0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

W styczniowym sondażu CBOS prezes PiS Jarosław Kaczyński zanotował najgorszy wynik wśród wszystkich 19 polityków: ufa mu 30 proc. Polek i Polaków, ale nie ufa aż 58 proc., co daje bilans minus 28 pkt proc. "zaufania netto"*. Kaczyński budzi największą nieufność (o 6 pkt przed Donaldem Tuskiem i Zbigniewem Ziobro), ma też najgorszy wynik netto - o punkt przed Jackiem Sasinem.

Zadaniem tego tekstu jest ustalić, dlaczego tak jest. Najciekawsza odpowiedź pada na końcu.

W styczniu 2022 tylko trzech polityków jest "na plusie" (Hołownia, Kosiniak-Kamysz i Duda, nikt z rządu), co samo w sobie świadczy o potężnym kryzysie całej klasy politycznej. W styczniu 2008 na 23 osoby z listy CBOS na plusie było aż 19! Tusk miał + 55 pkt, teraz ma minus 23 pkt, tyle co Ziobro (pytanie na inną okazję: co się stało z naszą klasą - polityczną?)

Krótka historia polskiej polityki

Kaczyński jest jedynym, który w sondażach zaufania i nieufności CBOS pojawia się non stop od 2003 roku wśród 20-25 najważniejszych krajowych polityków i polityczek. Zmieniają się rządy, prezydenci, liderzy partii, a on trwa na posterunku lidera koalicji rządzącej lub przywódcy opozycji. Wykres zaufania do Kaczyńskiego - wybieramy tu 19 kolejnych styczniowych sondaży CBOS - jest zarazem krótką historią polskiej polityki:

Polska weszła do Unii Europejskiej 1 maja 2004, ale rząd Leszka Millera, który do tego ostatecznie doprowadził, spektakularnie upadł, pogrążając postkomunistyczną lewicę. Pomimo wysiłków gabinetu Marka Belki (2004-2005), stworzyło to koniunkturę dla prawicowej i populistycznej reakcji na pierwsze 16 lat transformacji, z silnym akcentem antyelitarnym i "antykomunizm". W Sejmie wybranym w 2005 roku aż 245 miejsc zajęli: PiS, Samoobrona i LPR.

Już w styczniu 2004 "zaufanie netto" do Kaczyńskiego jako lidera opozycyjnego PiS było na sporym plusie (17 pkt), a w styczniu 2005 wzrosło do +27 pkt. Tuż po wrześniowych wyborach 2005 jeszcze poszło w górę, ale potem nastąpił równie szybki upadek.

Przez kolejne 8 lat w opozycji, a od jesieni 2015 już jako lider rządzącej partii, Kaczyński stopniowo odrabiał straty, aż do 2020 roku, kiedy znów wyszedł "na niewielki plus": zaufanie do szefa PiS deklarowało 45 proc. badanych, a nieufność tylko 40 proc. Potem jednak nastąpiła katastrofa, z której nie może się podnieść.

Omawiane tu zmiany: szybki wzrost, równie gwałtowny upadek, potem długi powolny wzrost i znowu upadek wyraźniej widać na wykresie "zaufania netto" (zamiast - jak wyżej - osobno "zaufania" i "nieufności"). Przedstawimy go w wersji animowanej:

Nie jest zaskakujące, że notowania Kaczyńskiego układają się mniej więcej tak jak notowania "dobrej zmiany" - które sprawdzamy regularnie w sondażach OKO.press - i tak jak poparcie dla PiS. Zaufanie do prezesa jest jednak zawsze niższe niż ocena jego programu i partii, której przewodzi.

Od 2016 roku w sondażach Ipsos dla OKO.press regularnie pytamy, czy w Polsce w wyniku rządów PiS i prezydentury Andrzeja Dudy "nastąpiła zmiana na lepsze, na gorsze, czy też nic się nie zmieniło". Oto wyniki:

Zaufanie do Donalda Tuska było do pewnego stopnia rewersem zaufania do Jarosława Kaczyńskiego. Na początku rządów PO-PSL premier Tusk zdobył ogromne zaufanie (72 proc. do 15 proc. nieufności), porównywalne tylko z osiągnięciami popularnych prezydentów: Aleksandra Kwaśniewskiego (73 do 16 proc. w styczniu 2004) czy Bronisława Komorowskiego (78 do 10 proc. w styczniu 2015). Z roku na rok popularność Tuska zużywała się, a gdy wyjeżdżał do Brukseli w 2013 roku był już na minusie (-14 pkt proc.). Bezustannie atakowany przez propagandę PiS nie zdołał odbudować szerszego zaufania i w styczniu 2022 nie ufa mu aż 52 proc., a ufa tylko 29 proc. Mamy zatem do czynienia z paradoksem, że dwaj główni liderzy polityczni - toczący wojnę o władzę - są wyjątkowo niepopularni.

Pierwsze rządy PiS: Kaczyński spada z rumaka antykomunizmu

W styczniu 2006, cztery miesiące po zwycięskich dla PiS wyborach, Jarosław Kaczyński sięgnął po swój osobisty rekord "zaufania netto": plus 32 pkt. proc. (ufało mu 53 proc., nie ufało tylko 21 proc.). Prezydent Lech Kaczyński miał jeszcze lepszy wynik: 64 proc. osób ufających i 18 proc. nieufających ("netto" 46 pkt). Bliźniaków wyprzedzał tylko popularny, choć pozbawiony charyzmy premier (2005-2006) Kazimierz Marcinkiewicz oraz minister zdrowia, słynny kardiochirurg Zbigniew Religa.

Kolejne konflikty w koalicji PiS-Samoobrona-LPR, w tym afera taśmowa (ujawnienie przekupywania przez PiS posłów Samoobrony obietnicą stanowisk) doprowadziły do zachwiania zaufania do Kaczyńskiego. W styczniu 2007 lider PiS był aż 34 pkt na minusie, z rekordową nieufnością 57 proc. Ten ponury rekord Kaczyński pobił dopiero w styczniu 2022.

Próbował ratować sytuację, obejmując w lipcu 2006 premierostwo. Afera gruntowa (nielegalna prowokacja CBA wymierzona w wicepremiera Andrzeja Leppera) dobiła jednak koalicję.

Pierwsze rządy Kaczyński zaczynał w warunkach wyjściowego zaufania i rozbudzenia aury prawicowej sanacji. Te nadzieje szybko jednak zgasły, zwłaszcza, że poza mniejszą niż zapowiadano porcją politycznych igrzysk, nie udało się uruchomić żadnego skutecznego programu społecznego (np. polityki rodzinnej). W efekcie Kaczyński zdecydował się na ucieczkę do przodu - przyspieszone wybory 2007 roku:

Porażka wyborcza 2007 (31,2 proc., daleko za PO - 41,5 proc.) i przejście do opozycji jeszcze osłabiło pozycję Kaczyńskiego. W styczniu 2009 zanotował rekordowo niskie "zaufanie netto" minus 54 proc.

Lech Kaczyński trzymał się lepiej, choć jak na notowania prezydenta - kiepsko, i już w styczniu 2008 był na minusie, a w 2009 roku na dużym minusie (30 proc. ufających do 53 proc. nieufających), pomimo tego, że w sierpniu 2008 odniósł swój bodaj jedyny większy sukces, broniąc niepodległości Gruzji.

Katastrofa smoleńska w kwietniu 2010 i start w lipcowych wyborach prezydenckich Kaczyńskiego (przegrał z Bronisławem Komorowskim w II turze 46,5 do 53,5 proc.) na kilka miesięcy podreperowała zaufanie do szefa PiS, ale był to krótkotrwały odruch społecznej empatii wobec polityka, który stracił brata.

Dopiero od 2013 roku Kaczyński zaczął mozolnie odzyskiwać część zaufania, w czym pomogło znużenie władzą PO-PSL i spektakularna afera podsłuchowa (kelnerów) w lipcu 2014 roku, która - choć nie ujawniła żadnych przestępstw - podważyła wiarygodność rządzącej Platformy, ukazując cynizm polityków.

Ale w wyborczym 2015 roku zaufanie do prezesa deklarowało zaledwie 34 proc. osób, mniej niż zagłosowało w październikowych wyborach na PiS (37,6 proc.). W odróżnieniu od pierwszych rządów to zaufanie nie wzrosło tuż po wyborach i w styczniu 2016 Kaczyński wciąż był na sporym minusie (- 15 pkt proc.). Biorąc i sprawując władzę, podpierał się zatem bardziej popularnymi premier Beatą Szydło (w styczniu 2016 - zaufanie 49 proc., nieufność 31 proc.) i prezydentem Dudą (56 do 28 proc.).

Drugie rządy PiS: jaka taka stabilizacja i nagle trach!

Inaczej niż w latach 2005-2007 Kaczyński startując z niskiego pułapu zdołał jednak zaskarbić sobie zaufanie coraz większej liczby osób, a w styczniu 2020 po raz pierwszy od 14 lat wyszedł na plus (45 ufających do 40 proc. wyrażających nieufność). Zawdzięczał to uruchomieniu przez PiS programów prospołecznych, w tym słynnego 500 plus, który - wbrew zapowiedziom - tylko minimalnie i chwilowo zwiększył w Polsce dzietność, ale poprawił życie wielu "niższych grup", stał się dla nich oznaką troski rządzących, został też uznany za "transfer godności" (określenie Aleksandra Smolara).

Lata 2018-2020 to czas stabilizacji rządów PiS. Kolejne zamachy na państwo prawa, dramatyczne porażki w polityce zagranicznej, bulwersujący konflikt z UE, niszczenie praworządności przez ministra prokuratora Ziobrę i edukacji przez ministrów Zalewską i Piontkowskiego, kłamstwo jako narzędzie polityki, nepotyzm na wielką skalę - wszystko to nie naruszało poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, a zaufanie do Kaczyńskiego powoli rosło, nawet jeśli nie zbliżało się do poziomu z początku jego pierwszych rządów.

"Kaczyński, niestety, twój rząd obalą kobiety" - hasło protestów z jesieni 2020 jest skrótowym zapisem tego, co się wydarzyło po orzeczeniu tzw. Trybunału Konstytucyjnego z 21 października 2020 wprowadzającego de facto całkowity zakaz aborcji, także wtedy, gdy płód jest ciężko uszkodzony, zagrożony obumarciem, a dziecko – jeśli się nawet urodzi – będzie śmiertelnie chore. Sondaże CBOS pozwalają na precyzyjne uchwycenie efektu tej decyzji podjętej co najmniej z aprobatą Kaczyńskiego. CBOS zrobił bowiem w październiku 2020 dwa sondaże.

W pierwszym prowadzonym od 28 września do 8 października zaufanie do Kaczyńskiego deklarowało 38 proc. a brak zaufania 45 proc. ("zaufanie netto" minus 7 pkt proc.).

W sondażu, który zaczął się 19 października, a zakończył 29 października, zaufanie do prezesa spadło do 27 proc., a nieufność wzrosła do 61 proc. (netto minus 34 pkt proc.), choć część osób była ankietowana jeszcze przed wyrokiem Trybunału Julii Przyłębskiej.

W listopadzie 2020 w sondażu Ipsos dla OKO.press zadaliśmy pytanie: "Czy zgadzasz się z opinią, że nadszedł już czas na polityczną emeryturę Jarosława Kaczyńskiego?". Wyniki zaskoczyły skrajnością: aż 80 proc. odpowiedziało "tak", a tylko 17 proc. "nie". Pisaliśmy, że ze statecznej roli „ojca narodu” Kaczyński przeszedł do statusu narodowego „nieznośnego, starszego wujka”, który podczas rodzinnej imprezy ze wszystkimi się kłóci, wyzywa, narzeka na młodzież i upadek obyczajów, i nikt już właściwie nie wie, o co mu w zasadzie chodzi.

Co znamienne, aż czterech na dziesięciu wyborców PiS (42 proc.) deklarowało, że prezes powinien odejść z bieżącej polityki. Aż połowa z nich uważała tak "zdecydowanie".

Lider PiS potwierdził ten wizerunek odklejonego od rzeczywistości satrapy w wystąpieniu z 27 października 2020, w którym wezwał do "obrony kościołów".

Przeczytaj także:

Kaczyński próbował otrzepać się z tego upadku i w październiku 2021 zmniejszył wynik netto do minus 14 pkt proc., ale kompromitacja polityki wobec pandemii, rosnąca inflacja i zaostrzający się konflikt z Komisją Europejską wraz z aferą pegasusową i obawami o Polski Ład - wszystko to sprawiło, że nożyce zaufania i nieufności rozwarły się jeszcze szerzej.

Drugą kadencję rządów Kaczyński zaczynał w 2016 roku na pięciopunktowym plusie, teraz jest 28 pkt. na minusie. Oznacza to, że jedna trzecia Polek i Polaków zmieniła wobec niego postawę z zaufania do nieufności. Kiepski bilans.

Nieufność młodych, to przestało być "ich państwo"

Analiza zaufania do Kaczyńskiego w grupach socjoekonomiczych potwierdza znane prawidłowości - lider PiS, tak jak jego partia, budzi wyższe zaufanie wśród osób najmniej wyedukowanych (w grupie z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym jako jedynej cieszy się zaufaniem (49 proc.) większym niż nieufnością (37 proc.).

Najgorzej wypada w większych miastach, ale nawet w wiejskim mateczniku PiS przeważa nieufność (51 proc. do 37 proc.).

Uderzające, jak trwałe jest przywiązanie do 72-letniego Kaczyńskiego osób najstarszych: ufa mu 56 proc. osób w wieku 65 plus, nie ufa tylko 34 proc. (netto + 19 pkt proc.). Faktyczna dbałość o emerytury i jeszcze większa "troska propagandowa" (Polski Ład bywa określany jako "emerytury bez podatku") łączy się tu z pogłębiającym się konserwatyzmem czy wręcz anachronicznością myślenia Kaczyńskiego. A to może być bliskie części starszych osób - tak jak prezesa, mogą ich oburzać nowinki "lewackiej" Europy z jej "skandalicznymi pomysłami" w rodzaju małżeństw homoseksualnych.

Wśród młodych ludzi zaufanie do Kaczyńskiego jest bliskie zeru ("netto" - minus 76 pkt proc.); jak wiemy z innych sondaży decydujące znaczenie miał tu właśnie wyrok tzw. TK. Zakaz legalnej aborcji – nawet jeżeli dotyczył zaledwie 1000 przypadków rocznie, tyle co nic w porównaniu z prawdziwą skalą przerywania ciąży przez Polki – bezpośrednio naruszył poczucie godności, bezpieczeństwa i wolności zwłaszcza kobiet i młodych ludzi.

To przestało być „ich państwo”.

Kaczyński od krzyża

W sondażach OKO.press nie badamy zwykle zależności odpowiedzi od religijności. Badanie CBOS pozwala uchwycić, jak bardzo Kaczyński, który po śmierci brata eksponuje osobistą wiarę i zarazem splata program partii z nauczaniem Kościoła, stał się "politykiem katolickim". Przynajmniej w tym sensie, że duże zaufanie do niego wyrażają osoby szczególnie pobożne.

Panie i panowie, którzy kilka razy w tygodniu chodzą do kościoła, ufają Kaczyńskiemu w 68 proc., osoby, które są w kościele kilka razy w roku lub wcale NIE ufają mu - odpowiednio - w 67 i 78 proc.

Interesująca jest zależność z zamożnością. Osoby o wyższych dochodach na osobę w rodzinie mają mniejsze zaufanie do Kaczyńskiego niż osoby uboższe: wśród najzamożniejszych (dochód 3 tys. i więcej) ufa mu tylko 22 proc. nie ufa 70 proc., wśród osób z dochodem 1000-1500 zł ufa 45 proc., nie ufa 43 proc. Mamy tu zatem do czynienia z paradoksem, że jak się komuś gorzej wiedzie za rządów PiS, to bardziej ufa liderowi, chyba, że ma dochód skrajnie niski (do 1000 zł), ale takich osób było tylko 6 proc.

Ten sam "paradoks niewdzięczności" opisywaliśmy w styczniowym sondażu partyjnego poparcia, wysuwając hipotezę, że ludzie zamożniejsi nie przypisują swoich sukcesów polityce rządu, zaś obiektywnie ubożsi mogą mieć poczucie, że powodzi im się lepiej niż wcześniej. Zwłaszcza, że sytuacja mniej zamożnych się poprawia.

Bezrobocie rejestrowane w chwili wyborów 2015 roku wynosiło według GUS 9,6 proc., w lutym 2020 roku spadło do 5,2 proc., a w wyniku pandemii nieco tylko wzrosło (w grudniu 2021 – 5,4 proc.). Skrajne ubóstwo wyraźnie spadło z poziomu 7,4 proc. w 2014 roku do 4,3 w 2019. W pandemicznym 2020 roku znowu zaczęło jednak rosnąć (do 5,2 proc.).

Sondaż CBOS pozwala zweryfikować powyższe hipotezy, bo CBOS regularnie pyta też o subiektywną ocenę zamożności. Okazuje się, że im bardziej pozytywnie badani oceniają swoje warunki materialne, tym bardziej są skłonni ufać liderowi rządzącego obozu, choć zależności są słabe, a nawet w grupie najbardziej zadowolonych nieufność przeważa.

Sondaż CBOS wskazuje zatem na istotne źródło poparcia PiS (i zaufania do Kaczyńskiego) - to odczucie Polek i Polaków, że ich sytuacja nie jest zła. Postanowiliśmy sprawdzić, jaka jest ta samoocena statusu materialnego i jak się zmieniała.

Załamało się poczucie, że dobrze mi się powodzi: Kaczyńskiego problem nr 1

Ten czynnik ma ogromne znaczenie, bo "dobra zmiana" obiecywała poprawę sytuacji materialnej, zwłaszcza osobom uboższym i najuboższym, przeciwstawiając to poprzednikom politycznym. "Zdecydowanie odrzucamy tezę, która ciąży nad nami od dwudziestu pięciu lat, że w sprawach odnoszących się do interesów społeczeństwa, szczególnie jego gorzej materialnie sytuowanej części, nic nie da się zrobić. Da się" - mówiła premier Beata Szydło w exposé 18 listopada 2015.

I ten kontrakt został przyjęty przez znaczną część społeczeństwa, która gotowa była (i jest) wiele wybaczyć PiS. Jak powiedział mi pewien tapicer spod Warszawy, z którym w końcu stycznia [2022] narzekaliśmy na politykę rządu wobec pandemii: "oni są do niczego, tak w ogóle, ale kto nam tyle da?".

Rzecz w tym, że PiS staje dziś wobec załamania poczucia satysfakcji materialnej, które rosło w imponującym tempie za jego rządów (dokładniej - już od 2014 roku).

Zobaczymy to na fascynującym wykresie opracowanym na podstawie tzw. metryczki sondaży CBOS. Pracownia prosi osoby badane m.in. o ocenę własnej sytuacji materialnej. Do wyboru są trzy odpowiedzi: dobra, średnia i zła. Uwzględniamy styczniowe sondaże CBOS w latach 2005-2022. Zobaczcie, jak ogromne zmiany nastąpiły.

Jak widać, od stycznia 2005 roku (czyli praktycznie od wejścia do UE w 2004 roku) satysfakcja Polek i Polaków wzrosła w zasadniczym stopniu. W 2005 roku osób uznających swą sytuację za dobrą było 25 proc., w 2019 roku (najlepszym dla PiS) - aż 63 proc. (dwa i pół raza więcej). Odsetek złych ocen zmalał jeszcze bardziej: w 2005 roku było ich 31 proc., w styczniu 2019 - 6 proc. (pięć razy mniej).

Ten imponujący postęp dokonał się w dwóch odsłonach. W latach 2005-2010, czyli za pierwszego PiS i pierwszych rządów PO-PSL liczba ocen "dobrych" wzrosła 0 16 pkt proc. (z 25 na 41 proc. - 3 pkt rocznie). Jeszcze szybszy wzrost takich samoocen nastąpił od 2014 do 2019 roku - przybyło ich aż 20 pkt proc. (z 43 na 63 proc.) czyli 5 pkt rocznie. Pierwszy rząd PiS załapał się na koniunkturę z ostatniego roku rządów PO-PSL i mocno ją pociągnął.

Między tymi dwoma okresami w latach 2010-2014 poczucie zamożności Polek i Polaków nie zmieniało się, co było m.in. wynikiem rygorystycznej (w sensie liberalnym) polityki rządów PO-PSL wobec globalnego kryzysu 2007-2009. Płace rosły niewiele ponad inflację (z wyjątkami, m.in. płac nauczycielskich).

Oceny "dobra" i "średnia" własnej sytuacji materialnej zatrzymały się na tym samym poziomie 40-45 proc. Postępował tylko spadek liczby osób, które oceniały swa sytuację jako "złą": w 2005 roku takich osób było aż 31 proc., od 2017 - już tylko 6 proc., w 2022 jest minimalnie więcej (7 proc.).

Polska 2019 była krajem świetnego samopoczucia: liczba osób oceniających swoją sytuacje jako "dobrą" była dwukrotnie większa niż "średnią" i 10-krotnie większa niż "złą".

Ale na tym nie kończy się wykres. Odsetek odpowiedzi "dobrych" z 63 proc. spadł w 2020 na 60 proc., w 2021 r. - na 51 proc. a w 2022 - już na 45 proc.

W trzy lata cofnęliśmy się do poziomu z 2014-2015 roku, czyli o osiem lat!

Po raz pierwszy od tamtego czasu najwięcej osób (48 proc.) uważa, że ich sytuacja jest średnia.

Propaganda stara się utrzymać wizerunek troskliwej władzy, ale coraz mniej skutecznie: oceny własnej sytuacji spadają. Są ku temu powody, jak pisaliśmy w czerwcu 2021 roku, analizując dane GUS, „mamy największy wzrost nierówności w ostatnich kilkunastu latach. Jesteśmy blisko powrotu do poziomu z 2015 roku, kiedy wprowadzono program 500 plus i nierówności silnie spadły”. Program 500 plus po rozszerzeniu go na wszystkie rodziny z dziećmi działa mniej prorównościowo, bo – wbrew stereotypom społecznym – to zamożniejsze rodziny mają więcej dzieci. Jak wskazują eksperci, ubóstwo w Polsce w 2021 roku zapewne znowu wzrosło, drugi rok z rzędu, tym razem z powodu inflacji i braku odpowiedniej waloryzacji świadczeń.

Jak pisał jeszcze de Tocqueville, nastroje rewolucyjne powstają wtedy, gdy załamuje się proces poprawy życia i nadal rosnące nadzieje na lepszą przyszłość konfrontowane są z pogorszeniem sytuacji. W przypadku PiS rozczarowanie jest tym większe, że obietnice były wyraziste i wielokrotnie powtarzane, nawet w hurraoptymistycznej wersji dogonienia Niemiec.

Czy Kaczyński może się podnieść?

Tego nie powiedzą sondaże CBOS czy Ipsos dla OKO.press, jakby ich nie analizować. Ale powyższe obserwacje mogą coś podpowiedzieć.

Trudno oczekiwać jakiegoś spektakularnego "odbicia" jak w wyborach 2005 roku, gdy Kaczyński wypłynął na fali dekomunizacji. Nie widać żadnej ideologii, jakiej mógłby użyć. Skrajny konserwatyzm, jaki wyraża, fundamentalizm katolicki spod znaku Ordo Iuris, czy coraz wyrazistszy nurt eurosceptycznej "Europy ojczyzn" (podniesiony do rangi programu "prawdziwych patriotów" ze szczytu w Madrycie 29 stycznia 2022) - to wszystko nie porwie szerszej publiczności.

Nasilają się wewnętrzne rozgrywki i konflikty w kręgach władzy, które są groźniejsze niż spory w koalicji PiS-Samoobrona-LPR; tym razem następuje erozja wewnątrz obozu PiS.

Nawet jeśli piąta fala omikrona okaże się łagodniejsza, niż oczekiwali eksperci, nie poprawi to zaufania do Kaczyńskiego, zwłaszcza po jego osobistej kompromitacji z projektem "lex Kaczyński". Zwłaszcza, że przez lata budował swój wizerunek przywódcy, który panuje nad własnymi szeregami i sam podejmuje często zaskakujące, ale zawsze skuteczne decyzje.

Niepopularność Kaczyńskiego utrzyma się dłużej, a może nawet pogłębi i będzie rosnącym obciążeniem obozu rządzącego.

Odwrócić upadek lidera PiS i jego formacji mogłoby jedynie szybkie i spektakularne zwiększenie satysfakcji Polek i Polaków z sytuacji materialnej, czyli odwrócenie dwuletniego już trendu. Takie efekty miał dać Polski Ład.

Jego start przebiegł fatalnie, ale kluczowe znaczenie będzie miał moment, gdy - w lutym i marcu 2022 – ludzie dostaną wypłaty po wszystkich korektach. Czy uspokoi to obawy i zamaże wrażenie partactwa przy starcie ustawy podatkowej? Jest to zapewne ostatnia przed wyborami szansa PiS i samego Kaczyńskiego na poprawę notowań.

Nawet naprawa Polskiego Ładu nie może mieć jednak siły programów typu 500 plus, bo podwyżki zje inflacja, która uderzy silniej w uboższych, a zamożniejszym nastroje popsują wysokie raty kredytów.

*Pomijamy - także w dalszej analizie - odpowiedzi "jest mi obojętny" (8 proc.), "trudno powiedzieć" (3 proc.), a nawet "nie znam" (1 proc.).

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze