0:00
0:00

0:00

W oknie mieszkania dziennikarki OKO.press Agaty Kowalskiej i jej żony Emi Barabasz wisi tęczowa flaga. Kilka miesięcy temu na drzwiach kamienicy, w której mieszkają, zaczęły pojawiać się napisy. "Jebać LGBT", "LGBT do pieca", "LGBT" z dorysowaną szubienicą.

Polskie prawo penalizuje nawoływanie do nienawiści (256 kk), znieważanie (257 kk), stosowanie groźby bezprawnej w stosunku do grup osób i jednostek z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej (w przypadku 119 kk - także politycznej). W tych katalogach cech chronionych nie ma jednak orientacji seksualnej. Para zgłosiła zatem sprawę na policję jako groźbę karalną.

Prokuratura umorzyła dochodzenie już w listopadzie 2020. Kowalska i Barabasz zaskarżyły tę decyzję. W lutym 2021 sąd rejonowy utrzymał postanowienie prokuratury w mocy.

W uzasadnieniu sędzia Jakub Iwaniec (jeden z głównych bohaterów afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości) argumentował, że napisy te "nie stanowiły realnej i wzbudzającej obawy groźby w świadomości skonkretyzowanych pokrzywdzonych". "Jak słusznie wskazał prokurator, przedmiotowe zachowanie stanowiło jedynie wyraz niechęci wobec grupy osób ze względu na ich sferę seksualną i tożsamość płciową" - dodano.

Dalej sąd przyznał rację, że takie napisy "mogą być uznane za dyskryminujące". Ale taka dyskryminacja "jest indyferentna z punktu widzenia prawa karnego".

Art. 119. § 1. Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto publicznie nawołuje do popełnienia przestępstwa określonego w § 1.

Art. 190. [Groźba karalna] § 1. Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego.

Art. 256. [Propagowanie faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego] § 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. 3 Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 (...)

Art. 257. [Napaść z powodu ksenofobii, rasizmu lub nietolerancji religijnej] Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby,

podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Przemocy nie ma albo jest incydentalna

Po tym jak w środę 10 marca 2021 Parlament Europejski ogłosił całą UE "strefą wolności osób LGBTQI", co było wymierzone w homofobiczną politykę polskiego rządu, politycy prześcigali się w zapewnieniach, że problem jest wydumany.

"W Polsce nie było i nie ma żadnych prześladowań ludzi w związku z orientacją seksualną" - stwierdził 11 marca w Radiu Zet Witold Waszczykowski. Prowadzącą Beata Lubecka przypomniała, że w ostatnich dniach media obiegła informacja o homofobicznym ataku, do jakiego w lutym doszło w Warszawie. Napastnik dźgnął nożem młodego mężczyznę za to, że trzymał w miejscu publicznym swojego partnera za rękę. W tej chwili szuka go policja.

Waszczykowski odpowiadał niewzruszony, że takie wydarzenia to po prostu incydenty. "Jeśli w Łodzi chłopak z szalikiem Widzewa pojedzie na Polesie, które jest bastionem zwolenników ŁKS, też może mu się stać krzywda" - stwierdził.

"W Polsce nie ma dyskryminacji prawnej w związku z orientacją, nie było nigdy. Raporty OBWE mówią, że takie incydenty u nas w Polsce są jednostkowe. A w krajach Europy Zachodniej takie incydenty idą w setki" - dodał.

"Znów widać tu zakusy kolonialne, uważacie, że wasza kultura jest lepsza niż polska. Spójrzcie na statystyki: u nas jest mniej ataków na osoby LGBT niż w Holandii" - argumentował Patryk Jaki podczas debaty w Parlamencie Europejskim.

Jeszcze dalej w zaprzeczeniach szedł Zdzisław Krasnodębski. "Zdarzają się oczywiście jakieś incydenty, w tym także dotyczące osób heteroseksualnych... Ale nie mamy w Polsce jakichś poruszających opinię publiczną zachowań agresywnych wobec osób o odmiennych preferencjach seksualnych, czy erotycznych" - stwierdził w czwartek na antenie Radia WNET.

Co mówią raporty OBWE?

Wypowiedzi takie jak ta Zdzisława Krasnodębskiego świadczą o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości albo głębokim cynizmie. Nagrania brutalnych ataków na Marsz Równości w Białymstoku w 2019 roku obiegły cały świat. Władze, Kościół oraz telewizja narodowa od dwóch lat prowadzą przeciwko osobom LGBT+ coś, co można nazwać jedynie kampanią nienawiści. I to również nie umyka światowej opinii publicznej. Wszystkie te incydenty oraz brak podstawowych uregulowań prawnych, jak chociażby związki partnerskie osób tej samej płci, składają się na wizerunek Polski jako kraju homofobicznego.

Przeczytaj także:

A jednak z danych z raportu OBWE za 2019 rok dla Polski wynika, że przestępstw z powodu uprzedzeń na tle orientacji seksualnej było zaledwie... 16. Rzeczywiście, to mało w porównaniu do niektórych krajów UE. W Holandii przestępstw z nienawiści na tle orientacji odnotowano ponad 500. W Niemczech prawie 250. Jak to możliwe?

Polska należy do 19 krajów, które samodzielnie raportują dane dotyczące przestępstw z nienawiści. W ich przekazywanie zaangażowanych jest kilka instytucji, przede wszystkim policja i prokuratura. Policja raportuje razem z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. W dalszej kolejności danych dostarcza Ministerstwo Sprawiedliwości, które dane zbiera z sądów oraz Krajowego Rejestru Karnego. Dodatkowo informacje dostarczać mogą także IPN oraz Biuro RPO.

Historia o pogróżkach wypisywanych na drzwiach kamienicy właściwie wyjaśnia, dlaczego liczby w raporcie OBWE są tak nieznaczące. Po prostu nie ma czego i jak raportować.

W polskim prawie karnym orientacja seksualna i tożsamość psychopłciowa nie są cechami chronionymi. Z powodu braku odpowiednich regulacji wiele zdarzeń w oczywisty sposób naruszających prawo trudno w ogóle zgłosić jako przestępstwo. Polska policja, prokuratura, sądy, MSWiA nie dysponują więc wiarygodnymi danymi.

Do nowelizacji prawa w Polsce od lat nawołuje ONZ. W 2017 roku rząd Beaty Szydło podczas posiedzenia Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie zobowiązał się do poszerzenia katalogu przestępstw z nienawiści i mowy nienawiści o orientację seksualną i tożsamość płciową. Przyrzeczenia nigdy nie dotrzymał.

W Polsce, krainie „genetycznie tolerancyjnej”, resort sprawiedliwości chce za to ścigać „przestępstwa popełniane pod wpływem ideologii LGBT”.

A gdybyśmy raportowali jak Holendrzy...

Dla porównania dane raportowane przez holenderską policję zawierają przypadki mowy nienawiści, dane zbierane przez lokalne grupy antydyskryminacyjne, a także przypadki mowy nienawiści w internecie.

Jak wystrzeliłyby statystyki w Polsce, gdybyśmy służby miały w ogóle prawną możliwość zajmowania się mieli uwzględniać internetową mowę nienawiści? Wystarczy prześledzić sobie publiczne wypowiedzi i działania polityków, hierarchów kościelnych, czy instytucji. Gdyby nasze prawo karne odpowiadało standardom holenderskim, w raporcie OBWE za 2019 najpewniej znalazłyby się także m.in.:

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze