0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: zrzut ekranuzrzut ekranu

Była premierka, a obecnie europosłanka Beata Szydło, ogłosiła w sobotę 12 sierpnia w spocie drugie pytanie w referendum, które rząd PiS chce zorganizować razem z wyborami parlamentarnymi 15 października 2023 roku.

Referendum, które pierwotnie miało dotyczyć proponowanej przez Komisję Europejską relokacji migrantów, by wesprzeć kraje najbardziej obciążone presją migracyjną (kraje basenu Morza Śródziemnego, ale i Polskę, która przyjmuje bardzo wielu migrantów z Ukrainy), zbacza w coraz bardziej absurdalnym kierunku.

Pierwsze ujawnione przez Jarosława Kaczyńskiego w piątek 11 sierpnia pytanie referendum brzmi: czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw? O tym, dlaczego jest kompletnie bez sensu, pisaliśmy już wczoraj.

Przeczytaj także:

Pytań ma być cztery. Znamy już dwa, kolejne PiS ogłosi w niedzielę 13 sierpnia i w poniedziałek 14 sierpnia.

Drugie pytanie z (p)odpowiedzią

„Tusk i PO mówią wiele o kobietach, a kazali pracować im prawie do śmierci, tak samo mężczyznom” – mówi Beata Szydło w przygotowanym z tej okazji spocie.

Jej słowom towarzyszy spokojna i łagodna muzyka, podczas gdy przebitki ze zdjęciami byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz byłego premiera Donalda Tuska, są mocno udramatyzowane.

W nagraniu przywołane są archiwalne wypowiedzi liderów PO: Komorowski, wówczas jeszcze kandydat na prezydenta, w debacie telewizyjnej z 2010 roku mówi: „Nie ma potrzeby podnoszenia wieku [emerytalnego], można stworzyć możliwość wyboru".

Następne ujęcie: konferencja prasowa premiera Donalda Tuska z 2012 roku. „Przyjmuję podniesienie wieku emerytalnego do 67 roku życia” – mówi. Za chwilę widzimy go roześmianego (w innych, nie wiadomo jakich okolicznościach), co ma sugerować, że rozbawiło go to, jak zrobił Polki i Polaków w balona.

Kamera wraca do Beaty Szydło, muzyka znowu robi się aż nadto uspokajająca. „Kłamali więc w tej sprawie” – podsumowuje Szydło i recytuje drugie pytanie referendalne:

„Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego w tej chwili 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?” – mówi.

Na ekranie widzimy grafikę z tym pytaniem i zakreśloną kratkę z odpowiedzią „NIE”, gdyby ktoś miał wątpliwości, jaka jest właściwa odpowiedź.

Beata Szydło, pytanie referendalne i wskazówka, że odpowiedź musi być "NIE". Zrzut ekranu

„Dla nas głos zwykłych Polaków był i będzie zawsze najważniejszy” – podsumowuje była premier.

Kłamstwa na temat reformy emerytalnej Tuska

„Żadna poważna siła polityczna w Polsce nie rozważa podniesienia wieku emerytalnego" – napisał w mediach społecznościowych rzecznik Platformy Obywatelskiej, Jan Grabiec. „Tylko PiS stale wraca do tego tematu – czyżby sami chcieli podnieść wiek emerytalny?” – dodał w odpowiedzi na spot PiS-u.

Polityczny kontekst pytania o wiek emerytalny jest oczywisty. Oto Beata Szydło jasno wskazuje: Tusk już raz nas okłamał w kwestii wieku emerytalnego, a teraz, nie podnosząc tego tematu, zapewne kłamie po raz kolejny. Cała obecna kampania PiS-u oparta jest na przypominaniu grzechów Platformy.

Przypomnijmy więc, jak to było naprawdę.

W kwietniu 2012 roku rząd PO-PSL zdecydował o podniesieniu wieku emerytalnego z 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn do 67 lat dla wszystkich.

Wiek emerytalny miał rosnąć co kwartał o 1 miesiąc. Docelowo kobiety miały przechodzić na emeryturę w wieku 67 lat dopiero w 2040 roku, a mężczyźni w 2020.

Zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn było podyktowane tym, że po pierwsze, kobiety żyją dłużej od mężczyzn (premier Szydło bardzo przesadza, mówiąc, że rząd PO-PSL kazał Polkom i Polakom pracować aż do śmierci, o czym dalej), po drugie, ze względu na patriarchalne przyzwyczajenia mniej zarabiają, co sprawia, że są bardziej zagrożone ubóstwem emerytalnym.

Cała zmiana była elementem szerszej reformy emerytalnej, obejmującej także m.in. zniesienie części przywilejów emerytalnych służb mundurowych.

Czeka nas katastrofa demograficzna

Rząd PO-PSL uzasadniał tamtą reformę potrzebą ratowania systemu emerytalnego, który w związku z prognozami demograficznymi albo byłby za 20-30 lat kompletnie niewydolny, albo kosztowałby budżet państwa nawet 20-25 proc. PKB rocznie.

„Podniesienie wieku emerytalnego przez rząd PO-PSL w 2012 roku było ruchem wyprzedzającym katastrofę demograficzną” – pisaliśmy w OKO.press w 2017 roku.

„Od wielu lat bliski zeru przyrost naturalny i rosnąca średnia długość życia sprawia, że z każdym rokiem w kraju żyje coraz więcej emerytów i coraz mniej osób w wieku produkcyjnym” – tłumaczył w OKO.press Szymon Grela.

Wyliczenia ZUS-u już wtedy mówiły same za siebie. W 2013 roku na jednego emeryta przypadało prawie trzy i pół pracującego. Z prognoz demograficznych wynikało, że w 2040 roku będzie to już tylko dwóch pracujących na jednego emeryta, a w 2060 roku 1 do 1,25 i dalej będzie maleć.

Z wyliczeń ZUS-u wynikało też, że w 2060 roku składki pokryją świadczenia dla jednej czwartej do połowy emerytów.

Przedstawiając decyzję rządu na konferencji prasowej, Donald Tusk sam przyznawał, że była „trudna”, a reforma ta „nie będzie nikogo cieszyć”.

„To są trudne decyzje i zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielu ludzi w Polsce odczuwa z tym związany niepokój” – mówił wówczas Tusk.

Z KPO wynika: trzeba podnieść efektywny wiek emerytalny

PiS do wyborów w 2015 roku poszedł m.in. z obietnicą przywrócenia dawnego wieku emerytalnego i wygrał. Jak obiecał, tak zrobił, nie troszcząc się o konsekwencje.

W październiku 2017 roku weszła w życie ustawa obniżająca wiek emerytalny i na powrót różnicująca go między kobietami i mężczyznami.

Ówczesna ministra rodziny i polityki społecznej Elżbieta Rafalska zachwalała reformę, mówiąc, że „przywrócenie wieku emerytalnego dla kobiet to uwolnienie kapitału opiekuńczego dla rodziny”.

Absurd tego twierdzenia wykazaliśmy poniższym tekście:

O tym, że polski system emerytalny jest wciąż niewydolny, co roku alarmuje Komisja Europejska.

Z roku na rok w rekomendacjach krajowych w ramach Europejskiego Semestru, czyli okresowej ewaluacji polityk publicznych w państwach członkowskich, KE zwraca uwagę na to, że:

  • Polska jest jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw w UE,
  • utrzymanie tak niskiego poziomu wieku emerytalnego będzie prowadziło do nędzy seniorów oraz konieczności zwiększenia wydatków w budżetowych na emerytury aż o 6,7 proc. PKB do 2070 roku.

W rekomendacji krajowej na rok 2023 nie pada zalecenie podniesienia wieku emerytalnego w Polsce (ostatnio takie zalecenie zostało sformułowane w 2019 roku, o czym w OKO.press pisała Maria Pankowska), ale jest mowa o konsekwencjach utrzymywania niskiego wieku emerytalnego.

To m.in. dlatego w polskim KPO, czyli Krajowym Planie Odbudowy, znalazły się kamienie milowe 67 i 68 dotyczące podnoszenia efektywnego wieku emerytalnego.

Rząd Zjednoczonej Prawicy zobowiązał się do podnoszenia efektywnego wieku emerytalnego.

Nie chodzi tu o zmianę wieku przechodzenia na emeryturę, lecz o podejmowanie szeregu działań, które miałyby zachęcać seniorów do jak najdłuższej aktywności zawodowej. Taki efekt uzyskuje się m.in. poprzez wprowadzanie zachęt podatkowych (np. zwolnień z podatku dochodowego), czy rozmaitych form aktywizacji zawodowej osób starszych.

Zgodnie z KPO, rząd powinien do końca 2024 roku przedstawić raport o skuteczności tego rodzaju działań.

Czego o emeryturach nie mówi nam rząd PiS

O czym PiS woli nie mówić, to np. to, że jeśli nie zreformujemy systemu emerytalnego, to, jak pokazują wyliczenia Komisji Europejskiej, w 2070 roku na wypłaty emerytur będziemy musieli przeznaczać ponad jedną piątą PKB.

Już w 2015 roku, przed dojściem Prawa i Sprawiedliwości do władzy na emerytury szła równowartość 13,5 proc. polskiego PKB (za raportem Instytutu Badań Strukturalnych).

Kolejne dane, których rząd Zjednoczonej Prawicy unika, to kwestie tego, ile osób pobiera emerytury niższe niż minimalne, tzw. głodowe.

Jak pisze ekonomistka Alicja Defratyka, twórczyni serwisu Ciekawe Liczby,

za rządów Zjednoczonej Prawicy liczba osób, które otrzymywały tzw. emeryturę głodową, zwiększyła się prawie 5 razy.

W 2015 roku osób otrzymujących emeryturę z ZUS niższą od minimalnej w danym roku było 76,3 tys., a w 2022 już 365,3 tys. To wzrost o 289 tys. osób.

Te liczby są dla PiS wyjątkowo niewygodne, ale trzeba dodać, że wzrost liczby tzw. emerytur subminimalnych jest też konsekwencją tego, co przez lata działo się (i wciąż dzieje) na rynku pracy – system emerytalny jest jego odzwierciedleniem

Dr Janina Petelczyc z Katedry Ubezpieczenia Społecznego SGH wyjaśniała w rozmowie z OKO.press: „Problem jest złożony. Musielibyśmy sięgnąć do 1999 roku i ówczesnej reformy, która wprowadziła zdefiniowaną składkę. Według nowego systemu każdy ma taką emeryturę, ile sobie w ciągu życia odłoży podzielone przez prognozowaną długość dalszego życia. Po reformie nie mamy w systemie żadnych socjalnych elementów. Jest minimalna emerytura, ale coraz mniej osób jest do niej uprawnionych, bo nie mają wymaganego stażu. Dlaczego? Bo na rynku pracy nie jest łatwo go wyrobić, opłacić odpowiednią kwotę składek. Część osób w ogóle unika płacenia składek”.

Prof. Ryszard Szarfenberg z Insytutu Polityki Społecznej UW również zwracał uwagę, że istotny wpływ na zwiększanie się grupy osób żyjących z groszowych emerytur ma prekaryzacja rynku pracy. „Pracodawcy od lat nadużywają umów cywilnoprawnych, które nie liczą się do stażu ubezpieczeniowego” – wskazywał ekspert.

Czy Szydło chce, by Polacy umierali wcześniej?

Defratyka rozprawia się też ze stwierdzeniem premier Beaty Szydło o tym, że rząd PO-PSL kazał Polkom i Polakom „pracować aż do śmierci”.

Jak wskazuje we wpisie na platformie X, czyli do niedawna Twitterze, kiedy wprowadzano nowy wiek emerytalny od 2013 roku, to według danych Głównego Urzędu Statystycznego, przeciętne trwanie życia dla kobiet wynosiło 81,14 lat, a dla mężczyzn – 73,06 lat.

Defratyka podkreśla, że dane za 2022 rok są zbliżone.

Zgodnie z tamtą reformą, od 2013 wiek emerytalny miał wzrastać co kwartał o miesiąc – dla mężczyzn miał wynieść 67 lat w 2020, a dla kobiet – w 2040.

Według tych zasad obecny wiek emerytalny (po dwóch kwartałach 2023) wynosiłby dla kobiet dopiero 63,5!

„Podniesienie wieku emerytalnego z 60 do 67 lat, który miał obowiązywać dla kobiet dopiero w 2040 TO NIE JEST PRACA PRAWIE DO ŚMIERCI, kiedy kobiety żyją ponad 81 lata, a w 2040 ta przewidywana długość życia ma być większa” – podkreśla ekonomistka.

„Podniesienie wieku dla mężczyzn o 2 lata, to też NIE JEST PRACA PRAWIE DO ŚMIERCI” – dodaje.

Referendum jako narzędzie kampanii

Dotychczas ogłoszone pytania referendalne świadczą tylko o jednym: PiS zupełnie ośmiesza ważną – i bardzo kosztowną – instytucję demokracji bezpośredniej, jaką jest referendum. Co więcej, czyni z niej narzędzie kampanii wyborczej. Ot, kolejna, nowa praktyka PiS destrukcji kolejnych instrumentów demokracji.

Partia rządząca nawet niespecjalnie próbuje udawać, że jest inaczej. Wystarczy obejrzeć wrzucone do mediów społecznościowych spoty.

W tym dotyczącym „wyprzedaży państwowych przedsiębiorstw” Jarosław Kaczyński mówi jasno: To „Niemcy chcą osadzić Tuska w Polsce, aby wyprzedawać wspólny majątek (...) To państwo zdecydujecie, czy majątek pokoleń pozostanie w polskich rękach”.

Czy można bardziej tendencyjnie zadać pytania i zasugerować jedyne właściwe odpowiedzi?

Jest bardzo prawdopodobne, że dla obozu władzy żadnego znaczenia nie będzie miało nawet to, jeśli referendum okaże się niewiążące, tzn. weźmie w nim udział mniej niż połowa uprawnionych. Chodzi przecież tylko o robienie kampanii wyborczej za większe niż przewidziane limitami wydatków partyjnych pieniądze.

„Sprawy szczególnego znaczenia”

Plan organizacji ogólnokrajowego referendum ogłosił Jarosław Kaczyński w Sejmie 15 czerwca 2023. Miało ono dotyczyć sprawy zaproponowanego przez Komisję Europejską tzw. mechanizmu solidarnościowego dotyczącego relokacji migrantów zapisanego w szerszej reformie polityki migracyjnej UE (tzw. pakcie migracyjnym UE).

Plan organizacji referendum ws. relokacji migrantów 3 lipca potwierdził premier Mateusz Morawiecki.

Co na to Konstytucja?

Konstytucja RP o organizacji ogólnokrajowego referendum mówi niewiele, ale to, co mówi, jest znaczące.

Z artykułu 25 Konstytucji wynika, że

referendum ogólnokrajowe może być przeprowadzone „w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa”.

Poza tym Konstytucja określa:

  • kto ma prawo zarządzić referendum (Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent Rzeczypospolitej za zgodą Senatu),
  • kiedy jego wynik jest wiążący (kiedy bierze w nim udział więcej niż połowa uprawnionych),
  • kto stwierdza ważność referendum (Sąd Najwyższy).
  1. W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe.
  2. Referendum ogólnokrajowe ma prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent Rzeczypospolitej za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
  3. Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący.
  4. Ważność referendum ogólnokrajowego oraz referendum, o którym mowa w art. 235 zmiana Konstytucji ust. 6, stwierdza Sąd Najwyższy.
  5. Zasady i tryb przeprowadzania referendum określa ustawa.

O ile więc sprawa relokacji migrantów w momencie ogłaszania referendum wydawała się sprawą przynajmniej jakoś zakorzenioną w bieżących wydarzeniach (negocjacje na forum UE paktu migracyjnego), to trudno stwierdzić, by była ona sprawą o jakimś „szczególnym znaczeniu dla państwa".

Relokacja migrantów według projektowanych przepisów ani nie jest obowiązkowa, ani nie wiąże się z jakimiś gigantycznymi wydatkami z budżetu państwa. Poza tym, jak już wspomnieliśmy, Polska może zostać z tego wyłączona z powodu przyjęcia ponad miliona uchodźców z Ukrainy.

Kolejne ujawniane przez PiS pytania już wprost dowodzą, że referendum jest narzędziem czysto kampanijnym.

Zmiany w tekście: dodaliśmy cytaty z ekspertów tłumaczące, skąd wziął się wzrost liczby emerytur niższych od minimalnej i związek tego zjawiska z rynkiem pracy.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze