Ukraina powinna przygotować podstawę prawną do przeprowadzenia pierwszych wyborów powojennych. Demokratycznych wyborów nie da się zorganizować w ciągu dwóch-trzech miesięcy po zakończeniu stanu wojennego – wyjaśnia OKO.press ukraińska prawniczka
We wtorek 11 marca 2025 zaczynają się w Arabii Saudyjskiej rozmowy ukraińsko-amerykańskie. Nacisk administracji Trumpa na ukraińskie władze rośnie. Amerykanie oczekują od Ukrainy kolejnych ustępstw – nie tylko podpisania umowy o dostępie USA do ukraińskich zasobów naturalnych, ale także zmiany podejścia do rozmów pokojowych, w tym gotowości do ustępstw np. terytorialnych i gotowości do przeprowadzenia wyborów prezydenckich mimo wojny.
Niedawno prezydent USA nazwał prezydenta Wołodymyra Zełenskiego „dyktatorem bez wyborów” (choć później stwierdził, że „nie wierzy, że to powiedział") z poparciem 4 proc. To nieprawda – poparcie Wołodymyra Zełenskiego wynosiło wtedy 57 proc., a po oskarżeniach Trumpa i kłótni w Gabinecie Owalnym 28 lutego wzrosło do 67 proc. (sondaż Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii, przeprowadzony od 14 lutego do 4 marca 2025 roku).
Oskarżenia o unikanie wyborów padają wobec Ukrainy nie po raz pierwszy. Ukraińcy słyszeli je od USA już pod koniec lata 2023 roku. Przy czym argument, że wojna w Ukrainie musi trwać, bo parlamentowi i prezydentowi Zełenskiemu skończyła się kadencja i nie ma tam z kim negocjować, jest powtarzany w kółko przez Kreml. Wołodymyr Zełenski zapowiedział tymczasem, że jest gotów ustąpić ze stanowiska, jeśli Ukraina stanie się członkiem NATO.
Jak pisze NBC news, z prywatnych rozmów Donalda Trumpa z jego doradcami wynikać ma teraz, że amerykański prezydent oczekuje od Wołodymyra Zełenskiego, żeby „wykonał jakiś ruch w kierunku wyborów na Ukrainie i być może w kierunku ustąpienia ze stanowiska przywódcy swojego kraju”.
Przypomnijmy, że chociaż kadencja prezydencka Zełenskiego miała formalnie wygasnąć w maju 2024 roku, w Ukrainie nie zostały przeprowadzone wybory, ponieważ kraj znajduje się w stanie wojennym od początku pełnoskalowej inwazji Rosji w lutym 2022 roku. Zgodnie z ukraińskim prawem nie można przeprowadzić wyborów w takich warunkach.
Na zdjęciu: Polacy i członkowie ukraińskiej diaspory biorą udział w wiecu przed ambasadą USA w Warszawie 3 marca 2025. Protest po spotkaniu w Gabinecie Owalnym w Białym Domu 28 lutego 2025 (Fot. Wojtek RADWAŃSKI / AFP)
„Demokracja w czasie wojny musi być jeszcze bardziej chroniona niż w czasie pokoju, ponieważ koszt błędu lub utraty zaufania jest niezwykle wysoki”
– czytamy w oświadczeniu ukraińskiej organizacji pozarządowej OPORA, zajmująca się m.in. monitorowaniem wyborów w Ukrainie.
„Tak jak nie ma różnych międzynarodowych standardów dla pokojowych wyborów i wyborów po zakończeniu konfliktu, tak nie ma innej miary demokracji niż rzeczywisty dostęp obywateli do rządzenia swoim państwem poprzez swoich przedstawicieli, legalnie wybranych w wolnych i uczciwych wyborach w tajnym głosowaniu, wolnych od zastraszania i gróźb”.
6 marca 2025 roku Politico opublikowało tekst, w którym informuje, że czterech wysokich rangą urzędników administracji Donalda Trumpa przeprowadziło tajne rozmowy z niektórymi z przeciwników politycznych Wołodymyra Zełenskiego w Ukrainie. Miały się one koncentrować „na tym, czy Ukraina może przeprowadzić szybkie wybory prezydenckie” (tzn. po uzgodnieniu zawieszenia broni, ale przed rozpoczęciem rozmów pokojowych).
Amerykanie mieli rozmawiać z Julią Tymoszenko (byłą premier) oraz przedstawicielami partii Petra Poroszenki (prezydenta Ukrainy w latach 2014-2019). Według portalu otoczenie Trumpa jest przekonane, że wybory sprawią, że niewygodny dla Waszyngtonu prezydent Zełenski straci stanowisko – nie zostanie ponownie wybrany z powodu zmęczenia wojną wśród Ukraińców i wysokiego poziomu korupcji w kraju. A ze wspomnianymi opozycyjnymi politykami byłoby łatwiej negocjować niż z Zełenskim.
Ukraińscy politycy potwierdzili, że prowadzą rozmowy z partnerami, ale nie o wyborach. Po raz kolejny Poroszenko i Tymoszenko powtórzyli swój sprzeciw wobec przeprowadzania wyborów podczas wojny.
„Mówiliśmy i nadal mówimy, że wybory są możliwe po zawieszeniu broni i podpisaniu porozumienia pokojowego z gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy” – napisał Petro Poroszenko. – „Naszym kluczowym zadaniem jest dziś obrona interesów Ukrainy i zapewnienie jej europejskiego rozwoju. Jest to zadanie każdego ukraińskiego polityka, niezależnie od tego, czy należy do rządu, czy opozycji”.
Warto dodać, że ci politycy należą do starej gwardii (w Ukrainie jest popyt na tzw. nowe twarze), natomiast Zełenski nadal cieszy się dużą popularnością. Jak podaje Politico, według sondażu przeprowadzonego pod koniec lutego 2025 przez brytyjski ośrodek badania opinii publicznej Survation wśród Ukraińców przebywających obecnie w Ukrainie, 44 proc. respondentów zagłosowałoby na Zełenskiego, 10 proc. na Poroszenkę, a 6 proc. na Tymoszenko. 21 proc. uzyskałby były głównodowodzący Walerij Załużny, jednak na razie nie zgłasza prezydenckich ambicji.
I chociaż nie wiadomo, kiedy zakończy się wojna, w Ukrainie już myślą, w jaki sposób przygotować się do przeprowadzenia pierwszych powojennych wyborów, żeby podołać licznym wyzwaniom.
Krystyna Garbicz, OKO.press: Jakie są zagrożenia związane z przeprowadzeniem wyborów w stanie wojennym?
Olga Kotsiuruba: Przede wszystkim zagrożone jest bezpieczeństwo wyborców. Poza tym zagrożona jest strefa informacyjna. Żeby przeprowadzić wybory, potrzebna jest debata polityczna. W związku ze stanem wojennym obieg wiadomości jest ograniczony. Mamy godziny policyjne, ograniczenia swobody zgromadzenia się. A przecież wiece wyborcze są niezbędną częścią kampanii agitacyjnej kandydata.
Natomiast przede wszystkim nie mamy podstawy legislacyjnej dla przeprowadzenia tych wyborów.
W 2019, 2020 roku mieliśmy reformę ustawodawstwa i kodeksu wyborczego, ale były to zmiany, które pasowały do czasu pokojowego. Nie ma tam odpowiedzi na wiele pytań. Nie wiadomo np., jakiego typu wybory miałyby odbyć się po zakończeniu stanu wojennego.
Zwykły termin wyborów minął. Czy w związku ze stanem wojennym można uznać, że są to jednak wybory terminowe, ale przesunięte. Czy może nadzwyczajne? A może to jeszcze jakiś trzeci rodzaj wyborów? Od tego będzie zależało, kto ma ogłosić te wybory i jaki czas będzie przeznaczony na kampanię wyborczą. Do tego potrzebne jest więc dodatkowe ustawodawstwo, a także być może orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które wyjaśniałoby te niejasności.
Stany Zjednoczone podnoszą argument, że przeprowadzały wybory podczas wojny secesyjnej. Czy warto porównywać ich doświadczenia z ukraińską sytuacją?
Debata o ukraińskich wyborach nie pojawiła się z przyjściem Trumpa, ale ponad rok wcześniej. OPORA przeanalizowała konstytucje krajów G7 oraz doświadczenia krajów, w których była wojna pod kątem przeprowadzenia wyborów. Właściwie tylko w Stanach Zjednoczonych wybory odbyły się w czasie wojny. Jednak to miało miejsce 150 lat temu. A standardy tamtych wyborów nie były takie, jak teraz – problem równości czy bezpośredniości głosów nie istniał. W tym czasie w Stanach Zjednoczonych było niewolnictwo.
W krajach, które przeprowadzają wybory zgodnie z deklaracją praw człowieka, nie ma takich przykładów. Kraj w aktywnym stanie wojny nie jest w stanie dotrzymać tych reguł: powszechności, tajemnicy, bezpośredniości wyborów. To niemożliwe ze względu na bezpieczeństwo obywateli, którzy musieliby w dniu wyborów przyjść do lokali wyborczych. A te mogłyby stać się celem ostrzału. Nie dałoby się też wykluczyć prowokacji.
Gdyby frekwencja w takich wyborach wyniosła 5-15 proc., to czy władze wybrane na takich wyborach będą legalne?
Właśnie po takich wyborach powstałoby pytanie o legitymację ukraińskiej władzy. Teraz nie możemy powiedzieć, że prezydent Zełenski nie ma legitymacji. Ukraińska konstytucja wskazuje, że jeżeli z jakichś powodów nie można wybrać nowego prezydenta, to kadencja dotychczasowego ulega przedłużeniu.
W Mapie drogowej powojennych wyborów, którą państwo stworzyliście, czytamy, że przy organizacji wyborów wyzwaniem też jest zniszczona infrastruktura wyborcza. Niektóre terytoria są zaminowane, jest więcej wyborców z niepełnosprawnościami.
Nasza mapa zawiera listę głównych wyzwań i rozwiązań, które by pomogły. Dużym wyzwaniem jest głosowanie za granicą. Obecnie głosowanie jest możliwe tylko w ambasadach i placówkach konsularnych. W Polsce mamy np. tylko pięć takich placówek i nikt nie wie, ilu tu jest wyborców.
Jeśli mówimy o milionie obywateli Ukrainy z prawem głosu, to w takich warunkach nie byliby w stanie zagłosować. Ich prawa wyborcze nie byłyby respektowane.
Więc co? Mamy prowadzić głosowanie przez kilka dni, czy może trzeba otwierać punkty wyborcze poza konsulatem? Tu trzeba zmiany przepisów, ale też czasu na uzgodnienia z krajem-gospodarzem, np. z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji Rzeczypospolitej Polskiej. Bo to Polska musiałaby zapewnić ochronę miejsc publicznych wokół lokali wyborczych.
Przeprowadzenie wyborów poza ambasadą może prowokować do zakłócenia porządku ze strony Rosji, np. do fałszywych alarmów o zamianowaniu. Trzeba do tego być przygotowanym.
W ukraińskim ustawodawstwie powinny zostać też uregulowane kwestie dotyczące przeciwdziałania dezinformacji (wyborcy najczęściej odbierają informacje z mediów społecznościowych) oraz przekupywania wyborców.
W przestrzeni publicznej pojawiła się również następująca ścieżka do zakończenia wojny: zawieszenie broni – wybory – podpisanie porozumienia pokojowego przez nowego prezydenta. Czy to ma sens?
OPORA przygotowała stanowisko w tej sprawie, które podpisało ponad 400 organizacji pozarządowych.
Wyjaśniamy, że wybory mogą być przeprowadzone tylko w warunkach stałego pokoju. Do przygotowania wyborów i ich przeprowadzenia trzeba co najmniej sześciu miesięcy, a nawet więcej.
Trzeba zaktualizować np. rejestr wyborców. Trzeba odnaleźć wyborców w kraju i poza nim. Są tereny, gdzie nie ma ludzi i są niebezpieczne warunki, więc odpowiedni organ musi podjąć decyzję, że w tych miejscowościach wyborów nie będzie. Natomiast w związku z wewnętrznym przesiedleniem w niektórych regionach może być większa liczba wyborców.
Kolejną kwestią jest stan partii politycznych. Obecnie nie prowadzą działalności politycznej jako takiej, działają raczej jak ośrodki charytatywne. Ich polityczną działalność trzeba byłoby przywrócić.
W procesie legislacyjnym nie mogą brać udziału tylko partie polityczne i eksperci organizacji pozarządowych, jak to było w pokojowych czasach. Jeżeli mówimy o bezpieczeństwie, to powinny być włączone służby bezpieczeństwa. Jeżeli chodzi o dezinformację, to muszą być włączone media i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
Po drugie, jeśli to tylko zawieszenie broni, to nie będzie demobilizacji. W jaki sposób zorganizować głosowanie dla żołnierzy?
Jak zagwarantować im nie tylko czynne, ale i bierne prawo wyborcze? Jak żołnierz ma kandydować w takich warunkach. Pamiętajmy, że dziś w Ukrainie żołnierze są bardzo ważną częścią społeczeństwa i całkiem możliwe, że przedstawiciele tego środowiska będą chcieli kandydować i proponować swoją wizję rozwoju Ukrainy. Jeżeli żołnierze nie będą mogli uczestniczyć, to dla Ukraińców nie będą to prawdziwe wybory.
To samo dotyczy wolontariuszy. Z sondaży wynika, że Ukraińcy chcą nowych twarzy. Taki był trend w poprzednich wyborach, teraz będzie jeszcze mocniejszy.
Według społeczeństwa ukraińskiego do władzy powinni dojść ludzie, którzy za ten kraj walczą.
Rosja od dawna mówi o nielegalności ukraińskiego prezydenta. Putin nie będzie zadowolony z kolejnego ukraińskiego prezydenta (o ile nie będzie to jakiś prorosyjski marionetkowy prezydent), ponieważ uważa ukraiński rząd po 2014 roku za nielegalny, wg niego wtedy miał miejsce zamach stanu. Jego przedstawiciele mówią wprost, że „same wybory to za mało”, bo ich wynik może nie spodobać się Moskwie.
Tak, Rosja kwestionuje prezydenturę ukraińską od 2014 roku. A to prezydent Rosji nie jest legalnie wybranym prezydentem. Opublikowaliśmy zresztą stanowisko w tej sprawie. Wskazujemy w nim, że wybory na prezydenta Rosji były przeprowadzone także na terenach, które nie należą do terytorium Rosji, ale na terenach okupowanych. Poza tym, żeby wybory były uznane za prawdziwe według standardów międzynarodowych, w kraju musi być konkurencja polityczna, muszą być prawdziwi kandydaci i musi być debata polityczna. W ostatnich wyborach prezydenckich w Rosji w 2024 roku tego nie było. Byli pseudoopozycyjni kandydaci, ale tak naprawdę żadnego niepodległego kandydata – nie. W Rosji nie ma wolnych mediów i wolności wypowiedzi.
Wszystkich tych problemów Rada Najwyższa Ukrainy nie uwzględniła w swoim stanowisku. Wskazała, że wybory w Rosji były wadliwe, bo odbyły się na terytoriach okupowanych Ukrainy. Rada nie podważa jednak mandatu samego Putina, skoro mamy z nim negocjować. Takie stanowisko zajęły też kraje Unii Europejskiej.
Natomiast Wołodymyr Zełenski, jak mówiłam, zgodnie z konstytucją ukraińską ma pełną legitymację do sprawowania urzędu. Misja obserwacyjna OBWE oceniła wybory 2019 roku jako demokratyczne.
Po wypowiedzi Trumpa dotyczącej wyborów ludzie jednoczą się wokół prezydenta Zełenskiego. Poparcie dla niego wzrosło. Nawet opozycyjni politycy jednym głosem mówią, że możemy krytykować prezydenta za jakieś działania, ale nikt poza Ukraińcami nie może wybierać prezydenta Ukrainy czy podważać jego prezydentury. Kiedy będą warunki, to przeprowadzimy wybory, wybierzemy nowego prezydenta lub na drugi termin zostanie Zełenski. Jednak jest to sprawa wewnętrzna – ukraińska i nie może być żadnej presji międzynarodowej w tej kwestii. Bardzo doceniamy stanowisko Unii Europejskiej, która w związku z presją Stanów Zjednoczonych wypowiedziała się przeciwko przeprowadzeniu wyborów podczas stanu wojennego.
Więc na razie mimo sondaży nie warto skupiać się na konkretnych nazwiskach?
Ponieważ stoimy na stanowisku, że nie można teraz organizować wyborów, to mamy też nadzieję, że Ukraina będzie miała czas, żeby się przygotować. Żeby podołać chociaż części wyzwań, o których mówiłyśmy. Jednak nie wiadomo, czy tak będzie. Sytuacja codziennie się zmienia i całkiem możliwe, że nie będziemy mieć tych dziewięciu miesięcy czy roku, których potrzebujemy, żeby ten proces był demokratyczny.
Na pewno zorganizowanie powojennych wyborów nie jest możliwe w dwa-trzy miesiące.
OPORA podkreśla, że choć wybory będą za jakiś czas, to odpowiednie instytucje, parlament we współpracy z organizacjami pozarządowymi, powinny już pracować nad tym, żeby dobrze przygotować się do tych pierwszych powojennych wyborów.
Jeżeli nie zaczniemy już się przygotowywać, to nigdy nie nastąpi początek tych dziewięciu miesięcy [tyle czasu potrzebuje OBWE dla zorganizowania swojej misji monitoringowej], których potrzebujemy. Powinniśmy już pracować nad zmianą prawa.
Jednak ze strony władzy jest pewna obawa, żeby zacząć te prace. Przedstawiciele parlamentu mówią, że jak tylko zacznie się w ramach parlamentu oficjalnie przygotowanie ustawodawstwa wyborczego, to społeczeństwo odbierze to, jak sygnał, że w najbliższym czasie będą wybory.
Przeprowadzenie okrągłego stołu, gdzie mówimy o tych wyzwaniach czy na przykład o tym, że niedawno Centralna Komisja Wyborcza otworzyła rejestr wyborców, żeby tam trafiała nowa informacja np. o zmianie miejsca zamieszkania albo o tym, kto zmarł czy o zmianie nazwiska – te techniczne kwestie od razu wywołują w społeczeństwie burzę emocji, że politycy już nie myślą o wojnie, tylko o wyborach.
Natomiast musimy podkreślać, że to jest ważne, że potem nie uda się przygotować tego w ostatniej chwili.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze