Niepokorna prokuratorka uważa, że Adam Bodnar nie nadaje się obecnie na ministra sprawiedliwości, a lepszy byłby poseł Roman Giertych. Krytyka jest zaskakująca, bo minister ją niedawno u siebie zatrudnił. Prokuratorzy uważają, że Wrzosek jest obciążeniem dla prokuratury i być może powinna po prostu zająć się polityką
„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Dziś publikujemy tekst Mariusza Jałoszewskiego, który w OKO.press pisze od lat o sądownictwie i praworządności.
Zachęcamy do polemik.
„Wypowiedziała lojalność”, „To wotum nieufności”, „Gra na siebie” – takie głosy słychać w środowisku prokuratorów po ostatniej, medialnej wypowiedzi prokuratorki Ewy Wrzosek (na zdjęciu u góry). Chodzi o wypowiedź z 10 grudnia 2024 roku. Wrzosek była w programie TVP Info „Trójkąt polityczny”. Na początku programu padły krótkie pytania, na które można było odpowiedzieć „tak” lub „nie”.
Na pytanie dziennikarek: „Roman Giertych byłby lepszym ministrem sprawiedliwości niż Adam Bodnar? Tak, czy nie?”, Wrzosek odpowiedziała: „Tak”. Pytanie: „Jestem rozczarowana tempem rozliczeń? Tak, czy nie?”. Wrzosek: „Tak”.
Potem Wrzosek precyzowała, dlaczego lepszym ministrem byłby Giertych. Mówiła, że jest okres przejściowy „sprawiedliwości transformacyjnej”. I konieczne są zdecydowane, niepopularne działania, które mogą ściągnąć ostracyzm środowiska prawników.
Zapewniała, że Bodnar jest dobrym procesualistą, znawcą prawa europejskiego, ale w jej ocenie jest idealnym ministrem na czasy spokoju. A teraz jest okres „powojenny”. Wrzosek: „To nie jest czas, by ściśle trzymać się litery prawa”.
Dodała, że na obecne czasy oddaje szacunek Romanowi Giertychowi.
Ewa Wrzosek skrytykowała również obecną prokuraturę. Zarzucała, że stracono bezpowrotnie 8-9 miesięcy na rozliczenia w prokuraturze i w sądach. Krytykowała niektóre decyzje kadrowe. Mówiła, że źle są stawiane priorytety. Jako przykład podała zatrzymanie Janusza Palikota i prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka.
Jej wypowiedź wywołała lawinę komentarzy i krytyki. Nie bez powodu. I zasadnie.
Bo Ewa Wrzosek jest podwładną Adama Bodnara. Wrzosek jako prokuratorka podlega służbowo Bodnarowi jako Prokuratorowi Generalnemu. Podlega również służbowo Bodnarowi jako ministrowi sprawiedliwości, bo od kilku tygodni pracuje w jego resorcie jako radczyni ministra. Odpowiada za kontakty z prokuraturami rejonowymi, ma być głosem liniowych śledczych z najniższego szczebla prokuratury i reprezentować ich interesy.
Bodnar ściągnął Wrzosek do resortu, bo złożyła rezygnację z urzędu prokuratora. Gdyby nic nie zrobił, do końca roku Wrzosek byłaby już poza zawodem. By ją zatrzymać, zaproponował jej stanowisko w ministerstwie. Ta decyzja była różnie komentowana. Prokuratorzy nieoficjalnie mówią, że Wrzosek postawiła Bodnara pod ścianą. Po czasach PiS wielu śledczych awansowało, a ona nadal była w Prokuraturze Rejonowej dla Warszawy-Mokotowa. Mogła czuć się rozgoryczona. A teraz, gdy otrzymała awans, otwarcie krytykuje swojego przełożonego.
Do jej słów we środę 11 grudnia 2024 roku odniósł się w Polsat News minister Bodnar. Mówił: „Przyjąłem to z pewnym zaskoczeniem, tym bardziej że pani prokurator Ewa Wrzosek jeszcze miesiąc temu zdecydowała się na przyjęcie propozycji przyjścia na delegację do Ministerstwa Sprawiedliwości. (...) Być może jestem staroświecki, ale uważam, że są takie zasady w relacjach służbowych jak lojalność. A lojalność dla mnie oznacza, że jeśli ma się do mnie zastrzeżenia, to się je komunikuje najpierw szefowi” – stwierdził Bodnar.
Zaznaczył, że nie rozmawiał o tej sprawie z Wrzosek.
Minister Bodnar nie chciał odpowiedzieć, czy wyciągnie konsekwencje. Powiedział: „Myślę, że pani prokurator Wrzosek musi sama podjąć decyzję w takiej sytuacji. To odpowiedź na pytanie, kim w ogóle pani prokurator chce być w życiu publicznym. Myślę, że każdego dnia zadaje nam wszystkim takie pytanie (...) Myślę, że jesteśmy w nowych czasach. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co w tej nowej Polsce takie osoby jak prokurator Ewa Wrzosek powinny robić, czym się zajmować”.
Minister przyznał, że w jej wypowiedziach jest sporo polityki, a prokurator powinien od niej stronić.
Ewa Wrzosek za czasów PiS zasłużyła się dla obrony praworządności. Niewielu miało wtedy taką odwagę. Nie bała się krytykować w mediach prokuratury Ziobry, za co spadły na nią represje. Miała dyscyplinarki, inwigilowano ją Pegasusem, karnie zesłano do pracy w prokuraturze w Śremie. Była zawieszona.
Za tę postawę należy jej się uznanie i szacunek.
Praworządności nie broniła jednak sama. Była też grupa ok. 250 prokuratorów z Lex Super Omnia, która również nie bała się bronić honoru prokuratury. Na czele stowarzyszenia stali Krzysztof Parchimowicz, a potem Katarzyna Kwiatkowska. Oni i wielu członków stowarzyszenia zapłacili wysoką cenę – także ich dotknęły represje władzy. Mieli dyscyplinarki, sprawy w prokuraturze, byli karnie zsyłani do pracy w Polskę, zdegradowano ich na najniższy szczebel służbowy.
Najbardziej prześladowany był Krzysztof Parchimowicz. Za twardą obronę niezależności prokuratury zapłacił utratą zdrowia. Dziś jest na emeryturze. Gdyby nadal miał siły, miał szansę stanąć na czele odnowionej prokuratury. Bo ma autorytet i szacunek w środowisku prawników, w tym sędziów.
Wrzosek też jest członkinią Lex Super Omnia, ale trzymała się trochę na uboczu, jest raczej samotnym wilkiem. Za czasów PiS zyskała dużą popularność wśród obywateli. Pomogła jej bezkompromisowość i ostra krytyka Ziobry. Często występowała w mediach i do dziś komentuje na Twitterze (obecnie X). Jej konto obserwuje 71,7 tysięcy osób. To jej największy kapitał. Lubią ją obywatele i media.
Problem w tym, że Wrzosek nie ogranicza się tylko do komentowania tego, co dzieje się w prokuraturze. Komentuje też wydarzenia polityczne.
Po zmianie władzy i odsunięciu Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego – zaufanego Ziobry – minister Bodnar zmiany w prokuraturze oparł na członkach Lex Super Omnia. Sprawdzili się oni w czasach Ziobry. Pokazali, że są niezależni i mają kręgosłup. Z Lex Super Omnia wywodzi się obecna tzw. prokuratorska góra, na czele z Prokuratorem Krajowym Dariuszem Kornelukiem.
Ewa Wrzosek została w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów. Rok temu minister Bodnar powołał ją jako swojego przedstawiciela do Krajowej Rady Prokuratorów, która jest formą samorządu prokuratorskiego.
Ale Wrzosek miała i ma większe ambicje. Startowała w konkursie na nowego Prokuratora Krajowego, jednak komisja konkursowa wybrała wtedy Korneluka. Potem miała zostać wiceszefową Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Do awansu jednak nie doszło. Bo Wrzosek zaczęły ciążyć sprawy z przeszłości.
Pierwsza sprawa jest z czasów PiS. Chodzi o zarzuty, jakie chciała stawiać jej prokuratura za przekazywanie informacji ze śledztwa dotyczącego wypadku autobusu miejskiego w Warszawie. Uzyskane informacje Wrzosek przekazała do stołecznego ratusza, a działo się to w gorącym czasie wyborów prezydenckich w 2020 roku, w których startował Rafał Trzaskowski. Temat wypadku był tematem kampanii, okładano nim Trzaskowskiego za brak nadzoru nad komunikacją miejską. Do postawienia zarzutów Wrzosek jednak nie doszło, bo Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN odmówiła uchylenia immunitetu prokuratorce, która przekazała Wrzosek informacje. Izba uznała, że nie popełniła ona przestępstwa, te informacje były bowiem szybko przekazane dziennikarzom i były ogólnodostępne. To m.in. do tej sprawy przeciwko Wrzosek użyto za zgodą sądu programu szpiegowskiego Pegasus.
Po zmianie władzy prokuratura wycofała więc wniosek o uchylenie immunitetu Wrzosek i potem umorzyła postępowanie.
Ale jeszcze bardziej zaszkodziła jej inna sprawa, gdy rok temu zaangażowała się w działanie dotyczące TVP. Poprzednia władza po przegranych wyborach chciała przeprowadzić zmiany, które miałyby uniemożliwić zmianę kierownictwa mediów publicznych i zabetonować w nich władze podporządkowane woli politycznej Prawa i Sprawiedliwości. Chodziło o zmiany statutowe. Wrzosek jako prokuratorka złożyła wtedy wnioski do sądu rejestrowego, które miały te zmiany zablokować.
Potem okazało się, że zrobiła to poza ścieżką służbową i na wniosek Bartłomieja Sienkiewicza, późniejszego ministra kultury.
A składane przez Wrzosek wnioski miała opracować jedna ze stołecznych kancelarii prawnych.
W tej sprawie jeszcze prokuratura Ziobry wszczęła śledztwo i trwa ono do dziś. I jak słyszymy w prokuraturze, nikt nie chce w nie ingerować, by nie było potem zarzutów, że sprawa została skręcona. Działanie Wrzosek jest oceniane różnie. Jest krytykowana, bo pomogła politykowi. Z drugiej strony są głosy, że działała dla dobra publicznego.
Jest jeszcze jeden wątek, o którym pisała „Gazeta Wyborcza”.
Wrzosek miała duże zaległości w pracy w mokotowskiej prokuraturze. Za co nawet za czasów Ziobry nikt nie zrobił jej dyscyplinarki. Pozostał jednak zgrzyt, bo Wrzosek obecnie w mediach mówi, jak ma pracować prokuratura i jak powinny być prowadzone śledztwa. To wszystko zaszkodziło jej obecnie w awansie na wysokie stanowisko.
Gdy Ewa Wrzosek składała rezygnację z urzędu prokuratora, mówiła, że powodem jest rozczarowanie tempem zmian i rozliczeń w prokuraturze. Ma prawo tak to oceniać. Ale prokuratorzy uważają, że zagrała va banque i postawiła szefa prokuratury, czyli Adama Bodnara, pod ścianą. Wrzosek krytyką się nie przejmuje. Nie kryje, jakie ma ambicje. W jednym z wywiadów powiedziała, że po rozdzieleniu urzędu Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości będzie ubiegać się o najwyższe stanowisko w prokuraturze. A osobę na stanowisko Prokuratora Generalnego będzie wybierać Sejm. Czyli politycy.
A wtedy może mieć znaczenie popularność Wrzosek w mediach i wśród części obywateli.
W środowisku prokuratorów mówi się, że Wrzosek powinna teraz wybrać czy nadal jest prokuratorką, czy jest już publicystką (to wytyk do jej działalności komentatorskiej na platformie X), czy też może chce zostać polityczką. Bo prokuratura to struktura hierarchiczna i praca zespołowa. Jest tu podległość służbowa. Najważniejszym szefem jest Adam Bodnar. A wypowiedź Wrzosek w TVP Info została odebrana jako wypowiedzenie lojalności i gra na siebie.
Prokuratura ma też nowych rzeczników prasowych. Są oni dobrzy i robią swoje. Rzeczniczką Prokuratora Generalnego jest prokurator Anna Adamiak, a Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak. Bardzo dobrym rzecznikiem jest też Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. To oni mają najlepszą legitymację, by mówić w mediach, co się dzieje w śledztwach. Bo mają dostęp do informacji. A precyzyjny przekaz jest ważny, bo tylko wtedy można rzetelnie ocenić pracę prokuratury i stan rozliczeń.
Wrzosek też mówi w mediach o śledztwach i je ocenia. Choć sama zastrzega, że nie ma dokładnej wiedzy. Nie jest też rzecznikiem prasowym.
W środowisku prokuratorów mówi się jeszcze, że wszyscy doceniają odwagę Wrzosek w czasach władzy PiS. Ale czasy się zmieniły, mamy inny moment historii, gdy trzeba zająć się ciężką pracą, bo rozliczenia PiS same się nie zrobią. A chętnych do tego śledczych nie jest aż tak dużo. Zwłaszcza że politycy partii Kaczyńskiego niemal codziennie straszą, że jak wrócą do władzy, to wszystkich zaangażowanych w proces rozliczeń powsadzają do więzienia. Na czele z Bodnarem.
Prokuratorzy, ale też niepokorni sędziowie, muszą teraz przestawić się na inny tryb działania. Owszem ministra Bodnara można krytykować, a nawet jest to wskazane, jeśli na to zasłużył. Ale teraz trzeba się przestawić na inne tory. Przede wszystkim zaangażować się w przywracanie praworządności. Dla sędziów i prokuratorów, którzy jeszcze nie tak dawno byli ofiarami represji i walczyli o niezależny wymiar sprawiedliwości, oznacza to jeszcze więcej pracy.
Bo nikt nie załatwi za nich zaległości i spraw obywateli. Nikt nie zrobi za nich śledztw. Nikt też nie odbuduje za nich autorytetu sądów i prokuratury oraz zaufania do nich.
Wielu prokuratorów i sędziów wdrożyło się w nowe czasy, choć nie było to łatwe. Ich sytuację można trochę przyrównać do sytuacji żołnierzy, którzy z wojny wracają do spokojnego kraju. Przez pierwszy okres jest im trudno się odnaleźć.
Ale nawet tacy sędziowie jak Paweł Juszczyszyn, Piotr Gąciarek, Krystian Markiewicz, Igor Tuleya, czy Waldemar Żurek teraz zajęli się ciężką pracą. Naprawiają to, co zepsuł Ziobro. Sędzia Tuleya wrócił do procesów m.in. w sprawach gangsterów. Juszczyszyn jest wiceprezesem Sądu Rejonowego w Olsztynie. Żurek jest wicedyrektorem Krajowej Szkoły Sędziów i Prokuratorów. Prof. Markiewicz nadal kieruje Iustitią, ale jest też szefem komisji kodyfikacyjnej ustroju sądownictwa i prokuratury. I pracuje nad gruntowną reformą wymiaru sprawiedliwości. Sędzia Gąciarek jest wiceprzewodniczącym wydziału karnego Sądu Okręgowego w Warszawie i wrócił do procesów karnych.
Wszyscy oni byli za PiS odważni, stali się symbolami wolnych sądów. A dziś cofnęli się o krok. Nie ma ich już tak dużo w mediach. Teraz przede wszystkim włączyli się w zmiany. I pracują zespołowo.
Bo przywracanie praworządności to praca grupowa. Odpowiada za to nie tylko Bodnar, ale również każdy sędzia i prokurator, który codziennie podejmuje decyzję procesową ws. obywatela. Bo jest krytycznie ważne, jak ocenią po zmianach wymiar sprawiedliwości właśnie obywatele.
Ewa Wrzosek kilka tygodni temu też dostała taką szansę jako radczyni ministra. Bodnar mógł ją puścić wolno, by odeszła z prokuratury. Ale przekonał, by została i włączyła się w zmiany w prokuraturze. W normalnej pracy, czy to w korporacji, czy w urzędzie, jeśli ktoś nie zgadza się z szefem i publicznie go podważa, to z reguły traci pracę. Takie są reguły gry. Jest też inne rozwiązanie. Jeśli komuś nie podoba się to, co dzieje się w pracy, to rozmawia z kierownictwem. Szuka się poparcia dla zmian. A jeśli nie jest to możliwe, to po prostu się odchodzi, albo godzi z tym, co jest.
I jeszcze jedna refleksja. Gdy zada się pytanie prokuratorom „Kto, jeśli nie Bodnar?”. Zapada milczenie. Owszem, pewnie kilku następców na miejsce Bodnara, by się znalazło. I niekoniecznie musi to być Roman Giertych.
Słychać krytykę Bodnara, że pewne decyzje mógłby podejmować szybciej. Padają pytania, dlaczego nadal jeszcze działa neo-KRS. Dlaczego nadal na stanowiskach są rzecznicy dyscyplinarni Piotr Schab, Michał Lasota i Przemysław Radzik.
Ale wszyscy wiedzą, że rozliczenia i przywracanie praworządności nie są łatwe i nikt nie obiecywał, że będzie to proste.
Gdy zapyta się prokuratorów o atuty Bodnara słychać: uczciwy, przyzwoity, ma autorytet. Nie miesza się do śledztw, dał prokuratorom niezależność. I co ważne nie pójdzie na skróty. A do tego namawia Ewa Wrzosek, mówiąc, że to nie czas by ściśle trzymać się litery prawa.
Bodnar gwarantuje też przejrzystość procesu przywracania praworządności. Owszem nie obędzie się bez wpadek, bo poprzednia władza zrobi wszystko, by cały proces blokować. Ale rozliczenia muszą być zrobione zgodnie ze sztuką prawniczą, by były skuteczne. Bo na końcu jest sąd, który to wszystko oceni.
A Ewa Wrzosek musi teraz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nadal chce współpracować z Bodnarem w ministerstwie i włączyć się w realne zmiany, cofnąć się o krok, by być częścią zespołu. Czy też woli wrócić do prokuratury i śledztw, bo tam brakuje ludzi.
Czy też woli pozostać recenzentką prokuratury Bodnara, a potem walczyć o to, by samemu stanąć na jej czele.
Sądownictwo
Adam Bodnar
Roman Giertych
Ewa Wrzosek
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Prokuratura Krajowa
praworządność
rozliczenia PiS
śledztwa
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze