0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Trybunał Sprawiedliwości w wyroku z 29 marca 2022 odpowiedział na pytania Kamila Zaradkiewicza, wybranego do Sądu Najwyższego z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

Zaradkiewicz zadał pytania sprawie C-132/20 na kanwie rozpatrywanej przez siebie w Sądzie Najwyższym kasacji od orzeczenia wydanego przez sędziów sądu apelacyjnego w sprawie dotyczącej indeksacji umowy kredytowej w banku. Sędziowie sądu apelacyjnego, którzy rozpatrywali sprawę w drugiej instancji, zostali powołani przed 1989 rokiem za PRL oraz przed dojściem PiS do władzy, z rekomendacji Krajowej Rady Sądownictwa wybranej na starych zasadach.

TSUE orzekł, że sam fakt, że sędzia został powołany w czasie, gdy państwo powołujące go nie było demokratyczne, nie wpływa na to, że skład orzekający z takim sędzią nie spełnia wymogu niezależnego sądu ustanowionego ustawą w rozumieniu prawa Unii Europejskiej.

Trybunał podkreślił, że Polska przystąpiła do Unii i przyjęła jej wartości, w tym praworządności, a fakt, że niektórzy polscy sędziowie zostali powołani w czasach, gdy Polska nie była jeszcze demokratyczna, nie stanowi w tej kwestii problemu. TSUE zaznaczył, że nie przedstawiono mu informacji, które mogłyby budzić wątpliwości dotyczące niezawisłości konkretnych sędziów, których dotyczyło pytanie.

TSUE odniósł się też do tego, że Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej ocenił, że niezgodne z konstytucją były "stare" zasady wyboru KRS. TSUE orzekł, że sam fakt, że sąd konstytucyjny orzekł o niekonstytucyjności tych przepisów, nie przesądza, że KRS nie była niezależna. Trybunał wskazał, że "Sam niekonstytucyjny charakter nie wystarczy do podważenia niezależności i bezstronności KRS w składzie, w jakim działała ona w tamtym czasie, a w rezultacie - niezawisłości i bezstronności sędziów, w których powołaniu brała ona udział".

TSUE podkreślił, że Zaradkiewicz w swoim pytaniu nie przedstawił konkretnych informacji, które mogłyby wzbudzić wątpliwości co do niezależności KRS wybranej na starych zasadach.

Przeczytaj także:

Próba kontrataku wobec uchwały legalnego Sądu Najwyższego

Pytania zadane unijnemu Trybunałowi przez Kamila Zaradkiewicza były próbą kontrataku wobec wyroku TSUE oraz uchwały starego, legalnego Sądu Najwyższego.

Dr hab. Kamil Zaradkiewicz został powołany do SN w 2018 roku przez prezydenta Andrzeja Dudę w procedurze z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jego nominację aktywnie popierał Zbigniew Ziobro; sprzeciwiała się jej Krystyna Pawłowicz. W 2020 roku był „komisarzem” w Sądzie Najwyższym, odpowiedzialnym za przeprowadzenie głosowania na Zgromadzeniu Ogólnym sędziów Sądu Najwyższego, które wybierało kandydatów na urząd Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Została nim Małgorzata Manowska.

Zaradkiewicz skierował pytania prejudycjalne po głośnym wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada 2019 roku, w którym unijny trybunał dał Sądowi Najwyższemu kryteria oceny, czy dodana przez PiS do SN Izba Dyscyplinarna jest niezależnym sądem w rozumieniu prawa unijnego. A także po ogłoszeniu stosującej ten wyrok TSUE uchwały trzech "starych" izb Sądu Najwyższego (cywilnej, karnej i ubezpieczeń społecznych) z 23 stycznia 2020 roku. Sędziowie SN w uchwale, która ma moc zasady prawnej, stwierdzili, że można wzruszać orzeczenia wydane po 23 stycznia 2020 przez sędziów SN i sądów powszechnych wybranych z udziałem nowej KRS, a także wydane wcześniej i po tym terminie orzeczenia Izby Dyscyplinarnej SN.

Uchwała sędziów SN wzbudziła popłoch w obozie władzy. Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oświadczył, że jest z mocy prawa nieważna i została wydana z rażącym naruszeniem prawa. W kwietniu 2020 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że uchwała SN jest nielegalna.

TSUE dopuścił pytania Sądu Najwyższego, nie ocenił niezawisłości Zaradkiewicza

W sprawie przed TSUE stanowisko przedstawił Rzecznik Praw Obywatelskich, który argumentował, że w rzeczywistości w pytaniu nie chodzi o interpretację prawa unijnego, a sąd je zadający – Zaradkiewicz orzekający w składzie jednoosobowym w Izbie Cywilnej SN – działał w złej wierze i chciał nadużyć procedury prejudycjalnej do osiągnięcia celu sprzecznego z prawem Unii Europejskiej, czyli do pozbawienia skuteczności wyroku TSUE z 19 listopada 2019 roku.

RPO wskazywał też, że podmiot zadający pytanie nie jest do tego uprawniony, ponieważ Zaradkiewicz jako osoba powołana do SN w procesie z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa nie spełnia wymogów prawa unijnego.

TSUE, dopuszczając pytania Zaradkiewicza, dokonał jednak nie oceny konkretnego sędziego, ale całego Sądu Najwyższego.

Tak rekomendował w 2021 roku rzecznik generalny TSUE Michal Bobek. W swojej opinii wyjaśnił, że TSUE może dokonywać oceny poszczególnych sędziów, a „ewentualne uchybienia w procedurze powołania sędziego, który wystąpił z odesłaniem w omawianej sprawie, lub jego osobiste i zawodowe powiązania z Ministrem Sprawiedliwości będącym zarazem Prokuratorem Generalnym, mogłyby natomiast doprowadzić do stwierdzenia naruszenia art. 19 ust. 1 TUE lub art. 47 karty praw podstawowych".

Rzecznik generalny dodał jednak, że nie powinno to automatycznie przesądzać o niedopuszczalności pytania prejudycjalnego zadanego przez konkretną osobę, która zasiada w organie, który jako cały nie został "przejęty" i może być uznawany za sąd w rozumieniu prawa unijnego. Bobek zastrzegł jednak, że sam poważne ma wątpliwości co do prawidłowości powołania Kamila Zaradkiewcza na sędziego Sądu Najwyższego.

Wielka Izba TSUE postanowiła, zgodnie z zaleceniem rzecznika generalnego, jednak odpowiedzieć na pytania Zaradkiewicza.

W komunikacie prasowym wyjaśniła: "Trybunał Sprawiedliwości nie posiada bowiem wiedzy na temat tego sędziego ani innych informacji, które pozwoliłyby obalić domniemanie, zgodnie z którym Sąd Najwyższy niezależnie od tego, w jakim konkretnie składzie sędziowskim orzeka, spełnia wymogi, w szczególności te dotyczące niezawisłości i bezstronności, pozwalające na uznanie go za „sąd” państwa członkowskiego uprawniony do wystąpienia z pytaniami prejudycjalnymi do Trybunału Sprawiedliwości. Skierowane pytania są zatem dopuszczalne."

W akapicie 68 wyroku TSUE zaznaczył, że "bezsporne jest, że Sąd Najwyższy jako taki spełnia wymogi" sądu, który może zadać pytanie prejudycjalne.

Wyjaśnił też, że w stosunku do Zaradkiewicza nie wydano prawomocnego orzeczenia sądowego, które stwierdzałoby, że nie spełnia on warunków niezawisłości w prawie unijnym. TSUE wyjaśnił w akapicie 69 wyroku, że "w niniejszej sprawie, ponieważ w chwili zamknięcia ustnego etapu postępowania Trybunał nie posiadał wiedzy na temat tego, by w stosunku do sędziego orzekającego jako sąd odsyłający wydano takie prawomocne orzeczenie sądowe, ewentualne nieprawidłowości, do jakich mogło dojść w ramach krajowej procedury jego powołania, nie mogą spowodować niedopuszczalności rozpatrywanego tu wniosku o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym."

Wyrok TSUE spodobał się Solidarnej Polsce

Politycy obozu rządzącego od lat dyskredytują Trybunał Sprawiedliwości UE. W 2021 roku przeszli od słów do czynów - dzięki wnioskom Izby Dyscyplinarnej i premiera Mateusza Morawieckiego do Trybunału Konstytucyjnego podważyli konstytucyjność środków tymczasowych i części wyroków TSUE. Niechęć do TSUE jednak bladnie, gdy rządzący uważają, że zapadają korzystne z ich punktu widzenia orzeczenia - choć nie zawsze mają rację.

W ciągu ostatniego tygodnia wyroki TSUE wzbudziły entuzjazm rządzących polityków.

  • Najpierw, gdy 22 marca TSUE orzekł, że z powodów proceduralnych niedopuszczalne są pytania zadane przez Izbę Pracy Sądu Najwyższego, zadane na kanwie sprawy sędzi Moniki Frąckowiak, członkini największego stowarzyszenia sędziów w Polsce "Iustitia".
  • A teraz, ponieważ TSUE uznał za dopuszczalne pytanie zadane przez osobę powołaną do SN w procedurze z udziałem KRS wybranej na zmienionych przez PiS zasadach.

Wiceminister Sprawiedliwości Sebastian Kaleta pochwalił wyroki TSUE na konferencji prasowej Ministerstwa Sprawiedliwości. Twierdził, że "upolityczniona część sędziów oczekiwała, że TSUE da kolejne koncesje na łamanie polskiej praworządności i anarchizowanie polskiego państwa", poprzez "kwestionowanie statusu sędziów powołanych po 2018 roku, co jest niedozwolone w świetle prawa unijnego i polskiej konstytucji". Zachwalał, że "TSUE tych oczekiwań w tych orzeczeniach nie spełnił".

Następnie wiceminister Kaleta podkreślił, że TSUE ocenił, że "sędzia składający ślubowanie w PRL, a nie składający ślubowania po 1989 roku już w wolnej Polsce jest sędzią niezależnym i nie można kwestionować jego powołania w tamtym czasie, trybie i przez tamte władze". W ocenie Kalety i jego przełożonego ministra Zbigniewa Ziobry z wyroku TSUE ma wynikać, że nie można podważać też statusu sędziów powołanych na podstawie zmienionych przez PiS przepisów.

PiS i Solidarna Polska oraz zwolennicy przeforsowanych po 2015 roku zmian w sądownictwie walczą z rzekomym podważaniem powołań sędziowskich. Podczas gdy w TSUE dyskusja toczy się nie o ważność powołań poszczególnych sędziów, ale o to, czy sędziowie spełniają kryteria niezależnego sądu w rozumieniu prawa unijnego.

W wyroku w sprawie z pytań Kamila Zaradkiewicza TSUE kolejny raz podkreślił, że można dokonywać oceny, czy istnieją uzasadnione wątpliwości co do spełniania przez dany skład sędziowski kryteriów niezależnego sądu w rozumieniu prawa unijnego.

Należy przy tym wykazać istotne okoliczności, na przykład takie, czy sędziowie zostali powołani w procedurze z udziałem niezależnych od polityków organów.

TSUE powołał się na swój wyrok z 16 listopada 2021 roku w połączonych sprawach C-748/19, C-749/19, C-750/19, C-751/19, C-752/19, C-753/19,i C-754/19.

Trybunał w tamtym wyroku wymienił, że "zgodnie z utrwalonym orzecznictwem niezbędne na podstawie prawa Unii gwarancje niezawisłości i bezstronności wymagają istnienia zasad, w szczególności co do składu organu, powoływania jego członków, okresu trwania ich kadencji oraz powodów ich wyłączania lub odwołania, pozwalających wykluczyć, w przekonaniu jednostek, wszelką uzasadnioną wątpliwość co do niezależności tego organu od czynników zewnętrznych oraz jego neutralności względem ścierających się przed nimi interesów." Analizowaliśmy ten wyrok w OKO.press:

TSUE przywołał też swoją argumentację z wyroku wydanego na kanwie sprawy sędziego Waldemara Żurka: "wymogi niezawisłości i bezstronności wiążą się z istnieniem zasad, w szczególności co do składu organu i powoływania jego członków, które pozwalają wykluczyć w przekonaniu jednostek wszelką uzasadnioną wątpliwość co do niepodatności tego organu na czynniki zewnętrzne oraz co do jego neutralności względem ścierających się przed nim interesów".

Odniósł się też do orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w tym sprawy Astradsson przeciwko Islandii, w której ETPCz przedstawił test dokonywania oceny niezależności sądu. TSUE zaznaczył, że w tym wyroku strasburski Trybunał "wyjaśnił, że niezawisłość sądu w rozumieniu tego postanowienia mierzy się między innymi poprzez sposób, w jaki zostali powołani jego członkowie.

TSUE nie przesądził, że Kamil Zaradkiewicz nie jest niezawisłym sędzią. Ale w wyroku w sprawie C-132/20 potwierdził orzecznictwo swoje i ETPCz, które daje sądom w Polsce solidne prawne argumenty, żeby dokonywać oceny niezawisłości sędziów poprzez ocenę procesu powołania KRS. Kolejny raz TSUE dał wędkę, a nie rybę.
;
Na zdjęciu Anna Wójcik
Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.

Komentarze