0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Raigo Pajula / AFPFot. Raigo Pajula / ...

Za głosowaniem online jest co drugi Polak, w tym przede wszystkim osoby młodsze, lepiej wykształcone, zamożne, zamieszkałe w większych i dużych miastach. Czyli takie, które raczej nie mają kłopotu z dotarciem do lokalu wyborczego, za to uważają, że dobrze znają możliwości, jakie dają nowe technologie.

Gdyby istniała możliwość głosowania przez internet, skorzystałaby z niej 52 proc. ankietowanych. 45 proc. by tego nie zrobiło. Chęć zagłosowania przez internet deklaruje niemal dwie trzecie korzystających z sieci (63 proc.).

Umożliwienie głosowania przez internet ma więcej zwolenników wśród młodszych respondentów, szczególnie w wieku 25–44 lata, oraz wśród badanych deklarujących wyższe wykształcenie.

Wyróżniają się też mieszkańcy dużych (od 100 tys. mieszkańców) i największych (powyżej 500 000 tys.) miast, kadra kierownicza i specjaliści, technicy i średni personel, pracownicy usług, prywatni przedsiębiorcy oraz badani uzyskujący najwyższe dochody w przeliczeniu na osobę w gospodarstwie domowym (4000 zł lub więcej).

Sprzeciw jest relatywnie częsty wśród badanych po 54 roku życia, respondentów mających wykształcenie zasadnicze zawodowe, wśród rolników i osób uzyskujących najniższe dochody per capita (do 1500 zł).

Stosunek do e-wyborów skorelowany jest więc u nas raczej z umiejętnościami konsumowania dóbr i usług w sieci. Nie jest związany z cyfrowymi kompetencjami obywatelskimi – bo takich raczej nie mamy. I nie ma ich też polskie państwo.

Tymczasem wybory nie ograniczają się tylko do sprawnego operowania w sieci. Wymagają więcej – od „usługodawcy”, czyli państwa, i samych obywateli. Zaufania do państwa i jego procedur.

O problemie z wyborami przez internet, wykraczającym poza radzenie sobie z komputerem i smartfonem, w sieci pisał już w OKO.press Michał rysiek Woźniak:

Przeczytaj także:

Podobne analizy przygotowali eksperci Fundacji Batorego w dwóch opublikowanych ostatnio raportach.

  • Wiarę w to, że jak się umie robić przelewy telefonem, to można też tak głosować, podważają Maciej Broniarz i Tomasz Zieliński.
  • Magdalena Musiał-Karg natomiast pokazuje, jak dokładnie wygląda głosowanie przez internet w jedynym państwie, które sobie z tym problemem poradziło. W Estonii, gdzie notabene wyborców jest 966 tysięcy, a nie 30 milionów.

Jak głosują Estończycy?

Z niespełna miliona wyborców ponad połowa (51 proc.) zagłosowała w wyborach parlamentarnych w 2023 r. online. Estończycy ćwiczą ten proces już prawie dwie dekady – od 2005 r., zaś same przygotowania do tego zaczęły się w 2000 od przygotowania podstaw prawnych i informatycznych. Od 2002 r. obowiązkowe jest w Estonii posiadanie e-ID-card, czyli dowodu osobistego, służącego również do potwierdzania tożsamości elektronicznej. Nadal można tam głos oddać tradycyjnie, w lokalu wyborczym, a także korespondencyjnie

  • Głosowanie elektroniczne trwa w tygodniu poprzedzającym niedzielę wyborczą. Czyli wtedy, kiedy np. w Polsce trwa w najlepsze kampania wyborcza. Rozpoczyna się w poniedziałek tygodnia wyborczego o godz. 9:00 rano i kończy w sobotę wieczorem o godz. 20:00.
  • Do głosowania w systemie i-Voting potrzebne są komputer podłączony do internetu (ewentualnie czytnik do e-ID-card), dowód osobisty, mobilny dowód osobisty lub cyfrowy dokument tożsamości z ważnymi certyfikatami i kodami PIN.
  • Aby móc głosować przez internet, należy pobrać aplikację wyborczą, która automatycznie sprawdza uprawnienia wyborcy do głosowania i wyświetla mu prawidłową listę kandydatów.

Teraz zaczyna się najlepsze:

  • Każdy wyborca może w ciągu 30 minut od oddania głosu sprawdzić, czy jego e-głos prawidłowo dotarł do elektronicznej urny wyborczej.
  • Każdy uprawniony może też zmienić decyzję wyborczą podjęta przez internet. Może e-głosować tyle razy, ile chce – zliczy mu się głos ostatni.
  • Więcej, od 2021 roku wyborcy mogą zmienić swój e-głos kartą wyborczą, w lokalu wyborczym w niedzielę, w dniu wyborów. (Na zdjęciu u góry, ostatni dzień wyborów parlamentarnych w Estoni, niedziela 5 marca 2023 r.).

Głos cyfrowy

  • Specyfikacja algorytmu szyfrującego e-głosy jest określana przez Państwowe Biuro Wyborcze przed każdymi wyborami.
  • Kiedy wyborca zagłosuje, aplikacja wyborcza szyfruje głos wyborcy. Wyborca potwierdza głosowanie swoim podpisem cyfrowym, a aplikacja przekazuje głos do serwera zbierającego głosy
  • E-głos jest szyfrowany za pomocą dwóch kluczy szyfrujących. Aplikacja wyborcy używa publicznego klucza szyfrowania głosu. Klucz otwierający głosowanie jest potrzebny do otwarcia głosowania, a dostęp do niego mają tylko członkowie Państwowej Komisji Wyborczej.

Liczenie głosów i e-głosów

  • e-głosy są otwierane przy użyciu specjalnego klucza, do którego dostęp mają tylko członkowie Państwowej Komisji Wyborczej;
  • głosy internetowe, które zostały zmienione w lokalu wyborczym, są unieważniane;
  • dane osobowe (podpisy cyfrowe) głosujących są oddzielane od głosów elektronicznych; zanonimizowane głosy są przeliczane;
  • głosy są liczone. Ustalana jest liczba głosów oddanych na kandydatów;
  • wyniki głosowania są wprowadzane do systemu informacji wyborczej.

“Kryptografia po prostu jest trudna”

Teraz spróbujmy sobie wyobrazić, że to wszystko odbywa się w Polsce. I przypomnijmy sobie sondaż IPSOS z 2021 r. dla OKO.press i „Gazety Wyborczej”:

Wyobraźmy sobie, że głosowanie online odbywa się przy pomocy podpisu cyfrowego osadzonego w chipie dowodu osobistego....

Cóż, wyborców z takim dowodem jest już całkiem sporo – ale tylko 11 mln. Przy czym nie każdy będzie umiał się takim dowodem posłużyć. A może użyć istniejących serwisów rządowych, np. Profilu Zaufanego? Ale ilu obywateli będzie podejrzewać, że państwo podgląda, jak głosują? – zauważają Broniarz i Zieliński.

Wyobraźmy sobie, że PKW, wskazana przez aktualną większość i złożona z prawników, ustala parametry dla algorytmu szyfrującego. Czy naprawdę ufalibyśmy, że wszystko przebiegnie gładko?

Uwierzylibyśmy, że:

  • infrastruktura jest zabezpieczona przed nieautoryzowanym dostępem?
  • głosy zawsze zliczane są bezbłędnie?
  • nie będzie można ich modyfikacja?
  • raporty i protokoły odpowiadają wcześniej oddanym głosom?

Broniarz i Zieliński zauważają, że to po prostu niemożliwe. Bo jako obywatele nie ufamy państwu, a jako ludzie nie mamy wystarczającej wiedzy z kluczowej tu dziedziny — kryptografii. 99 proc., wyborców będzie musiała uwierzyć na słowo, że państwo szyfruje dane wyborcze poprawnie. „Oczywiście, istnieją algorytmy dające głosującemu możliwość zweryfikowania, czy jego głos policzono poprawnie, przy jednoczesnym zachowaniu tajności/anonimowości. Stopień ich skomplikowania jest jednak tak duży, że ich użycie mija się z celem. Prawie nikt nie potrafiłby samodzielnie przeprowadzić weryfikacji. Musielibyśmy zaufać komuś, kto zweryfikuje nam dane instytucji, której nie ufamy”.

Błędy i nadużycia są nieuniknione

Najsprawniejsi e-zakupowicze padają ofiarą oszustw w sieci. Jak byłoby z wyborami?

System do e-głosowania musiałby być kompromisem między bezpieczeństwem procesu logowania a łatwością jego użycia. To tworzy warunki do przejmowania cudzych kont do głosowania (np. poprzez ataki phishingowe lub socjotechnikę) oraz do kupowania dostępu do kont osób upoważnionych do głosowania.

W klasycznych wyborach nie da się łatwo kupić głosu, czy zagłosować za kogoś. Nie można wziąć dowodu chorego członka rodziny i pójść zagłosować w jego imieniu. W e-wyborach jest to jak najbardziej możliwe. Zwłaszcza jeśli osoba starsza lub mniej biegłe technologicznie poprosi o pomoc (tak jak to robiła wcześniej np. przy zapisach na szczepienie) – zauważają Broniarz i Zieliński.

W klasycznych wyborach sfałszowanie ich wyniku wymagałoby przekupienia lub zastraszenia tysięcy ludzi pracujących w 31 tysiącach obwodów wyborczych. Każda komisja wyborcza składa się z kilku osób, zaś rywalizujące ze sobą komitety delegują swoich przedstawicieli. Wyniki zbierane są cyfrowo, ale także w papierowych protokołach. Każdy może sprawdzić, czy ich treść zgadza się z liczbami na stronach internetowych PKW. W modelu głosowania elektronicznego taki mechanizm kontroli nie byłby możliwy.

Wprowadzając ten system, musielibyśmy przedyskutować mnóstwo kwestii.

Co np. w przypadku podejrzeń nieprawidłowości? "Jeden głos oddany przez Internet z IP należącego do Zimbabwe nie wzbudzi zdziwienia, ale pięć takich głosów w kwadrans? A sto? Albo tysiąc?

Co zatem zrobić w sytuacji, gdy PKW będzie podejrzewać fałszerstwo? Kto i na jakiej podstawie podejmie decyzję o eliminacji wątpliwych głosów?".

To wszystko to doskonała pożywka do insynuowania, że wybory były „sfałszowane”. Że były „oszustwem”. Takie oskarżenia pojawiają się w Polsce regularnie – bronimy się przed nimi przejrzystym systemem kontroli wyborów. Przy e-wyborach integralność infrastruktury w wielu miejscach zależałaby od niewielkiej grupy osób. „Jeśli choć jedna z nich zechce zobaczyć, jak płonie demokracja, to zdoła otworzyć system informatyczny na ataki z zewnątrz, posługując się działaniami wyglądającymi na niewinną pomyłkę w codziennej pracy” – piszą Broniarz i Zieliński. „Im większa polaryzacja społeczeństwa, tym łatwiej [też] znaleźć kogoś, kto dla korzyści własnego obozu politycznego nagnie lub złamie reguły prawa”.

Dlatego ważniejsze niż techniczna łatwość oddania głosu czy ustalenia wyników jest to, na ile cały system jest przejrzysty i podlega społecznej kontroli. Tego komputery nie załatwią.

Frekwencja? A dlaczego Putin stawia na wybór przez internet?

Wybory w demokracji zadziałają bez komputerów, bez zaufania – nie. Wybory przez internet nie są też sposobem na większą frekwencję, choć postulat ich zorganizowania pojawia się zawsze, gdy frekwencja nie dopisała.

Ale frekwencja nie zależy od łatwości dostępu do lokali wyborczych.

Z badania CBOS wynika wręcz, że ci, którzy mogliby mieć kłopoty z dotarciem do urn, wcale przez komputer głosować nie zamierzają.

To, że wykształceni i mobilni mieszkańcy wielkich miast nie głosują, nie wynika z tego, że mają za daleko do urny i brakuje im tych 30 minut raz na parę miesięcy czy nawet lat.

Głosują wtedy, jeśli rozumieją, że to jest ważne.

I ta zasada dotyczy wszystkich wyborców. Jeśli ludzie chcą głosować, to zagłosują też w sposób “tradycyjny”, stojąc w kolejkach i potwierdzając w nich swoją decyzję (inni kolejkowicze stoją z tego samego powodu).

To “zobaczenie się” jest bardzo ważne. Nie jest to udręka, ale mechanizm kontroli.

W Rosji Putina ostatnie wybory („wybory Putina na prezydenta” w marcu 2024 r.) były już także przez internet. I władza gorąco zachęcała, by głosować, nie wychodząc z domu. Jedyne, co mogła zrobić opozycja, to zachęcić ludzi, by właśnie poszli głosować do lokali. W południe trzeciego dnia głosowania. Po to, żeby zobaczyć, że nie są sami – człowiek bombardowany przed potworną putinowską propagandę mógłby w to łatwo uwierzyć.

Tradycyjne głosowanie okazało się jedyną formą okazania sprzeciwu.

Dlaczego udało się tylko w Estonii?

Teraz pora odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego w zasadzie tylko Estończykom udało się e-głosowanie. Owszem, jak zauważa Magdalena Musiał-Karg, podobne próby, z różnym rezultatem, miały miejsce m.in. w Norwegii, Holandii, Brazylii, Indiach i Armenii. We wszystkich tych państwach e-głosowanie jest dodatkową, alternatywną wobec głosowania tradycyjnego czy korespondencyjnego, formą uczestnictwa w wyborach oraz referendach.

Istota sukcesu Estonii polega na tym, że tam nie chodziło tylko o wybory – pisze Magdalena Musiał-Karg,

„Estonia jest wyjątkowa pod względem możliwości i poziomu ucyfrowienia państwa, a Estończycy są z pewnością jednymi z najbardziej chętnych i świadomych użytkowników e-usług na świecie. Można odnieść wrażenie, że wszystko, co wydaje się »elementarne« w Estonii, w wielu państwach świata jest nadal pieśnią przyszłości”.

Sukces e-wyborów wynika z całościowego podejścia:

  • Estończycy są przyzwyczajeni do korzystania z usług elektronicznych.
  • Zbudowali zaufanie obywateli do systemu elektronicznej tożsamości, na którym opiera się cały system e-administracji. Kluczem było stworzenie bezpiecznego, łatwego w użyciu systemu.
  • W skład „cyfrowego ekosystemu państwa” wchodzą m.in. oprócz tożsamości cyfrowej także, cyberbezpieczeństwo, e-zdrowie, e-administracja, inteligentne miasto i mobilność, e-biznes, e-edukacja oraz badania.
  • Systemy informatyczne działają jako całość. Instytucje nie gromadzą tych samy danych — każda z nich ma swoją specjalność, ale wszystkie publiczne rejestry są połączone i umożliwiają wymianę danych. Obywatel widzi korzyści z tego: podczas gdy w wielu państwach różne organy wymagają od obywatela podania np. miejsca zamieszkania, w Estonii każdy organ uzyskuje te dane z rejestru ludności.
  • Ogromny wysiłek Estończycy włożyli w przygotowanie odpowiedniej legislacji. Cyfrowa zmiana wymaga bowiem solidnego zaplecza prawnego.
  • Estończycy wdrażali innowacje systematycznie, a nie od wielkiego zrywu. Edukacja cyfrowa dotyczyła zarówno społeczeństwa, jak i urzędników państwowych. Pamiętajmy jednak przy tym, że łatwiej jest edukować milion osób niż 30 milionów.

To oczywiście nie znaczy, że mamy przy wyborze władz posługiwać się tylko papierem.

Broniarz z Zielińskim wskazują, że dużej frekwencji z 15 października 2023 pomogło nie tylko przekonanie ludzi, że trzeba głosować, ale i cyfrowy Centralny Rejestr Wyborców ułatwiający wybór miejsca głosowania.

Niewielka zmiana, a dla budowy państwa, któremu można zaufać — ogromna.

Źródła:

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze