Jak go zwał, tak go zwał, byle by się dobrze miał – MEN obejdzie weto prezydenta i wprowadzi „Kompas jutra” rozporządzeniami. Problemem jest przygotowanie reformy, komunikacja i nauczycielska motywacja [notatki ze Szczytu SOS dla Edukacji]
Najpierw o wielkiej polityce, która okazuje się grą małych i niemerytorycznych motywacji.
Skoro prezydent zawetował uwolnienie psów z łańcuchów („dawno czegoś tak głupiego nie widziałam”), to może także zawetować zmianę, jaką przynosi „Kompas jutra” i na długie lata stracilibyśmy wielką szansę. Ja tego nie rozumiem – mówiła ministra Barbara Nowacka na VI Szczycie Edukacji.
Jednodniową, niezwykle intensywną naradę zorganizowała 3 grudnia 2025 sieć ponad 90 organizacji społecznych, posługująca się wciąż aktualną nazwą SOS dla Edukacji. Karol Nawrocki ma na decyzję czas do 18 grudnia.
Aktywistki za rządów PiS toczyły z ministrem Przemysławem Czarnkiem bitwę o „wolną szkołę”, a teraz szukają sposobu, by jak najwięcej ocalić z Paktu dla Edukacji, planu na unowocześnienie i uspołecznienie szkoły, który w 2023 podpisały jako deklarację wyborczą wszystkie partie wtedy opozycyjne, dziś rządzące (poza Razem).
Nowacka, która była jedną z sygnatariuszek, odczytała kilka punktów Paktu, aby przekonać prawie 200 zebranych nauczycielek i aktywistów, że reforma „Kompas jutra” jest na dobrej drodze. Apelowała o wsparcie. „Jeżeli nauczycielska »Solidarność« pisze list do prezydenta, żeby zawetował reformę, to też piszcie, organizujmy się”.
Poza propisowskim związkiem „Solidarność” i Forum Oświata prezydenckiego weta domaga się także KROPS (Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły), na czele z ultrakatolickim Ordo Iuris. Według nich „Kompas jutra”
„narusza narodowy charakter polskiej szkoły”
i „zmierza w kierunku utraty suwerenności i włączenia do europejskiego obszaru edukacji”. Nawrocki ich zresztą przelicytował mówiąc w rocznicowym wystąpieniu 11 listopada 2025 o „protezie wartości chrześcijańskich, którą mają być obce nam ideologie w polskich szkołach”.
Nikt nie ma wątpliwości, że weto wisi nad MEN (ktoś nawet zapytał, dlaczego prezydent miałby NIE wetować). Znana ze zdecydowanych poglądów dyrektorka warszawskiej podstawówki Danuta Kozakiewicz zapytała więc w pierwszym panelu Szczytu, czy jest jakiś plan B. Wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer, odpowiedzialna za reformę odpowiedziała jednym słowem: „Jest”.
Reforma ma sprawić, że poza zdobywaniem wiedzy uczniowie i uczennice będą rozwijać tzw. umiejętności kluczowe (krytyczne myślenie, rozwiązywanie problemów, współpraca itp.). Wyjdą w świat pozaszkolny, dosłownie i wirtualnie. Mają jak najczęściej uczestniczyć w tzw. doświadczeniu edukacyjnym: szykując spektakl na język polski, eksperyment na chemię, zbierając opinie w swej miejscowości na edukację obywatelską, robiąc wywiady ze świadkami zdarzeń na historię. Ważną rolę przyznano uczniowskim projektom edukacyjnym przygotowywanym najlepiej zespołowo, w tym – choć nie wyłącznie – na tzw. tydzień projektowy w każdej szkole.
Trwają konsultacje podstaw programowych (opisu czego i jak mają się młodzi nauczyć) do przedszkoli, edukacji wczesnoszkolnej (kl. I-III) oraz do wszystkich przedmiotów w podstawówce (IV-VIII). Reforma wejdzie do szkół stopniowo, od września 2026 – do klasy pierwszej i czwartej podstawówki (oraz do przedszkoli).
Sejm i Senat przyjęły już nowelizację prawa oświatowego, która była potrzebna m.in. dlatego, że nowe podstawy programowe opisują wymagania przy pomocy nieobecnych w ustawie pojęć, m.in. „efektów uczenia się” i „doświadczeń edukacyjnych”.
I z czystym legislacyjnie sumieniem wprowadzać reformę rozporządzeniami bez zmiany ustawy. W końcu, jak go zwał, tak go zwał, byleby się dobrze miał.
Tak dziś trzeba robić politykę edukacyjną, bo tak źle wygląda duża polityka.
Uczestnicy i uczestniczki konferencji mogli reagować na jej przebieg, przyklejając na tablicy komentarze pisane na „kartkach życzeń”. Pojawiły się głosy marzycielek o lepszej polityce:
„Jak zachować ciągłość zmian? Co zrobić, żeby zmiany zapoczątkowane przez ekipę X nie były unieważniane przez ekipę X + 1” oraz równie dziś utopijny: „Edukacja Narodowa jest jedna, nie należy ani do prawicy, ani do centrum czy lewicy. Kiedy doczekamy się wspólnej wizji edukacji? Co Pani robi w tym kierunku?”.
No właśnie. Szkoła to dziś pole politycznej bitwy i ideologicznego sporu, ale zarazem instytucja szczególnie zagrożona przez plagi XXI wieku: kryzys demograficzny, który właśnie zaczyna wypłukiwać uczniów (nie dotyczy na razie szkół średnich) oraz inwazję mediów społecznościowych, które wygrywają z nauczycielami bitwę o uczniowską uwagę, a także narzędziami AI, które odrabiają za młodych lekcje.
Szkoła to miejsce pracy, która wymaga wiedzy i wyjątkowych kompetencji dydaktycznych, a także odporności, elastyczności i zaangażowania. Przy tak kosztownej emocjonalnie pracy obok zarobków szczególnie liczy się uznanie.
I wszyscy mają trochę hopla na temat tego, czy są dostatecznie szanowani.
Ten piękny zawód, który za Sokratesem można porównać z położnictwem, bo zadaniem nauczycielki jest pomóc narodzić się umysłom, pada ofiarą zacofania, bo wciąż uczymy na miarę XIX czy XX wiecznych potrzeb i wyobrażeń.
I wreszcie polska szkoła ma nadal sukcesy w międzynarodowych badaniach typu PISA czy TIMMS, a zarazem rekordowe w skali świata wskaźniki wyobcowania zarówno młodych, jak i nauczycielek.
Szkoła publiczna jest w kryzysie, na czym korzysta oświata niepubliczna.
Czy pomimo tych wszystkich trudności uda się wzruszyć potężne ciało pedagogiczne 510 tysięcy* nauczycielek i nauczycieli i nadać mu bieg w kierunku opisanym w „Kompasie”? I to w piorunującym jak na skalę zmian tempie?
Takie pytania, a nie prezydenckie weto, wisiały nad konferencją SOS dla Edukacji. Nazywała się „Edukacja w centrum”, co zbiegło się z nazwą warszawskiego ośrodka Samo Centrum Wszechświata, klimatycznego budynku z przeszłością liryczną przedwojennego kina „Czary” i tragicznym epizodem warszawskiego getta.
Niedawno media ekscytowały się tym, że nauczyciele dyplomowani (ok. 60 proc. wszystkich) zarabiają 120 tys. rocznie (brutto), choć z oficjalnych dokumentów od dawna wiadomo, że średnie miesięczne wynagrodzenie (zasadnicze + dodatki + nadgodziny) wynosi właśnie 10 tys. Podwyżki w 2025 roku (ledwie 5 proc., kilka punktów mniej niż średnia w Polsce) były rozczarowujące, a na 2026 rok zaplanowano tylko 3 proc. (tyle, co dla sfery budżetowej).
Ministry na Szczycie przypominały, że podwyżki w 2024 roku były duże i faktycznie były (30 proc., a dla początkujących nawet 33 proc.). Jednak MEN nie jest w stanie wywalczyć od premiera Donalda Tuska i ministra finansów Andrzeja Domańskiego kolejnych i
wracamy do złej tradycji, że nauczycielskie płace rosną wolniej niż średnia krajowa.
Na szczęście dopłacają samorządy, które pokrywają tzw. lukę oświatową, czyli koszty edukacji, na które brakuje środków z budżetu. Ryzykownie wypowiedziała się ministra Nowacka, że denerwuje ją, kiedy samorządowcy narzekają na lukę oświatową, bo chyba lepiej wydawać na edukację niż na co innego.
Wiceprezydent Lublina Mariusz Banach patrzył na to z drugiej strony: „Luka oświatowa się zmniejsza, w Lublinie z 30 do 24 proc., 90 mln więcej zostało nam budżecie”. Podkreślał, że trzeba walczyć o zarobki, bo rośnie konkurencja oświaty niepublicznej i nasze szkoły mogą sobie nie poradzić, będziemy tracić najlepszych nauczycieli.
„Obawiam się, że dobra edukacja będzie tylko dla bogatych”.
Nauczycieli ucieszy zapowiedź Nowackiej, że rząd przyjął projekt ustawy, która ma bronić przed zamykaniem małe szkoły zagrożone „tsunami demograficznym”. Tak, żeby dało się utrzymać choćby naukę w klasach I-III. Bo szkoła – mówiła ministra – to także centrum życia lokalnego, miejsce spotkań seniorów, biblioteka.
Przełomem w budowaniu poczucia własnej wartości środowiska nauczycielskiego mogłoby być utworzenie Samorządu Nauczycielskiego, na wzór Rady Adwokackiej czy Izby Lekarskiej.
W osobnym panelu na ten temat argumentowano, że
nauczyciel to jedyny zawód zaufania publicznego, który nie ma własnego samorządu.
Ten postulat nie spotka się zapewne z entuzjazmem związków zawodowych, bo ograniczałby „rząd dusz”, jaki sprawują.
Uwagi krytyczne wpisywały się w bijącą z uczestniczek energię, żeby ta reforma się jednak udała. Ale padały kolejne ostrzeżenia, w tym wiele głosów z sali i na „kartkach życzeń”, że kadra szkolna nie jest przygotowana do zmiany sposobu nauczania, zwłaszcza w takim tempie. Jeden tylko przykład: „Czy w ramach reform trwają prace, by dyrektorzy i nauczyciele mieli czas zapoznać się i przyswoić materiały? Dużym problemem jest to, że nauczyciele pracują na 1,5 – 2 etaty. Nie będą mieli czasu”.
Wielokrotnie wracała krytyka kształcenia nauczycieli na studiach, w tym fikcyjność tzw. praktyk nauczycielskich.
Katarzyna Lubnauer przekonywała, że dzięki „Kompasowi” nauczyciele przestaną „gonić za podstawą”, jak obecnie, kiedy mają 120 zagadnień do przerobienia na 90 lekcjach i że będą mieli czas na mądrzejsze nauczanie. Mówiła, że „reforma została uspołeczniona”, bo powstaje w Instytucie Badań Edukacyjnych, jest szeroko konsultowana, a w zespołach opracowujących nowe podstawy co najmniej połowę stanowią nauczyciele tablicowi (warto jednak zauważyć, że Pakt dla Edukacji przewidywał powołanie pozaministerialnej i pozapolitycznej Komisji Edukacji Narodowej, a IBE jest placówką podległą MEN).
Lubnauer uspakajała, że reforma jest krocząca, od września 2026 obejmie tylko klasy 1 i 4 podstawówki, budzący obawy moduł edukacji medialnej wejdzie dopiero w 2029 roku, a zmiany w egzaminach w 2031. Chodzi o to, by dotrzeć do każdego dyrektora, a kuratoria zapewnią wsparcie, odpowiedzą na każde pytanie – zapewniała.
Kuratoriom dostało się od sali: „Zamiast być przedłużeniem MEN przypominają księstwa feudalne (władcy mogą być dobrzy lub źli, ale rządzą arbitralnie). I czy w kuratoriach będą kadry, bo obecne są w katastrofalnym stanie?”.
Nowacka przyjęła uwagi o niewystarczającej komunikacji „z pokorą”, ale podkreślała, że w konsultacjach podstawy programowej udział już wzięło 30 tys. osób („mnie to nie satysfakcjonuje, wolałabym 200 tys.” ). Ministra liczy na to, że przedmiotowcy zaangażują się teraz jeszcze bardziej.
Tomasz Gajderowicz, wiceszef IBE podkreślał, że nad podstawami pracowało 220 ekspertów, od sierpnia trwają konsultacje, powstają przewodniki metodyczne, będą materiały dostępne na stronach MEN, IBE i ORE (Ośrodka Rozwoju Edukacji).
Dyrektor ORE Andrzej Suchenek: zapewnimy 70 szkoleń dla 2000 nauczycieli metodyków i konsultantów z Ośrodków Doskonalenia Nauczycieli, którzy potem będą szkolić dyrektorów i nauczycieli (to tzw. metoda kaskadowa). Sukces zależy od przekonania dyrektorek i dyrektorów szkół, bo bez ich wsparcia reforma się nie uda. Duży program unijny realizowany przez MEN i ORE Przyjazna Szkoła też będzie wspierał reformę.
Głos z sali: Nauczyciele coraz mniej chętnie jeżdżą na szkolenia, bo muszą się zwalniać i tracą nadgodziny.
Warunkiem powodzenia reformy jest zaufanie do ministerstwa edukacji. Ale warunkiem tego zaufania jest pewność, że MEN prowadzi reformę w dialogu ze środowiskiem edukacyjnym, nie podejmując nieprzemyślanych czy arbitralnych decyzji.
A są tu zaszłości stylu zarządzania, w którym centrum „wie lepiej”, zamiast zmiany konsultować, angażując szkoły w ich wypracowanie i korzystać z dorobku najlepszych placówek oraz wiedzy organizacji społecznych. Bulwersowały one środowisko nauczycielskie i szerszą opinię publiczną. SOS dla Edukacji za każdym razem krytykował pomysły MEN, zarazem podsuwając rozwiązania korygujące. Chodzi tu m.in. o:
Te tematy wracały w komentarzach: „Pani minister, wycofanie edukacji zdrowotnej jako przedmiotu obowiązkowego było bardzo złą decyzją” albo „Co z wycieczkami? Jak nauczycielki będą zabezpieczone od strony prawnej i jak będą wynagradzane?”.
Czeka kolejny gorący problem – telefony komórkowe w szkole. Tym razem MEN powołał jednak zespół, m.in. z udziałem organizacji SOS dla Edukacji, który ma wypracować rozwiązania.
Na początek Szczytu, jak to SOS dla Edukacji ma w zwyczaju, odbyło się głosowanie. „Czy mimo wszystkich trudności i frustracji chcecie dalej zajmować się edukacją? Podniosły się same pomarańczowe kartki, oznaczające TAK. ”A czy myśląc o reformie edukacji macie więcej nadziei, czy obaw i rozczarowania?". Tu już była równowaga kolorów.
Na koniec coś pozytywnego. Na konferencji wręczono siedem nagród w konkursie SOS dla Edukacji „Dbamy o klimat szkoły”. Chodzi o tzw. mikrostrategie, drobne pomysły, które jak się okazuje, mają wielką moc.
*W przeliczeniu na pełne etaty w roku szkolnym 2024/2025 (wg GUS)
Edukacja
Przemysław Czarnek
Andrzej Domański
Katarzyna Lubnauer
Barbara Nowacka
Donald Tusk
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Rząd Donalda Tuska (drugi)
Kompas jutra
Ordo Iuris
Pakt dla Edukacji
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze