Wizyta komisarz Věry Jourovej potoczyła się zupełnie nie po myśli partii Jarosława Kaczyńskiego. Sytuację próbował ratować minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, ale w desperacji posłużył się manipulacją. Również dlatego Komisja Europejska nie odpuści rządowi PiS zamachu na praworządność
Podczas spotkania z wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Věrą Jourovą 28 stycznia 2020 minister Ziobro miał... "zaorać opozycję". Tak napisał na swoim twitterowym profilu jego zastępca Michał Wójcik.
W komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości czytamy, że Ziobro pokazał Jourovej "dwa wymowne materiały" - dowody na hipokryzję Platformy Obywatelskiej. W tym wypowiedź prof. Andrzeja Rzeplińskiego z 2004 roku oraz dokument sprzed 13 lat, w którym PO miała proponować, by członków-sędziów Krajowej Rady Sądownictwa wybierał Sejm. "Co na to KE?" - dopytywał na Twitterze Wójcik.
Platforma szła nawet dalej w tych rozwiązaniach, bo proponowano, aby w gremium KRS nie zasiadali sędziowie, tylko przedstawiciele innych korporacji, po to, aby mogli dobrze kontrolować sędziów.
Problem w tym, że dokument "Głęboka przebudowa państwa", który zawierał tę propozycję, przygotował w 2007 roku zespół pod kierownictwem posła PO Jana Marii Rokity. Rokita ogłosił go nagle, bez konsultacji z pozostałymi członkami zespołu, za to wespół z m.in. Jarosławem Gowinem, który dziś zasiada w rządzie Zjednoczonej Prawicy.
Zmiany w KRS - dodajmy, że oparte na innym pomyśle niż rewolucja PiS - zostały odrzucone. Nigdy nie trafiły do programu PO, a sam Rokita wkrótce potem opuścił partię.
O propagandowym wykorzystaniu "Głębokiej przebudowy państwa" przez PiS pisaliśmy jako pierwsi w OKO.press w połowie 2018 roku. Argumentem tym posłużył się wtedy premier Mateusz Morawiecki.
Wątpliwe, by domniemane propozycje wyborcze opozycji z 2007 roku sprawiły, że Komisja Europejska odpuści rządowi PiS zamach na praworządność. Wizyta komisarz Jourovej potoczyła się zupełnie nie po myśli partii Kaczyńskiego.
Podczas spotkania 28 stycznia minister sprawiedliwości miał "w geście dobrej woli" zaproponować Jourovej "kompromisowe rozwiązanie" problemów z polską praworządnością.
Jaki to kompromis? Ziobro na briefingu prasowym po spotkaniu tłumaczył, że chodzi
"o przeniesienie wprost rozwiązań znanych bardzo dobrze w systemie europejskim, bo funkcjonujących w największym państwie europejskim, mianowicie w Niemczech".
"Nie może być tak, że w jednych państwach UE i KE zgadza się na to, aby w mechanizmie demokratycznym sędziów wyłaniali pośrednio obywatele, bo tak jest w Niemczech, a w innym państwie, takim jak Polska, gdzie wprowadzamy bardzo pośredni mechanizm kontroli demokratycznej do procesu wyłaniania sędziów (...), żeby mówiono, że nam nie wolno, Polakom nie wolno, a innym wolno" - mówił Ziobro.
Minister-prokurator generalny przypomniał znaną narrację PiS. Znów usłyszeliśmy, że w Niemczech "sędziów wybierają wyłącznie politycy, wyłącznie przedstawiciele Bundestagu i ministrów sprawiedliwości krajów landowych".
O tym, dlaczego model niemiecki to zły wzorzec dla naprawy wymiaru sprawiedliwości w Polsce, pisaliśmy wielokrotnie w OKO.press. Podkreślaliśmy, że od "reform" PiS różni go wiele: długa tradycja, obecność opozycji w komisji rekrutacyjnej, opinia sędziów i dobry obyczaj. W Niemczech nie do pomyślenia jest, by do sądu wybrano kandydata bez doświadczenia i kompetencji.
Ziobro po raz kolejny stosuje także ciekawy zabieg logiczny - z jednej strony przyznaje, że model niemiecki daje politykom dużą kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. Z drugiej proponuje, by takie same zmiany wprowadzić w Polsce.
Minister jest zatem skłonny do kompromisu. Ale jego "dobra wola" ma swoje granice.
"Zastrzegłem [...], że nie widzę możliwości powrotu do modelu korporacyjnego w jakimkolwiek kształcie, dlatego że był on szkodliwy, dysfunkcjonalny i oceniany krytycznie przez różne środowiska polityczne wcześniej" - powiedział Ziobro.
"Model korporacyjny", o którym mówił minister, to ten, w którym członkowie-sędziowie KRS wybierani są przez środowisko sędziowskie. Działał w Polsce zanim PiS postanowiło, że decydować o tym będzie sejmowa większość.
Ziobro nie widzi możliwości, by było jak kiedyś. To duża szkoda, bo powrót do poprzednich zasad zalecają Polsce zarówno Unia Europejska jak i Rada Europy.
W ostatnich tygodniach Komisja Wenecka i Zgromadzenie Parlamentarne RE apelowały do polskiego rządu m.in. właśnie o przywrócenie starego modelu wybierania członków KRS.
PiS oczywiście nie zamierza oddać Krajowej Rady Sądownictwa, bo ta gwarantuje mu kontrolę nad nominacjami i awansami sędziowskimi. A tym samym nad polskim sądownictwem w ogóle. Także dlatego skrzętnie ukrywa listy poparcia członków Rady.
Przypomnijmy: Izba Pracy SN na przełomie 2019 i 2020 roku trzykrotnie orzekła, że nowa KRS nie jest niezależnym organem. Nie może zatem stać na straży niezależności sędziów, do czego zobowiązuje ją Konstytucja. Kryteria niezależności Rady podał SN Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku z 19 listopada.
Wiceprzewodnicząca KE najwyraźniej nie doceniła dobrej woli ministra Ziobry.
"Spotkanie nie było formą negocjacji, bardziej podzielenia się poglądami [...]. Nie zrozumiałam, aby cokolwiek było konkretnym kompromisem. Mówiliśmy o różnicach, są one jasne, głównie jeśli chodzi o procedury prawne. Rozmawialiśmy również o wpływie politycznym, jak to przekłada się na zmianę na poszczególnych szczeblach wymiaru sądownictwa" - powiedziała Jourová po spotkaniu.
"Prosiłam ministra [...] Ziobrę o stworzenie wspólnej platformy technicznej, na której moglibyśmy dyskutować kolejne kroki, które będziemy podejmować [...]. Zgodziliśmy się co do tego, że nie powinno być kolejnych niespodzianek. Powinniśmy być świadomi tego, co planujemy. Powinniśmy utrzymać dialog szczery i otwarty" - dodała.
Zarazem jednak podkreśliła, że Komisja Europejska nie wycofuje się z planów powiązania unijnych funduszy z praworządnością.
"Komisja jest otwarta, by pracować nad ostateczną treścią zapisaną w budżecie. Myślę, że zostanie to poważnie rozważone na ostatecznym etapie negocjacji budżetowych, ale wymaga to jednomyślności" - stwierdziła komisarz.
Komisja Europejska bacznie przygląda się przepisom ustawy dyscyplinującej sędziów (tzw. "kagańcowej"). Ta trafiła na biurko prezydenta Dudy, mimo że komisarz Jourová apelowała do polskich władz o odrzucenie niebezpiecznego projektu.
Podczas wizyty w Polsce Jourová oprócz Ziobry rozmawiała o tym m.in. z marszałek Sejmu Elżbietą Witek, marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim, RPO Adamem Bodnarem, wiceszefem MSZ Pawłem Jabłońskim oraz I Prezes SN Małgorzatą Gersdorf. Nie spotkała się natomiast ani z członkami KRS, ani sędziami Izby Dyscyplinarnej SN.
Z wypowiedzi Jourovej oraz komisarza ds. sprawiedliwości Didiera Reyndersa wynika, że Komisja rozważa kolejną procedurę naruszeniową przeciwko Polsce, właśnie za ustawę "kagańcową", jeśli ta ostatecznie wejdzie w życie. Może się to skończyć kolejną, czwartą już skargą do Trybunału Sprawiedliwości UE.
W TSUE obecnie toczy się już postępowanie ze skargi z października 2019 roku. Komisja poprosiła, by Trybunał zbadał polski system postępowań dyscyplinarnych. 24 stycznia 2020 zwróciła się także o środek tymczasowy: zawieszenie Izby Dyscyplinarnej SN do czasu wydania wyroku. TSUE podejmie decyzję w najbliższych dniach.
Sądownictwo
Świat
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Sąd Najwyższy
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Unia Europejska
Věra Jourová
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze