Porównanie sondażowych średnich pokazuje, że Trzaskowski powoli traci przewagę nad Nawrockim w drugiej turze (ale nie w pierwszej). Zabranie zasiłków ukraińskim dzieciom cieszy się poparciem, ale jest potrójnie niebezpieczne: politycznie, wyborczo i etycznie
Na elektryzujące pytanie, czy Rafał Trzaskowski wygra w drugiej turze z Karolem Nawrockim, czy też przeżyjemy powtórkę z wyborów 2015 i 2020 i Polska wpisze się w trend rosnącego na świecie prawicowego populizmu (albo jak to ujmuje Anne Applebaum, obskurantyzmu, którym żywią się współcześni „rasputinowie”), odpowiedzi mają udzielić sondaże. To one rządzą nastrojami, wynoszą liderów, jakby nie pletli, spychają w niebyt mniej popularnych, nawet jeśli mówią mądre rzeczy.
Jest tu jednak sporo zamieszania. Wyniki około 1o pracowni, które badają prezydenckie szanse, rozjeżdżają się, a nawet ta sama firma potrafi dać notowania raz takie, a raz zupełnie inne. Ośrodki różnią się metodą (dominuje mieszanka odpowiedzi telefonicznych i na panelach interetowych), niepokojąco odmienne bywają deklaracje udziału w wyborach i odsetki osób niezdecydowanych.
Z tych słabości można wybrnąć, licząc średnie wszystkich notowań gromadzonych na stronie ewybory.eu, przyjmując założenie, że błędy i wypaczenia idą w różne strony i wzajemnie się znoszą. Uwzględniamy więc zarówno wynik United Surveys dla wp z końca grudnia 2024 dający w II turze Trzaskowskiemu 20 pkt przewagi nad Nawrockim, jak wynik Ogólnopolskiej Grupy Badawczej z 21-23 stycznia 2025, która zmierzyła punkt przewagi Nawrockiego (50,6 proc.) nad Trzaskowskim (49,4 proc.), co oznacza statystyczny remis.*
Na początku stycznia przewaga Trzaskowskiego nad Nawrockim zachwiała się, co odnotowaliśmy w OKO.press. Druga połowa stycznia była nieco lepsza dla kandydata KO.
Wciąż jednak podsumowania stycznia, na tle sondaży grudniowych i listopadowych, wskazuje na malejącą przewagę Trzaskowskiego nad Nawrockim, zarówno w pierwszej jak i drugiej turze. Sondaże pierwszej tury pokazują, że w listopadzie wynosiła ona średnio 17,7 pkt proc., w grudniu 10.9 pkt proc. a w styczniu 9 pkt proc., przy czym wynika to raczej z tego, że Trzaskowski nieco słabnie, niż Nawrocki zyskuje.Kandydat PiS miał szczyt notowań na przełomie roku, w kampanii jest wciąż „drewniany”, zaliczył głośną wpadkę z aferą hotelową, nie potrafi też dotknąć tzw. bolączek życia codziennego (ceny, mieszkania) i pojechać na wysokim rozczarowaniu rządem Tuska. Prezentuje się jak prawicowy radykał, w dodatku – jak pisze Michał Danielewski – „z niepokojącymi ciągotkami do przemocy”, jakby był kandydatem Konfederacji. Najwyraźniej nie urzeka wyborców, bo w I turze głosuje się „sercem”. A zwłaszcza wyborczyń, co opisuje w OKO.press Agata Szczęśniak.
Na wykresie widać coraz mocniejszą pozycję Sławomira Menztena i to mimo pojawienia się wśród kandydatów histerycznego radykała Grzegorza Brauna, a wcześniej Marka Jakubiaka, którzy celują w twardy, nacjonalistyczny elektorat Konfederacji i potrafią uzyskać do 2 proc. poparcia.
Słabnie Szymon Hołownia, który praktycznie nie prowadzi kampanii. Elektorat marszałkowi Sejmu może jeszcze skraść „Stańczyk wyborczy” w osobie Krzysztofa Stanowskiego. Magdalena Biejat zeszła w styczniu poniżej stanów alarmowych, zapewne za sprawą Adriana Zandberga. Jego notowania wahają się między 1 a 2 proc., zabiera Biejat wyborców Razem.
Zestawienia sondaży drugiej tury także pokazują na spadek przewagi Trzaskowskiego nad Nawrockim z ogromnej 17,9 pkt proc. w listopadzie, przez 13,3 pkt proc. w grudniu do 9 pkt proc. w styczniu. Tutaj Nawrocki mimo kiepskiej kampanii zyskuje, bo w drugiej turze prawicowy elektorat głosuje za swoim, jaki by nie był.
Trzaskowski pozostaje faworytem, ale utrzymanie obecnych trendów mogłoby zmienić ten układ w drugiej turze, pomimo zachowania, a nawet wzrostu przewagi w pierwszej turze. Żeby zrozumieć, dlaczego trzeba spojrzeć szerzej.
Tłem dla prezydenckich sondaży może być zwrot w prawo postaw politycznych. 15 października 2023 wahadło wychyliło się w lewo i trzy liberalno-centro-lewicowe siły (KO, TD i NL) uzyskały łączny wynik wyborczy 52,3 proc. o prawie 11 pkt. proc. więcej niż PiS i Konfederacja razem (42,5 proc.). W ostatnich kilkunastu latach to była anomalia, wyraz nadzwyczajnej mobilizacji „grup progresywnych”.
W styczniowych sondażach partyjnych poparcie dla PiS (31,9 proc.) i Konfederacji (13,2 proc.) sięga 45,1 proc., a suma KO (30,5 proc.), TD (8,9 proc.) i NL (6,6 proc.) wynosi ledwie 46 proc. Dodatkową stratę powoduje wyodrębnienie Razem na sondażowej liście partii do wyboru (z notowaniami 1,7 proc.).
I teraz uwaga! Gdyby Sejm był wybierany w styczniu 2025 większość 238 mandatów miałaby w nim koalicja PiS i Konfederacji, która z pewnością by w takiej sytuacji powstała. Zmianę układu sił od wyborów 2023 ilustruje poniższy wykres. Jak widać, powyborcza euforia dawałaby partiom rządzącym w styczniu 2024 aż 259 mandatów, obecnie – tylko 222.
Zestawiając poparcie w styczniowych sondażach prezydenkich i partyjnych dostajemy taki obraz:
Lewy słupek to suma poparcia PiS i Konfederacji, razem 45,1 proc., obok jest średni wynik Nawrockiego w sondażowych drugich turach (40,4 proc.). Jak widać, kandydat PiS wykracza poza elektorat PiS o 8,5 pkt. proc. ale jest o prawie 5 pkt. proc. poniżej połączonych sił prawicy.
To może pokazywać na dotychczasową słabość – albo jak kto woli, szansę na poprawę – notowań kandydata PiS.
Inaczej z Trzaskowskim, jego poparcie w drugiej turze (49,4 proc.) jest wyższe o 3,4 pkt. proc., niż suma trzech partii koalicji rządzącej (46 proc.)* i zdecydowanie wyższe (aż o 19 pkt. proc.) niż notowania macierzystej KO.
Sytuacja Trzaskowskiego jest zatem – używając starego żartu – dobra, ale nie beznadziejna. Rosnące notowania prawicy w Polsce, a w tle skręt naszego kontynentu w prawo plus ekscesy alt-rightu w wykonaniu Donalda Trumpa, wszystko to stanowi wyzwanie dla kandydata KO. Do tego dochodzi trauma PO/KO z wyborczej klęski 2015 roku oraz osobista Trzaskowskiego z porażki „o włos” z Dudą w 2020 r.
Trzaskowski i jego sztab stoją – jak zawsze w wyborach – przed dylematem, czy odbierać elektorat konkurentowi, a co najmniej zniechęcać jego potencjalnych wyborców, czy też nastawić się na mobilizowanie swoich zwolenniczek i zwolenników.
Najwyraźniej wybrana została strategia pierwsza oparta na założeniu, że swoi i tak na „Trzaska” zaglosują. Lepsze notowania kandydata KO w drugiej turze niż całej koalicji rządowej (patrz – wyżej) mogą zachęcać sztab do pojścia jeszcze bardziej w prawo.
OKO.press zwracało jednak uwagę na ryzyko, że Trzaskowski wyborców cudzych nie zyska, a swoich utraci.
Lojalność wyborcza bardziej progresywnych wyborców i wyborczyń Trzaskowskiego wciąż wysoka w sondażowych deklaracjach, może z czasem słabnąć. Na takie ryzyko wskazuje sondaż United Surveys dla wp z 10-12 stycznia 2025. Na pytanie, kto prowadzi najlepszą kampanię wyborczą:
Biejat i Hołowni praktycznie nie wybrał nikt. Co więcej, wśród osób niezdecydowanych oraz tych, które dzisiaj nie planują głosować, najwięcej wskazań otrzymał Mentzen – 29 proc., Nawrocki – 19 proc., a Trzaskowski jedynie 4 proc.
Znacząca cześć elektoratu Trzaskowskiego w II turze nie ocenia dobrze jego kampanii i ten ta frustracja może rosnąć.
A w przysłowiowych Końskich bardziej podoba się Menzten i Nawrocki.
Trzaskowski opowiada się przeciw powszechnej edukacji zdrowotnej i seksualnej (zostawia rzecz do decyzji rodziców), ogłasza, że możemy być „dumni” z muru zbudowanego na granicy z Białorusią, na równi z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem stawia rozliczenie Wołynia jako warunek ukraińskiej akcesji do struktur europejskich.
Robi to wszystko, twierdząc, że kieruje się jedynym drogowskazem, jakim jest „zdrowy rozsądek”. Tomasz Markiewka dobrze pokazał, że to zwykła ściema – Trzaskowski udaje, że prawicowe poglądy, jakie głosi, są neutralne ideowo. Ma to być lekcja ze zwycięstwa Trumpa w USA.
W wywiadzie dla „Wyborczej” Trzaskowski idzie tak daleko, że utożsamia „zdrowy rozsądek” z... wartościami chrześcijańskimi, choć są one przecież oczywistym narzędziem prawicowej ideologii i polityki: „Czy kiedy broniłem atakowanych mniejszości, osób z niepełnosprawnościami, nauczycieli, praw kobiet, to byłem politykiem lewicowym, czy może kierowałem się wartościami chrześcijańskimi, według których powinno się pomagać słabszym i atakowanym? Czy wszyscy muszą iść dziś na skróty i szukać prostych etykietek?”.
Broniąc praw kobiet, idąc w Paradzie Równości, czy ograniczając używanie symboli religijnych w przestrzeni publicznej, Trzaskowski był politykiem liberalnym, co w Polsce oznacza – lewicowym. Działał w kontrze do „wartości chrześcijańskich”, teraz okazuje się, że było odwrotnie.
Trzaskowski wie, że ryzykuje niechęć progresywnych wyborców i odpowiada obroną przez atak: „Jeśli ktoś dziś mówi, że w drugiej turze nie zagłosuje ani na jednego, ani na drugiego kandydata, to nie obraża się na mnie, tylko na Polskę i na demokrację”.
Tradycyjnie to prawica odwoływała się do „common sense”, co miało utwierdzać „dyktaturę większości” np. w ograniczaniu praw kobiet, osób kolorowych czy mniejszosci LGBT. Teraz Trzaskowski próbuje wybić ten oręż z ręki Nawrockiemu czy Mentzenowi.
Czy wolno go za to krytykować? Pytać o skuteczność i wskazywać na ryzyko?
Presja, by nie „czepiać się” kampanii Trzaskowskiego, bo może się skończyć porażką wyborczą, będzie rosła, podobnie jak rosła presja, by uciszyć krytyków koncepcji jednej listy wyborczej w 2023 roku. Byliśmy liderami tamtej krytyki i na szczęście pomysł upadł.
W niedzielnej „Wyborczej” 2 lutego Bartosz Wieliński pisze, że „nie może już sluchać tego jęczenia (...) Wybrzydzamy, kandydat poszedł na prawo. Źle...”
Jęczenia? A może gęgania, jakie kiedyś usłyszano na Kapitolu?
„To zdrowy rozsądek i ktoś w końcu musiał to głośno powiedzieć” – głosi w 16 sekundowym filmiku Trzaskowski i proponuje, by uzależnić wypłatę 800 plus dla dzieci uchodźców, od tego, czy ich rodzice (zwykle mama) pracuje.
W cytowanym wywiadzie dla GW Trzaskowski tłumaczy, że „nawet gdyby tak dyktowało nam sumienie” nie można pomagać bezwarunkowo. „Do Polski przyjeżdża się do pracy, a nie po socjal” – chyba zapomina, że mowa o uchodźcach.
„A nie jest tak, że chce pan wykorzystać antyukraińskie nastroje wśród liberalnej części polskiego społeczeństwa?” – pyta Wieliński, dołączając na chwilę do „jęczących”.
Trzaskowski: „Politycy muszą słuchać ludzi, nie mogą stać obok nich, bo będą przegrywać i oddawać pole populistom (...) Mam nadzieję, że rząd szybko odpowie na mój postulat ograniczenia 800+. Chodzi o pokazanie sprawczości”.
To jak to będzie? Projekt nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy będzie prawdopodobnie poselski. Czy za ograniczeniem 800 plus będzie głosować trio KO z PiS i Konfederacją? Agata Szczęśniak i Dominika Sitnicka w „Programie politycznym” zwracają uwagę, że projekt Trzaskowskiego może napotkać w Sejmie konkurencję dalej idących propozycji Konfederacji i PiS. I stanie do gorszącego przetargu na wykluczanie uchodżców. To ryzyko polityczne.
To wszystko może zachwiać wizerunkiem Trzaskowskiego tak dalece, że część elektoratu postawi sobie pytanie, na kogo my właściwie głosujemy. Tuż przed wyborami 2023 przez sieć poszła iskra wzajemnego mobilizowania się, teraz może być odwrotnie. A wystarczy, że parę procent elektoratu ostatecznie nie dotrze do urn. To ryzyko wyborcze.
Czy to wszystko nie są aby jakieś lewackie mrzonki o lepszym świecie? I społeczeństwie, którego nie ma? Do pewnego stopnia tak, ale politycy nie muszą iść krok w krok za nastrojami, mogą je także kształtować.
Zapewne przed decyzją, by pokazać sprawczość przy pomocy „800 minus”, sztab Trzaskowskiego zrobił badania i wyszło im, że to pomysł wręcz idealny. Wyniki mogły być tak jednoznaczne, jak sondażu IBRIS z 28 stycznia dla „Rz”: aż 88 proc. respondentów „dobrze ocenia postulat uzależnienia wypłaty 800 dla Ukraińców od ich zatrudnienia i płacenia podatków w Polsce”, a „źle” – zaledwie 6 proc. Sztab mógł uznać, że złapali Pana Boga za nogi.
Nie wiadomo tylko, czy Pana Boga, czy kogoś zupełnie innego. W grę wchodzi bowiem także ryzyko etyczne, w sensie czynienia zła w polityce.
Popularny jest pogląd, że kampanie wyborcze to polityczny teatrzyk, wyborcy się trochę porozrywają, a potem wracamy do normalności. Tematy ukraińskie w tej kampanii to jednak raczej „reality show” z udziałem narodu rozpaczliwie walczącego o życie, także w obronie Europy i Polski.
Kiedy Nawrocki mówi, że o polskich sprawach nie będzie decydował Kijów, albo – aktywizując antysemicką kliszę – że Ukraińcy nie są narodem wybranym, szkodliwość nie jest tak dotkliwa, bo jego elektorat już taki jest, nieufny, skłonny do uprzedzeń, podatny na resentymenty i agresję.
Inicjatywa Trzaskowskiego jest bardziej niebezpieczna. W ustach zadeklarowanego demokraty, wrażliwego na prawa człowieka, hasło „800 minus” oznacza zachętę i przyzwolenie na niechęć i wrogość do ukraińskich uchodźczyń jako obcych, które nie zasługują na takie przywileje jakie mają nasze polskie rodziny.
Stwierdzenie, że zdrowy rozsądek, common sense, wymaga, byśmy im zabrali zasiłek,
może działać jak samospełniająca się przepowiednia, bo skoro nawet Trzaskowski tak mówi, to na prawdę wolno tak myśleć.
To przecież kandydat Polski demokratycznej, nowoczesny i postępowy, miły, niezaburzony facet.
Czy można sobie wyobrazić inną odpowiedź na antyukraińską narrację Konfederacji i PiS a także postawy społeczeństwa, które zwija skrzydła solidarności z Ukrainą? Czy Trzaskowski mógłby odwołać się do innego modelu patriotyzmu, a jeśli już ma być prawicowo, to do innej narodowej dumy? I czy mógłby wpłynąć na osłabienie odruchu ksenofobii, dokładnie odwrotnie niż Kaczyński w 2015 roku, który rozbudził niechęć do uchodźców opowiadając o „pasożytach i pierwotniakach, które nie są grożne w organizmach tych ludzi, ale nam mogą zagrażać...”.
A gdyby Trzaskowski odezwał się tak?
Trudno sobie wprost wyobrazić migrantów bardziej bliskich naszej kulturze, językowi (...) przecież Ukrainki i Ukraińcy w ogromnej większości pracują i z nawiązką zarabiają na swoje zasiłki. Pomysł, że można by im zabrać wsparcie na wychowanie dzieci to nie tylko sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem ekonomiczna głupota, ale też czarna niewdzięczność wobec narodu, który walczy z Rosją Putina także w naszej obronie (...) ten, kto tak mówi obraża naszą narodową dumę, bo Polska to dobro, uczciwość, racjonalność, to wspomaganie słabszych i za to nas podziwiają na całym świecie. Jako Polak wstydzę się z tego, co proponują panowie Menztzen czy Nawrocki. Nie taką Polskę chcemy budować.
*Badanie podobno telefoniczne, niezrozumiały jest zatem brak osób niezdecydowanych.
** Bez głosów na Partię Razem, co jest o tyle uzasadnione, że ci akurat wyborcy mogą nie zagłosować na Trzaskowskiego
Wybory
Jarosław Kaczyński
Władysław Kosiniak - Kamysz
Sławomir Mentzen
Karol Nawrocki
Donald Trump
Rafał Trzaskowski
Donald Tusk
Koalicja 15 października
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Nowa Lewica
Partia Razem
Prawo i Sprawiedliwość
Trzecia Droga
800 plus
kampania prezydencka
sondaż wyborczy
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze