Składamy zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zarzucamy związanemu z PiS wiceprzewodniczącemu Trybunału Stanu bezprawne utajnienie posiedzenia w sprawie immunitetu Małgorzaty Manowskiej
Zawiadomienie zostało złożone w piątek 10 października 2025 roku. Podpisali je Ewa Ivanova, dziennikarka „Wyborczej" i Mariusz Jałoszewski, dziennikarz OKO.press. Oboje od wielu lat specjalizujemy się w tematyce sądowo-prokuratorsko-prawnej.
Zawiadomienie związane jest z pozbawieniem dziennikarzy prawa do relacjonowania posiedzenia Trybunału Stanu 18 września 2025 roku. Posiedzenie dotyczyło uchylenia immunitetu Małgorzaty Manowskiej, neo-sędzi pełniącej obowiązki I Prezesa Sądu Najwyższego.
Immunitet chce uchylić Prokuratura Krajowa, aby postawić jej zarzuty karne związane z tym, jak zarządza Sądem Najwyższym. Piszemy o nich dalej.
Manowska teoretycznie ma dwa immunitety. Jako neo-sędzia SN – choć jest to kwestionowane, bo jest wadliwym sędzią – i przewodnicząca Trybunału Stanu. Tę drugą funkcję pełni z mocy prawa, bo kieruje SN. Ale w związku z tym, że jest wadliwą neo-sędzią, prawo zajmowania przez nią tego stanowiska też można kwestionować.
Na zdjęciu u góry wiceprzewodniczący Trybunału Stanu Piotr Andrzejewski. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Posiedzenie w sprawie immunitetu 18 września przeprowadził trzyosobowy skład Trybunału Stanu, który siedzibę ma w gmachu SN. To: przewodniczący składu Piotr Andrzejewski (dawniej parlamentarzysta z list PiS), Piotr Sak (poseł PiS) i Józef Zych, były marszałek Sejmu z PSL. Zych złożył zdanie odrębne.
O tym, jak wyglądało posiedzenie, podczas którego umorzono sprawę, mało wiadomo. Przewodniczący składu Andrzejewski utajnił obrady. Posiedzenie wyznaczył w sali J – na drugim piętrze gmachu SN – która przeznaczona jest do rozpraw tajnych.
W tej sali obowiązują specjalne środki bezpieczeństwa. Nie można do niej wejść z telefonem. Sala nie jest też dostępna dla przypadkowych osób. Odgradzają ją od reszty SN specjalne drzwi otwierane na kartę dostępu. To tu Sąd Apelacyjny w Warszawie zatwierdzał wnioski o stosowanie Pegasusa. Tu też sąd rozpoznaje wnioski o zgodę na podsłuchiwanie rozmów telefonicznych.
Jakby tych środków ostrożności było mało, 18 września sala J i korytarz zostały obstawione ochroną oraz pracownikami SN. Było ich 11. Nie wiadomo, skąd takie środki ostrożności, bo dziennikarzy w ogóle nie wpuszczono. Zatrzymano ich zaraz za głównym wejściem do sądu, na dole. Nie mogli wejść ani do windy, ani na klatkę schodową, które prowadzą do sali J. Wejścia obstawiono ochroną.
Na klatkę schodową przed salę J udało się wejść tylko trzem dziennikarzom – m.in. z OKO.press i „Wyborczej" – oraz kilku osobom związanym z inicjatywą Wolna Prokuratura. Udało się, bo przyszli do SN, zanim ochrona obstawiła wejścia.
Uważamy, że utajnienie posiedzenia i niemal zabarykadowanie siedziby SN przed dziennikarzami było bezpodstawne i łamie prawo. Zrobiono to tylko po to, by uniemożliwić nam relacjonowanie sprawy. A tym samym, by społeczeństwo nie dowiedziało się, dlaczego Trybunał dał Manowskiej ochronę prawną przed zarzutami.
I celowo posiedzenie wyznaczono na sali J, by odciąć dostęp dziennikarzom do SN. By nie mogli pokazać nawet twarzy składu orzekającego.
Posiedzenia o uchylenie immunitetu sędziemu są co do zasady jawne. Chyba że strona sprawy wniesie o wyłączenie jawności z uwagi np. na niejawne lub tajne materiały śledztwa, kwestie obyczajowe lub dotyczące życia prywatnego.
W przypadku Manowskiej takich okoliczności nie ma. Zarzuty, które chce postawić jej prokuratura, są związane z jej decyzjami stricte administracyjnymi, które wydaje jako funkcjonariusz publiczny. Społeczeństwo ma prawo dostępu do tego w ramach informacji publicznej. Opinia publiczna ma też prawo do informacji o pracy sądu, co gwarantuje Konstytucja.
Co ważne, dziennikarzy nie wpuszczono nawet na ogłoszenie orzeczenia i jego uzasadnienia, ani nawet na ogłoszenie samej sentencji orzeczenia. Sentencja orzeczenia – czyli odczytanie przez sąd wyroku, zarzutów i wymiaru kary – jest jawna nawet w sprawach z klauzulą ściśle tajne. Piotr Andrzejewski wszystkie te zasady złamał.
Dlatego w zawiadomieniu do prokuratury zarzucamy wiceprzewodniczącemu Trybunału Stanu tłumienie krytyki prasowej. Czyli czyn z artykułu 44 ustęp 1 prawa prasowego, który mówi: „Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową – podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". Więcej o naszym zawiadomieniu piszemy dalej.
Sprawa immunitetu Małgorzaty Manowskiej była procedowana w TS przez skład trzyosobowy, bo wyłączono z jej rozpoznania 12 sędziów. Pełny skład próbował obradować 3 września. Posiedzenie było jawne, ale Andrzejewski zerwał obrady.
Służby SN chciały wyrzucić z sali dziennikarzy, powołując się na zarządzenie Manowskiej. Za to OKO.press i „Wyborcza" we wrześniu złożyły zawiadomienie do prokuratury w sprawie Manowskiej. Z urzędu śledczy zajmują się też oceną zachowania i decyzji Andrzejewskiego.
Sprawa uchylenia immunitetu Małgorzacie Manowskiej, mimo umorzenia jej przez trzyosobowy skład, nie jest jednak zakończona. Prokuratura Krajowa złożyła bowiem nowy wniosek (więcej o nim poniżej) i będzie on procedowany na nowo przez Trybunał Stanu.
Na razie ze sprawy wyłączyła się Małgorzata Manowska – jako przewodnicząca TS. I teraz dalsze decyzje o wyznaczeniu składu orzekającego będzie podejmował wiceprzewodniczący Trybunału Piotr Andrzejewski. Prokuratura chce jednak wyłączenia go ze sprawy, podobnie jak Piotra Saka. Złożyła też wniosek, by sprawa trafiła na pełny skład.
W zawiadomieniu do prokuratury przypominamy, że wolność prasy w Polsce i swobodę jej pracy zapewnia Konstytucja. Podkreślamy, że artykuł 45 Konstytucji wprowadza jako zasadę jawność rozpraw w sądach.
Przepis w ustępie 2 precyzuje, kiedy od tej zasady można odstąpić: „Wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny. Wyrok ogłaszany jest publicznie".
W sprawie immunitetu Małgorzaty Manowskiej żadna z tych przesłanek nie występowała, a orzeczenie ogłoszono tajnie. Przesłanki do wykluczenia jawności rozprawy przed Trybunałem Stanu zostały sprecyzowane w art. 20b ustawy o Trybunale Stanu. Przepis mówi: „Wykluczenie jawności rozprawy przed Trybunałem Stanu może uzasadnić wyłącznie wzgląd na bezpieczeństwo państwa lub ochronę informacji niejawnych o klauzuli tajności tajne lub ściśle tajne".
To, że takich przesłanek nie ma, potwierdziła nawet sama Prokuratura Krajowa w komunikacie, który wydała po umorzeniu sprawy. Napisała w nim: „W niniejszej sprawie nie ma informacji niejawnych, w tym w szczególności o klauzuli tajne lub ściśle tajne. Nie występują również żadne okoliczności dotyczące bezpieczeństwa państwa.
Sprawa dotyczy wniosku o uchylenie immunitetu funkcjonariuszowi publicznemu w związku z podejrzeniem popełnienia trzech przestępstw urzędniczych związanych z zajmowanymi funkcjami, a wszystkie najważniejsze okoliczności faktyczne dotyczące tej sprawy są jawne i publicznie znane".
Również sam Piotr Andrzejewski wcześniej nie widział powodów nie tylko do utajnienia sprawy, ale nawet do wyłączenia jej jawności (czyli prowadzenia obrad na normalnej sali, tylko bez udziału publiczności). Dziennikarze mieli prawo brać udział w posiedzeniu 3 września. Mogli wtedy też prowadzić transmisję z obrad.
Dlatego w zawiadomieniu do prokuratury zarzucamy, że utajnienie posiedzenia 18 września nie miało podstaw prawnych, a jego jedynym celem było wyeliminowania udziału w nim przedstawicieli prasy i uniemożliwienie im relacjonowania tego posiedzenia. A podstawowym skutkiem prowadzenia rozprawy „z wyłączeniem (wykluczeniem) jawności jest wyeliminowanie udziału publiczności, w tym przedstawicieli prasy".
Takie działanie łamie Prawo prasowe. Artykuł 1 tej ustawy mówi, że „prasa, zgodnie z Konstytucją, korzysta z wolności wypowiedzi i urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej„. A artykuł 6 ustęp 4 Prawa prasowego stanowi, że ”nie wolno utrudniać prasie zbierania materiałów krytycznych ani w inny sposób tłumić krytyki".
Szczególnie silna dezaprobata ustawodawcy wobec czynów godzących w wolność prasy, w tym zbieranie materiałów krytycznych i tłumienie krytyki, przejawia się przyznaniem prasie środków ochrony prawnokarnej, przewidzianych w art. 44 ustęp 1: „Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową – podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”.
W naszej ocenie „wyłączenie (wykluczenie) jawności posiedzenia Trybunału Stanu w dniu 18 września 2025 roku, a w konsekwencji niedopuszczenie przedstawicieli prasy, do udziału w tym posiedzeniu w charakterze publiczności, stanowi zamach na gwarantowaną przepisami Konstytucji RP wolność prasy i może nosić znamiona przestępstwa tłumienia krytyki prasowej w rozumieniu art. 44 ustęp 1 prawa prasowego".
W zawiadomieniu podkreślamy jeszcze, że utajnienie posiedzenia ws. immunitetu Manowskiej, było nie tylko działaniem na szkodę dziennikarzy, ale przede wszystkim na szkodę interesu publicznego. Bo dziennikarze wykonywali obowiązki służbowe, których celem było poinformowanie społeczeństwa o działaniach Trybunału w tej sprawie i poddanie tej sprawy kontroli publicznej. A społeczeństwo tę kontrolę w dużej mierze sprawuje przez media.
Prokuratura Krajowa chce postawić Małgorzacie Manowskiej trzy zarzuty z artykułu 231 kodeksu karnego, który mówi o przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków służbowych. Czego dotyczą?
Manowska brak ich głosów uznawała za głosy wstrzymujące. Dzięki temu miała wymagane kworum do podejmowania decyzji przez Kolegium. Zawiadomienie do prokuratury złożyła w 2024 roku grupa legalnych sędziów SN, byłych członków Kolegium. Zarzucili Manowskiej manipulowanie wynikami głosowania, co prokuratura kwalifikuje jako przekroczenie uprawnień służbowych.
Na posiedzeniu 18 września Trybunał Stanu tajnie umorzył właśnie ten wniosek. Prokuratura złożyła jednak kolejny – tylko z dwoma zarzutami. Na bok odłożono – na razie – zarzut o niezwołanie pełnego składu SN. Pozostały dwa zarzuty.
Ale nie jest to taki sam wniosek, co poprzednio. Rozbudowano zarzut dotyczący manipulowania wynikami głosowania Kolegium SN. Prokuratura uważa, że Manowska miała pełną świadomość tego, że jest to niezgodne z prawem. Bo pracowała nad przepisami ustawy covidowej, która w głosowaniu obiegowym nieoddanie głosu traktowała jako brak głosu.
Sprawę immunitetu Manowskiej rozpozna też Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. Tu leży wniosek dotyczący trzech zarzutów karnych. Sprawę do rozpoznania dostał neo-sędzia SN Marek Motuk. Jest on sprawozdawcą sprawy.
Sprawy o uchylenie immunitetu sędziom, którzy poszli na współpracę z PiS, czekają w IOZ na pierwszy termin nawet ponad rok. W sprawie Manowskiej Izba działa jednak szybko. Prokuratura wniosek o uchylenie immunitetu złożyła w połowie lipca 2025 roku, a już 5 listopada roku ma odbyć się posiedzenie Izby.
Szybkie tempo załatwienia sprawy wynika z tego, że jej referent w tym roku ma przejść w stan spoczynku. Można się więc spodziewać, że będzie parł do szybkiego wydania decyzji, nawet 5 listopada. Prokuratura wnosiła o wyłączenie neo-sędziego Motuka, ale jej wniosek pozostawiono bez rozpoznania. To decyzja innego neo-sędziego SN.
Co ciekawe w związku z tym, że Motuk ma odejść w stan spoczynku, w Izbie Karnej gdzie pracuje na co dzień, już kilka miesięcy temu przestano przydzielać mu nowe sprawy. Jak widać, w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej uznano, że zdąży jeszcze załatwić sprawę Manowskiej.
Wnioski o rozpoznanie immunitetu sędziom/neo-sędziom SN rozpoznają trzyosobowe składy orzekające. Oprócz Motuka w składzie orzekającym jest jeszcze neo-sędzia Marek Dobrowolski i legalny sędzia Zbigniew Korzeniowski.
Neo-sędzia Motuk kilka miesięcy temu odmówił uchylenia immunitetu stołecznemu sędziemu Jakubowi Iwańcowi, któremu prokuratura chce stawiać zarzuty, w związku z hejtem na Twitterze wobec byłego sędziego Waldemara Żurka.
Legalny sędzia SN Korzeniowski nie ma problemu w orzekaniu z neo-sędziami. Wydaje różne orzeczenia. W listopadzie 2023 roku rozpoznał już jednoosobowo podobną sprawę. Chodziło o immunitet byłego prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie i członka neo-KRS Macieja Nawackiego. Przeciwko niemu subsydiarny akt oskarżenia chce złożyć sędzia Paweł Juszczyszyn, za to, jak go traktował w latach 2019-23 w sądzie.
Sędzia Korzeniowski odmówił uchylenia immunitetu Nawackiemu. Uznał, że to był spór pomiędzy „kolegami z pracy". Że Nawacki był w prawie, bo wykonywał decyzję (nielegalnej) Izby Dyscyplinarnej o zawieszeniu Juszczyszyna. Korzeniowski wręcz zakwestionował obowiązywanie w Polsce wyroków TSUE dotyczących wymiaru sprawiedliwości i uznał Izbę Dyscyplinarną za sąd. Choć jej status podważyły europejskie Trybunały.
Nie można wykluczyć, że teraz decyzję ws. immunitetu Manowskiej najpierw wyda Izba Odpowiedzialności Zawodowej. A dopiero później Trybunał Stanu. I jeśli decyzja Izby będzie korzystna dla Manowskiej, będzie służyć do podważania pracy i decyzji pełnego składu Trybunału.
Sądownictwo
Małgorzata Manowska
Zbigniew Ziobro
Waldemar Żurek
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Izba Odpowiedzialności Zawodowej
Marek Motuk
neo sędziowie
Piotr Andrzejewski
rozliczenia
Trybunał Stanu
uchylenie immunitetu
zawiadomienie do prokuratury
Zbigniew Korzeniowski
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze