Franciszek Michera, który jeszcze niedawno był adwokatem współpracującym z Ordo Iuris, pracuje już w Prokuraturze Krajowej. To nie koniec awansów, wkrótce Michera może dostać nominację na sędziego w Olsztynie. To on żąda teraz siłowego zatrzymania sędziego Igora Tulei
Franciszek Michera to przykład, jak osoby współpracujące z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą błyskawicznie awansują. Michera do tej pory nie był szerzej znany. Zrobiło się o nim głośno dopiero w czwartek 17 listopada 2022 roku, bo to on w imieniu Prokuratury Krajowej popierał wniosek o siłowe zatrzymanie i doprowadzenie przez policję do prokuratury sędziego Igora Tulei z Sądu Okręgowego w Warszawie (na zdjęciu u góry).
Prokuratura Krajowa chce mu postawić absurdalny i bezpodstawny zarzut karny za wpuszczenie dziennikarzy na ogłoszenie krytycznego dla PiS orzeczenia. Tuleya jednak nie stawia się na wezwania, bo nie uznaje decyzji nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, która dwa lata temu bezprawnie uchyliła mu immunitet i go zawiesiła. I ma rację, bo zgody na jego zatrzymanie nie dał nawet Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej uznając, że sędzia nie złamał prawa.
W czwartek nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN, która zastąpiła zlikwidowaną nielegalną Izbę Dyscyplinarną, rozpoznawała na posiedzeniu odwołanie Prokuratury Krajowej od decyzji Rocha. Nie wydała orzeczenia, bo odroczyła jego publikację do 29 listopada.
Prokuraturę Krajową reprezentował na tym posiedzeniu właśnie prokurator Franciszek Michera. Co wszystkich zaskoczyło, bo to nowa twarz na najwyższym szczeblu prokuratury Ziobry. Zaskoczenie było tym większe, że żądał on wyłączenia jawności posiedzenia - chciał, by nie było na nim dziennikarzy i publiczności, zasłaniając się tajemnicą śledztwa.
Żądał też zmiany składu orzekającego złożonego z legalnych sędziów SN, co w dotychczasowej praktyce prokuratury było niespotykane. Jego wystąpienia były krótkie, ograniczały się w zasadzie do popierania żądania zatrzymania Tulei. Co ciekawe, w wystąpieniach nie powoływał się na przepisy prawa. O tym, co działo się na posiedzeniu w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej i czy prokuratorzy ścigający Tuleyę, sami będą ścigani, piszemy w dalszej części tekstu.
Szybko się jednak okazało, że Michera to nowy narybek w prokuraturze Ziobry. Prokuratorem jest zaledwie od stycznia 2022 roku. Wcześniej był adwokatem, ale zrezygnował z tego. I teraz jest prokuratorem Prokuratury Rejonowej w Mińsku Mazowieckim. Musi się jednak cieszyć zaufaniem władz prokuratury, bo dostał od razu delegację do pracy w wydziale spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej.
To specjalny wydział powołany przez PiS do ścigania sędziów i prokuratorów. Nie trafiają tam przypadkowe osoby. Pracują na delegacjach, z których można ich w każdej chwili odwołać za np. niepodobające się przełożonym decyzje. To tzw. krótka smycz. Michera też jest na takiej delegacji. I w czwartek przyszedł do Izby Odpowiedzialności Zawodowej popierać nie swój wniosek o siłowe zatrzymanie sędziego Tulei.
Jak ustaliło OKO.press Franciszek Michera może wkrótce dostać kolejny wysoki awans i jeszcze raz zmienić zawód. Startuje bowiem w konkursie na jedno wolne stanowisko sędziego w Sądzie Okręgowym w Olsztynie. Konkurs został ogłoszony w czerwcu 2022 roku, czyli w czasie, gdy Michera był już prokuratorem.
Z naszych informacji wynika, że jego kandydatura jest już oceniona przez wyznaczonych sędziów z Olsztyna. Ma dwie oceny swojej pracy. Pozytywną ocenę wystawił mu Arkadiusz Ziarko, neo-sędzia (czyli sędzia nominowany przez nielegalną neo-KRS), który obecnie orzeka na delegacji w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Drugą opinię z uwagami wystawił mu też neo-sędzia, były prokurator Bartłomiej Gadecki. Kandydaturę Michery opiniowało też Kolegium Sądu Okręgowego w Olsztynie. Z naszych informacji wynika, że negatywnie.
Mimo to ma szansę dostać nominację od nielegalnej, upolitycznionej KRS. Bo o stanowisko w sądzie okręgowym ubiega się jeszcze tylko sędzia rejonowa z Lidzbarka Warmińskiego. Ma więc tylko jedną konkurentkę.
Zaś neo-KRS już nie raz pokazała, że nominacje daje według niejasnych kryteriów. W przeszłości awansowała kandydatów słabszych lub sędziów współpracujących z obecną władzą. Michera nominację do Sądu Okręgowego może dostać już na posiedzeniu neo-KRS w dniach 6-9 grudnia 2022 roku, bo wtedy ma być ten konkurs.
Dlaczego startuje do Olsztyna? Z naszych informacji wynika, że miał tłumaczyć to tym, że kupił tam mieszkanie i jego żona ma tam robić zawodową karierę.
Wiadomo jednak, że sądy olsztyńskie stają się kuźnią dla neo-sędziów powiązanych w obecną władzą. To tu prezesem sądu rejonowego jest Maciej Nawacki, który jest jednocześnie członkiem neo-KRS. Nawacki popiera złą zmianę w sądach i stał się jednym z jej symboli. Jego zastępcą od niedawna jest neo-sędzia Tomasz Koszewski, który jako jeden z nielicznych olsztyńskich sędziów go popierał. Drugim zastępcą jest zaś były prokurator, a obecnie neo-sędzia Adam Jaroczyński.
Z kolei od niedawna prezesem Sądu Okręgowego w Olsztynie jest Michał Lasota, jeden z rzeczników dyscyplinarnych ministra Ziobry. Zaś jego zastępcami są były prokurator i były prezes Sądu Rejonowego w Działdowie Marcin Czapski oraz były adwokat Tomasz Kosakowski, który w czasie, gdy starał się o nominację na sędziego od neo-KRS, wpłacił 12,5 tysiąca złotych na fundusz wyborczy PiS. Kosakowski należał też wtedy do PiS.
Co jeszcze wiadomo o Micherze? Jako adwokat współpracował z ultrakatolickim Ordo Iuris, a dokładnie z jego Centrum Interwencji Procesowej. Kancelarię miał w Warszawie. W 2021 roku starał się po raz pierwszy o stanowisko sędziego. Startował w konkursie do Sądu Rejonowego w Grajewie, ale w lutym 2022 roku wycofał kandydaturę. W tym czasie był już prokuratorem - z listy adwokatów został wykreślony na początku stycznia 2022 roku.
Z jego oświadczenia majątkowego złożonego już jako prokurator wynika, że miał zobowiązania z tytułu należnych składek wobec ZUS w wysokości 40 tysięcy złotych. Nie ma nieruchomości, tylko 150 tys. zł oszczędności i 10-letni samochód. W kwietniu 2022 roku zapisał się do Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP. Kieruje nim Jacek Skała.
Prokurator Skała za czasów niezależnej prokuratury krytykował Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta. Za obecnej władzy awansował aż do Prokuratury Krajowej.
Franciszek Michera nie będzie już anonimowym prawnikiem. Zostanie zapamiętany za swoje szybkie awanse. A przede wszystkim za danie twarzy do obrony bezpodstawnego wniosku prokuratury wymierzonego w sędziego Igora Tuleyę. Ta sprawa będzie w przyszłości pokazywana jako przykład represji spadających na niezależnych sędziów, za niewygodne dla władzy orzeczenia. A dla obecnej władzy Tuleya jest wrogiem numer 1 w sądach. Dlatego chce go ścigać i oskarżyć.
Przypomnijmy. Prokuratura Krajowa chce postawić Igorowi Tulei bezpodstawny zarzut karny za to, że wpuścił dziennikarzy na ogłoszenie orzeczenia krytycznego dla PiS. A dokładnie chce mu postawić zarzut rozpowszechniania materiałów ze śledztwa, czym miał naruszyć artykuł 241 prf 1 kodeksu karnego. Sprawa ma cechy sprawy politycznej, bo Tuleya prawa nie złamał.
Sędzia w 2017 roku rozpoznawał zażalenie posłów opozycji na umorzenie przez prokuraturę śledztwa ws. głosowania przez PiS nad budżetem w Sali Kolumnowej Sejmu, w grudniu 2016 roku. Marszałek Sejmu przeniósł wtedy obrady, bo w Sali Plenarnej trwał protest opozycji przeciwko wykluczeniu z obrad posła Michała Szczerby i przeciwko planowanemu ograniczeniu praw dziennikarzy w Sejmie. Pod parlamentem trwał wówczas gorący protest obywateli.
Po głosowaniu w Sali Kolumnowej posłowie opozycji złożyli zawiadomienie do prokuratury. Pisali w nim, że ograniczono im możliwość wzięcia udziału w obradach i że podczas głosowań mogło nie być kworum. Budżet mógł więc zostać uchwalony niezgodnie z prawem. Śledczy nie dopatrzyli się jednak żadnych uchybień i sprawę umorzyli.
Sędzia Tuleya uchylił jednak decyzję prokuratury i nakazał ponowne śledztwo. W uzasadnieniu do orzeczenia powoływał się na materiały ze śledztwa, w tym głównie zeznania posłów PiS, które cytował. Z zeznań posłanki Krystyny Pawłowicz wynikało, że PiS znacznie wcześniej planował przeniesienie obrad do Sali Kolumnowej, zanim jeszcze wyłączono z obrad posła PO Szczerbę, co popchnęło z kolei PO do blokady mównicy w sali plenarnej.
Po co to planowano? By sprowokować, a potem skompromitować opozycję, zarzucając jej pucz? Czy też, by szybko przepchnąć przez Sejm uchwalenie budżetu na 2017 rok oraz ustawę dezubekizacyjną, zapewniając sobie lojalność swoich posłów? Z ujawnionych przez Tuleyę w uzasadnieniu orzeczenia zeznań wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego (PiS) wynikało, że:
- W Sali Kolumnowej specjalnie utrudniano pracę posłom opozycji, m.in. PO i Nowoczesnej. - Tak ustawiono krzesła, by nie mogli podchodzić do stołu i zgłaszać wniosków formalnych. - Niektórzy posłowie PiS celowo blokowali im przejście. - Protokoły liczenia głosów były przerabiane. - Posłowie wchodzili i wychodzili z sali (mogło nie być kworum).
Sędzia Tuleya nakazał też prokuraturze, by oceniła, czy część posłów PiS jako świadkowie nie złożyła w śledztwie fałszywych zeznań.
O orzeczeniu Tulei było głośno, bo pozwolił mediom nagrywać ustne uzasadnienie. I to nie spodobało się PiS i Prokuraturze Krajowej. Dlatego wystąpiła ona do nielegalnej Izby Dyscyplinarnej o uchylenie mu immunitetu, by go oskarżyć za zarządzenie jawności posiedzenia.
Sędzia prawa jednak nie złamał, bo kodeks postępowania karnego pozwala mu na samodzielną decyzję o jawności posiedzenia, na którym oceniane jest zażalenie na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa. Jawności nie sprzeciwiła się obecna na sali prokurator. Poza tym nie mógł on zaszkodzić śledztwu, bo było już zakończone. Za jawnością przemawiał też charakter sprawy - dotyczyła Sejmu, polityków i ważnego głosowania nad budżetem.
Początkowo Izba Dyscyplinarna w I instancji odmówiła w czerwcu 2020 roku uchylenia immunitetu podzielając te argumenty. Jacek Wygoda z Izby powoływał się na prawo sędziego do decyzji i prawo społeczeństwa do jawności spraw w sądach, co gwarantuje Konstytucja i prawo międzynarodowe.
Ale prokuratura się odwołała i w listopadzie 2020 roku trzyosobowy skład Izby: Piotr Niedzielak, Konrad Wytrykowski, Jarosław Sobutka (złożył zdanie odrębne), uchylił immunitet sędziemu i zawiesił go w obowiązkach służbowych. Izba obniżyła też Tulei wynagrodzenie o 25 procent.
Od tamtego czasu Prokuratura Krajowa trzy razy wzywała go w celu postawienia mu zarzutu karnego, ale Tuleya ignoruje wezwania. Bo jak wielu sędziów nie uznaje legalności Izby Dyscyplinarnej i jej decyzji. To, że nie jest ona sądem wynika z orzecznictwa SN, TSUE i ETPCz. Zresztą sam PiS zlikwidował Izbę. Ponadto stołeczny sąd w zabezpieczeniu nakazał przywrócić Tuleyę do pracy, co świadczy, że decyzja Izby o jego zawieszeniu jest nielegalna. Potwierdził to też w jednym z orzeczeń Sąd Apelacyjny w Warszawie, za co członkom składu orzekającego zrobiono dyscyplinarki.
Dlatego prokuratura wystąpiła do Izby o zgodę na siłowe doprowadzenie Tulei w celu postawienia mu zarzutu karnego. Ale ku zaskoczeniu wszystkich, w kwietniu 2021 roku Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej odmówił Prokuraturze Krajowej zgody na zatrzymanie sędziego. Uznał on, że nie można zgodzić się na to, bo byłaby to zbyt nadmierna ingerencja w prawo do wolności w sytuacji, gdy prokuratura nie uprawdopodobniła, że popełnił on przestępstwo.
Roch ocenił dowody na rzekomą winę i uznał, że nie potwierdzają oskarżeń prokuratury. Wręcz zasugerował jej umorzenie postępowania przeciwko sędziemu.
Od jego decyzji odwołał się Czesław Stanisławczyk z Prokuratury Krajowej. To on wcześniej zajmował się sprawą karną wytoczoną Tulei. I to jego zastąpił teraz z nowej Izbie SN Franciszek Michera. W odwołaniu Stanisławczyk zarzucał, że Roch nie mógł badać zasadności zarzutu karnego dla Tulei. Tylko powinien dać zgodę na zatrzymanie, bo sędzia ignoruje wezwania.
I w sprawie tego odwołania Prokuratury Krajowej zebrała się w czwartek 17 listopada 2022 roku Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. Sprawę prowadził skład złożony z trzech legalnych sędziów SN - Wiesław Kozielewicz (przewodniczący składu), Małgorzata Wąsek-Wiaderek oraz Dariusz Kala.
Tulei nie było na posiedzeniu Izby. Gdy się ono zaczynało, był na pikiecie pod gmachem SN, gdzie wspierali go obywatele, prawnicy i stołeczni sędziowie. Wsparcie dali mu m.in. sędzia TK w stanie spoczynku, prof. Mirosław Wyrzykowski i były prezes legalnego TK Andrzej Rzepliński.
Zaś na sali w Izbie, Tulei broniło trzech adwokatów - Jacek Dubois, Bartosz Tiutiunik (wiceszef Naczelnej Rady Adwokackiej) i Michał Zacharski. Naprzeciwko nich siedział prokurator Franciszek Michera.
Na samym początku posiedzenia Michera złożył sprzeciw wobec jawności posiedzenia i jego rejestrowania, o co wnosili dziennikarze. Argumentował, że sprawa dotyczy śledztwa, które jest objęte tajemnicą.
Skład nowej Izby, rozpoznając wniosek o jawność, był w podobnej sytuacji co Tuleya, któremu za to samo prokuratura chce postawić zarzuty. Ale dopuścił jawność posiedzenia i udział w nim dziennikarzy oraz publiczności.
Sędzia SN Kozielewicz podkreślał, że nie ma przesłanek do wyłączenia jawności. Uzasadniał, że sprawa o uchylenie immunitetu nie jest sprawą wpadkową - jak chce prokuratura - czyli nie jest sprawą niezakończoną merytoryczną decyzją, w której można zarządzić tajność z uwagi na dobro śledztwa. Podkreślał, że sprawy o immunitet rozpoznaje sąd dyscyplinarny, który zgodnie z ustawą o sądach pracuje jawnie.
Kozielewicz przypomniał, że przed nastaniem rządów PiS sprawy o immunitet w SN były jawne. Zmieniło się to dopiero jak powołano Izbę Dyscyplinarną, która wyrzucała z sali dziennikarzy i publiczność, a nawet obradowała za drzwiami zamkniętymi na klucz i obstawionymi policją. Kozielewicz przypomniał też, że sam walczył o tę jawność i udało się ją wprowadzić 20 lat temu.
„Społeczeństwo ma prawo wiedzieć jak te sprawy przebiegają. Zasadą jest jawność, wyjątkiem tajność” - uzasadniał Kozielewicz. Dodał: „Teraz żadne posiedzenia immunitetowe nie są tajne. Zerwaliśmy z praktyką Izby Dyscyplinarnej”.
Potem z urzędu Kozielewicz poddał stronom do oceny wniosek o to, czy ten skład Izby może prowadzić sprawę Tulei. Jest to bowiem skład tymczasowy, wskazany przez Małgorzatę Manowską, neo-sędzię na stanowisku I prezesa SN. Miał on rozpoznawać sprawy do czasu wskazania przez prezydenta 11-osobowego składu docelowego Izby.
Prezydent już go powołał, jest w nim 6 neo-sędziów SN. Z uwagi na sposób powołania nowej Izby już podważa się jej legalność.
Obrońcy Tulei nie mieli nic przeciwko temu, by ten skład orzekał. Bowiem ta kwestia została już przesądzona przy okazji rozpoznania kilku spraw o zawieszenie sędziów, we wrześniu 2022 roku. Wtedy uznano, że jeśli sprawy zostały już wcześniej przydzielone, to tymczasowe składy mogą je pokończyć. W przesądzeniu tej kwestii brał udział m.in. Kozielewicz.
Prokurator Michera był jednak zaskoczony wnioskiem zgłoszonym teraz przez Kozielewicza. Poprosił o 10 minut przerwy, w czasie której gdzieś dzwonił. Po przerwie złożył wniosek, by sprawę o zatrzymanie Tulei rozpoznał jednak stały skład tej Izby. Czy liczył, że w nowym składzie będą neo-sędziowie? Ale jego wniosek nie został uwzględniony i procedowano dalej.
Potem Kozielewicz powiedział, że trzeba rozpoznać wniosek Małgorzaty Rosłońskiej ze stowarzyszenia Wolność, Równość, Demokracja, która chce uczestniczyć w posiedzeniu jako organizacja społeczna. Prokurator poprosił o kolejną przerwę, by zapoznać się ze statutem stowarzyszenia. I po przerwie oznajmił, że sprzeciwia się jej udziałowi. I znowu przegrał. Jego wniosek został oddalony.
Potem nowa Izba miała rozpoznawać wnioski obrońców. Wnosili o przekazanie sprawy do Izby Karnej, ale sami wycofali ten wniosek tłumacząc, że ma na to wpływ dopuszczenie jawności posiedzenia.
Do rozpoznania był też wniosek nieobecnego na posiedzeniu Tulei. Zażądał on wyłączenia ze składu sędziów Kozielewicza i Kali, z uwagi na wątpliwości co do ich bezstronności. Bo w innych sprawach sądzą z neo-sędziami oraz złożyli zdanie odrębne do uchwały pełnego składu SN z 2020 roku, w której podważono legalność neo-KRS, neo-sędziów oraz Izby Dyscyplinarnej. Kozielewicz - zdaniem Tulei - nie ma wrażliwości na sprawy praworządności.
Jego wniosku nie może rozpoznać ten skład. Uznano, że zostanie on przekazany dalej do rozpoznania, ale nie wstrzymuje to rozpoznania sprawy. Bo jeśli wniosek zostanie uwzględniony, to automatycznie anuluje to czynności przeprowadzone przez skład z Kozielewiczem na czele. Dopiero po tym Izba przeszła do merytorycznego rozpoznania odwołania Prokuratury Krajowej od odmowy zatrzymania Tulei.
Prokurator Michera powiedział krótko, że popiera argumenty odwołania i nie chce ich powtarzać. Dodał, że Tuleya lekceważy obowiązek stawiennictwa w prokuraturze. Zapewniał, że prokuratura nikogo nie represjonuje i równo traktuje obywateli, nawet jeśli są sędziami. To była odpowiedź na zarzut mec. Jacka Dubois o represjonowanie Tulei.
Potem przemawiali długo obrońcy Igora Tulei. Adwokat Jacek Dubois mówił, że Tuleya nie stawia się na wezwania, bo nie ufa prokuraturze. Mówił, że ta sprawa jest ważna, bo Państwo chce pozbawić wolności sędziego. Podkreślał, że Adam Roch, działając jako I instancja, mógł badać zasadność zarzutu, który chce postawić Tulei prokuratura. Bo inaczej by legitymizował bezprawie.
Dubois dla dobra sędziego nie wchodził w rozważania o legalności Izby Dyscyplinarnej i legalności decyzji Rocha. Pominął to. Podkreślał, że sąd na każdym etapie ma prawo badać, czy wszystko jest zgodne z prawem.
Dubois zaskoczył w tym momencie skład nowej Izby. Poprosił, by wystąpiła do Prokuratora Generalnego z sygnalizacją w trybie artykułu 19 kodeksu postępowania karnego. Przepis ten mówi, że jeśli w postępowaniu karnym ujawniono poważne uchybienia w działaniu instytucji publicznej, to sąd powiadamia o tym organ nadzorujący tę instytucję.
Dubois chce przekonać nową Izbę, by wystąpiła z taką sygnalizacją do Zbigniewa Ziobry, w związku ze ściganiem przez Prokuraturę Krajową sędziego Tulei. Mec. Dubois tak to uzasadniał: „Sędzia orzekł wbrew woli prokuratury i ponosi za to konsekwencje. Czy prokuratura przekroczyła uprawnienia? Proszę o rozważenie sygnalizacji do Prokuratora Generalnego, że jego podwładni mogą naruszać prawo, chcąc doprowadzić do odpowiedzialności karnej sędziego, choć nie ma tu znamion czynu zabronionego”.
Podkreślał, że jeśli prokuratura traktuje wszystkich równo, to może nadszedł czas, że trzeba potraktować też prokuraturę tak, jak na to zasługuje.
Dowodził, że niezasadnie uchylono immunitet Tulei. Bo mógł dopuścić jawność orzeczenia ws. głosowania PiS - jako sąd był gospodarzem zakończonej już sprawy. Mec. Dubois mówił, że byłoby absurdalne, gdyby sędzia musiał pytać prokuratora, co może ujawnić z akt postępowania. „Sąd sam podejmuje decyzje, w których jest niezawisły” - mówił.
Przypomniał, że prokuratura wcześniej umorzyła sprawę głosowania przez PiS budżetu. Więc była to sprawa zakończona, a nie w biegu. A co za tym idzie, nie było ryzyka zaszkodzenia śledztwu poprzez ujawnienie materiałów ze śledztwa. Dubois: „Sprawa zakończona powinna być poddana osądowi opinii publicznej. Bo to była kontrola działalności prokuratury”.
Podkreślał, że Tuleya ma teraz odpowiedzieć za to, że zgodnie z kodeksem postępowania karnego mógł sam zdecydować o jawności swojego posiedzenia. Dubois: „Celem Tulei było ratowanie honoru wymiaru sprawiedliwości. Dostrzegł uchybienia prokuratury w ocenianiu działalności posłów i chciał doprowadzić do sytuacji zgodnej z prawem”.
Dodawał, że Tuleya nie ujawnił w czasie wygłaszania orzeczenia żadnych tajnych rzeczy, tylko to co już i tak było publicznie znane. Bo obrady w Sali Kolumnowej relacjonowali wcześniej w mediach dziennikarze. Filmowali je też posłowie opozycji.
Dubois: „Tuleya zrobił najlepszą robotę dla wymiaru sprawiedliwości, bo pokazał, że kontroluje posłów i prokuraturę. Pokazał, że król jest nagi. Że doszło do naruszenia prawa i prokuratura postanowiła na to zamknąć oczy, zachowując się jak struś”.
Adwokat mówił jeszcze, że prokurator chce, by sąd dał zgodę na zatrzymanie w ciemno.
Potem przemawiali mec. Michał Zacharski i Bartosz Tiutiunik. Mec. Zacharski mówił m.in., że Tuleya nie zachował się szkodliwie społecznie, tylko pożytecznie. „Ktoś na jego miejscu by się cofnął, ale sędzia musi być odważny” - mówił Zacharski.
Z kolei ecm. Tiutiunik podkreślał, że ta sprawa ma szerszy kontekst i stanowi zagrożenie dla wolności i praw obywatelskich.
Mówił, że próba oskarżenia Tulei za jawność może wywoływać efekt mrożący na innych sędziów, by jawności nie wprowadzali. By sędziowie oglądali się na zdanie prokuratorów, a nie na przepisy prawa. Zaznaczał, że jawność w sądach oznacza, że wymiar sprawiedliwości nie boi się ludzi. I nie można za to grozić odpowiedzialnością karną.
Na koniec zabrał jeszcze głos prokurator Franciszek Michera. Mówił, że prokuratura musi postawić zarzut Tulei, bo Izba Dyscyplinarna uchyliła mu immunitet. Pytał, czy prokuratura ma teraz schować akta i czekać na przedawnienie sprawy.
Odpowiedział mu mec. Tiutiunik: „Prokurator nie ma obowiązku stawiać zarzutów, może umorzyć sprawę. Błądzić jest rzeczą ludzką, tkwić w błędzie - rzeczą diabelską”. Umorzenie sprawy sugerował już prokuraturze Adam Roch w decyzji o odmowie zatrzymania Tulei.
Skład orzekający Izby Odpowiedzialności Zawodowej odroczył jednak publikację orzeczenia na 29 listopada, tłumacząc to zawiłością sprawy. Zaskoczył tym wszystkich.
Obecni na posiedzeniu zastanawiali się, czy Izba uchyli decyzję Rocha. Przeważała jednak spekulacja, że z uwagi na długie i obszerne wystąpienia obrońców Tulei oraz z uwagi na prośbę o sygnalizację do Prokuratora Generalnego, po prostu skład orzekający chce się dobrze przygotować do uzasadnienia orzeczenia.
Znaczenie mogło mieć też po prostu zmęczenie. Skład orzekający prowadził sprawy od godziny 09:00 rano. A sprawa Tulei zakończyła się o godzinie 16:30. Normalne sądy nie pracują w nocy. Tak działała tylko Izba Dyscyplinarna, która sądem nie była i nie przestrzegała wcześniejszych zasad panujących w sądach.
Sądownictwo
Igor Tuleya
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Izba Dyscyplinarna
Izba Odpowiedzialności Zawodowej
represje sędziów
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze