0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Wyborcza.plFot. Krzysztof Hadri...

Kilka miesięcy temu Ołena straciła pracę. Próby znalezienia nowej na razie się nie powiodły.

– Miałam kilka rozmów kwalifikacyjnych, wysyłam CV wszędzie, ale nic z tego – mówi.

– A nie chciała się pani zarejestrować jako bezrobotna w urzędzie pracy? – pytam.

– Mąż był zarejestrowany. Myśleliśmy, że pomogą nam ze znalezieniem pracy dla niego, z kursami. Nie potrzebujemy, żeby wszystko nam dawano. Jednak nie zaoferowano mu nawet kursów językowych.

Przed wojną pełnoskalową w Kijowie Ołena przez wiele lat pracowała w ukraińskich mediach. Od marca 2022 roku z rodziną mieszka w Warszawie.

Teraz w związku z tym, że nie pracuje, jest zagrożona utratą 800 plus na trójkę dzieci oraz dostępu do opieki zdrowotnej.

25 sierpnia prezydent Karol Nawrocki poinformował, że zawetował nowelizację ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa, którą Sejm procedował na początku sierpnia.

Przeczytaj także:

Przypomnijmy, tę ustawę polski Sejm przyjął wiosną 2022 roku, w kolejnych latach była ona kilka razy nowelizowana. Za każdym razem rząd uszczuplał zakres pomocy, uzasadniają to racjonalizacją, dbaniem o budżet państwa oraz o to, żeby nie dochodziło do nadużywania systemu.

Posłowie PiS kilkakrotnie domagali się wygaszania tej ustawy, a ukraińscy uchodźcy mieliby przechodzić na warunki ogólne przewidziane dla wszystkich migrantów.

Tak jakby wojna się skończyła.

Prezydent Nawrocki zaproponował swoją wersję noweli, według której „dostęp do naszych systemów socjalnych oraz ochrony zdrowia [ma być] wyłącznie dla pracujących i płacących składki w Polsce”. Tzn. że m.in. 800 plus ma przysługiwać tylko dla tych dzieci uchodźców, których rodzice w Polsce pracują.

Nawrocki powtórzył też zarzuty wygłaszane w kampanii prezydenckiej jakoby Ukraińcy mieli pierwszeństwo w kolejkach do lekarzy.

„Obywatele państwa polskiego we własnym państwie są traktowani gorzej niż goście Ukrainy, na to nie ma mojej zgody” – mówił nowo wybrany prezydent.

Przypomnijmy, że zapewnienie uchodźcom dostępu do systemu opieki medycznej jest podstawą pomocy humanitarnej, którą przewiduje dyrektywa Unii Europejskiej w sprawach osób z Ukrainy uciekających przed wojną.

Legalny pobyt straci milion osób?

Głównym powodem do niepokoju jest sam fakt weta. 30 września 2025 roku kończy się termin legalnego przebywania ukraińskich uchodźców na terytorium Polski na mocy specustawy ukraińskiej (zawetowana nowela rządowa miała przedłużać ochronę tymczasową do 4 marca 2026 roku).

Uchodźcy z Ukrainy nie rozumieją więc, jak będzie wyglądać legalizacja ich pobytu po 30 września.

Oczywiście, pobyt ok. miliona ludzi wpisanych do bazy PESEL UKR powinien być uznany za legalny na podstawie dyrektywy unijnej, która ma być przedłużona do marca 2027 roku. Ukraińscy uchodźcy właśnie dzięki PESEL-owi UKR mieli dostęp do wsparcia socjalnego, edukacji, pracy czy opieki medycznej.

Teraz wszystkie prawa wynikające ze specustawy są pod znakiem zapytania.

„Ludzie, którym zależy na dostępie do opieki medycznej będą zmuszeni do wyjazdu z Polski, np. do Niemiec, niektórzy – do powrotu do Ukrainy, mimo tego, że jest to niebezpieczne” – mówi Ołena. – „Ludzie, którzy planowali wrócić do Ukrainy po wojnie, jak moja rodzina, teraz wyjadą, ponieważ sytuacja ta jest poniżająca”.

Co z tymi, którzy nie mogą pracować?

Jak niejednokrotnie pisaliśmy w OKO.press, według danych Narodowego Banku Polskiego z połowy 2024 roku w Polsce ok. 70 proc. ukraińskich uchodźców ma zatrudnienie – jest to największy wskaźnik na tle innych krajów, do których wyjechali Ukraińcy.

Jeśli policzymy uchodźców razem z zwykłymi migrantami (tak mówi się o osobach, które przyjechały do Polski przed wybuchem pełnoskalowej wojny, choć i wśród nich są np. uchodźcy z Donbasu), to ok. 78 proc. obywateli Ukrainy pracuje.

Jak pisaliśmy, pod koniec stycznia 2025 roku wiceminister rodziny, pracy i polityki socjalnej Sebastian Gajewski w Sejmie poinformował, że „blisko 800 tys. Ukraińców na bieżąco odprowadza składki na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, stanowiąc blisko 5 proc. ubezpieczonych w Polsce i płaci podatki w naszym kraju”.

„Dzięki wpływom tych składek oszczędzamy, chociażby na dotacji z budżetu państwa do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych” – dodał minister.

Ukraińscy uchodźcy przynoszą wymierne korzyści gospodarcze.

Według badania Deloitte i UNHCR w 2024 roku ukraińscy uchodźcy wygenerowali 2,7 proc. polskiego PKB – pracując i płacąc podatki w Polsce. Dzięki temu dochody państwa np. w ostatnim 2024 roku wzrosły prawie o 3 proc.

Według raportu Banku Gospodarstwa Krajowego z marca 2025 roku migranci z Ukrainy wpłacają do polskiego budżetu więcej, niż z niego czerpią. W 2024 roku wypłata 800 plus dla ukraińskich dzieci kosztowała 2,8 miliarda złotych, a wartość podatków i składek, które Ukraińcy odprowadzili do budżetu w tym roku to było 15,2 mld zł.

Jak podaje TVN, według szacunków Ministerstwa Finansów tylko w ubiegłym roku Ukraińcy odprowadzili do NFZ składki w wysokości ponad 3,78 mld zł. Natomiast według danych Kancelarii Prezydenta RP z końca lutego 2025 roku od początku inwazji pełnoskalowej w lutym 2022 „łącznie ze świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych skorzystało 1,3 mln uchodźców. Całkowity koszt tego leczenia wyniósł 4,3 mld zł”.

Według danych udostępnionych dziennikarzom „Rzeczpospolitej” przez Ministerstwo Zdrowia po pierwszym roku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę „koszty świadczeń medycznych dla uchodźców z Ukrainy za okres marzec-grudzień 2022 roku wyniosły 514 602 174,62 zł”.

Bankier.pl dodaje, że „z planu finansowego NFZ wynika, że w 2022 roku łączny koszt świadczeń opieki zdrowotnej Funduszu miał wynieść 131 041 511 000 zł. Opieka medyczna Ukraińców stanowiła więc 0,4 proc. tej kwoty”.

Uchodźcy, wolontariusze oraz organizacje pomagające osobom z Ukrainy pytają dziś, jakie wyjątki proponuje prezydent. Czy babcie-opiekunki czy samotne matki, opiekujące się dziećmi z niepełnosprawnościami, osoby starsze też powinny pracować, żeby dostawać świadczenie i korzystać z ochrony zdrowia?

Paradoksalnie po raz kolejny mogą ucierpieć osoby uchodźcze, które są w najtrudniejszej sytuacji oraz najbardziej potrzebują wsparcia.

Uchodźcy wojenni czy migranci ekonomiczni?

– Nigdy w życiu nie chciałam być migrantką ekonomiczną, jak niektórzy znajomi, którzy wyjeżdżali z kraju, szukając lepszego życia. Jestem z Kijowa. Tam jest moje życie. Mieliśmy własne trzypokojowe mieszkanie, samochód. W Ukrainie udało mi się stworzyć komfortowe warunki dla życia – opowiada Ołena.

Wojna ją zaskoczyła. 23 lutego zapomniała zatankować auto, nie mogli od razu wyjechać.

– Myśleliśmy, że to szybko się skończy, zostaliśmy w domu. I też pieniędzy na wyjazd nie mieliśmy. Podczas covidu rozeszły się wszystkie oszczędności.

W pierwszych dniach widziałam kolumnę naszych wojskowych pojazdów, która jechała w kierunku obrzeża miasta, żeby stawiać obronę. Media pisały, że rosyjska armia zajmuje miejscowości w obwodzie kijowskim. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, co się dzieje tak naprawdę. Byliśmy w próżni informacyjnej.

Po kilku dniach zobaczyłam, jak ta kolumna wraca. To oznaczało, że za kilka godzin będą tu Rosjanie. Wyobraziłam sobie rosyjski czołg pod naszym blokiem, który kieruje lufę w okna mojego mieszkania. Na dachu terytorialna obrona z sąsiadami szykowała butelki z koktajlami Mołotowa – wspomina Ołena. Opowiada ze szczegółami, jakby to wydarzyło się wczoraj. – Mąż zdecydował, że powinniśmy wyjeżdżać – jesteśmy wielodzietną rodziną, mamy trójkę dzieci. Starsza córka miała wówczas 12 lat, syn – 5, najmłodsza – nawet dwóch lat nie miała.

Z pomocą żydowskiej społeczności wyjechali najpierw do Mołdawii, po kilku dniach przyjechali do Warszawy. Na bilety wydali ostatnie pieniądze. Podróż do Polski zajęła 42 godziny. Znajomi pomogli z wynajęciem mieszkania, wkrótce Ołena znalazła pracę, na nowo urządzała życie dla swej rodziny.

– Jeszcze przed covidem u męża zaczęły się problemy ze zdrowiem, nie czuł lewej ręki. W Kijowie miał właśnie iść na badania, taka sytuacja nie jest typowa dla mężczyzn w jego wieku, ale zaczęła się wojna – opowiada Ołena.

W Polsce po kilku miesiącach okazało się, że są to problemy z sercem – z naczyniami w przedsionku. Raz na trzy-cztery miesiące przechodzi przez badania, lekarze decydują, czy nie potrzebuje operacji. Nie może podnosić nic ciężkiego, długo stać i siedzieć. Nie mógłby podjąć się pracy fizycznej, a o inną trudno.

– W szkole obok jest wakat dla asystenta międzykulturowego. Polskiego się uczył, zachęcam go, żeby spróbował – mówi Ołena. Jej mąż jest fizykiem i pracował na uczelni.

„Natychmiast zabieram dzieci z polskiej szkoły”

800 plus jest jedynym świadczeniem, które otrzymuje rodzina.

– Z tej kwoty 350 złotych od razu idzie na opłacenie przedszkola dla najmłodszej córki. 300 złotych – na zajęcia sportowe syna, obiady w szkole – codziennie po 15 złotych. Wszystkie te 800 złotych na dziecko, od razu idą na dzieci – mówi Ołena.

Przypomnijmy, że poprzednia nowelizacja specustawy (z połowy maja 2024 roku) od czerwca 2025 roku powiązała wypłatę świadczenia 800 plus z realizacją obowiązku szkolnego. Według ostatniego raportu Centrum Edukacji Obywatelskiej do polskich szkół chodzi prawie tyle samo dzieci, ile otrzymuje 800 plus. Jak podaje CEO według danych ZUS z maja 2025 roku 800 plus było pobierane na 144,8 tys. dzieci uchodźców z Ukrainy. A do polskich szkół według SIO chodzi 148,5 tys.

– W ciągu ostatnich kilku miesięcy, kiedy nie pracuję i nie dokładam się podatkami do systemu (chociaż i tak robimy np. zakupy), korzystamy tylko z opieki medycznej. Chociaż tak naprawdę w tym czasie – jeśli podliczyć – to bezpłatnie mąż otrzymał pomoc na ok. 400 złotych. Leki kupujemy sami. Od stresu posypały się nam zęby – sami płacimy za stomatologa. Płacimy też za wynajem mieszkania – mówi Ołena. – Wkładamy w polską gospodarkę oszczędności z poprzednich miesięcy, pomoc naszych przyjaciół z innych krajów.

– Jeśli zabiorą nam 800 plus, to jeszcze najmłodszą córkę zostawię w przedszkolu – jest mała, potrzebuje aktywności. Ale starsze dzieci natychmiast przechodzą do ukraińskiej szkoły online. Dla mnie to będzie wygodniejsze, nie będę musiała za nic płacić. Będą jeść obiady w domu. Zabiorę syna ze sportu, trener – Polak – tylko od naszej rodziny straci 300 złotych miesięcznie. A ile będzie takich matek, jak ja? Polscy właściciele kursów językowych, czy tańca też na tym stracą, ponieważ ukraińskie dzieci są aktywne – wyjaśnia Ołena. Dodaje, że ukraińska społeczność będzie wymieniać się usługami – np. korepetycje z angielskiego – między sobą, co będzie wprowadzać do separacji tej grupy.

Bez PESEL-u UKR ukraińscy uchodźcy nie będą mogli skorzystać z NFZ.

– Nie będzie stać nas na hospitalizację męża – mówi Ołena. – Oprócz tego przecież mamy trójkę dzieci – przeziębienia, szczepienia … to będzie dla nas nieosiągalne. Prawdopodobnie wyjedziemy z Polski.

Dokąd jechać dalej?

Rodzina Ołeny na razie nie zamierza wracać do Kijowa.

– Nie mamy w pobliżu schronu. W nocy biec po terenie otwartym z dziećmi, kotami do metra? Noce spędzać w metrze? Moje dzieci są bardzo aktywne, ciągle będę się martwić, żeby nie spadły na tory – opowiada Ołena. – Przez okno naszego mieszkania widać uszkodzoną wskutek rosyjskiego ataku szkołę i przedszkole. Dalej dom, którego już nie ma, bo trafiła w niego rakieta. Wszystkie osoby, które były w piwnicy – zginęły. Piwnica w bloku nie jest schroniskiem. Blok po prostu spadł im na głowy. Od rakiety żadna piwnica nie uratuje.

Ołena zastanawia się nad wyjazdem do Niemiec lub Serbii.

– Wyjazd do Niemiec byłby wyjazdem w jedną stronę, a ja chcę wrócić do domu. Gdyby nie dzieci, to bym już wróciła do Kijowa. Tam nie miałabym problemu z pracą – rozmyśla na głos Ołena. – W Niemczech dzieci musiałyby nauczyć się kolejnego języka, niemiecki zupełnie nie jest podobny do naszych języków. Myślę przede wszystkim o dzieciach. Nie chciałabym, żeby znów miały stres językowy. Dlatego rozważam Serbię, gdzie koszty utrzymania byłyby tańsze, język bardziej zrozumiały. Znalazłam w Serbii cały dom na wynajęcie za 400 euro, który moglibyśmy wynajmować razem z przyjaciółką i jej dzieckiem. W Polsce za wynajem płaci się ok. 800-1000 euro, czyli wszystko, co człowiek zarobi – oddaje za wynajem. Stomatologia też jest kilka razy tańsza – sprawdzałam.

I dalej:

– Poniekąd mam wrażenie, że w Unii Europejskiej my, ukraińscy uchodźcy jesteśmy zakładnikami sytuacji. Wszyscy nieustannie zmieniają zasady dotyczące naszego życia. Odczuwamy lekceważenie naszych praw, naszego doświadczenia, życzeń. To jest upokarzające. Nasze zdanie się nie liczy. Jesteś nikim tylko dlatego, że zdecydowałeś się uciec od wojny. Jesteś nikim dlatego, że nie siedzisz tam i nie słuchasz, jak są zestrzeliwane rakiety nad tobą.

Ludzie wyjadą

– Jak zareagowali pani znajomi na to weto?

– Część jest zszokowana tą decyzją. To pracują, to nie pracują, czyli ich sytuacja wygląda podobnie do mojej. Nie wszystkim udaje się znaleźć stałą pracę na pełen etat, niektórzy pracują po kilka godzin, żeby łączyć pracę z innymi obowiązkami, albo nie mogą podjąć się pracy. Moja znajoma jest tutaj z matką, która ma ok. 90 lat oraz dzieckiem z niepełnosprawnością. Otrzymuje świadczenie jako opiekunka dziecka z niepełnosprawnością oraz 800 plus. Z tego żyją. Jest jeszcze ukraińska emerytura jej matki, kilkaset złotych w przeliczeniu na złotówki – opowiada Ołena.

Dodaje, że z powodu weta specustawy ukraińskiej, znajoma ma zwrócić NFZ 26 tys. złotych za rehabilitację, która miała być bezpłatna. Kobieta nie wie, co ma robić.

– Ludzie pojadą do Niemiec, pojadą po pomoc medyczną. Bardzo przerażające jest, gdy masz dziecko i zdajesz sobie sprawę, że nikt ci nie pomoże, gdyby coś się stało – mówi Ołena.

– Kiedy wszystkie warunki się zmieniają, to stajemy się zarobkowymi pracownikami, migrantami ekonomicznymi. Polska całkowicie zapomina o wojnie, o swojej misji humanitarnej, o pomocy dla Ukraińców. Zostaje tylko milion pracowników.

Ołena wyznaje:

– Czasami życie w Polsce jest nie do wytrzymania: przejawy ksenofobii, ciągłe spekulacje polityczne wokół Ukrainy, wokół naszej historii, wokół uchodźców, wszystkie te jednostronne opowieści o nas. Przypomina to mi radziecki antysemityzm w moją stronę: Ty żydowka, mama skazała, szto z toboj igrat` nielzia. Jesteś Żydówką, mama mówiła, że z tobą nie wolno się bawić. Czasem tutaj odczuwam w powietrzu, że obok mnie płyną takie same narracje.

Starsza córka, dziewczynka 13 lat, od kolegi z klasy usłyszała, że ma spierdalać na Ukrainę i walczyć z Putinem. A dziecko to, jak papuga, tylko powtarza, co usłyszało w domu – mówi Ołena.

– Polacy nie rozumieją naszej sytuacji. Chociażby nauczyciele w szkole nie mogą wejść w nasze buty. Czy nauczycielka, która zwraca mi uwagę na nadpobudliwość syna, chociaż na moment wyobrażała sobie, że musiałaby wyjechać z Warszawy z trójką dzieci niewiadomo dokąd, np. gdzieś do Hiszpanii? Tam jej dzieci miałyby się adaptować, nauczyć się języka, z kimś się zaprzyjaźnić.

A ja cieszę się z tego, że mój syn jest aktywny, wesoły, biega, bawi się w szkole, na jakiś czas zapomina o tym, że jest tutaj obcy, że jego przyszłość nie jest jasna, że matka jest w depresji i ciągle siedzi przy komputerze. Przez pierwsze tygodnie w Polsce, kiedy mieszkaliśmy w mieszkaniu znajomych, co wieczór zbierał swoje rzeczy do worka i wieszał na klamce, mówił: „Mamo, jak będziemy uciekać dalej, to żebyśmy nie zapomnieli”.

*Imię bohaterki zostało zmienione.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.

Komentarze