Trzeciego dnia w Krakowie dołączył do nas przyjaciel. Przyniósł koniak Shabo produkowany pod Odessą, trzymał go na specjalną okazję. Wtedy pierwszy raz mogłam zasnąć - dziennikarka OKO.press Ukrainka Krystyna Garbicz spisuje, co zapamiętała z ROKU NA WOJNIE
Kiedy piszę ten tekst, znowu pachnie tak samo jak rok temu: olejem po usmażeniu pączków.
Pierwszy dzień rosyjskiej inwazji na pełną skalę przypadł na tłusty czwartek. 24 lutego trwał dla mnie 3 dni. Tyle mój organizm potrafił działać bez przerwy. O 6 rano oglądałam w mediach społecznościowych czarną mapę Ukrainy z trzema strzałkami kierunków, skąd najechała Rosja. Chciałam wierzyć, że to pomyłka. Rozum podpowiadał, że to nowa rzeczywistość.
Tyle pracy, starań i sił włożyliśmy w nasz kraj, niedawno świętowaliśmy 30 lat wolności i niepodległości. Cieszyliśmy się, że jesteśmy młodzi, pełni energii do rozwoju. Mówi się, że naród rodzi się w bólu. Że musi wywalczyć prawo do istnienia.
Ile jeszcze powinniśmy walczyć?
Tę wojnę zaczęła właściwie aneksja Krymu w 2014 roku, ale my zbudziliśmy się z nią 24 lutego 2022 rano. Wtedy była szokiem, dziś jest częścią codzienności. W Ukrainie giną tysiące ludzi, kraj jest zrujnowany, ale trwa w solidarnym, wspaniałym oporze. Polska pomaga, pokazując siłę społeczeństwa obywatelskiego.
Od roku to jest nasza wojna.
W OKO.press przypominamy ten czas, analizujemy, gdzie jesteśmy i co może stać się dalej: z wojną, z Ukrainą, z Rosją. Z Europą i Polską. Oto nasz cykl ROK NA WOJNIE.
Mieszkam w Polsce od 2015 roku, przyjechałam tu na studia dziennikarskie. Nie podejrzewałam nawet, że ten zawód tak mi się przyda.
Zaraz na początku inwazji redakcja OKO.press zapytała mnie, jak najlepiej pomagać Ukrainie. Jak to mogą zrobić wspólnie - Polacy i Ukraińcy mieszkający w Polsce. Docenianie ukraińskiej perspektywy było wtedy naprawdę ważne. Więc postanowiłam, że będę nie tylko pomagać, ale i pisać i opowiadać o wojnie. Także w OKO.press.
Dostawałam tysiące wiadomości, pytań i próśb. Odpisywałam non stop, także nocą. W moim łóżku leżała skulona koleżanka z Ukrainy, z którą studiowałam. Bała się być sama. Śledziła wiadomości i pisała rodzicom, kiedy jest alarm w Kijowie, bo tam nie zawsze było słychać dźwiękowe sygnały. Nie dała się namówić na sen.
Trzeciego dnia w Krakowie dołączył do nas przyjaciel. Przyniósł ośmiogwiazdkowy koniak Shabo produkowany pod Odessą. Trzymał go na specjalną okazję. Piliśmy i zastanawialiśmy się, kiedy napijemy się znowu trunków odeskiej produkcji. Wtedy pierwszy raz mogłam zasnąć. Rano bolały mnie mięśnie, które były napięte przez stres.
24 lutego 2022 roku zmienił się charakter wojny trwającej 8 lat. Chociaż ta wojna zaczęła się nawet nie w 2014 roku. Tak naprawdę trwa kilka stuleci.
„Ta wojna trwa od czasu, gdy państwo, którego sąsiadami nam się być nie poszczęściło, zaczęło kurczyć się od chęci rozszerzenia swoich granic i zniszczenia tych, którzy stawiają opór” – mówi ukraińska dziennikarka Mariczka Paplauskajte.
To jest wojna demokracji z autorytaryzmem. Od ukraińskiego zwycięstwa zależy los świata. A my musimy wypraszać broń, żeby wygnać nieproszonych gości? Broń, którą dostajemy, pozwala nam utrzymać linię frontu, ale większość militarnych dziur jest załatana ciałami ukraińskich żołnierzy i żołnierek.
Pisarka Oksana Zabużko mówi, jak i dlaczego Zachód przeoczył rosyjski faszyzm.
Pisarz Serhij Żadan pisze o kolektywnej odpowiedzialności… nie, nie Rosjan. Pisze o odpowiedzialności Zachodu za to, co dzieje się w środku Europy.
„Zbyt długo i zbyt bezwstydnie targowaliście się z przestępcami, zbyt długo wybieraliście między uczciwością a własną wygodą, zapominając o partnerskich zobowiązaniach, zbyt długo pozwalaliście rosyjskiej propagandzie wypełniać wasze umysły kłamstwami o ukraińskich nazistach i konflikcie domowym w Ukrainie” – mówi Żadan.
I dalej: „Drodzy Europejczycy, nie miejcie złudzeń – to nie jest lokalny konflikt, który skończy się jutro. To jest trzecia wojna światowa. A wolny i cywilizowany świat nie ma prawa jej przegrać, jeśli naprawdę uważa się za wolny i cywilizowany”.
Na świecie są dziesiątki innych konfliktów zbrojnych, ale swój boli najbardziej. Bolało mnie też, że część z nas, Ukraińców, toczącą się od 2014 roku wojnę rosyjsko-ukraińską nie uważa za swoją.
Marzec spędziłam zanurzona w pracę. Przekazywałam uchodźcom informacje, gdzie w Polsce mogą otrzymać wsparcie i pomoc. Zbierałam relacje. W jednym z centrum zbiorowego zakwaterowania w Krakowie nikt nie chciał rozmawiać z prasą. Od wielodzietnej rodziny Romów usłyszałam: „Jesteśmy tacy zmęczeni, że chcemy po prostu leżeć”.
Nie chcieli opowiadać, bo co to da?
A ja nie miałam doświadczenia, jak rozmawiać z ludźmi po traumie. Nie chciałam zranić ich jeszcze bardziej. Powoli otwierali się i opowiadali o swych przeżyciach. Wiem, że to pomaga. Ważne, by zrozumieć, że czasem na taką opowieść trzeba więcej czasu.
Teraz cały czas budzę się w nocy i sprawdzam wiadomości. Zapomniałam, jak się spokojnie śpi.
Zwłaszcza po tym, jak Rosjanie wycofali się spod Kijowa i zobaczyliśmy ich okrucieństwo. Dlatego - zrozumcie - kiedy wojnę rosyjsko-ukraińską nazywa się „putinowską”, obraża nas to. Zabijają, mordują, gwałcą konkretne osoby z imieniem i nazwiskiem.
Zachodnie, czyli nasze polskie media, lubią nazywać wojnę „absurdalną” czy „bezsensowną”. Naprawdę? To w imię czego codziennie giną synowie i córki Ukrainy? Dlaczego giną sąsiedzi i przyjaciele, bliscy?
Moje znajome po Buczy, nawet te, które wyjechały z Ukrainy, mówią, że boją się kontaktu z mężczyzną. Cielesność stała się po Buczy ohydna.
Rozumiecie?
W Polsce wszyscy starają się pokazać solidarność z Ukrainą. Zapamiętuję to. Naprawdę to doceniamy. Ale kiedy w Wielkanoc w jednym z krakowskich kościołów widzę Grób Pański udekorowany w kolorach niebiesko-żółtych, zamiera mi serce. Bo jeśli przesadzicie/przesadzimy, to tę nadmierną miłość zastąpi nienawiść.
W czerwcu nagle zauważyłam, że życie trwa i trzeba się ogarnąć. Kilka tygodni mi zajęło, żeby zmusić się do pójścia do kosmetyczki. Ale czy ludzie tam, w Mariupolu, myślą o takich sprawach?
Na początku lipca w Ukrainie zmarł mój dziadek. Pierwszy raz po inwazji na pełną skalę jechałam do domu. Po drodze zastanawiałam się, jak odbywa się pogrzeb na wojnie. Gdzie biec z trumną, kiedy jest alarm? Byłam tam tydzień. I wiem:
w Ukrainie przez kumulację sprzecznych emocji trudniej się oddycha.
Ukraińcy stali się wrażliwi na rzeczy, które w pokojowych czasach nie wywoływałyby reakcji.
Przede mną dziewczyny głośno o czymś dyskutowały. Usłyszałam “opalanie”, pomyślałam: Boże, Polacy tak bardzo przejmują się tragedią w Ołeniwce, gdzie Rosjanie żywcem spalili ponad 50 ukraińskich jeńców wojennych. Za kilka sekund zauważyłam półki z kremami. Dziewczyny wybierały się nad morze.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że żyjemy w innych światach. Nikogo nie obwiniam, tylko proszę o zrozumienie.
Dla Ukraińców jest różnica, czy ciało żołnierza jest zabrane z pola walki, czy nie. Matce, żonie, mężowi, córce czy synowi łatwiej chodzić na grób, niż niczego nie wiedzieć o zaginionym.
Zaczęło do nas docierać, że nasze wspólne doświadczenia trzeba lepiej opowiedzieć. W sierpniu w OKO.press rozpoczęliśmy akcję wsparcia dla uchodźców z Ukrainy "Jesteśmy tu razem". Bycie razem wymaga uwagi.
Wyzwolona Charkowszczyzna i cześć Chersońszczyzny. Otwarte nowe rany. Świadkowie opowiadają o torturach. Jeńcem był nawet 14-letni chłopczyk. Od tej prawdy chce się wyć, ale trzeba działać.
Do Polski przyjeżdżają nowi uchodźcy, a wsparcia jest coraz mniej wsparcia. Google Trends pokazuje, że od czerwca znacząco obniżyło się zainteresowanie wojną rosyjsko-ukraińską.
Zmęczyliśmy/ście się wojną? Denerwuje nas/was, że wszystko dla uchodźców jest za darmo? Przecież nikt nie chciał zostawiać swojego domu, żeby w Polsce bezpłatnie przejechać się tramwajem. „A widziałaś te wypasione samochody z ukraińskimi tablicami? Czemu je nie sprzedają i nie pomogą swoim rodakom? Ukraińcy mieszkają w najlepszych mieszkaniach” – słyszę od znajomych z Europy.
Zapominamy, że przez wojnę z Ukrainy wyjechały różne warstwy społeczeństwa. Kiedy mówimy o pomocy, to jest ona przewidziana dla osób w naprawdę trudnej sytuacji. A pomaganie nie jest przymusem.
Przez ten rok nie pisałam żadnego dziennika. Teraz odtwarzam to, co pamiętam. A stres sprawia, że pamięć nie jest kompletna. Tylko emocje się zachowały.
Trudno jest pisać, ale opisanie teraźniejszości potrzebne jest dla przyszłości. Domy zostaną odbudowane i przyszłe pokolenie nie będzie interesowało, co było na ich miejscu, a słowa zostaną. Są ważne dla pamięci narodowej. Dla nas.
„Ukraińcy nie powinni usprawiedliwiać swoich emocji, ale dobrze byłoby je wyjaśnić. Dlaczego? Choćby dlatego, żebyśmy nie musieli dłużej trzymać tego całego bólu i złości w sobie. Możemy się tłumaczyć, możemy rozmawiać o wszystkim, co nas spotkało i spotka. Trzeba tylko przygotować się na to, że będzie to dość trudna rozmowa. Ale tak czy inaczej, trzeba ją rozpocząć już dziś”.
Maria z Nowodniprowky, żyjąc ponad pół roku pod okupacją, myślała, że w świecie nie wiedzą o rosyjskich zbrodniach. Tak na początku lat 30. XX wieku świat nie chciał uwierzyć w Hołodomor.
Pisze do Was, bo Maria ma prawo do lepszego świata.
Nie zawsze dobrze odbieram niewinne żarty. Kiedy czytam komentarze pod zdjęciem zamarzłych spodni żołnierza, że komuś w górach tak samo zamarzają nogawki, wspominam o Darynie, której ojciec w okopie odmroził nogi. Jest po amputacji.
Wiem, że nie powinnam, ale irytuję się, oglądając w mediach społecznościowych beztroskie zdjęcia z imprez wyświetlające się zaraz po zdjęciach z wojny. Nie umiem się przestawić tak szybko. Nie chcę.
Teraz do Polski przyjeżdża dużo ukraińskich zespołów i muzyków. Wszyscy zbierają pieniądze na front. Czy to wystarczające usprawiedliwienie, by się bawić?
Walentynki. Kwiaty, balony w kształcie serduszek, prezenty. Jak mają to oglądać żony, dziewczyny, które już nigdy nie dostaną kwiatka od bliskiej osoby.
Na moim dyktafonie od lata zebrało się ponad sto rozmów. Kiedy wojna się skończy, dowiemy się dużo więcej i prawda nas przerazi. Niektóre rozmowy są tak bolesne, że od słów moich bohaterek czy bohaterów boli mnie ciało, klatka piersiowa niby pęka, choć sama nie przeżyłam tyle zła, co oni.
Słyszałam, że niektórzy korespondenci wojenni mają taki problem. Ale ja? Przecież jestem daleko od frontu.
Nie przestaje zaskakiwać, jak po takim okropieństwie, na twarzach moich bohaterek zawsze pojawia się pełen nadziei uśmiech.
Mówią jednym głosem: „Zwyciężymy i wszystko będzie dobrze”. Niby to takie proste.
Z pierwszymi rakietami puszczonymi po Charkowie czy Kijowie rozmyły się iluzje, że Rosjanie to bracia. Ja nigdy ich za takich nie miałam, ale moi rodacy niestety mieli.
Miłość do kraju stała się bardziej naturalna. Latami przekonywano nas, że kultura, język i historia nie mają znaczenia. Wszystko, co ukraińskie, było ośmieszane. Maszyna propagandy dążyła do tego, żeby wstyd było przyznać się, że jesteś Ukraińcem czy Ukrainką. Wielka sztuka mogła być tylko rosyjska.
No i to się zmieniło
Ale w ciagu tego roku Ukraińcy więcej dowiedzieli się o sobie.
„Człowiek w przestrzeni wojny stara się nie robić planów na przyszłość, stara się nie myśleć za dużo o tym, jak ten świat będzie wyglądał jutro. Liczy się tylko to, co dzieje się z tobą tu i teraz, znaczenie mają tylko te rzeczy i ludzie, którzy będą z tobą najpóźniej jutro rano – jeśli przeżyjesz i się obudzisz. Głównym zadaniem jest przetrwać, przebrnąć przez kolejne pół dnia” – mówi Żadan podczas otrzymania Pokojowej Nagrody Niemieckich Księgarzy.
Jak mówi Ołena Stiażkina, ukraińska pisarka, profesorka historii, która jest uchodźczynią z Doniecka z 2014 roku, ludzie nadal noszą w torebkach klucze do nieistniejących już mieszkań. Domów, których już nie ma.
Polacy i Polki, którzy z otwartymi ramionami odbierali z granicy Ukraińców, karmili i otworzyli swoje domy dla obcych ludzi, wspierają nas do tej pory kosztem własnego komfortu, za co im z całego serca jesteśmy wdzięczni.
Ale wiemy też dobrze, że w tej chwili Ukraina broni nie tylko swojej wolności, tożsamości i godności. Broni naszej wspólnej dobrej przyszłości.
Więc jak mówi Oleksandra Matwijczuk z uhonorowanej Noblem organizacji Centrum Wolności Obywatelskich: „Nie powinniście być Ukraińcami, żeby wspierać Ukrainę. Wystarczy być człowiekiem”.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze