0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Wojtek RADWANSKI / AFPFot. Wojtek RADWANSK...

Książka Artura Nowaka i Ireneusza Ziemińskiego „Chrześcijaństwo. Amoralna religia" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2023) wzbudziła żywe reakcje – w znacznej części negatywne – jeszcze zanim się ukazała. Jedno jest pewne: okazała się polaryzująca – nie sama w sobie, ale w sensie diagnostycznym. Odniesienia do niej „mapują” stan polskiej debaty publicznej związanej z kwestiami religii.

Pokażemy, jak dwa specyficzne „katolicyzmy”: polski katolicyzm kulturowy i tzw. katolicyzm otwarty sytuują się i zarazem wzajemnie diagnozują wobec tej książki.

Oddolna debata gęstnieje

Śledzimy z uwagą głosy pojawiające się wobec tej publikacji ze względu na szczególne polskie klimaty związane z funkcjonowaniem Kościoła katolickiego. Polityczne i finansowe powiązania z konserwatywnymi partiami, problemy z przestępstwami seksualnymi duchownych i systemową kościelną „bezradnością” względem nich, utrudnianie dostępu do archiwów kościelnych i wypłat odszkodowań dla ofiar tych przestępstw, wpływanie na ustawodawstwo w zakresach praw mniejszości nieheteronormatywnych, praw reprodukcyjnych kobiet, edukacji szkolnej i wyższej, katechezy w szkołach, brutalny język przedstawicieli Kościoła w debacie publicznej – wszystko to budzi wiele negatywnych emocji i protestów, z którymi ani politycy obozu dotychczas rządzącego, ani przedstawiciele Kościoła się nie liczą.

Debata zdaje się być od tej strony zabetonowana.

Tym większym zainteresowaniem cieszą się różne inicjatywy oddolne związane z publicystyką okołokościelną w mediach internetowych. Zaczęło się od filmów braci Sekielskich w TVN GO i na You Tube, ogromną oglądalnością cieszył się cykl reportaży okołowatykańskich Marcina Gutowskiego pt. „Bielmo„, potem dołączył do nich na You Tube Artur Nowak ze swoją serią „Wysłuchanie”, do której zaprasza rozmówców komentujących sprawy zarówno bieżące, jak i ogólniejsze kwestie religijne. W portalu Studio Opinii i w OKO.press ukazują się częste komentarze m.in. prof. Stanisława Obirka.

Przeczytaj także:

Wszystkie te audycje i miejsca cieszą się bardzo wielką oglądalnością i są obficie komentowane, co pokazuje, że istnieje duża społeczna potrzeba swobodnych dyskusji o tych sprawach. Nie jest tak, że ludzie nie są nimi zainteresowani, jak to czasami się sugeruje, i że marginalizacja polskiego Kościoła odbywa się „po cichu”, to jest, że wierni odchodzą bez tejże debaty, a zainteresowanie negatywnym wymiarem społecznego funkcjonowania Kościoła maleje.

Jest naszym zdaniem przeciwnie, zainteresowanie narasta, a związane jest to właśnie z zabetonowaniem debaty w odgórnych kanałach komunikacji, które już dawno rozeszły się z potrzebami uczestników debaty oddolnej, a także z coraz poważniejszym w ostatnich latach naporem instytucji kościoła na polityków i prawodawstwo (nawet to patologiczne, jak pseudo-orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego).

Ludzie po prostu mają dość i szukają miejsc, w których wybrzmiewa sprzeciw i w których także oni sami mogą zabrać głos, choćby tylko w komentarzach na niezliczonych stronach w mediach społecznościowych czy pod różnymi audycjami.

Warto tu wspomnieć również cykle autorów będących aktywnymi członkami Kościoła – Moniki Białkowskiej „Reportaże z wycinków świata„ czy Tomasza Terlikowskiego „Tak myślę”, w których reagują oni na bieżąco na problemy pojawiające się w Kościele i na styku kwestii religijnych, kościelnych, społecznych i politycznych. A także bardzo ciekawy podcast Radio Naukowe, z wieloma specjalistami, począwszy od prof. Łukasza Niesiołowskiego-Spanò, historyka starożytności – ta oferta w zakresie religijności jest kierowana do osób bardziej neutralnych, a zainteresowanych tymi kwestiami.

Jak widać, czy to są miejsca krytyki i protestu, czy miejsca neutralne, pojawia się zainteresowanie idące w dziesiątki tysięcy, a czasem i setki tysięcy odsłon i setki komentarzy.

Są wreszcie publikacje książkowe, których w ostatnich latach pojawiło się wiele: od krytyki funkcjonowania kościelnego w jego najbardziej ostrych przejawach po opisanie własnych dróg wydostawania się spod władzy instytucji: liczne publikacje prof. Tadeusza Bartosia, prof. Stanisława Obirka, Tomasza Terlikowskiego, głośna publikacja Frédérica Martela o uwikłaniu gejowskim w Watykanie, prof. Piotra Augustyniaka o transowym Jezusie, Ekke Overbecka o Janie Pawle II (książka, która wywołała nawet protesty w Sejmie), książki prof. Jacka Leociaka podnoszące tematy kulturowego funkcjonowania Kościoła w odniesieniu np. do Zagłady, książki Marty Abramowicz o odchodzących zakonnicach, dzieciach księży czy upadku Kościoła w Irlandii, liczne książki opisujące odejścia kleryków z seminariów lub młodszych księży, książki ofiar wykorzystywania seksualnego, czy w innym zakresie analityczna książka piszącego te słowa Tomasza Polaka o systemie kościelnym.

To wszystko są audycje, książki i filmy poczytne, omawiane, funkcjonujące właśnie w debacie oddolnej, acz prawie wcale w debacie bardziej oficjalnej. Jeśli odgórna debata tak bardzo się rozchodzi z oddolną, to znaczy, że dzieje się coś niedobrego, by nie rzec amoralnego.

Nowa duża rzecz

I na takim mocno już rozgrzanym tle pojawia się nowa duża rzecz: książka „Chrześcijaństwo. Amoralna religia". Wnosi zasadniczo nową tematykę do polskiej debaty o chrześcijaństwie i Kościele, bo dotyczy głównie funkcjonowania „przesłania Jezusa” – od strony perspektywy etycznej i skutków społecznych tego przesłania.

Oczywiście, szlaki przetarły już wspomniane książki prof. Jacka Leociaka, który podnosił w nich kontrowersyjne w wymowie skutki stosowania kościelnej ideologii zbawienia do nawrócenia krótko przed śmiercią nazistowskich zbrodniarzy: skutek jest nie do przyjęcia w świetle elementarnej sprawiedliwości etycznej czy moralnej.

Do tej jednak pory krytycznie analizowano raczej funkcjonowanie instytucji, niźli sam jej ideologiczny przekaz. Nowak i Ziemiński natomiast postanowili przyjrzeć się równie krytycznie zasadniczemu komponentowi przekazu kościelnego, jakim jest kościelne opracowane i implementowane na różnych poziomach tzw. przesłanie Jezusa.

Od razu powiemy, że nam się książka bardzo podoba.

Uważamy ją za „działającą”, tzn. sądzimy, że jest ona impulsem do solidnego przyjrzenia się wielu kwestiom religijnym wynikającym z posługiwania się narracjami powołującymi się na owo przesłanie Jezusa. Chodzi o ich skutki moralne, społeczne i polityczne.

Nowakowi i Ziemińskiemu część krytyków zarzuca, że nie uwzględniają złożonej historii rekonstruowania pierwotnego przekazu Jezusa i powodów, dla których jego wersja „kościelna” wygląda tak, jak wygląda. To oczywiście nie było ich zadanie, o czym za chwilę więcej. Jednakże warto tu zauważyć, że w związku z tym problemem powstała ogromna literatura – zwłaszcza w związku z tzw. second and third quest, czyli drugą i trzecią fazą badań nad Jezusem historycznym. Kto chciałby się dowiedzieć, w jakim stopniu samego Jezusa z Nazaretu – osobiście, a zatem Jezusa sprzed jego śmierci – można „obciążać” amoralnym wydźwiękiem kościelnego przekazu o nim, powinien sięgnąć do tej literatury.

Jednakże w gruncie rzeczy to właśnie wspomniane kościelne opracowanie „przesłania Jezusa” obciąża go, powołując się na niego w związku z ideami i praktykami uruchomionymi w rodzącym się „systemie kościelnym” i podtrzymywanymi do dziś. To o tej praktyce powołującej się na Jezusa jest książka naszych Autorów. Kiedy więc mówią oni, że Jezus powiedział to, czy tamto, że tak czy inaczej (często brutalnie) odnosił się do ludzi spoza kręgu uczniów i zwolenników itd., trzeba domyślnie rozumieć, że chodzi o przesłanie Jezusa, jakim uczynił je system kościelny.

Jeśli można tu zgłosić uwagę krytyczną do obu Autorów, to dotyczy ona tego, że statusu swoich wypowiedzi o przesłaniu Jezusa nie określili precyzyjnie.

Klerykizacja zamiast katolicyzacji

Jak powiedzieliśmy na wstępie, dwa specyficzne „katolicyzmy”: polski katolicyzm kulturowy i tzw. katolicyzm otwarty sytuują się i zarazem wzajemnie diagnozują wobec „Chrześcijaństwa. Amoralnej religii„. To oczywiście uproszczenie, bo w polskich realiach między jednym i drugim istnieje wiele przecięć – najczęściej wyrażających się w duchu znanych słów Stańczyka z Wesela: „… ale Świętości nie szargać, bo trza, żeby święte były, ale Świętości nie szargać: to boli”.

Sięgamy do recenzji książki Nowaka i Ziemińskiego autorstwa Tadeusza Zatorskiego, opublikowanej w Studio Opinii. Jest ona jak dotąd najpełniejsza, a zarazem (o ile to w ogóle możliwe) bezstronna.

Zatorski zaczyna od uwagi ogólnej: „Dokonuje się coś, co można by nazwać »remitologizacją« Jezusa z Nazaretu: mocno nadwątlona wiara w mityczne relacje o jego życiu, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu zostaje zastąpiona wiarą w mit nowy, wedle którego Jezus jest największym, niemającym sobie równych nauczycielem moralności, zjawiskiem w dziejach ludzkości jedynym w swoim rodzaju i absolutnie niepowtarzalnym. Takie przesunięcie tracącej wiarygodność historyczną »wielkiej opowieści« chrześcijaństwa ku moralności, to znaczy na obszar względnie – z pozoru – bezpieczny, dokonało się w egzegezie protestanckiej już w XVIII wieku (natrząsał się z tego pomysłu Heinrich Heine). Ale w katolicyzmie, zwłaszcza polskim, odległym od wielkich europejskich sporów teologicznych, jest zjawiskiem stosunkowo nowym".

Owszem, dodajmy, to zjawisko w Polsce stosunkowo nowe, ale szybko zakorzeniające się i również coraz bardziej wzmacniane przez sytuację kulturową, społeczną i kościelno-polityczną. W ostatnich kilku dziesięcioleciach jesteśmy świadkami narodzin i rozwoju polskiej odmiany „katolicyzmu kulturowego”, czyli uwikłania struktury społecznej i politycznej w swoiście dostosowany do niej „katolicyzm”.

To swoiste dostosowanie to właśnie owa remitologizacja, o której mówi Tadeusz Zatorski. Tomasz Polak tak pisał o tym w „Czasie Kultury”: „[…] najważniejszą składową, decydującą o trwałości polskiej odmiany katolicyzmu kulturowego, jest […] nieprzetrawiony stosunek wielu Polaków, także tych sytuujących się we własnym przekonaniu poza Kościołem, do własnego uwikłania w polski katolicyzm. Wyraża się to w podwyższonym zaangażowaniu emocjonalnym. To dlatego, nawet jeśli do katolicyzmu i kościoła odnoszą się zdeklarowani ateiści […] nie są oni w stanie pozbyć się tej podwyższonej temperatury emocjonalnej. To zaangażowanie we »własną (nieprzetrawioną) kościelność« stanowi nadal istotną przeszkodę w procesach prowadzących ewentualnie do świeckości Polski, zwłaszcza w sensie społecznym". (Tomasz Polak, Państwo uwikłane w swój Kościół. Czy Polska powojenna była kiedykolwiek świecka w sensie społecznym?, „Czas kultury”, 3.2022, str. 12).

Jedną z najważniejszych cech polskiego katolicyzmu kulturowego jest zatem niezależność od religijnego usytuowania jego adeptów. Można było więc obserwować zaskakująco ambiwalentny stosunek do obecności katolicyzmu u przedstawicieli władz PRL – którzy formalnie zwalczali Kościół, a faktycznie szeroko korzystali z jego wpływu na polskie społeczeństwo. Można też opisywać „oczywistą” akceptację dla sugestii i wpływów ludzi Kościoła w procesie konstytuowania się RP po roku 1989 (sztandarowym przykładem jest sprawa wprowadzenia religii do szkół). Jeszcze ważniejsza jest jednak praktycznie bezrefleksyjna akceptacja dla rytuału katolicko-państwowego w postaci ramowania życia publicznego przez ów rytuał zarówno na poziomie wielkich wydarzeń, zwłaszcza dramatycznych czy wręcz tragicznych (przykładem była „oczywista” obecność katolickiej liturgii w rdzeniu uroczystości państwowych po katastrofie smoleńskiej), jak też w codzienności większości instytucji państwowych – począwszy od szkół.

W realiach polskich oznacza to zazwyczaj nie katolicyzację, ale klerykalizację życia publicznego.

Jest jednak jeszcze szerszy i jeszcze bardziej podstawowy poziom „kulturowej katolicyzacji” życia w Polsce – wyrażający się znowu w równie „oczywistej” akceptacji dla tradycyjnie katolickiego rozumienia świąt, a także wydarzeń osobistych (takich jak śluby, pogrzeby itp.). Ten ostatni poziom „katolicyzmu kulturowego” najwyraźniej załamuje się na naszych oczach w pokoleniach najmłodszych. Można się więc spodziewać jego końca. Póki co jest jednak stosunkowo silnie obecny w postaci zdegradowanych (głównie za sprawą bezmyślnej komercjalizacji) świątecznych rytuałów – np. bożonarodzeniowych. To ostatnie słowo ma zresztą coraz bardziej mizerne zastosowanie – zostało zastąpione przez „święta” i „magię świąt”.

Mówimy o tym w tym kontekście dlatego, że skoro uwikłanie w kulturowy katolicyzm jest w Polsce tak silne, i najwyraźniej się wzmacnia – przynajmniej w pokoleniach średnich i starszych, „zakłócenia” w rodzaju tego, które wprowadza książka Nowaka i Ziemińskiego, są odbierane z zasady negatywnie – jako zamach na rzeczy podstawowe, powszechnie akceptowane lub wręcz w kręgu polskich katolików kulturowych oczywiste.

Chodzi o komfort

Reakcje, z którymi mamy faktycznie do czynienia, potwierdzają naszą wyrażoną już na wstępie opinię o polaryzującej i zarazem diagnostycznej roli tej książki.

Najpierw pojawiły się mianowicie oceny na portalu „Lubimy czytać” – zanim jeszcze książka była dostępna w sprzedaży. Sporo „jedynek” (ocena najniższa) i wściekłych ataków. Oczywiście, nie na podstawie lektury samej książki, ale na podstawie informacji wydawniczej, okładki, dostępnych wywiadów prasowych i rozmów na You Tube z prof. Ziemińskim.

Filmy z jego udziałem na tym ostatnim portalu cieszą się zresztą ogromną oglądalnością, podobnie jest z komentarzami pod audycjami (morze wypowiedzi), jak i pod wywiadami prasowymi. Jednak ta uprzedzająca i najwyraźniej wynikająca z uprzedzenia reakcja na jednej z najbardziej popularnych stron internetowych o książkach była charakterystyczna. Kiedy publicznie zwróciliśmy na to uwagę, owe uprzedzające ataki ustały aż do ukazania się książki – co rodzi podejrzenie, że nie były przypadkowe, ale tak czy inaczej (niemądrze) sterowane.

Natomiast już po ukazaniu się książki pojawił się spory rozstrzał opinii – generalnie: właśnie polaryzacja stanowisk. Od nerwowości i wyzwisk po docenienie i reakcje typu: był już najwyższy czas, by ktoś o tym powiedział. Oczywiście powodem takich reakcji jest wspomniany przez nas wyżej stan debaty o obecności chrześcijaństwa i Kościoła w Polsce. Trudno się dziwić, ale tym bardziej trzeba diagnozować, oceniać i przewidywać skutki.

Późniejsze reakcje – już w odniesieniu do realnego przekazu „Amoralnej religii", były oczywiście bardziej zróżnicowane. Autorzy opinii negatywnych są zasadniczo zdziwieni tym, że podejście Nowaka i Ziemińskiego nie jest egzegetyczno-kościelne, czyli że wyłamuje się z formuł dotychczasowego publicznego mówienia o „przesłaniu Jezusa” – przynajmniej w Polsce. Nie przyjmują do wiadomości, że możliwa jest analiza chrześcijaństwa spoza niego, spoza egzegez religijnych czy konfesyjnych, a zwłaszcza spoza podejść teologicznych.

Pomijają to, że prof. Ziemiński jest filozofem i stawia pytania filozoficzne i etyczne, które z zasady nie mogą mieć charakteru religijnego czy tym bardziej wyznaniowego. Jak już zauważyliśmy, by stawiać takie pytania, nie potrzeba rozbioru egzegetycznego tekstów biblijnych. To inny, ale w pełni uprawniony punkt wyjścia, inny punkt widzenia i w konsekwencji inny punkt dojścia. Jednak „oczywistość” takiego właśnie oczekiwania kierowanego wobec Autorów pokazuje sposób myślenia z wnętrza „katolicyzmu kulturowego".

Wewnętrzną figurą tego myślenia jest „przecież” – przecież już dawno wiemy, jak należy rozumieć przesłanie Jezusa.

Krytycy wyrażają też często zdziwienie, że nie chodzi o książkę naukową, lecz publicystyczną, jakby na te tematy można było mówić wyłącznie naukowo. Skąd biorą takie podejście – nie wyjaśniają. To klasyczne zagranie erystyczne: odmowa wysłuchania autorów, którzy rzekomo nie spełniają wymagań, czyli nie są dość naukowi. Tymczasem książka publicystyczna to przecież zupełnie inny tembr i ton, inne słownictwo, i najogólniej mówiąc inne rygory.

Krytycy nie biorą też pod uwagę, że narracje o przesłaniu Jezusa mają swoje skutki w funkcjonowaniu ludzi i społeczności zarówno w Kościele, jak i poza nim. To nie jest przecież tak, że owe narracje można sprowadzać wyłącznie do ich kanonicznych kontekstów i interpretacji, bowiem zarówno owe konteksty, jak i związane z nimi interpretacje zmieniają się – czasem gwałtownie – czy choćby tylko są wciąż na nowo uaktualniane. Dlatego Autorzy książki pytają o to, jak przesłanie Jezusa funkcjonuje dziś, jakie ma znaczenie dla dzisiejszych ludzi, dla ich systemów wartości i etyk, a nie o to, co usiłuje utrwalić kanoniczna wykładnia.

Debata i tabu

To wszystko nie najlepiej świadczy o stanie debaty w Polsce, zwłaszcza tej związanej z tematami religijnymi. To nadal w dużej części tabu. No i wymogi są „wysokie” – jak już ktoś mówi publicznie o tych sprawach, to ma to być naukowo, w żadnym razie nie publicystycznie i nie językiem potocznym – mimo że tak się właśnie mówi o przesłaniu Jezusa: w sposób pełny kolokwializmów, skrótów itd., bo tak właśnie ludzie między sobą rozmawiają. A w każdym razie wypowiedzi takie nie powinny naruszać status quo, czyli tego, że „jak powszechnie wiadomo” przesłanie Jezusa jest czymś najlepszym, co się pojawiło w historii ludzkości.

Powtórzmy: znaczna część tej krytyki to wyraz bezradności wobec zjawiska niespodziewanego, a naruszającego dotychczasowy religijny komfort krytyków. Tyle że w lepszych wykonaniach bezradność ta sięga po sprawdzone chwyty erystyczne.

Diagnoza wynikająca z przeglądu owych głosów krytycznych jest dlatego ostrożnie optymistyczna. Bezradność wobec krytyki nie oznacza przecież ugruntowania krytyków w religijnym fantazmacie. Sięganie po techniki erystyczne również nie świadczy o pewności swego. Sama potrzeba czy wręcz przymus negatywnej reakcji na pojawienie się książki Nowaka i Ziemińskiego ujawnia napięcie związane z kulturową, społeczną, instytucjonalną czy polityczną obecnością chrześcijaństwa w polskiej przestrzeni publicznej.

Katolicyzm otwarty – reanimacja trupa

Odrębną kwestią jest rola „Amoralnej religii” w stosunku do konkurencyjnego wobec tradycyjnego katolicyzmu kulturowego tzw. katolicyzmu otwartego – według przekonania jego zwolenników – wolnego od nacjonalistycznych nut tego pierwszego, a także od tradycyjnego klerykalizmu Kościoła; rozumiejącego dokonane już i dokonujące się właśnie zmiany kulturowe, a przede wszystkim nastawionego na pokonanie innego rodzaju amoralności, niż ta wskazywana przez Nowaka i Ziemińskiego: amoralności osób i instytucji kościelnych.

Dla tego kręgu katolików ich książka stanowi bardzo zimny prysznic.

Tadeusz Zatorski pisze o tym tak: „Największą zasługą obu Autorów jest to, że ich dialog rozsadza bardzo ciasne ramy debaty nad polskim Kościołem, wyznaczone przez »katolików otwartych« sprzymierzonych ze wspomnianymi na początku atei devoti. Ta debata przypomina obecnie do złudzenia dyskusje ustrojowe toczone w schyłkowej PRL. Wolno już wówczas było poddać krytyce postępki sekretarzy wojewódzkich, ale Święte Księgi marksizmu-leninizmu pozostawały wciąż nienaruszalnym zasadniczo tabu […]. I podobnie jak wówczas doradzano społeczeństwu oczekiwanie na »socjalizm z ludzką twarzą«, tak dziś zaleca się nam cierpliwe wypatrywanie obdarzonego takim ludzkim obliczem katolicyzmu.

Pewnie dlatego obaj Autorzy dość sceptycznie odnoszą się do poczynań »katolików otwartych«: »W Polsce – zauważa Artur Nowak – mamy grupę środowisk nazywanych katolikami otwartymi, którzy zdobywają się niekiedy na krytykę poszczególnych hierarchów, a nawet jakichś decyzji episkopatu, zasadniczo jednak nie są reformatorami typu Lutra. Można nawet odnieść wrażenie, że są przez Kościół koncesjonowani, działając bardziej w interesie hierarchów niż wiernych świeckich. […] Kościół […] dzięki takim właśnie ludziom może szczycić się pluralizmem poglądów i postaw, które funkcjonują w jego obrębie, a w praktyce nie pozwala zakwestionować swojej hierarchicznej struktury, opartej na bezwzględnym posłuszeństwie«. […]

Takie stronnictwo zdolne jest prowadzić jedynie tzw. dyskusję konstruktywną, to znaczy nienaruszającą »podstaw ustroju«. A więc z góry wykluczającą na przykład pytanie, czy katolicyzm rzeczywiście jest nam niezbędnie potrzebny do życia i szczęścia, innymi słowy: czy Polska bez Kościoła rzeczywiście przedstawiałaby sobą, jak się swego czasu wyraził jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy politycznych, »czarny obraz«".

W pełni zgadzamy się z tą opinią i diagnozą.

Próby „katolików otwartych” uważamy za świadomą (lub nie) mistyfikację, próbę reanimacji czegoś, co w swoim rdzeniu już dawno jest martwe.

Sprawą najważniejszą wydaje się nam odniesienie do przekonania, że kulturowa i instytucjonalna obecność chrześcijaństwa jest dobrem wartym ratowania za wszelką cenę. To wspólne przekonanie zarówno „katolików kulturowych” (także niewierzących i sytuujących się poza Kościołem), jak i „katolików otwartych”. Otóż nie jest do uratowania – i zdanie to nie ma charakteru polemicznego czy tym bardziej ideologicznego, ale analityczny. To właśnie pokazało m.in. „Chrześcijaństwo. Amoralna religia„. Wcześniej z perspektywy właśnie analitycznej pisał o tym Tomasz Polak, kończąc swoją książkę o systemie kościelnym, zawierającą obszerną krytyczną argumentację prowadzącą do takiej właśnie konkluzji, słowami: „system kościelny jest niereformowalny” (Tomasz Polak, „System kościelny, czyli przewagi pana K"., Poznań 2020, str. 254).

To nie jest oczywiście jednoznaczny wyrok dla tych, którzy chcą przetrwania chrześcijaństwa, a w szczególności chrześcijaństwa katolickiego w Polsce. Jest ich wielu i robią wiele. Zrobią zapewne jeszcze dużo więcej i nie dadzą się powstrzymać krytycznymi diagnozami w jednej czy drugiej książce.

Czeka nas więc raczej specyficznie polski scenariusz zanikania wpływów Kościoła w życiu publicznym niż na przykład przywoływany scenariusz irlandzki.

Rzecz jednak w tym, że polemika z krytycznymi diagnozami czy tym bardziej próby ich przemilczenia nie zmieniają realiów. Dają jedynie pewną satysfakcję autorom takich prób – do której ci ostatni mają oczywiście pełne prawo.

Będziemy śledzili dalszy ciąg tej sprawy. Czy książka Nowaka i Ziemińskiego zostanie przemilczana przez katolickich teologów (czy szerzej katolickich publicystów), czy jednak wsłuchają się oni w głos wzywający do poważnej debaty. Dotychczasowe doświadczenia z książkami analizującymi systemową sytuację chrześcijaństwa są negatywne. Nawet najpoważniejsze pozycje z tej dziedziny pojawiały się w dyskusji inicjowanej przez aktywnych polskich teologów katolickich wyjątkowo. Można się więc spodziewać, że podobnie stanie się z „Amoralną religią".

Czy to znaczy, że ta książka nie zmieni istotnie nic w całości polskiej debaty o obecności chrześcijaństwa i Kościoła w naszym życiu publicznym? Bynajmniej. Książka Nowaka i Ziemińskiego już zmieniła bardzo wiele, a zmieni jeszcze więcej.

;
Na zdjęciu Beata Polak
Beata Polak

doktor nauk humanistycznych, współtwórczyni Pracowni Pytań Granicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Zajmuje się badaniami dyskursów - zwłaszcza obecnych w mediach społecznościowych dyskursów związanych z możliwymi katastrofami, maszyn społecznych - w aspekcie podstaw sukcesu maszyn ideologicznych w przestrzeni publicznej.

Na zdjęciu Tomasz Polak
Tomasz Polak

teolog i filozof, współtwórca Pracowni Pytań Granicznych. Autor wielu książek teologicznych. Do roku 2007 ksiądz katolicki (pod nazwiskiem Tomasz Węcławski). W tym samym roku wystąpił z Kościoła. Ostatnia książka: „System kościelny, czyli przewagi pana K.", Poznań 2020.

Komentarze