Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Donald Tusk w Olsztynie określił związki partnerskie i prawo do aborcji jako priorytety na pierwsze sto dni rządów. Ale Giertych raczej wystartuje z list KO. PiS uruchomił komisję lex Tusk. Co jeszcze się dziś wydarzyło?
Do wyborów parlamentarnych w Polsce zostało 46 dni. Oto, co warto zapamiętać z kampanii wyborczej we wtorek 30 sierpnia.
Tusk potwierdził poparcie dla związków partnerskich i legalizacją aborcji do 12 tygodnia ciąży. Lider Koalicji Obywatelskiej i Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział podczas Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie, że 9 września jego formacja przedstawi 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów. Wśród nich ma się znaleźć ustawa legalizująca zabiegi aborcji do 12 tygodnia ciąży oraz ustawa o związkach partnerskich. Wśród priorytetów nie znajdzie się prawo do małżeństw dla par jednopłciowych.
„Wiem, ilu ludzi, którzy są na listach KO, mają trochę inny pogląd w tej kwestii, ale też wiem, że każdy z nich zobowiązał się, że będzie przestrzegał dyscypliny. Priorytetem Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej, i to będzie projekt przedstawiony w Sejmie w ciągu pierwszych 100 dni, jest prawo kobiety do decydowania o przerwaniu ciąży do 12 tygodnia. Zobowiązałem i doprowadzę do końca ten projekt, choć on nie jest zachwycający dla wszystkich – dla niektórych jest zbyt radykalny, dla niektórych jest niewystarczający”.
„ Chcę uczciwie wam powiedzieć, że to zobowiązanie dotyczące związków partnerskich wydaje mi się wykonalne i uznaję je za priorytet, za zadanie na pierwsze 100 dni rządów”.
„Śluby jednopłciowe ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami i kontrowersjami są o wiele trudniejszym projektem i nie jestem pewien, że w przyszłym Sejmie znajdzie się większość, by uchwalić takie prawo”.
W tym wpisie naszej relacji przeczytacie więcej o wystąpieniu Tuska podczas Campusu Polska Przyszłości.
Sejm wybrał członków komisji lex Tusk. Kandydatów tylko zgłosił tylko PiS, opozycja zbojkotowała prace Sejmu w tej sprawie. To komisja teoretycznie powołana do badania wpływów rosyjskich w Polsce, w praktyce ma jasny propagandowy cel polityczny przed wyborami: jest wymierzona w lidera największej partii opozycyjnej Donalda Tuska. W pierwotnej wersji według najdalej idących interpretacji mogła nawet uniemożliwić Tuskowi start w wyborach. Obecnie nie ma takiego zagrożenia, ale rządzący mogą ją wykorzystać do próby dyskredytacji lidera największej partii opozycyjnej. Powołanie komisji będzie miało również skutki międzynarodowe dla Polski: we wtorek (29 sierpnia) Komisja Europejska ogłosiła, że jeśli komisja ds. wpływów rozpocznie prace, uruchomiony zostanie kolejny etap procedury naruszeniowej wobec Polski. Została ona wszczęta przez KE w czerwcu – zaraz po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę pierwszej wersji ustawy o komisji ds. wpływów.
W tym wpisie naszej relacji przeczytacie więcej o wyborze członków komisji lex Tusk.
Roman Giertych jednak wystartuje z list KO. Były założyciel współczesnej odsłony radykalnie prawicowej Młodzieży Wszechpolskiej i były wicepremier w rządzie Jarosława Kaczyńskiego będzie kandydatem startującym z list Koalicji Obywatelskiej w okręgu świętokrzyskiej. Podczas Campusu Polska Przyszłości zadeklarował to de facto Donald Tusk. Warunkiem miało być pierwotnie poparcie Giertycha dla ustawy legalizującej aborcję, ostatecznie ten konserwatywny polityk zadeklarował tylko, że będzie przestrzegał dyscypliny klubowej, jeśli zostanie wybrany do Sejmu.
Roman Giertych:
„Ponieważ już wypowiedzieli się wszyscy na temat moich poglądów na aborcję, to czas na mnie. Poglądu w tej sprawie nie zmieniam. Uważam aborcję za coś złego, choć czasem dopuszczalnego (np. stan wyższej konieczności). Uważam wyrok Przyłębskiej za nieistniejący, zły, głupi i mający wyłącznie tragiczne skutki. (...) Nie każda aborcja musi być penalizowana. Zakres tej penalizacji moim zdaniem najlepiej oddaje wyrok TK wydany przed laty przez nestora obecnej opozycji prof. Andrzeja Zolla. Był to funkcjonujący kompromis, który nikogo nie zadawalał, ale trwał i chronił nas przed konfliktem o te kwestie. (...) Po wyborach, jeżeli zostanę wybrany, będę lojalnym i przestrzegającym dyscypliny członkiem klubu”.
Donald Tusk, PO:
„Trzeba być sprytnym, bezwzględnym, szybszym, szukać manewrów, forteli, ani przez sekundę nie odpoczywać oraz im nie dać odpocząć. Część z was odczuwa dyskomfort z powodu tego ostatniego miejsca dla Romana Giertycha? To wam powiem: ja też. Ale większy dyskomfort ma Kaczyński. Ludzie, rachunek jest prosty. Roman Giertych nie będzie wpływał na naszą politykę dotyczącą edukacji czy praw kobiet. On ma swoje poglądy, ja nie chcę, żeby ktoś swoje poglądy zmieniał. Dzisiaj Giertych publicznie zadeklarował, a wcześniej się zobowiązał wobec mnie: jeśli wejdzie do parlamentu, będzie przestrzegał dyscypliny w głosowaniu”.
Sławomir Mentzen, Konfederacja:
„Roman Giertych? Jest zdecydowanie bardziej radykalny ode mnie. Ja od kilku miesięcy słucham hejtu ze strony Platformy za to, że nie wszędzie się z nimi zgadzam w sprawach światopoglądowych, po czym ludzie, którzy mnie obrażają, biorą na listy Romana Giertycha. Jest to bardzo dziwne. Nie wiem, jak Tusk zamierza to wytłumaczyć swoim wyborcom”.
Bronisław Komorowski, b. prezydent:
„Roman Giertych i Michał Kołodziejczak deklarowali w przeszłości bardzo zdecydowany sprzeciw wobec aborcji na życzenie. Jeśli przeciwstawiliby się nieładnej tendencji do łamania sumień, to może wpłynęliby na mechanizmy w Platformie i Koalicji Obywatelskiej”.
Donald Tusk był uczestnikami finałowej debaty na Campus Polska Przyszłości. Zapowiedział, że wśród “100 konkretów na 100 dni” po wygranych przez opozycję wyborach znajdą się m.in. związki partnerskie oraz aborcja do 12. tygodnia. Tusk musiał też tłumaczyć się z Romana Giertycha na listach KO
– Trzeba być sprytnym, bezwzględnym, szybszym, szukać manewrów, forteli, ani przez sekundę nie spoczywać i im nie dać odpocząć. Odczuwa część z was dyskomfort z powodu tego ostatniego miejsca dla Romana Giertycha? To wam powiem: ja też. Ale większy dyskomfort ma Kaczyński. Rachunek jest prosty – mówił Donald Tusk w Olsztynie podczas Campus Polska Przyszłości.
W czasie debaty z Rafałem Trzaskowskim i uczestnikami Campusu Tusk zdradził kilka ze “100 konkretów na 100 dni”, które Koalicja Obywatelska chce zrealizować zaraz po wygranych wyborach. Znalazły się wśród nich projekty ustaw dotyczących aborcji do 12. tygodnia ciąży oraz związków partnerskich. „To zobowiązanie, jeśli chodzi o związki partnerskie, wydaje mi się wykonalne i uznaję je za priorytet” – mówił Tusk.
Pełną „setkę” konkretów KO ma przedstawić 9 września.
W rozgrzanej, dusznej i gęsto wypełnionej sali zgromadziło się ok. tysiąca uczestników i uczestniczek tegorocznej, trzeciej edycji Campus Polska Przyszłości.
Tusk i Trzaskowski, hucznie witani przez tłum, wchodzili na scenę przy dźwiękach „Lily Was Here” Davida Stewarta, hitu z roku 1990., kiedy większości zgromadzonych na sali nie było jeszcze na świecie.
– Wiem, że na tego gościa wszyscy czekali ze specjalny utęsknieniem – zaczął prezydent Warszawy i gospodarz Campusu Rafał Trzaskowski.
Tusk na wstępie ustawił podział na „my” i „oni”, próbował przekonać młode uczestniczki i uczestników Campusu, że Polska, o której marzą, życie takie, jaki znają z Zachodu może zapewnić tylko Koalicja Obywatelska. – Mówicie często o potrzebach, o wartościach zachodnich. Że chcecie władzy, które nie wtrąca się w niczyje życie, ale jak jest potrzeba, nagła dramatyczna sytuacja: wojna, kryzys, pandemia, to ta władza jest aktywna, obecna, pomaga ludziom – mówił Tusk.
Obóz władzy porównał do „Wschodu politycznego”, który oznacza wtrącanie się władzy w codzienne życie i chęć kontroli oraz brak reakcji i pomocy, kiedy naprawdę jest potrzeba.
– Jestem wiernym uczniem tego Wałęsy z tamtych dawnych lat, który miał obsesję, że trzeba wygrać, że nie można się poddawać, być pięknoduchem, że idzie się na poważną, ciężką walkę, ciężki trud. Trzeba używać różnych sposobów. Więc chcę wam powiedzieć, że zrobię wszystko, żeby wygrać, a nie żeby wam życie urządzać, żeby wolność i demokracja, o które moje pokolenie walczyło, było też waszym udziałem" – deklarował Tusk.
Z kolei Trzaskowski przekonywał, że PiS zajmuje się wymyślonymi, nieaktualnymi problemami, tymczasem to tutaj, na Campusie widać, jakie prawdziwe problemy mają Polski i Polacy.
– Jak dzisiejsi rządzący są oderwani od rzeczywistości, widać po tym, jakie nam szykują pytania referendalne, dlatego że próbują rozstrzygać problemy albo takie, które zostały już dawno rozstrzygnięte, bo nikt nie chce podwyższać wieku emerytalnego, albo takie, które dzisiaj nie istnieją – mówił prezydent Warszawy. – Koncentrujemy się na przyszłości i na bardzo konkretnych rozwiązaniach konkretnych problemów – dodał wiceszef PO.
W czasie całej debaty ani Tusk, ani Trzaskowski nie odnosili się do reszty sił na opozycji.
Cały ich przekaz skupiał się na podziale na „my”, w domyśle KO, oraz „oni”, obóz Zjednoczonej Prawicy.
„Wytłumacz się z Giertycha” – rzucił ktoś z sali, kiedy była już pora na zadawanie pytań. Tusk podjął rękawicę.
– Kaczyński uciekł przede mną i chciał się schować w Góry Świętokrzyskie. Giertych pisze do mnie: „Będę miał dla niego dużo niespodzianek, mógłbym się zdecydować, nawet z ostatniego miejsca, dopadnę go tam" – mówił szef Platformy.
– Trzeba być sprytnym, bezwzględnym, szybszym, szukać manewrów, forteli, ani przez sekundę nie spoczywać i im nie dać odpocząć.
Odczuwa część z was dyskomfort z powodu tego ostatniego miejsca dla Romana Giertycha? To wam powiem: ja też. Ale większy dyskomfort ma Kaczyński.
Rachunek jest prosty – tłumaczył się Tusk.
Przy okazji lider KO złożył deklarację dotyczącą prawa aborcyjnego. – Priorytetem Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej, i to będzie projekt w ciągu pierwszych 100 dni [rządów] w postaci projektu ustawy przedstawiony w Sejmie, to jest prawo kobiety do decydowania o przerwaniu ciąży do 12. tygodnia.
Nie oczekuję od kandydatek i kandydatów Koalicji Obywatelskiej, żeby wszyscy stanęli w jednym szeregu i powiedzieli, że są zwolennikami aborcji czy że kochają aborcję albo uważają aborcję w każdym tygodniu, miesiącu ciąży za podstawowe prawo kobiety. Nie gniewajcie się, ale jesteśmy precyzyjni, ja wiem, ilu ludzi, którzy są na listach, mają trochę inny pogląd w tej kwestii, ale też wiem, że
każdy z nich zobowiązał się, że będzie przestrzegał dyscypliny – mówił Tusk.
Zaznaczył, że do dyscypliny w głosowaniu nad tą ustawą zobowiązał się również Giertych.
A co z równością małżeńską, panie przewodniczący, pytali uczestnicy Campus Polska. Tusk zapowiedział, że na pewno jednym z projektów ustaw na pierwsze 100 dni po wygranych wyborach będzie ustawa wprowadzająca związki partnerskie.
– Chcę uczciwie wam powiedzieć, że to zobowiązanie, jeśli chodzi o związki partnerskie, wydaje mi się wykonalne i uznaję je za priorytet, za zadanie na pierwsze 100 dni – mówił Tusk. A małżeństwa osób tej samej płci? Tutaj Tusk wyraźnie postawił granicę. Jego zdaniem, są one „ciągle w przestrzeni kontrowersji” w wielu partiach politycznych, również w PO.
– Śluby jednopłciowe ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami, kontrowersjami są o wiele trudniejszym projektem i nie jestem pewien, że w przyszłym Sejmie czy znajdzie się na to większość – stwierdził Tusk.
Tuż po po godz. 19 Sejm wybrał członków komisji ds. wpływów rosyjskich, której głównym celem politycznym jest ściganie Donalda Tuska. Opozycja zbojkotowała głosowanie oprócz Konfederacji, która głosowała przeciwko kandydatom PiS
Co się wydarzyło? Na prawdopodobnie ostatnim posiedzeniu kończącej się kadencji Sejm wybrał członków komisji ds. badania wpływów rosyjskich. Ponieważ komisja jest politycznie wymierzona głównie w szefa Platformy Obywatelskiej, jej zwyczajowa nazwa to komisja lex Tusk. Wybór członków ostatecznie zakończył ciągnący się od maja 2023 proces tworzenia komisji.
Kandydatów do komisji przedstawiło tylko Prawo i Sprawiedliwość, opozycja nie zgłosiła swoich propozycji, uznając komisję za narzędzie politycznego ataku, a nie ciało powołane do ujawnienia i wyjaśnienia wpływów Rosji w Polsce. Nad kandydaturami głosowali tylko posłowie PiS (za każdym razem za) i Konfederacji (za każdym razem przeciw). KO, Polska 2050, PSL i Lewica zbojkotowały również głosowanie.
Kto będzie zasiadał w komisji? Komisja będzie miała 9 członków, tworzą ją:
Dlaczego to ważne? „Ustawa o Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022” narusza polską konstytucję i unijne przepisy zawierające gwarancje ochrony praw człowieka. Członkom Komisji zapewnia bezkarność i brak odpowiedzialności w rozumieniu prawa cywilnego za jakiekolwiek delikty, także odpowiedzialności odszkodowawczej. W ekspertyzie przygotowanej dla Senatu szczegółowo wyjaśniała to prawniczka prof. Teresa Gardocka, prorektor Uniwersytetu SWPS. Również nowelizacja przygotowana przez prezydenta Dudę nie naprawiła większości wad tej nowo powołanej instytucji.
Po wtóre, komisja ma jasny cel polityczny: jest wymierzona w lidera największej partii opozycyjnej Donalda Tuska. W pierwotnej wersji według najdalej idących interpretacji mogła nawet uniemożliwić Tuskowi start w wyborach. Obecnie nie ma takiego zagrożenia, komisja przed wyborami prawdopodobnie nie zdoła nawet przesłuchać żadnego świadka, a tym bardziej przedstawić konkluzji, które poczatkowo miał być przedstawione już 17 września.
Ale komisja lex Tusk może mieć znaczenie również po wyborach, zwłaszcza wtedy, jeśli – co bardzo prawdopodobne – PiS straci władzę. Jak wskazywaliśmy w OKO.press, wybrana przez PiS komisja mogłaby się stać bardzo przydatnym narzędziem dla PiS-u będącego już opozycji – jako umieszczony w kancelarii nowego już premiera koń trojański z dziewięcioma PiS-owskimi członkami komisji w środku. Każdy z nich będzie miał rangę sekretarza stanu w KPRM, sowitą pensję i bardzo rozległe uprawnienia. A nowy premier nie będzie mógł się ich ot tak, po prostu, pozbyć, wręczając im dymisję. Do tego potrzebna będzie bowiem zmiana ustawy w Sejmie, a następnie podpis pod nią prezydenta.
Powołanie komisji będzie miało również skutki międzynarodowe dla Polski: we wtorek (29 sierpnia) Komisja Europejska ogłosiła, że jeśli komisja ds. wpływów rozpocznie prace, uruchomiony zostanie kolejny etap procedury naruszeniowej wobec Polski. Została ona wszczęta przez KE w czerwcu – zaraz po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę pierwszej wersji ustawy o komisji ds. wpływów.
„Ponieważ już wypowiedzieli się wszyscy na temat moich poglądów na aborcję, to czas na mnie. Poglądu w tej sprawie nie zmieniam. Uważam aborcję za coś złego, choć czasem dopuszczalnego (np. stan wyższej konieczności)” – napisał w środę na portalu X (dawniej Twitter) Roman Giertych, kandydat z list KO w wyborach do Sejmu w woj. świętokrzyskim.
„Nie każda aborcja musi być penalizowana. Moim zdaniem są takie aborcje, które absolutnie powinny być penalizowane (chociażby skrajny i ostatnio głośny pomysł niektórych kandydatów Lewicy na aborcję przy porodzie) i takie które z pewnością nie powinny być penalizowane. Zakres tej penalizacji moim zdaniem najlepiej oddaje wyrok TK wydany przed laty przez nestora obecnej opozycji prof. Andrzeja Zolla. Był to funkcjonujący kompromis, który nikogo nie zadawalał, ale trwał i chronił nas przed konfliktem o te kwestie. Niestety ten kompromis został zburzony przez Kaczyńskiego” – wyjaśniał Giertych.
Tymczasem poparcie prawa do przerwania ciąży do 12. tygodnia było warunkiem lidera KO Donalda Tuska, żeby znaleźć się na listach wyborczych.
Jeśli Roman Giertych nie zadeklaruje poparcia dla ustawy legalizującej aborcję, nie będzie kandydatem KO – informowała kilka dni temu „Wyborcza”. „Nie dam sobie ręki uciąć, ale wydaje mi się, że Giertych jest w stanie zagłosować za przyznaniem kobietom prawa do decyzji” – mówiła nam z kolei Izabela Leszczyna z PO.
Wpis Giertycha, w którym popiera tzw. kompromis aborcyjny sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego, może nie wystarczyć, gdyż KO powrót do tego kompromisu odrzuca.
„Polska mówi” to nowy program TVP, który ma być nadawany do wyborów parlamentarnych. Pracownicy z Woronicza jadą w Polskę. Gośćmi debat na żywo, poza politykami, mają być „po prostu Polacy, którzy będą zadawać trudne, ważne pytania”
„Siedem tygodni do wyborów parlamentarnych i ogólnopolskiego referendum, siedem miejsc w Polsce, siedem debat z udziałem Polaków. Ekipa TVP opuszcza telewizyjne studio w Warszawie i rusza w teren, by rozmawiać na najważniejsze przedwyborcze tematy” – chwali się Telewizja Publiczna i zapowiada nowy program „Polska mówi”. Pierwszy odcinek w środę o 21:10 w TVP1.
„Polityka senioralna w Polsce przeżywała wzloty i upadki. Od ośmiu lat wróciła do stabilności: mężczyźni przechodzą na emeryturę w wieku 65 lat, kobiety – 60. Nie było tak zawsze, bo w czasie rządów PO-PSL bez zapowiedzi podniesiono go do 67. roku życia” – tak TVP zagaja pierwszy odcinek programu „Polska mówi”.
Telewizja chwali się, że dzięki nowemu formatowi debata nad najważniejszymi tematami w tej kampanii (patrz: najważniejszymi z punktu widzenia TVP) opuszcza studio na Woronicza i jedzie do Polski lokalnej. Na początek do szkoły podstawowej nr 12 w Otwocku.
– Opuszczamy studio w Warszawie i ruszamy w teren. Zazwyczaj to ja zadaję pytania, tym razem to Polacy przepytają polityków – zaprasza gospodarz programu Miłosz Kłeczek, jedna z gwiazd TVP.
Jak czytamy w doniesieniach telewizji, podczas debaty w Otwocku, poza zaproszonymi politykami „będą po prostu Polacy, którzy będą zadawać trudne, ważne pytania”.
Chociaż premierowy odcinek „Polska mówi” dopiero przed nami, trudno wyobrazić sobie, że Telewizja Publiczna na serio będzie chciała przeprowadzić poważną debatę z Polkami i Polakami, wolną od sączenia propagandowego przekazu. Już sam temat pierwszego odcinka – polityka senioralna – nawiązuje do jednego z pytań referendalnych ogłoszonych przez PiS, które wprost wymierzone są w opozycję, a przede wszystkim Donalda Tuska. Łatwo można przewidzieć, że podczas debaty w Otwocku co rusz będzie o podniesieniu wieku emerytalnego przez rząd PO-PSL oraz o tym, jak PiS dba o seniorów uruchamiając 13. i 14. emeryturę.
Jak konsekwentne w propagandzie jest TVP, sprawdził pewien anonimowy informatyk, który napisał program, monitorujący treści pojawiające się w „Wiadomościach”. Wyniki publikuje na portalu X (dawny Twitter). Weźmy tylko dane dotyczące Donalda Tuska.
Szef Platformy Obywatelskiej jest w TVP przedstawiany częściej i gorzej niż np. Putin.
Od 1 lipca 2022 do połowy sierpnia, czyli przez 1,5 miesiąca „Tusk” padło w Wiadomościach 335 razy, Putin: 153 (Morawiecki 8 razy).
Zaś pierwsze 2,5 miesiąca 2023 roku – szef PO wymieniany był 525 razy, a prezydent Rosji – 207. Praktycznie wszystkie przekazy o szefie PO są krytyczne. W czerwcu 2023 było aż 14 materiałów poświęconych Tuskowi w głównym dzienniku rządowej stacji. 4 lipca 2021 – gdy wracał do krajowej polityki – 39 razy „Wiadomości” wypowiedziały jego nazwisko. Między lipcem 2021 a lutym 2022, średnio padało 25 razy na wydanie.
To, jak bardzo źle mówi o nim TVP, obrazują „paski grozy” – narzędzie, by skuteczniej docierać do umysłu odbiorcy
Tusk więc:
W jednym z materiałów pasek głosił: „Tusk znaczy bieda”.
By ludzie wiedzieli, jak zły jest, pokazywana jest zaciśnięta pięść Tuska – emocje, które wyzwala ten symbol, mają zapaść widzowi w podświadomości.
Nie to, żeby Tusk nią wymachiwał gdzieś, miał ją położoną na mównicy podczas konferencji. I tylko to zbliżenie „Wiadomości” pokazały już 64 razy.
Ale też dodają inne – na publicznych wydarzeniach bywa, że jedną dłoń ma zamkniętą. A jeśli widz, sam na to nie wpadnie, to pracownik TVP funkcjonariusz czyta z offu, że pięść to symbol Tuska i pokazuje nią „niemal na każdym wiecu”. A potem prof. Henryk Domański wyjaśnia, że to „wskazywanie na (…) stosowanie przemocy”.
Gdy więc ostrzelano samochód posła PiS albo zaatakowano pracownika Orlenu – telewizja pokazywała pięść Tuska i powtarzała, że szef PO
W połowie 2021 roku TVP tak skadrowano na konferencji szefa PO, że z jego głowy wychodziły rogi – logo partii w tle. Na twarz nałożono mu czerwony filtr i szef opozycji wyglądał jak diabeł wcielony.