla rzek, jezior i lasów. Ginęły chronione (i nie tylko) zwierzęta, zabijane przez myśliwych, a w Odrze dusiły się ryby. Zebraliśmy pięć najważniejszych zbrodni wobec przyrody w 2022 roku
To nie był dobry rok dla przyrody. 2022 zapamiętamy jako czas, w którym umierała Odra, zanieczyszczana latami solanką z kopalń i ściekami z zakładów chemicznych czy gminnych oczyszczalni. Wszystko zgodnie z prawem i z wydanymi pozwoleniami.
To rok, w którym nadal trwały wycinki cennych lasów – takich jak Puszcza Karpacka, a protesty przeciwko nim były tłumione przez Lasy Państwowe i policję.
Minęło również 21 lat od ustanowienia ostatniego parku narodowego – Ujście Warty. Kilkanaście kolejnych, szczegółowo zbadanych przez przyrodników, niezwykle cennych terenów, wciąż nie doczekało się ochrony.
Na tej liście są m.in. Turnicki Park Narodowy na Pogórzu Przemyskim, Mazurski Park Narodowy, Jurajski Park Narodowy czy Park Narodowy Dolina Dolnej Odry.
Nie powiększono Białowieskiego Parku Narodowego, o co od lat apelują naukowcy i aktywiści. Zamiast tego przecięto go murem, pod którym umierają uchodźcy.
W końcu to rok, w którym zanotowaliśmy rekordowo wysoką temperaturę pod koniec października. 30.10 w Jeleniej Górze było aż 25,5 stopni Celsjusza. Dzień później rekord padł w Zakopanem: 23,5°C. Tak wysokich temperatur pod koniec jesiennego miesiąca jeszcze nie było.
Pierwszy dzień 2023 roku nie nastraja pozytywnie. 1 stycznia padł rekord najwyższej temperatury w historii pomiarów – w Jodłowniku w województwie małopolskim odnotowano 19°C. Minimalnie mniej zmierzono na stacji meteorologicznej Warszawa-Okęcie i w Korbielowie w Beskidzie Żywieckim – po 18,9°C.
Jaki pierwszy dzień, taki cały rok?
Nie będziemy się porywać na takie prognozy. Zebraliśmy natomiast pięć największych zbrodni wobec przyrody w 2022 roku, które pokazują, że przed nami wciąż bardzo długa droga.
Połowa lipca, z okolic Gliwic i Kędzierzyna-Koźla, gdzie Kanał Gliwicki wpływa do Odry, docierają informacje o setkach martwych ryb unoszących się na wodzie. W sierpniu zanieczyszczenie dociera na Dolny Śląsk.
Rząd reaguje dopiero 9 sierpnia. Wtedy informacja dociera do premiera Mateusza Morawieckiego, a ówczesny szef Wód Polskich pisze na Twitterze: „Z Odry wyłowiono kilka ton śniętych ryb. WIOŚ zawiadamia prokuraturę”. Następnego dnia na konferencji prasowej przekonuje, że „pogłoski” o śmierci Odry na całej jej długości są przesadzone.
Rząd ogłasza budowę nowoczesnego systemu monitoringu jakości wody i nagrodę w wysokości miliona złotych za wskazanie sprawcy.
Po tygodniach od pierwszych doniesień na temat zatrucia Odry poznajemy odpowiedź: w rzece zakwitły glony Prymnesium parvum, których nigdy wcześniej nie zaobserwowano w polskich rzekach. Glony wydzielają toksynę, szczególnie trującą dla ryb i innych wodnych organizmów.
W Odrze glony latem miały idealne warunki do rozwoju: wysokie zasolenie, niski poziom wody, mocne nasłonecznienie i wysoką temperaturę. W Kanale Gliwickim zanotowano nawet 30 stopni Celsjusza. Ciągły dopływ ścieków i solanki zapewniały nie tylko firmy i kopalnie ze Śląska, ale również dolnośląskie i lubuskie zakłady chemiczne.
Pół roku po katastrofie zanieczyszczenia nadal płyną do rzeki, poziom zasolenia wciąż jest wysoki. Latem historia może się powtórzyć. O obiecanym milionie złotych i nowoczesnym monitoringu niewiele słychać. Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało nas jedynie, że monitoringiem ma zajmować się Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska.
180 km długości i 5 m wysokości za 1,6 mld zł – to mur Błaszczaka, który miał „uszczelnić” polsko-białoruską granicę. Tak rząd postanowił odpowiedzieć na kryzys humanitarny na pograniczu. Nie będziemy pisać tu o nieludzkim wymiarze muru i jego nieskuteczności, choć oczywiście można o tym przeczytać w OKO.press. Na przykład tutaj:
Płot przecina Puszczę Białowieską, jeden z najcenniejszych przyrodniczo terenów w Polsce i Białorusi.
„Płot jest barierą. A wszelkie bariery, które pojawiają się w środowisku, wpływają na świat przyrody i populacje zwierząt” – mówił w OKO.press prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN.
„Ograniczają przemieszczanie się i migracje. Rozdzielają populacje, które się znajdą po dwóch stronach tej bariery. To z kolei doprowadza do zakłócenia struktury przestrzennej i socjalnej, przepływu genów i – w efekcie – do ograniczenia liczby osobników, możliwości rozrodu i zdobywania pokarmu oraz różnicowania genetycznego populacji. Płot na polsko-białoruskiej granicy może mieć katastrofalne skutki, szczególnie dla gatunków rzadkich i zagrożonych. Będzie w dłuższej perspektywie wpływał na funkcjonowanie i przetrwanie tych populacji” – dodał.
Pisma przeciwko budowie muru podpisało 1500 naukowców, 20 tys. mieszkańców i miłośników Puszczy, a także 150 organizacji z 25 krajów na pięciu kontynentach.
„To tak, jakbyśmy na dziedzińcu Wawelu postawili wieżowiec. Puszcza Białowieska to nasz skarb narodowy, z przyczyn chociażby patriotycznych powinniśmy ją chronić” – mówił podczas wręczania petycji przedstawicielom Komisji Europejskiej prof. Robert Maślak z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.
17 września 2022 roku, po godzinie 14:00 przez przekop Mierzei Wiślanej przepłynął pierwszy statek – Zodiak II. Tym samym oficjalnie otwarto flagową inwestycję PiS, marzenie Jarosława Kaczyńskiego i wielki projekt wiceministra infrastruktury Marka Gróbarczyka.
„Otwarcie kanału przez Mierzeję Wiślaną to początek czwartego portu Rzeczypospolitej. To kolejny akt tego, by Polska była naprawdę niepodległa, suwerenna i była liczącym się państwem” – chwalił się podczas uroczystości prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Przekop pomimo hucznego otwarcia wciąż jest niegotowy. Zodiak II, statek służb morskich, który został wybrany do inauguracyjnego przepłynięcia nowej śluzy, nie mógłby wpłynąć do portu w Elblągu – kanał żeglugowy jest wciąż zbyt płytki dla takich statków, a sam port nieprzygotowany na przyjmowanie dużych jednostek. Statek utknąłby na mieliźnie.
Od otwarcia do połowy grudnia przez przekop przepłynęło zaledwie 467 niewielkich jednostek. 96 z nich skorzystało z nowej inwestycji w pierwszym dniu po otwarciu.
Przekop jest wątpliwy nie tylko ekonomicznie. Na jego budowie przede wszystkim straciła przyroda.
Przyrodnicy ostrzegali przed tym już w 2018 roku, kiedy poznawaliśmy szczegóły projektu. Polski Klub Ekologiczny zaznaczał, że przekop może doprowadzić do pogorszenia jakości wód w Zalewie Wiślanym, zniszczenia roślinności wodnej i szuwarowej oraz zniszczenia siedlisk ptasich.
W swojej analizie wymieniał najpoważniejsze skutki inwestycji:
„W lutym 2021 prowadziliśmy na Pogórzu Przemyskim patrole i w samym wydzieleniu 228b znaleźliśmy 17 drzew o wymiarach pomnikowych, oznaczonych do wycinki” – mówił w rozmowie z OKO.press Jakub Rok z Inicjatywy Dzikie Karpaty. To grupa, która opowiada się za utworzeniem Turnickiego Parku Narodowego i broni Puszczy Karpackiej przed wycinkami.
Początkowo Nadleśnictwo Krasiczyn nie chciało zgodzić się na ochronę wybranych pomnikowych drzew. Po negocjacjach padła jednak deklaracja: 27 drzew w dwóch wydzieleniach zostanie ochronionych.
Kilka dni później Nadleśnictwo opublikowało post o treści: „Informujemy, że nadleśniczy Nadleśnictwa Krasiczyn podjął decyzję o niewycinaniu drzew o tzw. wymiarach pomnikowych w wydzieleniach 228b i 238b w trakcie zaplanowanych tam prac”.
„Cieszyliśmy się, że presja społeczna zadziałała” – mówił Jakub Rok. - „Tym bardziej byliśmy zaskoczeni, kiedy przyjechaliśmy na miejsce w styczniu 2022. Okazało się, że wszystkie zgłoszone przez nas drzewa o wymiarach pomnikowych w 228b zostały wycięte. To jawne złamanie zapowiedzi z marca zeszłego roku” – relacjonował.
Nadleśnictwo wycięło m.in. buka Włodka (nazwanego na cześć nadleśniczego Przemysława Włodka), jodły Helgę i Karpatkę.
„Lasy Państwowe oszukały nas wszystkich. Nie wierzcie w ich PR-owe akcje – te zdjęcia i ta historia to prawdziwa twarz Lasów Państwowych” – napisała Inicjatywa Dzikie Karpaty, publikując zdjęcia wyciętych drzew.
Podobne wycinki odbywały się w całej Polsce przez cały rok.
Innej części Puszczy Karpackiej do sierpnia pilnowała grupa Wilczyc, która rozbiła obozowisko w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. 8 sierpnia do obozowiska weszła policja w towarzystwie Straży Granicznej, a osoby aktywistyczne zostały zatrzymane.
Kilka dni później Michalina Samborska pisała w OKO.press: „Dziś słychać stamtąd piły, a wszędzie jeżdżą potężne samochody i quady”.
Na początku listopada zastrzelonego łosia znaleziono na terenie leśnictwa Rajec pod Radomiem. Z kolei w okolicy Ostrowca Świętokrzyskiego leśniczy znalazł tuszę postrzelonego łosia. Głowa zwierzęcia została odcięta.
20 listopada w gminie Rutki na Podlasiu zginęły dwa łosie – matka z młodym. Za ich śmierć odpowiada doświadczony, 72-letni myśliwy, który tłumaczył się pomyłką z dzikiem. Później wersję zmienił, wyjaśniając, że pomylił łosie z jeleniem.
Od 2001 roku obowiązuje moratorium na polowania na łosie. To oznacza, że łoś formalnie nie zniknął z listy gatunków łownych, ale nie może być już celem polowań. Chyba, że jest „mylony” z dzikiem albo innym zwierzęciem łownym.
Roksana Czerniawska z Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego w rozmowie z OKO.press wyliczała, że od początku 2022 roku na Pomorzu Zachodnim znaleziono już 20 martwych żubrów. Od września było to osiem zwierząt, w tym cztery z pewnością zginęły z rąk myśliwych lub kłusowników.
Jedną z ofiar myśliwych była 12-letnia żubrzyca postrzelona w nogę. Kolejne dwa żubry zostały zabite podczas legalnego polowania na poligonie w Drawsku Pomorskim – w wyniku, oczywiście, pomyłki z dzikiem. Czwartego żubra zabił myśliwy z Irlandii. Miał przestraszyć się stada wybiegającego z lasu.
Ten rok jest tragiczny również dla rysi – w lutym zastrzelona została dwuletnia rysica w rui. Druga kotka zginęła we wrześniu. Sprawca postrzelił czteromiesięczne kocię w brzuch i kręgosłup. Pod koniec listopada okazało się, że od postrzału zginęła również matka kotki – Cleo. Nie żyje żadne z urodzonych przez nią maluchów.
W przedostatnim dniu 2022 roku jeden z mieszkańców Huty Polańskiej (woj. podkarpackie) zauważył martwe zwierzę na poboczu. Okazało się, że był to młody wilk szary, który jeszcze nie skończył roku. To gatunek chroniony, nie wolno na niego polować.
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarła „Wyborcza”, wynika, że wilka zabił kłusownik.
Ekologia
Prawa zwierząt
Marek Gróbarczyk
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Anna Moskwa
Lasy Państwowe
Ministerstwo Infrastruktury
Ministerstwo Klimatu i Środowiska
Polski Związek Łowiecki
Wody Polskie
Granica polsko-białoruska
mur na granicy
myśliwi
odra
polowania
przekop mierzei
puszcza karpacka
wilczyce
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze