Ministry Nowacka i Lubnauer w brawurowej prezentacji opowiadały, że szkoła przestanie być miejscem nudy i frustracji, zarówno dla uczących, jak i nauczanych. To się nie uda bez zaangażowania nauczycieli – powtarzały. Ale nie wspomniały o płacach
Reforma przedstawiona 9 lipca 2025 przez ministry edukacji Barbarę Nowacką i Katarzynę Lubnauer była jak opowieść o podróży radosnym pendolino, którego wszystkie pasażerki i pasażerowie delektują się jazdą, wiedząc, dokąd pędzą i ciesząc się ze znikających za oknem problemów. Pociąg faktycznie rusza, ale jest kłopot z podróżnymi, bo nie wiadomo, czy do niego wsiądą.
Diagnoza obecnego stanu edukacji była przygnębiająco prawdziwa. Na tle innych krajów:
A do tego wszystkiego
Kiepska pociecha, że gorszym wynikom w tym prestiżowym międzynarodowym badaniu umiejętności 15-latków (są powtarzane co trzy lata) poza pandemią winni są doktrynerzy z PiS, którzy na potęgę psuli system, m.in. likwidując gimnazja i tym samym skracając o rok edukację ogólną (taką samą dla wszystkich). Już w pierwszym miesiącu swego istnienia, w czerwcu 2016 roku, OKO.press ostrzegało, że skutki „deformy minister Anny Zalewskiej” będą fatalne.
Reforma 26 tak się nazywa, bo nowa podstawa programowa wejdzie w życie we wrześniu 2026 w przedszkolach oraz klasach I i IV podstawówki. W pierwszych klasach szkół ponadpodstawowych – we wrześniu 2027 i potem w kolejnych klasach, aż cykl zamkną nowe matury i egzaminy ósmoklasisty w 2031 roku.
Reforma ma naprawić wymienione wady, tworząc szkołę, w której „wszyscy czują się lepiej”, „nauczyciele mają satysfakcję, że przekazują najnowocześniejszą wiedzę”, a uczniowie „rozwijają swoje sprawstwo” i chodzą do szkoły z ciekawością i przekonaniem, że pomoże im poradzić sobie w życiu. „Sprawczość” to słowo klucz w gotowym już dla szkół podstawowych i w opracowaniu dla szkół ponadpodstawowych tzw. profilu absolwentki/absolwenta, czyli odpowiedzi na pytanie, jakiego człowieka ma kształtować polska szkoła.
Także nauczyciele mają czuć sprawczość – podkreślał Maciej Jakubowski, szef rządowego Instytutu Badań Edukacyjnych, który odpowiada za wprowadzenie reformy.
„To wszystko się nie wydarzy, jeśli nie będziemy mieli po swojej stronie nauczycieli i dyrektorów szkół” – mówiła minister Nowacka. Zapytana o wypalenie zawodowe kadry, przytaknęła: „To jedna z trosk całego społeczeństwa”.
Według zapisu na stronie informującej o reformie „systematycznie podnosimy nauczycielskie wynagrodzenia (podkr. OKO.press), wspólnie z nauczycielami uzgadniamy zmiany legislacyjne, by warunki ich pracy poprawiały się. Przygotowujemy narzędzia pomocne w codziennej pracy, w tym poradniki metod nauczania, formułujemy coraz bogatszą ofertę bezpłatnych studiów podyplomowych i szkoleń, zwiększamy autonomię nauczyciela, przywracamy prestiż zawodu”.
Faktycznie, studia podyplomowe do prowadzenia edukacji zdrowotnej cieszyły się zainteresowaniem nauczycielek (bo w grę wchodzą dodatkowe godziny pracy). Ten nowy przedmiot startuje już od września 2025, niestety jako nieobowiązkowy, bo rząd uległ presji prawicy i Kościoła z ich antyseksualnymi obsesjami.
Na konferencji o płacach nie było już mowy.
A jest z nimi kiepsko. Po znaczącej korekcie w 2024 roku (wzrost aż o 30 proc., a dla nauczycieli początkujących – o 33 proc.) w 2025 roku podwyżki wyniosły (od stycznia) ledwie 5 proc. Tymczasem zapisane w budżecie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (powyżej 9 osób zatrudnionych) ma wzrosnąć o 6,1 proc., ale te szacunki są zawsze zaniżone. Średnie płacy w przedsiębiorstwach w kolejnych miesiącach od stycznia do maja 2025 rosły w porównaniu z 2024 rokiem o: 9,2 proc., 8,0 proc., 7,7 proc., 9,4 proc. i 8,4 proc. Z dużym prawdopodobieństwem można szacować, że średnie wynagrodzenie w całym 2025 roku wzrośnie o 8-9 proc., czyli osiągnie poziom 8868 zł (i takie dane wprowadzany na wykresie poniżej). Także płaca minimalna rośnie o 8,4 proc.
Warto wyjaśnić, że wynagrodzenia zasadnicze to tylko główny składnik nauczycielskich zarobków, które z dodatkami i nadgodzinami mają w 2025 roku wynieść:
Jak widać na wykresie, w latach 2011-2023 nauczycielskie zarobki rosły 4 razy wolniej niż średnia w gospodarce i 5 razy wolniej niż płaca minimalna. Hojne podwyżki w 2024 roku tylko częściowo wyrównały tę dyskryminację.
W 2025 roku wracamy do gorszego traktowania.
*Uwaga! W tekście używamy częściej określenia „nauczycielki” niż „nauczyciele”, bo kobiety stanowią ok. 82 proc. nauczycielskiej kadry. Podobnie z „dyrektorkami” (ponad 70 proc.).
Przepraszam za bezczelność, ale gdybym była ministrą edukacji (co jest niemożliwe z racji wieku, płci i braku kwalifikacji), to w orędziu do stanu nauczycielskiego na 1 września 2025 zaprosiłabym go do pracy nad reformą i zapowiedziała drugą podwyżkę, rzędu 3 proc., czyli po 200-300 zł wynagrodzeń całkowitych, tak by nauczycielki nie zostały znowu z tyłu.
Koszt dla budżetu duży, ok. 1,5 mld zł, ale koszt nieudanej reformy będzie znacznie większy. Wiadomo, że minister finansów Andrzej Domański rozłoży bezradnie ręce, bo w budżecie jak zawsze nie ma pieniędzy, nawet jeśli są na inne cele. Trzeba go (a zapewne także premiera) przekonać, że
bez dowartościowania finansowego, nauczycielskie wypalenie zawodowe nie zamieni się może w płomień strajku, jaki zapowiada ZNP, ale z reformy zostanie tylko popiół obietnic.
Nowacka i Lubnauer podkreślały, że nauczycielskie zaangażowanie w reformę już jest, o czym świadczy 32 tys. nadesłanych ankiet na temat oczekiwanych zmian, ale to tylko 6 proc. nauczycielskiej kadry. W 700 spotkaniach konsultacyjnych (online i w realu) wzięło udział 11 tys. osób (po 16 na spotkanie), to już tylko 2 proc.
Nie oczekując cudów partycypacji, trzeba znaleźć klucz, by obudzić nauczycielską motywację do potraktowania reformy jako szansy na ciekawszą i przyjemniejszą pracę i własny rozwój. Przy frustracji finansowej to się może nie udać.
Powtórzmy: nauczyciele mają w pamięci, że po pięciu tłustych latach rządów Donalda Tuska (2007-2012), kiedy wzrosty nauczycielskich płac doganiały wzrosty w gospodarce, nastąpiła pięcioletnia smuta: w latach 2013-2016 podwyżek nie było wcale (!), a w 2017 roku dyplomowane nauczycielki dostały... 40 zł, a początkujące – 29 zł (do wynagrodzenia zasadniczego). Potem PiS zaczął chaotycznie szarpać podwyżkami, m.in. po to, żeby wynagrodzenie początkujących nie zeszło poniżej płacy minimalnej.
Ogromna podwyżka 2024 roku z perspektywy rządu wygląda na Bóg wie jaki gest, ale z perspektywy pokoju nauczycielskiego to ledwie wyrównanie poprzedniego lekceważenia.
Tegoroczne 5 proc. wygląda jak lekceważenia powrót. Nie da się tego osłodzić gadką o autonomii.
Pełna nazwa brzmi „Reforma 26. Kompas jutra”. I faktycznie projektowana edukacja ma być bardziej na miarę XXI wieku.
Odpolitycznienie. Nad podstawami programowymi pracują 22 zespoły eksperckie (ponad 200 osób). Nie wiemy, co wypracowały, bo boją się pokazać projekty przed poprawkami, po recenzjach (po kilka recenzji na każdy przedmiot, w tym od metodyków). Zespoły powołał IBE. „Pierwszy raz zdarza się, że ministerstwo nie przeprowadza tej reformy, tylko robi to we współpracy z ekspertami” – podkreślała Lubnauer. Zaznaczyła, że w radzie IBE im. KEN nie ma polityków, a cała reforma ma być oparta na szerokich konsultacjach społecznych.
Odchudzenie (oby). Podobno zespoły skutecznie odchudziły podstawy (używają słowa „uszczuplenie”), co się MEN średnio udało w rozwiązaniu ad hoc wiosną 2024. Szanse zwiększa fakt, że w pracach bierze udział więcej niż zwykle nauczycielek i zmniejszył się wpływ akademików, z których każdy zawsze broni swojej dziedziny jak niepodległości i nie rozumiał specyfiki szkoły, widząc ją jako mały uniwersytet.
Umiejętności, a nie wiadomości. Do tej pory podstawa każdego przedmiotu opisywała cele ogólne, czyli koncert życzeń edukacyjnych, ale liczyły się tylko wymagania szczegółowe, gromadzone na zasadzie im więcej, tym lepiej, bo dzieci się więcej nauczą. Tym razem nauczyciele mają świadomie uczyć, kształtując tzw. kompetencje kluczowe. Zamiast „wymagań szczegółowych” będą „efekty uczenia się”, z odniesieniem danej treści do kompetencji takich jak myślenie krytyczne, rozwiązywanie problemów, współpraca, dbanie o innych i o siebie itd.
Dodatkowo każdy dział każdego przedmiotu poprzedzają tzw. pytania wiodące, które ukierunkowują nauczanie na myślenie problemowe i syntetyczne.
Integracja wiedzy. Przedmioty nauczane do tej pory odrębnie, mają „się widzieć”, czemu służyć będą odesłania z podstawy np. do języka do podstawy np. do historii (tzw. korelacje). To już było, ale ma być zrobione lepiej, zobaczymy czy skuteczniej.
Poza przedmiotami szkoła ma też uczyć „modułów” – filozoficznego, medialnego, prawnego, klimatycznego, finansowego i paru innych. Np. moduł medialny pojawi się na polskim, informatyce i edukacji obywatelskiej. W podstawie programowej każdego przedmiotu zostanie wskazana minimalna liczba godzin na każdy z modułów.
W klasach 4-6 szkół podstawowych „przyroda” połączy naukę biologii, geografii z elementami chemii i fizyki (które były od 7. klasy). „Najchętniej w trzygodzinnych blokach” – mówiła Lubnauer. Ma to dać czas na eksperymenty i naukę w terenie. „Przedmiotowcy” stawiali opór, który okazał się niestety skuteczny na poziomie szkół ponadpodstawowych, gdzie przyrody nie udało się wprowadzić.
Metody aktywizujące i praca zespołowa. Reforma dowartościowuje metodę projektu uczniowskiego realizowanego przez grupę uczniów i uczennic, co było od 30 lat postulatem organizacji edukacyjnych. W życiu szkoły pojawi się „tydzień projektowy”, który ma promować wyjście z systemu klasowo-lekcyjnego i podjęcia grupowej aktywności. Oby tylko nie zostało to uznane za sposób na odfajkowanie metody projektu.
Kluczowe mają być tzw. doświadczenia edukacyjne ucznia czy uczennicy. Nie chodzi tylko o eksperymenty (np. chemiczne), ale o np. inscenizację teatralną w klasie wybranej lektury, czy podjęcie grupowej decyzji zgodnie z zasadami klasowej demokracji.
W procedurze dopuszczania podręczników wróci ekspert ds. metodycznych, oceniający, czy książka zachęca do stosowania nowoczesnych metod nauczania.
Wiedza praktyczna. Nie chodzi tylko o więcej godzin na technikę, ale o nacisk w podstawach programowych wszystkich przedmiotów na stosowanie wiedzy w realnym świecie.
Prawa ucznia. MEN skierował już do konsultacji projekt powołania rzecznika praw uczniowskich oraz katalogu praw i obowiązków uczniowskich. Organizacje społeczne systematycznie wskazywały na łamanie przez szkoły praw młodych ludzi i dzieci (np. wymyślanie wymogów dotyczących wyglądu, wymuszania obecności na lekcjach religii, czy wymaganie od dorosłych uczniów zgody rodziców na udział w wyciecze itd.).
Być może nie należy zbyt wiele oczekiwać od polityków i polityczek, ale warto zauważyć, że wchodząc do ministerstwa Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer przyjęły punkt widzenia centralnej instytucji daleki od nowatorskich idei ruchu SOS dla Edukacji, pod którymi podpisały się w czerwcu 2023 roku wszystkie prodemokratyczne partie, wtedy opozycyjne.
Oczywiście lepiej, że reformę robi IBE niż MEN, ale przecież IBE to placówka rządowa,
dyrektora powołuje (i odwołuje!) minister edukacji. Także Radę IBE powołuje ministra.
MEN nie zdecydował się na proponowane przez SOS dla Edukacji powołanie Komisji Edukacji Narodowej jako niezależnego społecznego ciała, które „wzięłoby na siebie główne prace programowe, utworzyło zespoły robocze ds. reformy programowej, nadzoru, pragmatyki zawodu nauczyciela, czyli Karty Nauczyciela, pensum i systemu awansu”. Jak stwierdzały aktywistki, a partie to podpisały, „chodzi generalnie o to, by odrzucić stary model, że przychodzi szefowa resortu z kilkoma osobami, które sama powołała i w gabinetach powstaje polityka oświatowa”.
Jak widać, jesteśmy w pół drogi od centralnej polityki do szerokiego uspołecznienia.
Ministry podkreślają, że prowadzą system konsultacji, a także że IBE zaprosiło do współpracy ekspertki i ekspertów z organizacji edukacyjnych. To prawda, ale – znowu – nie całkiem o to chodziło, kiedy przed wyborami 2023 jako przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego mówiliśmy (nie tylko w edukacji) o uspołecznieniu rządzenia.
Organizacje miały być partnerem, a nie rezerwuarem ekspertów i ekspertek.
Dla reformy to dobrze, że oni i one pracują w zespołach, ale osłabia to organizacje, które nie zyskują środków ze współpracy z MEN, a na dodatek tracą swoich pracowników i pracowniczki, które pracują dla państwa.
Konferencja ministry edukacji i dyrektorów IBE przypominała trochę launching nowego produktu na rynek. Nawet jeśli był w tym element autopromocji ministry zagrożonej dymisją, to odświeżający był i konkret, i optymizm, bo polityka stała się ostatnio ponura.
Nie tylko będziemy rośli w rankingach PISA, ale będzie też rosła satysfakcja zarówno uczniów, jak i nauczycieli – obiecywała Nowacka.
Naciągane jest jednak mówienie na jednym oddechu, że wrócimy do triumfów w badaniach PISA, a jednocześnie złagodzimy presję na wynik egzaminów i szkoła będzie bardziej przyjazna. Rzecz w tym, że sukces w testach PISA osiągają przede wszystkim kraje, gdzie uczniowie i uczennice muszą kuć na okrągło. Fajniejsza i mądrzejsza szkoła da młodym ludziom więcej potrzebnych umiejętności, ale nie wyciśnie ślęczenia nad zadaniami i testami w takiej dawce jak w Korei czy Chinach. Cudów nie ma, na szczęście, choć Barbara Nowacka ma zaszłości w ich obiecywaniu, np. przy wprowadzaniu nieprzemyślanego i nieskonsultowanego pomysłu „likwidacji prac domowych” w szkołach podstawowych.
Edukacja
Przemysław Czarnek
Andrzej Domański
Jarosław Kaczyński
Katarzyna Lubnauer
Barbara Nowacka
Donald Tusk
Anna Zalewska
Koalicja 15 października
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze