0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W ramach tzw. "europejskiego semestru" Rada Unii Europejskiej co roku przyjmuje zalecenia dla państw członkowskich UE, przygotowane przez Komisję Europejską. Celem jest lepsza koordynacja polityki budżetowej i gospodarczej, by zapobiec kryzysom finansowym podobnym do tego, który w latach 2009-2010 szalał w Europie.

W najnowszym dokumencie Komisja i Rada diagnozują, z jakimi wyzwaniami polska gospodarka będzie musiała mierzyć się w nadchodzących latach. Zaleca przede wszystkim:

  • ostrożność w polityce budżetowej, zwłaszcza przy planowaniu nowych wydatków publicznych. Zdaniem UE ich wzrost nominalny nie powinien w 2020 roku przekroczyć 4,4 proc.;
  • zwiększenie zatrudnienia, poprzez podwyższenie wieku emerytalnego, ale też rzeczywiste zachęty do pozostawania na rynku pracy;
  • inwestycje w badania i rozwój, innowacje, zieloną energię, edukację, zdrowie i infrastrukturę.

Lektura zaleceń pozwala przypomnieć sobie, w ilu kwestiach Polska wciąż wypada poniżej unijnej średniej. To m.in. właśnie wydatki na ochronę zdrowia, ale też kształcenie dorosłych, użłobkowienie, infrastruktura transportowa, czystość powietrza w miastach, bezpieczeństwo na drogach.

Problemy te, o których piszemy na bieżąco w OKO.press, działają jak system naczyń połączonych i są niewidoczne w makroekonomicznych wskaźnikach takich jak wzrost PKB. Jeśli jednak nie zostaną rozwiązane, będą wstrzymywać rozwój Polski. Odczujemy to, gdy skończy się obecna dobra koniunktura gospodarcza.

Przynajmniej w teorii państwa członkowskie powinny stosować się do zaleceń Rady i Komisji, uwzględniając je w planach budżetowych na kolejny rok. W rzeczywistości jednak zalecenia nie są prawnie wiążące, a badania pokazują, że europejskie kraje, w tym Polska, realizują je niezbyt chętnie.

Emerytury do poprawy

Prasa odnotowała przede wszystkim rekomendację dotyczącą podwyższenia wieku emerytalnego.

Unia chce, by polski system emerytalny był długofalowo wypłacalny, ale jednocześnie zapewniał seniorom odpowiednio wysokie świadczenia. Pogodzenie tych dwóch aspektów nie będzie możliwe, jeżeli polski rząd nie podniesie wieku emerytalnego i nie ograniczy możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę.

Demograficzny trend jest bowiem nieubłagany - ludzi w wieku emerytalnym będzie stale przybywać.

Problem w tym, że rząd PiS dopiero co obniżył wiek przejścia na emeryturę - z 67 do 65 lat, a kobietom dał możliwość odejścia już w wieku lat 60. Nowe przepisy weszły w życie jesienią 2017 roku i były realizacją jednej z kluczowych obietnic wyborczych PiS. Podniesienie wieku do 67 lat przez poprzednią ekipę do dziś jest powodem krytyki poprzednich rządów.

O tym, że PiS nie zamierza posłuchać UE, mówił w radiowej "Jedynce" 6 czerwca 2019 świeżo upieczony wicepremier Jacek Sasin:

"Co do wieku emerytalnego mamy inne zdanie, uważamy, że podnoszenie wieku emerytalnego dzisiaj Polakom to nie jest dobra droga, stąd wycofaliśmy się ze złych decyzji, które podjęli nasi poprzednicy. I tutaj nie zamierzamy niczego w tej sprawie zmieniać"

- powiedział.

To jednak daleko idąca lekkomyślność, bo obawy UE nie są bezpodstawne.

Lepszy rynek pracy

Unijne zalecenia pokrywają się w znakomitej większości z wnioskami płynącymi opracowania Instytutu Badań Społecznych z 15 maja 2019 roku.

Badacze dowodzą w nim, że problemem nie jest nadciągające bankructwo systemu. Wszystko wskazuje bowiem na to, że wydatki emerytalne utrzymają się na podobnym poziomie nawet do 2060 roku i to mimo rosnącej liczby emerytów i emerytek. Będzie to jednak możliwe dzięki... coraz niższym emeryturom.

Konsekwencje to przede wszystkim rosnące ubóstwo wśród osób starszych, zwłaszcza kobiet.

Przeczytaj także:

Badacze IBS i Unia Europejska mówią jasno - trzeba zwiększyć udział Polek i Polaków w rynku pracy. Podniesienie wieku emerytalnego i/lub powiązanie go z rosnącą długością życia to tylko jedno z rozwiązań.

Unia podkreśla, że pomóc mogłaby także lepsza dostępność opieki dziennej dla małych dzieci, bo wskaźnik użłobkowienia w Polsce jest jednym z najniższych w Unii Europejskiej. Ważna jest też dostępność kompleksowej opieki dla osób starszych. Bo dziś, przy braku instytucjonalnej pomocy państwa, opiekunowie często muszą rezygnować z pracy.

Komisja i Rada doceniają, że polski rząd podjął kroki, by ograniczyć umowy śmieciowe oraz podniósł płacę minimalną, wskazują jednak, że zmiany powinny pójść dalej, aby np. zapewnić emerytury dla samozatrudnionych.

Chcą także, by Polska więcej inwestowała w edukację i rozwój umiejętności istotnych na rynku pracy. Zwłaszcza w kształcenie dorosłych, które jest dziś w Polsce słabsze niż w pozostałych państwach członkowskich.

Za mało innowacyjni, za mało zieloni

UE podkreśla, że przyszłość Polski będzie zależała od tego, czy kraj postawi na innowacje. Obecnie, wbrew temu co twierdzi premier Mateusz Morawiecki, Polsce daleko do europejskiej Doliny Krzemowej. Unijni eksperci zwrócili uwagę na fakt, że w 2017 roku wydaliśmy na badania i rozwój o połowę mniej od unijnej średniej. Niepokoją też różnice tych wydatków na poziomie poszczególnych regionów.

Polska jest też jedną z najbardziej węglochłonnych gospodarek Unii Europejskiej. Jednym z powodów jest słaba izolacja budynków mieszkalnych, która prowadzi do zwiększonego zużycia energii i ubóstwa energetycznego. Polskie miasta należą do najbardziej zanieczyszczonych w UE, zwłaszcza na południu kraju.

Rada i Komisja zalecają więc, by polski rząd inwestował w większą wydajność energetyczną, zwłaszcza w sektorze budownictwa. Polska powinna też stale zwiększać udział niskoemisyjnych źródeł energii, ograniczając zużycie paliw kopalnych. Także w transporcie, co pomogłoby w walce ze smogiem i poprawiło jakość życia.

UE skrytykowała rząd PiS m.in. za zamrożenie wzrostu cen prądu, ustawę o zapasach gazu i za walkę z wiatrakami (dosłownie), o której pisaliśmy w OKO.press pod koniec 2018 roku. Jej zdaniem kroki te zniechęcają do inwestowania w rozwiązania proekologiczne i wpływają negatywnie na konkurencyjność polskiego sektora energetycznego.

Niezdrowe zdrowie

W unijnych zaleceniach nie mogło zabraknąć sytuacji w polskiej ochronie zdrowia. Badania opinii publicznej pokazują, że dla polskich obywateli i obywatelek jest to obecnie problem numer jeden. Wzrostu nakładów na ten cel od dłuższego czasu domagają się pracownicy ochrony zdrowia - ostatnio protestujący lekarze.

Unijni eksperci zwracają uwagę, że mimo poprawy stanu zdrowia Polaków, nadal jesteśmy znacznie mniej zdrowi niż przeciętny obywatel UE. Mężczyźni żyją aż o 8,2 roku krócej niż kobiety, a ludzie z niskim wykształceniem o 10 lat krócej od tych z wysokim. Wszystko przez brak dostępu do leczenia spowodowany przez niedofinansowanie ochrony zdrowia i braki w personelu.

Liczba praktykujących lekarzy i pielęgniarek w stosunku do liczby ludności w Polsce należy do najniższych w Unii. Aż 25 proc. personelu medycznego przekroczyło już wiek emerytalny - pisze Rada w rekomendacjach. Systematycznie wydłuża się też czas oczekiwania na zabiegi medyczne. System jest też zbyt mocno nastawiony na opiekę szpitalną.

Unia wspomina, że nakłady na ochronę zdrowia wyniosły w 2017 roku w Polsce 4,7 proc. PKB, o wiele poniżej europejskiej średniej - 7 proc. Zdaniem ekspertów rządowi może nie starczyć w budżecie pieniędzy na ich zwiększenie, bo w planach ma rozszerzenie transferów finansowych do gospodarstw domowych o średnich i wysokich dochodach.

Chaotyczna legislacja

Zdaniem unijnych urzędników hamulcem dla rozwoju polskiej gospodarki jest też sposób wprowadzania w Polsce nowych przepisów prawa oraz nowelizowania już istniejących. Rząd działa chaotycznie, w pośpiechu i unika konsultacji społecznych. Powoduje to poczucie niestabilności polskiego porządku prawnego, które zniechęca potencjalnych inwestorów i zmniejsza wydajność gospodarki.

Unia zaleca, by polski rząd na etapie tworzenia zmian w legislacji wchodził w dialog z różnymi grupami interesu.

Powinien poświęcić na konsultacje odpowiednio dużo czasu, brać pod uwagę opinie interesariuszy i unikać zgłaszania projektów jako poselskie, co pozwala pominąć etap dyskusji. W OKO.press wielokrotnie pisaliśmy, że rząd PiS stosował tę metodę m.in., by nie musieć konsultować swoich projektów zmian w sądownictwie.

Zdaniem UE więcej konsultacji pozwoliłoby poprawić jakość przepisów i ograniczyć liczbę nowelizacji, a tym samym zmniejszyć koszty administracyjne wprowadzania nowego prawa. W dłuższym terminie zachęciłoby inwestorów i wpłynęło korzystnie na rozwój gospodarki.

Unia przypomina też o zastrzeżeniach Komisji Europejskiej dotyczących stanu polskiej praworządności. Sytuacja ciągle się pogarsza, bo rząd nie wycofuje się ze złych zmian i cementuje je w kolejnych przepisach. Zastrzeżenia KE są przedmiotem postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE oraz w ramach procedury art. 7 Traktatu o UE.

Kulejąca infrastruktura

Unia doceniła fakt, że choć infrastruktura uległa w Polsce znacznej poprawie, rząd nadal ma wiele do zrobienia. Inwestycje w drugi, choć znaczące, koncentrują się zwłaszcza na wschodzie kraju, podczas gdy w północnych regionach nadal jest ich zbyt mało.

Osobnym czynnikiem, na który zwrócili uwagę autorzy rekomendacji jest bezpieczeństwo na polskich drogach - a raczej jego brak. Bo Polska jest wśród krajów o najwyższej liczbie śmiertelnych wypadków drogowych w całej UE.

Zdaniem unijnych ekspertów Polska powinna też inwestować więcej w rozwój kolei, który dziś postępuje znacznie wolniej niż budowa dróg.

Problemy z infrastrukturą transportową widać zwłaszcza w miastach, gdzie rosnąca liczba samochodów, w tym starych aut, powoduje coraz gorsze korki i zanieczyszczenie powietrza. Zdaniem Unii, Polska za słabo zachęca mieszkańców miast do korzystania z niskoemisyjnego transportu publicznego i poruszania się rowerem.

Nie najlepiej jest też wciąż z infrastrukturą telekomunikacyjną. Pod względem dostępu do stałego łącza internetowego jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc w UE. Superszybki, szerokopasmowy internet jest w Polsce powszechny głównie w dużych miastach.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze