Pielęgniarka w jednej z przychodni koło Nowego Sącza, odmówiła zrobienia osobie transpłciowej zastrzyku z testosteronu. Prawnicy rozkładają ręce – polskie przepisy antydyskryminacyjne nie chronią pacjentów POZ. Co innego, gdyby to był LUX MED
Piotrek* od dziecka bał się igieł. Każde pobieranie krwi kończyło się tak samo. Czuł się słabo, było mu niedobrze, czasem nawet wymiotował.
Kiedy podjął decyzję o tranzycji, wiedział, że nie da rady sam robić sobie zastrzyków z testosteronu. Będzie potrzebował fachowej pomocy.
Wyoutowałem się cztery lata temu, kiedy miałem 14 lat.
Zebrałem dokumentację medyczną od psychiatry i psychologa potwierdzającą, że jako osoba trans doświadczam dysforii płciowej. Endokrynolog wypisał mi receptę na testosteron, ale moi rodzice nie chcieli się zgodzić na rozpoczęcie zastępczej terapii hormonalnej.
Żeby zacząć brać hormony, musiałem czekać do osiemnastki. Te cztery lata czekania spędziłem w ciężkiej depresji, miałem myśli samobójcze i epizody samookaleczania.
Kiedy w końcu skończyłem 18 lat i mogłem już samodzielnie decydować, do głowy nadal przychodziły mi najczarniejsze scenariusze. Jednym z nich był ten, że przychodnia odmówi mi wykonania zastrzyku.
Zapytałem o to panią endokrynolog na wizycie, ale powiedziała, że jeszcze nigdy żadnemu z jej pacjentów to się nie przydarzyło.
Na wszelki wypadek wypisała mi jednak zlecenie na wykonywanie zastrzyków i powiedziała, że gdyby faktycznie był problem, to mam poprosić o odmowę na piśmie.
Następnego dnia po wizycie u endokrynologa, poszedłem do mojej przychodni POZ.
W rejestracji powiedziałem, że chcę, aby pielęgniarka wykonała mi zastrzyk i że mam na to zlecenie od endokrynologa, przyniosłem także swój lek. Rejestratorka kazała pokazać zlecenie od lekarza, skserowała je i dołączyła do dokumentacji medycznej.
Wchodzę do gabinetu zabiegowego. Pielęgniarka pyta, w czym może pomóc. Powiedziałem, że przyszedłem na zastrzyk i podałem jej pudełko z napisem Testosteronum Prolongatum Jelfa.
– A czy ty wiesz, co to jest za lek? To są hormony.
– Wiem.
– A czy wiesz, jak to działa?
– Wiem.
– I jesteś pewien, że chcesz to wziąć?
Zaczęło mi się robić gorąco. Zaczyna się.
Tak, wiem, co to jest za lek, i tak, jestem świadomy wszystkich efektów i potencjalnych skutków. Proszę tylko o wykonanie tego zastrzyku.
Czułem, że całe to przepytywanie mnie nie jest w porządku. Lek został przypisany mi przez lekarza. To ściśle regulowany preparat zawierający hormon steroidowy, a nie witamina C do kupienia bez recepty w każdej aptece.
Pielęgniarka wyjęła z opakowania ampułkę i zaciągnęła roztwór do strzykawki. W końcu wbiła igłę w moje ciało i zaczęła wpuszczać do niego testosteron.
– Wszystko dobrze, nie jest ci słabo? – dopytywała.
Po wszystkim pielęgniarka kazała mi jeszcze zaczekać 15 minut w przychodni, na wypadek, gdybym poczuł się gorzej. A na koniec powiedziała, że zanotowała sobie moje preferowane imię w systemie, żeby następnym razem zwracano się do mnie tak, jak chcę.
Po trzech tygodniach wróciłem do tej samej przychodni na kolejny zastrzyk. Był piątek po południu.
Podchodzę do rejestracji i mówię to samo, co poprzednim razem: że przyszedłem na zastrzyk, mam zlecenie od lekarza i przyniosłem własny lek. Pani w rejestracji wyciąga moją kartę, lustruje skserowane poprzednim razem skierowanie na wykonanie zastrzyku.
– Ale przy takim zabiegu musi być obecny lekarz, a najlepiej właścicielka przychodni – mówi rejestratorka.
Dziwne, myślę sobie, przecież zastrzyki podaje pielęgniarka, po co tu lekarz.
– A czy jest teraz w przychodni jakaś pielęgniarka, która mogłaby mi zrobić ten zastrzyk?
– Nie ma, proszę przyjść w poniedziałek przed dwunastą.
Wyszedłem z przychodni na miękkich nogach.
W głowie od razu pojawiły mi się czarne scenariusze. A może to jakiś spisek? Przyjdę w poniedziałek, zwabią mnie do zabiegowego, a tam będzie czekał na mnie sztab ludzi, lekarz, pielęgniarki, właścicielka przychodni.
i wszyscy będą mi mówić, że jestem tylko biedną dziewczynką, którą zmanipulowała „ideologia LGBT”?
Ale może to tylko moja głowa i faktycznie nie było już pielęgniarek o tej godzinie? W sumie jest już piątek po południu, pewnie pracują od samego rana, kiedy ludzie przychodzą na pobieranie krwi. Albo po prostu trafiłem na kogoś niezorientowanego w rejestracji?
Wracam do przychodni w poniedziałek. Tym razem przychodzę wcześniej, koło dziesiątej. W rejestracji znów mówię to samo: że przychodzę na zastrzyk, mam zlecenie od lekarza i swój lek.
Przychodzi po mnie pielęgniarka i zabiera mnie do zabiegowego. Zamyka za mną drzwi do gabinetu i mówi:
– Powiem wprost. Nikt nie zrobi ci tego zastrzyku. Ani ja, ani żadna inna pielęgniarka w tej przychodni. Uważamy po prostu, że robisz sobie krzywdę.
Nogi się pode mną ugięły. Potwierdził się najczarniejszy scenariusz.
– Ale przecież trzy tygodnie temu zrobiłem tutaj zastrzyk i nie było żadnych problemów. Więc nie rozumiem, skąd teraz ta odmowa?
– Pielęgniarka, która podała ci wtedy ten zastrzyk, zrobiła to z czystej uprzejmości.
Próbuję zrozumieć to, co właśnie usłyszałem. Co to znaczy, że zrobiła mi zastrzyk „z uprzejmości”?
– Jesteś fajną, młodą dziewczyną. Takie zastrzyki rozregulują ci całą gospodarką hormonalną. Zrobisz sobie krzywdę – kontynuuje pielęgniarka.
– Ale ja nie chcę słuchać pani zdania na ten temat, bo ono mnie nie interesuje. Proszę o odmowę wykonania zastrzyku na piśmie.
Pielęgniarka zaczęła się bronić, że ona nie będzie nic wypisywać, nie ma czasu, ma pacjentów.
Wyszedłem z gabinetu i poszedłem do rejestracji. Tam poprosiłem o odmowę wykonania zastrzyku na piśmie. Kiedy czekałem na dokument, rejestratorka wręczyła mi kilka spiętych zszywką kartek A4 z jakimś artykułem na temat klauzuli sumienia.
Jak sprawdziłem potem w domu, ten krótki tekścik zatytułowany „Klauzula sumienia w służbie zdrowia”. To pierwsza rzecz, jaka wyskakuje, kiedy wpisze się w Google „klauzula sumienia pielęgniarki”.
Po jakichś dziesięciu czy piętnastu minutach dostałem na piśmie odmowę wykonania zastrzyku. Spodziewałem się raczej długiego tekstu ze wszystkimi danymi, przywołaniem konkretnych przepisów i uzasadnieniem podjętej decyzji.
Dostałem papierek z dwoma na odwal się napisanymi zdaniami. Bez daty, bez nazwy przychodni, podbite tylko pieczątkami dwóch pielęgniarek: „Powołując się na klauzulę sumienia odmawiamy podania leku Testosteron Prolongatum dla pacjenta Piotr M. PESEL: … . Odsyłamy do lekarza, który zlecił lek. On powinien wskazać pielęgniarkę, z którą współpracuje i wykona zlecenie”.
Byłem wściekły, że kazały mi przyjść w poniedziałek tylko po to, żeby mnie zbyć. Nie mogły mi powiedzieć od razu w piątek, że klauzula sumienia i do widzenia?
Przez to zastrzyk opóźnił mi się już o trzy dni. A ja chcę i powinienem przyjmować zastrzyki regularnie, tak jak zaleciła mi pani endokrynolog, żeby nie powodować skoków w poziomie hormonów.
A poza wszystkim to była po prostu jawna dyskryminacja osób trans. Nawet w kwestii tak podstawowej, jak opieka zdrowotna.
Z tego, co słyszałem, jeśli ktoś powołuje się na klauzulę sumienia, to ma obowiązek skierować pacjenta do innej placówki, która wykona zabieg.
Mnie pielęgniarki odesłały do mojej endokrynolog, która przypisała mi zastrzyki z testosteronu. Ale ona przyjmuje w Krakowie, a ja mieszkam koło Nowego Sącza. Nie będę jeździł 100 kilometrów w jedną stronę na głupi zastrzyk.
Wyszedłem więc z przychodni bez żadnego adresu ani numeru telefonu. Po prostu zostałem sam.
Obdzwoniłem kilka okolicznych przychodni. Wszystko dzieje się w okolicach Nowego Sącza, więc nie jest tych placówek dużo.
Wszędzie mówią mi, że zastrzyki na NFZ mogę wykonywać tylko w przychodni, do której jestem zapisany i tam mam się zgłosić.
– No ale w mojej przychodni, do której jestem zapisany, właśnie mi odmawiają podania.
– A na jakiej podstawie?
– Klauzula sumienia.
– No to zostaje prywatnie LUX MED albo zgłosić się do szpitala po 18:00.
– Czyli u was też nie można zrobić takiego zastrzyku?
– Można, ale najpierw musiałby się pan do nas przepisać. Czyli przyjść i wypełnić deklarację, że zmienia pan przychodnię POZ na naszą.
Dlaczego mam wypełniać kolejne papiery, żeby dostać głupi zastrzyk? Żeby zmienić przychodnię, musiałbym najpierw się wypytać, czy nie mają nic przeciwko osobom transpłciowym, na co absolutnie nie miałem siły po wszystkim, co mnie dotychczas spotkało.
W LUX Medzie za zrobienie zastrzyku zapłaciłbym jakieś 40-50 złotych. Dla porównania wszystkie igły, strzykawka i gaziki potrzebne do wykonania pojedynczego zastrzyku kosztują w sumie około 2 złotych. Za sam lek płacę 110 zł, dlaczego mam płacić jeszcze za jego podanie?
Do szpitala po 18:00 też nie mam jak jechać. Poza tym nie chcę się znowu tłumaczyć kolejnym ludziom w publicznej służbie zdrowia.
Wychodzi na to, że najłatwiej będzie po prostu zrobić sobie ten zastrzyk samemu.
Umówiłem się z moim kuzynem, który studiuje stomatologię, że połączymy się online i będzie patrzył, czy wszystko robię dobrze. W domu była też moja mama na wypadek, gdybym źle się poczuł. Wyjmuję ampułkę z testosteronem z opakowania. I myślę sobie, że to jest kuriozalne, że robię tam sam, siedząc z kuzynem na kamerze.
Te zastrzyki można sobie robić samemu, ale do tego powinna mnie najpierw przeszkolić pielęgniarka i pierwszy zastrzyk powinienem zrobić w jej obecności, dla pewności, że nie zrobię sobie krzywdy.
Odkąd pamiętam, bałem się igieł i krwi, a teraz zrobiłem sobie pierwszy w życiu zastrzyk, szkoląc się na filmikach, które znalazłem w internecie. Niebywałe.
Zastrzyk podany trzy dni po terminie, ale sytuacja opanowana. To wszystko, co się wydarzyło, nie dawało mi jednak spokoju. Dlaczego za pierwszym razem zrobili mi zastrzyk, a potem był taki cyrk?
Znałem trochę prywatnie tę pielęgniarkę, która podała mi pierwszy zastrzyk w przychodni. Pojechałem do niej do domu, żeby się czegoś dowiedzieć. Powiedziała, że po podaniu mi tego zastrzyku miała przez tydzień wyrzuty sumienia, że zrobiła mi krzywdę. Tłumaczyła się, że w momencie, w którym podawała zastrzyk, nie do końca wiedziała, co to jest za lek.
Ale jak mogła tego nie wiedzieć?
Wzięła do ręki opakowanie, na którym jest napisane Testosteronum Prolongatum Jelfa. Na pudełku jest też informacja, jaką substancję czynną zawiera lek. Sama powiedziała mi, że to jest hormon i dopytywała, czy jestem świadomy, jakie ma działanie. Potem rozbiła ampułkę i podała mi zastrzyk, a po wszystkim powinna była odnotować w dokumentacji medycznej, jaki zabieg medyczny wykonała.
Odmawiając zrobienia mi zastrzyku, pielęgniarki twierdziły, że chcą dla mnie dobrze.
Są dwie opcje – albo są niedoedukowane i myślą, że podawanie testosteronu osobom AFAB (Assigned Female At Birth) powoduje wyrastanie jakichś dodatkowych kończyn, zakażenie organizmu czy jakieś inne kuriozalne skutki. Co wtedy jeszcze można byłoby zrozumieć, że robią to w dobrej wierze, żeby mi się naprawdę coś złego nie stało.
Opcja druga – chodzi im po prostu o to, że pod wpływem zastrzyków rozwiną się u mnie pożądane męskie cechy, takie jak obniżenie głosu, owłosienie czy zniknie miesiączka. I to jest ta moja rzekoma krzywda.
Ale to nie jest działanie dla mojego dobra. To jest czysta transfobia.
Są badania, które jasno pokazują, że zastępcza terapia hormonalna, czy ogólnie opieka medyczna afirmująca płeć ratuje życie osobom transpłciowym. I to właśnie przez utrudniony dostęp do tej opieki jest tak wysoki współczynnik samobójstw wśród osób trans.
Odmawiając mi opieki zdrowotnej, pielęgniarki nie działały dla mojego dobra, a na moją szkodę. Bo nie dość, że to jest dyskryminacja i najadłem się stresu, to jeszcze mogłem ten zastrzyk wykonać sobie źle i coś sobie zrobić.
Dlatego tak tego nie zostawię. Złożyłem skargę do Rzecznika Praw Pacjenta, Narodowego Funduszu Zdrowia i Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położonych.
*Imię zostało zmienione na prośbę bohatera tekstu.
Leonard Osiadło, OKO.press: Czy Piotr padł ofiarą dyskryminacji?
Adw. Dorota Dudek, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego: Na pierwszy rzut oka to faktycznie wygląda na dyskryminację, bo panu Piotrowi odmówiono wykonania świadczenia medycznego. Ale od strony prawnej to niestety nie jest takie oczywiste. Tylko część zachowań pielęgniarek była niezgodna z prawem. W tej historii mamy dwa wątki: jeden to dopuszczalność skorzystania przez pielęgniarkę z klauzuli sumienia, a drugi to potencjalna dyskryminacja.
Klauzula sumienia do tej pory kojarzyła mi się tylko z aborcją i tylko z lekarzami. Tutaj pojawia się odmowa wykonania zastrzyku.
Klauzula sumienia w polskim porządku prawnym jest i ma się dobrze, i w mojej ocenie słabe są widoki na to, żeby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Historia pana Piotra pokazuje niestety, że klauzula sumienia w Polsce to nie są tylko przypadki odmowy wykonania świadczeń związanych z terminacją ciąży.
W polskim prawie klauzule sumienia lekarzy i pielęgniarek ujęte są bardzo szeroko. Nie precyzują, jakiego obszaru leczenia dotyczą. Nawet jeżeli najczęściej przywoływane są w kontekście aborcji, to tak naprawdę lekarze w Polsce mają w zasadzie nieograniczone możliwości stosowania sprzeciwu sumienia.
W innych krajach europejskich, na przykład w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, zakres klauzuli sumienia jest wąski i dotyczy najczęściej przerywania ciąży.
To zacznijmy od początku – czy pielęgniarka miała prawo odmówić wykonania zastrzyku Piotrowi?
Tak, polskie prawo daje także pielęgniarkom możliwość skorzystania z klauzuli sumienia. Art. 12 ust. 2 ustawy o zawodzie pielęgniarki i położnej mówi wprost, że pielęgniarka może odmówić wykonania zlecenia lekarskiego niezgodnego z jej sumieniem lub z zakresem posiadanych kwalifikacji, jeśli niezwłocznie poda przyczynę odmowy na piśmie przełożonemu lub osobie zlecającej.
Pielęgniarka nie chciała dać Piotrowi niczego na piśmie. O stosowny dokument wykłócił się dopiero w rejestracji.
I tu dotykamy sedna sprawy. Bo to, że pielęgniarka miała prawo skorzystać z klauzuli sumienia to jedno. Ale sposób, w jaki to zrobiła, mógł już naruszać prawo.
Po pierwsze pielęgniarka poinformowała pana Piotra ustnie, że ani ona, ani nikt inny w placówce nie zrobi mu zastrzyku. Tyle że ani z ustawy o zawodzie pielęgniarki, ani z ustawy o zawodzie lekarza nie wynika uprawnienie całego podmiotu leczniczego do powołania się na klauzulę sumienia. Wszystkie osoby realizujące w tej placówce dane świadczenie medyczne musiałyby po kolei odmówić pacjentowi jego wykonania, powołując się przy tym na klauzulę sumienia.
Czyli każda z pielęgniarek musiałaby napisać taką odmowę i wskazać inną placówkę, która wykonałaby Piotrowi zastrzyk?
W 2015 roku Trybunał Konstytucyjny, który badał lekarską klauzulę sumienia, czyli art. 39 ustawy o zawodzie lekarza, uznał, że zobowiązanie lekarza do wskazania pacjentowi innego miejsca, w którym mógłby uzyskać świadczenie, jest niezgodne z Konstytucją.
Dlaczego?
Trybunał nie był w tej kwestii jednomyślny. Większość stwierdziła jednak, że obowiązek wskazania przez lekarza realnych możliwości uzyskania świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym także stanowi ograniczenie wolności sumienia. Konstytucyjna gwarancja wolności sumienia zdaniem TK chroni lekarza nie tylko przed przymusem „podjęcia bezpośredniego zamachu na chronione dobro”, lecz także przed postępowaniem niezgodnym z sumieniem lekarza, które pośrednio prowadzi do „nieakceptowalnego etycznie skutku”.
Mówiąc prościej – wolność sumienia lekarza zdaniem TK pozwala mu nie tylko odmówić świadczenia, ale też odmówić wszystkiego tego, co ułatwiłoby komuś dostęp do takiego świadczenia.
Co więcej, według Trybunału zobowiązanie lekarza do udzielenia pacjentowi informacji o tym, gdzie może realnie uzyskać świadczenie, nie jest konieczne ani nawet przydatne do zapewnienia pacjentom jak najszybszego uzyskania świadczenia. Do tego punktu wyroku sędziowie orzekający w tym składzie zgłaszali zdania odrębne.
Czy wspomniany wyrok TK zwalnia także pielęgniarki z obowiązku wskazania innej placówki medycznej?
Wyrok z 2015 roku dotyczył Ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty i Trybunał oceniał zgodność z Konstytucją tylko kilku konkretnych przepisów tej ustawy. Parę lat po wyroku TK przepisy dotyczące klauzuli sumienia lekarzy i lekarzy dentystów zostały zmienione.
Natomiast przepisy ustawy o zawodach pielęgniarek i położnych pozostają bez zmian – w dalszym ciągu art. 12 zobowiązuje pielęgniarkę lub położną do wskazania realnych możliwości uzyskania świadczenia u innej pielęgniarki, położnej lub w innym podmiocie leczniczym.
Po tym, jak Piotr wyszedł z przychodni bez żadnego numeru telefonu czy adresu, zaczął się zastanawiać, co ma teraz zrobić. Czy klauzula sumienia pozwala zostawić pacjenta ot tak, samemu sobie, bez pomocy?
Przepis mówi, że pielęgniarka nie może powołać się na klauzulę sumienia, jeśli mogłoby to spowodować „stan nagłego zagrożenia zdrowotnego”. Widocznie te pielęgniarki uznały, że niewykonanie w terminie zastrzyku w ramach hormonalnej terapii zastępczej, takiego nagłego zagrożenia zdrowotnego nie spowoduje.
Miały rację?
Nie mnie to osądzać. Od strony medycznej mógłby to ocenić okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Ja mogę interpretować tę sytuację jedynie pod kątem prawnym.
Był już w Polsce podobny przypadek, który znalazł swój finał w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Chodziło o transkobietę osadzoną w męskim zakładzie karnym, której odmówiono kontynuowania terapii hormonalnej.
W tej sprawie pojawiły się opinie lekarzy, którzy wskazywali, że niepodanie hormonów na czas, czy wręcz przerwanie terapii hormonalnej, może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla fizycznego, ale i psychicznego zdrowia takiej osoby, bo nagłe zejście z hormonów może rozregulować pracę całego organizmu, ale i spowodować m.in. zaburzenia w postaci depresji.
W połowie 2024 roku w orzeczeniu W.W. przeciwko Polsce Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził, że nagłe przerwanie terapii hormonalnej przez jednostkę penitencjarną stanowi naruszenie prawa transpłciowej osadzonej do poszanowania jej życia prywatnego i rodzinnego.
W OKO.press jako pierwsi opisaliśmy historię transpłciowej Weroniki, która zaskarżyła Polskę do Trybunału w Strasburgu. W przypadku Piotra nie mówimy jednak o całkowitym pozbawieniu dostępu do terapii hormonalnej, tylko o odmowie wykonania jednego zastrzyku.
I tu pojawia się pytanie, jak interpretować „stan nagłego zagrożenia zdrowotnego”, o którym mówi art. 12 ustawy o zawodzie pielęgniarki i położnej.
Wcześniej podobny zapis zawierał także art. 30 ustawy o zawodzie lekarza. W tym samym wyroku, który już wspominaliśmy, Trybunał Konstytucyjny uznał, że określenie „świadczenie medyczne niecierpiące zwłoki” jest zbyt mało precyzyjne i nakazał usunięcie go z przepisu. W obecnym kształcie prawo nie pozwala lekarzowi skorzystać z klauzuli sumienia, gdy zwłoka w udzieleniu pomocy lekarskiej mogłaby spowodować “niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia”.
Przepis o klauzuli sumienia pielęgniarek nadal zawiera wyrażenie “stan nagłego zagrożenia zdrowotnego”, bo Trybunał Konstytucyjny zajmował się tylko ustawą o wykonywaniu zawodu lekarza i lekarza dentysty.
Warto przy tym podkreślić, że ten wyrok został wydany w październiku 2015 roku, a więc jeszcze przed całym zamieszaniem z sędziami dublerami w TK, i jest uznawany za wiążący.
Art. 12 ustawy o zawodzie pielęgniarki i położnej mówi także, że pielęgniarka, powołując się na klauzulę sumienia, ma obowiązek podać na piśmie przyczynę odmowy, a w dokumentacji medycznej musi ją nie tylko odnotować, ale i uzasadnić.
Przepisy prawa nie określają, jak szczegółowe powinno być to uzasadnienie. W praktyce takie wzmianki w dokumentacji wyglądają różnie, pielęgniarki rzadko wskazują na konkretne przekonania czy wartości, czy zasady religijne, w które godziłoby wykonanie świadczenia.
Z pewnością jednak dokument, który otrzymał pan Piotr, był zbyt lakoniczny. Przedstawienie artykułów z internetu na temat klauzuli sumienia również w mojej ocenie nie wypełnia wymogu uzasadnienia odmowy wykonania świadczenia.
W jaki sposób zrobienie komuś zastrzyku mogłoby naruszać czyjeś wierzenia religijne?
W dyskusji na temat klauzuli sumienia w kontekście przerwania ciąży padają argumenty o ochronie życia poczętego, która jako wartość zasługująca na ochronę jest wywodzona m.in. z podstawowych zasad chrześcijaństwa.
Natomiast kiedy myślę o zastępczej terapii hormonalnej to trudno mi powiedzieć, jakie wartości moralne czy etyczne miałyby stać za tym, aby odmówić zrobienia komuś zastrzyku.
Nie chcę wchodzić w sumienie tej osoby, to ona sama powinna ocenić. Jednak jak wynika z relacji pana Piotra, w gabinecie padały argumenty o tym, że podanie przypisanego przez lekarza testosteronu wyrządzi panu Piotrowi „krzywdę”.
Czy w takim razie pielęgniarka, która uważa, że szczepienia przeciw COVID są szkodliwe dla zdrowia, również mogłaby odmówić wykonania takiego zastrzyku, powołując się na klauzulę sumienia?
W tej sytuacji naprawdę trzeba się zastanowić, czy rozmawiamy o kolizji pewnych uniwersalnych wartości. Innymi słowy, czy pielęgniarka powinna dokonać ważenia wszystkich wchodzących w grę dóbr i wartości – swoich i pacjenta, czy mamy tutaj jednak do czynienia z sytuacją, w której klauzula sumienia jest po prostu zasłoną dla uprzedzeń, nienawistnych poglądów czy po prostu transfobii.
Podsumujmy zatem – pielęgniarka miała prawo powołać się na klauzulę sumienia i odmówić wykonania zastrzyku. Otwartym pytaniem jest to, czy zrobiła to zgodnie ze sztuką. A co z dyskryminacją?
Tak, jak mówiłam na początku – w tej sytuacji nachodzą na siebie dwie płaszczyzny prawne.
Skorzystanie z klauzuli sumienia było w tej sytuacji dozwolone prawnie, natomiast zachowanie pielęgniarki podczas odmawiania udzielenia świadczenia mogły nosić znamiona dyskryminacji.
Po pierwsze, mogło tu moim zdaniem dojść do dyskryminacji w dostępie do opieki zdrowotnej ze względu na płeć.
Po drugie, komentarze pielęgniarki na temat zasadności leczenia, moralna ocena podjętej terapii czy misgenderowanie pana Piotra nosi znamiona szykan, zwanych inaczej molestowaniem, które również są formą dyskryminacji.
Które uprawnienie miałoby zatem w sądzie większą siłę? Wolność sumienia pielęgniarki czy wolność od dyskryminacji Piotra?
Poddawanie się feminizującej czy maskulinizującej terapii hormonalnej mieści się w zakresie korzystania z opieki zdrowotnej. Ale obecnie w polskim prawie dyskryminacja w obszarze opieki zdrowotnej jest zakazana tylko ze względu na takie cechy jak rasa, pochodzenie etniczne, narodowość i obywatelstwo.
Chodzi o ustawę o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania, czyli tzw. ustawę równościową z 2010 roku, która wprowadziła do polskiego porządku prawnego europejskie przepisy zakazujące dyskryminacji w różnych obszarach życia społecznego, ze względu na różne cechy.
Ani płeć, ani tożsamość płciowa nie są wymienione wśród cech, którym ustawa równościowa przyznaje ochronę przed dyskryminacją w obszarze opieki zdrowotnej.
Gdyby taka sytuacja szykanowania przydarzyła się panu Piotrowi w pracy lub choćby w prywatnej placówce medycznej, to byłaby to zupełnie inna sytuacja.
Moglibyśmy wtedy rozważać dyskryminację w zatrudnieniu czy w dostępie do dóbr i usług, na którą ustawa równościowa nie pozwala.
Zaraz, czy to oznacza, że gdyby Piotrowi odmówiono wykonania zastrzyku z testosteronu np. w placówce LUX MED-u, to w świetle prawa byłaby to dyskryminacja, a skoro przydarzyło mu się to w przychodni Podstawowej Opieki Zdrowotnej, to już dyskryminacji nie ma?
W kwestii klauzuli sumienia nic by się nie zmieniło, bo także w prywatnej placówce pielęgniarka mogłaby powołać się na klauzulę sumienia i odmówić zrobienia zastrzyku.
Jednak w mojej ocenie można byłoby wykazywać, że w prywatnej przychodni pan Piotr byłby nie tylko pacjentem, ale także konsumentem korzystającym z usługi oferowanej przez komercyjny podmiot. To, że jest to usługa medyczna, nie ma tu żadnego znaczenia.
Pan Piotr płaci za wykonanie usługi. Chce po prostu dostać zastrzyk i nie musieć wysłuchiwać przy tym opinii osoby, która go wykonuje. Jednak jako ubezpieczony, który w publicznej przychodni chce skorzystać bezpłatnie ze świadczenia na NFZ, pan Piotr jest już tylko pacjentem, a nie klientem.
W tej sytuacji niestosowne komentarze pielęgniarki na temat terapii testosteronem podpadałyby pod zakaz dyskryminacji, o którym mówi ustawa równościowa, tylko wtedy, gdyby chodziło o rasę, pochodzenie etniczne, narodowość i obywatelstwo pana Piotra, a nie o jego płeć czy tożsamość płciową.
Włos się jeży na głowie, że nasze prawa zależą od takich kruczków prawnych.
Jako Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego od lat apelujemy, aby jak najszybciej znowelizować ustawę równościową, by nie dochodziło do takich kuriozalnych sytuacji.
Nie ma powodu, dla którego osoba idąca do przychodni ma podlegać mniejszej ochronie przed dyskryminacją niż osoba doświadczająca dyskryminacji w miejscu pracy.
Trzeba otworzyć katalog przesłanek tożsamościowych, na podstawie których zakazana jest dyskryminacja, tak, aby mogły obejmować także płeć, tożsamość płciową czy każdą inną cechę, która może stać się pretekstem do nierównego traktowania. Otwarty powinien być także katalog obszarów chronionych. Nie może być tak, że to samo zachowanie narusza przepisy w obszarze dostępu do dóbr i usług, ale w opiece zdrowotnej już nie.
Co może zatem zrobić Piotr, aby dochodzić sprawiedliwości?
Gdyby pan Piotr przyszedł do mnie po poradę prawną, to doradzałabym złożenie skargi do Rzecznika Praw Pacjenta lub rozważenie pozwu o naruszenie dóbr osobistych.
Tego typu komentarze na temat stanu zdrowia i podjętej przez pacjenta terapii mogłyby stanowić naruszenie dóbr osobistych, takich jak godność, cześć, a być może także prywatność, jeśli były wypowiadane publicznie w obecności innych pacjentów lub pracowników tej placówki.
Pozew cywilny o ochronę dóbr osobistych to w obecnym stanie prawnym najlepszy, a w zasadzie jedyny sposób dochodzenia sprawiedliwości w przypadku dyskryminacji, przed którą nie chronią wprost przepisy ustawy równościowej czy kodeksu karnego.
LGBT+
Zdrowie
dyskryminacja
klauzula sumienia
osoby transpłciowe
służba zdrowia
transpłciowość
Ustawa antydyskryminacyjna
Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.
Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.
Komentarze