Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Miała to być tajemnica, ale wieści rozchodzą się szybko. Jarosław Kaczyński chce, by kongres partii, gdzie wybrany zostanie nowy prezes odbył się za rok. Mówi się o czterech kandydatach
Jarosław Kaczyński już kilkukrotnie w przeszłości zapowiadał, że odda władzę w partii komuś młodszemu. Tym razem jednak decyzja ma być ostateczna. Prezes PiS miał o niej poinformować już kilka tygodni temu. Ale powiedział to tylko kilku najbliższym współpracownikom. Miał też prosić, by zachować jego decyzję w tajemnicy zarówno przed szeregowymi działaczami partii, jak i opinią publiczną. Jeśli rzeczywiście tak było, plan szybko wyszedł na jaw.
Kaczyński chce, by kongres, na którym wybrany zostanie nowa osoba, która poprowadzi PiS, odbył się w pierwszej połowie 2025 roku. Według informacji portalu Kaczyński nie zamierza namaścić następcy, ma on zostać wybrany w autentycznym głosowaniu. Jeden z potencjalnych kandydatów ujawnił się ostatnio sam:
„Chciałbym, żeby pan prezes jak najdłużej był szefem Prawa i Sprawiedliwości, spajał nasz obóz. A potem chciałbym również wystartować w tym zaszczytnym wyścigu, w tej konkurencji” – mówił były premier Mateusz Morawiecki w Radiu Zet 12 stycznia. Onet opisuje, że Morawiecki został za tę wypowiedź ostro skrytykowany podczas ostatniego spotkania kierownictwa PiS.
Nikt inny nie zamierza na razie ogłaszać swoich kandydatur. W partii mówi się jednak o jeszcze trzech osobach z ambicjami przywódczymi: Beacie Szydło, Przemysławie Czarnku i Mariuszu Błaszczaku.
Nie wszyscy w partii są jednak przekonani, że to czas na zmianę prezesa. Adam Bielan, Stanisław Karczewski czy Ryszard Czarnecki mają namawiać Jarosława Kaczyńskiego na kolejną kadencję. W PiS dochodzi dziś do nieznanych wcześniej aktów buntu. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu kierownictwo partii zdecydowało, by zagłosować za odwołaniem Krzysztofa Bosaka z Konfederacji z funkcji wicemarszałka Sejmu. Szef klubu Mariusz Błaszczak miał przekazać decyzję posłom PiS bez przedstawienia żadnej argumentacji. A przedstawiający argumenty przeciwko takiemu głosowaniu Przemysław Czarnek otrzymał na zebraniu gromkie brawa.
„Coś w nas pękło, gdy Mariusz zamknął posiedzenie klubu nerwową zapowiedzią o dyscyplinie w głosowaniu, kończąc w ten sposób całą dyskusję” – mówił Onetowi doświadczony poseł PiS po awanturze. Ostatecznie partia nie wzięła udziału w tym głosowaniu.
Jarosław Kaczyński jest drugim prezesem w historii partii PiS, która sięga marca 2001. Pierwszym był jego brat, Lech Kaczyński. Jarosław pełni tę funkcję nieprzerwanie od stycznia 2003 roku.
Donald Tusk z wizytą w Kijowie. Sądy rejestrowe odmawiają wprowadzenia do KRS wpisów o likwidacji Polskiego Radia i TVP. Ministra edukacji Barbara Nowacka „odczarnkowuje szkołę”. Prezydent Andrzej Duda zapowiada ułaskawienie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, a potem jego minister informuje, że „prezydent jednak nie ma takich planów”.
Donald Tusk przyjechał do Kijowa, gdzie spotkał się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Rozmowy dotyczyły m.in. wsparcia Polski dla Ukrainy na drodze do jej członkostwa w Unii Europejskiej i NATO, rozwiązania problemu zatorów i blokad na granicy z Ukrainą, współpracy energetycznej i transportowej oraz odbudowy Ukrainy.
„Nic tak nie buduje wzajemnego szacunku i przyjaźni jak bezinteresowna pomoc w chwilach próby. Chcę Was zapewnić, że nie zostaniecie sami” – mówił Tusk do obywateli i obywatelek Ukrainy.
„My walczymy o naszą niepodległość i wolność innych państw. Solidarność z Ukrainą nie może być zniszczona przez jakiekolwiek przeszkody i jesteśmy wdzięczni, za kroki rządu polskiego, by je usunąć. Rozumiemy głębię przyczyn tej sytuacji” – mówił prezydent Wołodymyr Zełenski, odnosząc się do wprowadzonego jeszcze przez rząd PiS embarga na produkty zbożowe z Ukrainy.
„Ukraina jest obecnie tarczą całej Europy. Tarczą przeciwko rosyjskiemu imperializmowi, barbarzyństwu i autorytaryzmowi. Od tego, jak mocna będzie ta tarcza, zależy bezpieczeństwo wszystkich krajów europejskich. Nasi polscy przyjaciele zawsze to rozumieli. Dlatego Polska od pierwszych dni wojny była wśród liderów w zakresie pomocy wojskowej dla Ukrainy. Bardzo dziękujemy za tę pomoc i oczekujemy, że nowy rząd Polski nada nowy impuls w tym kierunku” – mówił Denis Szmyhal.
Tusk ogłosił m.in., że polski rząd ustanowił stanowisko pełnomocnika ds. odbudowy Ukrainy. Został nim Paweł Kowal, poseł KO i wiceprzewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych. Kowal towarzyszył Tuskowi podczas wizyty w Kijowie.
Sądy rejestrowe oddaliły wnioski o wpis likwidacji Polskiego Radia S.A. oraz TVP do KRS. Orzeczenia w tej sprawie zostały wydane dziś, 22 stycznia.
Karolina Ilczuk, referendarz sądowa Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy, w decyzji dotyczącej Polskiego Radia wyjaśniła, że „bezprecedensowy charakter sprawy wymaga poczynienia szerszych rozważań oraz wnikliwej analizy przepisów ustaw szczególnych, orzecznictwa i doktryny”. Podobną decyzję podjął referendarz sądowy Tomasza Kosuba w sprawie TVP.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz poinformował, że decyzje te nie wywołują skutków prawnych, a spółki wciąż znajdują się w stanie likwidacji. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zamierza się też od nich odwołać.
W odpowiedzi na decyzję sądu rejestrowego, była prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska wezwała likwidatora Polskiego Radia do opuszczenia siedziby rozgłośni.
Ministerstwo Edukacji Narodowej znalazło się pod obstrzałem ze względu na ogłoszone w zeszłym tygodniu długo oczekiwane rozporządzenie o podwyżkach dla nauczycieli.
Miało być co najmniej 1500 zł brutto podwyżki dla każdego nauczyciela, a okazuje się, że podwyżki wyniosą między 1167 do 1365 zł brutto. Nauczyciele są wściekli, że zapowiedziane w kampanii wyborczej podwyżki dotyczą średniej pensji, do której wlicza się rozmaite dodatki, a nie pensji zasadniczej.
Tymczasem Barbara Nowacka broni tego rozporządzenia i podkreśla, że Koalicja Obywatelska dotrzymała słowa.
„Jesteśmy zobowiązani zarówno przez umowę koalicyjną, jak i sto konkretów, a [ich zapisy] mówiły bardzo wyraźnie – 30% i 1500 zł brutto. Chciałabym żeby wszyscy wiedzieli, że dotrzymujemy zobowiązania. 30 procent to 30 procent, a 33 to nawet więcej” – mówiła ministra edukacji Barbara Nowacka w poniedziałek 22 stycznia w „Kropce nad I” na antenie TVN24.
Wcześniej w ciągu dnia Nowacka na briefingu w Lublinie zapowiedziała otwarte konkursy na kuratorów oraz rezygnację z zadań domowych. „Nie będzie nominacji partyjnych, naprawdę odczarnkownimy szkołę" – mówiła. Co do odchodzenia od prac domowych ministra edukacji poinformowała, że już gotowe jest rozporządzenie w tej sprawie, a nowe reguły wejdą w życie od 1 kwietnia.
„Będziemy odchudzać podstawę programować, bo nauczyciele nie wyrabiają z materiałem. Nie ma czasu na rozmowę, pogłębienie wiedzy. Od kwietnia zadania domowe będą nieobowiązkowe i nieoceniane. To da młodzieży więcej czasu na naukę i rozwój osobisty” – zaznaczała.
Wciąż toczy się też medialna sprawa ułaskawienia lub nie skazanych prawomocnym wyrokiem sądu polityków PiS: byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego oraz jego zastępcy Macieja Wąsika. Obaj od 9 stycznia odbywają zasądzoną karę 2 lat więzienia za poważne przekroczenia uprawnień i fałszerstwa dokumentów w sprawie tzw. afery gruntowej. Tymczasem prezydent Andrzej Duda podsyca medialnie temat, czy w końcu ułaskawi polityków PiS, czy nie.
Poniedziałek 22 stycznia przyniósł dwie wiadomości: że Andrzej Duda planuje ułaskawić Wąsika i Kamińskiego („Chciałbym, żeby to zostało przerwane. Jeżeli może to zostać przerwane tylko i wyłącznie przez to, że ja ich ponownie po prostu ułaskawię, żeby po prostu ich ratować, to to zrobię” – powiedział prezydent w wywiadzie z Super Expresem, o czym pisaliśmy tutaj), a później, że jednak nie.
Wypowiedź prezydenta została przez wielu zrozumiana jako zapowiedź zastosowania szybszej procedury ułaskawienia wynikającej wprost z Konstytucji. Konstytucja daje prezydentowi prawo podjęcia decyzji o ułaskawieniu osoby skazanej prawomocnym wyrokiem i skutek takiej decyzji jest natychmiastowy: osoba odbywająca karę może zostać zwolniona z więzienia. Inaczej jest w przypadku toczącej się obecnie procedury wynikającej z kodeksu karnego. W niej opinię o sprawie musi wydać prokurator generalny, na którą to opinię prezydent oczekuje.
Dziś rano wydawało się więc, że Andrzej Duda chce przyspieszenia sprawy. O tym, że prezydent jednak „nie ma takich planów”, poinformował prezydencki minister Marcin Mastalerek.
Tymczasem w poniedziałek wieczorem pojawiła się informacja, że Mariusz Kamiński, który od wtorku 9 stycznia prowadzi protest głodowy, ze względu na pogorszenie samopoczucia, został przewieziony do cywilnego szpitala. Więcej o tym przeczytasz tutaj.
Orlen sprzedał część gdańskiej rafinerii z bajecznym rabatem – wynika z kontroli NIK dotyczącej procesu fuzji Orlenu i Lotosu. Do treści raportu Najwyższej Izby Kontroli przed jego publikacją dotarł Bussines Insider. Czytaj więcej.
Szukając sposobu na walkę ze skrajną prawicą, która głosi hasła niezgodne z obowiązującym porządkiem konstytucyjnym, posłowie z SPD, Zielonych oraz CSU chcą pozbawić AfD subwencji partyjnej. Ustawa zasadnicza daje taką możliwość.
Wskazówką, czy się to uda, może być zbliżające się orzeczenie sądu w innej sprawie. We wtorek 23 stycznia Federalny Trybunał Konstytucyjny ma wydać orzeczenie co do możliwości otrzymywania subwencji przez prawicowo-ekstremistyczną partię NPD. Dzięki temu orzeczeniu wiadomo będzie, jak dokładnie działa ta procedura.
W sobotę i niedzielę 20-21 stycznia przez niemieckie miasta przetoczyły się gigantyczne protesty przeciwko skrajnej prawicy. Czytaj więcej tutaj.
Szukając sposobu na walkę ze skrajną prawicą, która głosi hasła niezgodne z obowiązującym porządkiem konstytucyjnym, posłowie z SPD, Zielonych oraz CSU chcą pozbawić AfD sporych pieniędzy – donosi niemiecki nadawca publiczny Deutsche Welle. Ustawa zasadnicza daje taką możliwość
Parlamentarzyści SPD oraz Zielonych sprawdzają, czy wobec skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (na zdjęciu jej członkowie), da się zastosować przepis zawarty w niemieckiej ustawie zasadniczej, który pozwala wykluczyć partię z państwowego programu finansowania, jeśli ta ma program sprzeczny z konstytucją.
„Wskazówką, czy się to uda, może być zbliżające się orzeczenie sądu w innej sprawie” – czytamy w Deutsche Welle.
Zdaniem Johannesa Fechnera, dyrektora parlamentarnego kierującego klubem poselskim SPD w Bundestagu, obcięcie finansowania AfD to dobry sposób na walkę z tą partią – przywołuje jego wypowiedź DW.
Zdaniem polityków SPD oraz Zielonych, zawarta w niemieckiej ustawie zasadniczej procedura wykluczenia z finansowania partii jest „ważnym elementem obronnym państwa, mającym na celu znaczne ograniczenie środków państwowych dla partii o programie sprzecznym z konstytucją".
We wtorek 23 stycznia Federalny Trybunał Konstytucyjny ma wydać orzeczenie w sprawie możliwości otrzymywania subwencji przez prawicowo-ekstremistyczną partię NPD. Dzięki temu orzeczeniu wiadomo będzie, jak dokładnie działa ta procedura.
W sobotę i niedzielę 20-21 stycznia przez niemieckie miasta przetoczyły się gigantyczne protesty przeciwko skrajnej prawicy. Według niemieckich mediów, wzięło w nich udział nawet 1,5 miliona osób. Ludzie wyszli na ulice w ponad stu lokalizacjach, w tym w Kolonii, Monachium, we Frankfurcie, Berlinie, Brunszwiku, Erfurcie i Kassel.
Mottem protestów było hasło „Wszyscy razem przeciwko faszyzmowi”.
Protesty były odpowiedzią na doniesienia dziennikarzy śledczych, z których wynika, że jesienią 2023 roku, podczas tajnego spotkania skrajnej prawicy, w tym polityków AfD, w Poczdamie, dyskutowano m.in. nad planem przymusowego wysiedlania z Niemiec imigrantów oraz osób z doświadczeniem imigranckim – także tych posiadających już obywatelstwo niemieckie. Nagrania z tego spotkania trafiły do mediów.
Od wtorku 9 stycznia Kamiński prowadzi protest głodowy, ponieważ uważa się za „więźnia politycznego”.
Radomski oddział Gazety Wyborczej donosi, że odbywający obecnie karę 2 lat pozbawienia wolności, były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński z PiS w poniedziałek 22 stycznia wieczorem został przewieziony do cywilnego szpitala.
Informacja o tym została opublikowana też w mediach społecznościowych na założonym przez współpracowników Kamińskiego i Wąsika profilu „Komitet Obrony Więźniów Politycznych”.
Od początku odbywania kary, Kamiński był przetrzymywany w więziennym szpitalu ze względu na niezbędny dozór medyczny.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, „więzienny szpital może zapewnić tylko podstawowe leczenie. Jeśli stan osadzonego spada poniżej pewnego poziomu i tak jest on przewożony do zwykłego szpitala”.
Oprócz Mariusza Kamińskiego karę za m.in. przekroczenie uprawnień i fałszowanie dokumentów w tzw. aferze gruntowej, odbywa jego ówczesny zastępca w CBA Maciej Wąsik.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział w opublikowanym w poniedziałek 22 stycznia rano w „Super Expresie” wywiadzie, że ze względu na obawy o stan zdrowia aresztowanych zamierza dokonać ich ponownego ułaskawienia. Jego słowa zostały potraktowane jako zapowiedź skorzystania z uprawnienia wynikającego wprost z Konstytucji, na mocy którego prezydent może samodzielnie i niezwłocznie podjąć taką decyzję wobec osoby skazanej prawomocnym wyrokiem. Okazało się jednak, że nie tego dotyczyła zapowiedź prezydenta. Andrzej Duda ma zamiar kontynuować procedurę wszczętą zgodnie z przepisami kodeksu karnego (artykułu 567 paragraf 2 kodeksu postępowania karnego), w ramach której oczekuje obecnie na opinię w tej sprawie od prokuratora generalnego.
To dłuższa droga. Tymczasem Duda mógłby ułaskawić skazanych polityków PiS, co skutkowałoby ich natychmiastowym zwolnieniem z więzienia.
„30 procent to 30 procent, a 33 to nawet więcej” – mówi ministra edukacji w odniesieniu do podwyżek dla nauczycieli. Nowacka uważa, że rząd dotrzymał słowa.
Miało być co najmniej 1500 zł brutto podwyżki dla każdego nauczyciela, a wychodzi między 1167 do 1365 zł brutto. Nauczyciele są wściekli, że zapowiedziane w kampanii wyborczej podwyżki dotyczą średniej pensji, do której wlicza się rozmaite dodatki, a nie pensji zasadniczej.
Rozczarowanie tym faktem wyraziła m.in. wiceprezeska Związku Nauczycielstwa Polskiego Urszula Woźniak na łamach Gazety Wyborczej w piątek 19 stycznia. OKO.press rozmawiało na ten temat z przewodniczącym ZNP Sławomirem Broniarzem.
„Trochę jestem zdumiona [krytyką ze strony wiceprezeski Związku Nauczycielstwa Polskiego], bo przecież była na spotkaniu w Ministerstwie, gdzie bardzo szczegółowo omawialiśmy, jak będą wyglądały te podwyżki” – mówiła ministra edukacji Barbara Nowacka w poniedziałek 22 stycznia w „Kropce nad I” na antenie TVN24.
„Jesteśmy zobowiązani, zarówno przez umowę koalicyjną, jak i sto konkretów, a [ich zapisy] mówiły bardzo wyraźnie – 30% i 1500 zł brutto. Tak miały wyglądać podwyżki” – twierdzi Nowacka, odżegnując się tym samym od niezadowolenia wyrażonego przez wielu nauczycieli.
Problem wynika z tego, że projekt rozporządzenia przygotowanego przez ministerstwo edukacji mówi, że obiecana jeszcze w kampanii wyborczej podwyżka dla nauczycieli w kwocie „nie mniej niż 1,5 tys. zł brutto” nie będzie dotyczyć pensji zasadniczych, tylko średnich, do których wlicza się wszystkie dodatki.
To sprawia, że pensje zasadnicze – w zależności od stopnia awansu zawodowego – wzrosną mniej niż 1500 zł brutto. Nauczyciel początkujący dostanie przeciętnie 1218 zł więcej, mianowany 1167 zł, a dyplomowany 1365 zł. To, co budzi niezadowolenie części nauczycieli, to m.in. fakt, że podwyżka nauczyciela z największym stażem i doświadczeniem, będzie wynosić niemal tyle, co podwyżka nauczyciela początkującego.
„Ja rozumiem, że część nauczycieli dyplomowanych uważa, że to jest niewłaściwe wyrównanie (...) Tylko my, jako państwo, mamy ten obowiązek, aby zachęcić ludzi, żeby przyszli do pracy jako nauczyciele (...) Podwyżka 30-procentowa jest fair (...). To jest podwyżka godziwa, odczuwalna (...). Naprawdę realnym brakiem polskiej szkoły jest brak nauczycieli, którzy chcą przyjść do tego zawodu. Musimy ich zachęcać” – tłumaczyła Nowacka.
Ministra edukacji podkreśliła też, że wprowadzenie obiecanych podwyżek to tylko pierwsza część działań na rzecz poprawy sytuacji finansowej nauczycieli.
„Przecież my wyraźnie mówimy. Kolejne zdanie konkretu: wprowadzimy stały system automatycznej rewaloryzacji. I już w najbliższym tygodniu w Sejmie będzie debatowany projekt obywatelski, przyniesiony przez ZNP, który ma rozwiązać problem pensji nauczycieli (...) nie od czasu do czasu, ale na stałe (...). I my się tym zajmiemy” – mówiła Nowacka.
Jednym z elementów tego projektu jest powiązanie wynagrodzeń nauczycieli ze średnimi wynagrodzeniami w gospodarce.
„Chciałabym żeby wszyscy wiedzieli, że dotrzymujemy zobowiązania: 30% to 30%, a 33% to nawet więcej” – podkreśliła.
Barbara Nowacka odniosła się też do krytyki jej flagowego pomysłu zniesienia obowiązku ocenianych i wymaganych przez nauczyciela prac domowych. Taka zmiana ma dotyczyć uczniów szkół podstawowych. W „Kropce nad I” Nowacka tłumaczyła, że w przypadku dzieci w klasach 1-3 chodzi o „prace manualne, które najczęściej są wykonywane przez rodziców”, zaś w klasach 4-8 chodzi o wszystkie zadania.
„Ogłosiliśmy, że przygotowujemy rozporządzenie, które powie dokładnie tak: w klasach 1-3 te prace, które były pracami manualnymi, wykonywanymi zazwyczaj przy pomocy rodziców, uważamy, że ich nie powinno być, bo one niczego dobrego nie przynoszą. Oczywiście, dziecko musi się nauczyć tabliczki mnożenia, ale to nie o te sprawy chodzi. W klasach 4-8 prace domowe będą nieobowiązkowe i nieoceniane, czyli jeżeli nauczyciel chce, żeby uczniowie coś zrobili, będzie mógł ich do tego zachęcić, będzie mógł ich do tego namówić”.
Wciąż obowiązywać będą jednak lektury, bo „lektura to nie jest praca domowa”.
Barbara Nowacka tłumaczyła zdziwionej Monice Olejnik („A co z zadaniami z matematyki?”, „Jak to, w ósmej klasie nie będzie trzeba pisać wypracowań?”), że nauczyciel, owszem, będzie mógł zadania zadawać, ale nie będzie mógł wymagać ich wykonania, ani stawiać za nie ocen. Zdaniem Nowackiej „mądry nauczyciel znajdzie sposób na to, żeby dzieci do takiej pracy własnej zachęcić”.
Zdaniem ministry edukacji, zaproponowane przez nią rozwiązanie to remedium na polską „ocenozę”.
„Czy uczeń naprawdę musi być ciągle oceniany, musi dostawać informację zwrotną, że coś źle zrobił? A może lepiej podyskutować z nim, »dlaczego tak dane zadanie zrobiłeś?«, »dlaczego tak ci wyszło w tym zadaniu?«, »a co sądzisz o tej lekturze?« (...). Można porozmawiać, wytłumaczyć błędy, a nie zawsze oceniać” – podkreśliła Nowacka.
„Uczniowie będą panią kochać. Rodzice nie tak bardzo” – skwitowała uzasadnienie Barbary Nowackiej prowadząca rozmowę Monika Olejnik.