0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Chris J Ratcliffe / AFPFoto Chris J Ratclif...

W wywiadzie dla Politico z 9 grudnia 2025 roku Donald Trump zarzucił Wołodymyrowi Zełenskiemu, że „wykorzystuje wojnę, żeby nie przeprowadzać wyborów, myślę, że naród ukraiński… powinien mieć taki wybór. Wiecie, ukraińskie władze mówią o demokracji, ale dochodzi do punktu, w którym to już nie jest demokracja”.

Przeczytaj także:

Presja powszednia

Te zarzuty Trumpa, to nic nowego. Już w połowie lutego 2025 roku Trump używał tego argumentu. Wówczas Ukraina była pod presją, by podpisała umowę dopuszczającą USA do wydobywania cennych minerałów w Ukrainie, która w pierwotnej wersji była niekorzystna dla kraju oraz całkowicie nie do zaakceptowania.

Umowa surowcowa według administracji Trumpa miała doprowadzić do zakończenia wojny w Ukrainie (jak widać, tak się nie stało). Ukraińskim negocjatorom narzucano krótkie terminy, mieli natychmiast podpisywać dokument, „teraz albo nigdy”. Jednak Ukraina wytrzymała to napięcie.

Od końca listopada 2025, kiedy pojawił się amerykański, a tak naprawdę rosyjski, 28-punktowy plan zakończenia wojny, Ukraina znów jest w pod podobną presją.

Administracja amerykańska najpierw żądała podpisania porozumienia pokojowego do Dnia Dziękczynienia, potem już nie było deadline`u, teraz – jak pisze „The Financial Times” – Trump chce, by porozumienie pokojowe między Rosją a Ukrainą było zawarte do Bożego Narodzenia.

O sytuacji z negocjacjami i o stanowiskach Ukrainy i Kremla pisaliśmy m.in. tu:

Kilka dni temu Trump oskarżył Zełenskiego o to, że „jeszcze nie przeczytał” tego planu, choć nie wiadomo jaką wersję dokumentu miał na myśli.

Zarzut o nieprzeprowadzaniu wyborów brzmi jak z rosyjskiej propagandy. To Kreml ciągle powtarza, że ukraińskie władze są nieprawomocne, bo kadencja prezydencka Zełenskiego wygasła w maju 2024 roku (chociaż wiadomo, że według ukraińskiego prawa w związku ze stanem wojennym obowiązującym na terytorium Ukrainy, jego mandat jest przedłużony), dlatego ich zdaniem nie ma z kim negocjować.

Ukraiński politolog Oleh Saakian mówi, że administracja Trumpa będzie usiłowała do końca grudnia wycisnąć maksimum od Ukrainy. Od stycznia 2026 roku republikańscy politycy będą przygotowywać się do wyborów połowy Izby Reprezentantów, tzw. midterms, które powinny odbyć się jesienią 2026 roku, dlatego będą żądać od Trumpa działań.

Warto dodać, że Ukrainę wspierają nie tylko Demokraci, ale też wielu Republikanów, dla których nieakceptowalne jest zakończenie wojny poprzez kapitulację Ukrainy i zbliżenie USA z Rosją.

Wybory w czasie wojny

W OKO.press szczegółowo opisywaliśmy, że ukraińskie prawo zakazuje przeprowadzenia wyborów podczas stanu wojennego. Kraj ciągle znajduje się pod ostrzałami, jak miałaby wyglądać w takich warunkach kampania wyborcza – są przecież godziny policyjne, ograniczenie swobody zgromadzeń.

W dodatku miliony Ukraińców zostawiło swoje domy, zostało przesiedleńcami wewnętrznymi lub uchodźcami. Nie mogliby głosować żołnierze na linii frontu. I nie tylko głosować, a też i kandydować, jeśli mieliby taką wolę.

Wybory są niebezpieczne w czasie wojny, niosłyby ryzyko polaryzacji i destabilizacji państwa, zniszczyłyby Ukrainę od środka, a właśnie jedność Ukraińców jest dziś kluczowa w walce z agresorem.

„Kraj w środku wojny nie jest w stanie dotrzymać reguł powszechności, tajemnicy, bezpośredniości wyborów” – mówiła w marcu w rozmowie OKO.press Olga Kotsiuruba, prawniczka Sieci Obywatelskiej OPORA, ukraińskiej organizacji pozarządowej, zajmującej się m.in. monitorowaniem wyborów w Ukrainie.

„Wybory mogą być przeprowadzone tylko w warunkach pokoju”.

Zełenski: Zapewnijcie nam warunki

9 grudnia Wołodymyr Zełenski zapytany przez dziennikarzy, czy Stany Zjednoczone wywierały presję w sprawie wyborów, powiedział, że „nie omawiał tej kwestii”.

„Kwestia wyborów w Ukrainie zależy przede wszystkim od naszego narodu, a nie innych państw. Z całym szacunkiem dla naszych partnerów. Powiem szczerze, że jestem gotowy do wyborów…” – cytuje Zełenskiego „Ukraińska Prawda”.

Prezydent Ukrainy podkreśla, że najpierw należy rozstrzygnąć kwestię bezpieczeństwa, jak to zrobić w warunkach ataków rakietowych, i w odniesieniu do żołnierzy, jak będą głosować; po drugie – kwestię podstawy prawnej, legalności przeprowadzenia wyborów.

„Ponieważ tę kwestię porusza prezydent Stanów Zjednoczonych i nasi partnerzy to odpowiem bardzo krótko, jestem gotowy do wyborów” – podkreślił Zełenski.

„Co więcej – proszę teraz Stany Zjednoczone o pomoc, ewentualnie wspólnie z europejskimi kolegami, w zapewnieniu bezpieczeństwa podczas wyborów. Wtedy w ciągu najbliższych 60-90 dni Ukraina będzie gotowa do przeprowadzenia wyborów. Osobiście mam na taką wolę i gotowość. Poproszę, aby posłowie naszej frakcji, parlamentarzyści, przygotowali propozycje legislacyjne dotyczące możliwości zmiany podstaw prawnych i ustawy o wyborach w czasie stanu wojennego”.

Wybory teraz nierealne

Krystyna Garbicz, OKO.press: Jak powinniśmy traktować ostatnią wypowiedź Donalda Trumpa o tym, że w Ukrainie należy przeprowadzić wybory?

Olga Kotsiuruba, prawniczka Sieci Obywatelskiej OPORA: Według Konstytucji Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest prawomocnym prezydentem, a wybory prezydenckie nie mogą być przeprowadzone w stanie wojennym. Możliwe, że prezydent Trump o tym nie wie.

Ale mamy też odpowiedź prezydenta Zełenskiego, że Ukraina nie jest przeciwko przeprowadzeniu wyborów, o ile będą zapewnione bezpieczne warunki.

Prezydent Zełenski powiedział, że jeśli partnerzy ze Stanów Zjednoczonych oraz Europy są w stanie zapewnić bezpieczeństwo, to w ciągu najbliższych 60-90 dni Ukraina będzie gotowa przeprowadzić wybory. To realny termin?

W tej chwili to absolutnie nierealne. Według naszych szacunków jako organizacji pozarządowej – i jest to też wpisane w umowę między frakcjami politycznymi w parlamencie – na przygotowanie potrzebujemy co najmniej sześć miesięcy.

W tej chwili nie mamy np. dobrze funkcjonującego rejestru wyborców (nie był aktualizowany przez ostatnie cztery lata), w związku z wojną wiele osób zmieniło miejsce zamieszkania, mamy miliony przesiedleńców wewnętrznych i uchodźców. W tym pierwszym przypadku mamy rozwiązania prawne, ale potrzebujemy czasu. Jeśli w ciągu kilku dni tysiące ludzi będą chciały zmienić w rejestrze swój adres zamieszkania, to oczywiście pojawią się też problemy techniczne.

Pozostaje wiele kwestii, w których nie mamy odpowiedzi legislacyjnej. Na przykład, jak przeprowadzić wybory za granicą (na razie mamy możliwość otwarcia placówek wyborczych tylko w ambasadach, a chociażby w Polsce oprócz migrantów jest około milion Ukraińców korzystających z ochrony tymczasowej i tylko pięć potencjalnych placówek).

Jak przeciwdziałać dezinformacyjnym atakom ze strony Rosji. W Kodeksie Wyborczym nadal nie mamy przepisów o reklamach wyborczych w internecie, chociaż dawno temu miały być uchwalone.

Nie wszyscy żołnierze mogliby głosować.

To również będzie problemem. Jednak w tym przypadku zmiany mogłyby być szybko przeprowadzone. Np. dowódca oddziału mógłby sporządzić listę swoich żołnierzy. Ale to też potrzebuje przygotowania. Jeśli nie będzie wystarczająco czasu na to przygotowanie, mogą pojawić się nadużycia.

Niezależnie od tego, co mówi Donald Trump, i tak musimy zacząć reformę. Powinniśmy być przygotowani do ewentualnych wyborów, żeby później nie okazało się, że nie mamy tych sześciu miesięcy. Ukraińska konstytucja nie zabrania takich reform. Co więcej, Unia Europejska w ostatnim corocznym raporcie o stanie zaawansowania państw kandydujących do Unii rekomendowała Ukrainie przeprowadzanie reformy wyborczej.

Jest niezbędna nie tylko dla przeprowadzenia pierwszych powojennych wyborów, ale w ogóle mamy w naszym ustawodawstwie wyborczym dużo rozwiązań odbiegających od standardów międzynarodowych.

Oczywiście wybory można przeprowadzić w każdym terminie. Ale czy później takie na szybko zorganizowane wybory będą uznane przez ukraińskie społeczeństwo i przez międzynarodowych obserwatorów za prawdziwe, wolne i rzetelne?

Nie możemy w tak krótkim terminie przeprowadzić demokratycznych wyborów, ponieważ nie jesteśmy jeszcze przygotowani do tego legislacyjnie.

Na początku marca rozmawiałyśmy o tym. Czy coś ruszyło z miejsca?

Niestety, z legislacyjnego punktu widzenia nie. Politycy boją się wypowiadać na temat wyborów. Uważają, że jeśli zacznie się praca nad zmianami w prawie wyborczym w stanie wojny, to może to być źle odebrane przez ukraińskie społeczeństwo.

I to właśnie jest zadanie dla polityków – wytłumaczyć, że zmiany są konieczne. Przygotowanie ustawodawstwa nie oznacza, że wybory odbędą się w najbliższym terminie. Jest to też nasz obowiązek jako kraju kandydującego do UE.

Skoro nie ma warunków dla przeprowadzenia wyborów, dlaczego Zełenski mówi, że jest gotowy? Czy liczy, że europejscy partnerzy wstawią się za nim, powiedzą, że w stanie wojennym, czy w krótkim terminie po jego zakończeniu, nie da się przeprowadzić uczciwych wyborów?

Prezydent Zełenski mógł tak powiedzieć, żeby pokazać, że nie jest przeciwko. Gdyby powiedział, że nie będzie przeprowadzać wyborów, mogłoby to wyglądać jak pragnienie utrzymania władzy. Ale od razu zastrzegł, że jest to możliwe tylko w przypadku zapewnienia bezpiecznych warunków, których tak naprawdę nie ma.

W tej chwili Stany Zjednoczone nie mogą zagwarantować bezpiecznych warunków na terytorium Ukrainy. Tym samym Zełenski pokazał, że przeprowadzenie wyborów jest w obecnej sytuacji tak naprawdę niewykonalne.

Już pojawiają się komentarze z UE, o tym, że nie jest to możliwe.

Może prezydent Trump wykorzystuje argument wyborów, by wywierać presję na Zełenskiego? Wśród tych 28 punktów porozumienia pokojowego w wersji amerykańskiej była mowa o przeprowadzeniu wyborów w ciągu 100 dni po zawieszeniu broni.

To, co obserwujemy, to jeszcze nie są prawdziwe negocjacje, a tylko wstęp do nich. W ogóle warunek przeprowadzenia wyborów w napadniętym kraju, który znajduje się w stanie wojny, jest niezwykły. Taki warunek bardziej stosuje się do konfliktów wewnętrznych.

Tak jak to było np. w konflikcie między Irlandią a Irlandią Północną jako częścią Wielkiej Brytanii. Powinni byli przeprowadzić wybory dlatego, że by ta część społeczeństwa, która opowiadała się za takim, czy innym rozwiązaniem konfliktu, po wyborach mogła przestać walczyć, a zacząć negocjować w obszarze politycznym.

W Ukrainie jest całkiem inna sytuacja, mamy agresję zewnętrzną. Przeprowadzenie wyborów jako takie niczego nie zmieni. Pojawia się też pytanie: dlaczego w Ukrainie mamy przeprowadzić wybory, a w stosunku do Rosji nie ma takiego warunku.

Ale Władimir Putin się chwali tym, że podczas wojny z Ukrainą w Rosji odbyły się wybory.

Wybory w kraju, gdzie nie ma żadnej konkurencji politycznej, gdzie każda konkurencja polityczna ląduje w więzieniu, nie są wolne i rzetelne.

Dlaczego Trump mówi tylko o prezydenckich wyborach? Przez wojnę w Ukrainie nie było przecież też wyborów samorządowych i parlamentarnych.

To jest pierwsze nasze pytanie. W tych 28 punktach tzw. planu pokojowego była mowa o wyborach, ale nie jest jasne, o których konkretnie. Mamy trzy rodzaje wyborów, które miały być przeprowadzone.

Z tej ostatniej wypowiedzi Trumpa wynika, że chodzi o wybory prezydenckie. Tak naprawdę nie wiadomo dlaczego. Może dlatego, że według Konstytucji Ukrainy, to prezydent odpowiada za politykę zewnętrzną.

Natomiast większość tych punktów w ogóle jest niewykonalna według naszego prawa. Coś, co mogło być jakąś podstawą dla negocjacji, musiałoby być przeprowadzone albo przez referendum, albo być zatwierdzone przez ukraiński parlament.

Władimirowi Putinowi chyba najbardziej nie pasuje kandydatura Zełenskiego na stanowisko prezydenta Ukrainy. Rosja chciałaby mieć marionetkowe władze w Ukrainie. Czy są możliwe w Ukrainie władze, które byłyby prorosyjskie?

Mam nadzieję, że nie. Partie naprawdę prorosyjskie, które np. agitowałyby za oddaniem części terytorium Ukrainy, czy propagowały podobne hasła, są obecnie zakazane. Mamy odpowiednie orzeczenia sądów.

Oczywiście, jak tylko w Ukrainie będą wybory, to front walki zbrojnej militarny zostanie zastąpiony przez front wojny informacyjnej. Rosja będzie wykorzystywać każdą możliwość ingerencji w ukraińskie wybory, nawet jeżeli nie będą to wprost hasła typu „jesteśmy za przyłączeniem do Rosji”. Będzie mowa o pokoju, o języku rosyjskim jako języku nauczania w szkole, o prawach mniejszości narodowych, o cerkwi promoskiewskiej itd.

Celem Rosji jest nie tylko przejęcie Ukrainy. Prowadzi również wojnę informacyjną, której celem jest podział i destabilizacja społeczeństw w krajach europejskich.

Jak w dzisiejszej sytuacji Ukraina może sprawnie wybrnąć z tej narracji wyborczej? Już mówiliśmy o wsparciu europejskich partnerów. Może głos ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego mógłby też pomóc? W lutym Ukraińcy wstawili się za swoim prezydentem.

Już dwa razy przygotowywaliśmy takie stanowiska, pod którymi podpisało się w pierwszym przypadku ponad 200 organizacji społecznych, w drugim ponad 400. Po raz kolejny powinniśmy to samo pisać? Nasze argumenty są wiadome.

W tej kwestii również potrzebujemy wsparcia międzynarodowego i jesteśmy za nie wdzięczni. Natomiast wewnątrz kraju Ukraina powinna zacząć tę reformę legislacyjną, o której rozmawiałyśmy i pokazać, że się nie boimy, przygotowujemy się i czekamy na moment, kiedy warunki bezpieczeństwa umożliwią wybory.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.

Komentarze