0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka JędrzejczykFot. Agnieszka Jędrz...

Ta rozmowa pokazuje, że rejestrowane związki partnerskie to nie zagadnienie teoretyczne, z gatunku „światopoglądowych”.

Ale także to, jak ważne jest zabranie publiczne zabranie głosu – np. w konsultacjach. Potem człowiek może więcej.

Rozmówczyni OKO.press zabrała głos w sprawie rządowego projektu ustawy o związkach partnerskich. Do 15 listopada trwały jego konsultacje. Gdyby udało się ustawę przyjąć, osoby żyjące w takich związkach po zarejestrowaniu ich w urzędzie stanu cywilnego zyskiwałyby minimalną ochronę prawną. Dziś wedle prawa są osobami dla siebie obcymi, co ma dramatyczne konsekwencje w życiu codziennym: w wychowywaniu dzieci, w sprawach zdrowia, majątkowych itd.

Projekt wisi jednak na włosku. Przygotowała go ministra ds. równości Katarzyna Kotula. Ale PSL kręci nosem. Twierdzi, że projekt wprowadza rozwiązania idące za daleko. Ma przedstawić swój projekt – do tej pory nikt go nie widział.

OKO.press zbierało głosy przedstawione w konsultacjach. Nie tylko analizy prawne, ale historie ludzi, którzy zabrali w nich głos. Łącznie tych głosów jest ponad 5 tys.

Historia Magdy jest kolejną.

Przeczytaj także:

Nie tak wyobrażałam sobie Polskę w 2024 roku

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Pani Magdo?

Magda: Tak bym wolała. Pochodzę z małej miejscowości.

Wzięła Pani jednak udział w konsultacjach projektu ustawy o związkach partnerskich, Pod nazwiskiem, jak rozumiem?

Jestem w tym momencie życia, kiedy to, czy mój związek zostanie uznany przez państwo, staje się kluczowe. Mam 26 lat, od sześciu lat jestem w związku, od kilku lat – jestem zaręczona. Moi znajomi – ci ze szkoły i ci z Warszawy, gdzie mieszkam – właśnie biorą śluby, zakładają rodziny. My nie możemy.

Napisałam swoimi słowami

Co Pani napisała w konsultacjach?

Przeczytałam projekt i spojrzałam na uwagi stowarzyszenia „Miłość Nie Wyklucza”. Zgadzam się z nimi, więc napisałam, że to popieram. Opisałam to jednak swoimi słowami.

[na zdjęciu — moment dostarczenia głosów w konsultacjach do biura podawczego KPRM, 14.11.2024]

Odkąd pamiętam, postulat wprowadzenia związków partnerskich powracał. A potem znikał. Nie tak sobie wyobrażałam Polskę w 2024 roku. Rozmawiamy dopiero o związkach partnerskich, a przecież już najwyższa pora na temat małżeństw jednopłciowych.

Mogłaby Pani wziąć z partnerką ślub za granicą

Byłoby to piękne wydarzenie. Ale w Polsce, tej, w której żyję, którą kocham, której jestem aktywną obywatelką, bo mi zależy, żeby ludziom tu żyło się lepiej — taki ślub nie miałby żadnego znaczenia. A ja jestem dorosła, pracuję. I coraz lepiej rozumiem, jakie to stwarza dla nas obu zagrożenia.

Robiłam w tym roku poważniejsze badania lekarskie. Człowiek wtedy myśli, a co, jeśli wyniki będą złe? Słyszałam tyle historii o tym, jak osoba partnerska w związku niczego nie może się dowiedzieć od lekarzy. Nie może wesprzeć w podejmowaniu decyzji o leczeniu – bo szpital odsyła do rodziny. A wiele osób w związkach jednopłciowych po prostu nie ma dobrych kontaktów z rodzicami.

Albo te pomysły polityków, żeby związek załatwić problemy umową u notariusza. Łatwo tak to sobie rzucać w rozmowie – ale proszę sobie wyobrazić konstruowanie umowy, która ma uwzględnić wszystkie nieszczęścia, jakie mogą się w życiu zdarzyć. Moi rówieśnicy tego nie mają. Ich po prostu chroni instytucja małżeństwa. To jest normalna, cywilizacyjna sprawa.

Życie to mnóstwo wspólnych decyzji. Z moją partnerką wiele rzeczy kupujemy razem, przelewamy sobie pieniądze. Ale wedle prawa jesteśmy osobami obcymi. Jakiekolwiek wspólne większe inwestycje, plany, są naprawdę trudne. Już nie mówiąc o dziedziczeniu czy zabezpieczeniu materialnym, możliwości opieki.

Czy ktoś z Pani otoczenia mówił Pani kiedyś, dlaczego związki partnerskie są dla niego nie do zaakceptowania?

Wielokrotnie słyszałam to w debacie, ale nigdy prosto w twarz. Ludzie powtarzają negatywne komentarze, ale głównie wtedy, gdy sprawa nie dotyczy nikogo, kogo znają. Moje otoczenie jednak nigdy nie tworzyło nam trudnych sytuacji.

Ciekawe, jak rząd uzasadni odmowę zwykłych praw

A skoro zgłosiła Pani uwagi w konsultacjach, to czego Pani teraz oczekuje? Formalnie w organizator konsultacji ma obowiązek odpowiedzieć. Powinien wyjaśnić, co się stało z głosami, które dostał. Jeśli ich nie uwzględnił, to dlaczego.

Naszych głosów było naprawdę dużo i jakoś nie wyobrażam sobie, że zostaną zlekceważone. Że nikt nie odniesie się do postulatu równości małżeńskiej, do praw tęczowych rodzin i dzieci w nich wychowywanych.

I mówiąc szczerze, jestem ciekawa, jak rząd uzasadni, że te prawa nam się nie należą.

Ale akurat w tym, że projekt jest tak bardzo okrojony, że wielu ważnych spraw nie rozwiązuje, widzę nadzieję, że on w Sejmie przejdzie. Chyba pierwszy raz mam nadzieję, że naprawdę coś z tego będzie.

Los projektu zależy od PSL. To także PSL zdecydował o upadku w Sejmie projektu o dekryminalizacji aborcji. Walka o zmianę prawa trwa nadal. Natalia Sawka z OKO.press zrobiła ostatnio wywiad z posłem PSL, który przyznał, że już po głosowaniu zmienił zdanie. Bo wyborczynie my wyjaśniły, co zrobił złego.

Nie myśli Pani, żeby wziąć się za przekonywanie posłów z PSL?

Mam taki plan. W mieście, z którego pochodzę, akurat rządzi PSL.

Żeby było jasne – to pochodzenie z małej miejscowości jest częścią mojej tożsamości.

Ten projekt niczego nie narzuca. Osoba, która nie uznaje związku partnerskiego, po prostu go nie zawrze. A ci, dla których jest to jedyne rozwiązanie, będą po prostu mieli trochę łatwiej. Takie osoby żyją w Polsce i dziś nie mają żadnej ochrony państwa.

Ruch ludowy ma w swej tradycji upominanie się o prawa wykluczonych. Przecież kiedy domagał się sprawiedliwej reformy rolnej, to wywracał zastany porządek do góry nogami. A teraz?

Równość małżeńska jest przecież dużo mniej radykalnym postulatami.

Więc kiedy projekt będzie w Sejmie, zgłoszę się do posłów PSL i zapytam, co zamierzają. I do posłów KO z konserwatywnego skrzydła KO. Oni w sprawach, które nazywają “światopoglądowymi”, dają sobie dużo swobody. Ale tu nie o światopogląd chodzi, tylko o moje życie.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze