„Nasi krewni są nam zwracani w czarnych workach” – mówi Ołesia. Jej tata ponad trzy lata jest w rosyjskiej niewoli. Według ostatnich danych w rosyjskich więzieniach znajduje się 1300 żołnierzy piechoty morskiej, którzy bronili Mariupola. Około tysiąca ma status zaginionych
Rozmawiamy z Ołesią 29 kwietnia 2025 roku, w jednym z ważnych dla niej dni. Dwa lata temu właśnie otrzymała pierwszą wiadomość, że jej ojciec żyje. Od 4 kwietnia 2022 roku jest w rosyjskiej niewoli. Opisywaliśmy historię Ołesii, która przez wojnę wyjechała we wrześniu 2023 roku z Berdiańska, miasta w obwodzie zaporoskim, do Gdańska:
Tata Ołesii otrzymał wezwanie do wojska w 2014 roku. Dwa lata odbywał służbę w Melitopolu, potem przeniósł się do 501. Samodzielnego Batalionu Piechoty Morskiej, wchodzącego do 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej im. Kontradmirała Mychajła Biłyńskiego. Jednostka stacjonowała w Berdiańsku (a brygada – w Mikołajowie, na południu Ukrainy). Co pół roku żołnierzy wysyłali na rotację do Mariupola, który od 2014 roku był miastem przyfrontowym. W lutym 2022 roku tata Ołesii, Ihor Bogdanow, sierżant sztabowy, dowódca plutonu wsparcia technicznego, był jednym z tysięcy ukraińskich wojskowych, którzy stanęli do obrony miasta.
Kiedy po raz pierwszy rozmawiałyśmy, Ołesia zgodnie z poleceniem ukraińskich władz nie ujawniała danych i zdjęć ojca. Teraz zmieniła zdanie.
– Zdawałam sobie sprawę z tego, że cisza, o którą prosiły władze może i była potrzebna, jednak była przeciwko nam. Kiedy miesiącami nie było wymian jeńców z naszego batalionu, rozumiałam, że w pewnym sensie na listę wymian trafiają ludzie rozpoznawani w mediach. Tata zasługuje na to, aby o nim opowiadać. A po drugie, może zostanie zauważony i znajdzie się na liście wymiany.
Może istnieć kilka przyczyn, dla których tata Ołesii nadal nie został uwolniony w wyniku wymiany.
Według ostatnich danych Centrali Koordynacyjnej ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi, które podaje Inicjatywa Medialna na rzecz Praw Człowieka, w ciągu wszystkich wymian z niewoli powróciło 505 żołnierzy piechoty morskiej. Natomiast 1300 żołnierzy piechoty morskiej, którzy bronili Mariupola, wciąż znajduje się w rosyjskiej niewoli. Około tysiąca ma status zaginionych.
Według Centrali Koordynacyjnej w ciągu ponad trzech lat wojny pełnoskalowej Ukraina i Rosja przeprowadziły 64 wymiany jeńców, podczas których do Ukrainy wróciło 4757 obywateli Ukrainy. Przed każdą wymianą są tworzone listy osób do wymiany. Federacja Rosyjska musi wyrazić na nie zgodę. W tym procesie pośredniczą inne państwa, np. Zjednoczone Emiraty Arabskie, czy organizacje, jak Czerwony Krzyż.
Każdy powrót do Ukrainy jej obrońców jest pełen emocji. Wielu żołnierzy nie powstrzymuje łez, całują ziemię, dzwonią do bliskich. Cały kraj ogląda zdjęcia przytulających się wychudzonych ludzi osłoniętych ukraińskimi flagami. Też płaczemy.
Dziś, 6 maja, odbyła się piąta w 2025 roku wymiana: do domu wróciło 205 żołnierzy.
W przededniu trzeciej rocznicy wojny pełnoskalowej Ołesii udało się porozmawiać z ojcem. Rozmowa trwała zaledwie 6 minut.
– Mają taki program, kanał na Telegramie, który się nazywa „Podari Nadieżdu”, Podaruj nadzieję. Zamieścili tam informację, że przyjechali do kolonii, gdzie jest mój ojciec i mogą zapewnić możliwość rozmowy – opowiada Ołesia. Trzeba było nagrać wideo-prośbę, przedstawić się i powiedzieć, z kim się chce rozmawiać oraz zgodzić się na udostępnienie tej rozmowy na kanale projektu w YouTube.
Po dwóch-trzech dniach się z nią skontaktowali. Tymczasem odbywały się rozmowy z bliskimi innych jeńców. Dziennie nie więcej niż 10 osób miało taką możliwość. Nagrywano wywiady z jeńcami, gdzie pytano ich np. co myślą o Krymie, o wojnie, Euromajdanie, Europie, prawosławnej cerkwi, o 9 maja, o tym, jak się żyło w Ukrainie do 2014 roku itd., a pod koniec ukraińscy wojskowi mogli porozmawiać z rodziną. Wywiad z ojcem Ołesii na razie nie został opublikowany. Ale są wywiady z innymi ukraińskimi jeńcami. Każdy może oglądać również te prywatne fragmenty. Choć z nich za wiele się nie dowiemy, obie strony powtarzają, że „wsio charaszo”, wszystko jest w porządku. Można się tylko domyślać, jak wiele mają naprawdę do powiedzenia ci ludzie.
– Byłam bardzo szczęśliwa, że go widzę – mówi Ołesia. – Trzyma się, żartuje, ale na pierwszy rzut oka jest inny. Widać, że bardzo schudł. Ustawił kamerę tak, żebym widziała bardziej górną część jego twarzy. Później zauważyłam, że brakuje mu górnych zębów. Nie wiadomo, kiedy je stracił – dodaje. – Pytając o zdrowie, zdawałam sobie sprawę z tego, że nie powie, co go boli.
Wcześniej od żołnierza, który był w sąsiedniej celi, dowiedziała się, że tata często zwracał się o pomoc medyczną.
Podczas rozmowy okazało się, że ojciec otrzymał tylko kilka listów. Jeden ode mnie i najprawdopodobniej był to ostatni list napisany pod koniec 2024 roku (był to list przekazany przez urząd Rzecznika Praw Człowieka). Wygląda na to, że nie otrzymywał listów, które przekazywałam przez Czerwony Krzyż, ponieważ w nich w ciągu roku pisałam, że zaczęłam nosić okulary, a tata był zaskoczony, że je mam. Od mamy nie otrzymał żadnego listu, my od niego również nie otrzymaliśmy.
Aby rozmowa mogła się odbyć, Rosjanie kazali jeńcom zadawać prowokacyjne – jak mówi Ołesia – pytania. Jeńcy więc pytali, czy został ktoś z rodziny po rosyjskiej stronie, dlaczego nie ma wymiany jeńców, co robią, aby włączyć ich do listy osób do wymiany, czy są w kontakcie z krewnymi innych jeńców tego batalionu. A Ołesię tata zapytał jeszcze o sytuację z mobilizacją w Ukrainie.
– Odpowiedziałam, że nic nie wiem, bo jestem za granicą, w Polsce.
Według Ołesii takie pytanie mogło paść dlatego, że ma brata, który mógłby służyć w armii. Miał doświadczenie wojenne, w 2015-2017 latach dołączył do armii jako ochotnik, obecnie nie jest wojskowym.
– Połączyliśmy się, tata powiedział, że stęsknił się. Potem był zaskoczony, że mam okulary, zapytał, jak to ojciec, czy nie wyszłam za mąż. A dalej powiedział coś w stylu: przejdźmy do sedna sprawy i zaczął zadawać takie pytania – wspomina Ołesia. – Próbowałam przejść do naszych tematów, opowiedzieć mu o rodzinie, że czekamy na niego, że robimy wszystko, żeby wrócił do domu.
Niektórzy jeńcy, którzy rozmawiali przez ten kanał, już wrócili do domu.
– Przed rozmową martwiłam się o skutki tej rozmowy dla taty.
Pomógł podjąć decyzję brat. Powiedział, że nawet jeśli mu się za to dostanie, np. pobicie, to będzie to pierwszy raz od trzech lat, kiedy wie za co – opowiada Ołesia.
– Kiedy rozmawiasz z ludźmi, którzy nie są zaangażowani w to, nie rozumieją, jak możesz się na to zgodzić, jeśli rozumiesz, że twoja bliska osoba może ponieść konsekwencje. Ale to był jedyny sposób, by go zobaczyć i upewnić się, że żyje, że jest cały.
W ciągu tych ponad trzech lat tata Ołesii zmienił co najmniej trzy rosyjskie kolonie. W ostatniej znajduje się około roku. W większości informacje o tacie dostawała od żołnierzy, którzy wrócili z niewoli. Na początku władze nie podawały bliskim takich informacji. Jednak z biegiem czasu komunikacja się polepszyła. Rodziny żołnierzy, którzy teraz trafiają do niewoli, mają wypisany algorytm działań (którego w 2022 roku nie było), które powinny wykonać, jeśli stracili kontakt z bliską osobą. Na stronie Centrali Koordynacyjnej ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi bliscy żołnierzy mają konta osobiste, gdzie są rejestrowane informacje o miejscu przetrzymywania jeńca. Po każdej wymianie rodziny mogą sprawdzać, czy nie uległo ono zmianie.
Kiedy rozmawiałyśmy z Ołesią półtora roku temu, w ciągu ośmiu miesięcy żaden żołnierz z ich batalionu nie trafił na listę wymiany. Wcześniej na wymianę trafiło 22 żołnierzy.
– W tej chwili mamy 210 osób z batalionu, które są w niewoli, 69 – wróciło do domu, głównie w ramach ostatnich wymian i czterech jeńców zostało zamordowanych w niewoli, zostali zwróceni w trumnach – podsumowuje.
– Warunki w każdej kolonii mogą się różnić.
Są takie miejsca tortur, gdzie nasi chłopcy cały czas stoją na nogach, z tego powodu prawie wszyscy mają problemy z nogami – gniją.
Oczywiste, że żywienie i warunki są nieodpowiednie. Wiele osób ma gruźlicę. Zamiast leków stosuje się wobec nich paralizatory i puszcza się na nich psy.
Od uwolnionych żołnierzy słyszałam, że zmuszano ich do podpisania zeznań, że np. zabijali cywilów, wylewając im na głowy wrzątek. Istnieją różne rodzaje tortur. Nasi bliscy są w niewoli ponad trzy lata. Są wyczerpani.
Berdiańsk – miasto rodzinne Ołesii – od 2022 roku jest okupowany przez Federację Rosyjską. W kontekście tzw. negocjacji pokojowych i propozycji o zawieszeniu broni po linii frontu pytam, co o tym sądzi.
– To niemożliwe. Nie chodzi nawet o budynek fizycznie. Jeśli to się wydarzy, jeśli ktoś się zgodzi na oddanie terytoriów, to będzie totalne zlekceważenie całego narodu ukraińskiego, który przede wszystkim oddał życie za swój kraj. Zostało tam wielu ludzi, nie wszyscy się cieszą z nowych okoliczności, chcieliby wyjechać, ale nie mają możliwości. Są tacy, którzy wyjeżdżali, ale nie otrzymali odpowiedniej pomocy i musieli wrócić na tereny okupowane, do swojego domu – mówi Ołesia. Jej dziadkowie ze strony taty, ciocia i kuzynki zostały na terenach okupowanych. Jedna z kuzynek miała ok. 40 lat i zmagała się z problemami psychicznymi. Do wybuchu wielkiej wojny co roku odbywała leczenie w szpitalu. Zachorowała. W szpitalu odmówiono jej leczenia zapalenia płuc, odesłali ją do domu.
– Przez to, że nie chciano, aby pozostała w szpitalu, zmarła – mówi Olesia. – Jeśli opieka medyczna tak tam teraz wygląda, to boję się wyobrazić co z innymi rzeczami. Oglądałam wideo, jak teraz wygląda moje miasto. Plac w centrum, gdzie zawsze byli ludzie, rozrywka, gdzie zawsze było święto, jest zniszczony. Kostka brukowa jest zepsuta, nikt nie sprząta. Miasto się degraduje. Tam o ludzi nikt już nie dba.
I dalej:
– Chcielibyśmy, aby rakiety przestały latać, ale już tyle razy słyszeliśmy o zawieszeniu broni i co? Ilu ludzi potem zginęło?
Nasze terytoria powinny zostać z nami. Nie ma innej drogi do zakończenia wojny.
Nie sądzę, żeby od razu konieczne było całkowite odbudowanie wszystkich miast, bo nie wyobrażam sobie, jak ludzie będą w stanie zbudować życie na przykład w Mariupolu, gdzie są masowe groby. Będzie to długa droga, aby znaleźć wszystkie szczątki, znaleźć krewnych przez DNA.
Jednym z kluczowych kroków będzie zwrot wszystkich naszych obywateli przez Rosję. Chcę, aby wszyscy nasi Ukraińcy wrócili. W niewoli oprócz jeńców wojennych jest również wielu cywilów, zaginionych, co do których nie wiadomo, czy są w niewoli, czy nie – uważa Ołesia.
Jak już pisaliśmy, żony, matki, siostry, córki jeńców 501. batalionu założyły organizację pozarządową, która ma doprowadzić do jak najszybszego powrotu ich bliskich do domu. Ołesia została też wolontariuszką fundacji charytatywnej Heart in Action, zajmuje się międzynarodowym rozgłosem, m.in. akcją Voice of Captivity. W 2024 roku w ramach tej kampanii udało się przeprowadzić demonstracje pokojowe oraz inne wydarzenia w 21 krajach i 34 miastach na całym świecie, m.in. w takich polskich miastach jak Kraków, Wrocław, Warszawa, Gdańsk.
Ołesia bierze udział w każdej ukraińskiej akcji, która odbywa się w Gdańsku oraz jeździ też na wydarzenia do innych miast. Zauważa, że aktywnie działa prorosyjska propaganda. W niektórych krajach przez to nie można zorganizować demonstracji.
– Będzie mi bardzo smutno, jeśli wszystko ucichnie. Potrzebujemy rozgłosu. Przede wszystkim jest to potrzebne bliskim osób zaginionych, poległych. Przychodzą, mają możliwość opowiedzenia swojej historii. Zdają sobie sprawę, że nie są sami ze swoim bólem, mogą z kimś porozmawiać, poznać ludzi. To wsparcie jest dla nich ważne.
– Czwartą wiosnę czekam na swojego ojca. Jestem jego głosem na wolności. [...]
Niestety, osobiście wiele straciłam w tym czasie. I mam wielką nadzieję, że jak najmniej naszych rodaków przeżyje ból straty.
Mam wielką nadzieję, że w przyszłości spotkamy się tutaj tylko z uśmiechem i dumą z tego, że przetrwaliśmy, że wywalczyliśmy naszych ludzi i że naszą jednością udowodniliśmy, że Ukraińcy są w stanie zrobić wszystko – mówiła Ołesia podczas ostatniej demonstracji.
Oprócz straty kuzynki podczas tej jedynej rozmowy z ojcem musiała poinformować go o śmierci dwóch jego wujków.
– I chociaż zmarli ze względu na wiek, chciałby być obok swoich rodziców, gdy tracą najbliższych – wyjaśnia. – Wielu moich kolegów z klasy, przyjaciół, ludzi ginie, cierpi. To wszystko jest dla mnie bolesne.
Chcę, żeby ludzie zrozumieli wartość swojego życia, ponieważ zwracają nam naszych krewnych w workach. W dniu tej akcji, 19 kwietnia, do domu wróciło 277 obrońców. W większości to była głównie wymiana rocznika 2000, młodych ludzi. Ale dzień wcześniej była wymiana ciał – zwrócono nam 909 ciał żołnierzy. Jest to bardzo wysoka cena.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Komentarze