0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Oj, działo się w tym tygodniu, więc bez zbędnych anegdot przechodzimy do rzeczy.

Trwa ofensywa prokuratury w sprawie afery dotyczącej zakupów prowadzonych przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych w czasie rządów PiS. Przed przejęciem władzy przez Prawo i Sprawiedliwość nazwa tej instytucji brzmiała inaczej (Agencja Rezerw Materiałowych), ale najwidoczniej dla ekipy Mateusza Morawieckiego była za mało bombastyczna, więc przechrzcili ją w 2020 r. na taką, żeby był i rząd, i strategia. Swoją drogą był to dość ekscentryczny pomysł również dlatego, że w polskich warunkach rząd i strategia to nie są, eufemistycznie rzecz ujmując, bracia syjamscy.

No ale nic to, przyznać trzeba, że za bombastyczną nazwą podążyła bombastyczna afera na grube kilkaset milionów złotych.

„Tydzień, jakiego nie było” to cotygodniowy newsletter OKO.press, który jako pierwsi otrzymują posiadacze konta TWOJE OKO. By zarejestrować się za darmo i założyć konto, KLIKNIJ TUTAJ.

W skrócie mechanizm afery był taki, że RARS pod wodzą zaufanego urzędnika Morawieckiego miała pieniądze do wydania na pomoc ofiarom Covid-19 i wojny w Ukrainie, a bliski kręgom władzy przedsiębiorca miał produkty do sprzedania z wielokrotnym przebiciem. I tak się przypadkowo złożyło, że Bóg Biznesu i Partii ich złączył, a jak wiadomo, co Bóg połączył, człowiek niech nie rozdziela.

I tak, jak zaufany urzędnik (b. szef RARS Michał Kuczmierowski) oraz przedsiębiorca (założyciel marki odzieżowej Red is Bad Paweł Szopa) byli partnerami w interesach, tak teraz łączy ich wspólne prokuratorskie dochodzenie. Śledczy stawiają Kuczmierowskiemu i Szopie zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej (art. 258 § 1 k.k.) oraz przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (art. 231 § 1 i 2 k.k.).

Pierwszy obecnie czeka w londyńskim areszcie na decyzję o ekstradycji, za drugim wydano Europejski Nakaz Aresztowania. Wkrótce ich identyfikacja zmieni się więc zapewne na Michała K. i Pawła Sz.

Paradoks nowogrodzki

Tu należy zauważyć pewien paradoks, nazwijmy go “paradoksem nowogrodzkim”. Otóż jeśli Kuczmierowskiemu i Szopie nazwiska zmienią się na K. i Sz., to i tak wszyscy będą wiedzieć, kim ci panowie są. Za to pretendenci PiS do kandydowania w wyborach prezydenckich nazwiska mają i będą mieli całe, ale i tak prawie nikt dziś nie wie, co to za jedni. To znaczy wiemy, że nazywają się Karol Nawrocki, Tobiasz Bocheński i Zbigniew Bogucki, ale poza zagorzałymi kronikarzami polskiej polityki, pies z kulawą nogą nie rozpoznaje tych panów.

Co ciekawe, taki najwyraźniej jest plan. Jak pisze u nas w świetnej analizie Witold Głowacki, prezes Kaczyński celowo szuka polityka młodszego, nie zgranego, takiego, którego trudno będzie w kampanii wyborczej obarczyć dziedzictwem ośmiu lat rządów PiS. Ten medal ma jednak również drugą stronę: kampania wizerunkowa ostatecznego wybrańca w tym scenariuszu musi trwać długo i być bardzo kosztowna, tak, żeby w czerwcu 2025 roku już co najmniej 80 proc. Polaków potrafiło rozpoznać takiego delikwenta. Innymi słowy, szefowi PiS marzy się projekt Duda 2.0: nieobciążony wizerunkowo, relatywnie młody polityk, który w długim marszu połączy ogień z wodą, czyli zarazem skonsoliduje prawicowy elektorat i równocześnie będzie akceptowany przez bardziej centrowych wyborców.

Problem w tym że, jak wiemy, historia co prawda lubi się powtarzać, ale zazwyczaj jako farsa.

Jak bardzo taki plan jest ryzykowny, pokazała kampania Bocheńskiego w wyborach na prezydenta Warszawy. Kandydat był kulturalny, przystojny, ciekawy, nie mówił “po PiS-owsku”, ale niska rozpoznawalność i brak wyrazistości spowodowały, że dostał prawie 76 tys. głosów mniej, niż w 2018 roku Patryk Jaki.

No ale Jarosław Kaczyński najwyraźniej czeka na cud. Wątpliwe jednak, czy się doczeka, bo nie wydaje się być w najlepszej formie strategicznej. Poniedziałkowy wywiad prezesa dla nowej telewizji prawicowej wPolsce24 (uruchomili ją bracia Karnowscy jako konkurencję dla Republiki Tomasza Sakiewicza) przypominał wywiady Grzegorza Schetyny z czasów, gdy polityk z Wrocławia był szefem PO: dużo rytualnych wykrzykników, mało konkretów, brak pewności siebie, niewielka dawka charyzmy.

Niemal godzinna rozmowa z Michałem Adamczykiem toczyła się w powolnej, nieco melancholijniej atmosferze, a skupiała głównie na złowieszczej działalności rządu Donalda Tuska, która w zgodnej opinii obu interlokutorów charakteryzuje się łamaniem prawa, demokracji, konstytucji, prześladowaniem opozycji, działaniem w interesie obcych państw oraz last but not least torturowaniem przeciwników politycznych i siłową zmianą ustroju państwa.

Prezes Kaczyński nawiązywał również często do ośmiu lat rządów PiS, które – w jego opinii – choć nie ustrzegły się błędów, generalnie były pasmem sukcesów. Jak stwierdził lider Prawa i Sprawiedliwości, jego partia m.in. wyciągnęła Polskę z „pułapki średniego rozwoju” oraz zerwała ze statusem Polski jako „kraju Trzeciego Świata”. I tak sobie Kaczyński z Adamczykiem gderali, wspominali, narzekali. Aż w końcu czas się skończył i przestali.

Dobry car i źli bojarzy

Przyznać jednak należy, że polska polityka toczy się obecnie w logice rodzimej ligi piłkarskiej, czyli słabi rywalizują ze słabymi. Bo w Koalicji 15 października też nie za wesoło. A objawy kryzysu łatwo rozpoznać po stosowaniu zgranych chwytów narracyjnych.

Oto otoczenie Donalda Tuska zaczęło wypuszczać do mediów opowieści, jak to “premier się wściekł”. Szef rządu ma być poirytowany powolnym tempem działania ministrów, kłótniami między mniejszymi koalicjantami i generalnie w ogóle widzi w mniejszych partnerach raczej maruderów, a nie liderów w wyścigu po lepszą przyszłość i długie rządy.

Sam premier włączył się w ten przekaz, wygłaszając tydzień temu przemowę do swoich ministrów, którą “Fakty” TVN określiły jako “dość szorstką”: “Wy też będziecie rozliczani. Z czynów, z błędów. Wy wszyscy zdobędziecie się na odwagę i pomożecie mi zorganizować spotkania z najbardziej zainteresowanymi grupami w tych sprawach, w których nie idzie najlepiej, porozmawiać z tymi, którzy nie do końca są zadowoleni z naszych działań” – mówił Tusk.

Można powiedzieć, że w wezwaniu do mobilizacji i rozmowy z obywatelami nie ma nic nadzwyczajnego. Jednak historia współczesnej polityki pokazuje, że spektakl publicznego obsztorcowania podwładnych w myśl zasady “dobry car, źli bojarzy” często stanowi symboliczny koniec koalicyjnej jedności i moment, od którego partnerzy już na dobre przestają grać do jednej bramki.

Choć trzeba stwierdzić, że irytacja Tuska jest zrozumiała, bo praktycznie nie ma miesiąca, by opinia publiczna nie była świadkiem efektownych konfliktów, zwłaszcza między mniejszymi partnerami.

Najpierw PSL postawił weto w sprawie aborcji i cały czas torpeduje ustawę o związkach partnerskich. Obecnie natomiast nie ma dnia, by Ryszard Petru nie wzywał do radykalnej obniżki składki zdrowotnej, każdorazowo nadziewając się na kontrę Lewicy. A do tego trwa ognisty spór o kredyt hipoteczny 0 proc. forsowany przez ludowców i KO, któremu sprzeciwiają się Polska 2050 i Lewica.

Żeby było jeszcze ciekawiej – żadnego z tych projektów nie ma w umowie koalicyjnej.

Nie zapisano tam liberalizacji prawa aborcyjnego, nie zapisano związków partnerskich, nie zapisano obniżki składki i nie zapisano kredytu 0 proc. Co prowadzi do wniosku, że ogólnikową umowę koalicyjną łatwo zawrzeć, ale trudniej później rządzić, gdy wszyscy zgodzili się co do zestawu ogólnie słusznych banałów, a nie co do konkretnych polityk do rychłego wdrożenia.

Przeczytaj koniecznie

W OKO.press banałów staramy się za to nie pisać, a w mijającym tygodniu warto u nas zwrócić szczególną uwagę na następujące materiały:

  • Mariusz Jałoszewski szczegółowo rekonstruuje efekt sześciogodzinnego piątkowego spotkania premiera Tuska i ministra Bodnara ze środowiskiem prawniczym. Główne konkluzje: neo-sędziowie po nominacjach i awansach od upolitycznionej KRS mają wrócić na poprzednio zajmowane stanowiska, dla części z nich będą dyscyplinarki, a nominacje zachowają tylko asesorzy. Rząd rozważy też zatrzymanie finansowania dla neo-KRS.
  • Jakub Szymczak pyta Gerszona Baskina, izraelskiego dziennikarza, aktywistę pokojowego i negocjatora, jak doprowadzić do zakończenia inwazji Izraela na Gazę.
  • Paulina Pacuła sprawdza, co niemieccy komentatorzy mówią o szokującym triumfie skrajnie prawicowej AfD w wyborach lokalnych. Główny wniosek: kanclerz Olaf Scholz powinien się dobrze zastanowić nad tym, jak politycznie przetrwać rok do następnych wyborów.
  • Dominika Sitnicka i Anton Ambroziak wyjaśniają politykom prawicy, czym jest mowa nienawiści. Czy gej i Żyd są tym samym co PiS?
  • Paweł Średziński pisze, że w Warszawie masowo umierają wrony. Sprawdzamy, co zagraża krukowatym w polskich miastach.
  • Natalia Sawka sprawdza, co z zapowiadaną w kampanii wyborczej likwidacją Funduszu Kościelnego. Fundusz miał zniknąć, a jest w budżecie na 2025 rok.
;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze