W jaki sposób ukraińska matka z dwójką małych dzieci wegetująca w ośrodku miałaby zapłacić za swój pobyt 1800 zł i jednocześnie zarabiać na utrzymanie rodziny? Pomysł rządu jest niemądry i okrutny. Taki jest pierwszy wniosek z ukraińskiej debaty OKO.press
W rządowej propozycji nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy (jak zwykle brakuje feminatywu, choć rzecz dotyczy przede wszystkim kobiet i dzieci) uchodźcy i uchodźczynie mieliby od lutego 2023 płacić za pobyt w ośrodkach zwanych w mowie biurokratów "miejscami zbiorowego zakwaterowania". I to wcale niemało, nawet po 1800 zł miesięcznie od osoby (z wyjątkami - patrz dalej).
Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].
Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].
To rozwiązanie budziło szczególny sprzeciw, a nawet oburzenie podczas zorganizowanej przez OKO.press 18 listopada 2022 w warszawskim Teatrze Powszechnym polsko-ukraińskiej debaty w ramach naszej akcji "Jesteśmy tu razem".
Zapis całej debaty znajdą Państwo poniżej (warto zobaczyć):
Więcej o debacie i akcji "Jesteśmy tu razem" - na końcu tego tekstu. Ale najpierw oddajmy głos panu Stanisławowi.
Stanisław właśnie skończył 70 lat, w kwietniu 2022 przyjechali z żoną z Zaporoża, stolicy obwodu nad Dnieprem, w południowo-wschodniej części Ukrainy, tuż obok największej w Europie elektrowni atomowej (obecnie pod kontrolą Rosjan). Na krakowskim dworcu wolontariusze skierowali ich do nieczynnej galerii handlowej Plaza, która do sierpnia była schronieniem dla około 400 osób. Mieszkali tam dwa dni, doświadczając trudności "miejsca zbiorowego zakwaterowania".
"Trudno było. Po 50 łóżek rozkładanych w jednej sali. Jesteśmy już w takim wieku, że … moja żona, ten hałas. Panimajetie?" - pyta po rosyjsku, a ja kiwam głową, że rozumiem.
Stanisław wrócił na dworzec z prośbą o inne mieszkanie. Udało się, dostali pokoik w akademiku AGH przy ul. Budryka, gdzie mieszkają do tej pory. Bezpłatnie.
"Wszystko jest, i czajnik, nawet kuchenka mikrofalowa…" - mówi Stanisław. Na bieżąco sprawdza, ile rakiet spada na jego Zaporoże. 10 października zginęło 14 osób, w tym dziecko, 89 osób zostało rannych.
Żyją z ukraińskich emerytur, które wpływają na konto. Dostają minimalną kwotę dla osób po siedemdziesiątce, po 3 tysiące hrywien, w sumie 730 złotych.
Podstawą, żeby przetrwać, są dla nich ośrodki pomocy, gdzie dostają odzież, produkty żywnościowe i środki higieny, niektóre leki. Dostają? Może kiedyś, teraz raczej "zdobywają".
W pierwszych miesiącach wojny centra były pełne towarów, obsługiwały codziennie setki osób. Teraz każde centrum ma limity, dawkuje pomoc. Stanisław zna na pamięć wszystkie punkty, godziny otwarcia i limity, recytuje nazwy, adresy, asortyment.
Niektóre centra pozwalają przychodzić tylko raz na miesiąc. "Mają w tabelkach zapisane nasze nazwiska. Przyszedłem w środę, mówią mi: byłeś wczoraj, żadnych ubrań nie dostaniesz. Po prostu się pomyliłem. Ale wróciłem z szamponem".
Córką z rodziną jeszcze jest w Ukrainie. "Ale jak nadal będą takie ostrzały, to przyjedzie do nas" – mówi Stanisław, tylko nie wie, jak sobie poradzą.
"A teraz jeszcze te opłaty" - tego się z żoną obawiają najbardziej. Słyszeli, że uchodźcy mają dopłacać za mieszkanie po 60 zł dziennie od osoby. Wyliczył sobie, że płaciliby 3600 zł, czyli 30 tys. hrywien.
Kwota go przytłacza: "Skąd mielibyśmy mieć tyle pieniędzy?".
Uspakajam go, że jako emeryci będą zwolnieni z opłat, ale nie do końca mi wierzy. Słyszał, że tylko dzieci nie będą płacić.
To kolejna z setek historii uchodźczych, jakie w czasie dziewięciu miesięcy wojny w Ukrainie usłyszeli dziennikarze OKO.press. Problem, gdzie mieszkać, staje się coraz bardziej dramatyczny.
Szczególną grupą są matki z dziećmi, osoby starsze oraz osoby z niepełnosprawnością oraz ich opiekunowie. Nie mogą pracować w pełnym wymiarze godzin lub w ogóle. Tania spod Odessy, o której pisaliśmy, nie pójdzie do pracy, bo jej syn, Nikita ma porażenie spastyczne czterokończynowe, mikrocefalię i padaczkę. Zawsze ktoś musi przy nim być.
Nawet, gdy osobom z Ukrainy udaje się znaleźć pracę, trudno im wynająć mieszkanie, przeszkadza w tym piętno „uchodźcy”. Polacy boją się wynajmować, nawet gdy im pokazać zaświadczenie o zatrudnieniu. Na ogół zresztą słysząc ukraiński akcent przerywają połączenie.
Jak podczas warszawskiej debaty "Jesteśmy tu razem" zwracała uwagę socjolożka Ołeksandra Dejneko z Charkowskiego Uniwersytetu Narodowego, pracująca obecnie w norweskim Oslo Metropolitan University, emigracja wojenna z Ukrainy jest nietypowa. Ponad połowa to osoby z wyższym wykształceniem, znające języki obce, zwykle wcale nie biedne, które łatwo adaptują się w każdym kraju.
Ale nawet one nie mogą znaleźć mieszkania. Dla pana Stanisława i jego żony jedyną możliwością są miejsca bezpłatne. Jest ich jednak coraz mniej, a znaczna część uchodźczych rodzin miałaby za nie płacić.
Rząd chce, by uchodźcy i uchodźczynie od marca 2023 płacili za pobyt w "miejscach zbiorowego zakwaterowania". Jeżeli są w Polsce dłużej niż 120 dni, mają pokrywać 50 proc. kosztów (nie więcej niż 40 zł dziennie). A jeżeli dłużej niż 180 dni – 75 proc. kosztów (maksymalnie 60 zł dziennie). Projekt został przygotowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Z opłat zwolnione mają być dzieci, kobiety w ciąży, samotni rodzice z trójką dzieci i więcej, osoby na emeryturze i takie, które "znajdują się w trudnej sytuacji życiowej, uniemożliwiającej ich udział w kosztach pomocy".
W uzasadnieniu projektu mowa o "wprowadzeniu partycypacji obywateli Ukrainy w kosztach wyżywienia i zakwaterowania", co ma "na celu usankcjonowanie praktyk dopłacania przez obywateli Ukrainy do usługi zamieszkania i wyżywienia oraz aktywizację obywateli Ukrainy przebywających w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania".
W tzw. ocenie skutków regulacji rząd odpowiada na pytanie, jak problem jest rozwiązywany w krajach OECD/UE. Pytanie tym ważniejsze, że nie udało nam się znaleźć analogicznej sytuacji, by kraj przyjmujący uchodźców w zbiorowych ośrodkach brał za to od nich pieniądze. Odpowiedź projektodawców jest jednak więcej niż zdawkowa:
"Projekt ustawy ma charakter incydentalny. Celem ustawy jest uregulowanie niektórych spraw w związku z masowym wjazdem na terytorium RP obywateli Ukrainy, którzy opuścili terytorium Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym". I tyle.
Rządowy projekt nie trafił jeszcze do Sejmu, jest opiniowany przez wojewodów oraz Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego. Już jednak spodobał się prof. Maciejowi Duszczykowi z Ośrodka Badań nad Migracjami UW. W październiku 2022 przedstawił on w DGP dwa argumenty,
Można zapytać zwolenników równego traktowania, czy bezdomne Polki i Polacy płacą 1800 zł za łóżko w zbiorowej sali. I czy pomysł "aktywizacji" jest adekwatną reakcją na trudności grupy najciężej dotkniętych, najbardziej bezradnych uchodźców i uchodźczyń? To ma być lek na nabytą bezradność? Już sama zapowiedź stawek jak za tani hotel? Najtańszy pokój hotelowy w Radomiu to około 100 zł, a w Skarżysko-Kamiennej 120 zł, w mniejszych miejscowościach można wynająć mały apartament z kuchnią, łazienką i darmowym wi-fi za 150-200 zł, ale mogą w nich mieszkać 2-3 osoby.
W miejscach zbiorowego zakwaterowania przebywa około 80 tys. Ukrainek i Ukraińców. To placówki zarządzane zarówno przez administrację publiczną, jak i organizacje pozarządowe czy podmioty prywatne (mapa miejsc, które oferują pomoc uchodźcom znajduje się na stronie mapujpomoc.pl).
Znaczna część osób, które mieszkają w takich ośrodkach to dzieci, a także osoby starsze i chore, co oznacza, że "partycypacja w kosztach" nie przyniosłaby "kokosów". Zakładając, że płaciłaby co trzecia osoba, średnio po 50 zł dziennie, możemy wyliczyć, że budżet "zarobiłby" maksymalnie pół miliarda.
Jeśli cokolwiek by zarobił, bo część osób, które nie dostałyby ulgi, musiałaby po prostu odejść z ośrodka. Pozostając problemem dla samych siebie, ale także dla władz lokalnych i państwowej administracji.
W jaki sposób samotna matka z dzieckiem dwu- i czteroletnim miałaby zapłacić za swój pobyt 1800 zł jednocześnie zarabiając na utrzymanie rodziny?
Argument o mobilizacji nie bierze pod uwagę faktu, że do ośrodków trafiają uchodźcy i uchodźczynie w największej potrzebie. A zarazem najmniej zaradne, które nie potrafiły skorzystać z kontaktów z Ukrainkami i Ukraińcami, którzy już są w Polsce, którym brakuje kontaktów, oparcia w rodzinie i znajomych, które są w najgorszej sytuacji. To także przybysze z miesięcy letnich, którzy mają za sobą kilka miesięcy wojny, w odróżnieniu od osób, które przyjeżdżały np. w marcu, które przeżyły "tylko" pierwszy szok.
Zostają w ośrodkach, bo nie poradzili sobie z rozpoczęciem samodzielnego życia. Teraz urzędnicy mają decydować o ich losie kierując się uznaniowym kryterium "trudnej sytuacji życiowej, uniemożliwiającej ich udział w kosztach pomocy".
Namawialibyśmy zwolenników "teorii mobilizacji", by skonfrontowali się z realiami: nikt w takim ośrodku nie przebywa z wyboru.
Życie w takich ośrodkach oznacza codzienność w trudnych warunkach - na małej powierzchni, w tłoku, w kolejce do wspólnej łazienki, do miejsca, w którym można sobie przygotować jedzenie, a nawet do gniazdka z prądem. Osoby w ośrodkach są narażone na choroby, zwłaszcza w trakcie pandemii koronawirusa. Nie powinny w nich przebywać osoby ciężko chore czy po operacji, a takie przypadki opisywała w OKO.press Krystyna Garbicz).
Jak w warunkach ośrodka mają się uczyć - zdalnie, w swojej ukraińskiej szkole - dzieci, skoro brakuje im często stolika, nie mówiąc o ciszy? Każdy, kto widział, jak trudne jest uczestnictwo w lekcji on line dla dziesięciolatki, zrozumie, na czym polega trudność: trzeba się skupić i mieć minimalny poziom intymności, żeby nikt nie słyszał, jak dziecko odpowiada na pytania pani.
"Zbiorowe miejsca zakwaterowania" izolują uchodźców i uchodźczynie od reszty społeczeństwa, utrudniają proces integracji.
Rząd arbitralnie przyjmuje, że 120 dni na rozpoczęcie samodzielnego życia po ucieczce z kraju, w którym toczy się wojna, to czas wystarczający (więcej o tym tutaj), ale rzecz w tym, że ci, dla których był wystarczający, nie tkwią w ośrodkach. Pomysł rządu stanowi de facto próbę likwidacji tej formy wsparcia, ale może sprawić, że niektórym uchodźcom i uchodźczyniom zajrzy w oczy widmo bezdomności.
Podczas ukraińskiej debaty OKO.press szukaliśmy odpowiedzi, jak rozwiązać problem miejsc do zamieszkania dla 1,521 tys. uchodźców po 24 lutego (według danych UNHCR z 29 listopada 2022 - tyle wydano numerów PESEL). Oznacza to, że w Polsce przebywa 19,3 proc. wszystkich osób, które opuściły Ukrainę lub uciekły/zostały przesiedlone na teren Rosji.
Ukraińców i Ukrainek jest w Polsce znacznie więcej niż półtora miliona, bo wg szacunków GUS już w 2020 r. w Polsce przebywało ponad 1,3 mln Ukraińców, w większości migrantów zarobkowych. Nie wiadomo jednak, ile z tych osób wróciło (m.in. by walczyć w obronie Ukrainy), ile wyjechało dalej na Zachód, i ile skorzystało z możliwości uzyskania numeru PESEL. Nie wiadomo też, ile osób przebywa w Polsce bez numeru PESEL.
W kolejnych odcinkach cyklu zajmiemy się dalej problemami mieszkań, a także pracy i edukacji ukraińskich dzieci
Od początku inwazji Rosji na Ukrainę, czyli od 24 lutego 2022 roku, opisujemy losy uchodźców i uchodźczyń, którzy uciekli z kraju przed wojną, by ratować siebie i najbliższych. Relacjonujemy na bieżąco wydarzenia z frontu, analizujemy rosyjską propagandę, ale również interweniujemy, kiedy to potrzebne, w sprawach Ukrainek i Ukraińców, którzy próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się.
Wskazujemy błędy, które popełnia państwo, opisujemy opadającą falę obywatelskiej pomocy ukraińskim rodzinom i analizujemy wyzwania, jakie stawia przed nami pobyt w Polsce ponad 2,0 mln wojennych uchodźców i innych. Zastanawiamy się, co zrobić, żeby kraj, do którego uciekli stał się bezpiecznym schronieniem na czas wojny lub nowym domem. Żeby pomóc im przetrwać, a jeśli tego chcą - zacząć nowe życie tutaj, gdzie jesteśmy razem.
Polsko-ukraińska debata "Jesteśmy tu razem", którą OKO.press zorganizowało 18 listopada 2022 roku w Teatrze Powszechnym pokazała nam dobitnie, jak wiele jest do zrobienia. Jej uczestniczki i uczestnicy obu narodowości z organizacji społecznych, samorządów, uczelni próbowali definiować trudności, na jakie napotykają uchodźcy i uchodźczynie i szukać rozwiązań.
Ułożyło się to w kilka zasadniczych problemów, a czasem absurdów, szkodliwych przepisów i złych polityk państwa.
Będziemy je omawiać jeden po drugim z nadzieją, że zostaną doprecyzowane i rozwinięte przez organizacje ukraińskie i polskie, specjalistów, opinię publiczną.
To rodzaj tekstu interwencyjnego. Każdy z wątków będziemy rozwijać i uzupełniać - opisując konkretne historie Ukrainek i Ukraińców, rozmawiając z ekspertkami, a czasem szukając rozwiązań stosowanych na świecie, w tym nawet - o zgrozo - w Niemczech.
Prowadzimy akcję: JESTEŚMY TU RAZEM. Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].
Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].
W debacie Jesteśmy tu razem w warszawskim Teatrze Powszechnym 18 listopada 2022 wprowadzenie wygłosili:
W pierwszym panelu („bytowym”) wystąpili:
Gośćmi drugiego panelu („duchowego”) byli:
Debatę prowadziły dziennikarki i dziennikarz OKO.press: Krystyna Garbicz, Piotr Pacewicz, Agata Kowalska i Agata Szczęśniak
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze