0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Minister finansów Magdalena Rzeczkowska zapowiedziała 27 października 2022 roku w Radiu Zet, że mimo rosnącej inflacji, rząd PiS nie będzie waloryzował świadczenia 500 plus. Na pytanie, czy rząd dokona waloryzacji programu, Rzeczkowska odpowiedziała: "Absolutnie nie — nie ma takiej przestrzeni, nie ma takich planów".

Wcześniej, wiceminister rodziny i polityki społecznej Stanisław Szwed zapowiedział, że "rząd nie przewiduje takich rozwiązań". "Mamy propozycje innych rozwiązań, które będą wspierać rodziny, ale bardziej w kontekście uelastycznienia form zatrudnienia, czyli łączenia pracy zawodowej z wychowywaniem dzieci. W resorcie rodziny od miesięcy trwają prace nad zmianami w kodeksie pracy i nad Strategią Demograficzną. To właśnie tam zaszyte są nowe programy".

W podobnym tonie wypowiedziała się minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg w Radiu Zet. "Na ten moment nie przewidujemy waloryzacji". Podkreśliła, że 500 plus nie jest jedynym programem, którym rząd stara się pomóc rodzinom.

Powinno być już 680 plus

Rząd nie waloryzując świadczenia 500 plus, sprawia, że traci ono na wartości — jego siła nabywcza spada. To odczuwalne szczególnie przy wysokiej inflacji (według opublikowanych właśnie danych GUS w październiku 2022 roku inflacja CPI w Polsce wyniosła 17,9 proc. rok do roku. Dla porównania w styczniu 2022 roku było to 9,4 proc. A ceny nadal rosną).

Przypomnijmy, że 500 plus na dziecko do 18. roku życia (bez względu na dochód rodziny), zostało wprowadzone w życie 1 kwietnia 2016 roku.

"Aby miało taką samą wartość jak sześć lat temu, 500 plus powinno wzrosnąć o 180 zł i wynosić teraz 680 zł"

- mówi OKO.press prof. Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący EAPN Polska.

Celem wprowadzenia 500 plus była przede wszystkim "pomoc dla rodzin wychowujących dzieci oraz przeciwdziałanie spadkowi demograficznemu w Polsce, przez przyznanie tym rodzinom nowego świadczenia wychowawczego”. Mówi o tym uzasadnienie ustawy o pomocy państwa w wychowaniu dzieci z 2016 roku.

Rząd wyznaczył w niej trzy główne cele:

  • Doprowadzenie do wzrostu liczby urodzeń,
  • Pomoc dla rodzin wychowujących dzieci,
  • Ograniczenie ubóstwa (rodziny z dziećmi są bardziej zagrożone ubóstwem niż te nieposiadające dzieci na utrzymaniu).

Rząd zawiódł podwójnie

Zacznijmy od pierwszego. Program 500 plus pomógł podnieść polską demografię tylko na krótko i tylko w ograniczonej skali — pisaliśmy o tym wielokrotnie w OKO.press, m.in. tutaj i tutaj.

Chwilowy wzrost urodzeń po wprowadzeniu 500 plus pojawił się w 2017 roku. Był wynikiem odroczonych decyzji prokreacyjnych kobiet z wyżu lat 80-tych, które w warunkach stabilizacji rynku pracy i spadku bezrobocia zdecydowały się urodzić najczęściej drugie lub trzecie dziecko. Wzrost urodzeń skończył się w 2018 roku. Jak szacowaliśmy w OKO.press, program 500 plus dał w sumie ok. 30 tys. dzieci więcej, ale wyłącznie dzięki kobietom rodzącym po raz drugi i trzeci. Więcej o wątpliwej skuteczności polityki prodemograficznej rządu pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Teraz dzietność w Polsce leci na łeb na szyję. Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego współczynnik dzietności w 2021 roku spadł do 1,32 z 1,38 w 2020 roku. Zastępowalność pokoleń zapewnia dopiero wskaźnik rzędu 2,05-2,1 (więcej niż 2,0 z uwagi na to, że część dzieci przedwcześnie umiera). Wciąż spada liczba kobiet, które w ogóle decydują się na macierzyństwo.

Powodem porażki 500 plus jako programu demograficznego jest to, że PiS z jednej strony jest przywiązany do konserwatywnej wizji rodziny, z drugiej myśli w kategoriach prostej finansowej transakcji: rodzinom wystarczy zapłacić, żeby miały dzieci. Słabo rozumie kobiety, dla których kluczowa jest praca i pomoc w opiece. Nie rozumie barier, które powstrzymują kobiety i mężczyzn przed podjęciem decyzji o pierwszym czy kolejnym dziecku. W efekcie nie wykorzystał lat koniunktury, w których mógł stworzyć sensowną politykę demograficzną, wystarczająco rozwijając sieć żłobków i przedszkoli, uelastyczniając urlopy rodzicielskie czy wspierając program in vitro.

Według danych GUS — liczba miejsc w żłobkach, klubach dziecięcych i oddziałach żłobkowych z roku na rok rośnie. W 2021 roku liczba placówek opieki instytucjonalnej nad dziećmi w wieku do lat 3, w porównaniu z rokiem poprzednim wzrosła o 9,6 proc. Działało 5 tys. żłobków, klubów dziecięcych i oddziałów żłobkowych, które zapewniały 191,6 tys. miejsc. Wskaźnik liczby podopiecznych na 1 tys. dzieci w wieku do lat 3 wzrósł ze 128 w 2020 roku do 155 w 2021 roku.

Wciąż nie jest to jednak na tyle znaczący wzrost, aby rozwiązać brak dostępu do usług opiekuńczych. Problem spotęgował wybuch wojny w Ukrainie. O tym, jak w marcu 2022 roku przedszkola musiały odmawiać kolejnym rodzicom dzieci z Ukrainy przyjęcia do żłobków i przedszkoli z powodu braku miejsc, pisaliśmy tutaj. Wiele osób podkreślało wtedy, że z brakiem dostępu do żłobków i przedszkoli rodzice w Polsce zmagali się już wcześniej.

„W żłobkach brakowało miejsc już wcześniej. Mimo tego, że zwiększyliśmy dostępność, nadal mamy listę rezerwową rodziców oczekujących, dlatego współfinansujemy pobyt w placówkach niepublicznych. Rodzice dzieci do lat trzech mogą ubiegać się dodatkowe 500 zł miesięcznie” - mówił nam wtedy pracownik biura prasowego miasta Sosnowiec.

Jeżeli chodzi o drugi cel, 500 plus stało się wsparciem dla rodzin — szczególnie najuboższych — które wychowują dzieci. I miało pomóc w wychodzeniu z ubóstwa. I faktycznie po wprowadzeniu 500 plus w 2016 zasięg ubóstwa wśród rodzin z dziećmi zauważalnie się skurczył, pisaliśmy o tym m.in. tutaj:

Aby jednak ten efekt się nie cofnął, wartość świadczenia nie powinna spadać, szczególnie przy trudnej sytuacji gospodarczej i zwiększającej się inflacji.

"Przyznając świadczenia rodzinom, rząd powinien zagwarantować, że przynajmniej będą miały taką samą wartość, jak w momencie wprowadzenia. Ich siła nabywcza powinna być taka sama jak pierwotnie. Przy zwiększonej inflacji świadczenie powinno być waloryzowane" - mówi prof. Szarfenberg.

I podkreśla, że rząd tę "umowę", którą zawarł z obywatelami i obywatelkami, przyznając im świadczenie 500 plus, złamał. Przy wysokiej inflacji i trudnej sytuacji gospodarczej rząd de facto pozbawia wartości świadczeń, na które liczyły rodziny, szczególnie te najuboższe. Jak to tłumaczy?

Nie waloryzujemy, bo dodajemy nowe świadczenia

PiS argumentuje, że nie waloryzuje 500 plus, bo wprowadza dodatkowe świadczenia. Tak wyjaśniała to m.in. minister Marlena Maląg w Radiu Zet: "500 plus przez lata ewoluowało ze świadczenia przyznawanego na podstawie kryterium dochodowego w świadczenie powszechne". Maląg przypomniała też, że w tym roku rząd wprowadził dwie nowe formy wsparcia dla rodzin z małymi dziećmi – Rodzinny Kapitał Opiekuńczy (przysługuje na każde drugie i kolejne dziecko w rodzinie w wieku od 12. do 35. miesiąca życia w maksymalnej wysokości 12 tys. zł na dziecko) i dofinansowanie do opieki żłobkowej.

"Można to zrozumieć tak, że jeżeli decyduje się zwiększyć świadczenia na dzieci dwa razy czy daje dodatkowe świadczenia, to waloryzacja nie jest potrzebna" - mówi prof. Szarfenberg.

To fałszywy argument.

"Bo jeżeli rząd przyznaje świadczenie, to jednocześnie bierze odpowiedzialność za to, żeby utrzymać jego siłę nabywczą na takim poziomie jak pierwotnie. Jeżeli tego nie robi, to łamie zobowiązanie i zawodzi oczekiwania rodzin z dziećmi".

Poza tym traktuje je niesprawiedliwie.

"Rodziny, które dostały świadczenie 500 plus w 2016 roku, zostały lepiej potraktowane.

Bo siła nabywcza świadczenia była wtedy wyższa. Rodziny, które wchodzą do systemu teraz, dostają świadczenie o niższej sile nabywczej. Jest to więc bezpodstawne nierówne traktowanie".

Emerytury tak, świadczenia na dziecko nie

Niższa siła nabywcza oznacza, że za taką samą kwotę możemy kupić mniej takich samych towarów, co w przeszłości. "Na przykład w 2016 roku za 100 zł mogliśmy kupić 100 cukierków po złotówce. Inflacja wzrosła od tego czasu łącznie 36 proc. Teraz, aby kupić taką samą ich liczbę, powinniśmy mieć 136 zł".

Polityka rządu jest zresztą niespójna. Twierdzi, że nie waloryzuje świadczenia 500 plus, bo wprowadza inne dodatki. Ale z drugiej strony nie tłumaczy, że nie będzie waloryzował emerytur, bo dodał 13-stą i 14-stą emeryturę.

"Mamy tutaj i waloryzację, i dodatkowe świadczenia. Dlaczego zasiłki na dzieci mają być traktowane inaczej? Poza tym Rodzinny Kapitał Opiekuńczy obejmuje tylko 9 proc. dzieci.

Argument, że ma być wystarczający zamiast waloryzacji i utrzymanie siły nabywczej, jest niesprawiedliwy wobec innych rodzin.

Co roku waloryzowane są świadczenia emerytalne i rentowe, więc nie rozumiem, dlaczego w ten sam sposób nie są waloryzowane zasiłki dla dzieci czy świadczenia z pomocy społecznej" - mówi prof. Szarfenberg.

A co ze Strategią Demograficzną 2040?

Brak waloryzacji 500 plus dziwi tym bardziej, że w nowej wersji Strategii Demograficznej 2040, jako jeden z głównych celów, rząd PiS wyznacza "wzmacnianie rodziny". I twierdzi, że rozwiązaniem w zakresie “przeciwdziałanie obniżeniu standardu życia rodziny wraz z urodzeniem kolejnych dzieci” jest zabezpieczenie finansowe rodzin.

Z jednej strony mówi więc, że chce "wzmacniać rodzinę" transferami pieniędzy. Z drugiej ich nie waloryzuje, a ich wartość spada. Coś tu nie gra.

W dodatku obniżenie standardu życia rodziny nie wynika tylko z tego, że dochody są wydawane na większą liczbę osób w rodzinie. Wiąże się też z tym, że pojawiają się nowe potrzeby, które nie są zaspokajane przez usługi publiczne. Zwłaszcza jeżeli dostęp do nich jest ograniczony, a ich jakość niska. Przeciwdziałanie obniżeniu standardu życia nie może ograniczać się tylko do transferów finansowych. Rząd powinien skupić się m.in. na poprawie dostępu do opieki zdrowotnej, podniesieniu jakości edukacji czy usług opiekuńczych. A nawet, jeżeli skupia się tylko na transferach finansowych, nie wesprze rodzin, jeżeli wartość świadczeń będzie spadać.

Dlatego rząd powinien wprowadzić ich regularną waloryzację.

Skrajnie ubogie rodziny bez wystarczającej pomocy społecznej

"W zasiłkach na dzieci, w świadczeniach rodzinnych i świadczeniach pomocy społecznej jest okres trzech lat weryfikacji. To pewna regularność, bo co trzy lata rząd powinien się nad tym zastanowić. Jednak przy tak zwiększonej inflacji ta regularność nie jest oczywiście wystarczająca” - mówi prof. Szarfenberg.

Widać to dobrze na przykładzie zasiłków pomocy społecznej. Rząd zdecydował w 2021 roku, że od 2022 roku zostaną podniesione.

"Nikt nie przewidział wtedy, że inflacja będzie tak wysoka. Już teraz widać, że ta podwyżka nie była wystarczająca. Część skrajnie ubogich rodzin nie kwalifikuje się do pomocy społecznej. Kryteria dochodowe są niższe niż granica skrajnego ubóstwa. Dochodzi do paradoksu.

Mimo tego, że są skrajnie ubogie, są nadal za bogate, żeby otrzymać pomoc społeczną".

Rząd zaoszczędził na najuboższych

Jak wskazuje raport Powerty Watch 2022, rząd powinien bardziej chronić dzieci, seniorów i osoby z niepełnosprawnościami przed ubóstwem. "Jednym z celów polityki rządu stawianych przed świadczeniem wychowawczym (Program Rodzina 500 Plus) było ograniczenie ubóstwa rodzin z dziećmi, choć nie wyznaczono poziomu, który miał być osiągnięty w określonym czasie. Celu tego rodzaju nie wyznaczono nawet w Krajowym Planie Działania na rzecz realizacji Zalecenia Rady (UE). Bardziej bezpośrednio ubóstwa dotyczy liczba dzieci doświadczających bezdomności. Docelowo ich liczba miałaby się zmniejszyć maksymalnie z 992 w 2019 do 843 w roku 2030 (w Planie określono maksymalne zmniejszenie na 15 proc.). Jest to bardzo mało ambitny cel" - piszą autorzy raportu.

"Już podczas przyjmowania sposobów weryfikacji świadczeń rodzinnych i pomocy społecznej w 2004 roku było wiadomo, że nie sprawdzą się przy wyższej inflacji.

Rząd w ten sposób zaoszczędził na najuboższych. To skandal".

W tej sprawie interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich. Pisał do rządu: "(...) Dla złagodzenia trudności wielu osób i rodzin konieczne jest uwzględnienie rosnących cen i poziomu inflacji przy określaniu kryteriów dochodowych warunkujących prawo do niektórych świadczeń oraz ich wysokości".

Przy wysokiej inflacji nawet dwa razy

Podnoszenie wartości kryteriów i świadczeń powinno odbywać się na bieżąco w stosunku do inflacji. I co najmniej raz w roku. A przy wysokiej inflacji, nawet dwa razy.

"System powinien być elastyczny. Ludzie utrzymujący się ze świadczeń już w połowie roku odczują, że nie starcza im na żywność czy podstawowe produkty, bo ceny cały czas rosną. Rząd kieruje dodatkowe świadczenia do wszystkich, co ma wymiar polityczny. Większość klasy średniej, nie mówiąc o wyższej, mogłaby sobie poradzić bez dodatkowych świadczeń".

Prof. Szarfenberg wyjaśnia, że rząd miał okazję to zrobić wcześniej.

“W 2019 roku zostało zniesione kryterium dochodowe w 500 plus. Najbardziej zyskały na tym rodziny z klasy średniej i wyższej. Z kolei rodziny ubogie nie zyskały na tym nic, bo już pobierały świadczenie na pierwsze dziecko. Rząd powinien wtedy podnieść o 100 proc. zasiłki rodzinne, żeby wyrównać rok niekorzystny na uboższych. Ale zdecydował o zamrożeniu kryteriów i świadczeń w przypadku zasiłków rodzinnych i części świadczeń opiekuńczych".

Ta nierówna dystrybucja efektów likwidacji kryterium dochodowego — dwa razy więcej pieniędzy z programu 500 plus trafia do rodzin o najwyższych dochodach, niż do najbiedniejszych — pokazuje, jak chybiony jest wspomniany już argument Marleny Maląg. Przypomnijmy: minister przekonuje, że waloryzacja nie jest potrzebna, bo wcześniej świadczenie zostało rozszerzone. Owszem, tak się stało, ale najuboższe rodziny na tym nie skorzystały, a to właśnie w nie najbardziej uderza brak waloryzacji świadczenia.

Ewentualna waloryzacja 500 plus mogłaby wykorzystać próg dochodowy, w którym nie mieściłyby się rodziny o wysokich dochodach. O tej możliwości pisaliśmy w OKO.press. W czasach wysokiej inflacji taka powściągliwość w stosowaniu powszechnych świadczeń byłaby całkowicie zrozumiała. To jednak czysto teoretyczne rozważania, bo rząd nie planuje podnieść świadczenia nikomu: ani rodzinom bogatym, ani biednym.

;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze