„Holland wie, jak mówić o wydarzeniach traumatycznych tak, by trauma nie zasłoniła wszystkiego innego. By nie działała na zasadzie szantażu moralnego” – Jakub Majmurek o filmie „Zielona granica”. Posłuchaj lub przeczytaj!
Jakub Majmurek: Będę tym ekscentrycznym uczestnikiem debaty o filmie Holland, który go rzeczywiście widział.
Agata Kowalska: Tak, tak. Dzisiaj w „Powiększeniu” porozmawiamy o „Zielonej Granicy”. Też ją obejrzałam. Też jest ze mnie ekscentryczka.
„Powiększenie” to podcast Agaty Kowalskiej, dziennikarki OKO.press. Dwa razy w tygodniu autorka zadaje doskonale przygotowane, precyzyjne pytania politykom, ekspertkom, a czasem uczestnikom wydarzeń. Postanowiliśmy publikować także zapis tekstowy podcastów, żeby podkreślić ich wartość, bo informują, objaśniają i skłaniają do myślenia. Liczymy także na to, że osoby, które wolą czytać niż słuchać, zachęcimy do zmiany tego nastawienia i sięgną po podcasty Kowalskiej. Czyta się je dobrze, ale słucha jeszcze lepiej.
Agata Kowalska: A gościem „Powiększenia” jest Jakub Majmurek, krytyk filmowy, publicysta „Krytyki politycznej”. Dzień dobry!
Jakub Majmurek: Dzień dobry.
Agata Kowalska: Widział pan film? To jest podstawowe pytanie, bo toczy się o „Zielonej granicy” wiele rozmów. Toczą je ci, którzy filmu jeszcze nie widzieli.
Jakub Majmurek: Ja akurat widziałem film, więc nie wiem, czy to uprawnia mnie do zabierania głosu. Skoro wszyscy ci, którzy się wypowiadają, go nie widzieli. No, ale będę tym ekscentrycznym uczestnikiem debaty o tym filmie, który go rzeczywiście widział.
Agata Kowalska: To zanim o filmie, porozmawiajmy chwilę o awanturze o film, którego wiele osób jeszcze nie widziało. Nie widzieli go na pewno przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. A wiemy to stąd, że film dopiero wczoraj wieczorem miał premierę. A głosy krytyki, hejtu leją się już od dobrych paru dni, jak nie paru tygodni.
Czy sama decyzja Agnieszki Holland, żeby filmować fabularnie wydarzenia z polsko-białoruskiej granicy, była jak na polskie warunki po prostu zbyt bezczelna?
Jakub Majmurek: Nie, nie była zbyt bezczelna. Jest to jak najbardziej w dobrym prawie twórcy czy twórczyni filmowej, by podejmować kwestie, które są dla wspólnoty głęboko kontrowersyjne. Które wiążą się z poważnymi dylematami, które dotyczą nabrzmiewających problemów społecznych, politycznych, problemów bezpieczeństwa.
Raczej można by mieć pretensje do polskiego kina po 1989 roku, że rzadko tak szybko reagowało na to, co działo się w Polsce.
Bo oczywiście ten film jest wyjątkowy, jako taki film – interwencja.
Film, który zabiera głos w bardzo ważnej, bardzo głęboko dzielącej społeczeństwo sprawie, w sposób bardzo szybki. On nie powstaje 10 lat po tych wydarzeniach, tylko niemalże bezpośrednio.
Przyznam szczerze, że jeśli się myśli o jakimś porównywalnym przykładzie polskiego filmu, który tak szybko reagowałby na kluczowe wydarzenia, to przychodzi mi na myśl tylko „Człowiek z żelaza” Andrzeja Wajdy, więc film sprzed ponad 40 lat.
Agata Kowalska: Wczoraj Agnieszka Holland sama mówiła na premierze, że zdjęcia rozpoczęto sześć miesięcy temu, a w tym momencie mamy już gotowy film w kinach. Niesamowite tempo. Pytanie, czy to określenie, którego Pan użył „film – interwencja”, oznacza, że te zwykłe kategorie, jakimi posługuje się krytyk filmowy, ale może i widz, w ogóle tu nie przystają?
Jakub Majmurek: Myślę, że jak najbardziej przystają. Filmy – interwencje też są dziełami sztuki, też można je w tych kategoriach oceniać jako dzieło sztuki filmowej. Więc dyskusja o filmie Agnieszki Holand będzie dyskusją dwutorową: z jednej strony związaną z artystyczną oceną tego filmu, z drugiej z całą oceną publicystyczną, oceną moralną, oceną polityczną.
Na razie ta dyskusja polityczna dominuje, chociaż w przypadku tego, co robi PiS, no to trudno tutaj nawet mówić o dyskusji.
To nie jest dyskusja, to jest raczej zorganizowany, odgórny hejt.
Który z jakąkolwiek dyskusją wokół tego, co zostało pokazane w filmie, nie ma wiele wspólnego.
Ale też ta dyskusja na temat walorów czysto artystycznych tego filmu, walorów tego filmu jako dzieła sztuki filmowej, jak najbardziej będzie na nas czekała. No i z czasem, kiedy sprawa tego, co dzieje się teraz na granicy stanie się już sprawą mniej lub bardziej historyczną, to historycy i historyczki filmie będą pisać o tym filmie także w kontekście jego miejsca w polskim kanonie, w kontekście jego wartości artystycznej i tego typu kategorii.
Agata Kowalska: My też dzisiaj jeszcze parę słów temu poświęcimy, mimo tego, że przytłaczającą uwagę zbiera właśnie kampania nienawiści rozkręcana przez władzę. I jeszcze przez chwilę przy tym zostańmy.
Tak jak mówiłam, na Agnieszkę Holland sypie się fala hejtu; nawet nie wiem jak nazwać te koszmarne wypowiedzi. Zresztą nie tylko na Holland. Pojawiły się głosy, żeby ukarać aktorów, żeby ich nie zatrudniać w Telewizji Polskiej. Czy decyzja, żeby nakręcić ten film, napisać scenariusz, zagrać w nim, wyprodukować (bo przecież rzesza ludzi pracowała, by ten obraz powstał), to jest akt obywatelskiego nieposłuszeństwa?
Jakub Majmurek: Nie wiem, czy nieposłuszeństwa. Obywatelskie nieposłuszeństwo definiuje się w ten sposób, że jest to świadome łamanie prawa w imię jakichś wyższych wartości. W Polsce prawo na szczęście jeszcze nie zakazuje kręcenia krytycznych filmów wobec władzy.
Ale z pewnością był to akt obywatelskiego zaangażowania, czy obywatelskiej odwagi.
Więc można było się spodziewać, że tego typu reakcja, chociaż być może nie aż na taką skalę, się pojawi. Widzieliśmy, jak wcześniej władza reagowała na artystów, którzy ośmielili się opowiedzieć jakiś żart, który się jej nie podobał, na przykład o tupolewie. Jak reagowała na aktorów, którzy zagrali w sztuce „Klątwa” w Teatrze Powszechnym. Tam też zdaje się były jakieś historie z traceniem roli w produkcjach TVP.
Więc można było się spodziewać, że pojawienie się na ekranie w tym filmie, że udział w jego produkcji, wystawi twórców na celownik władzy, a przynajmniej na celownik hejtu. Chociaż tak jak mówię, skala jest zaskakująca. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że Polska mierzy się z bardzo wieloma problemami. Od samej sytuacji na granicy, przez problemy z służbą zdrowia, problemy z edukacją, problemy z drożyzną. A władza zajmuje się wojną z filmem.
Agata Kowalska: Cóż, powiedział pan, że to zaskakujące i zaraz potem wyjaśnił, dlaczego władza to robi.
Agata Kowalska: Dzisiaj, tuż przed naszym nagraniem odbyła się konferencja prasowa wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Błażej Pobożego, który powiedział tak.
Błażej Poboży: Wczoraj miała miejsce premiera filmu Agnieszki Holland pod tytułem „Zielona granica”. Długo szukałem odpowiedniego słowa, które mogłoby opisać ten obraz i myślę, że najlepszym słowem, które pozwala opisać ten film, to: obrzydliwy paszkwil.
Ten film pokazuje w sposób skrajnie niesprawiedliwy, nieuprawniony, krzywdzący funkcjonariuszy Straży Granicznej, całą formację, tę profesjonalną formację, jaką jest Straż Graniczna, żołnierzy. Wszystkich tych, którzy bronią z narażeniem własnego zdrowia i życia polskiej granicy, którzy dbają o bezpieczeństwo wszystkich Polek i Polaków bezpieczeństwu naszego państwa.
Ten film szkaluje dobre imię polskiego funkcjonariusza, policjanta, żołnierza. Ten film w wielu aspektach jest filmem, jest obrazem krzywdzącym dla instytucji polskiego państwa, dla polskiego państwa i dla Polaków. Nawet mieszkańcy miejscowości przygranicznych zostali tam pokazani w sposób skrajnie niesprawiedliwy i nieuprawniony. I pomija najważniejszy element, jakim była operacja hybrydowa prowadzona przeciw Polsce, która poprzedzała rosyjską agresję na Ukrainie.
Ponieważ ten film zawiera tak wiele nieprawd, przeinaczeń, pokazuje fałszywy, nieprawdziwy, niesprawiedliwy obraz wszystkich wymienionych przeze mnie funkcjonariuszy, formacji, Polaków, polskiego państwa, instytucji polskiego państwa, zdecydowaliśmy jako kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, że w kinach studyjnych w całej Polsce ten obrzydliwy paszkwil będzie poprzedzony specjalnie przygotowanym spotem, który te elementy, w których zabrakło w tym filmie, pokazuje.
Agata Kowalska: Co pan na to? Czy to jest przekroczenie jakiejś kolejnej granicy? Cenzura?
Jakub Majmurek: Aż trudno powiedzieć, od czego by tutaj zacząć.
Jest to przede wszystkim działanie absurdalne, które ośmiesza rząd.
Jest oczywiste, że jeżeli rządowi chodziło o to, by przekonać widzów „Zielonej Granicy”, iż ona nie przedstawia wizji prawdziwej, to umieszczenie takiego spotu przed seansem raczej temu się nie przysłuży. Raczej widzów zirytuje, bo będą musieli dłużej czekać na film.
Raczej będzie to postrzegane jako akt cenzury.
I sądzę, że rząd doskonale sobie zdaje z tego sprawę i nie chce tak naprawdę nikogo przekonywać, tylko chce zademonstrować swojemu twardemu elektoratowi, że coś w tej sprawie robi. Że z tym filmem walczy, że daje mu odpór.
Jakub Majmurek: Zastanawia mnie też, że w MSWiA była mowa tylko o kinach studyjnych. Tymczasem ten film pokazywany jest nie tylko w kinach studyjnych. Sprawdziłem repertuar na jutro w Warszawie i „Zielona granica” jest grana również we wszystkich trzech największych sieciach multipleksów.
Bardzo mnie ciekawi to rozróżnienie. Czemu rząd akurat uznał, że to w kinach studyjnych, widzom kin studyjnych trzeba sprawę wyjaśniać takim spotem. A jak ktoś pójdzie do którejś z sieci multipleksów, to już nie trzeba. Jaka tutaj mogła logika za tym stać?
Agata Kowalska: Myślę, że wiceminister Poboży przed briefingiem wykonał telefon do ministra Glińskiego i powiedział: Panie profesorze, Piotrze, jest taka sprawa. Z twojego ministerstwa płyną pieniądze do kin studyjnych... (śmiech). Może to o to chodzi, że na kina studyjne władza ma wpływ, na sieciówki nie?
Jakub Majmurek: No, być może o to tutaj chodzi, ale i tak podejrzewam, że rząd nie ma takiego wpływu, by kazać kinom studyjnym coś takiego wyświetlić. Raczej po prostu będzie musiał wykupić reklamę. Co się zresztą już dzieje! Jeśli ktoś z państwa był ostatnio w kinie, to z pewnością zetknął się z reklamą pewnego państwowego koncernu paliwowego, która wygląda jak reklamówka partii rządzącej.
Więc tego typu przekaz w kinach władza już uskutecznia.
No i to jest też pytanie, czy wyborcy, podatnicy będą zachwyceni, że rząd zajmuje się wydawaniem pieniędzy na polemikę z filmem w kinach.
Jakub Majmurek: Ta akcja wpisuje się w to, jak PiS podchodzi do kina. Kiedy była awantura wokół „Idy” Pawła Pawlikowskiego, to głos zabrała Reduta Dobrego Imienia, Polska Liga Przeciwko Zniesławieniom, organizacja założona przez Macieja Świrskiego (obecnego prezesa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji) mianowanego na to stanowisko przez pisowski układ władzy. I też domagała się, by poprzedzić „Idę” czołówką z napisami, które wyjaśnią, jak było naprawdę.
I kiedy telewizja publiczna wyemitowała „Idę”, to właśnie z takimi napisami, które jeszcze wyglądały tak, jakby je tam włożyli twórcy filmu. Co było już jednak jakimś dość poważnym ograniczeniem praw autorskich osobistych twórców, z ingerencją w treść filmu.
Nie wiem też, czy PiS traktuje widzów jak idiotów, którzy nie potrafią przyjrzeć się krytycznie obrazowi i zrozumieć, że to jest pewna reprezentacja rzeczywistości, która nie jest w skali 1 do 1. I którzy dopiero jak zobaczą to napisane, to stwierdzą, a to rzeczywiście może być nie tak, jak przedstawia to pani Holland, czy jak przedstawia to „Ida”. Zupełnie nie rozumiem, przyznam, tej logiki. Oczywiście poza taką logiką trzeba pokazać twardemu elektoratowi, że walczymy, nie poddajemy się.
Agata Kowalska: Tak, zgadzam się, że ten komunikat i spot MSWiA nie są tak naprawdę kierowane do widzów. Zresztą jestem tak ciekawa, co to będzie za filmik propagandowy, że chyba drugi raz pójdę na „Zieloną Granicę”, tylko po to, żeby obejrzeć ten dodatek, ten wkład Prawa i Sprawiedliwości w polską kinematografię.
To jest też ciekawe, bo kina studyjne już od dzisiaj grają w „Zieloną Granicę”, więc MSWiA chyba musi się pospieszyć. Czekam z niecierpliwością! (o gotowym klipie MSWiA przeczytasz w dalszej części tekstu – przyp. red.)
Agata Kowalska: No dobrze, to przejdźmy może wreszcie do samego filmu. Czy on Agnieszce Holland się udał? Wczoraj profesor Adam Bodnar napisał: „fabuła, w której zaciera się granica z dokumentem”. Czy Holland udźwignęła tę tematykę i ten format?
Jakub Majmurek: Tak, myślę, że najkrócej mówiąc tak. To jest bardzo dobry film. Może minus dwie, trzy sceny, które mi się nie podobały i które były moim zdaniem minimalnie przeszarżowane i za bardzo dociśnięte w publicystycznym kierunku. Ale poza tym jest to bardzo dobry film.
Film, który maluje bardzo szeroką panoramę tego, co dzieje się na granicy. Przedstawia ją z wielu punktów widzenia: miejscowej ludności, aktywistów, pomagającym ludziom, którzy znaleźli się na granicy, a także z punktu widzenia Straży Granicznej.
Bo przecież strażnicy graniczni też tutaj są bohaterami, których historia, wbrew temu co mówi rząd, ma w tym filmie szansę wybrzmieć. Pokazane są ich dylematy moralne, czasami wręcz przemiany moralne.
Ten film nie jest wrogi wobec bohaterów, którzy akurat znaleźli się w Straży Granicznej.
Pokazuje ich jako istoty moralne, które stają przed różnego rodzaju dylematami.
No i wreszcie film pokazuje tę sytuację z punktu widzenia uchodźców. Uchodźców, którzy znaleźli się w pułapce między Polską a Białorusią. Przerzucani ciągle między granicami obu tych państw, które są też granicami Unii Europejskiej. Przepychani przez białoruskich strażników do Polski, przez polskich na Białoruś, niezdolni ani wejść na teren UE ani jej opuścić. Złapanych w sytuację, która jest nie tylko głęboko tragiczna, ale też absurdalna.
Więc wydaje mi się, że to jest bardzo dobry film, że Holland udało się rzeczywiście stworzyć obraz bardzo wyważony, bardzo wielostronny, stawiający niełatwe pytania także dla strony bynajmniej nie pisowskiej.
Wbrew temu, co mówi rząd, to jest też film bardzo krytyczny wobec Białorusi.
Te zarzuty, że to jest prezent dla propagandy białoruskiej, są kompletnie absurdalne dla kogoś, kto ten film faktycznie widział. To jest też film całkiem krytyczny wobec strony antypisowskiej. Widzimy, jak ta strona dzieli się w obliczu sytuacji na granicy.
To jest też wreszcie film, który jest bardzo krytyczny wobec polityki migracyjnej całej Unii Europejskiej, a nie tylko i wyłącznie Polski. Więc naprawdę przekaz na temat tego filmu, który podaje rządząca partia, jest po prostu nieprawdziwy.
Agata Kowalska: Paweł Kasprzak, lider KOD-u, napisał... On też był na filmie! To jest naprawdę niesamowite, że trzeba to podkreślać. W każdym razie Kasprzak napisał: „Nie da się złapać oddechu. Od Agnieszki Holland dostało się wszystkim. Polsce, Unii, władzy i opozycji. Solidny łomot”.
I rzeczywiście chyba tak jest. Tam nie ma nikogo, w sensie społecznym, kto byłby rozgrzeszony. Dopiero jak zejdziemy na poziom konkretnych ludzi i ich decyzji, to Holland widzi współczucie, wsparcie i pomoc dla uchodźców. Natomiast na poziomie grup decyzyjnych, że tak to nazwę, nikt nie pozostaje czysty.
Jakub Majmurek: Tak, widzimy właśnie taką sytuację, z której bardzo trudno znaleźć wyjście na poziomie systemowym. Czasami rzeczywiście jedyne wyjście to jest zachować się w sposób właściwy. To, co jest też ważne w tym filmie i co sprawia, że to jest dobre kino to to, że niezależnie po której stronie ktoś stoi, czy jest w punkcie wyjścia aktywistą, czy jest strażnikiem granicznym, to nie determinuje, jakie decyzję ostatecznie podejmie.
Każdy tutaj ma możliwość moralnej przemiany i zachowania się w sposób godny.
Holland nie skreśla z góry żadnego bohatera, na przykład tylko dlatego, że on nosi mundur Straży Granicznej. Więc to jest też, myślę, coś, co sprawia, że ten film jest filmem dobrym. Tam nie ma postaci, które miałyby ilustrować jakieś publicystyczne tezy.
No może poza kilkoma postaciami, które się tam pojawiają na dalszym planie w tych słabszych scenach, o których mówiłem. Tylko są rzeczywiście pełnowymiarowi bohaterowie, którzy zostali wrzuceni w bardzo ciężką sytuację i muszą podjąć jakieś niemożliwe do podjęcia dla nich wybory. Dlatego to jest dobre kino.
Jakub Majmurek: Plus forma tego kina. Właśnie to, że ono zostało sfotografowane w czerni i bieli, co troszeczkę odsuwa nas od takiej dokumentalnej bezpośredniości. Ten film przedstawia wiele scen, które łatwo by mogły się zamienić w epatowanie cierpieniem i grozą. A ta fotografia w czerni i bieli pozwala do tego zbudować pewien konieczny dystans, który sprawia, że te sceny wybrzmiewają artystycznie jeszcze mocniej.
Agata Kowalska: Ja miałam dokładnie to samo wrażenie! Oczywiście nie mając pojęcia, jakie zastosowano środki, żeby to wrażenie we mnie wywołać, bo się na tym nie znam. Szłam na ten film oczywiście śmiertelnie przerażona. Przerażona tym, że to będzie zbyt trudne, by przez dwie godziny oglądać absolutny horror i dramat.
Ale okazało się, że Holland nakręciła film, który nie próbuje mi, przepraszam za wyrażenie, wyrwać flaków. Który nie próbuje mnie straumatyzować. Czułam się po nim fatalnie, ale na innym poziomie: na poziomie głębokiego, nie dającego się absolutnie odepchnąć poczucia winy – jako jednostka, obywatelka, członkini polskiej społeczności.
Holland mogła równie dobrze zrobić film, w którym ból, cierpienie, krew i (dosłowne) bagno zasłania całą resztę. Ale nie zrobiła tego. Czy moglibyśmy się domyśleć dlaczego?
Jakub Majmurek: Myślę, że to jest po prostu dlatego Agnieszka Holland umie robić filmy. I że ona ma świadomość tego, w jaki sposób opowiadać o bardzo traumatycznych wydarzeniach. To jest przecież reżyserka, która ma w dorobku takie filmy jak „Europa, Europa”.Film o młodym żydowskim chłopcu, który próbuje przeżyć wojnę, ukrywając się jako Niemiec, zostając niemieckim bohaterem wojennym, wstępując do Hitlerjugend. I cały czas ukrywając fakt tego, że jest obrzezany i wiedząc, że może zostać w ten sposób zdemaskowany i że to jest dla niego pewna śmierć.
Nakręciła taki film jak „Gorzkie żniwa”, który mówił o skomplikowanych relacjach chłopa i ukrywającej się w jego gospodarstwie Żydówki. Nakręciła „W ciemnościach”, film holokaustowy, który przedstawiał historię lwowskiego kanalarza, Polaka ratującego Żydów w czasie niemieckiej okupacji we Lwowie.
To wszystko pokazuje, ile warte są te zarzuty, że to jest reżyserka wroga Polsce, która stara się znieważyć Polskę na arenie międzynarodowej. Agnieszka Holland ma wielkie doświadczenie filmowe, ma wyczucie filmowej formy
i wie po prostu, jak znaleźć odpowiedni klucz do tego, by mówić o wydarzeniach bardzo traumatycznych.
Tak, by ta trauma nie zasłoniła w filmie wszystkiego innego, nie przytłoczyła nas przesadnie. By nie działała na zasadzie jakiegoś szantażu moralnego. Tu po prostu widać rękę dobrej reżyserki.
Agata Kowalska: Grupa Granica. Ludzie, kobiety, mężczyźni, którzy decydowali się pomagać wtedy, gdy pomaganie zostało uznane przez władzę za nielegalne. Czy to, jak aktywistki i aktywiści wyszukują uchodźców w tym strasznym lesie, jak im pomagają, jak ich ratują (i kiedy ich nie ratują), czy to wszystko wydało się panu przekonujące, oddające sprawiedliwość czy może wyidealizowane?
Jakub Majmurek: Na pewno nie było wyidealizowane, bo też widzimy dylematy tych aktywistów. Widzimy podział między nimi. Mamy grupę tych, którzy chcą działać w granicach prawa i przez to muszą podejmować takie trudne decyzje, jak niewchodzenie do strefy stanu wyjątkowego, jak zostawienie kogoś, kto może nie przeżyć nocy sam na bagnie. I grupę tych, którzy łamią prawo, pomagając uchodźcom i narażając też organizację i całą akcję pomocy na ryzyko.
Więc z pewnością nie jest to obraz wyidealizowany. Wydaje mi się, że ten film oddaje z jednej strony sprawiedliwość ludziom, którzy zaangażowali się w pomoc, a z drugiej strony on też pokazuje, jak to ich zadanie często było zadaniem niemożliwym do realizacji. Jak wielkim sukcesem była pomoc każdej osoby i często jak ta pomoc się ostatecznie okazywała się na darmo.
To pokazuje też tragizm tego ich zaangażowania i oddaje im sprawiedliwość, ale nie tworzy hagiografii.
Pokazuje też napięcia w tej grupie, dylematy, koszty tego typu zaangażowania i właśnie to, jak ono często jest niestety tragicznie nieadekwatne.
Wiemy jednak i ten film to też jakoś przyznaje, że aktywiści nie zastąpią sensownej polityki na poziomie całej Unii Europejskiej. To jest ratowanie jednostek, ale całego tego mechanizmu nie jesteśmy w stanie zatrzymać bez jakiejś decyzji politycznej.
Agata Kowalska: Słowem Jakub Majmurek mówi: solidna robota. Bardzo bym chciała, żebyście obejrzeli ten film, napisali potem, co sądzicie, co z niego wynieśliście, z jakimi uczuciami wyszliście z kina, no i oczywiście jak oceniacie spot MSWiA, jeśli w ogóle on powstanie. Bardzo dziękuję za rozmowę. Jakub Majmurek, krytyk filmowy, publicysta krytyki politycznej, serdecznie dziękuję za spotkanie.
Jakub Majmurek: Dziękuję bardzo.
Agata Kowalska: Ledwo skończyłam rozmawiać z Jakubem Majmurkiem, a tu spadło na mnie głębokie rozczarowanie. A to dlatego, że okazało się, że zapowiadany przez wiceministra Pobożego spot Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji jest już gotowy. Samo to mnie oczywiście nie rozczarowało, tylko treść filmiku.
Okazuje się, że ten spot to nic innego, jak klip wyprodukowany przez MSWiA już jakiś czas temu i pokazywany w telewizji. Nici zatem z uroczystej premiery w którymś kinie studyjnym. No i na dodatek filmik MSWiA oczywiście nie wchodzi w żaden dialog z filmem Holland. No bo jakże by mógł?
Ale skoro już wiceminister Poboży postanowił nam ten spot zaprezentować, a nawet wytłumaczyć, co się w nim zawiera, to trudno nie skorzystać z okazji. Same i sami posłuchajcie:
Błażej Poboży: Nasz krótki spot pokazuje: kontekst operacji hybrydowej, przebieg tej operacji i rozwiązanie, które wprowadziliśmy, aby zagwarantować bezpieczeństwo Polek Polaków, bezpieczeństwo polskiego państwa.
Agata Kowalska: Gotowi? To teraz ten spot!
Lektor w klipie: 2021 roku rozpoczęła się operacja hybrydowa wymierzona w Polskę. Służby podległe MSWiA zdały egzamin i powstrzymały szturm na naszą granicę. Kilka miesięcy później dla zwiększenia bezpieczeństwa naszego kraju na granicy powstała nowoczesna zapora. Bronimy polskiej granicy. Bezpieczna Polska.
Agata Kowalska: No tak jak mówiłam. Głębokie rozczarowanie. A jednocześnie trochę to śmieszne, kiedy pan minister pompatycznie zapowiada, że spot emitowany przed dwugodzinnym filmem Holland będzie tłumaczył „kontekst, przebieg działań polskich na granicy polsko-białoruskiej oraz pokaże rozwiązanie, które gwarantuje bezpieczeństwo naszego państwa”, a potem dostajemy TO. Szturm i płot. Kto szturmował, tego już w spocie nie wyjaśniono.
Jednocześnie, nie wiem czy pamiętacie, że ze strony wiceministra Pobożego padł zarzut, jakoby Agnieszka Holland w swoim filmie nie wspominała o wojnie hybrydowej rozpętanej przez Łukaszenkę. To mnie trochę zdziwiło, bo od tego zaczyna się cały film. Może wiceminister Poboży spóźnił się do kina?
Na szczęście na tej dzisiejszej konferencji prasowej dziennikarzom wolno było zadawać pytania. I jedna z dziennikarek telewizji TVN24 powiedziała, że ma tylko jedno pytanie: „Czy pan minister widział film?” Wiecie co odpowiedział? Że widział fragmenty, a poza tym dostępny jest trailer. Odważna odpowiedź ze strony człowieka, który zarzuca, że czegoś w filmie Holland nie ma i że – jak to szło? – że to obrzydliwy paszkwil.
Takie to standardy, taki to poziom, taki to minister. Taki to zresztą wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Bo po godzinach Błażej Poboży jest politologiem.
A więc nie ma co czekać na ten spot MSWiA, bo nie jest ani interesujący, ani w żaden sposób nie uatrakcyjnia seansu. A przy okazji okazało się, że kolejne kina już ogłaszają, że tego klipu wyprodukowanego przez resort nie wyemitują.
Zachęcam, idźcie do kin i dajcie znać, co myślicie. A jeśli nie chcecie iść na „Zieloną granicę”, to może napiszecie dlaczego? [email protected] – czekam na Wasze głosy! Dziękuję za wysłuchanie tego odcinka „Powiększenia” i do usłyszenia w kolejnym!
Agnieszka Holland była gościnią podcastu „Powiększenie” dwa lata temu. Posłuchaj tej archiwalnej rozmowy:
Kultura
Prawa człowieka
Propaganda
Uchodźcy i migranci
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji
Agnieszka Holland
Błażej Poboży
film
Powiększenie
recenzja
Zielona Granica
Autorka podcastów „Powiększenie”. W OKO.press od 2021 roku. Wcześniej przez 14 lat dziennikarka Radia TOK FM. Wielbicielka mikrofonu, czyli spotkań z ludźmi, sporów i dyskusji. W 2016 roku za swoją pracę uhonorowana nagrodą Amnesty International „Pióro Nadziei”.
Autorka podcastów „Powiększenie”. W OKO.press od 2021 roku. Wcześniej przez 14 lat dziennikarka Radia TOK FM. Wielbicielka mikrofonu, czyli spotkań z ludźmi, sporów i dyskusji. W 2016 roku za swoją pracę uhonorowana nagrodą Amnesty International „Pióro Nadziei”.
Komentarze