Jak powstają karty wyborcze, jak zmieniał się ich kształt – i jak wygląda ich droga od drukarni do urn? Rozmawiamy o tym z doktor Anną Frydrych-Dępką, specjalistką od prawa i procesu wyborczego z Uniwersytetu w Toruniu, związaną z Fundacją Odpowiedzialnej Polityki
„Co w całym procesie wyborczym jest najważniejsze? To, żeby wyborca wiedział, jak korzystać z karty wyborczej. Państwo powinno zapewnić tę wiedzę obywatelom, a wszelkie wytyczne muszą być przedstawione językiem odbiorcy, a nie nadawcy. Ja wręcz byłabym za tym, by instrukcje były ukazane również w formie obrazkowej, a nie tylko pisemnej. PKW przygotowało już filmik jak oddać głos ważny, Jeśli ktoś poświęci na to chwilkę, to raczej odda głos ważny” – mówi dr. Frydrych-Dępka
Wojciech Albert Łobodziński, OKO.press: Na początku spróbujmy zrekonstruować dyskusję dotyczącą kształtu i wyglądu kart wyborczych. Główną kwestią było to, czy ma to być pojedyncza płachta, czy też może broszura.
Anna Frydrych-Dępka*, prawniczka, ekspertka Fundacji Odpowiedzialna Polityka: Powinniśmy zacząć od instrukcji, jak powinna wyglądać karta do głosowania.
Obszerna regulacja znajduje się w Artykule 40 Kodeksu Wyborczego, który co najmniej podwoił swoją objętość w roku 2015 z inicjatywy prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Znowelizowano Kodeks Wyborczy ze względu na doświadczenia wyborów samorządowych roku 2014, kiedy to duży niepokój wywołała liczba głosów nieważnych. Praktyka tego głosowania potwierdziła tezę, że wyborcy znacznie trudniej odnaleźć się w głosowaniu na karcie-broszurze.
To właśnie po tych wyborach ustalono, że karta wyborcza nie powinna mieć kształtu broszury, a jeśli już takowy ma, to pierwsza strona powinna być tytułowa, a na stronie drugiej powinien się znaleźć spis treści takowej broszurowej karty. Od trzeciej kartki powinny zaś być kolejno wypisane komitety wyborcze.
Po znowelizowaniu Kodeksu Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała się na pierwsze chyba w historii szerokie konsultacje społeczne. W ramach nich przeprowadzono rozmowy również z ekspertami, językoznawcami, grafikami…
Spory udział miały osoby reprezentujące środowiska osób z niepełnosprawnościami. W ramach dokumentu końcowego tych konsultacji widzimy cały rozdział poświęcony właśnie OzN.
Tak, uwagę szczególną poświęcono osobom z dysfunkcją wzroku. Były to niezwykle potrzebne konsultacje. Główny wniosek był taki, że gdy tylko to możliwe, należy unikać formy karty-broszury.
To jednak prowadzi do tego, że musimy zmieścić wszystko na jednej karcie. System mamy proporcjonalny, w ramach niego nasz głos kierujemy na konkretnego kandydata z danej listy wyborczej, która podoba nam się najbardziej, stawiając znak X w kratce przy jego lub jej nazwisku.
Musimy więc zmieścić nazwiska wszystkich kandydatów i wszystkie listy na jednej płachcie papieru. To też nie jest idealne rozwiązanie, bo jeżeli osoba niewidoma chciałaby skorzystać z nakładki z alfabetem Braille’a, to trudno sobie wyobrazić, jak taka nakładka może wyglądać na przykład w moim okręgu, w którym karta do głosowania ma dość duże rozmiary.
W niektórych okręgach ta karta-płachta może mieć ponad 100-110 cm wysokości, a więc jest to naprawdę pokaźnych wymiarów dokument.
Dokładnie. Te karty nie są zwymiarowane pod standardowe rozmiary papieru. Ale jeśli chcemy się zapoznać z ich konkretnymi wymiarami, dochodzimy do kwestii tego, jak to się praktycznie przekłada z jednej elekcji na drugą.
Mamy odpowiednie wskazania w Kodeksie Wyborczym, mamy tam też wskazówki, kiedy karta jest ważna, lub nieważna, ale mamy też tam przepis stanowiący o tym, że wzór karty do głosowania określają organy wyborcze, a więc Państwowa Komisja Wyborcza.
Najczęściej co wybory PKW ogłasza uchwałę, w której to wyłuszcza, jaka ma być forma kart do głosowania i ich wymiary. Tutaj możemy znaleźć matrycę dla karty do głosowania, z której potem korzystają Okręgowe Komisje Wyborcze, ustalając treść karty odpowiednią dla danego okręgu.
Akurat w tych wyborach PKW zdecydowała się na nowelizację istniejącej już uchwały z 2019 roku, która obowiązywała w wyborach do Sejmu i Senatu. Przed rokiem 2014 karty do głosowania były kolorowe – miały różne kolory w zależności od wybieranego organu.
Teraz wszystko drukujemy na białym papierze i mamy kolorowe podkreślenie pól na nazwiskach kandydatów w wyborach do Sejmu i do Senatu.
Karta referendalna będzie cała biała. A zatem regulacje dotyczące karty do głosowania wynikają z Kodeksu Wyborczego, przekłada je na praktykę Państwowa Komisja Wyborcza, wydając wzór karty do głosowania w konkretnych wyborach.
A ostateczną treść karty ustalają te komisje, która rejestrują kandydatów. W wyborach do Sejmu i do Senatu są to Okręgowe Komisje Wyborcze.
Jakie są argumenty za broszurą, a jakie za płachtą do głosowania?
Broszur jest trudniejsza dla wyborcy. Boleśnie się tego nauczyliśmy w wyborach samorządowych z 2014 roku, kiedy procent głosów nieważnych był bardzo wysoki, i przekraczał miejscami kilkanaście procent.
Ówczesna broszura wyglądała w ten sposób, że już na pierwszej jej stronie była lista kandydatów. To była ta lista komitetu, który wylosował jedynkę. Mówiono, że ta lista była premiowana, że przysporzyło to jej wielu głosów etc.
Dzięki temu, że te karty zarchiwizowano, udało się przeprowadzić ich badanie. Zrobiła je Fundacja im. Stefana Batorego. Podczas przeglądania tych dokumentów okazało się, że bardzo wielu wyborców omyłkowo unieważniało swój głos, zaznaczając krzyżyk na każdej stronie karty wyborczej.
Jakby na zasadzie: "Tutaj mam taką listę, więc wybiorę sobie jednego kandydata, tutaj mam drugą listę, to też sobie wybiorę” itd. Zabrakło w 2014 roku czytelnej, skierowanej do wyborców informacji, jak obsłużyć tę kartę.
Nowelizacja Kodeksu Wyborczego mówiąca o okładce oraz spisie treści i jasnym wyjaśnieniu, jak oddać głos, uprościła sprawę. Ale mam wrażenie, że po 2014 roku myśmy się tak zniechęcili do broszur, że teraz byłyby one używane tylko w przypadku jakiejś zupełnie ponadnormatywnej liczby kandydatów i list wyborczych w danym okręgu.
Inne są natomiast argumenty na rzecz jednej karty-płachty. Przede wszystkim podczas liczenia głosów łatwiej odczytać treść głosu z jednej karty do głosowania, a nie z broszury. Trzeba tylko objąć wzrokiem całość dokumentu i ustalić, w którym miejscu pojawia się krzyżyk, znak X. To zajmuje mniej czasu.
Argumentów na rzecz pojedynczej kartki jest wiele. Ale gdy ma ona duże rozmiary, trudniej jest jednak użyć na niej nakładki w alfabecie Braille’a.
W dodatku ta nakładka musi mieć różne wymiary – zależne od danego okręgu.
Tak, nakładka musi mieć odpowiednie wymiary. Jeśli w dwóch okręgach wymiary karty do głosowania są takie same, to można użyć tej samej nakładki.
Rozumiem, że wtedy osoba głosująca, korzystająca z nakładki, musi być niezwykle dobrze poinformowana co do lokalnej treści karty wyborczej?
Może też skorzystać z pomocy osób pracujących w komisji wyborczej. Jednak będąc osobą z dysfunkcjami wzroku, lepiej idąc do lokalu mieć wiedzę, pod jakim numerem znajduje się mój kandydat lub kandydatka. Dopiero wtedy będzie się go w stanie łatwo odnaleźć.
Owszem, komisja może odczytać treść karty. Wiadomo jednak, że tutaj trzeba dbać o tajemnicę głosowania. Nie można podejść do komisji i poprosić, by wskazała, gdzie jest ten i ten kandydat.
Zamiast tego trzeba wnieść o przeczytanie treści lub zapytać, czy dobrze się pamięta, że ten a ten numer to ta lista i tak dalej – a więc zadać jakieś pytania pomocnicze. W takim wypadku któryś z członków komisji zostanie oddelegowany do pomocy.
Pierwszy raz użyto nakładek w roku 2011. Wtedy w niektórych okręgach mieliśmy do czynienia z broszurami. W tym czasie brałam udział w warsztatach zorganizowanych we współpracy ze Związkiem Osób Niewidomych i Niedowidzących w jednym z okręgów wyborczych województwa kujawsko-pomorskiego.
Jeszcze przed głosowaniem – za pomocą specjalnie wyprodukowanej na potrzeby warsztatu nakładki – można było przetestować to rozwiązanie. I sprawdzić, jak ono działa i w jaki sposób może pomóc.
Rozmawiałam wtedy z samymi zainteresowanymi, dzięki temu teraz zdaję sobie sprawę z tego, że taka nakładka nie jest rozwiązaniem idealnym dla wszystkich osób.
Część osób w ogóle nie musi znać język Braille’a, część natomiast ze względu na zwiotczenie skóry nie jest w stanie go odczytać. Ponadto brak imion i nazwisk kandydatów na nakładce jest dyskomfortem dla głosujących. Trzeba przyjść do lokalu uzbrojonym w konkretną wiedzę.
Jak to było rozwiązane przed rokiem 2011?
Przed 2011 rokiem jedyną możliwością dla osób z dysfunkcją wzroku było skorzystanie z pomocy innej osoby – tak aby to ona mogła zaznaczyć głos na karcie wyborczej.
Dozwolona pomoc dla osoby z niepełnosprawnością znajduje swój początek w roku 1922, kiedy to ordynacja przewidywała taką możliwość dla osób z „cielesną ułomnością”.
Dziś przepis z artykułu 53 Kodeksu Wyborczego stanowi, że wyborca z niepełnosprawnością może skorzystać z pomocy innej osoby wybranej przez siebie. Nie może mu pomagać mąż zaufania czy obserwator społeczny, czy oczywiście członek komisji.
Ta pomoc powinna mieć charakter techniczny. Mamy dość bogate orzecznictwo sądów w tym zakresie. Pomoc może polegać nawet na tym, że ktoś powiedzie ręką wyborcy. Istotne jest tutaj to, aby na karcie do głosowania była odzwierciedlona wola osoby, która jest wyborcą, a nie osoby, która udziela pomocy.
Jest to rozwiązanie, które w oczywisty sposób narusza tajność głosowania, ale gdyby go nie było, to wiele osób nie byłoby w stanie zagłosować. Te konflikty zasad rządzących wyborami są dość częste. Najczęściej stajemy tutaj po stronie powszechności głosowania.
Jak wygląda proces projektowania kart wyborczych?
Najciekawszą kwestią, zasługującą na anegdotę, są znaki graficzne. Każdy komitet wyborczy ma mianowicie jakąś identyfikację graficzną, którą może, ale nie musi, uwzględnić przy oznaczaniu swojej listy kandydatów.
Trzeba z tym uważać. Mieliśmy takie przypadki w 2019 roku, kiedy jeden z komitetów wyborczych w obrębie swojego symbolu miał kratkę. Co spowodowało to, że wyborcy, zamiast stawiać znak X obok nazwiska po lewej, stawiali ten znak w kratce, która była elementem symbolu komitetu wyborczego.
Skoro nie było żadnego X-sa w kratce do tego przeznaczonej, to taki głos stawał się głosem nieważnym.
Karta do głosowania jest jak soczewka, w której skupia się bardzo wiele kwestii. Jest niesamowicie istotne, aby wyborca miał wiedzę, jak się z nią obejść.
Na przykład tym razem ważna jest wiedza na temat tego, dlaczego powinniśmy składać nasze karty wyborcze…
Dokładnie, a to jest ważne ze względu na tajność głosowania. Teraz gdy mamy przezroczyste urny wyborcze, jeżeli ktoś nie złoży karty, ewidentnie widać na kogo zagłosował.
W innych państwach, w których używa się przezroczystych urn, stosuje się często koperty do głosowania. W Polsce mieliśmy takie rozwiązanie bardzo króciutko, między rokiem 2015-2018, kiedy to można było skorzystać z koperty, ale nie było to wymagane. I oczywiście mało kto to robił.
Tym bardziej nikt nikogo do tego nie zachęcał – ponieważ byłoby z tym zbyt dużo pracy. Teraz komisje wyciągają głosy z kopert tylko w ramach liczenia głosów oddanych korespondencyjnie.
A jak ustala się treść karty do głosowania?
Okręgowa komisja wyborcza ustala treść danej listy w swoim okręgu. Dzieje się to kiedy upływa termin rejestracji i czas na odwołania od decyzji komisji.
Tutaj są też ważne numery list kandydatów, które przydziela się w drodze losowania. Może być ono wielostopniowe – a najbardziej skomplikowane jest zawsze w trakcie wyborów samorządowych, kiedy mamy najwięcej zarejestrowanych komitetów wyborczych.
W wyborach do Sejmu i Senatu to Państwowa Komisja Wyborcza organizuje losowanie dla tych komitetów, którym udało się zarejestrować listy w całym kraju, lub w więcej niż jednym okręgu wyborczym.
Odbywa się na to specjalnej konferencji prasowej. Pracownicy PKW losują ze szklanych pojemników umieszczone w środku kule z numerami i nazwami komitetów.
Przebieg losowania określa w uchwale Państwowa Komisja Wyborcza, na podstawie Kodeksu Wyborczego. Na poziomie lokalnym losowania dokonuje Okręgowa Komisja Wyborcza dla pozostałych komitetów wyborczych. Te numery są potrzebne w dalszej kampanii wyborczej, a losowanie ma zapewnić równość szans dla wszystkich ugrupowań wyborczych.
Kolejność kandydatów na listach ustala już sam komitet wyborczy. Ale jest jeszcze jedna ważna sprawa, na którą w ogóle nie zwracamy uwagi, kiedy korzystamy z karty. Mianowicie wszystkie nazwiska i imiona kandydatów, jak i nazwy komitetów etc., muszą być napisane jednakowo, tą samą czcionką, tym samym rozmiarem i grubością, bez podkreślenia ani innych zabiegów.
To jest wyrazem zapewniania równości szans. Zdarzały się przypadki, że gdzieś w całym procesie dochodziło do błędów, czasami coś się przesunie, czasem gdzieś wyleje się więcej atramentu, czy też jakieś nazwisko będzie nieczytelne. Jeśli na czyjejś karcie dojdzie do takiego wypadku, to jest to podstawą do złożenia protestu wyborczego.
Nie może być tak, że którykolwiek z kandydatów jest bardziej lub mniej widoczny na karcie wyborczej, to samo tyczy się komitetów. Treść ustaleń OKW zostaje wysłana do osób, które przekładają je na dokument w formie cyfrowej, a następnie do osób, które zajmują się składem kart wyborczych.
A tam mierzy się wszelkie odległości, wymiary, czcionki… Brzmi to, jak zegarmistrzowska robota.
Oczywiście, tutaj też dochodzi do próbnego wydruku oraz sprawdzenia go przez członków okręgowej komisji wyborczej, a następnie do zatwierdzenia treści i formatu karty do głosowania, zanim wydana zostanie zgoda na druk. Nawet linijki, z pomocą których się taki próbny wydruk sprawdza, powinny być atestowane. Bo jeśli cokolwiek przesunie się o choćby jeden milimetr, to już trzeba zmieniać nakładkę z alfabetem Braille’a.
Członkowie komisji wyborczych po pomiarach porównują efekty swoich prac z matrycą z załącznika do Uchwały Państwowej Komisji Wyborczej. Jeśli otworzymy tę Uchwałę, to widać w niej strzałeczki, które określają dokładnie milimetry pomiędzy różnymi znakami i formułami.
Najważniejsze jest to, by każda karta była taka sama ze względu na tajność głosowania, użycie nakładki, ale też by nie było podstaw do protestów wyborczych.
Mamy tutaj do czynienia z decentralizacją procesu projektowania kart.
Jest niezbędna, najbardziej odnosi się ona do tych ciał, które ustalają treść kart wyborczych, a więc Okręgowych Komisji Wyborczych, a ponadto do struktury całego aparatu pomocniczego dla organów wyborczych. Tą stroną pomocniczą są Delegatury Krajowego Biura Wyborczego, których jest 49.
One obsługują Komisarzy Wyborczych, jak i Okręgowe Komisje Wyborcze. OKW są tutaj kluczowe, bo to one ustalają treść kart w wyborach do Sejmu i do Senatu. Komisja dba o karty do momentu ich wydruku i dostarczenia do gmin obsługujących Obwodowe Komisje Wyborcze, następnie nadzoruje cały proces.
Karty muszą w odpowiedniej liczbie trafić do gmin. A następnie to gminy zapewniają techniczne i materialne warunki pracy Obwodowych Komisji Wyborczych.
Gdy obwody otrzymają karty, i to potwierdzą, to wtedy to one trzymają pieczę nad ich dystrybucją wśród wyborców i wyborczyń. Jednak to wszystko nadzoruje również, jako wyższe ciało w hierarchii, dana Okręgowa Komisja Wyborcza. Tutaj trzeba bardzo uważać na liczbę kart dla każdego obwodu.
Tu się pojawia pytanie, czy tych kart zawsze przygotowuje się tyle, by mieć na zapas jakąś „górkę”, która zawsze pozwalałaby na stawienie czoła nadspodziewanie wysokiemu popytowi – na przykład w wyniku turystyki wyborczej?
Drukowanych jest tyle kart, by gdyby w komisjach pojawiło się 100 proc. uprawnionych do głosowania, były one w stanie zapewnić wszystkim dokument wyborczy. Tę liczbę określa uchwała PKW.
Komisje nie muszą otrzymać wszystkiego, co zostało wydrukowane, i nie muszą otrzymać od razu takiej liczby kart, aby pokryć wszystkich zarejestrowanych wyborców. Najczęściej dostają około 80 procent całości.
Ale w momencie, w którym wykorzystają ponad połowę otrzymanych kart, muszą poinformować Urząd Gminy, po to, aby ten urząd był w gotowości do dostarczenia im pozostałych kart do głosowania. To się może wydarzyć w dniu głosowania i takie przypadki się zdarzają, szczególnie tam, gdzie ma miejsce wzmożony ruch turystyczny, kongres, pielgrzymka, czy cokolwiek innego.
A jeśli ktoś głosuje w nie swoim okręgu, za pomocą zaświadczenia, to dostanie lokalną kartę do głosowania, a nie kartę odpowiadającą okręgowi, w którym jest zarejestrowany.
To jest bardzo ważne, by wyborcy o tym wiedzieli. Wysoka popularność turystyki wyborczej ostatnimi czasy raczej wskazuje na to, że wyborcy są tego świadomi. Gdy jednak głosujemy za granicą, to wtedy oddajemy głos w ramach Okręgu nr 19 – warszawskiego. Gdyby kartki “jeździły” za wyborcami po całym kraju, to cały proces byłby ekstremalnie skomplikowany z perspektywy organów organizujących wybory.
A więc kto się kartami opiekuje na samym początku, jak one są pakowane?
Na samym początku jest to drukarnia, która musi powziąć odpowiednie środki bezpieczeństwa, a następnie Urząd Gminy, który też takie środki musi zapewnić.
Następnie karty są przeliczane przez Obwodowe Komisje Wyborcze, a liczba kart zostaje zaprotokołowana. Drugi raz przelicza się je rano w niedzielę, jeszcze zanim lokal wyborczy zostanie otwarty. Opakowanie tych kart w Komisji Obwodowej ma charakter tymczasowy.
Podstawowym zabezpieczeniem jest to, że gdy opakowanie zostało zaklejone, to stawiamy na nim pieczęć. By był ślad po otwarciu danego pakunku kart wyborczych.
Następnie karty trafiają do wyborców. A po oddaniu głosu trafiają prosto do osób zliczających głosy?
Tak, ale tutaj muszę powiedzieć, że nie są one w żaden sposób wcześniej przez komisję zszywane, co trzeba podkreślić, ponieważ ostatnio było na ten temat sporo dezinformacji.
Komisja wydaje wyborcy opieczętowaną kartę, następnie wyborca głosuje i wrzuca ją do urny. Komisja bardzo delikatnie musi obejść się z kartami, które wyciąga z urny.
Najlepiej, aby je wysypała już od razu na stół, który powinien być odpowiednio przygotowany do tego, by wokół niego mogli stanąć wszyscy członkowie komisji. To zapewni, że komisja będzie pracowała wspólnie, bez żadnych podziałów.
W najlepszym wypadku mamy to jedno centralne miejsce – wtedy najpierw karty segregujemy, sprawdzamy, czy są ważne, czy są nieważne, potem dopiero przechodzi się do zliczania głosów i ustalania wyników głosowania.
Już w czasie tego procesu obowiązują pewne procedury nakazujące określone grupy kart tymczasowo zapakowywać. Zanim komisja zajmie się ważnymi kartami wyborczymi, to musi na przykład zapakować karty nieważne. Tutaj każdy krok procesu wyborczego jest bardzo wyraźnie określony.
Oczywiście każdy moment w tym procesie jest odpowiednio protokołowany. Niektóre Urzędy Gmin, aby wspomóc członków Obwodowych Komisji Wyborczych, przygotowują naklejki, etykiety na takie opakowania, którymi później oznaczają konkretne zbiory kart wyborczych. Ważne jest to, żeby to, co zostało już policzone, również zostało zapakowane, aby zapewnić bezpieczeństwo tych dokumentów.
Następnie karty czekają na zatwierdzenie wyników głosowania?
Tak. A zanim to zatwierdzenie nastąpi, wystawiony zostaje protokół – który trafia na ręce komisji wyższego szczebla. On musi zostać oczywiście zatwierdzony.
Wszelkie protokoły wytworzone przez komisje są materiałami wyborczymi, które przejmuje odpowiedni urzędnik wyborczy. Każda gmina ma swojego urzędnika wyborczego, niektóre mają nawet kilku, na przykład w Warszawie.
Ci urzędnicy mają swoje dyżury i razem z pracownikami administracji lokalnej przejmują te dokumenty po tym, jak protokoły komisji obwodowych zostaną podane wyżej do OKW.
Potem na podstawie Artykułu 8 Kodeksu Wyborczego trafiają one do archiwów państwowych. Mogą tam trafić w momencie, kiedy nie będą już potrzebne – na przykład do prac sądu, czy organów ścigania.
Prawo wglądu w nie mają tylko określone organy. Najbardziej potrzebne są one w procesie rozpatrywania protestów wyborczych i uznawania ważności wyborów. Jeśli sąd uzna to za konieczne, to może dokonać oględzin kart wyborczych.
Sąd może też stwierdzić, że na przykład jeszcze raz trzeba przeliczyć głosy. Dlatego tak ważne jest odpowiednie zabezpieczenie kart wyborczych i protokołów wyborczych. Brakowania kart – a więc ich niszczenia – dokonuje się po upływie odpowiedniego czasu, to następuje długo po uznaniu wyników wyborów.
Archiwizacja kart wyborczych trwa, od momentu uznania wyników wyborów, przez co najmniej 5 lat.
A jakie są najstarsze obecnie archiwizowane karty do głosowania?
Ten przepis o archiwizowaniu jest dość młody, był on pokłosiem tego, co zdarzyło się w 2014 roku. Wcześniej było tak, że gdy tylko stwierdzono ważność wyborów, od razu brano się do tzw. brakowania kart wyborczych, już w Urzędach Gmin, gdzie były one składowane.
Czyli oprócz muzeów, czy bibliotek nie mamy instytucji, które posiadają karty sprzed 2014 roku?
Posiadają je tylko zainteresowane instytucje. Znajdzie się ich najpewniej wiele.
A czy jest legalne kolekcjonowanie takich kart?
To zależy. Jeśli mamy karty, które trafiły do nas w taki sposób, że jesteśmy instytucją, typu Biblioteka Narodowa, to wtedy możemy legalnie takie karty zbierać. Mamy interes zachowania tych kart dla potomności. To byłaby najpewniej taka wzorcowa karta do głosowania z zasobu kart niewykorzystanych.
Można też stworzyć kolekcję zdjęć kart wyborczych. Są nawet wytyczne pozwalające na to.
Drugą możliwość stwarza natomiast to, że osoby, które głosują korespondencyjnie, nie muszą odsyłać swoich kart wyborczych, jeśli nie chcą zagłosować. Trochę natomiast sobie nie wyobrażam kolekcję kart wykorzystanych. Do pewnego momentu byli tacy kolekcjonerzy, którzy nie oddawali głosu na swojej karcie, albo oddawali, ale nie wrzucali jej do urny, tylko wynosili ją z lokalu wyborczego.
Co od 2018 roku nie jest legalne.
W Kodeksie Wyborczym jest przepis karny, który przewiduje nawet do dwóch lat więzienia za wyniesienie karty do głosowania z lokalu wyborczego. Ten przepis ma na celu przede wszystkim zapobieganie ewentualnej odsprzedaży kart.
Bardzo łatwo byłoby też w taki sposób uruchomić tzw. karuzelę wyborczą, która groziłaby prawomocności lokalnych wyników.
Mamy tutaj też zabezpieczenia, karta musi być zapieczętowana przez komisję obwodową. Na każdej karcie mamy dwie pieczęcie, jedna jest nadrukowana, jest to pieczęć odpowiedniego ciała, np. Okręgowej Komisji Wyborczej, czy Państwowej Komisji Wyborczej, a obok jest miejsce na pieczęć obwodowej komisji wyborczej. Komisja stawia je z samego rana przed rozpoczęciem głosowania. Bez tych pieczęci karty są nieważne.
Czy nasz system tworzenia kart i ich obiegu może być porównany do systemów z innych państw?
Przyznam się, że nie znam innych systemów wyborczych równie szczegółowo jak polski. Zwłaszcza jeśli mowa o obiegu kart wyborczych. Większość procedur przebiega podobnie – albo nawet tak samo. Są przypadki np. dodawania numerów seryjnych do kart.
W Toruniu, na moim wydziale macierzystym, możemy obejrzeć kilkadziesiąt kart z kilkunastu państw świata. Taka karta z RPA z 1994 roku jest na przykład kartą z numerem seryjnym. Kontrargumentem jest to, że jeśli ktoś wie, komu została wydana karta z konkretnym numerem seryjnym, to możemy być na bakier z poufnością głosowania. Ale nasz system ma dużo wspólnego z innymi systemami używanymi w Europie.
Co w całym procesie wyborczym jest najważniejsze?
To, żeby wyborca wiedział, jak korzystać z karty wyborczej. Państwo powinno zapewnić tę wiedzę obywatelom, a wszelkie wytyczne muszą być przedstawione językiem odbiorcy, a nie nadawcy.
Ja wręcz byłabym za tym, by instrukcje były ukazane również w formie obrazkowej, a nie tylko pisemnej. Zwłaszcza jeśli mielibyśmy do czynienia z broszurami.
PKW przygotowało już filmik jak oddać głos ważny, Jeśli ktoś poświęci na to chwilkę, to raczej odda głos ważny. Cenię też bardzo działalność telewizji lokalnych, które starają się przed dniem głosowania pokazać, jak karta w danym okręgu będzie wyglądała, tak aby dla nikogo nie było to zaskoczeniem.
*Doktor Anna Frydrych-Dępka – doktor nauk prawnych o specjalności prawo wyborcze, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, związana z Centrum Studiów Wyborczych tegoż wydziału, autorka kilkudziesięciu artykułów o tematyce wyborczej, redaktorka serii wykładów im. Prof. dr. Wacława Komarnickiego. Z Fundacją związana od 2019. roku, najpierw w charakterze ekspertki ds. prawnych, a od 2022 roku jako członkini Zarządu Fundacji. Tweetuje pod: @depka_ania
Fundacja Odpowiedzialna Polityka – Celem Fundacji jest zwiększenie przejrzystości życia publicznego, wspieranie aktywności społecznej, rozwijanie świadomości społecznej i kultury prawnej obywateli, oraz troska o demokrację, prawa obywatelskie i rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Fundacja prowadzi działania mające na celu promocję idei społecznej obserwacji wyborów w Polsce oraz za granicą; ujednolicenie standardów społecznej obserwacji wyborów w Polsce, a także działania na rzecz poprawy jakości systemu wyborczego w Polsce. Fundacja organizuje również własne misje obserwacji wyborów – stacjonarne oraz online. W ten sposób wolontariusze przeszkoleni przez Fundację obserwowali wybory w Polsce (stacjonarnie) oraz w Rosji, Azerbejdżanie czy Armenii (online).
Członkowie Zarządu oraz eksperci współpracujący z Fundacją są doświadczonymi obserwatorami wyborów, którzy wielokrotnie uczestniczyli w misjach obserwacji wyborów z ramienia OBWE czy Unii Europejskiej zarówno w charakterze obserwatorów krótkoterminowych, długoterminowych, jak i członków core team.
Fundacja jest członkiem EU-Russia Civil Society Forum oraz Eastern Partnership Civil Society Forum, a także współpracuje z zagranicznymi oraz międzynarodowymi ruchami obserwacji wyborów.
Fundacja podpisuje się i stosuje się do zaleceń zawartych w Deklaracji ogólnych zasad prowadzenia bezpartyjnej obserwacji wyborów i monitorowania ich przez organizacje obywatelskie.
Wybory
Państwowa Komisja Wyborcza
karty wyborcze
komisje wyborcze
Państwowa Komisja Wyborcza
urny
wybory 2023
ur. 1998, dziennikarz polityczny, tłumacz naukowy, studiujący filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Università degli Studi Roma Tre oraz zarządzanie biznesem na grande école Ecole des Hautes Etudes Commerciales du Nord w Lille. Publikuje również w języku angielskim, włoskim, bułgarskim i hiszpańskim. Między innymi w: Left.it, Cross-Border Talks, Mundo Obrero.
ur. 1998, dziennikarz polityczny, tłumacz naukowy, studiujący filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Università degli Studi Roma Tre oraz zarządzanie biznesem na grande école Ecole des Hautes Etudes Commerciales du Nord w Lille. Publikuje również w języku angielskim, włoskim, bułgarskim i hiszpańskim. Między innymi w: Left.it, Cross-Border Talks, Mundo Obrero.
Komentarze