7 stycznia 1993 roku została uchwalona ustawa ograniczająca dostęp do aborcji w Polsce. Mija 30 lat od jej wprowadzenia. Czy Polska w 2023 roku to bezpieczny kraj dla kobiet? Jakie są konsekwencje funkcjonowania ustawy o planowaniu rodziny?
30 lat temu, czyli 7 stycznia 1993 roku, wprowadzono zakaz aborcji w Polsce. Zakaz zwany kompromisem lub też ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Do 7 stycznia 1993 roku w Polsce obowiązywała ustawa z dnia 27 kwietnia 1956 roku o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, która zezwalała na aborcję:
W momencie transformacji ustrojowej Polska miała jedną z najbardziej liberalnych ustaw aborcyjnych w Europie. To właśnie do nas przyjeżdżały wtedy przerywać ciążę Francuzki czy Szwedki, a dziś pytają nas: jak to możliwe, że u was ciągle jest zakaz aborcji?
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Pierwsze dyskusje na temat zmiany tego prawa na bardziej restrykcyjne podjęto tuż po transformacji ustrojowej. W maju 1989 roku Centrum Badania Opinii Społecznej zapytało respondentów i respondentki o to, jak głosowaliby w potencjalnym referendum dotyczącym aborcji. Ponad połowa (52, 8 proc.) dorosłych ankietowanych głosowałaby za prawem do aborcji. W czerwcu 1990 roku 18 proc. dorosłych ankietowanych opowiedziało się za aborcją bez ograniczeń, a 54, 8 proc. za aborcją, ale z ograniczeniami.
W ciągu czterech następnych lat kilka razy pytano respondentów o prawo do aborcji. Poparcie dla legalnej aborcji w przypadku trudnej sytuacji społeczno- ekonomicznej utrzymywało się przez cały 1992 rok na poziomie ok. 50 proc. Co ciekawe, rosła także zgoda na aborcję bez ograniczeń:
W listopadzie 1992, tuż przed głosowaniem nad ustawą zakazującą aborcji, absolutna większość badanych, 74 proc., (CBOS) opowiedziała się za przeprowadzeniem referendum w tej sprawie.
Tutaj znajdziecie omówienie sondaży z lat 90. i 2000.:
Wtedy też powstała pierwsza w Polsce organizacja pozarządowa zajmująca się prawami reprodukcyjnymi – Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. W 1992 roku Barbara Labuda oraz Zbigniew Bujak zorganizowali inicjatywę, w którą zaangażowało się wiele osób i organizacji społecznych, znaną pod nazwą Komitetów Bujaka.
Była to reakcja na zapisy proponowane w projekcie ustawy zakazującej aborcji, który został złożony w Sejmie. Celem Komitetów było zebranie podpisów na rzecz przeprowadzenia ogólnopolskiego referendum w sprawie karalności kobiet za nielegalne przerwanie ciąży, co stanowiło jeden z proponowanych w projekcie ustawy zapisów.
Komitety Labudy i Bujaka zamieniły się w ogólnopolski ruch na rzecz referendum, w którym aktywnie brali udział zarówno politycy i polityczki, działacze i działaczki społeczne, jak i wiele osób, których codzienna praca lub działalność społeczna nie były związane z kwestią prawa do aborcji.
Zebrano między 1 300 000 a 1 700 000 podpisów. Mimo spełnienia ustawowych warunków, Sejm odrzucił wniosek o przeprowadzenie referendum, a ustawę uchwalono.
O tym głosowaniu OKO.press pisało tutaj:
30 sierpnia 1996 roku Sejm znowelizował ustawę z 1993 roku, łagodząc ją poprzez dodanie przesłanki o trudnej sytuacji osobistej kobiety jako dopuszczającej legalne przerwanie ciąży. Złagodzona ustawa funkcjonowała niecały rok.
27 maja 1997 Trybunał Konstytucyjny w pełnym dwunastoosobowym składzie – przy trzech zdaniach odrębnych – orzekł o niezgodności przepisu wprowadzającego tę przesłankę z przepisami konstytucyjnymi obowiązującymi na mocy tzw. Małej Konstytucji z 1992 roku. Prezesem Trybunału Konstytucyjnego był wówczas prof. Andrzej Zoll.
Prawo kształtuje rzeczywistość i postawy - i po tym orzeczeniu, i ponownym zaostrzeniu ustawy, poparcie dla legalnej aborcji malało. Spadło także społeczne zaangażowanie na rzecz liberalizacji prawa.
O orzeczeniu z 1997 roku OKO.press rozmawiało z prof. Lechem Garlicki, który złożył wówczas zdanie odrębne:
W grudniu 1999 roku w prasie pojawiła się informacja o najściu policji na gabinet ginekologiczny w Lublińcu. Media donosiły, że w wyniku anonimowego donosu o rzekomej aborcji policja wtargnęła do gabinetu lekarskiego, wyciągnęła z niego kobietę i przewiozła na przymusowe badania ginekologiczne.
Informacja o tym wydarzeniu była impulsem do powstania feministycznego kolektywu Porozumienie Kobiet Ósmego Marca, który zorganizował serię manifestacji oraz przygotował i rozesłał list protestacyjny w tej sprawie.
Od tego wydarzenia w okolicy 8 marca każdego roku odbywają się feministyczne marsze zwane Manifami. 4 lutego 2002 Porozumienie Kobiet Ósmego Marca we współpracy z Ośrodkiem Informacji Środowisk Kobiecych przygotowało List Stu Kobiet, który został skierowany do Parlamentu Europejskiego.
W liście znane przedstawicielki nauki, kultury, sztuki, biznesu i polityki domagały się demokratycznej debaty na temat sytuacji kobiet w Polsce. Sygnatariuszki listu wyrażały zaniepokojenie tym, że „(…) doszło do swoistego porozumienia między Kościołem katolickim a rządem w kwestii przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Kościół mianowicie będzie popierał integrację z Europą w zamian za rezygnację rządu z dyskusji nad nowelizacją ustawy antyaborcyjnej. Polskie prawo dotyczące możliwości przerwania ciąży jest – obok Irlandii i Malty – najbardziej restrykcyjne w Europie. Przy czym w dziedzinie aborcji praktyka jest jeszcze surowsza niż ustawa, gdyż lekarze w szpitalach – powołując się na klauzulę sumienia – odmawiają nawet wykonywania zabiegów przewidzianych w obowiązującej ustawie”.
List ten odczytano podczas warszawskiej Manify, która odbyła się 8 marca 2002 roku pod hasłem
„Moje życie, mój wybór. Trzy razy Tak. Tak dla edukacji seksualnej. Tak dla antykoncepcji. Tak dla prawa do aborcji”.
Tak na nowo się rodził ruch społeczny skupiony wokół prawa do aborcji. Temat aborcji w dyskursie publicznym pojawiał się przy okazji corocznych Manif lub innych projektów i wydarzeń organizowanych przez szeroko pojęty ruch feministyczny.
W czerwcu 2003 roku temat prawa do przerywania ciąży pojawił się w sposób wyraźny w debacie publicznej w związku z akcją społeczną polegającą na sprowadzeniu do portu we Władysławowie statku „Langenort”, należącego do holenderskiej organizacji Kobiety na Falach (Women on Waves).
Polskie aktywistki i działaczki na rzecz liberalizacji prawa aborcyjnego były również zaangażowane w przeprowadzenie tej akcji. Na statku mieściła się poradnia świadomego macierzyństwa oraz gabinet lekarski. Ciążę przerywano metodą farmakologiczną, podając kobiecie tabletki poronne. Wzbudził ogromne zainteresowanie społeczne – zarówno zwolenników/czek, jak i przeciwników/czek prawa do przerywania ciąży.
Obecność holenderskiego statku sprawiła, że po dłuższej przerwie w mediach na nowo rozpoczęła się dyskusja o prawie do aborcji, ale - jak to z tematem aborcji bywało – tylko na chwilę. Temat ożył na nowo w 2007 roku, gdy Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał orzeczenie, w którym nakazał Polsce wypłacenie Alicji Tysiąc 25 tys. euro zadośćuczynienia. Lekarze/rki, w tym prof. Romuald Dębski (warto mu to pamiętać), uznali, że przypadek Alicji (zagrożenie utraty wzroku spowodowane ciążą) nie upoważnia do wykonania legalnej aborcji ze względów zdrowotnych.
Alicja nie miała wyboru, urodziła, jej wzrok znacznie się pogorszył, a sprawa trafiła do Strasburga. Trybunał w orzeczeniu zaznaczył, że w Polsce brakuje jednoznacznych procedur dotyczących legalnego przerwania ciąży. W wyroku podkreślono również, że karanie lekarzy i lekarek za przeprowadzanie aborcji prowadzi do sytuacji, w której mogą się oni obawiać wykonywania zabiegów tych zgodnych z obowiązującym prawem.
To była pierwsza tego typu sprawa, Alicja Tysiąc jako pierwsza wystąpiła pod pełnym imieniem i nazwiskiem, przez co spotkała się z hejtem i szykanami.
Pisała do niej m.in. Małgorzata Terlikowska, a Romuald Dębski także kilka lat później twierdził, że postąpiłby tak samo. W wywiadzie powiedział: „uratowałem dziecko Alicji Tysiąc”. Tego typu spraw jest więcej, ale żadna osoba po Alicji nie zdecydowała się upublicznić danych.
W 2007 roku zdarzyło się coś jeszcze. Marek Jurek, marszałek Sejmu z ramienia PiS, wspólnie z posłami i posłankami Ligi Polskich Rodzin postanowił wprowadzić zapis o ochronie płodu ludzkiego do Konstytucji. Wprowadzenie takiego zapisu prowadziłoby do zaostrzenia ustawy z 1993 roku. To sprawiło, że o aborcji znowu zrobiło się względnie głośno.
Pod Sejmem protestowały działaczki feministyczne, a kobiety mediów spotkały się z Marią Kaczyńską, żoną ówczesnego prezydenta. Spotkanie zaowocowało apelem o niezaostrzanie ustawy do parlamentarzystów i parlamentarzystek. Apel podpisały między innymi Maria Kaczyńska, Monika Olejnik, Grażyna Torbicka czy Maria Czubaszek.
Marek Jurek i Liga Polskich Rodzin pozostawali nieugięci. Projekt wprowadzenia zmian w Konstytucji przepadł w głosowaniu, a Marek Jurek odszedł z PiS.
To wtedy właśnie prezydentowa Maria Kaczyńska za obronę ustawy z 1993 roku została nazwana w Radio Maryja przez Rydzyka „czarownicą, która powinna się poddać eutanazji”.
Tadeusz Rydzyk nigdy nie przeprosił, Marek Jurek do partii nie wrócił, temat aborcji z mediów znowu zniknął, by powrócić na chwilę po 4 latach przy okazji komitetu ustawodawczego „Tak dla kobiet”. Komitet ten od sierpnia do października 2011 roku zbierał podpisy pod projektem ustawy o świadomym rodzicielstwie i innych prawach reprodukcyjnych. Niestety, bez sukcesów.
W międzyczasie - od 2006 roku - za sprawą dobrodziejstwa internetu powstała bezpieczna przestrzeń dla osób potrzebujących aborcji i robiących ją tabletkami. Justyna Wydrzyńska założyła z koleżankami forum maszwybor.net i grupę Kobiety w Sieci. To właśnie na tym forum osoby zażywające tabletki aborcyjne mogły zadać pytania, podzielić się strachem, znaleźć odpowiedzi i spokój. Forum działa do dziś, a Justyna stoi przed sądem za pomoc w aborcji. 11 stycznia odbędzie się kolejna rozprawa.
Po 2011 roku o aborcji mówiło się w mediach incydentalnie. Temat wracał przy okazji wydania „Dużej książki o aborcji” Katarzyny Bratkowskiej i Kazimiery Szczuki, czy słynnej, bożonarodzeniowej aborcyjnej deklaracji Bratkowskiej.
W 2013 roku Katarzyna Bratkowska powiedziała w programie publicystycznym, że przerwie ciążę w wigilię, co wywołało szeroką debatę. Wypowiedź wywołała kontrowersje także w środowiskach pro-choice, ale taka właśnie jest prawda: aborcje dzieją się każdego dnia, także w święta i dni wolne od pracy.
W 2014 roku temat powrócił za sprawą okrutnego zachowania profesora Chazana, który zataił przed swoją pacjentką wady płodu. Pod Sejmem odbyła się demonstracja, a sam Chazan został odwołany z funkcji dyrektora stołecznego szpitala, ale stał się ulubieńcem organizacji antyaborcyjnych.
Poza Manifami o aborcji mówiono na konferencjach czy spotkaniach feministycznych. Rozmowy toczyły się w skromnym gronie najczęściej wokół języka, strategii, podziemia. To samo grono kilkudziesięciu osób spotykało się pod Sejmem, by zaprotestować przeciwko kolejnym projektom „Stop aborcji”.
W 2015 roku w październiku jedną z najostrzejszych ustaw antyaborcyjnych w Europie zajął się polski Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że konieczność wskazania innego lekarza przy powoływaniu się na klauzulę sumienia jest niezgodna z konstytucją.
Tym orzeczeniem TK potwierdziło, że głównym celem polskiej ustawy antyaborcyjnej jej skazywanie osoby chcącej przerwać ciążę na samotność. To był kolejny raz, gdy Trybunał nie stanął po stronie kobiet. Prezesem Trybunału był wówczas prof. Andrzej Rzepliński, którego chwilę później PiS zmusił do odejścia ze stanowiska i w którego obronie stanęły środowiska demokratyczne.
Przełomowym rokiem dla aborcji był 2016 r. W marcu warszawska manifa przeszła pod hasłem „Aborcja w obronie życia”, a dwa tygodnie później Ordo Iuris ogłosiło, że wspólnie z organizacją Pro Prawo do Życia składa projekt obywatelski - nie tylko całkowicie zakazujący aborcji, ale wprowadzający też “morderstwo prenatalne” i karanie za własną aborcję.
Projekt był najsurowszy z możliwych i - co ciekawe - wywołał dezaprobatę nawet wśród niektórych organizacji przeciwnych aborcji. Polska Federacja Ruchów Obrony Życia odcięła się od projektu i krytykowała pomysł karania kobiet za przerywanie ciąży. W całej Polsce odbywały się demonstracje “Odzyskać wybór”, a na Facebooku powstała grupa Dziewuchy Dziewuchom, która do dziś jest kolejną przestrzenią, gdzie można szukać wsparcia przed, w trakcie i po aborcji tabletkami.
W odpowiedzi na antyaborcyjny projekt został powołany komitet Ratujmy Kobiety, który opracował swój projekt legalizujący aborcję. Obie ustawy były prezentowane w Sejmie w tym samym czasie - pod koniec września 2016. Na skutek odrzucenia projektu legalizującego aborcję w Polsce odbyły się Strajki Kobiet - największe demonstracje w sprawie aborcji w Polsce od czasów wprowadzenia zakazu.
W październiku 2016 roku wydarzyła się jeszcze jedna ważna rzecz - popularna piosenkarka Natalia Przybysz zrobiła aborcyjny coming out na łamach "Wysokich Obcasów" i boleśnie przekonała się, że hasło “Myślę, czuję, decyduję” jest tylko sloganem, bo większość społeczeństwa jest przepełniona aborcyjną stygmą i ani myśli pozwolić nam na aborcję bez obowiązkowego żalu i wstydu.
W październiku 2020 roku Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej wymierzył kolejny cios i uznał, że przesłanka umożliwiająca aborcję w przypadku wad płodu jest niezgodna z konstytucją. Przyłębska, uzasadniając swoją decyzję, powołała się na wyrok Trybunału z 1997 roku i uzasadnienie profesora Zolla, który nigdy nie krył się ze swoimi antyaborcyjnymi poglądami.
Strajk Kobiet ponownie wyszedł na ulicę i pomimo pandemii zgromadził na protestach dziesiątki tysięcy osób w całym kraju. Wtedy nastąpiło też przebudzenie - hasło “myślę, czuję, decyduję” zaczęło odzyskiwać swoje znaczenie, a mit o “kompromisie aborcyjnym” w końcu upadł. Protesty trwały do wiosny 2021 roku.
To właśnie wtedy powstał też komitet ustawy obywatelskiej “Legalna aborcja. Bez kompromisów”. Zebrano ponad 200 tysięcy podpisów, ale projekt przepadł w Sejmie.
Wiemy, że badanie CBOS “Doświadczenia aborcyjne Polek” z 2013 roku potwierdziło, że aborcja się dzieje, niezależnie od obowiązującego prawa. W ciągu swojego życia ciążę przerwała, z dużym prawdopodobieństwem, nie mniej niż co czwarta, ale też nie więcej niż co trzecia dorosła Polka. W skali całego społeczeństwa daje to od 4,1 mln do 5,8 mln kobiet. Wśród tych milionów są matki i osoby bezdzietne, pracujące i bezrobotne, osoby z małych miasteczek i wsi oraz te z wielkich miast, niewierzące i wierzące, osoby nieznane szerszej publiczności oraz aktorki, piosenkarki czy celebrytki.
Wiemy, że przez ostatnie 30 lat żaden lekarz nie został skazany za wykonanie aborcji zgodnej z polską ustawą antyaborcyjną, ale lekarze i lekarki boją się w państwowych szpitalach przerywać ciąże i że masowo nadużywają klauzuli sumienia. Wiemy, że rośnie poparcie dla liberalizacji przepisów, a według najnowszego sondażu Ipsos dla OKO.press wynosi 70 proc.
Wiemy, że aborcja w Polsce to luksus. Wiemy, że na Słowacji, tuż przy granicy działają kliniki, w których można przerwać ciążę za około 2000 zł.
Wiemy o tabletkach aborcyjnych, o Aborcji Bez Granic i prowadzonej infolinii aborcyjnej. Według danych Aborcji Bez Granic każdego dnia co najmniej 107 osób przerywa ciążę, 101 bierze tabletki aborcyjne w domach, a 6 wyjeżdża do zagranicznych klinik i tam robi aborcje:
Istniejący od 30 lat zakaz aborcji sprawił, że musimy mieć wystarczająco dobry powód, uzasadnienie naszej decyzji. Polska ustawa antyaborcyjna zafundowała nam podział na "dobre" i "złe" powody do aborcji. Ten podział powoduje następny podział, bo skoro powody są "dobre" i "złe" to i my - osoby z doświadczeniem aborcji - dzielimy się na te "dobre" i "złe".
Tymczasem aborcja jest powszechnym doświadczeniem, które co roku łączy miliony osób: niektóre robią aborcje w zagranicznych gabinetach lekarskich, niektóre w prywatnych łazienkach pod opieką aborcyjnych przyjaciółek, jeszcze inne robią je całkowicie samodzielnie.
Oficjalne statystyki aborcji - nawet te sprzed stycznia 2021 (kiedy decyzja TK weszła w życie) - pokazują niewielki ułamek rzeczywistej liczby aborcji. Przed 2021 rokiem to było ok 1000-1010 aborcji rocznie. W 2021 odnotowano ich... 75.
Przez ostatnie 30 lat, czyli od czasu wprowadzenia w Polsce ustawy antyaborcyjnej, wiedza na temat bezpiecznej aborcji, ale też sama aborcja, uległy przemianom. Niestety, zakaz aborcji w Polsce spowodował, że ginekolodzy i ginekolożki nie znają nowoczesnych metod przeprowadzania zabiegu. Nauczono ich łyżeczkowania — o tym, że standardy i procedury medyczne się zmieniają, w Polsce się nie uczy.
Ofiarami jesteśmy my - pacjentki - w niechcianych i chcianych ciążach, w trakcie poronienia, przygotowujące się do porodu w domu bądź w szpitalu. Z perspektywy zdrowia publicznego na ciążę należy patrzeć jak na element całości - zaniedbania, braki w wiedzy w jednym obszarze (np. w aborcji) mają negatywne konsekwencje również w przypadku leczenia poronień, komplikacji okołoporodowych czy patologii ciąży.
W środowiskach medycznych aborcja jest także stygmatyzowana. Brak rzetelnej wiedzy na temat nowoczesnych metod aborcji i negatywne nastawienie do samego zabiegu to bardzo szkodliwe połączenie.
Ustawa antyaborcyjna dotknęła i dotyka codziennie bardzo wiele osób. Przez te lata kilka z nich poznaliśmy z imienia, czasem z nazwiska. Przypominamy:
Agata miała 25 lat. Mieszkała w Pile. Agata była w ciąży, gdy zdiagnozowano u niej wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Choroba postępowała bardzo szybko, a stan zdrowia Agaty drastycznie się pogarszał, mimo to lekarze nie potraktowali jej cierpień poważnie. Skoncentrowani na podtrzymaniu ciąży nie zdecydowali się nawet na wykonanie pełnego badania endoskopowego. Lekarze poradzili Agacie, aby „martwiła się o brzuch, a nie d***” .
Ostatnie miesiące życia spędziła w szpitalach w Pile, Poznaniu, i Łodzi. Płód obumarł, ale na pomoc dla Agaty było już za późno. Po czterech miesiącach męczarni Agata zmarła.
Tę historię opisałam w tekście powyżej.
9 kwietnia 2008 Agata zgłosiła się do jednego ze szpitali klinicznych w Lublinie powiadamiając lekarzy, że dzień wcześniej została zgwałcona przez chłopaka w jej wieku. Ponieważ była nieletnia, poinformowano ją, że bez zgody jej prawnego opiekuna nie może być zbadana, ani nie może uzyskać medycznej pomocy. Poinformowano policję i rodziców Agaty. Agata była w szoku, na ciele miała sińce, co zostało potwierdzone przez lekarza rodzinnego.
Skutkiem gwałtu była ciąża. Następnego dnia prokurator okręgowy wydał zaświadczenie stwierdzające, że ciąża dziewczyny była rezultatem niezgodnego z prawem stosunku seksualnego z nieletnią poniżej 15 roku życia. Rozpoczęła się batalia o aborcję.
Lekarka z lubelskiego szpitala powiedziała matce Agaty, że: „za komunizmu, kiedy to usuwanie ciąży było dostępne na życzenie, nikt nie skłonił jej do wykonania takiego zabiegu i że żaden z podległych jej lekarzy nie uzyska jej zgody na terminację ciąży”.
Agata w lubelskim szpitalu po rozmowie z lekarzem została zmuszona do kontaktu z księdzem i dyrektorem domu samotnej matki w Lublinie - zaufała mu i podała mu numer swojego telefonu komórkowego. Ksiądz zaczął pisać do niej wiadomości im.in. o tym, że cała Polska modli się za jej „dziecko”. Agata dostawała także SMS-y o podobnym tonie od obcych osób.
Agata opuściła szpital, pod którym była zaczepiana przez aktywistów antyaborcyjnych. Przez nich również Agata trafiła do pogotowia opiekuńczego - decyzja sądu rodzinnego w Lublinie ograniczyła prawa rodzicielskie pani S. i nakazywała niezwłoczne stawienie się dziewczynki w pogotowiu opiekuńczym. Tego samego dnia Agata poczuła ból i zaczęła krwawić. Wieczorem została zabrana do Szpitala Jana Bożego.
Między 9 a 12 czerwca 2008 roku mama Agaty złożyła skargę do Rzecznika Praw Pacjenta przy Ministerstwie Zdrowia. Prosiła w niej o pomoc w uzyskaniu przez córkę zgodnej z prawem aborcji, załączając stosowne dokumenty. 16 czerwca pani S. została telefonicznie zawiadomiona, że aborcja zostanie przeprowadzona w Gdańsku. Po zabiegu i powrocie do Lublina matka z córką zorientowały się, że wiadomość o ich podróży do Gdańska została umieszczona w Internecie przez Katolicką Agencję Informacyjną.
Sprawa Agaty i jej Mamy trafiła do ETPCz, który stwierdził, że Polska złamała konwencyjny zakaz tortur i nieludzkiego, upokarzającego traktowania oraz prawo dziewczynki i jej matki do poszanowania ich życia prywatnego i rodzinnego.
30-letnia Izabela z Pszczyny, mama, córka, żona, siostra, przyjaciółka, fryzjerka z Pszczyny zmarła 22 września 2021 r., będąc w 22 tygodniu ciąży. Ostatnią dobę spędziła w szpitalu obawiając się o swoje życie. Na skutek bezwodzia wystąpił stan zapalny. Iza miała 40 stopni gorączki, lekarz był u niej raz. W SMS-ach do swojej Mamy pisała, że lekarze są bezczynni ze względu na ustawę antyaborcyjną, bo „serce płodu bije”. Tę tragiczna historię OKO.press opisało m.in. tutaj:
37-letnia Agnieszka z Częstochowy przez tydzień nosiła w macicy martwy płód. Lekarze czekali, bo była szansa, aby "uratować drugie dziecko". Agnieszka zmarła, osierociła trójkę dzieci. Do dzisiaj nie wiadomo, czy to nieprzerwana ciąża spowodowała śmierć Agnieszki, jednak sekcja zwłok tego nie wykluczyła. O bezczynność oskarża lekarzy rodzina zmarłej:
I tak, i nie. Z jednej strony aborcja dzieje się całkowicie poza systemem, a z drugiej strony jedna z działaczek Aborcji Bez Granic - Justyna Wydrzyńska - stoi przed sądem za pomoc w aborcji i grozi jej kara 3 lat więzienia.
Czas zadać politykom pytanie: dlaczego angielskie, niemieckie, belgijskie i holenderskie kliniki muszą ratować życie polskim pacjentkom?
Zakaz aborcji w Polsce trwa o 30 lat za długo. Potrzebujemy dekryminalizacji aborcji i odarcia aborcji ze wstydu i piętna. Potrzebujemy być traktowane z godnością i szacunkiem.
Potrzebujemy skrajnie innej polityki aborcyjnej - polityki opartej na solidarności i dostępie do aborcji - faktycznego, darmowego i dla wszystkich, które go potrzebują.
Działaczka inicjatywy Aborcja Bez Granic i Aborcyjnego Dream Teamu
Działaczka inicjatywy Aborcja Bez Granic i Aborcyjnego Dream Teamu
Komentarze