0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Podpisana w poniedziałek 29 maja 2023 roku przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich, rozgrzała emocje w Polsce. Bo prawo powołujące do życia komisję w wielu punktach łamie konstytucję. Podpisaniem ustawy przez prezydenta Dudę jest też zaniepokojony Departament Stanu USA, bo komisja uderza w demokratyczny porządek i może mieć wpływ na wynik najbliższych wyborów.

Ustawa powołująca komisję jest też sprzeczna z prawem unijnym. Co już zasygnalizował unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders. We wtorek 30 maja powiedział, że ustawa o komisji pozbawia obywateli prawa do sądu. I zapowiedział:

„Przekażemy więc wystarczająco dużo uwag Radzie Europejskiej i Parlamentowi Europejskiemu na ten temat. Nie zawahamy się użyć odpowiednich środków, jeśli będzie trzeba”.

To może być zapowiedź wszczęcia przeciwko Polsce procedury naruszeniowej przez Komisję Europejską, w związku z naruszeniem prawa unijnego.

Do pilnego działania i wszczęcia takiej procedury wzywają KE prezes największego stowarzyszenia sędziów w Polsce Iustitia prof. Krystian Markiewicz i adwokat Michał Wawrykiewicz z Wolnych Sądów.

W rozmowie dla Archiwum Osiatyńskiego i OKO.press mówią, że ustawa o komisji łamie Traktat o UE. Bo uderza w podstawowe wartości zapisane w artykule 2 Traktatu. To: godność osoby ludzkiej, demokracja i państwo prawne.

Prof. Markiewicz i Wawrykiewicz ostrzegają, że przez tę ustawę i komisję, której celem jest wyeliminowanie z życia publicznego polityków opozycji – głównie Donalda Tuska i Waldemara Pawlaka – UE może zablokować Polsce wypłatę miliardów euro z KPO oraz ze stałego budżetu unijnego.

Zapowiadają, że będą apelować do Komisji Europejskiej o podjęcie pilnych działań w celu ochrony demokracji i praworządności w Polsce.

Wyliczają też prawne mankamenty ustawy o komisji i ostrzegają, że będzie ona wykorzystana do wpływu na wynik jesiennych wyborów.

Mówią także o tym, czy znajdą się odważni sędziowie, którzy ocenią jej zborność z Konstytucją i jakie są szanse, by tą ustawą zajął się TSUE.

W dalszej części tekstu publikujemy obie rozmowy o komisji z Krystianem Markiewiczem i Michałem Wawrykiewiczem.

Donald Tusk i Waldemar Pawlak razem w Sejmie w 2011 roku. PiS chce ich dopaść dzięki ustawie o badaniu rosyjskich wpływów
Donald Tusk i Waldemar Pawlak. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

Jeśli chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Komisja będzie mogła wezwać kogo chce

Komisja do zbadania wpływów rosyjskich w Polsce w latach 2007-2022 może zacząć działać już w czerwcu. Jej 9 członków wybierze Sejm, spośród kandydatów zgłoszonych przez kluby parlamentarne. W praktyce jednak zapewne tylko przez PiS, ponieważ kluby KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL już zapowiedziały, że nie będą uczestniczyć w pracach komisji.

Wymagania dla kandydatów nie są wygórowane. Wystarczy niekaralność i dostęp do informacji tajnych. Nie trzeba nawet mieć wyższego wykształcenia, bo wystarczy tylko "wiedza o funkcjonowaniu państwa". I najważniejszy atut, którego nie ma w ustawie – poparcie partii. Dlatego na tę komisję mówi się "sąd ludowy". Przewodniczącego komisji wybierze premier. Zresztą komisja będzie w strukturach Kancelarii Premiera.

I co jest nowością, do Kancelarii będzie można też oddelegować sędziów, by pomagali komisji. Do tej pory sędziowie pracowali tylko na delegacji głównie w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie pracowali ani dla premiera, ani specjalnego sądu, który ma rozprawić się z opozycją.

Przeczytaj także:

Można założyć również, że pierwszy raport, który ma być do 17 września 2023 roku – w rocznicę napaści ZSRR na Polskę w 1939 roku – jest już prawie gotowy. Bo jak ujawnił Onet, od roku trwa kwerenda w różnych urzędach w celu znalezienia kwitów na polityków opozycji. Chodzi głównie o byłego premiera Donalda Tuska i byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, którzy do katastrofy smoleńskiej próbowali odwilży w stosunkach z Rosją. Na celowniku jest też Waldemar Pawlak z PSL, który odpowiadał z kontrakt gazowy z Gazpromem.

Ale komisja de facto będzie mogła zająć się każdym. Z ustawy wynika, że może badać działalność i decyzje funkcjonariuszy publicznych i kadry kierowniczej wyższego szczebla, w tym z państwowych firm. Definicję funkcjonariusza zawiera kodeks karny. To prezydent, posłowie, senatorowie, europosłowie, radni, sędziowie, prokuratorzy, pracownicy skarbówki, urzędnicy, wojskowi.

To nie koniec. Ustawa pozwala też komisji zajmować się dziennikarzami, organizacjami pozarządowymi, związkami zawodowymi, organizacjami pracodawców, partiami politycznymi, organizacjami systemu opieki zdrowotnej, czy ochroną granic i dezinformacją.

Wystarczy, że uzna, że był tu wpływ rosyjski, który miał wpływ na bezpieczeństwo wewnętrzne lub godził w interesy państwa. Zresztą już wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz zapowiedział, że przed tą komisją powinno stanąć wielu dziennikarzy. A Jarosław Kaczyński za zadanie niewygodnego pytania oskarżył dziennikarza TVN24 o to, że jest przedstawicielem Kremla.

Mężczyzna w garniturze (sędzia Markiewicz) na tle szafirowego loga stowarzyszenia Iustitia
Szef Iustitii prof. Krystian Markiewicz. Fot. Mariusz Jałoszewski

Komisja będzie ścigać i skazywać

Komisja będzie mogła robić, co chce, bo dostała wiele uprawnień natury śledczo – sądowej. Będzie miała w zasadzie otwarty dostęp do wszystkich dokumentów w państwie, w tym do materiałów tajnych, akt prokuratury i akt sądowych. A nawet materiałów niejawnych z inwigilacji i rozpracowania prowadzonego przez służby specjalne.

Dokumenty będą musiały też udostępniać państwowe firmy. Co rodzi ryzyko uderzenia w tajemnice handlowe i pozycję firm, jeśli dojdzie do ujawnienia tych materiałów.

Komisja będzie mogła nawet wystąpić do prokuratury o zarządzenie przeszukania, w celu zajęcia tych dokumentów. Będzie mogła też sama wchodzić do pomieszczeń, w których są te dokumenty. Ma też prawo „wglądu” w działalność rządu i samorządu terytorialnego.

Ponadto komisja będzie mogła żądać od policji, ABW i Agencji Wywiadu bilingów telefonicznych, danych o ruchu w internecie, np. kto do kogo wysłał maila, kontroli przesyłek pocztowych.

Będzie mogła występować o zwolnienie z tajemnicy dotyczącej informacji tajnych oraz tajemnicy zawodowej. W tym przypadku dotyczy to dziennikarzy, adwokatów, lekarzy, czy radców prawnych. Komisja nie będzie mogła tylko domagać się złamania przez księży tajemnicy spowiedzi.

Komisja sama będzie wybierać tematy do sprawdzenia. Wystarczy, że jeden z członków komisji przeprowadzi tzw. postępowanie sprawdzające i zapadnie decyzja o wszczęciu postępowania. W decyzji o wszczęciu mają być nazwiska stron, czyli osób podejrzanych o uleganie wpływom rosyjskim. Co jest złamaniem zasad prawa karnego.

Bo to tak, jakby na początku śledztwa ujawnić publicznie, bez twardych dowodów kto jest winny.

Komisja będzie mogła działać jawnie na rozprawach. Będzie mogła też wyrzucać publiczność z rozpraw oraz działać na posiedzeniach niejawnych. Będzie to zależało od jej uznania. Dowodami dla niej będą dokumenty, zeznania świadków i opinie biegłych.

Jeśli ktoś nie stawi się na wezwanie komisji, dostanie 20 tysięcy złotych grzywny. Jeśli nie stawi się drugi raz, dostanie 50 tysięcy złotych grzywny. Podobnie będzie w przypadku odmowy zeznań. Grzywny będzie windykować skarbówka.

Komisja będzie mogła wystąpić do prokuratury o wydanie zarządzenia o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu osób, które się nie stawią. Od tego będzie można odwołać się do sądu.

Postępowanie w danej sprawie komisja będzie kończyć wydaniem decyzji administracyjnej, w której stwierdzi czy ktoś był pod wpływem rosyjskim. Będzie ona natychmiast wykonalna, czyli jeszcze przed wyborami komisja może wyeliminować z życia publicznego polityków opozycji. Bo nie można się od niej odwołać, co jest złamaniem zasady dwuinstancyjności postępowania administracyjnego.

W decyzji komisja będzie mogła karać tzw. środkami zaradczymi na przyszłość. Czyli:

  • cofnięciem poświadczenia bezpieczeństwa lub zakazem jego wydania na 10 lat. Takie poświadczenie pozwala na dostęp do materiałów niejawnych i tajnych. Muszą mieć je osoby sprawujące najważniejsze funkcje w państwie, w tym premier. To jeden ze sposobów na wykluczenie Tuska z polityki;
  • zakazem pełnienia funkcji z dysponowaniem środkami publicznymi przez 10 lat. To drugi sposób na utrącenie Tuska i innych polityków;
  • cofnięciem pozwolenia na broń.

Komisja będzie mogła również kasować decyzje, które uzna, że były wydane pod wpływem rosyjskim oraz inicjować postępowania w prokuraturze i postępowania dyscyplinarne wobec osób, które uzna za działające na rzecz Kremla.

24.03.2022 Warszawa . Adwokat Michal Wawrykiewicz .
Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl
Adwokat Michał Wawrykiewicz, Wolne Sądy. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl.

Czy sądy będą odważne i ocenią legalność komisji

Członkowie komisji mają zagwarantowaną w ustawie bezkarność. Nie będzie też łatwo skasować decyzji komisji i zaskarżyć jej do sądu. Od decyzji będzie można złożyć skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego, a potem do NSA. I co ważne, wbrew temu, co mówi PiS, jej wniesienie nie wstrzymuje wykonania decyzji.

Są poważne zarzuty, że skarga do sądu administracyjnego pozbawia obywateli prawa do kontroli sądowej decyzji komisji.

Bo po pierwsze. Sąd ten nie będzie badał merytorycznie sprawy. Sądy administracyjne nie przeprowadzają bowiem postępowania dowodowego. Sąd ten będzie tylko sprawdzał, czy komisja działała zgodnie z niekonstytucyjną ustawą, która ją ustanowiła.

Po drugie. Sąd administracyjny może wstrzymać wykonanie decyzji komisji, ale nie musi.

Po trzecie. Sąd administracyjny nie będzie mógł skasować decyzji komisji, jeśli od jej wydania minęło 10 lat lub gdy wywołała nieodwracalne skutki prawne.

Po czwarte. W sądach administracyjnych jest coraz więcej neo-sędziów, czyli sędziów powołanych przez nielegalną neo-KRS. To np. była zastępczyni ministra Ziobry i obecna wiceszefowa neo-KRS Anna Dalkowska, czy Gabriela Zalewska-Radzik, żona rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika. Są one wadliwymi sędziami, bo status neo-sędziów podważył w wyrokach TSUE i ETPCz.

Specjalizujący się w praworządności Patryk Wachowiec z FOR wskazał na Twitterze, że dochodzenie sprawiedliwości przed takim sądem może być więc iluzoryczne i zająć kilka lat. I to pod warunkiem, że komisja będzie chciała przekazać sądowi akta sprawy.

Zbigniew Ziobro z zastępczynią - Alicją Dalkowską
Wiceszefowa neo-KRS i neo-sędzia NSA Anna Dalkowska. Tu jako wiceminister sprawiedliwości. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

Jak ustawa łamie Konstytucję

Prawnicy oceniają, że ustawa o komisji w wielu punktach narusza Konstytucję. Naruszanie ustawy zasadniczej zarzuca Iustitia, Naczelna Rada Adwokacka, czy w rozmowie z OKO.press prof. Ewa Łętowska.

Chodzi o złamanie:

  • Art. 2, który mówi: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”.
  • Art. 10 ustęp 1 i 2, które mówią: „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały”.
  • Art. 175, który mówi: „Wymiar sprawiedliwości w Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe. Sąd wyjątkowy lub tryb doraźny może być ustanowiony tylko na czas wojny”.
  • Art. 42 ustęp 2 i 3, które mówią: „Każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. Może on w szczególności wybrać obrońcę lub na zasadach określonych w ustawie korzystać z obrońcy z urzędu. Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”.
  • Art. 45 ust 1, który mówi: „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”.
  • Art. 78, który mówi: „Każda ze stron ma prawo do zaskarżenia orzeczeń i decyzji wydanych w pierwszej instancji. Wyjątki od tej zasady oraz tryb zaskarżania określa ustawa”.

Ponadto prawnicy zarzucają złamanie artykułu 6 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka. Daje on obywatelom prawo do sprawiedliwego procesu przed niezawisłym i bezstronnym sądem, ustanowionym ustawą. To na podstawie tego przepisu ETPCz i TSUE podważyły legalność Izby Dyscyplinarnej, neo-KRS i neo-sędziów.

Poniżej publikujemy rozmowy z adwokatem Michałem Wawrykiewiczem z Wolnych Sądów i prezesem Iustitii, prof. Krystianem Markiewiczem.

Wawrykiewicz: Lex Tusk narusza podstawowe wartości UE

Mariusz Jałoszewski, OKO.press: Po co PiS powołał komisję do badania wpływów rosyjskich w Polsce?

Adwokat Michał Wawrykiewicz, Wolne Sądy: Odpowiedź jest jednoznaczna. Cel jest wyłącznie polityczny. Chodzi o wyeliminowanie przeciwników politycznych i liderów opozycji demokratycznej, z możliwości objęcia funkcji publicznych oraz o sparaliżowanie opozycji przed wyborami.

Celem jest też teatr polityczny w trakcie kampanii wyborczej i napiętnowanie oponentów politycznych. Będą transmisje, komentarze ze strony komisji. Będzie prowadzona propagandowa nagonka na opozycję z tezą, że są współpracownikami służb rosyjskich, działającymi na szkodę Polski.

Będą przecieki z różnych dokumentów, wyjęte z kontekstu, które trafią do mediów publicznych. Co będzie później, nie ma znaczenia. Ważne, że pomoże to w wyborczym zwycięstwie. Gdyby celem było zbadanie wpływów rosyjskich, to jest od tego prokuratura, którą rząd ma pod kontrolą. Jest NIK, służby specjalne. Ta komisja nie jest więc potrzebna.

Po co komisja ma wzywać dziennikarzy, czy organizacje pozarządowe?

- Bo to komisja do walki z wrogami partii rządzącej. Będzie mogła wezwać, kogo chce. Komisja może służyć do ataków na dziennikarzy, niewygodne organizacje, które można uznać za agentów Kremla. Przecież w ustawie jest też zapisane, że komisja może badać wpływ rosyjski na ochronę granic.

Czyli będzie mogła również wzywać osoby pomagające uchodźcom na granicy białoruskiej. I ich publicznie napiętnować, ujawniając ich dane osobowe i wizerunek. Może wzywać członków partii politycznych, dowolnego polityka. Może badać kampanie wyborcze, procesy legislacyjne, relacje międzynarodowe, wypowiedzi w mediach, wpisy w internecie, relacje międzynarodowe, zagraniczne podróże, aktywność w Parlamencie Europejskim.

Nawet jak ktoś wypowiada się krytycznie w Parlamencie Europejskim o zmianach w sądach, to też można to na siłę podciągnąć jako uleganie wpływom rosyjskim. Mnie też mogą wezwać za obronę sądów. Ta komisja może służyć do zdyskredytowania każdego wroga partii rządzącej.

To też sposób na zastraszanie i zmrażanie wszystkich na przyszłość. Przede wszystkim chodzi o polityków, bo ich dotyczą sankcje zapisane w tej ustawie. Ukarani nie będą mogli być w rządzie. W mojej ocenie te sankcje mogą też uniemożliwić kandydowanie do Sejmu i Senatu.

Prezydent Duda i członkowie rządu mówią, że zachowano drogę do kontroli decyzji komisji przez sąd. Czyli, że w tym zakresie nie złamano Konstytucji.

- Ale od decyzji nie ma odwołania, choć wymaga tego Konstytucja. Mówi o tym artykuł 78. Z kolei skarga do sądu administracyjnego na decyzję komisji nie spowoduje sprawdzenia merytorycznie decyzji. Sąd administracyjny oceni tylko czy komisja działała zgodnie z procedurą zapisaną w niekonstytucyjnej ustawie. Sądy te nie przeprowadzają postępowania dowodowego. Więc kontrola sądowa będzie iluzoryczna. Poza tym decyzja komisji będzie natychmiast wykonalna, nie czekając na sąd. Owszem, potem sąd może wstrzymać decyzję, ale nie musi.

Czy tę ustawę i skutki dla konkretnych osób może ocenić Komisja Europejska? Na razie wiadomo, że ustawa jest sprzeczna z Konstytucją. Ale nie działa TK, który mógłby ją zbadać. Natomiast, by sprawą zajęła się Bruksela, ustawa musi łamać prawo europejskie.

- Komisja Europejska powinna szybko wszcząć postępowanie przeciw naruszeniowe przeciwko Polsce. Bo ta ustawa narusza artykuł 2 Traktatu o UE, który mówi o podstawowych wartościach. Naruszona została przynajmniej zasada państwa prawa. Ponadto ustawa narusza poszanowanie godności i wolności obywateli, bo nie ma prawa do obrony. Ustawa nic nie mówi, że osoby wezwane przed komisję mogą mieć obrońcę. Ustawa zagraża też demokracji, bo uderza w wolne wybory.

Przypomnijmy. Artykuł 2 Traktatu o UE mówi: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn”.

- To są wartości traktatowe, fundamenty demokracji. A ta ustawa będzie miała niebagatelny wypływ na kampanię wyborczą, wybory i ich wynik. I nie pozostanie to bez wpływu na ocenę spełnienia przez Polskę kryteriów upoważniających do wypłaty funduszy z KPO i z funduszu spójności. Bo są naruszane prawa obywatelskie z Karty Praw Podstawowych. Spodziewam się szerokiej reakcji ze strony KE. Na pewno organizacje prawnicze będą alarmować KE w tej sprawie.

Czy legalność tej ustawy może ocenić polski sąd i TSUE oraz ETPCz?

- Tak. Może to zrobić sąd administracyjny, kontrolując decyzję komisji. Mogą to też zrobić sądy powszechne, gdy będą oceniać wniosek o zwolnienie z tajemnicy lub oceniać wniosek o zatrzymanie i doprowadzenie przed komisję. Sądy mogą ocenić zgodność ustawy z Konstytucją oraz zadać pytania prejudycjalne do TSUE o zgodność z prawem unijnym. Zapytać, czy taka komisja może funkcjonować w państwie demokratycznym.

Na pewno będą też procesy o odszkodowanie za decyzje komisji i skargi na Polskę do ETPCz. Nie tylko będą to procesy o ochronę dóbr osobistych. Ale też prywatne akty oskarżenia o zniesławienie. Do odpowiedzialności karnej mogą też być pociągnięci członkowie komisji, mimo tego zapisu o bezkarności w ustawie. Będzie też można pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich, którzy przyczynili się do powstania tej komisji, również na płaszczyźnie odpowiedzialność konstytucyjnej. Dotyczy to też prezydenta.

Wywiad z prezesem Iustitii prof. Krystianem Markiewiczem

Markiewicz: To będzie sąd polityczny

Mariusz Jałoszewski, OKO.press: Jak pan ocenia ustawę o badaniu wpływów rosyjskich w Polsce.

Prezes stowarzyszenia sędziów Iustitia, prof. Krystian Markiewicz: To zamach na demokrację w Polsce i atak na wolne wybory. Bo ustawa może wpłynąć bezpośrednio na bierne prawo wyborcze. Otwartą kwestią jest czy osoba, na którą komisja nałoży sankcje, będzie mogła kandydować do Sejmu i Senatu. Bo co to oznacza zapisane w tej ustawie „dysponowanie środkami publicznymi”. Ustawa wpływa też pośrednio na wyborców, poprzez możliwość dyskredytowania kandydatów opozycji.

O legalności wyborów będzie orzekał Sąd Najwyższy. Może to oceni?

- A dokładnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych [powołana przez PiS i w całości obsadzona neo-sędziami - red.]. Ona jest uzależniona od władzy. Można sobie wyobrazić, że ta Izba orzeknie, że powołanie komisji nie miało wpływu na wynik wyborczy. Tak jak cztery lata temu uznano, że przekaz w mediach publicznych nie miał wpływu na wybory.

W Polsce powstał zamknięty układ wyborczy, mechanizm, który ma zapewnić utrzymanie władzy. Z PKW i komisji wyborczych wyższego szczebla wyrzucono sędziów. Komisarzami wyborczymi są głównie neo-sędziowie. W Izbie Kontroli są neo-sędziowie. A teraz jeszcze będzie komisja, która może eliminować polityków opozycji. Patrząc na to, co jest w Turcji i na Węgrzech, to Polska młoda demokracja może nie przeżyć. I już nie zostanie nam nic, co przypomina państwo prawa. Może po wyborach nie będzie też już niezależnych sądów i wolnych mediów.

Jednym z zarzutów wobec tej ustawy jest to, że eliminuje ona prawo do sądu.

- W normalnym kraju jest trójpodział władzy i za karanie odpowiadają sądy. To, że ktoś określi w ustawie kary jako środki zaradcze, to nie zmienia tego, że to są kary. A karać mogą tylko sądy. Coś, co jest przypisane w oczywisty sposób do wyłącznej kompetencji sądów, zostało złamane i oddane komisji, która będzie sądem politycznym. Powiedziono: „teraz my będziemy karać, sądy nie są nam potrzebne”.

Osoby, które mają być oskarżane przed komisją, nie mają żadnych praw, tylko obowiązki. Pozbawione są prawa do obrony i sądu. Nie mają za wiele do powiedzenia.

To niewyobrażalne, że parę dni temu SN po 97 latach uchylił wyrok z procesu brzeskiego, skazujący działaczy, którzy przed II wojną walczyli przeciwko sanacji. I właśnie teraz mamy powrót do tego.

To zadziwiające, że mamy wielki protest władz i słusznie w związku ze skazaniem Andrzeja Poczobuta przez białoruski, upolityczniony Sąd Najwyższy. I w tym samym czasie wprowadzamy dokładnie takie same metody jak na Białorusi. Jeśli bulwersuje nas to, jak niszczeni są ludzie na Białorusi, to powinniśmy zakładać, że jeżeli nic nie zmienimy, to właśnie to samo będzie w Polsce.

Niezależne sądy obronią „skazywanych” przez komisję?

- Jak słyszę o skardze na decyzję komisji do sądu administracyjnego, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Komisja pozbawi kogoś możliwości pełnienia funkcji publicznych, czy kandydowania do Sejmu, a NSA po pięciu latach wyda wyrok. I stwierdzi, że nie można skasować decyzji komisji, bo wywołała już nieodwracalne skutki prawne.

Sąd administracyjny ma swoją specyfikę. Bada legalność decyzji zgodnie z ustawą o komisji. Jeśli nie będzie tam takiej odwagi jak u sędziego Tulei, to będzie jak w Niemczech w latach 30. Uzna się, że taka jest ustawa i wszystko jest w porządku.

Poza tym w sądach administracyjnych jest już 30 procent neo-sędziów. Jeśli do tego mamy prokuraturę, która może wszystko. W SN jest połowa neo-sędziów. W wydziale karnym Sądu Apelacyjnego w Warszawie, do którego można się odwołać, są prawie sami neo-sędziowie. Są komisje, które mogą wykluczać z życia publicznego. To na co można liczyć? A po wyborach mogą zostać wyeliminowani pozostali niezależni sędziowie.

Jeszcze jedna uwaga. Prezydent mówi, że postępowanie przed komisją będzie transparentne. Ale rozprawy mogą, a nie muszą być jawne. Jak komisja będzie chciała zrobić widowisko, to będzie jawne, a jak nie to nie. I to mają być standardy państwa prawa? PiS obniżył te standardy. Wcześniej wyłączyli zasadę jawności w sądach i zamknęli je przed obywatelami.

Czy znajdą się odważni sędziowie i zbadają zgodność tej ustawy z Konstytucją lub zadadzą pytania prejudycjalne do TSUE. Może to zrobić NSA lub sądy powszechne dając zgodę na przymusowe doprowadzenie przed komisję, lub zwalniając np. dziennikarzy z tajemnicy zawodowej.

- Mam nadzieję. Ale nie można wykluczyć, że te sprawy dostaną neo-sędziowie.

Co jeszcze oburza w ustawie lex Tusk?

- Ta komisja na wszelki wypadek skumulowała uprawnienia. To sąd nadzwyczajny, który może wszystko. Może żądać, czego chce od policji, sądów, prokuratury i robić z tym, co chce. To taki sąd ludowy, w którym nie ma wymogu, by byli prawnicy. Członkowie komisji będą mogli uderzyć, w kogo chcą, pozbawiać ludzi praw w sposób niezgodny z Konstytucją. Uderzać w ich majątek i nic im za to nie grozi. Bo zagwarantowano im bezkarność. Ale nie będą oni bezkarni. To pytanie o to, jaką lekcję damy młodemu pokoleniu. Czy zostawimy to bezkarnie, czy z całą mocą napiętnujemy i w przyszłości zostanie to rozliczone.

Czy Komisja Europejska zareaguje na lex Tusk?

- To są nielegalne działania. KE powinna zareagować błyskawicznie, bo jest strażnikiem Traktatu. A tu jest naruszenie podstawowych praw – prawa do wolnych wyborów i wykluczenia z tego sądów, które jako jedyne mogą nakładać kary. Wolne wybory to fundament demokracji. Na tym zbudowana jest UE. Kwestia nienależnych sądów to też fundament UE. Jeśli eliminuje się sądy z tego typu działań karnych wobec obywateli, to znaczy, że UE nie może nie reagować. KE powinna natychmiast wszcząć postępowanie jak w 2016, gdy wrzucano sędziów z SN. Wtedy zadziałała szybko i zatrzymała to.

Są jeszcze środki zabezpieczające wydawane przez ETPCz. Mogą o nie wystąpić osoby, które będą wezwane przez komisję. Mogą to zrobić od razu po wezwaniu. Problemem są kary nakładane przez komisję. Są drakońskie. Ale ukarani nie muszą zostać sami. My sędziowie mamy fundusz dla represjonowanych. Może też powstać fundusz społeczny na kary dla osób wezwanych przez tę komisję.

Czy przez tę komisję Polska może stracić fundusze unijne?

- Już praktycznie są one zablokowane. Polska nie wykonała kamieni milowych. A ustawa o komisji może być podstawą do zablokowania funduszy z KPO i budżetu unijnego. Ta ustawa uderza w podstawy funkcjonowania UE. Jeśli coś takiego miałoby nie być postawą naruszenia praworządności, to trudno mi sobie wyobrazić, co może ją naruszać. Co dalej? Po wyborach nikt nie musi nas wyrzucać z UE. Władza sama może wybrać sojusz z Węgrami i z Turcją.

Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Czarno-białe logo
Czarno-białe logo
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze