System represjonowania sędziów broniących państwa prawa zmieniał się przez lata. Jakie środki stosowane są, by dziś zastraszyć obrońców praworządności? Specjalna analiza Archiwum Osiatyńskiego
Na niezależnych sędziów broniących praworządności i stosujących prawo europejskie spada kilka rodzajów represji. Niegdyś na masową skalę stosowano wobec nich postępowania dyscyplinarne. Teraz coraz częściej „niepokornych” sędziów nominaci i współpracownicy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry odsuwają od sądzenia wrażliwych dla władzy spraw i przymusowo przenoszą do innych wydziałów w sądzie.
Represje to retorsja wobec sędziów za niepodobające się władzy wyroki, stosowanie prawa europejskiego, czy za działalność publiczną – ponieważ sędziowie spotykają się z obywatelami i krytycznie wypowiadają się w mediach o zmianach, jakie w sądach przeprowadza obecna władza. Robią to jako członkowie sędziowskich stowarzyszeń Themis i Iustitia. Sędziowie mają do takich wypowiedzi publicznych prawo – potwierdził do Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku w sprawie Żurek p. Polsce.
Z naszych szacunków wynika, że represjonowanych jest od 100 do 200 sędziów. W Archiwum Osiatyńskiego i OKO.press niebawem opublikujemy ich listę.
Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego.
Za takie działania wobec niezależnych sędziów odpowiadają:
Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej, która podlega Prokuratorowi Generalnemu Zbigniewowi Ziobrze.
Nowa, upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa. Zaczęła ona składać do rzeczników dyscyplinarnych zawiadomienia na sędziów.
Najpopularniejszą formą represji wobec niezależnych sędziów jest wszczynanie postępowań o charakterze dyscyplinarnym.
Przeciwko sędziom najpierw wszczynane jest postępowanie wyjaśniające, w ramach którego powinny być zebrane dowody na popełnienie deliktu dyscyplinarnego lub na niewinność sędziego.
Praktyka ostatnich lat pokazuje jednak, że takie postępowania są wszczynane nagminnie, również po to, by trzymać sędziów w niepewności i wywołać u nich efekt mrożący. Samo wszczęcie postępowania dla wielu sędziów jest dużym obciążeniem psychicznym; rzuca na nich podejrzenia o złe wykonywanie pracy.
Praktyka pokazuje też, że rzecznicy dyscyplinarni często wszczynają tylko samo postępowanie wyjaśniające i go nie kończą, miesiącami trzymając sędziów w niepewności.
Postępowanie wyjaśniające może zakończyć się dla sędziego pomyślnie. Najczęściej jednak rzecznik dyscyplinarny przechodzi do drugiej fazy, czyli wszczyna postępowanie dyscyplinarne i stawia sędziemu zarzuty dyscyplinarne. Takie zarzuty sędziowie dostają też bez wszczynania postępowań wyjaśniających.
Sprawy dyscyplinarne to najczęstsza forma represjonowania niezależnych sędziów. Mają je niemal wszyscy sędziowie broniący praworządności i występujący w mediach. Rzecznikom dyscyplinarnym wystarczy byle pretekst.
Zarzuty dyscyplinarne są stawiane za naruszenie artykułu 107 paragraf 1, punkty 1-5 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Początkowo sędziom zarzucano rzekome uchybienia w pracy, na przykład opóźnienia w pisaniu uzasadnień do wyroków, a także krytykę w mediach „reform” ministra Ziobry oraz spotkania z obywatelami.
Pierwsze represje tego rodzaju spadły na sędziego Dominika Czeszkiewicza ze stowarzyszenia sędziów Themis. Lokalny rzecznik dyscyplinarny z Suwałk stawiał mu zarzuty o rzekome błędy w pracy, które jednak wiązano z działalnością sędziego w stowarzyszeniu Themis. Później wycofał się z zarzutów, ale sędzia przez długi czas poddawany był represjom i presji.
Machina postępowań dyscyplinarnych ruszyła w drugiej połowie 2018 roku, po powołaniu przez ministra sprawiedliwości głównego rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba i jego zastępców Przemysława Radzika i Michała Lasoty.
Od razu uderzyli oni w sędziów znanych lub najbardziej zaangażowanych w obronę praworządności oraz krytykujących „dobrą zmianę” ministra Ziobry w sądach, głównie związanych ze stowarzyszeniami Iustitia i Themis:
Waldemara Żurka z Krakowa, byłego rzecznika legalnej Krajowej Rady Sądownictwa za krytykę „reform” Ziobry;
Włodzimierza Brazewicza z Gdańska za spotkanie z obywatelami;
Drugi etap represjonowania sędziów dyscyplinarkami zaczął się pod koniec 2019 roku i był związany z wyrokiem TSUE z listopada 2019 roku, w którym Trybunał orzekł, jak oceniać legalność neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. Jako pierwszy w Polsce ten wyrok wykonał sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna, za co szybko dostał między innymi zarzuty dyscyplinarne.
Odpowiedzią na działanie Juszczyszyna było pośpieszne uchwalenie przez władzę zmian w ustawach sądowych, które określa się jako ustawę kagańcową. Do ustawy o ustroju sądów powszechnych wprowadzono wtedy w artykule 107 nowe delikty dyscyplinarne:
Te przepisy miały zahamować kwestionowanie przez sędziów statusu neo-KRS, Izby Dyscyplinarnej i neo-sędziów (czyli sędziów nominowanych przez neo-KRS).
Z przepisów ustawy kagańcowej do dziś chętnie korzystają rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry, stawiając zarzuty dyscyplinarne sędziom wykonującym wyroki ETPCz i TSUE – mimo tego, że w lipcu 2021 roku TSUE w zabezpieczeniu wydanym w sprawie ze skargi Komisji Europejskiej na zaostrzony system dyscyplinarny zawiesił ich stosowanie do czasu wydania wyroku.
A także pomimo tego, że nowelizacje ustaw sądowych z 2022 roku zniosły karalność sędziów za orzeczenia, zadanie pytań prejudycjalnych do TSUE oraz badanie niezależności i bezstronności neo-sędziów.
Od 2020 roku przepisy ustawy kagańcowej były najczęściej wykorzystywane do wszczynania postępowań o charakterze dyscyplinarnym przeciwko sędziom. Dyscyplinarki wymierzano też za wypowiedzi w mediach, czy spotkania z obywatelami.
W ostatnim roku rzecznicy dyscyplinarni wyhamowali jednak ze wszczynaniem kolejnych postępowań.
Może to wynikać z faktu, że Izba Dyscyplinarna najpierw została zawieszona, a później zlikwidowana.
Obsadzona wyselekcjonowanymi osobami Izba Dyscyplinarna była ważnym elementem aparatu represji. Mogła bezterminowo zawieszać sędziów w obowiązkach służbowych – do czasu prawomocnego zakończenia postępowania dyscyplinarnego – i chętnie to robiła. By sprawa trafiła do Izby Dyscyplinarnej, a nie do sądu dyscyplinarnego przy sądzie apelacyjnym, rzecznicy dyscyplinarni celowo stawiali sędziom zarzut karny rzekomego przekroczenia uprawnień z artykułu 231 kodeksu karnego.
Teraz dyscyplinarki wszczynają też lokalni rzecznicy dyscyplinarni, powołani przez głównego rzecznika Piotra Schaba. Kilka postępowań wyjaśniających przeciwko sędziemu Pawłowi Juszczyszynowi na przełomie grudnia 2022 i stycznia 2023 roku wszczął Tomasz Koszewski, zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Olsztynie. Koszewski za obecnej władzy awansował w sądach. To trend: lokalnymi rzecznikami dyscyplinarnymi zostają właśnie sędziowie popierający zmiany wprowadzane przez władzę.
Nowością jest też powołanie w połowie 2022 roku przez Prezydenta Andrzeja Dudę specjalnego rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów SN. Został nim Piotr Schab, który kilka miesięcy po powołaniu postawił zarzut dyscyplinarny byłej I prezes Sądu Najwyższego Małgorzacie Gersdorf. Zarzut jest absurdalny, bo dotyczy tego, że pozwoliła ona pełnemu składowi SN na wydanie historycznej uchwały ze stycznia 2020 roku, dotyczącej neo-KRS, Izby Dyscyplinarnej i neo-sędziów. Dyscyplinarki grożą też legalnym sędziom SN, którzy odmawiają orzekania z neo-sędziami SN.
To nie jest formalny rodzaj kary dla sędziego. Jednak odsunięcie sędziego od obowiązków służbowych zaczęto wykorzystywać właśnie jako dotkliwą karę dla sędziego. Pozwala na nie artykuł 130 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Minister sprawiedliwości lub prezes sądu może odsunąć sędziego na miesiąc od orzekania. Przepis powinien mieć zastosowanie tylko w przypadkach skrajnych, na przykład, gdyby sędzia przyszedł pijany do pracy. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ten przepis jest zgodny z Konstytucją.
Za obecnej władzy artykuł 130 jest stosowany do karania sędziów za działalność orzeczniczą, stosowanie prawa europejskiego i wykonywanie wyroków ETPCz i TSUE,
w których podważono status neo-KRS, neo-sędziów oraz Izby Dyscyplinarnej.
Pierwszy został zawieszony przez Izbę Dyscyplinarną sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna, który wykonał wyrok TSUE z listopada 2019 roku. Najpierw na miesiąc odsunął go od orzekania prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie Maciej Nawacki, a potem w ramach kontroli tej decyzji w lutym 2020 roku zawiesiła sędziego bezterminowo Izba Dyscyplinarna.
W 2020 roku Izba zawiesiła też Igora Tuleyę – za dopuszczenie jawności posiedzenia, podczas którego nakazał prokuraturze śledztwo ws. głosowania budżetu w Sali Kolumnowej Sejmu w grudniu 2016 roku. Przez osiem miesięcy zawieszona była też – w związku z nieprawomocnym uchyleniem jej immunitetu przez Izbę Dyscyplinarną – sędzia Beata Morawiec z Krakowa, szefowa stowarzyszenia sędziów Themis. Zrobiono to na wniosek Prokuratury Krajowej, która chciała postawić jej bezpodstawne zarzuty karne. Zawieszenie uchyliła jednak sama Izba Dyscyplinarna w II instancji, która jednocześnie odmówiła uchylenia immunitetu.
Druga fala zawieszania sędziów przyszła po wydaniu w lipcu 2021 przez ETPCz i TSUE wyroków, w których podważono status neo-KRS oraz uznano, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem. Na podstawie tych orzeczeń sędziowie w całej Polsce zaczęli badać status Izby, neo-KRS i neo-sędziów. Nominaci władzy chcieli to zatrzymać.
Najpierw prezesi sądów i sam minister sprawiedliwości zaczęli odsuwać sędziów od orzekania na miesiąc. Tak zawieszono Adama Synakiewicza z Częstochowy, Martę Pilśnik z Warszawy, Macieja Rutkiewicza z Elbląga, Piotra Gąciarka i Krzysztofa Chmielewskiego z Warszawy, Agnieszkę Niklas- Bibik i Joannę Hetnarowicz-Sikorę ze Słupska, Marzannę Piekarską-Drążek z Warszawy, Annę Głowacką i Macieja Ferka z Krakowa.
Zgodnie z przepisami decyzję prezesa sądu lub ministra sprawiedliwości o czasowym odsunięciu sędziego od obowiązków służbowych kontrolowała potem Izba Dyscyplinarna. By wzmocnić zarzuty wobec działalności orzeczniczej sędziów, rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry robili sędziom szybkie dyscyplinarki, wykorzystując przepisy ustawy kagańcowej.
Izba Dyscyplinarna, która w świetle wyroku TSUE z 15 lipca 2021 roku została uznana za nie-sąd, zdążyła zawiesić bezterminowo czterech sędziów. Są to: Piotr Gąciarek, Maciej Ferek, Maciej Rutkiewicz i Krzysztof Chmielewski.
Izba złamała w ten sposób zabezpieczenie TSUE z 14 lipca 2021 roku, w którym wstrzymano stosowanie przepisów kagańcowych. Chciała zawiesić więcej sędziów, ale uniemożliwił jej to spór polskiego rządu z Komisją Europejską o wykonanie wyroku TSUE z 15 lipca 2021 roku.
W efekcie rząd ostatecznie zgodził się na likwidację Izby Dyscyplinarnej. Zaś Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN, która ją zastąpiła, od września 2022 roku przywraca zawieszonych sędziów do pracy. Uchyla decyzje swojej poprzedniczki jako naruszające prawo i jako niezasadne, a także poprzedzające je decyzje ministra lub prezesa sądu.
Nowa Izba SN uznaje bowiem, że za działalność orzeczniczą nie można odsuwać sędziów od wykonywania obowiązków służbowych.
Obecnie nadal jest zawieszony tylko sędzia Maciej Ferek z Sądu Okręgowego w Krakowie. Pod koniec marca Izba ma się zebrać, w sprawie kontroli jego nieprawomocnego zawieszenia. Nie jest jednak pewne, czy posiedzenie się odbędzie. Nie wiadomo też, czy zdąży to zrobić Izba Odpowiedzialności Zawodowej, z której obecna władza zamierza przenieść sprawy dyscyplinarne sędziów i sprawy o uchylenie immunitetu do NSA.
W związku z tym, że Izba Dyscyplinarna nie spełniła nadziei pokładanych w niej przez nominatów ministra Ziobry i nie zawiesiła wielu sędziów, pojawił się nowy i również dokuczliwy rodzaj represji. Zaczęto przymusowo przenosić sędziów do innych wydziałów w sądzie. Robią to prezesi sądów z nominacji ministerstwa sprawiedliwości. Sędziów przenosi się z wydziałów odwoławczych do wydziałów I instancyjnych, by w ten sposób odebrać im możliwość kontroli wyroków wydanych przez neo-sędziów.
Odsuwa się ich również od sądzenia ważnych spraw, przenosząc ich do mniej „strategicznych” – z punktu widzenia władzy – wydziałów. Na przykład z wydziałów karnych lub cywilnych do wydziałów rodzinnych, pracy, czy wydziałów wykonawczych. Taka zmiana ma dodatkowo pognębić sędziego, bo przenosi się go do wydziału z inną specjalizacją i inną procedurą. Z dnia na dzień musi szybko nauczyć się nowych przepisów i opanować orzecznictwo.
Początkowo tę formę represji służbowych stosowano rzadko. W ostatnich miesiącach sięga się po nią coraz częściej.
Pierwszym przeniesionym w ten sposób sędzią był Waldemar Żurek z Sądu Okręgowego w Krakowie. W 2018 roku z wydziału cywilnego odwoławczego został przymusowo przeniesiony do wydziału cywilnego I instancji, gdzie na początek dostał do załatwienia stos zaległych spraw. Jego przeniesienie odebrano jako karę za ostrą krytykę zmian w sądach. Za tą decyzją stała ówczesna prezes sądu, a obecnie przewodnicząca neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka.
Potem przymusowo został przeniesiony z wydziału karnego do wydziału pracy sędzia Łukasz Biliński z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Wiązało się to z tym, że sędzia jako pierwszy w Polsce zaczął uniewinniać uczestników antyrządowych protestów. Po ten środek represji prezesi sądów zaczęli częściej sięgać po wydaniu w lipcu 2021 roku przez TSUE i ETPCz wyroków ws. statusu Izby Dyscyplinarnej i neo-KRS. Sędziów przenoszono, by uniemożliwić im badanie statusu neo-sędziów.
W Sądzie Okręgowym w Krakowie spotkało to sędziów: Wojciecha Maczugę, Beatę Morawiec, Katarzynę Wierzbicką i Macieja Czajkę. Ten ostatni jako jedyny został przeniesiony z wydziału karnego do wydziału cywilnego, niezgodnie ze swoją specjalizacją. Po protestach sędziów ówczesna prezes sądu Dagmara Pawełczyk-Woicka wycofała się z tej decyzji.
Karnie przeniesiono też sędziów Piotra Gąciarka i Annę Ptaszek z Sądu Okręgowego w Warszawie. Z wydziału karnego trafili do wydziału wykonawczego. Były to decyzje ówczesnego prezesa sądu Piotra Schaba i jego zastępcy Przemysława Radzika. Przymusowo przeniesiono też sędzię Agnieszkę Niklas-Bibik z Sądu Okręgowego w Słupsku.
Tak też został potraktowany sędzia Paweł Juszczyszyn z Sądu Rejonowego w Olsztynie. Gdy został odwieszony przez Izbę Dyscyplinarną, w połowie 2022 roku wrócił do orzekania, ale nie w macierzystym wydziale cywilnym, tylko w wydziale rodzinnym. Przeniósł go tam karnie prezes sądu Maciej Nawacki, który jest jednocześnie członkiem neo-KRS. W ostatnich dniach grudnia 2022 roku karnie przeniesiono też Dorotę Lutostańską z Sądu Okręgowego w Olsztynie.
O tej formie represji zrobiło się głośno za sprawą przymusowego przeniesienia trzech sędzi z Sądu Apelacyjnego w Warszawie, Marzanny Piekarskiej-Drążek, Ewy Gregajtys i Ewy Leszczyńskiej-Furtak. Wszystkie są doświadczonymi i cenionymi karnistkami, z wieloletnim stażem. W sierpniu 2022 roku zostały nagle przeniesione z wydziału karnego do wydziału pracy i ubezpieczeń społecznych. To również decyzja nowego prezesa sądu apelacyjnego Piotra Schaba i jego zastępcy Przemysława Radzika.
Sędzie złożyły w związku z tym zawiadomienie do prokuratury oraz pozwały macierzysty sąd. W tej sprawie wypowiedział się ETPCz, wydając w grudniu 2022 roku precedensowe zabezpieczenie wstrzymujące przeniesienie. Nie zostało ono wykonane, co jest precedensem w skali Europy i stawią Polskę w jednym szeregu z Turcją i Rosją, które też nie wykonywały zabezpieczeń Trybunału.
Sędzie chcą też, by polski sąd przywrócił je do pracy – w ramach zabezpieczenia – w macierzystym wydziale.
To może być przełom, bo sądy będą musiały wypowiedzieć się o legalności takich działań. A jest już pierwsze takie orzeczenie: w styczniu 2023 roku Sąd Rejonowy w Bydgoszczy wydał zabezpieczenie, w ramach którego nakazał przywrócić do pracy w wydziale cywilnym sędziego Pawła Juszczyszyna. A dosłownie w ostatnich dniach, 3 marca 2023 roku podobne zabezpieczenie wydał Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, który nakazał przywrócić do wydziału cywilnego odwoławczego sędziego Waldemara Żurka.
W sprawie przymusowego przeniesienia wypowiedział się też w październiku 2021 roku TSUE. Na kanwie sprawy Waldemara Żurka Trybunał orzekł, że przenoszenie sędziów wbrew ich zgodzie jest formą represji i jest sprzeczne z prawem UE, bo może naruszać zasady nieusuwalności i niezawisłości sędziów.
Przenoszenie sędziów do innych wydziałów w sądzie reguluje artykuł 22a ustawy o ustroju sądów powszechnych. Wynika z niego, że co do zasady sędziów nie można przenosić bez ich zgody. Po spełnieniu kilku wymogów prezes sądu może jednak przenieść sędziego bez jego zgody. Jest to możliwe gdy:
Z przepisów wynika też, że przy przenoszeniu bierze się pod uwagę staż pracy sędziego w danym wydziale. Przenoszeni są sędziowie, którzy mają najkrótszy staż pracy.
Tyle przepisy. Przenoszenie sędziów powinno być stosowane tylko wtedy, gdy są rzeczywiste braki kadrowe w sądach i nie można ich uzupełnić w innych sposób. Sędziowie powinni być też przenoszeni zgodnie ze swoją specjalizacją. To również wynika z ustawy o sądach, która mówi, że podział czynności w sądzie dokonywany jest zgodnie właśnie ze specjalizacją.
Oprócz rzeczników dyscyplinarnych i prezesów sądów w sędziów uderza też Prokuratura Krajowa. A dokładnie wydział spraw wewnętrznych, który obecna władza powołała do ścigania sędziów i prokuratorów.
Wydział ten uruchamia postępowania – często bezpodstawne i mające charakter polityczny – które mają pognębić i zmrozić sędziów, a być może i wyeliminować ich z zawodu.
W dodatku takie postępowania dyskredytują publicznie sędziów, bo pada na nich podejrzenie popełnienia przestępstw. A taki zarzut dla sędziego jest dyskredytujący. Postępowania te nie zawsze kończą się próbą postawienia zarzutów karnych, ale już samo ich prowadzenie wywiera na sędziów presję, bo trzyma się ich przez długie miesiące w niepewności. To z kolei może wywołać tzw. efekt mrożący.
W ten sposób represjonuje się:
Druga sprawa jest jeszcze bardziej absurdalna i dotyczy scysji słownej z byłym dyrektorem Sądu Okręgowego w Krakowie Piotrem Słabym. To nominat ministerstwa sprawiedliwości, który nie zgodził się, by krakowscy sędziowie powiesili w sądzie plakaty w obronie represjonowanego sędziego Macieja Czajki. Sędzia Żurek i sędzia Wojciech Maczuga wdali się w polemikę z dyrektorem – i za to ktoś złożył na nich zawiadomienie do prokuratury.
Prokuratura ma jeszcze jeden środek nacisku na sędziów. Może występować o skasowanie dotyczących ich wyroków, zapadłych w prywatnych sprawach. I Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro skorzystał z tej skargi, by uderzyć w sędziego Waldemara Żurka.
Skargę nadzwyczajną PiS uchwalił, by kasować niesprawiedliwe, stare wyroki. Rozpoznaje je powołana przez PiS Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Prokurator Generalny nadużył instytucji tej skargi do walki z Żurkiem, skargi dotyczyły bowiem skasowania prawomocnych wyroków zapadłych w sporach Żurka z byłą żoną na niekorzyść tej ostatniej. Chodzi o ich rozliczenia finansowe po rozwodzie oraz o pomówienie sędziego przez byłą żonę.
Izba Kontroli zmieniła jeden wyrok na korzyść żony – ten dotyczący rozliczeń finansowe. Oddaliła drugą skargę na wyrok nakazujący kobiecie przeproszenie sędziego za pomówienie.
Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.
Sądownictwo
Zbigniew Ziobro
Archiwum Osiatyńskiego
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Archiwum Osiatyńskiego
Beata Morawiec
Igor Tuleya
Maciej Ferek
Paweł Juszczyszyn
Piotr Schab
Przemysław Radzik
represje sędziów
Waldemar Żurek
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze