Do tej pory dyrektor szkoły akceptował oferty organizacji społecznych (pozarządowych) za zgodą Rady Rodziców. Inicjatywa ustawodawcza Dudy, ogłoszona w kampanii wyborczej w ramach siania strachu przed „ideologią LGBT”, wprowadza zasadniczą zmianę art. 86 Ustawy oświatowej: dyrektor będzie musiał każdą pozarządową ofertę poddawać pod referendum wśród wszystkich rodziców. Wysoce prawdopodobne jest odrzucanie wielu projektów na zasadzie unikania ryzyka, na wszelki wypadek, ze zwykłej niewiedzy.
Art. 48 Konstytucji, na który prezydent się powołuje, przyjąłby wtedy absurdalną postać:
„Rodzice mają prawo do wychowania cudzych dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
Zobacz jakie kompetencje ma Rada Rodziców
Kompetencje Rady Rodziców (zestawienie uprawnień opisanych w ustawie oświatowej, Karcie Nauczyciela i rozporządzeniach MEN).
Wybierana w wyborach tajnych reprezentacja rodziców:
- wyraża zgodę na działalność w szkole stowarzyszeń i innych organizacji;
- uchwala w porozumieniu z radą pedagogiczną program wychowawczo-profilaktyczny szkoły;
- wnioskuje do dyrektora szkoły o ocenę pracy nauczyciela;
- uczestniczy w ocenie pracy dyrektora szkoły;
- opiniuje dorobek zawodowy nauczycieli ubiegających się o wyższy stopień awansu zawodowego;
- bierze udział w komisji konkursowej wybierającej kandydata na stanowisko dyrektora szkoły;
- gromadzi fundusze z dobrowolnych składek rodziców oraz innych źródeł przeznaczane na działalność statutową szkoły;
- opiniuje projekt planu finansowego składanego przez dyrektora szkoły;
- występuje do dyrektora i innych organów szkoły, organu prowadzącego szkołę i organu sprawującego nadzór pedagogiczny z wnioskami i opiniami we wszystkich sprawach dotyczących szkoły.
„Dla mnie ta regulacja jest bez sensu. Nikomu niepotrzebna komplikacja” – mówi OKO.press dyr. Ewa Radanowicz, której podstawówka w Radowie Małym (Zachodniopomorskie) prowadzona autorską metodą pracowni tematycznych osiąga świetne rezultaty na terenach po PGR-owskich.
„Szkoła będzie jeszcze bardziej osamotniona. A powinna się modernizować, zwłaszcza po pandemii. I być centrum aktywności obywatelskiej” – mówi Kuba Wygnański z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” (obie rozmowy dalej).
Referendum rodziców miałoby zatem decydować o tym, jakie będą w szkole: zajęcia dodatkowe, szkolenia dla nauczycieli, w jakie akcje społeczne czy charytatywne szkoła się zaangażuje, z jakich form wsparcia organizacyjnego, merytorycznego czy sprzętowego skorzysta.
O ile takie działania szkole zaproponują organizacje społeczne, bo firmy mogą to robić bez dodatkowych wymogów.
Ograniczenie dotyczy tylko edukacji publicznej. Dyrekcje szkół społecznych, prywatnych, wyznaniowych mogą współpracować, z kim chcą.
Dziesiątki organizacji podpisują stanowisko, które ostrzega przed zabójczymi skutkami nowelizacji (publikowaliśmy je 21 lipca), podkreślając, że uderzy ona szczególnie w uczniów z rodzin i obszarów o niższym kapitale kulturowym, bo organizacje skupiały się na wyrównywaniu szans edukacyjnych. Rozsyłają je posłom z nadzieją na obudzenie zdrowego rozsądku.
Informacja dla organizacji społecznych, które chciałyby podpisać oświadczenie
Wystarczy wejść na stronę Obywateli dla Edukacji i wysłać maila.
Zanim zanalizujemy wszystkie wady nowelizacji (zalet nie udało się znaleźć) i podsumujemy je w ostatnim rozdziale (warto tam zajrzeć), wyobraźmy sobie, że już przeszła przez Sejm i prezydent z dumą podpisał swój autorski pomysł.
W szkole zapanowała demokracja bezpośrednia, decyduje tzw. głosowanie ludowe.
Przychodzi fundacja do dyrektorki (fikcyjny przykład z wkręceniem)
Do dyrektorki podstawówki w Mrowisku Dużym przychodzi dwoje edukatorów z fundacji Bezpieczna Wiedza. Proponują zajęcia z edukacji seksualnej. Napisali, że chcą uświadomić dzieciom, jaki jest „związek pomiędzy aktywnością seksualną a miłością i odpowiedzialnością” oraz „omówić problemy związane z przedmiotowym traktowaniem człowieka w dziedzinie seksualnej”. Kulminacją ma być trening mówienia NIE, gdy dziecku grozi molestowanie. Poprowadzą też krótkie szkolenie dla nauczycieli, jak rozmawiać z dziećmi o seksie.
Dyrektorce podoba się projekt, goście robią dobre wrażenie, pracowali w wielu placówkach, pisały o nich media lokalne, korzystają z funduszy norweskich. Niedawno w szkole doszło do przemocy seksualnej wobec dziewczynki z szóstej klasy, ofiara wstydziła się do tego przyznać, dopiero koleżanki poinformowały wychowawczynię. Przydałoby się – myśli dyrektorka, ale się waha.
„Molestowanie nie przejdzie mi w referendum. Mam taką grupę radiomaryjnych – puszcza oko do edukatorów. – Najlepiej w prospekcie wpiszcie tylko te ogólne cele”.
Chodzi o „Prospekt informacji wychowawczej”, który dyrektorka – jak tego chce prezydent Duda – musi rozesłać rodzicom. Organizacja ma w nim podać swoje „idee wychowawcze”, zarówno w ogóle, jak i w tym przypadku, opisać projekt, wymienić osoby, które będą go prowadzić, opisać ich „doświadczenie zawodowe, w szczególności w zakresie objętym programem”; wymienić materiały graficzne i pomoce dydaktyczne, jakich użyje. Biurokratyczna mitręga, godziny pracy.
[Tab tekst=”Zobacz, co ma być w prospekcie”] Prospekt ma zawierać:
- prezentację idei wychowawczych stowarzyszenia;
- prezentację programu działalności wychowawczej lub programu rozszerzającego i wzbogacającego formy działalności dydaktycznej, wychowawczej, opiekuńczej i innowacyjnej szkoły lub placówki;
- przedstawienie idei wychowawczych, które będzie realizował konkretny program;
- wskazanie osób, które będą realizowały program w szkole lub placówce, wraz z informacją o posiadanym przez te osoby doświadczeniu zawodowym, w szczególności w zakresie objętym programem;
- informację zawierającą opis materiałów graficznych oraz pomocy dydaktycznych wykorzystywanych podczas realizacji programu. [/tab]
Bezpieczna Wiedza podejmuje ryzyko. Wpisuje do folderu dwa cele zajęć w trybie wykład-ćwiczenia. „1. scharakteryzować związek pomiędzy aktywnością seksualną a miłością i odpowiedzialnością, 2. omówić problemy związane z przedmiotowym traktowaniem człowieka w dziedzinie seksualnej”.
Dyrektorka rozsyła prospekt mailem i tradycyjną pocztą. Rodzice głosują. Wynik jest negatywny: 232 głosy przeciw, 18o – za. 49 rodziców nie głosowało, ale nawet po doliczeniu ich jako głosy za (tak jest w ustawie, co akurat rozsądne), projekt przegrywa.
Podobno zdecydowała opinia księdza proboszcza, którego bratanek uczy się w szkole. Dopytywał parafian, co to za przedmiotowe traktowanie w seksie i co to będą za ćwiczenia. Jedna z matek napisała też na stronie szkoły, że na takie zajęcia w szóstej klasie za wcześnie, bo dzieci nie są jeszcze dojrzałe. Może później.
[Uwaga, trochę was, drodzy czytelnicy,wkręciłem. Podane cele projektu są cytatem z obowiązującej podstawy programowej dla szkoły podstawowej, czyli mają być realizowane w ramach normalnej nauki. Jak widać „takie rzeczy” mieszczą się nawet w podstawie, o której pisaliśmy w OKO.press, że „otwarcie stawia na katolicką etykę seksualną”].
Większość ma decydować o nie swoich dzieciach?
W uzasadnieniu projektu prezydent powołuje się aż na cztery artykuły Konstytucji RP, z których najważniejszy jest art. 48 par. 1 „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
Rzecz jednak w tym, że – jak widać na przykładzie – większość rodziców narzuca tu swoje przekonania wszystkim. W dodatku zajęcia proponowane przez fundację nie są przecież obowiązkowe, 232 osoby, które z takich czy innych względów głosowały przeciw, mogłyby po prostu nie posyłać na nie swoich dzieci.
W praktyce art. 48 Konstytucji przyjmuje tu postać „Rodzice mają prawo do wychowania cudzych dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
Prezydent w uzasadnieniu ustawy powołuje się na trzy wyroki Trybunału Konstytucyjnego z roku 2003, 2005 i 2011. Dziwne z perspektywy PiS, bo były to czasy, gdy TK był kwintesencją „kasty sędziowskiej”, a jego prezesami byli najpierw Marek Safjan (dziś sędzia TSUE), a potem odsądzany przez PiS od czci i wiary Andrzej Rzepliński.
Wszystkie trzy wyroki podkreślają prawo rodziców do wychowywania dzieci i obowiązki państwa do respektowania tego prawa, ale cały czas mowa o własnych dzieciach.
Zobacz 4 artykuły Konstytucji
Art. 18
Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.
Art. 47
Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.
Art. 48
1. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
2. Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu.Art. 72
1. Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją.
2. Dziecko pozbawione opieki rodzicielskiej ma prawo do opieki i pomocy władz publicznych.
3. W toku ustalania praw dziecka organy władzy publicznej oraz osoby odpowiedzialne za dziecko są obowiązane do wysłuchania i w miarę możliwości uwzględnienia zdania dziecka.
4. Ustawa określa kompetencje i sposób powoływania Rzecznika Praw Dziecka.
„Demokracja ludowa” de facto ogranicza prawo do wychowania dzieci przez tych rodziców, którzy przegrali głosowanie.
Wygnański: Jako rodzic chciałbym oczywiście mieć wpływ na to, jakie organizacje wchodzą do szkoły i co proponują moim dzieciom. Mogłaby być jakaś procedura, ale nie taki mechanizm większościowy. To brzmi dobrze, demokratycznie, ale w praktyce zlikwiduje różnorodność.
Dodajmy, że taka procedura istnieje. Rodzice mają wpływ poprzez Radę Rodziców (można zmienić swych przedstawicieli).
A przede wszystkim:
zajęcia prowadzone przez NGO’sy są dobrowolne, dlaczego je wycinać, gdy są na nie chętni? Czemu mniejszość dzieci i rodziców nie mogłaby ich mieć? Na przykład w ósmych klasach?
Prezydent argumentuje, że przyjęcie zasady referendum „przyczyni się do zwiększenia zainteresowania rodziców procesem kształcenia i wychowywania dziecka realizowanym przez szkołę i placówki oświatowe” i w pewnym stopniu ma rację.
Ale zwiększone zainteresowanie nie oznacza większej wiedzy czy refleksji. Wręcz przeciwnie, decyzje mogą zapadać na podstawie myślenia stereotypowego, zwykłych uprzedzeń czy irracjonalnych procesów grupowych.
Wysoce prawdopodobne jest odrzucanie wielu projektów na zasadzie unikania ryzyka, na wszelki wypadek, ze zwykłej niewiedzy.
Wygnański: „Rodzice staną bezradni wobec decyzji, którą organizację zaakceptować, a którą nie. Poza jakimiś ideologicznymi intuicjami mogą się kierować wspomnieniami i dlatego godzić na harcerzy, ale już nie na jakieś – nieznane nazwy! – zajęcia z „edukacji równościowej” czy antydyskryminacyjnej.
Związek Powiatów Polskich w opinii z 14 lipca zwraca uwagę, że nie jest jasne, czy w referendum ma głosować jedno z rodziców, czy oboje. I co jeśli ich opinia się różni?
Jak pisze WWF Polska, oddział dużej międzynarodowej organizacji ekologicznej, „uczniowie mają różne zainteresowania, umiejętności, które chcą rozwijać i wyzwania edukacyjne. Jeśli o każdym programie edukacyjnym NGO w szkołach będzie decydować większość rodziców, potrzeby edukacyjne wielu uczniów stracą szansę na realizację, bo będą mniej popularne”.
Edukacja publiczna zubożeje, społeczna i prywatna nie
Ze szkół publicznych zniknie i/lub nie pojawi się wiele programów, projektów i szkoleń, które podnoszą kompetencje nauczycieli, a uczniom dostarczają wiedzy, szkolą nowe umiejętności, rozwijają wyobraźnię, czy zwyczajnie sprawiają, że szkoła staje się mniej nudna.
Nasza wirtualna dyrektorka z Mrowiska Dużego uczestniczyła w akcji „Młodzi głosują”, lekcji edukacji obywatelskiej (gimnazjaliści urządzali w szkole wybory, takie same jak prawdziwe, tydzień wcześniej), „Ślady przeszłości” (jej szkoła „adoptowała” zrujnowany port rzeczny z XIX wieku, opisała i uporządkowała teren, przy okazji ucząc się historii, geografii i chemii).
Szkoła w Mrowiskach z dumą nosi tytuł „Szkoły z klasą”, uczestniczyła w kilku jej edycjach, m.in. odchodząc od prostego stawiania stopni na rzecz tzw. oceniania kształtującego (opisowo, ze wskazaniem, jak poprawić umiejętności) i rozwijając program sportowy dla wszystkich w akcji „WF z klasą”*.
Dzieciaki z pasją uczyły się też pierwszej pomocy w akcji WOŚP Ratujemy i uczymy ratować. „Teraz w referendum Owsiak by nie przeszedł” – myśli dyrektorka.
„Szkoły będą jeszcze bardziej samotne, właśnie teraz, gdy szczególnie potrzebują ludzi, którzy przyjdą z pasją, ze świeżymi pomysłami na tematy społeczne, ekologiczne, z akcjami charytatywnymi. Szkołę trzeba wymyślić trochę od nowa, czas edukacji zdalnej ujawnił skalę nierówności, a nie wiadomo, w jakiej wersji wróci nauka po wakacjach.
Trzeba usiąść razem: samorządy, szkoły organizacje społeczne, opracować coś w rodzaju lokalnej umowy edukacyjnej. Rozwijać a nie ograniczać” –
mówi Wygnański, współorganizator w 2018-2019 roku akcji NOE – narad obywatelskich o edukacji.
Jak zwróciła uwagę 17 lipca warszawska Komisja Dialogu Społecznego ds. Edukacji, „proponowane zmiany prowadzą do przesadnej biurokratyzacji pracy szkoły i zniechęcają do kontaktów z partnerami społecznymi tworząc długą, kosztową i uciążliwą procedurę wstępną – absorbującą zarówno nauczycieli, jak i rodziców. Wydaje się, że
wnioskodawca nie ma świadomości, że organizacje pozarządowe nie tylko realizują zajęcia pozalekcyjne, ale w istotny sposób wspierają uczniów i nauczycieli w realizacji podstawy programowej we wszystkich dziedzinach, dostarczając nowych technologii, ekspertów oraz innowacyjnych metod edukacyjnych, wpływają na rozwój i skuteczność edukacji”.
Ekologiczna WWF zauważa, że „Ustawa prezydencka ograniczy dostęp ucznia do różnorodnej i bogatej oferty edukacyjnej, w której trzeci sektor jako partner społeczny uzupełnia program szkolny”. W szczególności dotyczy to „rzetelnej edukacji klimatycznej, w obliczu wyzwań, jakimi jest globalna katastrofa klimatyczna i degradacja środowiska naturalnego”.
Już w 2016 wskazywaliśmy w OKO.press, że tematu globalnego ocieplenia nie ma w podstawie do biologii, w 2020 roku szukaliśmy informacji o zmianie klimatu w całej podstawie programowej. Bez skutku.
Dyrektor ubezwłasnowolniony. I po co?
„Dla mnie ta regulacja jest bez sensu, już teraz dyrektor musi konsultować się Radą Rodziców i sprawdzać organizacje. Nie było przecież bezrefleksyjnego przyjmowania ofert. Po co ta komplikacja? Zwoływanie zebrań? Nawet na wywiadówki trudno rodziców zebrać” – mówi OKO.press Ewa Radanowicz, innowacyjna dyrektorka podstawówki w Radowie Małym.
W kwietniu 2019 opisywała nam, jak przebiega nauczycielski strajk 2019 roku, w lipcu 2020 omawiała trudności w nauce zdalnej
Radanowicz mówi, że jej szkoła współpracuje z fundacjami prowadzącymi akcje charytatywne, zajmującymi się dziećmi z niepełnosprawnością, włącza się też w krótkie, szybkie akcje w okolicy. Wymienia dalej:
„Dożywianie dzieci, teatrzyki profilaktyczne, które pokazują skutki używania alkoholu i narkotyków, zajęcia rozwijające talenty, doposażenie w sprzęt, otwieranie pracowni na terenie szkoły… Za każdym razem referendum? Po co?.
Dobry dyrektor pilnuje poziomu wszystkich zajęć, jakie są w szkole, jak się ktoś nie sprawdza, to szukamy innej organizacji. Teraz każda zmiana znowu wymagałaby referendum.
Organizacje społeczne, które szukają środków np. na wyrównywanie szans edukacyjnych, często działają w porozumieniu ze szkołami, w wielu konkursach można startować tylko w parze organizacja ze szkołą. A jak potem referendum odrzuci taki projekt?
Jako dyrektor biorę za to wszystko odpowiedzialność, o ile mam zgodę Rady Rodziców, wsparcie swojej gminy, i mogę działać dla dobra dzieci” – mówi Radanowicz.
„Proponowana nowelizacja wyeliminuje lub wyraźnie zmniejszy wsparcie trzeciego sektora dla oświaty. Może na długo zniechęcić szkoły do korzystania z programów edukacyjnych i wychowawczych prowadzonych od lat przez społecznych partnerów szkoły – zarówno lokalnych, regionalnych, jak i ogólnopolskich” – stwierdza oświadczenie organizacji.
Organizacje w roli podejrzanego, firmy mogą sobie hulać
Według badania GUS z 2018 roku na terenie Polski działa 88,1 tys. organizacji non-profit (tj. mających osobowość prawną stowarzyszeń i podobnych organizacji społecznych, fundacji, społecznych podmiotów wyznaniowych oraz organizacji samorządu gospodarczego i zawodowego).
Organizacje zajmujące się edukacją stanowiły 10,3 proc. wszystkich – było ich ok. 9070. Szkół podstawowych i ponadpodstawowych wg najnowszego raportu GUS za rok 2018/2019 było 23 879 z tego 1 695 gimnazjów w trakcie likwidacji. Liczba szkół wynosi zatem obecnie ok. 22,2 tys.
Oznacza to, że jedna organizacja edukacyjna przypada na 2,5 szkoły. Ale ograniczenie dostępu do szkół dotyczy przecież także fundacji czy stowarzyszeń, które prowadzą działalność sportową, turystyczną, ratownictwa, ekologiczną.
Wygnański: Nowelizacja stawia organizacje społeczne w pozycji podejrzanego. To może osłabić naszą motywację, zwłaszcza, że samo przygotowanie dokumentacji wymaga wysiłku, bez gwarancji, że coś to da. A ludzie w ngo’sach są zmęczeni, będą rezygnować i przerzucać się na własny biznes. Nasz sektor nie jest gotowy na piętrzenie problemów.
Dodajmy, że nawet zgoda na wejście na teren szkoły na mocy art. 2h niczego nie gwarantuje. Prezydencki projekt stwierdza: „Zgoda, o której mowa w ust. 2e-2g, może zostać w każdym czasie cofnięta bez podawania przyczyny”.
Bez podawania przyczyny!
W dodatku, jak głosi oświadczenie organizacji „nowelizacja pozwala na swobodne i niekontrolowane przez nikogo działania podejmowane przez prywatne firmy”.
A przecież w porównaniu z firmami organizacje społeczne już teraz „mają rozbudowane obowiązki sprawozdawcze i podlegają kontroli licznych organów publicznych: w czasie przyznawania środków, w trakcie realizacji zadań i po ich zakończeniu”. Nowelizacja podważa sens wyboru dokonywanego przez komisje, przyznania środków i kontroli zadań publicznych.
Organizacje słusznie zwracają uwagę na „nieuzasadnione ograniczenie zasady równości podmiotów wobec prawa i naruszenie interesu publicznego”.
Inicjatywa prezydenta wpisuje się w podejście partii Jarosława Kaczyńskiego do całego sektora organizacji społecznych, czy szerzej – społeczeństwa obywatelskiego.
Kosztem dzieci z mniejszym kapitałem kulturowym
Zmiany doprowadzą do odcięcia części uczniów od dodatkowych form pomocy i zwiększą nierówność szans w dostępie do edukacji.
„Większość polskich organizacji działa na rzecz wyrównywania szans edukacyjnych dzieci i młodzieży,
m.in. poprzez współpracę z placówkami z obszarów i miejscowości z niższym kapitałem kulturowym oraz dbałość o równy i otwarty dostęp wszystkich potencjalnych odbiorców” – piszą organizacje.
Dzięki temu z dodatkowego wsparcia mogli korzystać uczniowie i uczennice w trudnej sytuacji rodzinnej i ekonomicznej.
To kolejny krok w polityce edukacyjnej PiS, który sprawia, że edukacja staje się mniej sprawiedliwa społecznie.
Jak wielokrotnie pisaliśmy, taki skutek miało też
- opóźnienie wieku szkolnego do 7 lat, przez co korekta rozwoju dzieci w wyniku kontaktu ze szkołą zaczyna się o rok później,
- skrócenie edukacji ogólnej z 9 lat (6 w podstawówce i 3 w gimnazjum) do 8 lat szkoły podstawowej – korekta trwa krócej,
- likwidacja gimnazjów, dzięki którym uczniowie ze szkół wiejskich trafiali po szóstej klasie do nowej szkoły w większej miejscowości.
Co więcej, nowelizowany artykuł 86 ustawy oświatowej dotyczy tylko placówek publicznych, czyli tych prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego.
Szkoły niepubliczne (społeczne, wyznaniowe, prywatne) będą mogły dalej współpracować z kim zechcą. Ich oferta – na tle uboższej propozycji edukacji publicznej – stanie się jeszcze atrakcyjniejsza.
Podsumowanie. Sześć głównych zarzutów
Andrzej Duda zgłosił szkodliwy i bezsensowny projekt nowelizacji ustawy oświatowej. Powołując się na fałszywie rozumiane konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi poglądami,
- zuboży edukację i uruchomi efekt mrożący wobec wielu inicjatyw organizacji pozarządowych, które wzbogacały, różnicowały, wspierały i uzupełniały edukację,
- utrudni szkole szukania wyjścia z kryzysu po pandemicznego,
- ograniczy wyrównywanieszans dzieci z terenów i rodzin o mniejszym kapitale kulturowym,
- stanie się mitręgą dyrektorów i dyrektorek, ograniczy ich autonomię i możliwości działania,
- uderzy w organizacje społeczne, oddając szkoły na pastwę firm prywatnych, których ograniczenia nie będą dotyczyć,
- nie obejmując szkół niepublicznych powiększy niesprawiedliwą społecznie różnicę w ofercie edukacji bezpłatnej i płatnej dla zamożniejszych obywateli.
Duda chce nowelizować prawo oświatowe
Duda uderza w szkoły, jakby deformy i pandemii było mało. Przeczytaj, jak groźnym pomysłem jest planowana przez niego nowelizacja prawa oświatowego 👉 https://oko.press/duda-znow-uderza-w-szkoly-jakby-deformy-i-pandemii-bylo-malo-potrojnie-grozny-pomysl-analiza/
Geplaatst door OKO.press op Maandag 27 juli 2020
Nasi rozmówcy:
Jan Jakub Wygnański – prezes zarządu fundacji Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”, socjolog, współtwórca i obrońca ruchu organizacji pozarządowych, współorganizator akcji NOE – narad obywatelskich o edukacji (2018-2019)
Ewa Radanowicz – dyrektor Szkoły Podstawowej Szkoły Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Radowie Małym (powiat łobeski, woj. zachodniopomorskie), zarządzanym wg autorskiego programu, członkini grupy Superbelfrzy RP. W 2016 roku jej szkoła została członkiem międzynarodowej sieci Ashoka Changemaker Schools i otrzymała tytuł „Szkoły z mocą”.
Pisze o sobie: „Jako ekspert ds. przestrzeni edukacyjnej, zmiany i innowacji wspieram szkoły w ich projektach rozwojowych. Poszukuję najlepszych rozwiązań organizacyjnych i kierowniczych, które można zastosować w sferze edukacji. NieDaSię zamieniam w DaSię. Opracowany przeze mnie model szkoły, opierający się na tworzeniu nowoczesnego warsztatu pracy nauczyciela tzw. pracowniach tematycznych stał się dobrą praktyką i jest wdrażany przez kolejnych nauczycieli, szkoły”
*To wszystko przykłady akcji społecznych, w których autor artykułu brał udział jeszcze pracując w „Gazecie Wyborczej”. Był współinicjatorem „Szkoły z klasą” i „WF z klasą”.
"Dla Polaków nie może być innej szkoły niż czteroklasowa, a jej celem ma być tylko nauka pisania, czytania, prostego liczenia, posłuszeństwa i pilności" – czyje to poglądy?
Redaktora Pacewicza?
.
Pozdrawiam
Redakcja OKO w szybkim tempie schodzi na psy. Redaktorzy piszą sążniste artykuły o sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia. Pod swoje niewydarzona tezy dobierają dyskutantów i będąc dyletantami bez mrugnięcia okiem dopuszczają do publikacji absurdalne wypowiedzi. Artykuły są niedopracowane pod każdym względem. Redakcja nie może się zdecydować czy OKO ma być gazeta opozycyjną, czy opiniodawczą. Pamiętam i doceniam działalność opozycyjną redaktora Pacewicz, ale to, co się dzieje w redakcji OKO nie powinna być przez niego firmowane.
To są poglądy generalnego gubernatora Hansa Franka, panie Słonimski. Mówi Panu coś to nazwisko?
Autor artykułu kłamie jak z nut budując jakieś skrajnie fałszywe historyjki na temat proponowanego prawa. Cel jest oczywisty – podburzyć pedagogów, z których część nie zweryfikuje u źródła tych bajeczek.
.
Projekt ustawy zakłada obowiązek rozsyłania drogą tradycyjną LUB elektroniczną materiałów dostarczanych przez NGOsa chcącego zorganizować zajęcia dodatkowe w szkole. Wystarczy rozesłać maile/wiadomości np. w Librusie na ten temat i gotowe. Brak sprzeciwu liczony ma być jako zgoda. Problem dotknie zatem jedynie części skrajnie ideologicznych zajęć, z którymi aktywnie nie zgodzi się większość rodziców w ramach demokratycznego prawa do sprzeciwu (nazywanego przez autora po chamsku "głosowaniem ludowym").
.
Pan Pacewicz to najbardziej prymitywnie propagandowy element w redakcji Oka, który ciągnie fajną ekipę mocno w dół.
.
Pozdrawiam
Ja nie chce by w szkole moich dzieci byla rozsiewana nienawisc przez organizacje KK.
Czy moge zawnioskowac o usunięcie prania mózgu w ramach godzin lekcyjnych????? "
Pani Olu, proszę zatem głosować na polityków, których agenda zakłada usunięcie religii ze szkół. Demokratyczny mechanizm daje Pani i osobom myślącym podobnie pełne prawo do rozwiązania problemu, o którym Pani pisze.
.
Pozdrawiam
Czyli jeżeli z danej szkoły poprzez "demokratyczny mechanizm" zostaną usunięte dzieci niekatolskie, to pożyteczny idiota slinimski to przyklepie?
Sam jesteś idiotą tylko niepożytecznym szkodliwym. Przepraszam, ale inaczej do Pana nie można. Gdzie są plany przez głosowanie usuwania dzieci ? A nota bene powinny być. Są takie jednostki, które utrudniają naukę innym, rozrabiają, biją inne dzieci. Kiedy nie można sprawy w inny sposób rozwiązać, powinna być możliwość usunięcia dziecka ze szkoły, przeniesienia do szkoły specjalnej.
Bezczelny trollu, który chowasz się a nazwiskiem Pana Antoniego – idź na inną stronę zarabiać te judaszowe szekle.
Panie Mateuszu, bezczelnością jest dla Pana obnażanie ostentacyjnych kłamstw autora artykułu?
.
Wyciąg z projektu ustawy zalinkowanego na wstępie artykułu (art. 1 ust. 2 pkt. 3)
.
Dyrektor (…) przekazuje rodzicom (…) prospekt informacji wychowawczej w postaci elektronicznej lub papierowej (…) Rodzic może wyrazić zgodę albo brak zgody (…) w postaci elektronicznej lub papierowej. (…) Nieprzekazanie przez rodzica informacji (…) oznacza wyrażenie przez tego rodzica zgody (…).
.
Tyle w temacie. Pan Pacewicz kłamie.
.
Pozdrawiam
@Mateusz Głazowski
Dyskusja z niejakim Michałem S. jest bez sensu.
Pozdrawiam (bez tej jego kropki).
Panie Mariuszu, problemem dla Pana zdaje się być nie tyle moja skromna osoba, co fakty (które dosłownie przytaczam) przeczące jawnie fałszywym tezom zawartym w "analizie" pana Pacewicza.
.
Pozdrawiam
Słonimski zanurzy się w każde szambo byleby cuchnęło Pisem. Pamiętajcie szanowni Państwo i nie dyskutujcie z tym prowokatorem. Szkoda czasu na to moralne dno.
Wy, tow. Słonimski nie zrozumieliście nic z tekstu i rozgłaszacie swoje urojenia jako jego treść.
Wytłumaczę prosto.
Głosowanie wg. tow. Budynia NIE polega na wypisaniu lub zapisaniu moich dzieci na zajęcia dodatkowe. Polega na wyeliminowaniu tych zajęć dla uczniów innych rodziców.
Ta prawilna wyrachowana szmata i tak odwróci Alika ogonem.
Nie potrafię wzbudzić w sobie współczucia dla rodziców. Wybrali Kaczafiego no to mają. Szkoda dzieci, szczególnie z rodzin biedniejszych, bądź z małych miejscowości. Staruch dążący do zostania dyktatorem, pozbawia je już na starcie wielu szans rozwojowych.
Dla mnie rozstrzygającym jest fakt, że zajęcia nie są obowiązkowe, czyli rodzice decydują posłać, czy nie swoje dzieci. W takim razie po co te zachody, referenda i inne bzdury, po co ta ustawa? Ja się pytam jakim prawem jakiś fundamentalista religijny rodzic ma decydować jakie mają być zajęcia nieobowiązkowe w szkole? Ten kraj staje się coraz bardziej chory, beznadziejnie chory.
Andrzej Kolasa: "Ja się pytam jakim prawem jakiś fundamentalista religijny rodzic ma decydować jakie mają być zajęcia nieobowiązkowe w szkole?"
Religijny rodzic ma takie same prawa jak ateista. Czasy gdy elita "ekspertów" i "profesjonalistów" narzucała swoje preferencje niepiśmiennym ciemniakom się kończy. Tak jak z wynalazkiem druku feudalna kontrola nad masami się załamała. Teraz następuje rewolucja informatyczna, wymiana opinii na skalę globalną i dalsza demokratyzacja.
Oczywiście, zwykli ludzie są mniej wyrafinowani, ale się uczą myśleć i idą naprzód.
Szanowny był łaskaw zapomnieć, że to już w pierwszych latach rządów komunistów w PRL zlikwidowano analfabetyzm i zapewniono elektryfikację. Myślenie wymaga osobistej pracy jednostki wobec czego większość nie podejmuje się, czego dowodem jest wybór Budynia. Nie o wyrafinowanie a o zwykłą mądrość rzecz biega. W kraju, noszącym dumną nazwę Polska, demokracja jest systemowo niszczona.
Nie mam pojęcia jak powstał, ale stał się ewenementem system budujący dychtomię w edukacji. Dotychczas było zasadą, że decyduje o życiu szkoły dyrektor plus rada pedagogiczna. W jakimś momencie dodano komitet rodzicielski, następnie Krk, dalej różne organizacje pozaszkolne. Od pięciu lat osobą niszcząca autorytet szkoły jest tzw prezydent RP. Bez żadnego uzasadnienia, konsultacji z resortem i środowiskiem wprowadza absurdalne reguły będące głównie wyrazem średniowiecznych poglądów polskiego kleru i katolickiego kołtuństwa. Jeśli nawet wyeliminować z jego pomysłów wątek katolicki to widocznym jest pogrążanie edukacji w odmętach biurokracji i rozmywania odpowiedzialności. Ten tak zwany…od pięciu lat każdym słowem potwierdza opinię o swojej słabości umysłowej.
Źródłem takich działań jest w ocenie wielu socjologów sytuacja w której, polskimi umysłami sterują/władają kolejno wedle stanu wpływu ksiądz – polityk – dziennikarz. Przy czym dziennikarz obecny ma niewiele wspólnego z dziennikarstwem przez duże D, podobnie jak polityk. Tak jak celebryta ma niewiele wspólnego z artystą. Takie czasy i taka ta nasza tzw. nowoczesność. Przeraża jednak to, że kolejno coraz więcej jest rzeczy "tak zwanych" na czele z prawem i tzw sprawiedliwością.
Czyżby znowu demokracja się kończyła tam, gdzie masy nie głosują tak jak powinny?
Nie. Demokracja kończy się wtedy, kiedy większość debili ma takie poglądy jak ty, a na końcu dochodzi do władzy.
Rysio Terlecki wprost, mówiąc do kamery, zapowiedział, ze szkoła tak nauczy "prawdy", że kolejne pokolenia będa głosować na jego sektę. Jak bonie dydzi, nie chce mnię się szukać gdzie to widziałem, wczoraj chyba, ale widziałem nie tylko ja. Głupia c..a co z nim rozmawiała nie zapytała co z prawem rodziców do decydowania o tym co w szkole ( slogan – credo z ostatniego czasu ), bo przecież płowa rodziców ( rodzice to grupa która pewnie głosuje tak samo jak cała populacja ) zdecydowanie nie chce wiecznych rządów starego cioty z Żoliborza i bedzie chciała w szkole treści niezgodnych z jedyną prawdą starego. Ci rodzice, jak należy mniemać, nie są Polakami, tymi prawdziwymi, więc nie przysługują im prawa przysługujące prawdziwym. To jasne. Z tym, że jeszcze to nie zostało oficjalnie klepnięte i tam gdzie wrogowie narodu są w większości ( miasta duże i te mniejsze – wiocha oczywiście już jest prawie w 100% prawilna ) może dojść do sekowania a to Ordo Juris, a to Centrum Edukacyjnego Powiśle. Co wywoła powszechne oburzenie i może na fali tego oburzenia Dusuś pójdzie dalej i np. zaproponuje ogłoszenie listy organizacji które zawsze szerzą tylko dobro i tego dobra dzieci rodzice nie mogą nigdy pozbawić. I odpowiednio, powstanie lista organizacji które szerzą "niezgodną z polskimi wartościami ideologię" która nie może do szkoł mieć wstępu. I w ten sposób "uwolni" duduś rodziców od obowiązku zastanawiania się czego chcą a czego nie chcą. Tak jak uwolnił sąd z obowiązku rozpatrywania apelacji Kamińskiego. Jakiś czas potem będzie można niewłaściwe organizacje zdelegalizować, bo nawet pozbawione wstępu do szkół i tak dalej będą niszczyć Polskę, rodzinę i Kościół. W panstwie na którym stary ciota wzoruje swoją rewolucję ten proces oficjalnie się nazywał Gleichschaltung.
Będziemy teraz co chwila zaskakiwani nowymi pomysłami zmierzającymi do podporządkowania tej czy innej dziedziny woli starego kurdupelka. Już mamy szykowane prawo pozwalające arbitralnie odbierać własność ( konfiskata prewencyjna ), co jest też przy okazji próbą odwrócenia zasady domniemania niewinności,coś się będzie działo z mediami, to tu, to tam będą się pojawiały różne pozornie ze sobą niezwiązane inicjatywy. Czasem zupełnie niby od czapy, jak ta teraz dudusiowa, ale wszystko będzie zmierzać do jednego: do narzucenia wszystkim nam ślepego posłuszeństwa wobec władzy jako naczelnej zasady ustrojowej.
W dzisiejszym dzienniku bulgarska TV ostrzegała przed sektami katolickimi, inicjującymi przemoc wobec dzieci.
Podziekujcie teraz tym idiotom którzy tak chucznie głosowali na tego pożal się Boże prezydenta Dude To oni przyczyniają do tego co dzieje się teraz w Polsce Wyborcy Dudy i PiS jesteście odpowiedzialni w 70 % za kazdy durny pomysł tego durnego PiSgnoju
W szkoleniu przyszłości narodu chodzi o to by uczyć i niczego nie nauczyć, bo ciemnym narodem łatwo sterować. A to kościelni opanowali od b.dawna. B.Prus w Faraonie pokazał to świetnie. W nawiązaniu do Prusa taki inny trochę wcześniej urodzony starożytny Aleksander Fredro powiedział: Zaćmienie słońca lub księżyca obliczysz do minuty – ale zaćmienia rozumu – nigdy!
Proponuję pójść dalej – płaskoziemcy nie życzą sobie żeby indoktrynowano ich dzieci na lekcjach geografii, a kreacjoniści – biologii. Poddać te przedmioty pod głosowanie. I jak większość tak zechce – zlikwidować. Nie będą naszym dzieciom robić wody z mózgu!
płaskoziemcy, kreacjoniści, antyszczepionkowcy, zygotarianie, jeszcze kilkanaście lat temu, można było obserwować ich z daleka z politowaniem, jako elementy różnorodności folkloru ameryki. znaleźli wpierw przytulne schronienie w polskiej kruchcie, a dziś już zajmują ważne miejsce w głównej nawie polskiego kościoła.