Czy rzeczywiście na PiS zagłosuje połowa Polek i Polaków (wg CBOS) albo 43 proc. (wg Kantar Public)? Rzucamy wyniki dwóch pracowni na szersze sondażowe tło i szukamy przyczyn anomalii, które wprowadziły prodemokratyczną opinię publiczną w dygot
Ostatnie sondaże – a dokładniej dwa badania: CBOS (14-27 sierpnia 2023) i Kantar Public (18-23 sierpnia), przeprowadzone metodą wywiadów w domu respondentów* – wzbudziły panikę prodemokratycznej opinii publicznej.
Niesłusznie, o tym będzie ten tekst.
Przedstawione wyżej wyniki sierpniowego Kantar Public Dominika Wielowieyska opisuje w „Wyborczej” jako „alarmistyczne”.
Faktycznie, 38 proc. poparcia dla PiS (wzrost o 5 pkt. proc. do lipca) to poziom, który partia Jarosława Kaczyńskiego osiągała w czasach swej bezwzględnej dominacji przed wyborami 2019 roku i jeszcze w 2020 roku, ale od wyroku tzw. TK zakazującego aborcji w październiku 2020, już nigdy więcej.
W dodatku sporo było osób niezdecydowanych (12 proc.), co oznacza, że według Kantar Public wynik wyborczy PiS byłby na poziomie 43 proc., czyli tyle, ile w wyborach 2019 roku (co pokazujemy na wykresie z prawej strony).
I mielibyśmy trzecią odsłonę samodzielnych rządów Kaczyńskiego.
Traktując kiepski wynik Trzeciej Drogi (5 proc.) z pełną powagą, Dominika Wielowieyska formułuje radykalny postulat: „Jeśli opozycja demokratyczna chce się zabezpieczyć przed klęską, powinna szybko powstać trójkoalicja KO – PL 2050 – PSL".
Wyniki sierpniowego CBOS są jeszcze bardziej „alarmistyczne”.
Jak podkreśla „Wyborcza”, w porównaniu z lipcowym sondażem „partia Kaczyńskiego zyskała 8 punktów procentowych, a KO straciła 7 pkt". Tę groźną wymowę wyników należałoby jeszcze wzmocnić, bo w sondażu CBOS rekordowe 24 proc. osób wybierających się na wybory nie wskazało nikogo i „partia trudno powiedzieć” zajęła mocne trzecie miejsce.
A to oznacza, że poparcie PiS w sondażu CBOS (37 proc.) przełożyłoby się na wynik wyborczy na poziomie 48-50 proc., rzecz w III RP niebywała. Wynik KO w sondażu (21 proc.) oznaczałby 28 proc. przy urnie.
Do Sejmu według sierpniowego CBOS weszłyby tylko trzy partie:
Razem z konfederatami PiS mógłby zmieniać Konstytucję, a jego pozycja w Sejmie (61 proc. mandatów) byłaby już bliska panowaniu na Węgrzech Fideszu, partii Orbána (67 proc. mandatów), która niemal całkowicie spacyfikowała demokrację.
Warto od razu zwrócić uwagę, że tak duże zmiany notowań partyjnych (o 7 czy 8 pkt proc.) zdarzają się wyjątkowo, a między lipcem a sierpniem nie widać spektakularnych wydarzeń, które by je uzasadniały.
W sondażach po wyborach 2015 roku podobne rewolucje sondażowe odnotowaliśmy tylko trzykrotnie.
W tych trzech przypadkach potrafimy wskazać wyraźny czynnik zmian, w wakacyjnym sierpniu 2023 roku go nie widać.
Generalnie, trzeba uważać z ogłaszaniem końca świata (demokratycznego)
na podstawie jednego, a nawet dwóch sondaży, które notują tak ogromne zmiany partyjnych notowań.
Zwłaszcza, gdy stosowano w nich metodę badań bezpośrednich, która jest obarczona większym ryzykiem błędu z uwagi na dobór próby i tzw. efekt ankietera (o czym na końcu tekstu).
Do tego okres wakacyjny charakteryzuje się zazwyczaj dużymi problemami przy tzw. realizacji próby, co również może mieć wpływ na odchylenia wyników.
Porównajmy zatem wyniki obu badań bezpośrednich z innymi sondażami.
Na kolejnych pięciu wykresach zestawiamy wyniki Kantar Public i CBOS z wynikami telefonicznych sondaży pracowni IBRiS oraz ze średnimi wszystkich sondaży, które rejestruje strona ewybory.eu (w czerwcu było sondaży 18, w lipcu 15, w sierpniu – 9).
Dodajmy, że IBRiS robi badań sondażowych „na pęczki” na zamówienie wielu mediów (w czerwcu – trzy sondaże, w lipcu – cztery, w sierpniu – dwa), policzyliśmy więc średnie tej pracowni w kolejnych miesiącach.
Poza Kantarem Public i CBOS w notowaniach PiS żadnej rewolucji nie widać:
Notowania średniomiesięczne PiS w telefonicznych sondażach IBRiS wahają się w czerwcu-sierpniu ledwie, ledwie: 33-34 proc. Podobnie stabilny jest wynik partii Kaczyńskiego we wszystkich zebranych sondażach (34-35 proc.).
W badaniach CBOS trudno wyjaśnić zarówno spadek poparcia dla PiS w lipcu do 29 proc. (co oznaczało statystyczny remis z KO), jak i skok na 37 proc.
Między lipcem a sierpniem CBOS odnotował sondażowe trzęsienie ziemi, przewaga PiS wzrosła z tyle co nic do miażdżących 16 pkt proc.
Nie wiadomo, skąd się to wzięło i dlaczego nikt poza ankieterami pracowni nie odczuł takich wstrząsów.
Zdumiewający jest odnotowany przez CBOS spadek poparcia KO, miesiąc do miesiąca, aż o jedną czwartą. Część zwolenników Tuska mogła przejść do kategorii „trudno powiedzieć”, ale część musiałaby przerzucić głosy na PiS. Dlaczego?
Tymczasem w pozostałych pomiarach notowania KO są w czasie wakacji stabilne: poparcie dla Tuska w czerwcu, lipcu i sierpniu w telefonicznych badaniach IBRiS wynosi 27-29 proc. a we wszystkich sondażach 29-30 proc.
Także w Kantar Public nie widać rewolucji (30-32 proc.). Wygląda na to, że główna siła opozycyjna po marszu 4 czerwca dotknęła wakacyjnego sufitu, i trzyma się go, a nie leci w dół. Marsz Miliona Serc 1 października ma ten sufit przebić.
Wszystkie porównania na poniższym wykresie wskazują na spadek Konfederacji między lipcem a sierpniem. Według badań bezpośrednich jest on ogromny – w CBOS o jedną trzecią, w Kantar Public – o jedną czwartą.
Bardziej prawdopodobnie wyglądają zmiany odnotowane przez IBRiS (spadek średnio o 1,5 pkt proc.) oraz średnie wszystkich sondaży (o 2 pkt. proc.).
Może być tak, że Konfederacja ma szczyt notowań za sobą, nie przedstawia nowych wątków (w kółko o obniżeniu podatków), mogło jej zaszkodzić wsparcie szefa NIK, a jej kandydaci na listach są często kiepskiej jakości i zupełnie nie „antysystemowi".
Ponadto, im bliżej wyborów, tym bardziej rozważne mogą być też decyzje ludzi, na kogo oddać swój głos.
Alarm w sprawie notowań Lewicy wg CBOS (4 proc. – czyli poniżej 5-proc. progu) jest podwójnie przesadzony. Nawet w badaniu CBOS – z uwagi na ogromną liczbę osób niezdecydowanych – wynik Lewicy raczej dawałby szanse przekroczenia progu 5 proc.
Poza tym – jak widać poniżej – notowania koalicji Czarzastego, Biedronia i Zandberga w sondażach telefonicznych IBRiS oscylują wokół 9 proc., a we wszystkich pomiarach – wokół 8 proc. I nie widać żadnego trendu spadkowego.
Z drugiej strony nie widać też wzrostu w kierunku wyniku wyborczego 2019 roku (12,6 proc.), a przecież wychylenia kampanii Donalda Tuska raczej w prawą niż lewą stronę, powinny stwarzać koniunkturę dla Lewicy.
Część wyborców KO może być rozczarowana wzięciem na pokład Romana Giertycha i Michała Kołodziejczaka oraz zepchnięciem do wody „partyzantki i sufrażystki" Jany Szostak. Wysłanie szalupy ratunkowej polsko-białoruskiej feministce przez Lewicę może dać sygnałem dla bardziej progresywnego elektoratu KO.
Alarm w sprawie Trzeciej Drogi jest także przedwczesny, co nie znaczy, że sytuacja Szymona Hołowni i Władysława Kosiniak-Kamysza jest bezpieczna.
Wakacyjne poparcie w sondażach telefonicznych IBRiS jest stabilne na poziomie 10-11 proc., a średnia wszystkich sondaży waha się o ułamek pkt. proc. (od 9,4 proc. do 9.8 proc.).
Jak mówiło się w PRL, jest zatem dobrze, ale nie beznadziejnie i jeśli liderzy nie znajdą przekonującej odpowiedzi, dokąd ich Trzecia Droga ma prowadzić, będą do 15 października drżeć o wyborczy wynik.
Odrzućmy na wstępie krążące po sieci podejrzenia (zwłaszcza wobec CBOS), że sondażownie manipulują wynikami, czy wręcz je fałszują. Takie teorie spiskowe zostawiamy politykom partii rządzących (np. Patrykowi Jakiemu), którzy po prostu kwestionują sondaże dla siebie niekorzystne.
W sierpniowych badaniach bezpośrednich notowania PiS poszybowały tak, jakby wyborcy Kaczyńskiego rozmnożyli się w upalnym lecie.
Według CBOS notowania KO są z kolei o jedną trzecią mniejsze niż w sondażach telefonicznych (wg Kantar Public tego efektu nie ma), obie pracownie stosujące metodę bezpośrednią, zmierzyły też zasadniczo niższe poparcie Konfederacji (dwukrotnie!) oraz Lewicy i Trzeciej Drogi (półtora raza).
Powód może być banalny – osoby popierające PiS, relatywnie starsze, uboższe i częściej mieszkające na wsi i w małych miejscowościach niż wyborcy opozycji – rzadziej wyjeżdżają na urlop i w ogóle prowadzą bardziej stacjonarny żywot. Łatwiej było zastać ich w domu.
Szczególnie kiepski wynik Konfederacji w obu badaniach bezpośrednich może wynikać właśnie z tego powodu, że młody elektorat tej prawicowej partii jest szczególnie mobilny w czasie wakacji.
Oczywiście charakterystyka socjoekonomiczna próby się musi zgadzać z charakterystyką całej populacji (wiek, płeć, wielkość miejscowości), ale
efekt wakacji „wypłukuje” osoby bardziej mobilne, bo zamożniejsze i mniej konserwatywne i nastawione na nowe doświadczenia.
Wysokie – wręcz księżycowe – notowania PiS w sondażu CBOS wpisują się w stałą od dziesięcioleci tendencję, że badania tej pracowni faworyzują partie władzy, a zwłaszcza władzy takiej jak obecna.
W kwietniu 2018 roku, kiedy CBOS zmierzył 46 proc. dla PiS, półtora raza więcej niż sondaże telefoniczne, pisaliśmy, że to skutek metody – rozmowa twarzą w twarz z ankieterem daje wyższe poparcie dla partii rządzącej. W poprzednich dekadach metoda bezpośrednia faworyzowała rządzące SLD, a potem PO, teraz zachęca do wskazywania PiS.
Może to wiązać się z postrzeganiem przez osobę badaną sytuacji ankietowania jako oficjalnej, quasi urzędowej, pozbawionej anonimowości.
Przyjście ankietera CBOS poprzedza informacja nadesłana pocztą – tzw. karta zapowiedzi, a osoba badana musi potwierdzić, że będzie w domu. Ludzie mogli też słyszeć piąte przez dziesiąte, że CBOS ma związek z władzą (nadzór nad fundacją CBOS sprawuje Prezes Rady Ministrów, a jego urząd finansuje badania).
Ankieter może więc jawić się jako element „systemu”, być może powiązanego z „władzami”.
Jacyś „oni” chcą poznać moje poglądy – myśli (słusznie) osoba badana. Może przy tym (niesłusznie) mieć wątpliwości, czy zapisywane na laptopie odpowiedzi rzeczywiście pozostaną anonimowe. „Jakby co, mają mnie w ręku…” – może pomyśleć.
Jednocześnie osoba badana codziennie słyszy, co dziś mówią rządzący z PiS o swych przeciwnikach czy krytykach. Odmawiają im nawet prawa do polskości, zarzucają zdradę i realizację obcych interesów (czy to Niemiec, czy Rosji). To wszystko może budzić lęk, a lęk uruchamia zachowanie konformistyczne, niekoniecznie uświadomione.
Bardziej skomplikowana jest kwestia badań bezpośrednich Kantar Public. Zdarza się, że osoby badane przez tę pracownię we własnym domu okazują się bardziej prorządowe, ale nie dzieje się tak zawsze, a czasem jest wręcz odwrotnie. Obok efektu ankietera działa tu bowiem inny czynnik.
W lipcu 2022 szefowa Kantar Public Urszula Krasowska tłumaczyła nam, na czym polega ich metoda badawcza: „Jak niemal wszyscy w Polsce, sondaż prowadzimy na grupie losowo-kwotowej. Losowy jest dobór miejscowości, a kwotowy respondentów – ze względu na wiek i płeć. Ankieter idzie od domu do domu wg precyzyjnej instrukcji, puka do drzwi, przedstawia się i pyta, czy jest tu np. kobieta w wieku 60 plus i czy zgodzi się odpowiedzieć na pytania Kantar Public.
CBOS, który też prowadzi badania bezpośrednie, losuje osoby badane z próby imiennej i stosuje tzw. karty zapowiedzi, czyli zawiadomienia pocztą, że będzie ankieter".
O ile „bardziej oficjalna” metoda CBOS daje dużo czasu do namysłu nad zgodą na udział w badaniu, co może zniechęcać zwolenników opozycji, a samo badanie uruchamia obawy przed ujawnieniem swej niechęci do partii władzy, o tyle Kantar Public zostawia na decyzję o udziale w sondażu ledwie chwilę, po otwarciu ankieterowi czy ankieterce drzwi.
Niewykluczone, że na rozmowę zgadzają się ludzie o wyższym poziomie generalnego zaufania, a odmawiają osoby nieufne wobec obcych. A to oznacza, że nadreprezentowane są osoby o bardziej opozycyjnych poglądach niż konserwatywny i podatny na myślenie spiskowe elektorat PiS.
Być może w sierpniowych badaniach Kantar Public górę wziął jednak opisany wyżej efekt ankietera, gdyż w kampanii wyborczej prowadzonej przez władze narasta agresja wobec opozycji? I stąd zdumiewający skok PiS także w tej pracowni?
Bliższy rzeczywistości obraz postaw Polek i Polaków przed wyborami zobaczymy w telefonicznych sondażach wrześniowych, m.in. trzech badaniach Ipsos dla OKO.press i TOK FM. Wiele wskazuje na to, że karty (wyborcze) są w dużej mierze rozdane: PiS będzie się bił z KO o zwycięstwo, przy czym nawet remis oznaczać będzie o kilka mandatów więcej dla partii rządzącej. PiS korzysta z faktu, że siła głosu wyborców z metropolii (a więc w większości opozycyjnych) jest mniejsza niż pozostałych, m.in. dlatego, że partia władzy blokuje korektę demograficzną wielkości okręgów.
Tak czy inaczej, o wyniku wyborów zdecyduje poparcie dla z jednej strony Konfederacji, a z drugiej Trzeciej Drogi i Lewicy. Samodzielne rządy PiS nie wydają się możliwe. Nikt dziś nie jest w stanie przewidzieć, czy opozycji wystarczy głosów, by przejąć władzę. Różnice mogą być minimalne w jedną lub drugą stronę.
*CBOS stosuje dziwną trój-metodę badawczą. Tym razem 62 proc. osób było badanych metodą bezpośredniego wywiadu twarzą w twarz, 25 proc. telefonicznie, 13 proc. na platformie internetowej.
Opozycja
Władza
Wybory
Robert Biedroń
Włodzimierz Czarzasty
Roman Giertych
Szymon Hołownia
Jarosław Kaczyński
Władysław Kosiniak - Kamysz
Ryszard Petru
Donald Tusk
Adrian Zandberg
Nowa Lewica
Nowoczesna
Polska 2050
Prawo i Sprawiedliwość
PSL
Jana Shostak
Michał Kołodziejczak
sondaż Kantar Public
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze